środa, 26 sierpnia 2015

#Sześćdziesiąt pięć.

#Iga:
Milczenie ze strony Majki trwało zbyt długo, a może po prostu tak ci się wydawało, bo obok siebie miałaś Łasko, który z rozdziawionymi ustami wpatrywał się to w ciebie, to w Maję, a to na rzekomą byłą Kubiaka. Która stety niestety nie pozostała wam dłużna i zaprezentowała się w pełnej okrasie, unosząc jedną brew do góry.
- Eeeee... - pierwszy oprzytomniał atakujący. - O matko, już sześć do dziesięciu, o ja nie mogę, przegrywamy! - starał się jakkolwiek odwrócić uwagę zaciekawionych kibiców oraz gościa głównego siedzącego przed wami.
- Miło, że wpadłaś, naprawdę. - ku twojemu zdziwieniu odezwała się przyjaciółka. Jej sarkastyczny uśmieszek i wyjątkowo ironiczny ton sprawił, że czarnowłosa już nabierała tchu, żeby powiedzieć coś równie miłego Majce.
-... Ale proszę pani, mi się wydaje, że skądś panią znam, czy jest może kasjerką w McDonaldzie? Aaaa, konsumentem tylko. Widać. Więc bardzo panią proszę o odwrócenie się, bo jak mówiłem już wcześniej, nadal mi pani przeszkadza w oglądaniu arcyważnego spotkania. Z góry dziękuję. - wciął się Michał. W normalnej sytuacji zrugałabyś go, ale tak cię rozbawiły jego słowa, że siłą tłumiłaś śmiech. Tak samo Majka, ale ona raczej się z nim nie kryła.
Kobieta odwróciła się, obrzucając jeszcze was pogardliwym wzrokiem. Byłaś pewna, że gdyby nie okoliczności meczu, doszłoby do rękoczynów w wykonaniu Wójcik vel Kubiak i jego byłej. Na szczęście sytuacja trochę się uspokoiła i dalej oglądaliście, a raczej dopiero zaczęliście oglądanie meczu. Jednak cały czas spoglądałaś ukradkiem na Maję, a nawet raz przyłapałaś ją na patrzeniu spode łba na nowego wroga Łasko. Ten wzrok miał prawdopodobnie ją zabić, albo przynajmniej podpalić jej kruczoczarne włosy. Za które przyjaciółka na pewno by ją chętnie wytargała z hali.
Ku waszemu zdziwieniu, Łasko okazał się prorokiem. Według jego słów, nasza drużyna przegrała pierwszego seta do dwudziestu trzech. Wszyscy mieli nietęgie miny, ale twój mąż zgrabnie uspokajał towarzystwo, ciągle powtarzając:
- Kochani, nie bójcie żaby, trzy kolejne sety dla nas!
Nie mieliście innego wyboru, jak mu uwierzyć i dalej kibicować. Prawdę powiedziawszy to zdzieranie gardła i rytmiczne klaskanie nawet ci się podobało. Gdzie jest ten twój antysportowy gen? Chyba został sprawnie stłumiony przez siatkarza, który siedział obok ciebie i właśnie pokazywał serduszko do Kubiaka. Niestety przyjmujący nie miał czasu, by spojrzeć na swojego przyjaciela, co sprawiło, że Łasko zapowiedział pogadankę na temat braku interakcji z kibicami.
Kolejne dwa sety rozegrali na swoją korzyść polscy siatkarze, a ty zaczynałaś zastanawiać się, czy twój mąż nie jest aby na pewno wróżbitą. Niejeden posądziłby go o kontakty z czarną magią.
- Aaaaaa nie mówiłem?! Jeszcze jeden, jeszcze jeden i otwieram szampana! - wykrzyczał. Niestety w tej jednej jedynej chwili, kiedy zrobiło się cicho i siatkarz znów stał się obiektem zainteresowania. Bo przecież on nie potrafi usiedzieć w spokoju i bez ogłaszania całemu światu swoich zapędów alkoholowych.
- Jak tam? - zapytałaś w przerwie Majkę. Spojrzała na ciebie i pokręciła głową. Dobrze wiedziała o co pytasz.
- Daj spokój, znalazła się gwiazda światowego formatu. Myślisz, że po co tu przyszła? Narobić szumu, jak zwykle. - odparła nie siląc się na ściszanie głosu.
Nie dane wam były dłuższe rozmowy, bo zaraz zaczynał się czwarty set, który mógł o wszystkim zadecydować. Skłamałabyś mówiąc, że nie targały tobą emocje. Krzyczałaś jak szalona, nie straszne ci było zapalenie gardła. Czas leciał tak szybko, akcja za akcją. 24 do 22, zagrywka Walleca. Tak głośno nie gwizdałaś nigdy! Przyjęcie, wystawa do Wlazłego i tak! Udało się! Polska mistrzem świata!
- TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK! Kto nie skacze ten z Brazylii, hop hop hop! Kanary spakowane do klatki i paszoł won skąd przyleciały! Brawo Misiu, kochanie, tak cię uczyłem! - takie oto okrzyki można było posłuchać w sektorze G.
Wszystko działo się za szybko, ceremonia wręczenia pucharu, piękna oprawa i łzy szczęścia naszych siatkarzy. I Łasko. Łasko rozbeczał się jak dziecko, twierdząc, że to takie wzruszające i że zaraz będzie mógł dotknąć Mistrza Świata. Typowy Michał!
W końcu udało się wam dopchać się do Kubiaka. Maja już biegła w jego objęcia, ale nagle spod twojego ramienia wyrwał się Łasko i odepchnął brunetkę od szatyna. Sam rzucił się na niego, wrzeszcząc i śmiejąc się na raz. Wywróciłaś oczami i spojrzałaś przepraszająco na Maję.
- Misiek, wyglądasz jak Miss Świata! Przepraszam... MISTRZ świata!
- Gratulacje, Kubiak. Należało się wam. - pogratulowałaś koledze. - A ty, Łasko. Zabierasz swoją dupę i wracamy do hotelu. - złapałaś go za ramię i pociągnęłaś w stronę wyjścia. Pomimo marudzenia szedł za tobą, ale w pewnej chwili obróciłaś się i... szłaś sama. Miałaś wrażenie, że zgłupiałaś, ale siatkarza nigdzie nie było. A przecież dość łatwo go wypatrzyć z tym wzrostem.
Chcąc nie chcąc, wróciłaś na halę, gdzie spotkałaś Majkę, która już ją opuszczała.
- Widziałaś Łasko?
- Nie, odkąd go wytargałaś za ramię. Nie mów, że go zgubiłaś... - zaczęła się śmiać.
- Matko, gdzie on polazł. - westchnęłaś.
- Sprawdź koło szatni naszych, pewnie tam leży i jako dywan dla Kubiaka robi. - obie się roześmiałyście. - Leć, a ja poczekam, może spotkam tą czarną celebrytkę. - prychnęła.
Wróciłaś do środka Spodka i wedle jej polecenia szukałaś szatni. Byłaś bliska zawału, kiedy w oddali korytarza zobaczyłaś Łasko z szampanem, rozlewającego już trunek do dwunastu plastikowych kubków, w otoczeniu całej reprezentacji.
Akurat podniósł wzrok i cię dojrzał. Pomachał jedynie i wyszczerzył się, dając ci do zrozumienia, że jest okej, jest w swoim świecie, odejdź i zachowuj się jakbyś nie miała męża. Dwa razy powtarzać nie musiał. Wróciłaś do Majki, ale jej nigdzie nie znalazłaś. Uznałaś, że siatkarz jest dorosły i chyba sobie poradzi, a raczej wróci do hotelu o własnych siłach. W akompaniamencie trąbek pojedynczych kibiców opuszczających katowicki Spodek udałaś się do hotelu. Po krótkim nocnym spacerze, bo godzina zbliżała się do dwudziestej czwartej, znalazłaś się w środku. Już stałaś pod drzwiami waszego apartamentu, kiedy uświadomiłaś sobie, że Łasko ma ze sobą klucz. Wzięłaś kilka głębokich oddechów, policzyłaś do dziesięciu i zaśmiałaś się sama do siebie .To było do przewidzenia.
Mając nadzieję, że przyjaciółka dotarła do miejsca noclegu i jest u siebie, ruszyłaś w stronę jej pokoju. Zapukałaś i ku twojej radości drzwi ustąpiły.
- O, Kowalczyk, bardzo dobrze, że jesteś! - przywitała cię i wysłuchała historii o kluczu w spodniach Michała.
- Dobra dobra, niech oni sobie tam siedzą, trzymaj to - podała ci łyżkę - I to- podała ci pudełko z lodami. Spojrzałaś na nią pytająco. Ona sama również trzymała taki zestaw.
- Od teraz do powrotu jesteś Kowalczyk, a ja jestem Wójcik, jak za dawnych czasów. Będziemy jeść lody i wyrzucać światu jego błędy. Ja zacznę. Imię błędu pierwszego zaczyna się na M i kończy na A, synonimy: idiotka, kretynka...
Ta noc będzie długa, oj bardzo długa.



#Maja

  Ostatnia faza turnieju rozgrywanego w Polsce minęła w naprawdę ekspresowym tempie. A szła tym bardziej po myśli kibiców jak i zawodników. Po fenomenalnej grze w półfinale pokonali reprezentantów Niemiec, a w wielkim finale przyszło im zmierzyć się z wielką Brazylią, którą w tym turnieju już pokonali. Z całą pewnością zapamiętałabyś więcej z tego fenomenalnego widowiska, jednak pewna czarnowłosa osoba skutecznie utrudniała ci skupienie się na meczu. Oczywiście towarzysz Łasko robił wszystko co w jego mocy by odwrócić twoją uwagę od nieporządnego obiektu, jednak na nic się to zdało. Szczerze nienawidziłaś tej baby i gdybyś tylko miała sposobność,  z dziką rozkoszą wytargałabyś ją za kudły. Była ostatnią osobą, jaką miałaś ochotę widzieć w tym pięknym dla siatkówki, jak i twojego męża dniu. Bowiem wedle proroctw Łasko, który obstawiał na to swój cały dobytek, zostali oni Mistrzami Świata. Na hali wybuchła euforia, której i ty dałaś się porwać. Widząc wyjącego jak dziecko Łasko, sama z trudem panowałaś nad wzruszeniem. Nie potrafiłaś opisać tego, co czułaś, gdy widziałaś swojego ukochanego na najwyższym stopniu podium z wymarzonym złotym medalem na szyi. Nie mogłaś się doczekać by go wyściskać. Oczywiście na tą czynność musiałaś chwilę poczekać, gdyż ubiegł cię Łasko, wpadając w objęcia twojego wielce uradowanego małżonka. Dopiero, gdy Iga użyła siły i odkleiła swojego ślubnego od Kubiaka mogłaś go wyściskać. Nie potrafiłaś wyrazić w słowach tego, jak bardzo byłaś z niego dumna. Przez dłuższą chwilę po prostu staliście, chłonąc swoją bliskość.

 -No to wracamy wreszcie do domu.-rzuca całując cię w czubek głowy

 -Chyba raczej pakujemy twoje graty w pudła i wywozisz nas do Arabów.-chichoczesz, a jak to zwykle bywało, ta chwila nie mogła trwać w nieskończoność. Cała masa dziennikarzy pragnęła mieć wywiad ze świeżo upieczonym Mistrzem Świata, więc nie pozostało wam nic innego jak się pożegnać. Udałaś się w kierunku wyjścia, jednak kątem oka dostrzegłaś brunetkę, która wydawała się na kogoś czekać. Uznałaś, iż będzie to odpowiednia chwila na małą pogawędkę. Po drodze wpadłaś jeszcze na Igę, która usilnie poszukiwała duszy towarzystwa Łasko. Nie przeszkodziło ci to jednak w zrealizowaniu swojego planu.

 -O proszę, kogo ja tu widzę.-rzuca kobieta

 -Mogłabym powiedzieć to samo.-odpowiadasz z przekąsem -Dobrze się bawisz?

 -To już nie można przyjść na mecz i pokibicować?

 -Z tego co wiem, to nie jesteś wielką fanką sportu.-mierzysz ją wzrokiem

 -Naiwna jesteś jeśli wierzysz mu w każde słowo.-prycha

 -To chyba moja sprawa.

 -Nie wnikam kim dla niego aktualnie jesteś, bo to mnie zupełnie nie obchodzi.-mówi kobieta- Ale mam dla ciebie dobrą radę.

 -Nie potrzebuję rad osoby, która już dawno nie jest nikim ważnym w życiu Michała.

 -Dawno?-powtarza- To zależy czy jakiś rok to dla ciebie taka zupełne przeszłość.

 -Słucham?-pytasz

 -Tak naprawdę rozstaliśmy się dopiero rok, może nieco ponad dwanaście miesięcy temu.-kompletnie cię zaskakuje tą odpowiedzią- Uwierz mi, nigdy nie planowałam zrobić ci jakiejkolwiek przykrości czy odbić ci Michała.

 -Dlaczego miałabym ci wierzyć?

 -Znam go od piaskownicy, czyli zdecydowanie dłużej aniżeli ty.-argumentuje- Z resztą byliśmy razem przez dziesięć lat. Jeszcze jakiś powód?

 -W takim razie co też masz mi do powiedzenia?-podnosisz nieco ton głosu

 -Rozstaliśmy się po tym jak..-przełyka głośno ślinę- Straciłam dziecko. W tym czasie prawdopodobnie się poznaliście. Mimo to po pewnym czasie odnowiliśmy kontakty, kilka razy spotkaliśmy się towarzysko. Miałam nadzieję, że jeszcze uda nam się odbudować to co nas łączyło. Nie miałam zielonego pojęcia, że się z tobą spotykał.-opowiada, a ty nie planujesz nawet jej przerywać- To, że kogoś miał, dowiedziałam się, gdy przyjechał po Mistrzostwach Europy do Wałcza podwójnie znokautowany. Nie zareagował najlepiej na wieść o ciąży, mam rację? To dlatego, że gdy spodziewałam się naszego dziecka wyobrażał sobie jak wspaniałym ojcem będzie, cieszył się na samą myśl o tym, aż tu pewnego dnia te marzenia zostały brutalnie przekreślone. Naprawdę go to dotknęło, na same słowo „dziecko” dostawał dreszczy. Zmienił się, nie do porównania. Między innymi dlatego się rozstaliśmy. Wtedy, jesienią, spotkaliśmy się, przypadkowo. Nie powiedział mi, że byłaś w ciąży, tylko, że nie jest za dobrze. Powiedziałam mu, że jeżeli naprawdę jesteś dla niego ważna, to powinien wrócić i na kolanach cię błagać o przebaczenie bo byłaś dla niego szansą na lepsze jutro. Wtedy też oficjalnie doszliśmy do wniosku, że nie będziemy już próbować wrócić dawnych relacji. Kiedy wróciliście do siebie, powiedział, że gdybym potrzebowała pomocy, to mi pomoże. No i jak się domyślasz, dzięki niemu znalazłam się w Jastrzębiu i dostałam pracę, jak się okazało, twoje obowiązki. Gdybym naprawdę chciała go odzyskać i ci dopiec, zrobiłabym to już dawno temu, więc doceń moją dobroć i lepiej posłuchaj rady.-mówi kończąc wywód- Pierwszej miłości nigdy się nie zapomina, nie ma takiej możliwości. Możliwe, że czasem pewne wyjątki się zdarzają, ale pamiętaj. On jest tylko i aż facetem i jeśli nie powiedział ci tego wszystkiego, to nie licz, że będzie ci mówił i mówi o wszystkim. Nie wierz wszystkim jego słowom. Jak widać, chyba nie warto.-dodaje po czym zostawia cię w kompletnym osłupieniu po środku hali. Przytomniejesz dopiero w chwili, gdy ochroniarz pyta się, czy aby na pewno dobrze się czujesz i nie potrzebujesz pomocy. Jesteś wściekła. Szczerze mówiąc, masz ochotę wydrapać mu oczy za to, że cię okłamał. Czułaś się potwornie. Zdradzona, oszukana. Miałaś ochotę się rozpłakać, zupełnie jak małe dziecko. W drodze powrotnej do hotelu zakupiłaś kryzysowy zestaw lodów i wina, który rozpieczętowałaś tuż po przekroczeniu progu twojego pokoju. Nie długo było ci dane użalać się nad twoją beznadziejną sytuacją. Jak na zawołanie u twoich drzwi pojawiła się Iga, którą jej wspaniały małżonek pozbawił dostępu do pokoju. Oczywiście niemal na wstępie opowiedziałaś jej wszystko to, czego się dowiedziałaś.

 -A może ona nie mówi prawdy?-pyta dopiero po chwili przyjaciółka

 -Chciałabym.-odpowiadasz cicho- Ale Iga, wszystko się zgadza. Absolutnie wszystko, skąd mogłaby wiedzieć o tym wszystkim? Ten pierdolony idiota musiał się z nią widzieć.

 -Może warto porozmawiać?

 -Naprawdę, rozmawiać?-pytasz zdenerwowana- Mam ochotę go zabić, gołymi rękami.

 -Pamiętaj w każdym bądź razie, że masz córkę, okej?-chichocze, lecz po chwili widząc brak entuzjazmu z twojej strony poważnieje- Sądzisz, że byłby do tego zdolny?

 -Nie wiem już w co mam wierzyć, Iga.-mówisz drżącym głosem- Co jeśli naprawdę tak było? Jeśli mnie przez miesiące okłamywał?

 -Jeśli tak było, jest największym gnojem na świecie.-mówi ze stoickim spokojem- A jeśli jest naprawdę takim debilem, to obiecuję ci, że na sucho mu tu nie ujdzie. Niech go tylko dopadnę…-mówi wyraźnie zła- Nikt nie ma prawa krzywdzić mojej najwspanialszej przyjaciółki, nawet jakiś tam mistrz globu.

 -Wiedziałam, że tak będzie, że to długo nie wytrzyma.-mówisz czując łzy pod powiekami- Dlaczego się łudziłam, że będzie inaczej?

 -Majuś, nie płacz, on nie jest wart żadnej twojej łzy.-przytula cię- Jesteś piękną i silną kobietą, masz wspaniałą córkę, a do tego mnie, poradzimy sobie z tym. To tylko chwilowy kryzys, zobaczysz.

 -Jak ja mam z nim teraz wyjechać?-pytasz cicho- Jak?

 -Nie wiem, ale przede wszystkim musisz z nim porozmawiać, wtedy się zastanowimy nad wszelkimi wariantami.-uśmiecha się smutno.

  Nazajutrz żadne z was nie jest ani w nastroju ani w formie do wszelakich podróży. Łasko wygląda jak przejechany przez tramwaj i potrącony przez zawodnika MMA, ty byłaś kompletnie rozbita, a Iga najwyraźniej odczuwała skutki nadużycia kryzysowego zestawu. Nie mogłaś jednak siedzieć bezczynnie i czekać do jutra, na wyjazd. Musiałaś stąd jak najszybciej zniknąć. Skorzystałaś więc z okazji, gdy twój kochany braciszek wracał w kierunku Wrocławia oczywiście po wczorajszej obecności na meczu. Michałowi wysłałaś jedynie suchą wiadomość, iż wracasz do domu. Nie miałaś większej ochoty by się z nim widzieć. Na pewno nie dziś. Tak, więc wróciłaś samotnie do domu, ówcześnie odbierając Polę od rodziców Michała. Mieszkanie było okupowane przez całą masę kartonów, a wszelakie półki świeciły pustkami. Zamiast pakować wszelakie pozostałości, skupiłaś swoją uwagę na córce. Dopiero nazajutrz, bez większego entuzjazmu wrzuciłaś do pudeł kilka rzeczy. Nie mogłaś sobie znaleźć miejsca. A już tym bardziej, gdy usłyszałaś dźwięk otwieranych drzwi i jego głos. Oczywiście Pola pognała w kierunku ojca jak szalona nie wypuszczając go przez następne minuty z objęć.

 -Hej, co jest?-pyta kiedy unikasz jego pocałunku odwracając wzrok

 -Dobrze się bawiłeś?

 -Co, o czym ty mówisz?-pyta nie wiedząc o czym mówisz

 -Przez cały czas mnie oszukiwałeś.-cedzisz przez usta- Nie rozstałeś się z nią ponad dwa lata temu jak mówiłeś. Nie zdradziła cię.

 -Maja..

 -Zamknij się.-przerywasz mu- Jesteś największym gnojem na świecie!

 -Proszę cię, uspokój się.

 -Nie!-warczysz- Ufałam ci, a ty mnie perfidnie okłamywałeś, przez te wszystkie miesiące. Co jeszcze masz mi do powiedzenia? Może jakaś kolejna była, która okaże się nie być wcale taką byłą? Może jakaś kolejna ciąża? Słucham!-niemal krzyczysz- I nie pieprz, że chciałeś mi powiedzieć, bo nie chciałeś. Spotykałeś się z nią za moimi plecami. Wiesz jak ja się teraz czuje? Jak kompletna idiotka. Jak niepotrzebny śmieć…

 -Nie mów tak.

 -A jak mam mówić Michał?!-nie wytrzymujesz i czujesz łzy płynące po policzku- Nic. Właśnie tyle znaczą twoje pierdolone obietnice. Tyle samo, co ja dla ciebie.-nie dajesz mu dokończyć i zamykasz się w sypialni. Zwijasz się w kłębek i łkasz cicho słysząc przekleństwa wyrzucane z jego ust i dźwięk uderzenia w stół. Nie tak to miało wyglądać…

~*~ 

Joan: Witajcie po prawie dwumiesięcznej przerwie! Weny jeszcze trochę mamy, planów na Łasków i Kubiaków również, więc apelujemy o powrót do czytania i pozostania z nami jeszcze chwilkę. :) Założyłyśmy sobie, że historię doprowadzimy do końca bez względu na wszystko, ale co to za pisanie dla samych siebie, prawda? Zapraszamy i prosimy o waszą obecność! :) 

wingspiker: Powracamy po dość dłuuuugim niebycie tutaj. Nawet nie macie pojęcia jak okropnie się stęskniłyśmy za losami Kubiaków i Łasków. Nie chodziło tu raczej o wenę, bo tu zawsze udaje się coś nam napisać. Bardziej zabolało nas to, że z dnia na dzień czytelnicy zaginęli... Podejmujemy więc akcję reanimacyjną tej historii, naprawdę chcemy dowieść ją do końca i prosimy, wręcz błagamy nie zostawiajcie nas! Nie bądźcie obojętni na tą historię bo uwierzcie, jeszcze nie raz Was zaskoczy. Dlatego apelujemy bądźcie z nami, naprawdę nam zależy na tej historii! 


wtorek, 4 sierpnia 2015

Uwaga, uwaga!



Dzisiaj zwracamy się do was z małym ogłoszeniem, a raczej chcemy się was poradzić. Z ciężkim sercem przyszło nam patrzenie jak nasz kochany duet podupada, z przyczyn nie do końca od nas zależnych. Pojawiamy się, więc z pytaniem. Czy byłyby osoby gotowe do czytania jego "reanimacyjnej" wersji? Byłby to teoretycznie nowy blog, jednak w praktyce historia bazowałaby na poprzednich losach. Spokojnie mogłyby pojawić się nowe osoby; wszelakie wspominki dot. wcześniejszych poczynań byłyby oczywiście przez nas omówione. No i duet nie byłby tak długą historią jak ta, która nam kolokwialnie mówiąc "upadła".

Prosimy o wszelkie opinie!
wingspiker i Joan ♥

niedziela, 5 lipca 2015

#Sześćdziesiąt cztery.



#Maja

  Nie wiedziałaś nawet kiedy minęła faza grupowa polskiego mundialu. We wrocławskiej hali byłaś naocznym świadkiem czterech świetnych spotkań w wykonaniu polskiej drużyny. Chyba wszyscy prócz proroka Łasko byli zdumieni ich postawą. Nawet twój małżonek nie omieszkał nie wyrazić swojego zaskoczenia formą jaką prezentowali na boisku. To mogło i zdecydowanie was cieszyło, tym bardziej, iż widziałaś tą ekscytację Michała po każdym kolejnym meczu. Dlatego też, bez żadnego „ale” wraz z państwem Łasko udałaś się ku Łodzi, gdzie miała być rozgrywana kolejna faza mundialu. Tam po pierwszym meczu nie mieliście tak doskonałych humorów, bo reprezentacja uległa USA jeden do trzech.

 -Matkoboskokebsowo!-komentuje Łasko- Kubiś kompanie, coś wyście narobili?! Jakieś ciężko strawne hamburgery w stołówce? A może kozina?

 -Na pewno nie to, co brałeś ty.-odpowiada mu szatyn

 -Koleżko, oby jutro makaron nie był ciężkostrawny.

 -Jutro zobaczysz mój drogi przyjacielu, jak się trzepie wasze makarońskie tyłki.-odgryzał się przyjmujący

 -Jak dzieci.-przewraca oczami Iga

 -Kochanie, my tu z kolegą Kubiakiem musimy przedyskutować to i owo, rozumiesz.

 -Dyskutujcie póki jeszcze możecie.-odpowiada pani Łasko, na co jej małżonek wyraźnie pochmurnieje

 -Łasko, tylko nie becz.-mówi rozbawiony przyjmujący

 -Zraniłaś mnie kobieto, foch!-rzuca

 -I kto tu jest kobietą?-dopytuje- Ja się nie obrażam bez powodu.

 -Jak macie tłuc talerze to w hotelu, okej?-wtrąca się Kubiak

 -Powiedział ekspert w małżeńskich kłótniach.-chichoczesz przez co zostajesz jedynie zmierzona wzrokiem przez twojego szanownego małżonka. Jak to zwykle bywało wasza pogawędka nie trwała zbyt długo, gdyż Michał został oddelegowany do szatni. Nie pozostało wam nic innego jak powrócić do hotelu. Oczywiście po fochu Łasko nie było miejsca już po pięciu minutach. Gadał jak najęty rozrysowując wam meczową taktykę na swoich rodaków. Nie obchodziło was to za specjalnie, więc ty nie wtrąciłaś się do jego wywodu, natomiast Iga kompletnie go zignorowała. Taktyka okazała się być skuteczna bo po chwili główny orator zmienił temat i gadał jak najęty o przecenach w supermarkecie w Jastrzębiu, po raz kolejny usypiając towarzystwo.

  Nazajutrz po spacerze po łódzkiej Manufakturze spotkałaś się z rodzicami Michała, którzy przyjechali kibicować swojemu synowi, a także zabrali ze sobą Polę. A jak to zwykle bywało przy opiece nad tym małym żywiołem, czas dzielący was od rozpoczęcia spotkania skurczył się do granic możliwości. Sam mecz nie był jakimś porywający widowiskiem. Łasko rozpaczał nad katastrofalną postawą swoich rodaków, a zarazem stanowił jednoosobowy fanklub adoracji polskiej reprezentacji. Ty szczerze mówiąc nie pamiętasz wiele z pierwszych dwóch setów, bo Pola dała ci się we znaki. Początkowo zupełnie przytłoczona rozmiarem hali jak i ilością osób wierciła ci się na rękach nieustannie starając się ściągnąć z uszu słuchawki, które miała nałożone, a potem znalazła sobie zabawę w postaci zaczepiania ulubionego wujka. Uspokoiła się dopiero, gdy ujrzała na boisku Michała. Oczywiście jeśli mogłaś nazwać uspokojeniem energiczne wymachiwanie wszystkimi kończynami i nawoływanie ojca, oczywiście po swojemu. Bądź, co bądź, jakoś przetrwałyście ten mecz i miałaś nadzieję, że w kolejnych dniach będzie lepiej.

  Nazajutrz czekał was niesamowicie emocjonujący mecz z Iranem. Chyba w życiu nie widziałaś Łasko na kolanach na hali czy klnącego po włosku na sędziego. Także Poli musiała się udzielić ta atmosfera bo miała niesamowicie dużo energii i chęci do zabaw i harców, co skończyło się tak, że zwiedziłaś spacerując z nią niemal pół hali, a do tego stała się maskotką całego sektora. Zdecydowanie nie odziedziczyła tego wszędobylstwa po tobie.

 -Jak wódeczkę kocham, nie dało się tego skończyć wcześniej?!-rzuca na wstępie Łasko kiedy nieopodal was pojawia się jeden z bohaterów dzisiejszego dnia

 -Że co kochasz?-mruży oczy Iga

 -Żonę słoneczko, żonę.-szczerzy się

 -Dom wariatów.-przewraca oczami przyjaciółka

 -Z Łasko to raczej nie ma innej opcji droga koleżanko.-dodaje szatyn, lecz po chwili swoją uwagę przenosi na waszą pociechę, która jest wręcz rozanielona obecnością ojca. Abstrahując od narzekań towarzysza Łasko na dramaturgię spotkania udało się wam przeprowadzić normalną rozmowę po której ledwo żywi docieracie do hotelu. Przez późną godzinę powrotu do miejsca zakwaterowania śpicie zdecydowanie za długo. O dziwo, także Pola spała dość twardo i nie urządziła ci pobudki w okolicach siódmej rano. Po standardowym włóczeniu się po Łodzi w celu zabicia czasu, wieczorem udajecie się na arcyważny pojedynek reprezentacji Polski. Grali nie tylko o dobre miejsce w tabeli i rozstawienie, ale i o awans. Co prawda nie udało im się wygrać grupy pomimo zwycięstwa po pięciu setach, aczkolwiek awans do najlepszej szóstki turnieju naprawdę cieszył i napawał optymizmem. Na pewno smaczku temu spotkaniu dodawał fakt, iż awaryjnie w roli kapitana wystąpił nie kto inny jak twój wspaniały małżonek, który jak na kapitana przystało, rozegrał naprawdę dobry mecz. Przez jego obowiązki nie udało wam się zamienić za wielu słów, aczkolwiek nazajutrz dzięki wolnemu dniu mogliście spędzić we trójkę trochę czasu.

 -Patrzcie kogo to moje wspaniałe oczęta widzą!-słyszyscie znajomy głos tuż za sobą- Moja ulubiona rodzina roku.-szczerzy się Łasko

 -Jezus, Łasko, czy tobie się nudzi?-wzdycha Kubiak

 -Żona mi zaginęła, więc tak.

 -I mówisz to tak spokojnie?!-podnosisz nieco głos

 -Daj spokój babo, bo dziecko wystraszysz.-mówi ze stoickim spokojem- Zaginęła w czeluściach miejsca szatańskiego.

 -Czyli poszła do sklepu.-przekładasz z łaskowego na polski

 -Ja nie wiem co tam was tak podnieca w tym lataniu po sklepach. Zabij, wolałbym pracować na plantacji bawełny niż łazić cały dzień po tych szatańskich galeriach handlowych.

 -To co tu jeszcze robisz? Pomóc ci w znalezieniu jakiegoś wakatu na plantacji w Tajlandii, a może w Korei?-wtrąca się szatyn

 -A w Turcji mają?-zastanawia się

 -Nie.-niemal natychmiast przeczy przyjmujący

 -To gdzie ty tam do roboty jedziesz? Kebsy sprzedawać?-odgryza się- A może hidżaby w polskie ludowe wzory na targu?

 -Znowu zaczynasz?-pojawia się Iga- Dajże tym biednym Kubiakom spokój, mają w końcu chwilę tylko dla siebie to nie, musisz jak druga żona się wsadzić.-przewraca oczami- Łasko, w tył zwrot. Do hotelu marsz!-rozkazuje Iga, co też wykonuje jej małżonek. Zdecydowanie Łasko był ozdobą tego wyjazdu, z resztą, którego nie był?

  To co przeżywacie przez kolejne dni na łódzkiej hali jest po prostu nie do opisania. Byliście niepodważalnie świadkami czegoś wielkiego. Dwie siatkarskie legendy, mistrzowie świata i mistrzowie olimpijscy zostali pokonani przez polską kadrę. Po ostatnim gwizdku sędziego w meczu z Rosją na hali wybuchła ogromna euforia. Wszyscy zgromadzeni na hali już wtedy wiwatowali, jakby nasza kadra zdobyła co najmniej mistrzostwo. A to było bardzo realne proroctwo, bo szli jak burza przez ten turniej.

 -Płakali jak się z proroka Łasko śmiali.-wypala nie kto inny jak filozof i mówca Michał Łasko

 -Dobra Łasko, jak reszta twoich wróżb się sprawdzi to może z raz cię zaprosimy na dziki wschód.

 -Też mi co, sam się wproszę.-prycha atakujący

 -Nie wiem czy jesteś świadom swoich obietnic Kubiak, on ostatnio dzwonił do linii lotniczych i pytał czy nie ma jakiegoś karnetu na loty do Turcji.-wzdycha Iga

 -Dziwne, że jeszcze klubu tam nie znalazł.-chichocze szatyn

 -Dalej go prowokuj to nim się obejrzysz to przeprowadzi się do nas, a ja skończę w salonie na kanapie.-śmiejesz się

 -Nie przypominaj.-kręci głową- To widzimy się w Katowicach załogo?

 -Za tobą to i na koniec świata koleżko!

 -Rzekł największy adorator reprezentacji Polski i Michała Kubiaka we własnej osobie.-podsumowujesz męża swojej najlepszej przyjaciółki. Może i czasem narzekałaś na tego wariata, ale powoli zaczynałaś się zastanawiać jak będzie wyglądać wasze życie od października, gdy zabraknie w nim codziennych złotych myśli jedynego w swoim rodzaju filozofa Łaskiniusza.


#Iga:
Faza grupowa mundialu minęła wam niemal w błyskawicznym tempie. Każdy mecz obfitował w tyle emocji, że po pierwszych dwóch miałaś wrażenie, iż jeszcze chwila a skończysz na oddziale intensywnej opieki medycznej. Łasko nie miał sobie równych, nie straszne mu były tłumy fanów, którzy z łatwością rozpoznawali jegomościa Michała. Tylko podczas jednego seta udało mu się na raz zrobić tysiąc selfie z kibicami, wymachiwać przez pięć minut szalikiem Jastrzębskiego Węgla, bo uznał, że ten z narodowymi barwami będzie za mało oryginalny. Oprócz tego założył się z połową sektora o wynik, ku twojemu zdziwieniu na koniec wygrywając wszystkie zakłady. Skończyło się tak, że wrócił do hotelu upojony piwem, bo przecież nie zakładał się o coca colę. To przecież nie w stylu atakującego. Następne spotkania Łasko spędził grzecznie oglądając starcia Polaków, stwierdzając, że to piwo chyba mu zaszkodziło, albo było próbą wyeliminowania największego kibica polskiej reprezentacji z dalszej zabawy. Nonsens.
Po pięciu meczach i pięciu wygranych, nie pozostało wam nic innego, jak kontynuowanie cyrku objazdowego i szybka podróż do Łodzi na dalsze zmagania.
Tam, doszło do chwil grozy, łez Łasko i sromotnej przegranej ze Stanami Zjednoczonymi. Twój mąż nie mógł przeżyć przegranej w wykonaniu jego ukochanej drużyny i lamentował przez dobre dwa dni. Pomijając fakt, że zalewał ciebie i Majkę setkami strategii, rad i ciekawostek, które mogły przydać się Kubiakowi, a ich nie wykorzystał podczas meczu. Uspokoił się dopiero po wygraniu dwóch spotkań z Włochami,  Iranem oraz Francją. Mimo to ledwo wytrzymał pięciosetowe mecze z Brazylią i Rosją. Nie pozostało wam nic, jak grzać do Katowic na turniej finałowy!
- Ja, Michał Łasko, powiadam wam, iż nasze dobro narodowe, niesamowita drużyna tegoż narodu zdobędzie złoto. Wspomnicie moje słowa. Możecie to nagrać. Może stanę się sławny. - zapowiedział atakujący, wymachując kanapką z McDonalda podczas postoju w Częstochowie.
- Nie zabieraj mu tej pięknej chwili, niech się dalej chłopak cieszy ,w końcu lada dzień opuszczamy Polskę. - szepnęła do ciebie Majka, uśmiechając się z politowaniem na widok twojego męża.
- Z każdym dniem mam coraz większe wrażenie, że on dla Kubiaka to by nawet rozwiódł się ze mną, zmienił orientację i wyprosiłby u prezydenta legalizację związków partnerskich. - zaśmiałaś się.
- O czym tak tam rozprawiacie, moje drogie panie? Pewnie o szykującym się spotkaniu z Dojczlandami. - wyjął zza pazuchy pokaźną kartkę, rozmiarów małej komody i zaprezentował wam ją na dachu waszego samochodu. - Oto moja własna, opracowana przez moją osobę taktyka na ten mecz. Zasada numer jeden - ogłuszyć przeciwnika. Ja się tym zajmę. Druga - do obrony najlepiej ustawiać się...
- Można go jakoś ściszyć? - mruknęłaś, wywracając oczami. Majka zachichotała i poklepała Łasko po ramieniu.
- Oj Michaś, Michaś.
Na szczęście przypomniałyście mu, że trzeba już ruszać do Katowic, bo zaraz zastanie was noc i jakoś udało się przekonać go do wejścia do auta. Spakowani wyruszyliście dalej, odmawiając po drodze wszelakich postojów, bojąc się, że Łasko znów będzie chciał dzielić się z wami opracowaną taktyką. Wolałaś umrzeć z głodu i pragnienia, niż wysłuchiwać kolejnych przypowieści o niewiernym przyjmującym, który zostawił ojczyznę dla niegodziwego kraju kebaba.
Dotarliście do hotelu późnym wieczorem i od razu padliście w ramiona Morfeusza. Następnego dnia trochę powłóczyliście się po stolicy Śląska. Na szczęście czas mijał bardzo szybko i zanim się obróciliście, była już 20:15 i rozpoczął się mecz Polska - Niemcy.
Pomimo dwóch pierwszych setów granych na przewagi i trzeciego przegranego, obyło się bez większych wylewów. W szczególności u waszego ukochanego towarzysza Łasko. Może to dlatego, że się na ciebie obraził, bo wyrzuciłaś do kosza jego transparent z napisem "Michaś, tu jestem!". Atakujący w milczeniu oglądał spotkanie, nie wydając z siebie żadnego okrzyku, jęku, ani przekleństwa. Miałaś wrażenie, że u niego już zaczął się kryzys wieku średniego. Mimo to, ani ty, ani Majka nie miałyście zamiaru wyprowadzać go z tej pięknej dla was chwili ciszy.
Oczywiście obraza nie trwała długo i już po czwartym wygranym secie wrócił dawny Michał. W końcu nasza drużyna w dniu następnym rozegra walkę o złoto! Również tobie udzieliła się siatkarska euforia i zrobiłaś coś, co nie przyszłoby ci do głowy w żadnej innej sytuacji - uściskałaś swojego ulubieńca - Kubiaka.
- Na wszystkich świętych i Allaha, pani Łasko, nie spodziewałbym się po tobie takiego rozlewu uczuć do mnie. - zaśmiewał się przyjmujący.
- Kolego, mój najdroższy, najukochańszy, najpiękniejszy, zostaw tą kobietę, która wyrzuciła dziś mój piękny transparent. Chodź tu Michaszku, niech cię uściskam! - odezwał się rozpromieniony mąż.
- Łasko zabieraj się stąd, może daj chwilę Majce i Michałowi, a nie kokosisz się tutaj jak baba na straganie. - zrugałaś go po pięciominutowych wymianach czułości z jego najwierniejszym przyjacielem. W akompaniamencie pojękiwań, wylewów żali wyprowadziłaś go z hali do hotelu. Niech chłopak ochłonie przed jutrem, w końcu czekało was niezłe kibicowanie!
Jakoś wytrzymałyście kolejne zwiedzanie z rozanielonym Łasko, który specjalnie na wieczór zakupił trzy szampany. Obszedł chyba każdy sklep z alkoholami w Katowicach, poszukując jakiegoś wykwintnego tureckiego trunku, ale zrezygnowany musiał kupić tradycyjne, bo żadna spółka nie oferowała arabskiego napoju bogów.
- Jak wyglądam? - zapytał cię ukochany godzinę przed meczem w waszym hotelowym pokoju. Zaprezentował ci się w koszulce z nazwiskiem "Kubiak", którą prawdopodobnie, a raczej na pewno podprowadził przyjacielowi. Wyglądał całkiem normalnie jak na siebie, aż zdziwiłaś się widząc go w takim delikatnym wydaniu.
- Świetnie. - odparłaś.
- To nie wszystko. - prychnął i zaprezentował ci biało-czerwone bokserki.
- O nie... - schowałaś twarz w dłoniach. - Ty przestałeś być normalny. Już nie ma dla ciebie nadziei. - lamentowałaś.
- Głowa do góry, żonko, taka okazja nie zdarza się zbyt często! - wyszczerzył się.
Dalsze przygotowania do meczu obeszły się bez większych rewelacji. Udaliście się na halę, by kibicować Polakom w walce o złoto. Łasko już nie zakładał się z męskim gronem w sektorze, za to ogłosił wszem i wobec, że będzie 3:1 dla nas, a Brazylia wygra pierwszego seta. Nic nie dawało nawoływanie o 3:0, Michał uparcie trzymał się swojego zdania.
Ledwo zasiedliście po hymnach, a atakujący siedzący u twojego boku zaczął zaczepiać okolicznych kibiców.
- Przepraszam panią, nie chcę być niemiły, naprawdę, ale zasłania mi pani trzy czwarte boiska, a nie chcę oglądać przez trzy godziny kwadratu Brazylijczyków. - powiedział tonem dyplomaty do siedzącej przed nim czarnowłosej kobiety. Dość KONKRETNEJ kobiety. Ta odwróciła się i spojrzała na niego, jak na szczura i przesunęła się.
- O kurwa. - wyszeptał Łasko.
- Co znowu? Wstyd tylko robisz.
- Dobry Boże... - lamentował dalej.
- Albo mówisz co znowu się takiego wydarzyło, albo siedź cicho. - pokręciłaś głową. Dobrze, że Majka była zajęta rozmową z jakąś kibicką obok niej i nie widziała całego zdarzenia, bo chyba umarłaby ze śmiechu.
- Iga, spierdalamy. Zaraz nas zje. - spojrzał na siedzącą przed nim ze strachem.
- Łasko, ciebie już posrało, naprawdę, przez te twoje urojenia ominęły nas dwie pierwsze akcje. - zmarszczyłaś czoło.
- Nic nie rozumiesz! To jest była Kubiaka! - wyszeptał konspiracyjnym tonem, który słyszało pół sektora. Minął ułamek sekundy, kiedy wszystko zrozumiałaś. Ale chyba jednak wolałabyś nie widzieć miny Majki.
~*~
wingspiker: Dzisiaj ode mnie krótko, gdyż aktualnie smażę się we Włoszech na plaży. U Kubiaków i Łasków jak zwykle się dzieje, ale to już chyba standard,co? Tak nam się świetnie pisze i planuje ich przyszłość, że sobie nie wyobrażacie! Więc nas nie opuszczajcie :) Trzymajcie się ciepło!

Joan: Hejo wszystkim! Mam nadzieję, że przeżyliście falę upałów, która w końcu dotarła do Polski i złapaliście trochę tego lipcowego słońca :) Jak widzicie, Mistrzostwa Świata nie mogły być przez nas pominięte i oto przed wami obszerna relacja z nich w wykonaniu mistrza Łasko i dwóch żon, którym bądź co bądź należy się szacunek za to, że wytrzymały towarzystwo tego pana. :D Pomysłów jeszcze dużo, rozdziałów także, więc chcąc nie chcąc, musicie z nami zostać do końca! :) Komentujcie, piszcie, opiniujcie! Cześć! <3

niedziela, 14 czerwca 2015

#Sześćdziesiąt trzy.

#Iga:
W końcu nadeszły chwalebne czasy, kiedy to zaczęłaś występować  publicznie pod nazwiskiem  męża. Musiałaś przyznać, że ciężko było ci przestawić się z godności Kowalczyk na Łasko, ale po jakimś czasie udało ci się przyzwyczaić. Sierpień dobiegał końca, Michał zaczynał treningi w klubie, a do waszego życia powoli wkradała się stara monotonia. W końcu ile można żyć weselem? Które bądź co bądź, stale o sobie przypominało, np. w postaci barwnego dywanu w waszym korytarzu. Łatwo się domyślić która parka ofiarowała wam ten dar. Oprócz tego jednego wyjątkowego prezentu, z reszty byliście zadowoleni. Wciąż miło wspominałaś dwudziesty trzeci sierpnia, ale miałaś na to coraz mniej czasu. O dziwo, twój mąż doznał olśnienia i zaczął w końcu zachowywać się jak na dorosłego przystało i porzucił dawne zamiłowania do Turcji, islamu i innych przezabawnych rzeczy kojarzących się z kebabem. Nie śmiałaś nawet pisnąć coś na ten temat, bo obawiałaś się, że jeszcze mu o tym przypomnisz i znów zacznie się od nowa. Wasi kochani przyjaciele - Kubiaki, również byli tym faktem wielce zaszokowani, ale pod groźbą tygodniowego aresztu domowego z gwiazdą Łasko zabroniłaś im wypominania atakującemu weselnej nocy, tudzież tureckich zainteresowań. W końcu zaszczepił się w tobie zalążek nadziei, że Michał wraca do normalności.
- Ach, tęskniłem za tymi niebiańskimi zakwasami i równie przyjemnym bólu w łydkach. - rzekł ukochany po ówczesnym padzie na kanapę. Ty akurat zajęta byłaś szperaniem w czeluściach Internetu. - Halo, halo, ziemia do Igi! - pomachał ci przed nosem. - Co ty tam szukasz?
- Nic takiego. - odparłaś i zabrałaś mu sprzed nosa laptopa.
- Pewnie znów śledzisz jakieś internetowe sklepy z ubraniami, ileż można kobieto. - obruszył się.
- A właśnie nie! Pamiętasz jak ci mówiłam, że moja mama przechodzi na emeryturę?
- A przechodzi? Yyy... to wspaniale! Ale co to ma wspólnego z tobą, tudzież nami? - zapytał.
- No bo tak sobie myślałam... - zaczęłaś.
- O nie, już ja wiem co nadchodzi. Nie ma mowy. Nie pozwalam. Nie. - pokręcił głową.
- Ale nawet nie wiesz o co chodzi! - wywróciłaś oczami.
- Dobrze wiem co ci po głowie krąży. Chcesz sprowadzić na naszą ziemię teściową i ku temu jest jeden charakterystyczny powód. NIE IDZIESZ DO ŻADNEJ PRACY. Kategorycznie zabraniam. - wygłosił swój wykład.
- Nie pytam się ciebie o zdanie. - prychnęłaś i zamknęłaś komputer.
- Ledwo cię stamtąd wyciągnąłem! Kochanie, to dla twojego dobra, wiesz dobrze, że masz jakieś pracoholiczne pociągi. - dodał milszym tonem.
- Marudzisz, Michał, myślałam o jakiejś nowej firmie i małym etaciku, nic wielkiego. Oj nie rób takiej miny, mam dość tego ciągłego siedzenia w domu z dziećmi. Lada dzień zacznie się sezon, mecze, wyjazdy, treningi kilka razy dziennie. Chyba nie chcesz, żebym kompletnie zwariowała w tych czterech ścianach? Przyda mi się trochę rozrywki.
- Obawiam się, że znów popadniesz w psychozę związaną z pracą. - odparł.
- Nie popadnę, przyrzekam! Tęsknię za tym wszystkim. - zrobiłaś smutną minę.
- I z tego powodu chcesz sprowadzić do naszego domu moją teściową? Nie, kochanie, poradzimy sobie sami, naprawdę nie ma potrzeby, żeby twoja mama męczyła się z naszymi maluchami.
- To jak, ja biorę Hanię do pracy, a ty Antka na trening, tak? - zapytałaś rozbawiona. - Oj Łasko, ty po prostu boisz się, że moja mama odkryje twoją tajną szafę z alkoholami. - parsknęłaś śmiechem.
- To był cios poniżej pasa. I ty kobieto nosisz moje nazwisko! - udał obrażonego. - Wiem, że już podjęłaś decyzję, Iguś... - westchnął.
- Przecież nie wyjeżdżam na misję do Afganistanu, to tylko praca. - spojrzałaś na niego błagalnie.
- No dobra, już dobra, zgadzam się. - uniósł ręce w geście porażki i pokręcił głową z niezadowoleniem. Byłaś pewna, że teraz przez kolejny rok będzie największą marudą w tym domu.
- No i widzisz, czy to było takie trudne? Damy radę, mój drogi, czy my kiedyś nie daliśmy? - przysunęłaś się do niego i złożyłaś na jego policzku pocałunek.
- O jasne, teraz się tulisz, babo niewdzięczna! Ale tak między nami... -ściszył głos. - To może zatrudnimy nianię? Nigdy nie wiadomo, co mogłaby odkryć przypadkowo twoja mama... A oboje nie chcemy dochodzenia,prawda?
- Matko Boska, Łasko, powiedz mi, że ta skrytka z wódą to jedyne co w tym domu odbiega od normy, bo zaczynam się bać.
- Niczym się nie przejmuj, żono, wszystko pod kontrolą! - wyszczerzył się.
- Czy ja już mówiłam, że wyszłam za wariata? - mruknęłaś.
- Tak, jakieś siedemdziesiąt trzy razy dziennie, okazjonalnie w nocy, rekord wynoszący trzynaście został pobity wczoraj rano, kiedy prawie zabiłaś siebie i dwójkę dzieci potykając się o mojego buta. - zrelacjonował z bardzo poważną miną.  
No dobra, wyszłaś za wariata, byłaś o tym przekonana.
Kolejne dni mijały leniwie, na horyzoncie pojawił się mecz Polska-Serbia na Stadionie Narodowym, na który Łasko kupił bilety z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Wydał na nie krocie, ale nie mógł przepuścić tak wspaniałej okazji do oglądania swojego lubego - Kubiaka w akcji. Norma.
W przeddzień wyjazdu, kiedy to ukochany wylewał siódme, a nawet ósme poty na treningu, dostałaś płytę z wesela. Normalnie pewnie otrzymałabyś ją za jakieś dwa miesiące, ale mieliście zaprzyjaźnionego kamerzystę, który wyjątkowo pospieszył się z obróbką filmu. Korzystając z drzemki bliźniaków od razu zatelefonowałaś do Majki.
- Wójcik, jest sprawa. - odrzekłaś niemal od razu po usłyszeniu jej głosu.
- Łasko umarł? - zaśmiała się.
- Niestety nie. Dostałam płytkę z wesela i nie wiem co robić. Łasko nie chce się przyznać, ale dobrze wiem, że nie pamięta całej ceremonii i wiesz...
- Boisz się pokazać mu co tam wyrabiał? - zapytała roześmiana przyjaciółka.
- No wiesz, trochę skończył z tą całą Ankarą i Turcją, obawiam się, że to nagranie może spowodować nawrót choroby.
- Albo jej kategoryczny koniec.
- Wierzmy w cuda. Co ja mam robić, Majka? - sytuacja była przekomiczna, ale naprawdę obawiałaś się reakcji męża na to, co wyprawiał na własnym weselu po wysuszeniu większości trunków z całego świata.
- Oj pani Łasko, strasznie pani marudzi, odpal mu to wieczorem i niech chłopak poogląda, jestem pewna, że kamerzysta nie załapał tych wszystkich szalonych momentów...
- Nadzieja matką głupich. Jak coś to mogę dziś kimać u was z dzieciakami? Nigdy nie wiadomo, czy ten wariat nie będzie chciał mnie wywieźć na turecki bazar na sprzedaż. - zaśmiałaś się.
- Myślę, że ten twój wariat już dojrzał do roli męża i wszystko będzie dobrze. Ale w razie czego to nasze mieszkanie czeka.
Zakończyłaś rozmowę i zajęłaś się dzieciakami, a sprawa weselnego nagrania wyleciała ci z głowy. Dopiero wieczorem, kiedy byłaś zajęta malowaniem paznokci na biało-czerwono, co by dnia następnego wyglądać jak na kibica przystało, dobiegł cię okrzyk zdumienia z salonu.
- Matkoboskokubiakowo, IGA, CZY TO JEST PŁYTKA Z NASZEGO WESELICHA? Czemu nic nie mówiłaś, czas na mały seans! - nie miałaś wyboru i musiałaś wytłumaczyć się, że po prostu o niej zapomniałaś. Przepełniony radością atakujący szybko włączył film i rozwalił się na kanapie w oczekiwaniu.
- Michaś, ty nic nie pamiętasz z wesela, prawda? - zagaiłaś go.
- Dobra, zgadłaś, ostatnie co mi świta to życzenia gości... - odparł ze zmieszaną miną. - Prosiłem Kubiaka o dokładną relację, ale ten debil albo też zaliczył zgon i nie pamięta, albo mi nagadał jakichś pierdół. Przecież nie tańczyłbym na własnym weselu w stroju sułtana z dmuchaną kozą jako towarzyszką, aż tak posrany nie jestem. - spojrzał na ciebie i zamarł. - Iga, czy ja...
- Oglądaj, kochany, zostawię cię samego, bo myślę, że sporo czasu zajmie ci przetrawienie tego, co tu zobaczysz. - roześmiałaś się i pogłaskałaś zaszokowanego męża. Udałaś się do pokoju, gdzie dokończyłaś malowanie, po czym zajęłaś się paroma ważnymi sprawami, takimi jak prasowanie. Dopiero po godzinie do sypialni przydreptał Łasko, ale co gorsza - nie wyglądał na niezadowolonego.
- O święty Allahu, co ze mnie za szalony sułtan. Rozkręciłem tą imprezę, nic tylko czekać na kolejne weselicho, ciekawo, gdzie mam tą dmuchaną kozę... Pewno Kubiak ukradł, cygan jeden. - wyszczerzył się i padł na łóżko. - A ten taniec brzucha... Mistrzostwo.
Spojrzałaś na niego z niesmakiem. Trzeba było schować tą płytę gdzieś i nigdy mu nie pokazywać.
- A tak serio to.. - padł na kolana przed tobą. - Iguś, wybaczysz mi kiedyś ten wstyd jaki narobiłem na naszym własnym weselu? Ja normalnie nie jestem taki posrany, nie wiem, co mi się wtedy stało. Mam nadzieję, że pewnego dnia zapomnisz o całym zajściu i uwierzysz, że twój mąż wcale nie jest psychicznie chory.
Nadążyć za Łasko to rzecz niemożliwa i na każdym kroku cię zaskakiwał. Strach myśleć, co będzie dalej. 


#Maja

  Wydawać się mogło, iż dopiero rozpoczął się sezon kadrowy i braliście ślub, a już zaobrączkowani byli wasi przyjaciele, a nazajutrz rozpoczynały się tak długo wyczekiwane Mistrzostwa Świata. Chwała niebiosom, iż twój małżonek zdążył dojść do siebie po kontuzji i został powołany na ten turniej. Oczywiście nie za bardzo uśmiechał ci się fakt, iż w sierpniu widzieliście się dosłownie kilka dni nie licząc zgrupowania we Francji, ale z drugiej strony nie wytrzymałabyś z nim dwadzieścia cztery na dobę, marudzącego i narzekającego. Tak, więc wraz z Igą i Łasko od jutra zaczynaliście objazdowy cyrk za twoim lubym, począwszy na Warszawie. Co prawda nie miałaś nieodpartej ochoty tłuczenia się po całej Polsce z niespełna półrocznym dzieckiem, ale czego się nie robi dla ukochanego. Tym bardziej, iż bombarduje cię telefonami kilka razy dziennie w których po milion razy upewnia się, czy aby na pewno będziecie na meczach. Słysząc jego ekscytację w głosie oraz ogólną mobilizację wielebnego Łasko, który od tygodnia szykował wyjściowe skarpety nie mogłaś być przecież obojętna. Tak, więc oto dnia trzydziestego sierpnia wraz ze swoimi kompanami gnałaś autostradą w kierunku stolicy. Oczywiście wasze pociechy zostały oddelegowane pod skrzydła babć i miały zaznać meczowej atmosfery dopiero we Wrocławiu. Na miejsce dotarliście dobrych kilka godzin przed rozpoczęciem ceremonii otwarcia i meczu, więc wybraliście się na mały rekonesans po warszawskiej starówce. Jak to wy, straciłyście poczucie czasu, co o mało nie wpędziło w zawał Łasko, który był święcie przekonany, że przez wasze wycieczki spóźnicie się i jedyne co zobaczycie to pusty stadion po meczu. Oczywiście na wyrost, bo pojawiliście się o czasie. I musiałaś przyznać, zaniemówiłaś stojąc w środku. Niczym małe dziecko z otwartą buzią rozglądałaś się dookoła. Byłaś totalnie zachwycona, z resztą nie tylko ty. Łasko stał w bezruchu ze szczęką niemal na ziemi.

 -O żesz w mordeczkę, mają rozmach skur.. szanowni panowie ze związku polskiego.-odezwał się wreszcie Łasko- Myślicie, że jeszcze mają jakiś etat do niesienia flagi albo wycierania potu z czoła prezesa?
 -Łasko, błagam cię, siedź jak masz siedzieć.-dostaje reprymendę od pani Łasko
 -Iguś, Iguś, a ty byś nie chciała?-pyta- Chwalmy pana, że ciamajda Kubiak naprawił swą złotą dłoń i mamy sposobność dzięki niemu, aby uczestniczyć w tej podniosłej chwili.
 -Ty się czegoś naćpałeś?-chichoczesz
 -Lepszy Łasko filozof-orator niż hodowca kóz.-wzdycha Iga po czym zaprzestajecie rozmów bo rozpoczynała się ceremonia otwarcia. Mimo, że ta trwała naprawdę długo, to musiałaś przyznać, iż była warta obejrzenia. Było to niepodważalnie wspaniałe widowisko, więc mecz tym bardziej musiał nim być. Generalnie rzecz biorąc, to się nie pomyliłaś bo w wielkim stylu polska kadra pokonała reprezentację Serbii trzy do zera, przy dopingu niemal siedemdziesięciu tysięcy rodaków. Może nie byłaś jakimś siatkarskim ekspertem, ani przesadnym fanatykiem, ale nawet po zakończeniu spotkania, wciąż nie mogłaś wyjść z podziwu.
 -No sułtanie, chapeu bas!-rzuca Łasko, gdy tylko dostrzega zbliżającego się do was Kubiaka- Rozrzuciliście się chłopaczków jak gnój po polu.
 -Wszystko dla przyjemności takiej persony jak twoja Łasko.-odpowiada mu szatyn po czym wita się z przyjacielem, Igą oraz wreszcie zamyka cię w swoich objęciach. Oczywiście nie dane jest wam długo celebrować tej chwili, bo wasz wspaniały przyjaciel musiał dołożyć swoje pięć groszy.
 -Ale ty wiesz przyjacielu ty mój jedyny, złoty,  ja już zaklepałem nam nocleg w Łodzi i Katowicach, żebym nie musiał jeszcze jednej osoby tam dodawać.-zagroził mu palcem
 -Już wszystko sobie wyliczłeś?-wtrąca się Iga- Co jak nie będą grać w Łodzi?
 -Kochanie, no ja bym się pomylił?-prycha- Niewierna!
 -A do kiedy masz ten nocleg klepnięty?-pyta zaciekawiony Kubiak
 -Kompanie, jak to do kiedy! Dwudziesty pierwszy września włącznie.
 -Pokój z baldachimem i widokiem na mekkę?-próbuje go sprowokować Kubiak
 -Ale to mówisz o swoim domostwie na dalekim wschodzie?-odgryza się Łasko
Pewnie trwałoby to co najmniej do jutra, ale na całe szczęście twój małżonek został przywołany przez trenera przygotowania fizycznego i musiał się z wami pożegnać. Może i pozbyliście się dzięki temu słownych przepychanek dwóch kompanów, ale za to zyskałyście wraz z Igą Łasko, prowadzącego ze sobą  monolog na temat wszelakich wrażeń dzisiejszego dnia. Czynność tę prowadził także następnego dnia, gdy opuściliście stolicę i kierowaliście się ku waszemu rodzinnemu miastu. Tam wasza ekipa się rozdzieliła, bo Łaski udali się ku domu państwa Kowalczyk, ty natomiast pognałaś do swojej pociechy na którą pieczę sprawowali twoi niezawodni rodzice. Oczywiście Pola nie byłaby sobą, gdyby nie narobiła kochanym dziadkom szkód. Odkąd zaczęła raczkować w swoje rączki porywała wszystko co było w jej zasięgu. Do tej pory twój małżonek żył w nieświadomości, iż jego pierworodna potłukła jego pierwszą nagrodę dla najlepszego zawodnika jaką zdobył w seniorskiej siatkówce i która była jego największą dumą. Tą informację postanowiłaś mu przekazać najpóźniej jak się dało, a więc w chwili pakowania jego zdobyczy przed waszym wyjazdem, oczywiście mając nadzieję, iż w glorii po jakimś spektakularnym sukcesie na mistrzostwach nie wyrzuci was obydwu z domu.
 -Dawno was widziałem moje panie.-mówi wyraźnie zadowolony szatyn, kiedy wraz z Polą go odwiedzacie już we Wrocławiu- Jak tam się sprawujesz szkrabie?-mówi do waszej córki, którą trzymał na rękach, a która była wniebowzięta, iż w końcu widzi ojca
 -Prócz tego, że wytłukła i zmasakrowała już pół domu, to jest grzeczna jak aniołek.-śmiejesz się
 -Mam nadzieję, że do moich zdobyczy się nie dobrałaś.
 -No skąąąd ten pomysł!
 -Aż boję się pytać co przepadło, więc nie będę.-kręci głową rozbawiony- Łaski nie wpadną na meeting?
 -Szczerze to się nie zdziwię jak zaraz zza krzaka wyskoczy Łasko z jakimiś złotymi myślami, ale w oficjalnej wersji są z dziećmi.
 -Matkobosko, temu to chyba trzeba zakaz wstępu na halę wprowadzić.
 -Co znowu zmalował?-pytasz zaciekawiona
 -Dzwoni do mnie debil jeden kilka razy dziennie dając jakieś idiotyczne rady i opracowując taktykę na mecze.-przewraca oczami
 -Lepsze to wcielenie Łasko, niż sułtana, hodowcy kóz i tancerza brzucha z Bollywood w jednym.-śmiejesz się
 -Pięćdziesiąt twarzy Łasko.-komentuje
 -Tylko ty tego nie mów przy Idze bo jeszcze ją zrazisz do jej własnego małżonka.-chichoczesz
Sielanka rodzinna nie trwa długo, bo Michała czekała odprawa przedmeczowa i wizyta u fizjoterapeuty. Więc razem z Polą wybrałyście się na spacer po znajomych ci ulicach Wrocławia. Po jakichś trzydziestu minutach spotykacie ojca roku w postaci Łasko, dzielnie walczącego z bliźniakami.
 -Chłopie co się mazgaisz, ile ty masz lat?-próbuje negocjować z Antkiem- Nie bądź baba. Widziałeś żeby twój stary się mazgaił?
 -Łasko, gdzie żeś wynalazł takie nowoczesne metody wychowania i negocjacji z kilkumiesięcznymi dziećmi?-wtrącasz się w jego monolog
 -O patrzcie kompanio, ciocia sułtanowa!-klaszcze w dłonie- Co tam towarzysze, nudzimy się bez szalonego ojca i głowy rodziny?
 -Właśnie się z nim widziałyśmy, więc moja odpowiedź jest negatywna. A ty gdzie zgubiłeś swoją lepszą połowę?
 -Jak to, przecież ja tu jestem.-mówi z całkowitą powagą- Ale za to moja żona zaginęła około minut dwudziestu sześciu i sekund dwunastu w sklepie z narzędziami i stworami rodem z piekła.
 -Jest w H&M czy w Reserved?-pytasz rozbawiona
 -Zabij nie wiem, oczy zaświeciły się jak pięciozłotówki, kazała nam czekać i pognała jak opętana, tyle ją widzieli.-wzrusza ramionami- Myślisz, że pora wysyłać depeszę po nią?
Może i Łasko w końcu poczuł zew do bycia ojcem i mężem, który nie jest rodem z Czeskiej komedii i już nie gada w kółko o Turcji i jej dobrobycie, ale wciąż był tym samym szalonym Łasko, tyle, że w innej odsłonie.
 

~*~
Joan: Hej wszystkim! Witamy po dość długim czasie. Ostatnie dni były naprawdę intensywne, wystawianie ocen zbiera żniwa. :P Obie miałyśmy coś na głowie i nie bylo jak się zgrać i coś napisać. W końcu udało nam się nad tym przysiąść i oto przed wami jeden z normalniejszych rozdziałów! Czas na misję przywoływania Łasko do porządku. I jak wspomniała Caro, powoli zblizamy się do końca, także zostańcie z nami do tego czasu! Milego tygodnia <3

wingspiker: Cześć i czołem! Trochę nas tu nie było, musicie wybaczyć, ale miałyśmy dość gorący okres nie tylko w szkole, ale i prywatnie i nie było po prostu jak usiąść i napisać cokolwiek. Mamy ogromną nadzieję, że ktoś się chociaż stęsknił za szalonymi losami Łasków i Kubiaków bo my musimy przyznać, szalenie się stęskniłyśmy! :D W życie wchodzi akcja "unormalniania" Łasko jak widać, ileż można być wielbicielem kóz i tym podobnych? :P Mimo to, zapewniam, humoru oczywiście nie zabraknie, ale i będzie trochę powagi ;) Powoli chyba delikatnie finiszujemy, więc bądźcie z nami!