czwartek, 30 stycznia 2014

#Jeden.

#Iga

Wpadasz do mieszkania i nerwowo łapiesz się za klatkę piersiową. Napotykasz spojrzenie przyjaciółki, która już wstała i spogląda na ciebie ze zdziwieniem.
- Wszystko okej? - pyta, lustrując wzrokiem twoją dziwną postawę.
- Nie pytaj. Prawie zginęłam. - odpowiadasz, starając się jakkolwiek uspokoić. W końcu zwykle twoje wyprawy do piekarni nie kończą się bliskim zawałem. Nieczęsto lądujesz w ramionach wybawicieli z opresji. Z resztą... nieczęsto znajdujesz się w takim zestawieniu z jakimkolwiek facetem.
- Serio? - Maja unosi brew do góry. - Ale żyjesz. - stwierdza po chwili, unosząc lekko kąciki ust ku górze. Miało to na celu próbę rozładowania tej gęstej atmosfery, ale przyniosło odwrotny skutek. Widząc twoje miażdżące spojrzenie od razu się reflektuje. - Przepraszam. Co się stało?
- Przechodziłam przez pasy i jakiś wariat prawie na mnie wjechał.. Gdyby nie ten mężczyzna..
- Jaki mężczyzna? - dziewczyna natychmiast ożywia się.
- Maja, błagam cię! Ja tu przeżyłam zawał, a ty tylko o jednym! - karcisz przyjaciółkę i z wyrzutem piorunujesz ją spojrzeniem.
- Oj Iguś, spokojnie, nic się nie stało, żyjesz! - łapie cię za ramiona i przytula. - Już w porządku. Chodź, zrobię ci herbaty. - próbuje cię udobruchać i w końcu jej się to udaje. Siedzicie w kuchni przy hebanowym stole, pijąc gorący napój. Może i Maja jest dość specyficzną osobą, ale nie wyobrażasz sobie życia bez niej. Zagaduje cię błahostkami, byleby tylko odciągnąć twoje myśli od przykrego doświadczenia. W końcu jednak nie wytrzymuje i zalewa cię potokiem pytań.
- Ale chociaż przystojny był ten mężczyzna, który cię uratował? - uśmiecha się nikle. Mimowolnie robisz to samo, a twoje policzki oblewa szkarłatny rumieniec. Próbujesz zbić ją z tropu, ale na marne. W końcu to Maja Wójcik. Ona nie ustępuje.
- No nie mów, że tak po prostu stamtąd zwiałaś! Nie podziękowałaś mu? Nie posłałaś mu swojego zabójczego uśmiechu numer jeden? - ciągnie temat, czerpiąc uciechę z twojego zawstydzenia. W tym towarzystwie to ona była znawczynią facetów. Ty zwykle omijałaś jakichkolwiek adoratorów, bojąc się okazywania uczuć. Tak, z tym zawsze miałaś problem.
- Maja, to nie tak.. - zaczynasz próbę walki z dociekliwą przyjaciółką.
 - Czyli ci się spodobał. - mówi całkiem poważnie, a po chwili wybucha śmiechem. - Hej, moja droga, tylko się nie denerwuj! Muszę się za ciebie wziąć, bo z tego co widzę, to nadal nie potrafisz sobie radzić z płcią męską. Spokojnie, spokojnie, tylko tu zamieszkam, a znajdziesz sobie kogoś. Mówię ci! - pełna energii rzuca się na ciebie i śmieje się w głos. - W końcu dwie panny z Wrocławia muszą jakoś rozruszać tą wątłą mieścinę!
Po kilkugodzinnej dalszej wymianie poglądów i naśmiewania się z błahostek, Majce udaje się poprawić ci humor. Niestety przychodzi czas, kiedy dziewczyna musi wracać. Z radością oznajmia, że pojawi się z bagażami na początku nowego tygodnia i zostawia cię samą.
Pozostajesz w Jastrzębiu w samotności, którą powinnaś się nacieszyć. Bowiem od poniedziałku tą pustkę w twoim mieszkaniu wypełniać będzie wyjątkowo postrzelony magnes na mężczyzn.
Mija kilka dni, jak dla ciebie takich samych, ograniczających się do pracowitych godzin w firmie i spędzania czasu na przeglądaniu nowości filmowych. Wciąż rozpamiętywałaś niemiły wypadek na pasach, ciągle mając przed oczami szatyna. Czy on ci się spodobał? To możliwe? Przecież widziałaś go przez kilka sekund, po chwili uciekłaś z tego miejsca, będąc sparaliżowana wrażeniem, jakie na tobie wywarł..
W poniedziałek rano twoje wieczne rozpamiętywanie przerywa pojawienie się brunetki. Gotowa na rozpoczęcie kariery i życie pod jednym dachem z tobą, przywozi ze sobą masę bagażów, na których widok rozszerzasz oczy ze zdumienia.
- Co się tak dziwisz? To tylko najpotrzebniejsze rzeczy. - mówi, kiedy razem próbujecie upchać to w każdym możliwym kącie. W końcu znużone tym zajęciem siadacie w salonie, delektując się ciastem upieczonym przez ciebie.
- To o której jutro zmierzamy ku pracy? - pyta Majka, oglądając ramki ze zdjęciami, rozstawione na kominku.
- O ósmej. - odpowiadasz, a widząc dezaprobatę w oczach dziewczyny, uśmiechasz się. - Spokojnie, przyzwyczaisz się. Tylko mi tam wstydu nie narób!
- Skądże, jakbym śmiała, szefowo! - mruga do ciebie. - Boże, co to za zdjęcie! Nie dość, że miałam tu plus dziesięć kilogramów, to jeszcze.. ktoś tu był rudy! - wybucha śmiechem, patrząc na dwie młode dziewczyny uśmiechające się do obiektywu.  Rudowłosa unosi kciuk do góry, obejmując wysoką brunetkę.
Dołączasz do naśmiewania się z tego dość niekorzystnego ujęcia, czując, że mieszkanie z Mają będzie miłym umileniem i wspaniałą przygodą. We dwie z pewnością nie będziecie się nudzić. Wracacie do starych czasów, kiedy to byłyście papużkami nierozłączkami.
Zmęczone dniem pełnym wrażeń, idziecie spać. W końcu nazajutrz czeka was praca. Jesteś ciekawa, jak poradzi sobie świeżo upieczona absolwentka studiów. Znając jej silną wolę, zadziwi wszystkich pracowników.
Następnego dnia, przed godziną ósmą wyruszacie w podróż. Wysiadacie na firmowym parkingu i kierujecie się do szklanych drzwi. Po wejściu instruujesz przyjaciółkę i oprowadzasz ją po poszczególnych pomieszczeniach.
- Powodzenia. Tylko pamiętaj! Grzecznie i bez wybryków. Wiesz, gdzie mnie szukać. - machasz jej na pożegnanie.
- Dobrze, dobrze, pani bizneswoman. - odpowiada z uśmiechem i z gracją udaje się do swojego biura. Zapowiada się całkiem dobrze.


#Maja

Gdy przyjaciółka opuszcza pomieszczanie rozglądasz się. Niemal od razu zauważasz w wystroju rękę Igi. Jasne i całkiem przytulne pomieszczenie w minimalistycznym stylu całkowicie przypadło ci do gustu. Byłaś całkowicie pewna ,że będzie ci się tu przyjemnie pracować. Siadasz na wygodnym, obrotowym krześle i obracasz się beztrosko  wokół własnej osi. Tę chwilę przerywa ci stojąca w drzwiach z wyraźnym rozbawienie wypisanym krucha blondynka. Spoglądasz na nią wyczekująco.
  -Tu jest lista zleceń przydzielonych pani od pani Kowalczyk.
  -W porządku.-przytakujesz jej po czym przejmujesz od niej stertę papierów. Doskonale widzisz jej ciekawski wzrok na sobie. – Coś jeszcze ..?
  -Jestem Alicja.-uśmiecha się pogodnie
  -W takim razie, coś jeszcze Alu?
  -Nie, miłej pracy.-unosi kąciki ust ku górze po czym znika za drzwiami.
Natychmiast pochłaniasz się w pracy. Z pewnością twoja przyjaciółka dając ci te cztery projekty była przekonana ,że jako świeżo upieczonej studentce zajmie ci to całe wieki. Nic bardziej mylnego.  W zasadzie do przerwy na lunch miałaś wszystko gotowe. Nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić  wędrujesz ku  poczekalni, w której operuje nie tak dawno poznana Ala.
 -Czy Iga, to znaczy pani Kowalczyk już wyszła?-pytasz
 -Nie, jest u siebie.-uśmiecha się po czym gestem ręki wskazuje odpowiedni gabinet. Kiwasz w podzięce głową po czym kierujesz pod wskazane drzwi. Dość niepewnie pukasz, by po chwili wejść do środka i ujrzeć pochłoniętą na pracy przyjaciółkę.
  -Bo w pracoholizm popadniesz.-rzucasz zajmując miejsce naprzeciwko niej
  -Dobrze ,że tobie to nie grozi.-odgryza się- Jak tam idzie praca?
  -W zasadzie to już skończyłam.-wzrusza beznamiętnie ramionami
  -Skończyłaś?-dziwi się
  -Dałaś mi jedynie do poprawienia cztery marne projekciki ,które poprawiłby w pięć minut student pierwsze roku.-odpowiadasz  jej
 -W porządku.-przytakuje- Skoro takaś wyrywna Majeczko, to przejmiesz za mnie klienta z piętnastej.
 -Klienta?-unosisz brew ku górze
 -Pierwsza zasada, nie spoufalamy się z klientami.-karci ci próbując ukryć rozbawienie
 -Przecież nic nie mówię.-chichocze- Oczywiście pani Kowalczyk, jesteśmy w końcu profesjonalistkami.
 -W rzeczy samej panno Wójcik.-uśmiecha się- A teraz, idziemy coś zjeść. Umieram z głodu!
Nie mija kilka minut, a siedzicie w dość przytulnej i klimatycznej kawiarni nieopodal waszego miejsca pracy delektując  się aromatyczną kawą i wyśmienitą bezą. Iga raczy cię szczegółową opowieścią o tym jak żyje jej się w Jastrzębiu, nie omieszka wspomnieć o kretynach na drodze.
  -Spodobał ci się.-upijasz łyk kawy
  -Kto?-marszczy brwi
  -No chyba nie kierowca.-parskasz  śmiechem- Pan wybawca.
  -Błagam cię, nie pamiętam nawet jak on dokładnie wyglądał to jak tu mówić o podobaniu?
  -Za długo cię znam bym dała się tak łatwo zbyć moja droga.-odpierasz- Tego rumieńca nie ukryjesz.
  -Istnieje duże prawdopodobieństwo ,że już go więcej nie zobaczę, więc skończmy temat.-wzdycha
  -Coś czuję ,że go jeszcze spotkasz.-chichoczesz nie zważając na mordercze spojrzenie przyjaciółki.
Przerwa na lunch mija nadspodziewanie szybko. Tuż przed czternastą z powrotem jesteście w firmie.  Obydwie zagłębiacie się w pracy. Dopiero po jakimś czasie wpadacie na siebie gdy udajecie się do aneksu kuchennego by zaparzyć sobie herbaty. Wymieniacie kilka zdań po czym dobiega was rozmowa z poczekalni.
  -No nie wierzę…-rzucasz w kierunku przyjaciółki gdy spoglądasz w kierunku wyraźnie rozanielonej Alicji rozmawiającej z dwoma, dość rosłymi mężczyznami
  -Co znowu?-pyta zaniepokojona twoją reakcją przyjaciółka
 -To ten facet.-warczysz zaciskając usta w cienką linię
 -Jaki znowu facet?
 -Ten kretyn przez którego ostatnio o mały włos nie straciłam życia.-odpowiadasz z wyraźną goryczą w głosie- A tobie co?-mrużysz oczy widząc niemrawy uśmiech i rumieniec na twarzy przyjaciółki, która stoi jak wryta.
  -Nie, nic takiego.-duka
  -Ty się rumienisz!-zauważasz
  -Zajmij się lepiej swoim klientem!-chichocze odwracając twoją uwagę
  -Ty chyba sobie żartujesz.-gromisz ją wzrokiem
  -A wyglądam?-szczerzy się- Do roboty Majeczko!-klepie cię po ramieniu po czym, czym prędzej przemyka niezauważona do swojego gabinetu. Wywracasz tylko oczami. Nie wierzysz w to ,że ci to zrobiła. Już jej wygarniesz jak spotkacie się wieczorem w mieszkaniu.
Bierzesz głęboki wdech i ruszasz pewnym krokiem ku dwóm mężczyznom. Przylepiasz do twarzy uśmiech i zatrzymujesz się koło nich.
  -A to jest właśnie…-duka Alicja wyraźnie onieśmielona ich towarzystwem
  -Maja Wójcik.-uśmiechasz się trzepocząc rzęsami w kierunku dwóch jakże rosłych mężczyzn i podając im rękę
  -My się chyba znamy.-rzuca szatyn lustrując ją wzrokiem z uśmieszkiem na twarzy
  -Nie zabił pan nikogo po drodze?-pytasz z ironią
  -Jakoś ostatnio żadnej szatynce nie zajechałem drogi, dziękuję.-odpowiada ze stoickim spokojem
 -Dobra stary, ja poczekam ,a ty idź to załatw.-wtrąca ten drugi po czym zajmuje miejsce na sofie i chwyta w dłonie leżące na stoliku czasopismo.
Gestem dłoni zapraszasz szatyna do środka swojego gabinetu. Zajmuje miejsce naprzeciwko ciebie wyraźnie ci się przyglądając.
  -Więc może wyzna mi pan jak się pan nazywa? Ja już się przedstawiłam.-rzucasz
  -Gdzie moje maniery.-mówi z wyraźną ironią w głosie- Michał. Michał Kubiak.-mówi jak gdyby od niechcenia zszokowany tym ,że o to zapytałaś, a ty przez chwilę zastanawiasz się czy aby nie jest on jakimś tutejszym celebry tą ,którego powinnaś znać.
  -Więc co pana tutaj sprowadza, panie Kubiak?-splatasz dłonie- Raczej nie ubezpieczyciel?
  -Jak na osobę pracującą z ludźmi nie jest pani zbyt uprzejma.
  -Jak na faceta, nie prowadzi pan zbyt dobrze.-rzucasz kąśliwą uwagę w jego kierunku widząc jego zwężające się źrenice. Trafiłaś chyba w czuły punkt bo widzisz ,że nieźle się wkurzył. Jednak takiej reakcji się nie spodziewałaś. Wzrusza beznamiętnie ramionami delikatnie potrząsając głową nieprzerwanie wbijając w twoją osobę błękitne tęczówki.
Nie dość ,że denerwuje cię swoim jakże wysokim mniemaniem i tą przesadną pewnością siebie, do tego jak gdyby nigdy nic wlepia w ciebie to beznamiętne spojrzenie, pozbawione wszelakich emocji. Typowa męska gierka. Znasz wielu takich, którzy próbowali wyprowadzić cię z równowagi. Jesteś jednak zbyt dobra w te klocki, by dać się złamać. By dać się zwieść byle komu, a już na pewno nie jemu.

Jednego byłaś pewna. Igę czekała wieczorem ostra reprymenda.
~*~

Joan: A więc rozdział pierwszy za nami. :) Będzie ciekawie, możemy was zapewnić. Siatkarze z pewnością jeszcze narobią tu bałaganu. :P Powiem wam, że świetnie pisze mi się w duecie. Także do następnego!:)
wingspiker: Tak oto dobrnęłyśmy do pierwszej odsłony. Jak już prawidłowo zauważyłyście, nasi bohaterowie poznali się w dość ciekawych okolicznościach i zapewniam was, tu wydarzy się naprawdę wiele bo spotkały się osoby o naprawdę różnych charakterach co z pewnością widać już po tym rozdziale.  ( Np. Kubiak!) Przyznam ,że rozdział napisany w rekordowym czasie, co oddaje jak przyjemnie jest mi pisać wraz z Joan! :) Ściskam!

piątek, 17 stycznia 2014

Prolog.

#Maja

    Ciepły czerwcowy dzień. Promienie słoneczne wpadają do pokoju  oświetlając twoją twarz. Pod ich wpływem mrużysz powieki gdy tylko otwierasz oczy. Mruczysz pod nosem i przecierasz dłońmi zaspaną twarz.  Wzdychasz ciężko siadając na skraju łóżka po czym zasuwasz roletę spod której wydostał się promień światła. Krzywisz się ,gdy tylko wstajesz. Dociera do twojej skroni pulsujący ból głowy. Był to zdecydowanie efekt wczorajszego świętowania zdania końcowych egzaminów na studiach. Wędrujesz ku kuchni i mając odruch wymiotny na widok znajdującego się w lodówce jedzenia upijasz łapczywie szklankę wody po czym bierzesz odpowiednie środki wspomagające ją w walce z kacem. Gdy stoisz przed łazienkowym lustrem widnieje na twojej twarzy wyraźny grymas. Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Brązowe włosy są w opłakanym stanie wystając każdy w inną stronę, twarz masz pobladłą, a pod oczami wyraźne sińce.
  -Znowu przesadziłaś Wójcik.-mówisz do siebie kręcąc głową.
Bierzesz długą, aromatyczną kąpiel dającą choć w małym stopniu ulgę swojemu ciału przy pękającej głowie. Dopiero późnym popołudniem jesteś w na tyle przyzwoitym stanie by gdziekolwiek wyjść. Zmieniając różową piżamę w owce na krótkie szorty i pierwszy lepszy top wędrujesz ku sklepowi. Nawet na kacu przyciągasz uwagę mężczyzn. Ale kiedy tak nie było? Mogłabyś być ubrana w worek na śmieci, a z pewnością nie jeden odwróciłby wzrok na twój widok. Bo jak nie spojrzeć na brunetkę o idealnych rysach twarzy, o dużych i pełnych niebieskich oczach i niemalże idealnej figurze, a także niemiłosiernie długich nogach w odcieniu pięknego brązu tudzież machoniu? Z pewnością na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej narzekać nie mogłaś. Jednak mało cię to interesowało. Pod tym jakże pięknym opakowaniem kryła się dość powściągliwa w wyrażaniu swoich uczuć, pewna siebie i doskonale wiedząca czego chce jakże charakterna kobieta.  Istna femme fatale.  Dłuższa znajomość? Nie, to zdecydowanie nie było dla ciebie. Nie chciałaś, ale też chyba nie umiałaś żyć z kimś innym. Zdecydowanie o wiele bardziej wolałaś krótkie, niezobowiązujące znajomości i pełne kolorytu życie studenckie. Nie zastanawiałaś się nad tym co będzie. Żyłaś chwilą nie zważając na konsekwencje. Zupełna beztroska.
  -Hej mała! -rzuca piskliwy głosik gdy tylko podnosi słuchawkę
  -Hej bizneswoman.-odpowiadasz
  -Czyżby kogoś tu bolała głowa? -chichocze słysząc zmarnowany głos przyjaciółki
  -Skąd ten pomysł.-prychasz ze śmiechem
  -Dobra, dobra.-odpowiada- Jakie plany ma świeżo upieczona studentka architektury?
 -Na razie odpoczywam.-mówisz obojętnie- A potem złożę gdzieś papiery, może się wbiję na jakiś staż gdziekolwiek. A jak nie to McDonald’s wita.-chichoczesz
  -McDonald? Ależ ty ambitna Majeczko!-rzuca ze śmiechem- Och, a ja miałam już tak plany.
  -Lepiej mów jakie!
  -Myślę ,że to temat do przedyskutowania przy dobrym winie i okazja by się spotkać.
  -Uściślij kochana.
  -Masz teraz tyle wolnego, więc widzę cię jutro u siebie.-mówi
  -Iguś, na cholerę ty się wynosiłaś do tego Jastrzębia?
  -Nie marudź mi tu, tylko migiem wyzbywasz się kaca mordercy i jutro zbierasz ten swój zgrabny tyłek i szybciutko mkniesz do mnie tym swoim cackiem.
  -Ale Igaaaaaaaaa!
  -Do jutra słońce!- rzuca wesoło po czym odkłada słuchawkę.
Niech cię szlag.-rzucasz w myślach. Wcale nie masz ochoty tłuc się ponad dwóch godzin do jej zakichanego Jastrzębia. Wolałabyś o wiele bardziej leniwić się przed ekranem telewizora w swoim przytulnym mieszkaniu na wrocławskich przedmieściach. Wcale nie uśmiechał ci się pomysł przyjaciółki. Szczerze powiedziawszy wcale nie chciałaś tam jechać i zaczęłaś już szukać wymówki by jakoś się wywinąć. Sumienie nie pozwoliło ci jednak tego zrobić. To była jedyna osoba ,która cierpliwie znosiła twoje wszelkie marudzenia i różnego rodzaju wybryki. Jako jedyna znała każdy szczegół twojego życia, nawet ten najwstydliwszy. To ona znała cię całe życie i była dla ciebie jak starsza siostra. Nie mogłaś jej zawieść. Dlatego następnego dnia nucąc pod nosem kawałek Imagine Dragons lecący akurat w radiu gnałaś autostradą A4 w kierunku Jastrzębia-Zdroju.
Będąc już praktycznie u celu przeżyłaś niemały zawał serca. Jadąc nieco więcej niż prędkość dozwolona na znakach ni stąd nie zowąd na drogę wyskoczył ci czarny, sportowy samochód przed którym ledwo zdążyłaś wyhamować. Gdy samochód się zatrzymuje parę metrów dalej masz ochotę szczerze opieprzyć osobę siedzącą za kółkiem, która z pewnością wedle twoich domysłów była kobietą. Jakież jest twoje zaskoczenie ,gdy spod zniżającej się przyciemnianej szyby auta ukazuje ci się twarz mężczyzny.
  -Dziękuję za to ,że o mały włos mnie pan nie zabił. Miły początek dnia.-warczysz w kierunku mężczyzny ,który unosi brwi do góry.  Wywracasz oczami. Jesteś pewna ,że z pewnością jak każdy facet przygląda się twojej dość urodziwej twarzy.
  -Przepraszam, nie zauważyłem pani.-wzrusza ramionami szatyn
  -Następnym razem niech pan uważa bo ktoś może nie mieć tyle oleju w głowie i nie wyhamować.-rzucasz gorzko- Do jazdy trzeba czasem użyć tego narządu w głowie.
  -Dobrze ,że jest pani tak wspaniałym kierowcą i zdążyła zareagować.-prycha
 -Chociaż ja jedna w tym towarzystwie.
  -I przepraszam ,że raczyłem naruszyć majestat.-uśmiecha się ironicznie
  -Niech się pan lepiej zajmie swoim.-rzucasz gniewnie mierząc go spojrzeniem po czym wciskasz pedał gazu i odjeżdżasz czym prędzej.
W twojej głowie przewija się co najmniej milion niemiłych epitetów określających tego faceta.  Aż się w tobie gotuje na samo przypomnienie o tej jego bezczelności i parszywym uśmieszku na twarzy. Czy jesteś wściekła? Chyba to mało powiedziane. Ten incydent zdecydowanie naruszył twoją harmonię dnia. A wydawało ci się ,że to będzie całkiem przyjemny dzień.
 -Majek, co się stało?-rzuca niemal na wejście gdy cię widzi
 -Jakiś dupek mi zajechał drogę, o mały włos ,a nieźle bym w niego przypieprzyła.-odpowiadasz- Nie chcę o tym gadać.-machasz na odczepne ręką- Lepiej mów co to za propozycja!-rzucasz ochoczo rozsiadając się wygodnie na kanapie. Nie wytrzymujesz jednak zbyt długo w jednej pozycji bo za chwilę czym prędzej przechadzasz się po nowym gniazdku przyjaciółki zaglądając niemal w każdy kąt.

 -Generalnie to masz boskie to mieszkanie Iguś.-rzucasz uśmiechnięta- A teraz o propozycji proszę.-upijasz łyk wina i spoglądasz z zaciekawieniem w kierunku swojej przyjaciółki wyczekując na wyjaśnienie tej intrygującej ją kwestii.

#Iga


Upijasz łyk wina, zastanawiając się, jak zaprezentować propozycję Mai, żeby podchwycić jej zainteresowanie. Znasz ją... od piaskownicy? W każdym bądź razie, pamiętasz ją od zawsze. Od małego miałaś przy sobie brunetkę. W czasach dzieciństwa razem wymyślałyście głupawe zabawy, spędzając w swoim towarzystwie praktycznie całe dnie. Jako nastolatki razem pakowałyście się w kłopoty, kosztując dorosłego życia, jak wam się wydawało. Pierwsza jedynka, pierwsza uwaga, pierwszy papieros, pierwszy alkohol, chłopak, czy kłótnia z jedną z klasowych zołz - nie było rzeczy, o której o sobie nie wiedziałyście. Wstępując w iście dorosłe życie razem szukałyście swojego miejsca w świecie. I Maja zapewne do dziś na ciebie klnie, wyklinając ci wywiezienie własnego tyłka aż do Jastrzębia, zapyziałego miasteczka na końcu świata, można rzec. Z letargu wyrywa cię przyjaciółka, zawzięcie chrząkająca.
- Iguś, cholero. Nie trzymaj mnie już dłużej w niepewności. - niecierpliwi się, będąc zauważalnie zaciekawiona twoją propozycją. Uśmiechasz się nikle i w końcu zabierasz głos.
- Majeczko, moja najukochańsza. Co byś powiedziała na pracę w mojej firmie? - walisz prosto z mostu, wiedząc, że jeszcze jedna chwila owijania w bawełnę, a w gorącej wodzie kąpana brunetka dostanie szału. Słysząc twoje słowa, rozszerza oczy ze zdumienia i przez chwilę się nie odzywa.
- Głupia jesteś. - mówi w końcu. - Przecież musiałabym opuścić nasz ukochany Wrocek, przenieść się do tego zapyziałego, małego, dziurawego, szarego...
- Ej, ej, koleżanko! - grozisz jej palcem, wiedząc, że tylko marudzi. W głębi siebie bardzo chce odpowiedzieć ci od razu, że jutro będzie z walizami. Znasz ją lepiej, niż ona sama siebie zna.
- A z resztą, pewnie w takiej firmie pracują sami tędzy panowie, w garniturku, pod krawatem, na wdechu. Zero jakiejkolwiek przyjemności z siedzenia za biurkiem. - wzdycha. Rzucasz jej spojrzenie i kręcisz głową.
- Nic się nie zmieniłaś, kochana. - upijasz kolejny łyk alkoholu. - Praca jest idealnie stworzona dla nas, bo będziesz siedziała na moim dziale. Wraz ze mną, a to chyba jakiś plus. Poza tym jestem współudziałowcem w tej firmie, więc możesz być pewna, że korona ci z głowy nie spadnie. Ale skoro nie chcesz, to nic po mojej gadaninie. - specjalnie dodajesz to ostatnie zdanie, które wyjątkowo poruszyło dziewczynę.
- Dobra, dobra, spokojnie. Muszę się zastanowić. - odpowiada i zapada cisza. Masz ochotę wyrwać jej ten kieliszek i wykrzyczeć, że wiesz i tak, że już dawno podjęła decyzję, ale celowo czekasz aż w końcu skończy swoje marudzenie. Bądź co bądź, brakowało ci jej osoby.
- Droga Igo Kowalczyk, mieszkanko tego jakże pięknego miasta, przystaję na twą jakże wzniosłą propozycję. - mówi, próbując zachować powagę po drugiej już lampce wina. W pokoju rozbrzmiewa echo waszego wspólnego śmiechu, a ty w końcu rzucasz się na szyję przyjaciółki, prawie wylewając szkarłatny płyn na nieskazitelne obicie kanapy.
- Wiedziałam, że się zgodzisz, łajzo! - piszczysz jej do ucha. - Tęskniłam za tobą, Majuś. - mówisz już poważnie, rzucając w nią poduszką.
- Ja za tobą też, ruda. - wyszczerza się, powodując słowotok w twoim wydaniu.
- Hej, hej, hej, moja panno! Jakbyś nie widziała, mam blond włosy! Miałaś puścić w niepamięć mój dawny kolor włosów! Przestań się ze mnie naśmiewać, jestem starsza i od poniedziałku będę twoją szefową! - wypominasz jej, na co jeszcze bardziej się śmiejecie.
- No to co, pani bizneswoman, toast za ponowne wspólne mieszkanie? - obie rozpoczynacie kolejną przygodę swojego życia. Od teraz, razem macie pokonywać trudności świata i wspierać się nawzajem. Już nie będziecie się widywać raz na miesiąc. Znów będziecie spędzać ze sobą długie godziny, znów będziecie raczyć się wspólnymi zakupami, imprezami. Znów będzie pięknie.
Kilka lampek wina później, znużone wspominaniem dawnych wybryków i śmiejąc się z własnej głupoty, zasypiacie jak siedzicie. Dopiero nad ranem budzisz się i zauważasz stan rzeczy. Uznajesz, że z okazji przyjazdu Majki dobrze by było uzupełnić lodówkę na śniadanie i szybko wskakujesz pod prysznic, by po chwili pędzić do pobliskiej piekarni. Idziesz chodnikiem i skręcasz na pasy. Mija sekunda, a słyszysz pisk opon. Mija ułamek kolejnej, a widzisz auto jadące wprost na ciebie. Nie ruszyłabyś się z miejsca, sparaliżowana stałabyś tam dalej, gdyby ktoś nie zepchnął cię na chodnik. Z pewnością upadłabyś, tracąc równowagę, jednak ktoś łapie cię w odpowiedniej chwili. Męskie ramiona zamykają cię w uścisku. Nie otwierasz zamkniętych oczu,  cała się trzęsiesz i boisz zrobić jakikolwiek ruch.
- Spokojnie, nic ci się nie stało. Spokojnie. - otwierasz zaciśnięte powieki. Napotykasz blask piwnych oczu, wpatrujących się uważnie w twoje zielone tęczówki. 
~*~
wingspiker: Witam Was na moim, w zasadzie naszym absolutnym debiucie! Może i z powodzeniem piszemy solo nasze opowiadania, ale jako duet dopiero raczkujemy. Także wszelkie usterki, błędy i tym podobne potraktujcie z przymrużeniem oka :) Przy tym rozdziale pracowało nam się niesamowicie przyjemnie i szczerze powiedziawszy nie mogę się doczekać dalszych losów Mai, Igi i dwóch Michałów! Pomysłów jest milion, teraz tylko je zrealizować. Zapewniam Was w naszym imieniu, nie będziecie się nudzić bo będzie tu absolutna mieszanka wybuchowa! Ściskam <3

Joan: Cóż by rzec. Witajcie!:) Witajcie na naszym dueciku, który mnie niesamowicie raduje i daje wielkiego kopa do dalszego pisania. Dziękuję mojej najlepszej na świecie Karolinie za to, że będę mogła z nią tutaj wspólnie snuć dalsze losy Igi i Mai. :D Miłego weekendu i do napisania! <3