czwartek, 30 czerwca 2016

#Sześćdziesiąt sześć.



#Iga:

-... Zaprawdę powiadam ci żono, jeszcze tydzień, a ta bokobroda łajza turecka wróci tutaj w podskokach. – ogłosił nie kto inny, jak jedyny i niepowtarzalny Michał Łasko podczas typowego niedzielnego obiadu. Jakby wcale nie prawił o tym codziennie…

Od wyjazdu Majki i Michała do Ankary minęło ponad pół roku. W twoich wspomnieniach nadal królował mąż żegnający się z przyjacielem na lotnisku przed wylotem do Turcji:
 - Maryjo Panno Królowo Polski, na ciebie przyrzekam, że do dnia powrotu mojego nierodzonego brata będę dbał o ziemię jastrzębską, czcił ją z należytą powagą, a dopóki nie nastąpi wielki powrót turecki, klubu jastrzębskiego nie opuszczę. Tak mi dopomóż, Michale Jarosławie Kubiaku, dnia 23 lutego narodzony, w duchu katolickim ochrzczony, Michałku jedyny.
  Polskie rozgrywki skończyły się kilka dni temu, Jastrzębski Węgiel uplasował się na „niesprawiedliwym, oszukanym, zbezczeszczonym i znienawidzonym” czwartym miejscu. Łasko chodził struty przez trzy dni, co chwila wybuchając niepohamowanym lamentem, ewentualnie nachodząc cię o każdej porze dnia i nocy podczas domowych czynności.

- Co robisz słonko? – wpadł pewnego dnia do łazienki, kiedy to akurat rozwieszałaś pranie.

- Nie widzisz? – zaśmiałaś się, ale widząc gasnącą radość na twarzy siatkarza zaczęłaś rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiegokolwiek przedmiotu przypominającego mu o druzgocącej porażce w walce o medale. No tak, wieszałaś właśnie jedną z wielu koszulek treningowych Michała.

- Matuchno… - wydobył z siebie i z żalem opadł na oparcie wanny, uprzednio wkładając do niej waszego synka Antosia, który bądź co bądź był w siódmym niebie mogąc okładać swojego ojca wszelakimi przedmiotami użytku myjącego. Zdolności rodzicielskie Łasko są niesamowite i warte tygodniowych opowieści.

- Kochanie, nie można zawsze wygrywać. Może to po prostu nie był wasz czas? – spróbowałaś go pocieszyć, chociaż wiedziałaś, że na nic to, a jedyną osobą, która może naprawić dziurę w dumie atakującego to Kubiak po trzech głębszych.

- Może masz rację, faktycznie wtedy to i Mistrzostwa były i jakoś tak nam się średnio dogadywało, ale no żeby mnie od razu zostawiać i do Ankary wyjeżdżać? – rzekł dramatycznym tonem. Na szczęście dzieci odziedziczyły po tobie chłodne podejście do dramatów ojca domu i Antek wyręczył cię w wymyślaniu odpowiedzi. Po prostu sprezentował swojemu rodzicielowi zimny prysznic, demonstrując wam, że mając półtorej roku obsługa kranu wcale nie jest taka trudna. Chcąc nie chcąc – Łasko musiał zebrać swoją godność i usunął się z łazienki. Z odgłosów dochodzących z salonu wywnioskowałaś, że postanowił załaskotać swoje dziecko na śmierć. Norma.

Gdybyś miała podsumować, jak wyglądało twoje życie od października poprzedniego roku, mogłaś wywnioskować, że jesteś naprawdę szczęśliwa. Dzieci rosną jak na drożdżach, Łasko świrem pozostał, ale dzięki niemu już długi czas się nie nudziłaś. W końcu przestał przejawiać oznaki jaskiniowca i pogodził się z tym, że wróciłaś do pracy. Oczywiście nie obyło się bez cotygodniowych lamentów, że się zamęczasz. Oprócz tego w okolicach świąt oczekując na twoje wyjście z pracy dojrzał cię wychodzącą z firmy z nowym pracownikiem Adamem. Na nic nie zdały się tłumaczenia, że to twój podopieczny stażysta. Łasko przez trzy dni boczył się pod pretekstem „stary i poczciwy mąż stanu to skarb w dzisiejszych czasach, a ty kobieto uganiasz się za gówniarzami”. Przeszło mu, kiedy Kubiak przysłał mu turecki specjał do drinków.

Generalnie, żeby nie obgadywać już męża, mogłaś rzec, że mimo wszystko dobrze sobie radziliście. Pomimo pracy, tysięcy meczów siatkarza i dwóch małych szkrabów zabijających się o względy ojca, czasami udawało wam się wyskoczyć na jakiś weekend we dwoje. Tylko podczas jednego Łasko sprezentował ci góralską ciupagę, mówiąc, że to tak naprawdę dla niego, żeby odganiał tych adoratorów, którzy oglądają się za tobą w pracy. Na szczęście nie wpadł jeszcze na pomysł odwiedzenia cię w pracy i ogłoszenia całej firmie, że jesteś należycie chroniona przez męża.

Wracając na poważne tematy, z każdym dniem atakujący coraz poważniej zastanawiał się nad zmianą klubu. Sprawa niełatwa, w końcu musielibyście przenieść się w zupełnie inne miejsce, co mogłoby być trochę kłopotliwe. Po przejrzeniu kilku polskich ofert (już chciałaś iść na klęczkach do Częstochowy, żeby przypadkiem żaden turecki klub nie zaoferował się Michałowi) i paru zagranicznych nadeszła chwila, kiedy mąż postanowił z tobą poważnie porozmawiać.

- Kochanie, czas już goni, a ofert coraz mniej. Mam dla ciebie niesamowitą propozycję! – rozpromienił się, a ty już wiedziałaś co to może być.

- Czyli od października Turcja, tak? – zapytałaś ze znużeniem.

- Igunia, co ty wygadujesz głuptasku, moja noga na tej szatańskiej ziemi nie postanie nigdy. Po tym, jak ten winniczek brodaty z Wałcza mnie przegonił po tych świątecznych straganach z wigilijnymi kebabami nigdy więcej tam nie wrócę. – zarzekł się szatyn. No tak, wpadliście do Kubiaków na święta. Skończyło się tak, że siatkarze przez dwa dni świętowali spotkanie, na tyle ostro, że Łasko wylądował w tureckim szpitalu. Ale i tak świąteczne zakupy zapadły mu w pamięci najbardziej.

- Czyli zostajemy w Polsce? – zadałaś kolejne pytanie, będąc naprawdę ciekawa, co też wymyślił Łasko. Ale jakoś nie miałaś pewności co do pozostania w Polsce. Za bardzo zapadły ci w pamięci jego słowa, które wykrzyczał pewnego dnia do słuchawki telefonu podczas rozmowy z Kubiakiem. Brzmiały one mniej więcej tak: „JESZCZE SIĘ ZDZIWISZ DURNA PAŁO, ŻE WRÓCISZ, A MNIE NIE BĘDZIE!”. Takie rozmowy były u nich na porządku dziennym.

- Iguś, wyjeżdżamy do… - nie zdążył skończyć, bo nagle drzwi otworzyły się z hukiem, zwiastując napad, rabunek, albo bombę atomową, bo huk sprawił, że prawie ogłuchłaś. Z przerażeniem spoglądałaś na nikogo innego jak Kubiaka taszczącego pudło wielkości dwóch Łasków. Nie miałaś za dużo czasu na reakcję, bo nagle znalazłaś się w ramionach Majki, która chyba miała zamiar cię udusić.

- Niespodzianka! Przyjechaliśmy wcześniej! – rzuciła i uściskała twojego męża, który wyglądał na spetryfikowanego.

- Michaś, kochany, coś taki smutny? – zagadał Kubiak, dziwiąc się na widok speszonego kompana.

- Myślę, że twój widok przypomniał mu traumatyczne przeżycia z płukania żołądka w tureckim szpitalu. – zaśmiałaś się  i przytuliłaś przyjmującego. – No to możemy powiedzieć, że rodzinka w komplecie, co?

Zagadaliście się na dobre, w końcu dar rozmowy odzyskał także Łasko, najpierw czule witając się z przyjacielem, a następnie porywając Majkę w wir obgadywania tego ostatniego. Zapomnieliście o ogromnym pakunku stojącym dalej w kuchni, w końcu mąż Majki przypomniał sobie o nim.

- Zapomniałbym! Łasko, prezent dla ciebie mamy! – rzucił się, by zaprezentować atakującemu podarunek. Prawie udusił się ze śmiechu odwijając biało-czerwoną folię i ukazując waszym oczom…

Tron…

Tureckie krzesło ozdobne..

Z wygrawerowanym…

Michał Łasko, Sułtan Jastrzębski Pierwszy.

Nic, co wiązałoby się z Łasko i Kubiakiem nie było normalne. Nic.

Spotkanie z Kubiakami trwało do późnych godzin nocnych. Tuż przed dwudziestą trzecią, Łasko zagadnął koleżkę.

- Kubiś serdelku mój kochany, powiedz staremu, co ty taki uchachany jesteś? Nową kozę kupiłeś, czy trzy żony czekają w Ankarze? Jakiś taki jesteś zbyt radosny.

- A no właśnie, mamy z Mają wam coś do przekazania… - zaczął przyjmujący, zerkając z uśmiechem na twoją przyjaciółkę. No ładnie, wygląda na to, że czeka was kolejna niespodzianka!

- JA TEŻ MAM WAM COŚ DO PRZEKAZANIA. – wyrwał się Łasko. – Dobra, wy pierwsi.

- No więc, Michałku kochany… Wujkiem będziesz! – ogłosił radośnie przyjmujący na co oboje z Łasko zaoponowaliście zbiorowym „COOOOOOOOOO”, które przerodziło się w „oooooooooooooo”, a następnie w szeroko pojęte gratulacje dla przyjaciół.

- Majuś, kochana, gratuluję! Już widzę to urocze maleństwo, tylko błagam, nie rodź w Turcji. – zaśmiałaś się. Z kąta pokoju dobiegło głośne wiwatowanie.

- PRZEJRZAŁEM CIĘ SUŁTANIE JEDEN, WIEDZIAŁEM, ŻE POŁASISZ SIĘ NA 500 PLUS! A tak serio to Michałku kochany, najszczersze gratulacje od ojca rodziny, oby dzieciątko odziedziczyło wygląd i inteligencję po matce. – wyszczerzony Łasko potrząsał przyjacielem.

- No kochani, a teraz moja opowieść, bo przerwaliście mi i Iguni rozmowy transferowe, więc skoro już jesteście, to wam też powiem, OD PAŹDZIERNIKA CHINA TOWN!

Chyba spadłaś z krzesła.

A Łasko zwariował.

Tak, chyba to drugie.

#Maja
  Pomimo początkowych problemów między tobą, a Michałem, jakimś cudem udało wam się przeżyć pierwszy sezon w Turcji bez zbędnych uszczerbków na zdrowiu. Byłaś wręcz zdziwiona jak szybko minął ten czas. Na początku czułaś się jakbyś mieszkała na innej planecie, bo kompletnie nie rozumiałaś o czym mówili do ciebie ludzie na ulicy czy w sklepie, zwabieni posiadaniem przez ciebie egzotycznej jak na tureckie standardy urody. Dopiero po trzech miesiącach potrafiłaś w miarę normalnie funkcjonować w tej miejskiej dżungli. Tureckiego się nie nauczyłaś, chociaż Łasko co rusz podsyłał ci przydatne według niego zwroty, takie jak „koza”, „dywan” czy „sułtan”. Ów osobnik również był stałym elementem waszego życia, mimo, że znajdował się wiele kilometrów od Ankary. Średnio co drugi dzień wydzwaniał do Kubiaka, a gdy ten w końcu zaczął unikać jego telefonów, znalazł sobie nową ofiarę w twojej postaci. Kiedy w końcu nie wytrzymałaś, przestał się do was odzywać.. przez trzy dni. Potem znowu wysyłał ci słówka oraz wartościowe odcinki „Wspaniałego stulecia”.     Także jego wizyta w Ankarze nie mogła obyć się bez uszczerbku na zdrowiu zainteresowanego. Tureckie trunki okazały się być ponad żołądek Łasko i doprowadziły go do wizyty w lokalnym szpitalu, której nie zapomni chyba do końca życia. Jeszcze nigdy nie widziałaś nikogo, kto by w takim popłochu uciekał z budynku. Szczerze. Abstrahując od zwariowanego Łasko, żyło wam się całkiem dobrze. Mieszkaliście w dzielnicy zamieszkiwanej przez sporą rzeszę Europejczyków. Towarzystwa dotrzymywały ci narzeczona Marcina Możdżonka i żona Sokołova. Także i Pola rosła jak na drożdżach, z każdym kolejnym dniem, stając się mała kopią swojego ojca. Ten z kolei starał się przekonać cię do posiadania kolejnego dziecka. Nie uśmiechało ci się rodzenie u „arabskich szarlatanów śmierdzących kozą i spalonym kebabem” jak to określił druh Łasko, więc puszczałaś jego argumenty mimochodem. Tak właśnie upłynęły wam miesiące w Ankarze.
  -Mówiłam ci, że cię nienawidzę Kubiak?-grzmiałaś
  -A co ja znowu zrobiłem?-pyta zaskoczony- Przecież ostatnio nic nie zepsułem, a dziecko ma wszystkie kończyny.
 -No właśnie zrobiłeś.-skrzywiłaś się
 -Babo, mów konkretnie, do rzeczy bo wiesz, że my mężczyźni nie znamy szyfru do waszych skomplikowanych wywodów myślowych.
 -Postawiłeś na swoim.
 -To znaczy?-ciągnie
 -Jestem w ciąży debilu.-niemal grzmisz, a już po chwili widzisz szeroki uśmiech i ogniki w oczach swojego męża
 -Z tej radości nawet, tego debila nie skomentuje.-chichocze- Mówiłem, że to idealny moment.
 -Nie denerwuj mnie.
 -Jak masz być taka przez następne miesiące to może pożyczę od Łasko jakiś kask i ochraniacz na zęby?-droczy się z tobą.
  Niewiele po otrzymaniu radosnej nowiny pozbieraliście swój dobytek i wyruszyliście w drogę powrotną do Polski. Odbyła się ona o wiele wcześniej, aniżeli planowaliście, więc zaskoczyliście wszystkich najbliższych, w tym państwa Łasko. Po wielkim zjednoczeniu dwóch kompanów, które okupione było radosną nowiną, wręczeniem podarunku dla Łasko i nowinie o jego emigracji do Chin mieliście chwilę odpoczynku. Oczywiście teoretycznie, bo uaktywnił się wasz nieoceniony przyjaciel.
 -Jezu Łasko, czy ty wiesz, która jest godzina?-jęczy niezadowolony Kubiak, gdy równo o ósmej w waszych drzwiach staje mąż Igi
 -Sułtanie, jest ósma godzina minut dwie czasu słonecznego, wschodnioeuropejskiego.
 -To wiem, ale dlaczego przylazłeś w piżamie?-pyta widząc jego ubiór
 -Imbecylu, to jest tradycyjny japoński gajer.-poprawia go
 -Żaden psychiatra po drodze nie chciał cię zaprosić na jakieś spotkanie ostatniej szansy?
 -Kubiś sułtanie, przestań gadać, tylko wysłuchaj swojego złotego druha i kompana w tureckiej niedoli.-przerywa mu- Twoje sułtańskie cztery litery są mi wielce potrzebne w chwili natychmiastowej. Więc porzuć kaszmirowe odzienie, przyodziej jakąś godną szatę i opuść swój dobytek, aby towarzyszyć mi w niesamowitej podróży ku lepszemu światu.
 -Iga wysłała cię na zakupy do Biedronki i nie wiesz gdzie trzymają makaron?
 -Nie niewierny sułtanie, opuść swoje lokum, a doznasz oświecenia w tej niecierpiącej zwłoki sprawie.
Po tym niechlubnym porwaniu twojego małżonka przez dłuższą chwilę pokręciłaś się po domu, walcząc przy tym z pierwszymi oznakami ciąży, jaki był jadłowstręt, po czym zebrałaś Polę i wyruszyłaś ku domostwu swojej przyjaciółki. Nie odmówiłyście sobie pogaduszek na każdy możliwy temat, bo po tak długim rozbracie, pomimo rozmów przez różne komunikatory, musiałyście się wygadać za wszystkie możliwe czasy. Po kilku godzinach spędzonych na rozmowach, w czasie których wasze dzieci zabawiały się w najlepsze, powrócili panowie.
 -Jezu Łasko, czy ty patrzyłeś w lustro jak wychodziłeś z domu?-pyta Iga
 -Żono, przecież wyglądam jak zawsze zjawiskowo, o co się rozchodzi?
 -O twoją piżamę?-przewraca oczami- Masz na niego zły wpływ Kubiak.-kręci głową
 -Ja? To nie moja wina, że twój mąż jest porąbany i kwalifikuje się na bezpośrednie leczenie psychiatryczne.-chichocze szatyn
 -PORĄBANY?!?!? O TY ZAKUTA SUŁTAŃSKA GŁOWO, ZARAZ TO WYPLUJESZ RAZEM Z KEBABEM ZJEDZONYM MIESIĄC TEMU!!!-awanturuje się Łasko
 -Uspokój się Łasko, tu są dzieci.-wtrącasz się
 -Wybacz pani sułtanowo, ale ten nędzna kozica szarpie moje delikatne jak aksamit nerwy.
 -Lepiej powiedz skąd wziąłeś tą piżamę. Postanowiłeś zostać kung fu Pandą?-dopytuje rozbawiony Kubiak
 -Chcę się zidentyfikować ze społecznością kraju technologii, jaki niebawem będzie moim domostwem.
  Tak właśnie zaczął się godzinny wykład tematyczny dotyczący Chin i nowego klubu Łasko. Szczerze mówiąc wyłączyłaś się po pierwszych pięciu minutach, w których dowiedziałaś się, że „małe, żółte rączki potrafią stworzyć coś więcej jak śmierdzące kebaby”. Jedynym słuchaczem wywodu był chyba Antek, który z całą pewnością niewiele rozumiąc, podśmiewał się z ojca, gdy ten, wymachiwał rękami niczym samuraj.
 -Lepiej powiedz kiedy na świat przyjdzie kolejny mini-Kubiak.-zagadnęła cię Iga
 -Pod koniec roku.-odpowiadasz
 -No to szykuje nam się baby shower zanim znowu nam uciekniecie.-mówi uradowana
 -Tylko bez motywu przewodniego kozy, błagam.-odpowiadasz rozbawiona
 -Kochana, nie dopuszczę tego tutaj delikwenta żeby niszczył kolejne imprezy swoimi chorymi wymysłami. Wystarczy mi wesele rodem z „wspaniałego stulecia”.-kręci głową- Całe szczęście, że urodziny Hani i Antka zaplanowałam sama, bo strach się bać, co by wymyślił.
 -Kobieto małej wiary, przecież już wymyśliłem.-wtrąca się Łasko- Motyw przewodni to wojownicy ninja, do jedzenia sushi. Atrakcją będzie kurs posługiwania się mieczem i podstawowe zwroty w języku chińskim!
 -Boże, daj mi siłę, bo go zabiję…-kręci głową z niedowierzaniem małżonka Łasko.
Tak właśnie zaczęły się kolejne szalone tygodnie, jakie przyszło wam spędzić w towarzystwie wciąż szalonego Łasko i spółki. Wprost nie mogłaś się doczekać reszty!
~*~ 

Joan: Wracamy! Witam wszystkich po... dlugiej przerwie. :P Wracamy do was z nowymi pomysłami, mamy nadzieję, że będzie spory odzew i nie będziemy pisać tylko i wyłącznie dla siebie. Do następnego! <3

wingspiker: Witamy ponownie! Wiemy, że bardzo długo nas nie było, ale wreszcie wracamy. Gotowe do działania, z głowami pełnymi pomysłów! Mam nadzieję, że będziecie z nami tak samo licznie, jak pod pytaniem o powrót :D! Trzymajcie się ♥

PS. Wpisujcie się do zakładki "informator" jeśli chcecie abyśmy Was informowały, to nam ułatwi sprawę :)