sobota, 28 lutego 2015

#Pięćdziesiąt dwa.

#Maja

  Od tajemniczej rozmowy Michała jaką podsłuchałaś przypadkiem minęły całe dwa dni. Nie pisnęłaś ani słowem, że wiesz, iż coś kombinował. Choć ta sprawa nie dawała ci spokoju to postanowiłaś na razie to przeczekać. Albo powie ci sam albo niebawem zgłupiejesz i wyciągniesz to z niego siłą. Liczyłaś jednak na powodzenie pierwszej opcji. Tym bardziej, że zakończył sezon klubowy i miał cały tydzień wolnego zanim miał uciec na zgrupowanie kadry.

 -Co z wakacjami?-pyta cię nagle

 -Na chwilę obecną Pola chyba jest za mała żeby gdziekolwiek dale się z nią ruszać.-stwierdzasz

 -Może w przerwie między ligą światową, co ty na to?

 -Co ci chodzi po głowie?-pytasz

 -Turcja.-uśmiecha się nieśmiało

 -Na kebaba możesz iść za rogiem.-odpowiadasz nieco rozbawiona

 -Byliśmy ostatnio na Final Four i stwierdziłem, że powinienem was tam zabrać.

 -Tydzień? Dwa?

 -Na razie myślałem o tygodniu.-uśmiecha się tajemniczo

 -Na razie?-łapiesz go za słowa

 -Dostałem propozycję gry z Halkbanku.-mówi prosto z mostu, a ty otwierasz usta w geście zdziwienia

 -Czy ty aby nie masz jeszcze na rok kontraktu z Jastrzębiem?-dopytujesz

 -Mam.-kiwą głową- Ale Turcy mocno nalegają.

 -O mój Boże.-kręcisz głową- Na ile?

 -Trzy lata.

 -Porąbało cię.-kręcisz głową z niedowierzaniem- Podpisałeś?

 -Nie.-przeczy- Powiedziałem im, że muszę się zastanowić i przede wszystkim zależy mi na twojej opinii.

 -Rozmawiałeś z Łasko na ten temat? Ja ci raczej nie pomogę w tym temacie za bardzo.

 -Nie licząc mojego menadżera jesteś pierwszą osobą, której o tym mówię.

 -Więc, czego ode mnie wymagasz?

 -Albo pojedziecie ze mną albo zostajemy tutaj.-odpowiada- Nie musisz mi odpowiadać teraz, mam miesiąc do namysłów.

 -Zaskoczyłeś mnie.-mówisz wprost- Ale myślę, że powinieneś spytać Polę, bo z nią spędzasz ostatnio więcej czasu.-dodajesz z przekąsem

 -Po prostu słabo czuję się z faktem, że jestem prawie jak weekendowy ojciec, a za chwilę znowu zaczyna się kadra.

 -A co ze mną?-pytasz

 -Jezus Majka, nie zaczynaj…-przewraca oczami

 -Okej.-fukasz po czym odwracasz się na pięcie i kierujesz w kierunku wyjścia

 -Gdzie idziesz?-pyta

 -Nie muszę ci się spowiadać, nie obiecałam ci posłuszeństwa ani nic z tych rzeczy, z resztą ty też nie mówisz mi wszystkiego.-rzucasz i nie czekając na jego odpowiedź wychodzisz domu. Musisz przewietrzyć głowę i przy okazji kupić prezent na odwiedziny do Łasków. Po dwóch godzinach błąkania się po galerii handlowej i paru nieodebranych połączeniach od Michała wreszcie udajesz się w drogę powrotną. Kiedy wracasz do mieszkania Kubiak mierzy cię jedynie lodowatym spojrzeniem, a ty zupełnie go lekceważąc skupiasz uwagę na Poli. Zaspokajasz tego małego głodomora, przebierasz  ją i zbierasz potrzebne rzeczy na wyprawę. Bez słowa przekazujesz ją Michałowi i sama doprowadzasz się do ładu. Kiedy wychodzisz z łazienki zostajesz dosłownie napadnięta przez szatyna.

 -Spóźnimy się.-mówisz beznamiętnie

 -Jak chwilę poczekają nic im się nie stanie, zawsze możemy powiedzieć, że Pola spała.-odpowiada wciąż na ciebie patrząc- Nienawidzę jak jest tak między nami Majka, doprowadza mnie do szaleństwa nie gorzej niż ty sama.

 -To przestań spiskować za moimi plecami.

 -Nie spiskuję.-kręci głową

 -Słyszałam jak z kimś rozmawiałeś Michał.-nie wytrzymujesz

 -Posłuchaj mnie.-wzdycha- Wiem, że ostatnio nie jest między nami tak, jakbyśmy tego chcieli, ale uwierz, nie robię niczego co miałoby cię zranić. Niedługo ci powiem, przysięgam, ale wytrzymaj jeszcze chwilkę.

 -To może nie zapominaj o moim istnieniu Michał, bo czuję się tylko jak pełnoetatowa niańka, gdy cię nie ma w domu.-wzdychasz

 -Przepraszam.-mówi zupełnie szczerze- Po prostu źle się czuję, że tak bardzo obarczam cię opieką nad małą, ciągle mnie nie ma i jesteś z tym zupełnie sama. Wolałbym żeby moje dziecko wiedziało kim jest tata.-dodaje

 -Wiążąc się z tobą byłam absolutnie świadoma trybu życia jaki prowadzisz i przez to się zgodziłam na twoją częstą nieobecność. Robisz to co kochasz i ja to absolutnie akceptuję. Gdy cię nie ma może i bywa czasem ciężko, ale nie narzekam. Tęsknie za tobą i nie każ mi tego robić wtedy, gdy jesteś obok.

 -Nie będę.-odpowiada ciszej- Dasz radę jeszcze chwilę wytrzymać?

 -Tylko jeśli zaczniesz mnie zauważać Michał.

 -Robię to nieprzerwanie od dnia w którym zajechałem ci drogę głuptasie.-uśmiecha się absolutnie uroczo- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.

 -Dlatego pragniesz wywieźć mnie do Turcji?

 -Nie.-śmieje się- A teraz, skoro już się nie zabijamy spojrzeniami chodźmy ocenić wysiłki Łasko.-śmieje się po czym składa szybko pocałunek na twoich ustach. Po kilku minutach podróży wreszcie docieracie na miejsce. W progu wita was rozanielony Łasko, który cieszy się jak dziecko o tyle, co na wasz widok, co na widok przyjaciela. Niebawem pojawia się także Iga, która choć wygląda na piekielnie zmęczoną to jest nie mniej szczęśliwa aniżeli jej ukochany.

 -O matko, Polcia wygląda już całkowicie jak Michał.-komentuje przyjaciółka spoglądając na waszą pociechę

 -Modlę się tylko, żeby również charakterku po nim nie odziedziczyła bo inaczej chyba marny nasz los.-śmiejesz się rozbierając małą. Po chwili rozmowy wtrącają się także Antoś i Hania, jednymi słowy czekał was drobny koncert. Po oględzinach musiałaś stwierdzić, że maluchy to wykapani rodzice. Nie dało się nie zauważyć pękającego z dumy Łasko, aż przypominał ci się Michał, gdy mała się urodziła.

 -Widzę kolega wypoczęty.-śmieje się Kubiak na widok ziewającego Łasko

 -Człowieku, jestem jak nowo narodzony.-odpowiada ten drugi

 -Bardzo wam dokuczają?-pytasz przyjaciółki

 -Och, no wiesz, pierwsze parę dni to była kompletna masakra bo szli w stereo, teraz już się chyba do tego przyzwyczaiłam.

 -A jak to wytrzymuje Łasko?

 -Na początku wcale.-chichocze

 -Dobrze, że chociaż już nie mdleje.-wtrąca Kubiaka ledwo powstrzymując się od śmiechu

 -Nie chwal dnia przed zachodem słońca.-dodajesz również rozbawiona

 -Śmiejcie się, śmiejcie dzieciaczki.-kręci głową

 -Póki możemy.-odpowiada Kubiak

 -A co to za aluzję przyjacielu?

 -Wybieramy się na małe wakacje do Turcji.-odpowiadasz

 -Tygodniowy odwyk od ciebie zawsze w cenie, mogę wam za nie dopłacić.-mówi Łasko

 -Do trzyletnich też?-pyta Kubiak, a jego towarzysza wręcz trafia ta informacja jak grom z jasnego nieba

 -Nie, wy sobie jaja robicie ze mnie.-kręci głową z niedowierzaniem

 -Ty się uspokój, a wy przestańcie sobie żartować.-grozi palcem Kowalczyk- Wy mówicie poważnie, prawda?-dodaje po chwili obserwacji

 -Na mnie nie patrzcie, to jemu się we łbie pomieszało.-bronisz się

 -Kubiak przyjacielu, a atakującego tam nie potrzebują?-pyta z nadzieją w głosie

 -Taa, za jakieś trzy lata pewnie.-kiwa głową

 -Oni tego nie przeżyją.-kręci głową Iga

 -Będzie płacz i usychanie z tęsknoty.-dodajesz konspiracyjnie

 -Dobry kebab masz za rogiem, dywany za rogiem bo w Dywanolandzie.-wylicza Łasko- Płacą ci w kozach czy sztabkach złota?

 -Zaczęła się głęboka rozpacz.-komentujesz

 -Majka, powiedz mu coś.-rzuca w twoim kierunku

 -Nie przeżywaj Łasko, bo to nie ty spędzisz prawdopodobnie trzy, najbliższe lata wśród Arabów.

 -Matko Bosko, oczadział!-prycha atakujący

 -Taki duży, a taka beksa.-śmieje się Kubiak- Tylko mi tu nie zemdlej.-dodaje, a wszyscy wybuchacie niepohamowanym śmiechem.

 -Jeśli znacie jakiegoś dobrego psychologa albo psychiatrę to zostawcie namiary bo chyba nam się przyda.-chichocze Iga widząc stan swojego ukochanego.

Kompletnie sobie tego nie wyobrażałaś jeśli miałabyś być szczera. To była dla ciebie kompletna abstrakcja, ale czy potrafiłabyś powiedzieć mu „nie” kiedy cieszył się jak dziecko na samą myśl w tak dobrym europejskim klubie? Na razie chyba jednak wolałaś odłożyć tą Turcję na bok i zostawić na razie w sferze życiowych abstrakcji, które może z czasem do ciebie dotrą.


#Iga:
- Popierdzieliło cię do cna, spróbuj mi dywan stamtąd wysłać, a wpadnę tam i zrobię z tobą porządek. - w takich oto akompaniamentach mijał wam wieczór z Kubiakami. Hiobowe wieści jakie ogłosił Michał okazały się dla Łasko niemożliwymi do przyjęcia. Co prawda tobie również średnio podobał się fakt rozstania z Mają na 3 lata. Ale w tamtej chwili chyba było za wcześnie by to do ciebie dotarło. Najmniej zainteresowana rozmową była najmłodsza Kubiakówna, bo ledwie po kilkunastu minutach usnęła w foteliku.
- A ty? Co o tym wszystkim sądzisz? - zapytałaś Majkę, starając się nie słuchać obelg atakującego wycelowanych w kolegę.
- Nawet nie miałam kiedy o tym tak na spokojnie pomyśleć. Ale co mam zrobić, skoro jemu się tak micha cieszy? - westchnęła i wzięła na ręce Hanię. - No, malutka, jestem pewna, że za parę lat będziesz łamać męskie serca!
- Słucham? - odezwał się Łasko, słysząc te słowa. Wywróciłaś oczyma i pomachałaś mu.
- Widzę, że już się uspokoiłeś. - mruknęłaś. - Pomożesz mi położyć je spać? Bo mój narzeczony ma w tej chwili inne priorytety. - zmroziłaś go wzrokiem i udałaś się do dziecięcego pokoju.
- Nie wiń go, zobaczysz co będzie z nami jak w końcu zdamy sobie sprawę z tego co się szykuje. - przyjaciółka parsknęła śmiechem i włożyła twoją córkę do łóżeczka. - No muszę przyznać, że ładne wam te dzieci wyszły. - szepnęła i pogłaskała oboje po główce.
- Myślę, że Łasko potrzebuje jakiegoś roku, by dotarło do niego, że ma dzieci. - pokręciłaś głową i zamknęłaś drzwi od pokoju. - A wy panowie, moglibyście trochę ściszyć tony, bo dzieci śpią. - powiedziałaś po dotarciu do salonu. Pola smacznie spała w waszej sypialni, Antoś z Hanią miał wkrótce zasnąć, a siatkarze jak szaleni dyskutowali o planach tego drugiego.
- Nadal cierpisz? - Wójcik spojrzała na Łasko z politowaniem. - Kubiak, nie jedziemy do żadnej Turcji, nie widzisz, że kolega płacze?
- Łasko, kochany, najlepszy, mój przyjacielu, 3 lata szybko miną!
- Posłuchaj mnie, jeśli szukasz kandydatki na drugą żonę, to nie tam! Nażarłeś się ostatnio kebaba przed meczem w Kędzierzynie i ci się w dupie poprzewracało. - skomentował atakujący, a ty już sama nie wiedziałaś, czy się śmiać, czy też zacząć płakać. - Was kompletnie pojebało.
- Mnie nie, ale jego owszem. - mruknęła Maja.
- I zrozumiałbym wszystko, rok jest do przeżycia, ale kurwa, Michał, jedziesz do Arabów na trzy lata! Wrócisz z trzema żonami, kozą, z Koranem pod pachą, a Majka w hidżabie! - kontynuował swój monolog, bo Kubiak nie kwapił się do odpowiadania na jego komentarze. Podśmiewywał się jedynie z głupoty swojego kolegi.
- Jesteś pewna, że twój narzeczony nie naoglądał się "Wspaniałego stulecia"? Ostatnio stałem w kolejce w Lidlu i jedna staruszka drugiej opowiadała o jakimś sułtanie, może Kubiak odkrył nowe powołanie? - w tej chwili Majka już praktycznie płakała ze śmiechu. Ty też. Przyjmujący prawdopodobnie również. No dobra, może to miały być obelgi, ale jeszcze chwila a wszyscy skończycie w wariatkowie.
- Michał, ja zaczynam naprawdę rozumieć to, że Iga jest jaka jest, przecież ona musi z tobą przebywać tyle czasu. - powiedział Kubiak, patrząc na ciebie z ukosa.
- Ej, kolego! Nigdy cię nie lubiłam, ale teraz nie lubię cię bardziej przez tą Turcję. A spróbujcie nie wrócić, to wpadnę tam z nim i wykurzymy was stamtąd! - wycelowałaś palcem w Kubiaków.
- Niech spróbuje przedłużyć ten kontrakt choćby o dzień, a niech zapomni o kebabach. - odrzekła Wójcik.
- Dobra, przyjaciele, co wyście się tak na mnie uwzięli? Ten zazdrości, ta płacze za Majką, damy sobie jakoś radę. Wpadniecie na małe... - zaczął.
- Łasko, nie jedziemy na żadne małe wakacje do Turcji za rok! - uprzedziłaś jego słowa.
- Jasne, nie będziemy się ze zdrajcami bratać, znalazł się emigrant. - prychnął.
- Dom wariatów. - zaśmiała się Maja. Dyskusja mogłaby trwać i trwać w nieskończoność, ale dzieci niczym zsynchronizowane zegarki zbudziły się i musiałaś się nimi zająć, w czym chcąc nie chcąc miał pomóc ci Łasko. Kubiaki tylko chwilę podśmiewali się z pana domu i zgarnęli Polę, by wrócić do domu. Zajęci dziećmi nie mieliście czasu, by na spokojnie i co najważniejsze: poważnie skomentować sprawę turecką. Dopiero koło dwudziestej drugiej byliście wolni. Maluchom nawet nie śniło się iść spać, więc dobrą godzinę spędziliście na próbie nakłonienia małych terrorystów do zmrużenia oka chociażby na godzinę. W końcu po zdartym gardle od śpiewania i obolałych mięśni od noszenia, małe Łaski łaskawie zasnęły. Wymknęliście się na palcach z ich pokoiku i udaliście się do salonu gdzie padliście na kanapę i przez chwilę w ciszy rozkoszowaliście się tą przyjemną chwilą wytchnienia.
- Myślisz, że Kubiak zgodzi się na ten kontrakt w Ankarze? - zagadnęłaś.
- Pewnie, że tak. Każdy by się zgodził, Iga. - odparł, równocześnie ziewając.
- Ty też byś się zgodził? - zapytałaś podejrzliwie.
- No mi nikt na razie nic takiego nie proponował. - odpowiedział wymijająco.
- A gdyby? - drążyłaś temat. A co, niech się męczy.
- A pozwoliłabyś mi? - zapytał z uśmiechem. Westchnęłaś.
- Z wami siatkarzami to same problemy są.  - ucięłaś. Tego wieczoru więcej nie poruszaliście tematu Kubiaka i Mai, bo najzwyczajniej byliście zbyt męczeni na to. Kiedyś pewnie leżelibyście przed telewizorem do późna, jednak teraz po półgodzinie spaliście jak zabici. Co te dzieci z wami zrobiły?
Następnego dnia, po dość niechętnej pobudce, bo którejś z rzędu, przyszedł czas na karmienie maluszków. Tutaj jakby nie patrzeć potrzebne były dwie osoby, więc Łasko doskonalił swoje umiejętności rodzicielskie. Niestety musiałaś przyznać, że miał jakieś magiczne właściwości, bo kiedy jedno z dzieci zanosiło się płaczem wystarczył widok ojca, by natychmiast ucichło. Ale co się im dziwić, w końcu muszą mieć go za bohatera. Niejeden ma tyle szczęścia, by spłodzić dwójkę za jednym razem. Cały dzień spędziliście w czwórkę, co było aż dziwne, bo Michał, który jest cały czas w domu to ewenement. Nadszedł koniec sezonu, więc mieliście dla siebie o wiele więcej czasu. Oczywiście trzy czwarte tego należało do dwójki niewzruszonych agentów, którzy mieli dwie podstawowe wymagania: jeść i spać. Ale również tobie udzielił się matczyny zew i mogłaś całe godziny wpatrywać się w twoje małe pociechy. Również uważałaś je za najlepsze, najpiękniejsze, najwspanialsze i jeszcze raz naj. Mogłabyś umrzeć z przesłodzenia, widząc śpiącą Hanię, albo Antka na rękach Michała. Jak to się nazywało? Aha, różowy kisiel zamiast mózgu.
Popołudniem do waszego domu wpadł niezapowiedziany gość. Maluchy akurat spały, a wy korzystaliście z chwili wytchnienia. Waszym oczom ukazał się Kubiak, któż by inny.
- Dzień dobry Ankara, czego potrzebujemy? - zapytał Łasko.
- No wiecie, kobieta mi się buntuje, o ślubie marzy, no i... - zaczął.
- To ożeń się z nią i będzie spokój. - odparł jak zwykle pomocny i konkretny wujek dobra rada vel Łasko.
- No właśnie. I tu potrzebuję waszej pomocy. Tak, obojga. - dodał widząc twój pytający wzrok. - Misja jest taka, to będzie bomba niespodzianka.
- Tylko pospiesz się, bo jeszcze chwila, a wyrzuci cię z domu. - mruknęłaś.
- Sprzeda Arabom za dywan. Albo nie Arabom, bo jeszcze się ucieszysz. - skomentował atakujący, wyszczerzony jak u dentysty na fotelu. I jak tu normalnie porozmawiać? Kubiak pewnie pluje sobie w brodę, że ma takich przyjaciół. Ale cóż, pozostało wam tylko czekać na jego okazały plan i spróbować jak najbardziej mu w tym pomóc. Konspirację czas zacząć!

~*~

wingspiker: Witam kochane! Rozdział nieco szalony, bo dzieje się całkiem sporo. Kubiaki za parę miesięcy uciekają nam do Turcji, czego nie przyjął zbyt dobrze delikwent Łasko i dzięki czemu mamy spoooro humoru w powyższym epizodzie. Pomyśleć, co będzie jak dojdzie do faktycznego rozstania... :D No i też wiecie czego dotyczyła tajemnicza rozmowa Michała w poprzednim rozdziale, będzie mała konspiracja! Nawet nie macie pojęcia jak cudownie się nam pisze, a jeszcze milej jest czytać sporą liczbę Waszych opinii. Dziękujemy, że z nami jesteście no i.. bądźcie dalej! :3
Joan: Cześć i czołem! Mam nadzieję, że mile spędzacie ten weekend, ja niestety cierpię, bo bierze mnie jakieś choróbsko, a do tego wybiłam kciuka. :c Jak widzicie, dzisiejszy rozdział to spora dawka humoru. Nie mogło być inaczej, w końcu rozstanie dwóch największych kompanów polskiej siatkówki musi przejść do historii. :D Do tego mała-wielka konspiracja Michała z Łaskami, z tego może wyjść tylko jedno: kolejne emocjonujące rozdziały! Do zobaczenia. <3
5 komentarzy = nowość

piątek, 20 lutego 2015

#Pięćdziesiąt jeden.

#Iga:
Weekend spędzony z Mają należał do naprawdę udanych. Oczywiście Pola z wielkim zapałem przerywała wasze rozmowy, jednak po nakarmieniu, bądź przebraniu, znów odlatywała do krainy Morfeusza. Choćbyś niewiadomo jak chciała komplementować przyjaciółkę, to nie mogłaś, bo Polcia była wykapanym tatą.
- Kochana, Kubiak to jej się nigdy nie wyprze. - powiedziałaś, gładząc maleńką po główce.
- Raczej ona jego. - Maja zaśmiała się i wzięła dziecko na ręce. - Trzymaj, zobacz jak to jest. - podała ci ją, a ty prawie umarłaś z przesłodzenia.
- Boże, jest taka malutka.
- Przygotuj się, Kowalczyk, dobrze, że Michał silny, bo po całym dniu noszenia takiego szkraba kręgosłup woła o pomstę do nieba. - odparła, ziewając. - Boże, całą noc nie spałam.
- Już sobie wyobrażam niewyspanego Łasko na treningu. Założą z Kubiakiem klub szalonych tatuśków. - parsknęłaś śmiechem i oddałaś jej małą, a przyjaciółka włożyła ją do łóżeczka.
- A ja ci powiem Iguś, że ja czekam na parapetówę. - wyszczerzyła się.
- To za dwa, trzy miesiące. - westchnęłaś. - Ale zapraszam na herbatkę za tydzień. - puściłaś do niej oczko.
- Mój Boże, teraz tylko czekać aż weźmiecie ślub, a my z Kubiakiem nadal się będziemy tak tułać, tułać... - mruknęła.
- Widzę, że komuś tu odezwała się kobieca natura. - wytknęłaś jej język i uśmiechnęłaś się. - Brawo, Wójcik, walcz o swoje.
- Uwierzyłabyś, że ja będę marzyć o ślubie? Przecież to się normalnemu człowiekowi w głowie nie mieści. Pola zrobiła ze mnie typową kobietę. - pokręciła głową i usiadła na kanapie. - To co, czas na oglądanie poczynań naszych dwóch frajerów, co? - włączyła mecz. Usadowiłyście się wygodnie, gotowe na zażarte kibicowanie waszym mężczyznom w meczu o trzecie miejsce. Co prawda co jakiś czas Majka musiała zająć się dzieckiem, ale w miarę możliwości udało się wam obejrzeć najlepsze momenty tego starcia. Niestety nie mogłyście krzyczeć ze szczęścia po zdobyciu brązowego medalu, bo akurat Pola zasnęła. Obie byłyście bardzo dumne z obu Michałów, bo rozegrali naprawdę dobre spotkanie i wyróżnienie należało się im bez słów. Łasko dostał nagrodę najlepiej punktującego, więc byłaś w siódmym niebie. Dawno nie emocjonowałyście się tak meczem chłopaków.
- Wyczuwam wielką imprezę po powrocie. - zaśmiałaś się.
- Boże, znów będą pić, niedługo będziemy musiały wysłać ich na terapię alkoholową. - Maja pokręciła głową i westchnęła.
- Wyobrażasz sobie, gdyby któryś z nich zmienił klub? My jak my, ale oni to naprawdę uschli by z tęsknoty za sobą.
- A co jeśli oni są ze sobą bliżej niż nam się wydaje? - zapytała z udawanym szokiem i po chwili obie się roześmiałyście.
- Matko, wyobraziłam to sobie. Koniec tematu! - uniosłaś ręce w geście poddania i reszta wieczoru minęła wam w spokoju. Następnego dnia wrócili siatkarze i tak jak przeczuwałyście, doszło do alkoholizacji w pełnym wymiarze. Zarówno ty, jak i Maja dostałyście zaproszenia na tą imprezę, ale przyjaciółka podobno tylko zgromiła Kubiaka wzrokiem, a ty miałaś coraz mniej sił na takie ewenementy. Ponownie zauważyłaś, że czas ucieka ci przez palce i ze strachem spostrzegłaś, że praktycznie nic nie robiłaś, a z sześciu tygodni zrobiły się dwa. Byłaś praktycznie uziemiona, miałaś okropny humor, całe dnie spędzałaś na kanapie, wszystko cię bolało i powoli zaczynałaś odliczać dni do rozwiązania. Ciągłe pocieszenia Michała już nie ratowały cię przed zmęczeniem, tak więc chyba nie tylko ty odliczałaś. Na domiar złego cała rodzina nagle sobie o tobie przypomniała i codziennie ktoś do ciebie wydzwaniał. Oczywiście, kiedyś by cię to cieszyło i chętnie byś z nimi rozmawiała. Ale w obecnej sytuacji z brzuchem - piłką, paskudnym humorem i jeszcze gorszym bólem pleców czekałaś tylko aż będziesz mogła się rozłączyć. Tydzień przed gdyby ktoś sprawił wam wizytę najprawdopodobniej zostałby zamordowany wzrokiem. I już nie tyle przez ciebie, co przez Łasko, który chyba przestał dbać o pozory i był równie zdenerwowany i zmęczony co ty. Tak się składało, że Jastrzębski Węgiel rozgrywał właśnie mecze półfinałowe, więc przeżywał podwójny stres. Generalnie, jak na przyszłych rodziców przystało, nie mogliście doczekać się przyjścia na świat dzieci. Ale teraz w końcu zrozumiałaś o co w tym wszystkim chodzi. Już nie dziwiłaś się tym wszystkim przyszłym matkom, które narzekały i czekały z utęsknieniem na poród. Dobrze, że czas nie zwalniał i jak zwykle leciał niczym szalony.
- Trzynastego mam mecz. Ale koszmar. - mruknął Michał wieczorem dziesiątego kwietnia.
- Spokojnie, kochany, mam cesarkę, więc nic się szybciej nie wydarzy. - odparłaś i wtuliłaś się w niego. To był chyba ostatni ruch, na jaki mogłaś się zdobyć z ogromnym brzuchem.
- No mam nadzieję. Już zapowiedziałem w klubie, że w poniedziałek nie mam zamiaru przychodzić na trening. Gdyby jednak o tym zapomnieli Kubiak coś wymyśli. - powiedział i pogładził cię po włosach. - Jakoś musimy wytrzymać do czternastego.
- Powiem ci, że jesteś chyba jedyną osobą, której towarzystwo mi teraz nie przeszkadza. - zaśmiałaś się.
- Czy ja się przesłyszałem, czy nie wymieniłaś Majki? - zdziwił się. - Czekaj, muszę to napisać. Prawdopodobnie drugi raz to już nie nastąpi.
- Ciesz się, że chociaż raz jesteś na pierwszym miejscu. - prychnęłaś. - No dobra, dobra, przecież zawsze na nim jesteś. - dodałaś widząc jego minę.
- No właśnie czekałem aż to dopowiesz. - pokręcił głową z westchnieniem.
Całkiem niedawno przeprowadziliście się do nowego lokum, w czym chcąc nie chcąc pomógł wam Kubiak. Nie sądziłaś, że masz tyle rzeczy, dopóki nie przyszło wam ich spakować, przewieźć i ponownie rozpakować. Jako, że Michał miał treningi, a tobie stanowczo zakazał jakiejkolwiek aktywności domowej, jeśli można to tak nazwać, połowa kartonów stała jeszcze nierozpakowana. Niechętnie na nie spoglądałaś, bo stanowczo psuły wystrój domu, jednak schylanie się w twoim przypadku było praktycznie niemożliwe. Powiedziałaś sobie więc, że za jakiś czas na pewno to ogarniecie i codziennie sobie to wmawiałaś. W głębi ducha wiedziałaś jednak, że dojdzie do tego chyba za jakieś pół roku, kiedy to znajdziecie jakąś wolną chwilę, podczas której nie będziecie spać, czy jeść. Byłaś przygotowana na to, że Hania i Antoś zabiorą wam bardzo dużo czasu. Miałaś już zapowiedź przyjazdu mamy i Oliwii, bo Łasko na pewno okaże się świetnym ojcem, ale niestety jest również siatkarzem, co będzie mu skutecznie uniemożliwiało pomoc przy szkrabach. Przynajmniej na początku.
Zanim się obejrzałaś, nadszedł wyczekiwany dzień. Wbrew wszystkiemu, rankiem zaczęłaś się trochę stresować. Otrzymałaś krótkiego smsa od Mai, w którym życzyła ci szybkiego rozwiązania i aby twój ukochany nie zemdlał na sali. Uśmiechnęłaś się, podniesiona na duchu.
W szpitalu stawiłaś się punktualnie o dziesiątej, oczywiście wraz ze sprawcą całego zamieszania - Michałem. Coraz bardziej utwierdzałaś się w przekonaniu, że denerwował się bardziej od ciebie. Nie minęło pół godziny, a zostałaś zabrana na salę operacyjną. Trafiła ci się naprawdę miła grupa lekarzy i sympatyczna pielęgniarka, więc byłaś pewna, że jesteś w dobrych rękach. Cesarskie cięcie nie należało do najprzyjemniejszych, to oczywiste. Kiedy sprawy zaszły daleko i na świat przyszło pierwsze dziecko, Łasko został wyprowadzony z sali przez dwie pielęgniarki, bo... zemdlał. Kubiak na pewno mu tego nigdy nie zapomni i będzie wypominał przez kolejne lata.
Poród, nawet ten przez cesarskie cięcie kosztował cię wiele sił i trwał aż dwie godziny. Dostałaś na chwilkę do potrzymania dwójkę maluchów.
- Moje dwa maleństwa. - powiedziałaś i zamrugałaś, bo do oczu cisnęły ci się łzy wzruszenia. Łasko, który już wrócił do żywych, co prawda lekko blady, ale również kipiał z dumy.
Dni w szpitalu wspominałaś niezbyt dobrze, może dlatego, że rana na brzuchu naprawdę bolała, a po znieczuleniu miałaś niezbyt dobre samopoczucie przez cały tydzień. Zdecydowanie lepiej czułaś się po powrocie do domu. Tak jak mówiła Maja, Michał okazał się świetnym ojcem, nawet nie wiedziałaś skąd mu się to wzięło. Kiedy nakryłaś go w nocy, siedzącego obok łóżeczek i wpatrującego się w dzieci myślałaś, że to zbyt wiele dla twojego lubiącego wzruszenia serca.
Dwa dni później wpadły Oliwia z mamą, bo Michał miał mecze o trzecie miejsce, więc może i chciał, ale nie mógł ci pomóc.
- Kochana, Hania czysta ty, ale Antek to normalnie skóra zdjęta z ojca. - powiedziała Oliwia na widok bliźniaków. Na szczęście żadne z nich nie odziedziczyło płomiennych włosów. Wszystkie przepowiednie się sprawdziły i dzieci nie dawały ci za wiele czasu na własne przyjemności. Właściwie była to chwila na zrobienie obiadu, czy też krótką drzemkę. Cieszyłaś się z obecności siostry i rodzicielki, bo dały ci czas na odespanie, czy doprowadzenie wyglądu do stanu znośnego. Wieczorem zajęły się kąpielą dzieci, a tobie nakazały odpoczywać. Niechętnie wylegiwałaś się na kanapie, więc uznałaś, że zrobisz coś pożytecznego i zadzwoniłaś do Mai.
- O witam, czy ktoś zabrał ci dzieci, że znalazłaś czas na telefon do mnie? - powitała cię ze śmiechem.   
- Wpadła mama i Oliwia, więc wiesz... - zaczęłaś.
- Więc zostałaś oddelegowana do odpoczynku? Tak myślałam. Opowiadaj jak sobie radzisz, kochana! Kubiak coś mówił, że Łasko niechętnie wypowiada się o samym porodzie, więc spowiadaj się! Zemdlał, prawda? - rozgadała się na dobre. Pewnie Pola zasnęła, więc mogła się wygadać na dobre. Rozmowa z przyjaciółką bardzo poprawiła ci humor, tak samo jak trzecie miejsce zdobyte przez Kubiaka i Łasko wraz z drużyną. No dobra, pani Kowalczyk, misję "Bliźniaki" czas rozpocząć!



#Maja

  Weekend spędzony w towarzystwie Igi minął nawet nie wiedzieć kiedy. To były w zasadzie ostatnie chwile jakie mogłyście spędzić teoretycznie we dwie bo lada moment także i Kowalczyk miała dołączyć do grona mamusiek. Dlatego też na tyle ile pozwoliła wam Pola przegadałyście niemal wszystkie możliwe tematy, oczywiście nie zapominając przy tym o dopingowaniu swoich mężczyzn, którzy po fenomenalnym meczu zdobyli brązowy medal Ligi Mistrzów. Tak jak się spodziewałyście nie odmówili sobie przyjemności świętowania z drużyną, aczkolwiek ku waszemu zaskoczeniu zrobili to dość kulturalnie jak na siebie. Obydwaj widocznie przejęli się rolą ojców i dali sobie na wstrzymanie, no przynajmniej do czasu.

  Nim się zorientowaliście z marca zrobił się kwiecień. Sama nie byłaś pewna kiedy te wszystkie dni minęły. Bo nawet pomimo codziennej rutyny w jaką wpadłaś, bo nie oszukujmy się niemal każdy dzień wyglądał dla ciebie tak samo, ten czas zleciał dość szybko. Pola rosła jak na drożdżach, a wy mogliście jedynie podziwiać jak zmienia się na waszych oczach i staje się jeszcze bardziej podobna do Michała.

 -Wyskoczę dzisiaj na godzinkę, okej?-pytasz Michała zabawiającego waszą pociechę

 -Żaden problem mamo.-mówi uśmiechnięty wciąż patrząc na Polę

 -Chyba powinnam poczuć się zazdrosna.-śmiejesz się
 -Tobą zajmę się potem.-szczerzy się, a ty kręcisz jedynie głową, a po chwili opuszczasz mieszkanie. Chcąc, nie chcąc musiałaś pojawić się w firmie. Gdyby nie fakt, że poproszono cię o skorygowanie projektu nad którym pracowałaś kilka miesięcy temu z całą pewnością prędko byś tam nie zawitała, a zwolnienie dostarczyła pocztą pantoflową. Kiedy weszłaś do środka to miejsca wydało ci się być dziwnie obce. I to nie tylko dlatego, że dawno tu byłaś. Kiedy pracowałyście tu we dwie wszystko było zdecydowanie prostsze i lepsze, a po odejściu Igi czułaś się tu nieswojo, nawet pomimo faktu, iż zdołałaś nawiązać mniejsze lub większe znajomości.
 -Och, kogo jak widzę.-słyszysz znany męski głos, a ty aż wzdrygasz się na sam jego dźwięk- Panno Wójcik, dawno się widzieliśmy.-uśmiecha się
 -Tak wyszło.-wzruszasz ramionami
 -Świetnie pani wygląda, chyba powinienem częściej wpadać.
 -Przykro mi, ale wpadłam na dosłownie chwilę bo poproszono mnie o drobną korektę.
 -Gdzie się pani śpieszy, może jakaś kawa?-proponuje
 -Raczej nie.-kręcisz głową po czym skupiasz się na Przemku, który komunikuje ci gdzie masz się udać
 -Czemuż to, dzieci w domu płaczą?
 -To bardzo możliwe, zwłaszcza, że mają dwa miesiące.-dodajesz chłodno, a na jego twarzy maluje się niemały szok
 -Moje gratulacje.-wydusza z udawanym uśmiechem- Gdyby pani potrzebowała pomocy…
 -Dziękuję, ale radzimy sobie doskonale.
 -Ciężki musi być los samotnej matki.
 -Słucham?-spoglądasz na niego
 -Pani stan cywilny to niezamężna, mylę się?
 -To, że jest taki, a nie inny nie znaczy, że jestem sama. Do pana wiadomości, wciąż nie jestem zainteresowana. Mam narzeczonego.
 -Narzeczonego zawsze można zmienić.-uśmiecha się ironicznie, a w tobie się aż gotuje. Ledwo powstrzymujesz się od tego by dać mu z całej siły w twarz. Zdenerwowana w mgnieniu oka zajmujesz się tym, po co tu przyszłaś i czym prędzej opuszczasz firmę. Nawet gasząc silnik samochodu byłaś niemiłosiernie zdenerwowana. Chyba nawet ślepy by zauważył, że gromisz wzrokiem.
 -Co znowu zrobiłem?-pyta szatyn
 -Wyjątkowo, nie ty.-mówisz zła
 -Kobieto, może by tak jaśniej?
 -Zgadnij kogo spotkałam w pracy.
 -Wnioskując po stopniu twojego zdenerwowania to albo moją była albo..-marszczy brwi- Ten dupek znowu się panoszy w Jastrzębiu? A co gorsza znowu ma ochotę by dostać w ryj?
 -W zasadzie to żałuję, że ja tego nie zrobiłam i nie dałam mu w twarz.
 -Zabiję gnoja jak tylko go spotkam. Co za..
 -Całe szczęście, że mam urlop do sierpnia i nie będę musiała go szybko oglądać.-przerywasz mu
 -Dotykał cię?
 -Sądzisz, że bym mu na to pozwoliła?-spoglądasz w jego kierunku- Po prostu zaczął się dość nachalnie przystawiać, nie pomógł nawet fakt, iż jestem w związku, a do tego mam dziecko.
 -On naprawdę chce znowu dostać.
 -No wiesz, jak to powiedział teoretycznie jestem niezamężna, a narzeczony to żadna przeszkoda.-prychasz
 -Idiota.-kwituje go po czym znika z twojego pola widzenia, gdyż wasza pociech zaczynała domagać się uwagi. Nie dość, że wasza córka miała wyjątkowe poczucie czasu to wydawało ci się, że Michał ostatnimi czasy zbyt często je wykorzystywał. Miałaś wrażenie, że unikał jak ognia tematu o którym do niedawno wciąż ględził. Czyżby się rozmyślił? Stwierdził, iż cel za jaki sobie postawił zmianę twojego nazwiska jest nie do wykonania? Możliwe, że sama wpędzałaś się w paranoję, ale nie dało się nie zauważyć, że ostatnimi dniami zdecydowanie więcej czasu spędzał z waszą córką aniżeli z tobą, a tobie poświęcał tyle czasu, co na lekarstwo. Może i chciał nadrobić te dni kiedy nie było go w domu i dlatego skupiał się na córce, ale nie za cenę obojętności jaka zaczynała się między was wkradać. Zbawieniem na twoje myśli okazał się w tej chwili telefon od przyjaciółki, która od paru ładnych dni była mamą na pełen etat. Zdecydowanie brakowało ci rozmowy z nią. Wiedziałaś, że taka chwila kiedyś nastąpi, że założycie własne rodziny i będziecie się im poświęcać, ale tęskniłaś za spotkaniami w babskim gronie. Może o tyle za nimi, co rozmową z Igą. Ona zawsze wiedziała, co powiedzieć, gdy miałaś jakiś problem.
 -Iguś, a co powiesz na drobnych gości niebawem?-pytasz nagle
 -Wiesz przecież, że możecie wpadać o każdej porze, jesteście mile widziani w naszych progach.
 -W takim razie na dniach się zjawimy na jakąś godzinkę czy dwie.-odpowiadasz- Pora zobaczyć co też ten Łasko zmajstrował.-chichoczesz
 -Dwa małe łobuzy.-śmieje się- A ja nie mogę się doczekać żeby zobaczyć tego mini Kubiaka, pewnie już całkiem wygląda jak mój ukochany przyjaciel.
 -Chyba, aż za bardzo.-wzdychasz
 -Hej Majuś, wszystko okej?-pyta po chwili
 -Nie wiem.-kręcisz głową- Ostatnimi dniami między nami jest jakoś dziwnie.
 -Wydaje ci się kochana.
 -Może masz rację, ale ta obojętność jaka się pojawiła jest dobijająca.
 -Mam sobie uciąć pogawędkę z Kubiakiem?-pyta wprost
 -Co? Nie!-protestujesz- Po prostu ta rutyna mnie dobija.
 -No tak, chodzące adhd uziemione w czterech ścianach mówi samo za siebie.-odpowiada- Pogadamy jak wpadniecie bo te dwa głodomory mnie wzywają.
Kiedy kończycie rozmowę za oknem jest już ciemno, a Pola śpi od dobrych trzech godzin, co jest przyjemną odmiennością. Przyciągasz kolana do siebie i patrzysz tępo w ekran telewizora. Nie masz nawet ochoty zastanawiać się gdzie też przepadł Michał. Zmęczona codziennym maratonem jakim było ostatnio twoje życie odpływasz. Kiedy otwierasz oczy nie leżysz na kanapie, a w łóżku. Z głębi domu dobiegają ci jedynie ciche pojękiwania waszej córki. Dopiero po chwili dobiega cię głos Michała, który musiał rozmawiać z kimś przez telefon i to ściszonym głosem. Nie chciał cię zbudzić czy raczej byś usłyszała? Na palcach podchodzisz do uchylonych drzwi.
 -Nie, myślę, że raczej się nie domyśla.-słyszysz jego spokojny głos- Wiesz, nie jestem raczej najlepszym kłamcą.-śmieje się cicho- Sam bym się po sobie tego nie spodziewał, proszę cię.-mówi wstając z kanapy- To jesteśmy umówieni i ani słowa, okej? To narazie.
Przez dłuższą chwilę stoisz jak zamurowana. O czym on mówił? Co to za tajemnice? Miałaś tysiące myśli kumulujących się w twojej głowie w tym i te najgorsze, które starałaś się jakkolwiek odsunąć od siebie. Byłaś w tym momencie kompletnie skonsternowana, a co gorsza nie miałaś pomysłu co z tym zrobić.
  
~*~
Joan: Cześć i czołem! Oto przed wami nowy rozdział naszego duetu, w którym w końcu dochodzi do narodzin dzieci Łasków!:D Senior rodu, Michał, nie sprostał zadaniu i podczas porodu.. najzwyklej w świecie zemdlał. :P Swoją drogą pamiętajcie, że 5 komentarzy = nowy rozdział. Wciąż prosimy was o opinie! Mi pozostaje jedynie życzyć wam miłego weekendu, mój będzie iście sportowy, bo mam jutro do rozegrania dwa ważne mecze. Cześć!:)
wingspiker: Witam moje drogie! Pierwszy tydzień w szkole po feriach nareszcie minął, chwila oddechu i potem znowu do roboty. Dziękujemy za odezwę i po cichu liczymy, że tak już zostanie na stałe ;) U naszych bohaterów sporo się dzieje, mini-Łaski na świecie, do akcji powraca "ukochany" szef, a w Majce obudził się instynkt typowej kobiety, Kubiak coś knuje. Co z tego wyniknie? To się okaże niebawem, ale zapewniam, że mamy w zanadrzu jeszcze spoooro akcji, więc zostańcie z nami! ;) Miłego weekendu! 

+ Kochani, jeśli chcecie być na bieżąco z perypetiami Łasków i Kubiaków, zostawcie nam namiary na siebie TUTAJ

sobota, 14 lutego 2015

#Pięćdziesiąt.



#Maja

  Tak jak się spodziewaliście opieka nad małym dzieckiem nie była łatwa. Obydwoje sypialiście ledwie po kilka godzin, nadrabiając to w ciągu dnie kiedy pozwalała wam na to wasza córka. Bywały momenty, iż błąkaliście się po domu ledwie przytomni. Może i chwilami mieliście serdecznie dość, ale chyba za bardzo oszaleliście na punkcie tego małego szkraba by zamienić to na cokolwiek innego. Chyba sami byliście zaskoczeni jak bardzo przypadła wam do gustu rola rodziców. Owszem, nie było łatwo bo dopiero się uczyliście funkcjonować jako rodzina odnajdując się w tym w nowych dla siebie rolach, ale metodą prób i błędów szliście do przodu.

Oczywiście z wiadomych przyczyn spędzałaś z Polą więcej czasu, a Michał chcąc ci to wynagrodzić zaoferował się jako niania abyś miała chwilę dla siebie. Korzystając z tej godziny, czy dwóch wolnego wyrwałaś się z domu wciąż zastanawiając się kto będzie bardziej płakał, Pola czy Michał, gdy dojdzie do konfrontacji. Dlatego też udałaś się w odwiedziny do Kowalczyk, którą ostatnimi dniami widywałaś bardzo rzadko. Może nie rozmawiałyście nie wiedzieć ile, ale każda doza dialogu z przyjaciółką doskonale wpływała na twoje samopoczucie. Mogłabyś spędzić z nią niemal cały dzień, ale świadoma ograniczonego pola manewru po godzince udałaś się w kierunku supermarketu na drobne zakupy. W mieszkaniu pojawiłaś się po szesnastej. Ku twemu zaskoczeniu nie zastałaś tam wrzeszczącej Poli i zrozpaczonego Kubiaka. Wręcz przeciwnie. Wasza pociecha, co prawda już nie spała, ale była zabawiana przez swojego tatę. Mogłabyś patrzeć na tą scenę godzinami, ale zostałaś namierzona przez baczną parę błękitnych oczu.

 -Jak widać obyło się bez ofiar.-uśmiecha się szatyn

 -Na całe szczęście, bo już zaczynałam się obawiać.-chichoczesz

 -Kiedy nie wrzeszczy jest naprawdę super.-spogląda na córkę

 -Nie ma dziecka, które by nie płakało.-zauważasz- Z resztą radzisz sobie z nią naprawdę doskonale.

 -Naprawdę?-pyta zupełnie zdziwiony

 -Naprawdę.-przytakujesz- Kto by się spodziewał.

 -Z całą pewnością nie ja.-śmieje się.

Zostawiasz go na kolejnych kilka minut z waszą pociechą po czym zajmujesz się przygotowaniem jakiegoś obiadu zanim szatyn będzie musiał wybyć na trening. Kilka minut materializuje się w kuchni oznajmiając, iż Pola ucięła sobie drzemkę. Przez chwilę znacznie utrudnia ci dokończenie posiłku, ale na całe szczęście w telewizji jak na zawołanie zaczynał się jakiś turniej tenisowy, więc miałaś go z głowy.

 -Niedługo jedziemy na Final Four.-rzuca kiedy kończycie konsumować

 -I co w związku z tym?-spoglądasz na niego

 -Nie będzie mnie parę dni.-odpowiada- Może…

 -O nie.-przerywasz mu- Nie będę dzwonić do żadnej z babć.-kręcisz głową- Jeszcze nie raz zdarzy się taka sytuacja i nie będę za każdym razem uciekać się do pomocy naszych matek. Poradzimy sobie, zawsze mogę zatrudnić Igę.

 -Jesteś pewna?

 -Oczywiście.-kiwasz głową- A teraz radzę ci się pośpieszyć bo za chwilę masz trening.

Kolejne godziny mijają dość szybko. Niewiele po wyjściu Michała wasze maleństwo dało o sobie znać. Dłuższą chwilę zajęło ci zlikwidowanie jej płaczu, ale gdy to nastąpiło samo usnęłaś na kanapie. Kiedy otworzyłaś oczy było grubo po dwudziestej pierwszej, a po szybkim rekonesansie stwierdziłaś, iż Michała wciąż nie ma w domu, choć dawno skończył trening. Kiedy do niego dzwonisz jedyne co słyszysz to poczta głosowa. Zaczyna cię to martwić bo to nie był pierwszy raz kiedy przychodził później, aniżeli powinien. Kombinował coś z Łasko, czy raczej było to coś innego? A może ktoś? Możliwe, że popadłaś w paranoję, a on jak to facet potrzebował oddechu. Po chwili stwierdziłaś jednak, że raczej nie było to do niego podobne, tym bardziej, iż świata nie widział poza Polą. W tej chwili przyszła ci na myśl jedna osoba, która niegdyś usilnie próbowała was rozdzielić, a do tego aktualnie panoszyła się na twoim stanowisku po firmie. Twoje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Miałaś dość jego zbywania i tajemnic, więc postanowiłaś przyjąć postawę dość obojętnej.

 -Coś nie tak?-pyta kiedy siada obok ciebie i mierzy cię wzrokiem

 -Może ty mi powiesz.-odpowiadasz chłodno, a on marszczy brwi. Przewracasz oczami i wstajesz. Szczerze mówiąc nie masz ochoty bawić się z nim w kotka i myszkę. Zaglądasz do Poli, która wciąż pogrążona była we śnie. Kiedy odwracasz się ku wyjściu wpadasz w Michała, który musiał pójść za tobą.

 -Maja.-mówi

 -Zostaw mnie.-cedzisz przez zęby

 -Wiem, co ci chodzi po głowie, ale to nie jest to.-rzuca

 -Skąd możesz wiedzieć o czym myślę?

 -Bo znam cię zbyt dobrze by nie wiedzieć, iż masz taką minę zawsze jeśli chodzi albo o moją byłą albo o to, że się pokłóciliśmy.

 -Nie muszę ci się z niczego spowiadać, nie jesteśmy małżeństwem.-uderzasz w jego czuły punkt

 -Masz rację, nie jesteśmy.-wzdycha- Ale jesteśmy rodzicami, a do tego kiedy spytałem cię czy zostaniesz moją żoną to się zgodziłaś, a więc coś jednak jest na rzeczy.-artykułuje

 -Więc dlaczego robisz z tego taką pieprzoną tajemnicę? Nie chodzi przecież o mnie, prawda?

 -Pomagam Łasko w jego tajnym planie, który sfinalizuje w najbliższy weekend.

 -W czym znowu?

 -Wiesz, on pomagał mi z pokojem dla Poli, więc ja teraz odwdzięczam się jemu.-wzrusza ramionami

 -Mam ci wierzyć?

 -Jezus, Majka.-przewraca oczami- To, że zostaliśmy rodzicami nie oznacza z automatu, iż obracam się na innymi i przestałaś być dla mnie atrakcyjna. Wręcz przeciwnie. Szaleję za tobą jeszcze bardziej i jesteś jedyną kobietą za którą się obracam i obracać będę. No może jeszcze nasza córka.-uśmiecha się- Zazdrośnico kocham cię najbardziej na świecie, nie zapominaj o tym.-dodaje ciszej po czym łączy wasze usta w czułym pocałunku- Lepiej?

 -Yhym.-odpowiadasz patrząc mu w oczy- Więc co kombinuje Łasko?

 -Nie powiem ci.-kręci głową

 -I tak powiedziałeś za dużo.-odpowiadasz- Mów.

 -Kupił dom pod Jastrzębiem.-mówi zaskakując cię

 -Powiedz jeszcze, że planuje ślub to będzie dopełnienie.

 -Myślę, że raczej poczekają aż się małe Łaski urodzą, z resztą wiem co ci chodzi po głowie kobieto.-pstryka cię w nos, a ty jedynie wzdychasz. Czemu? Bo miał rację. Niezależnej niegdyś Mai Wójcik chodził po głowie ślub. Sama nie wiedziałaś kiedy zrodziła się w tobie ta chęć, możliwe, że przeszło to na ciebie z Igi. Byłaś też kobietą, a jedną z ich podstawowych żądz zaraz po torebkach i butach był właśnie ślub. Natury nie oszukasz, chciałoby się rzec. Bo bez przyczyny nie rzucasz od czasu do czasu drobnymi sugestiami w jego kierunku. Nawet jeśli jak na faceta jest super domyślny. Chyba po prostu potrzebowałaś tego zapewnienia w postaci kawałka metalu na serdecznym palcu prawej dłoni.

Tak jak się spodziewałaś twoja przyjaciółka była zachwycona niespodzianką jaką sprawił jej Łasko. Przez godzinę gadała jak najęta zdając cię najbardziej szczegółową relację świata z całej okoliczności. Już dawno nie słyszałaś jej tak rozanielonej, tym bardziej, że ostatnimi dniami narzekała na dzieci niedające jej spać po nocach i wyprawiające harce w jej brzuchu. Oczywiście przystała na propozycję wspólnego weekendu w czasie, którego wasi panowie mieli walczyć o medale Ligi Mistrzów w Ankarze, a przy okazji przyuczając się opieki nad małym szkrabem. Jednymi słowy, same korzyści. Nim się obejrzeliście Łasko i Kubiak polecieli na podbój Turcji, a wy zostałyście teoretycznie we dwie.

 -Wójcik, czy ty naprawdę byłaś dopiero w ciąży?-pyta przyjaciółka- Nie widzę ani śladu po tych kilogramach nad którymi tak rozpaczałaś.

 -Nie denerwuj mnie nawet bo wciąż jest ich jeszcze sporo.

 -Wyglądasz świetnie, macierzyństwo ci służy. Nie dziwię się Kubiakowi, że świata poza tobą nie widzi.

 -Poza mną? Żebyś ty widziała go w akcji z małą. Zwariował na jej punkcie.

 -Szczerze powiedziawszy w życiu nie spodziewałabym się, że okaże się takim przykładnym ojcem.-kręci z niedowierzaniem głową- To teraz pora na kolejne kroki, co?

 -Chyba nie w tym wcieleniu.-wzdychasz

 -No nie wierzę!-rzuca- Czy to było powątpiewanie? Czy Maja Wójcik ma ochotę na białą kreację?-udaje zszokowaną

 -Nie naśmiewaj się ze mnie, twoje gadanie nie poszło w las.-odpowiadasz- Bo zobacz, nie dość, że mam faceta o wiele dłużej niż miesiąc, to jestem mamą, a do tego ostatnio zaczynam zamieniać się jeszcze bardziej w ciebie bo marzy mi się zmiana nazwiska.

 -Spokojnie kochana, myślę, że to kwestia czasu, a jak nie to ja już sobie porozmawiam z moim ulubionym kolegą Kubiakiem, masz to jak w banku.-puszcza ci oczko.

Jak to zwykle bywa, Pola ma niesamowite poczucie czasu i przerywa waszą rozmowę. Korzystając z tej okazji ulatniasz się do jej pokoiku. Karmisz tego małego głodomora, po czym zabierasz się za kąpiel, której wyjątkowo nie cierpi. Oczywiście wszystkiemu przygląda się bacznie twoja przyjaciółka. Po koncercie wrzasków w czasie kąpieli mała zasypia jak na zawołanie w twoich ramionach. Układasz ją w jej łóżeczku, po czym opuszczasz jej pokoik zostawiając uchylone drzwi.

 -Jestem pełna podziwu.-kiwa z uznaniem głową Iga- Chyba powinnam do ciebie chodzić na kurs matkowania kochana.

 -Daj spokój, to wszystko wciąż jest dla mnie nowe.

 -Ale ja nie żartuję, ja to jak ja, ale chyba muszę wysłać Łasko na jakiś kursik do was bo jest zrozpaczony informacjami jakie co raz to dostaje odnośnie małych dzieci.

 -Faceci są już chyba tak zaprogramowani, zobaczysz, że to mu przejdzie. Mam żywy przykład w domu.

 -Też był taki denerwujący?

 -I to jak!-chichoczesz wspominając jego nadopiekuńczość- Zawsze to jakieś urozmaicenie, nawet jeśli czasem masz ochotę go zabić.

 -O tak i to nie raz.-śmieje się- Och Majuś, kto by pomyślał, że tak potoczy się nasze życie, że w niemal jednym czasie wydarzy się w naszym życiu tak wiele rzeczy i że obydwie będziemy tak szczęśliwe?

 -Uwierz, ja byłam ostatnią osobą.-odpowiadasz- Wcześniej nigdy w życiu nie marzyłam o małym, wrzeszczącym dziecku i budziku, ale wiesz co? Nawet pomimo faktu, iż wyglądam jak siedem nieszczęść, momentami mam serdecznie dość tego wszystkiego na czele z Kubiakiem, to jestem w tej chwili najszczęśliwszą osobą pod słońcem bo mam dwie cudowne osoby w swoim życiu do kochania, a do tego najlepszą przyjaciółkę na świecie. Czego chcieć więcej?-uśmiechasz się.


#Iga:
Tak jak Łasko zapowiedział, tak i uczynił. Następnego dnia byłaś spakowana na cztery dni, jakie miałaś spędzić u rodziców we Wrocławiu. Skłamałabyś mówiąc, że ani trochę nie ciekawiła cię niespodzianka szykowana przez Michała. Prawdą było, że ciekawość zżerała cię od środka, ale postanowiłaś sobie, iż nie będziesz męczyć o to siatkarza. Skoro jak dotąd udało mu się to przed tobą ukryć, tak więc niech się wykaże.
- Musisz sobie coś zorganizować na następny weekend, bo lecimy na Final Four. - odezwał się podczas podróży do stolicy dolnośląskiego.
- Wiem, myślałam nad tym i chyba zakotwiczę się u Mai. Nie będzie Kubiaka, więc może będzie potrzebowała jakieś małej pomocy przy Poli. - odpowiedziałaś. Miałaś nadzieję, że przyjdzie ci wtedy czegoś się nauczyć. W końcu w twoim rozumieniu Wójcik uchodziła teraz za skarbnicę dziecięcej wiedzy.
- Nie daj Boże Kubiak kiedyś zmieni klub, przecież wy się wtedy zapłaczecie z tęsknoty. - zaśmiał się.
- Kto to mówi. Jeden dzień nie widzisz Michała i kręcisz się po domu jak zbity pies. - odparłaś, uśmiechając się. No dobra, to logiczne, że miał rację, bo Majka była dla ciebie jak siostra i dzień bez wspólnej rozmowy był dniem straconym.
- Nie wiem o czym mówisz. - parsknął śmiechem.
- Dobrze, że się zaręczyliśmy, bo podejrzewałabym was o jakiś romans. - mruknęłaś śmiertelnie poważnie.
- Właśnie w tej chwili obrzydziłaś mi mojego najlepszego przyjaciela. Jak ja mu po tym spojrzę w oczy? - zdumiał się, ale również wyglądał na rozbawionego. Dalsza część podróży minęła wam spokojnie i bez większych rewelacji. Wspólnie zastanawialiście się ile przytyjesz po wizycie u ukochanej mamusi. Wiadomo nie od dziś, że dokarmianie dzieci to jedno z ich ulubionych zajęć.
- Pilnuj się tam. - powiedział Łasko, odprowadzając cię pod drzwi rodzinnego domu.
- Ty też, mam nadzieję, że mieszkanie nie zarośnie brudem przez te kilka dni. - odparłaś.
- Po tych praktykach jakie mi zafundowałaś, takie myśli powinny być karane. - fuknął i zadzwonił do drzwi. Nie minęła sekunda, a twoja mama ukazała się wam na powitanie.
- Przywiozłem naszego grubaska. - powiedział Michał, a ty słysząc to miałaś ochotę go dotkliwie pobić.
- No w końcu, bo sama to nie może się zdecydować na odwiedziny! No chodź, przygotowałam twoje ulubione pierogi, Iguś. - dodała. Uśmiechnęłaś się i starając się nie patrzeć Łasko w oczy, przytuliłaś się do niego i pomachałaś mu na pożegnanie. Byłaś pewna, że teraz zaśmiewa się z ciebie, bo naprawdę wrócisz z nadwagą.
Weszłaś do środka i rozpakowałaś swoje bagaże. Ostatnio byłaś tutaj na święta, więc zdążyłaś już trochę zatęsknić za rodziną.
- No pięknie, jeszcze ostatnio prawie nic nie było widać, a teraz... - zaczęła pani Kowalczyk.
- Tak wiem, a teraz noszę dość dużą piłkę lekarską. - zaśmiałaś się i rozpoczęłaś akcję zwiększania masy, zabierając się do obiadu przygotowanego przez rodzicielkę.
- A jak się czujesz? - zapytała po jakimś czasie.
- W sumie to dobrze. Trochę mi już kręgosłup siada i kondycja nie ta, ale generalnie nie narzekam.
- Za to Michał pewnie bardzo. - dodała z uśmiechem.
- Mamo, nauczył się tylu przydatnych rzeczy, jak włączanie pralki i zmywarki, czy odkurzanie. Na pewno nic mu się nie stało jak trochę posprzątał. - odparłaś.
- Imiona wybrane? - kontynuowała swoje matczyne przesłuchanie.
- Tak, ale zdradzę ci je za sześć tygodni, bo do tego czasu pewnie jeszcze nam się coś zmieni i wiesz... - mruknęłaś. - Za to mogę ci powiedzieć, że będziesz miała wnuczka i wnuczkę. - dodałaś.
- Naprawdę? No pięknie, a właśnie wczoraj zastanawialiśmy się kogo też tam skrywasz. - powiedziała.
- No w końcu się dowiedzieliśmy. Nie powiem, długo się przed nami chowały. - zaśmiałaś się. Jak to bywało, spędziłaś całe popołudnie na rozmowach z mamą. Jako położna przekazała ci mnóstwo przydatnych informacji, na których przetworzenie potrzebowałaś jeszcze trochę czasu. Do tego oczywiście tylko podstawiała ci pod nos coraz to nowsze smakołyki. Tak upłynął ci piątek. W sobotę po rodzinie rozeszła się już wiadomość, że zjechałaś do Wrocławia, więc nie upłynęło kilka godzin, a w drzwiach stanęła Oliwia. Przecież nie mogła przegapić okazji do spotkania.
- Jest i nasz grubasek! - zawołała na powitanie i mocno cię uściskała. - Już myślałam, że zapomniałaś o rodzinie i zaszyłaś się w tym Jastrzębiu na dobre.
- No wiesz, w obecnej sytuacji nie prędko mi do podróży. - wskazałaś na swój brzuch.
- Daj spokój, przecież tylko się śmieję. Chyba Michał miał cię dość skoro wywiózł cię sam. - zaśmiała się.
- Niewykluczone, że tak było. Ale wedle oficjalnych informacji, szykuje coś ekstra i dowiem się o tym dopiero w poniedziałek. - odpowiedziałaś.
- Stara się chłopak, powinnaś się cieszyć, mała. Uwierz mi, że potem będzie coraz nudniejszy. - siostra jak zwykle podnosiła cię na duchu. Weekend we Wrocławiu spędziłaś naprawdę dobrze, nie mogłaś narzekać na nudę, co rusz przyjeżdżał ktoś z rodziny by się z tobą zobaczyć. Co prawda pomału już cię to męczyło i z ulgą przywitałaś poniedziałkowy ranek, kiedy to wpadł po ciebie Michał. Pożegnałaś się z rodzicami i wyruszyliście w podróż powrotną.
- I jak tam? - zapytał.
- W porządku. Co prawda już sama nie wiem, która ciotka mnie odwiedzała, całowała i życzyła pomyślnego rozwiązania, ale jakoś dałam radę. - odparłaś. - To ostatni raz, kiedy coś takiego ci się udało. - dodałaś.
- Dobrze, obiecuję, że już więcej nie wywiozę cię do mamusi. - przyrzekł.
Nie minęły dwie godziny, a znaleźliście się w Jastrzębiu. Lubiłaś to miasto, więc cieszyłaś się, że widzisz je ponownie. Po chwili spostrzegłaś, że Michał nie kieruje się waszą zwykłą drogą do mieszkania.
- A ty co? Drogi pomyliłeś? - zapytałaś marszcząc czoło.
- Nie wiem o czym mówisz, słonko. - odpowiedział z uśmiechem wymalowanym na twarzy. No tak. Zapewne chodzi o tego wielkiego suprajsa, jakiego przygotowywał. Zamilkłaś i oczekiwałaś aż dojedziecie do celu. Po jakimś czasie znaleźliście się na obrzeżach miasta i ku twojemu zdziwieniu na małym osiedlu przepięknych domków.
- Coś ty zmalował... - zaczęłaś, rozglądając się wokół.
- Spokojnie, daj mi jeszcze minutkę. - odpowiedział i ponownie ucichłaś. Zaparkował pod jednym z domów, wysiadł i otworzył drzwi, byś również mogła wyczołgać się z samochodu.
- Otworzył bramę i bez słowa zaczął iść w kierunku dość dużego, widocznie nowego domu. Bez słowa ruszyłaś za nim. Serce biło ci trzy razy szybciej, kiedy otworzył przed tobą drzwi i weszłaś do pięknie umeblowanego domku.
- Witam kochanie w naszym nowym lokum. - powiedział patrząc na ciebie z miłością.
- Słucham? - zapytałaś niedowierzając w to, co widzisz. - Kiedy ty to wszystko...
- Trochę wprawy, dobrych kontaktów, dobrego kumpla, generalnie... chyba wyszło. - odparł spoglądając z dumą.
- Mój Boże, tu jest pięknie! - zawołałaś chodząc od pokoju do pokoju. Przestronny salon, nowoczesna kuchnia, nie mogłaś się napatrzeć na to wszystko. W końcu doszłaś do małego pokoju, a gdy weszłaś totalnie się rozpłynęłaś. Stały tam dwa niemowlęce łóżeczka.
- Matko, Michał... - powiedziałaś i rzuciłaś mu się na szyję. - Tu jest po prostu niesamowicie, nie mogę się doczekać aż tu zamieszkamy. - wyszeptałaś i obrzuciłaś go tysiącem pocałunków. - I nawet nie chcę wiedzieć ile pieniędzy na to wydałeś.
- Wszystko dla nas, kochanie. - odrzekł i obrzucił cię promiennym spojrzeniem. Nie mogłaś w to wszystko uwierzyć i zapewne gdyby ktoś wcześniej ci o tym powiedział, nie uwierzyłabyś mu. Byłaś pewna podziwu dla Michała, któremu udało się to tak dobrze zorganizować, a co więcej, ukryć przed tobą.
- Wprowadzimy się pewnie po Final Four, a jak już się urodzą nasze małe szkraby to zrobimy szaloną parapetówkę.
- Wiesz co? - zagadnęłaś.
- Tak?
- Mam najwspanialszego mężczyznę na całym świecie. - dodałaś i ponownie wtuliłaś się w jego tors. W życiu nie spodziewałabyś się takiej niespodzianki.
Nie dane wam było zbyt długo tulić się w nowym domu, bo Michał przed finałowym turniejem miał masę treningów i odpraw. Wróciłaś do mieszkania i pierwsze co zrobiłaś to obdzwoniłaś wszystkich, od Majki począwszy, na Oliwii skończywszy. Czas leciał jak szalony i nadszedł dzień, kiedy to zarówno ty, jak i Wójcik zostałyście same na polu bitwy. Tak jak myślałaś, to u niej spędziłaś ten samotny weekend, gdzie oprócz oglądania jednym okiem meczy waszych mężczyzn, doglądałaś opieki nad Polą. Generalnie, to był bardzo babski czas, ale po tylu dniach spędzonych praktycznie tylko w towarzystwie Michała, uznałaś, że potrzebowałaś tego. W końcu była dla ciebie jak siostra, więc mogłaś z nią gadać ile wlezie. Nie mogło być inaczej, prawda?
~*~

wingspiker: No i stuknęła nam pięćdziesiątka, dacie wiary? Nawet nie wiem kiedy to minęło! Pomysłów mamy jeszcze całą, a do tego szczerze kochamy pisać o losach naszych bohaterów dlatego nie róbcie nam tego i nie zostawiajcie nas! Wiemy, że różnie bywa z czasem, ale naprawdę, jeden drobny komentarz to dla nas naprawdę ogromna motywacja, a wszystko to piszemy w pocie czoła tylko i wyłącznie dla Was! Doceńcie to ;)
Joan: Hej kochane! Przed wami okrągły, pięćdziesiąty urywek historii Kubiaków i Łasków! No i tu właśnie chciałyśmy wam postawić pewien warunek. Nie chcemy uchodzić za natrętne, czy przewrażliwione, ale średnio nas satysfakcjonują dwa-trzy komentarze pod rozdziałem. Znamy swoją wartość, o czym mnóstwo razy przypominałyśmy. Wprowadzamy minimum, 5 komentarzy = nowy rozdział. Mamy nadzieję, że może to zmotywuje was do komentowania. Pozdrawiam. :)