wtorek, 29 lipca 2014

#Dwadzieścia pięć.

#Iga:

Następnego dnia przywitałyście nowy dzień we dwie, jak za dawnych czasów, kiedy to mieszkałyście razem. O poranku twoja przyjaciółka wyglądała już dużo lepiej, jednak wciąż było jej ciężko, a co więcej, nie dziwiłaś się jej. Obowiązywały was obie urlopy, także po lenistwie do południa, zaproponowałaś Majce zakupy. Nie chciałaś narażać ją na stres, więc dobrze główkując, wybrałaś centrum handlowe położone najdalej od centrum Jastrzębia, gdzie mógłby pojawić się jej adorator. Przystała na twoją propozycję i kilka minut później jechałyście ku miejscu, które lubi każda kobieta. Liczyłaś na to, że podczas zakupów uda jej się chociaż trochę zapomnieć o niemiłych wydarzeniach z dni poprzednich. Wiedziałaś, że nigdy w stu procentach nie zagłuszysz jej myśli wciąż krążących wokół osoby Kubiaka. Mimo to, w jakimś stopniu starałaś się poprawić jej chociaż odrobinkę humor. Rozczuliłaś się, kiedy nagle straciłaś ją z oczu i znalazłaś ją w sklepie z ubrankami dla dzieci.

- Nie mogłam się powstrzymać. - powiedziała na twój widok z lekkim uśmiechem. - Przepraszam... nie powinnam. - zreflektowała się, na co ty pokręciłaś głową.

- Daj spokój, Maja, dobrze wiesz, że jesteś ostatnią osobą, która musi mnie za coś przepraszać. - wzruszasz ramionami i również przyglądasz się różowym i niebieskim cudeńkom.

- Wiesz, o co mi chodzi. - mówi cicho.

- Wiem, ale nie chcę współczucia, czy litości. Dobrze o tym wiesz. To nie jest koniec świata. Jeśli nie będzie dało się tego wyleczyć to zostaje.. adopcja. - wzdychasz.

- Tak, ale wciąż mam wrażenie, że próbujesz zdusić to w sobie. Nadal nie powiedziałaś Michałowi o dzieciństwie, prawda? - pyta, doskonale znając odpowiedź na swoje pytanie.

- Mam zamiar mu o tym powiedzieć, jak wróci.

- Pamiętaj, że zawsze możesz mi się wygadać i zawsze cię wysłucham, tak jak ty mnie wczoraj. - role się odwracają i to za chwilę to ty możesz stać się osobą nie pocieszającą, a pocieszaną.

- Pamiętam. - mówisz i uśmiechasz się, trochę wymuszenie, ale zawsze coś. Przemierzacie kolejne sklepy i po dwóch godzinach siedzicie wraz z milionami toreb w małej, przytulnej kawiarni należącej do kompleksu centrum handlowego.

Tam ty zamawiasz kawę, a twoja towarzyszka zadowala się herbatą, a do tego raczycie się przepysznymi lodami z szarlotką. Przez chwilę prowadzicie normalną rozmowę o błahostkach, ale spodziewałaś się, że długo tak nie będzie i prędzej czy później któraś z was zacznie temat przykry dla drugiej. Bałaś się rozmawiać o postawionej przed tobą możliwej diagnozie, a co więcej, bolały cię rozmowy o tym. Nigdy nie lubiłaś litości, czy współczucia. Dzieciństwo ukształtowało cię na osobę, która potrafiła podnieść na duchu najbardziej zrozpaczoną osobę, ale sama nie lubiła rozmawiać o tym, co ją trapi. W wieku trzynastu lat trafiłaś do domu dziecka, po latach życia z rodzicami - alkoholikami i codzienną walką o ucieczkę przed wściekłym ojcem, który w alkoholowej agonii nie raz podniósł rękę na ciebie, czy twoją matkę. Z utęsknieniem zerkałaś na szczęśliwe dzieci z perfekcyjnymi mamusiami, opiekuńczymi tatusiami i upierdliwym rodzeństwem, które pomimo wszystko kochały. W dzień twoich trzynastych urodzin ojciec nie dostał zasiłku i nie miał za co kupić wódki. Skończyłaś na pogotowiu, bo popchnął cię na szklany kredens, rozbijając ci głowę i kalecząc plecy, po czym blizny miałaś do dziś. Dzień później zostałaś zabrana państwu Malinowskim i rok później rozpoczęłaś życie pod skrzydłami rodziny zastępczej pod nazwiskiem Kowalczyk. Jedyną osobą, oprócz przybranych rodziców, która wiedziała o twoich problemach była Maja, twoja przyjaciółka od piaskownicy. Pomimo, że przestałaś mieszkać w jej okolicy, a najpierw w domu dziecka, a potem na drugim końcu Wrocławia, wciąż byłyście najlepszymi przyjaciółkami. Wasza więź była na tyle wielka, że Majka wyprosiła rodziców o zmianę szkoły i tak razem chodziłyście do gimnazjum w twoim rejonie. Tamte lata nauczyły cię bardzo wiele i dojrzałaś dużo szybciej od innych kolegów i koleżanek. Dlatego tak bardzo chciałaś mieć swoje dzieci, by dać im to, czego tobie nigdy nie dali biologiczni rodzice. By dać im wszystko, czego ty nigdy nie miałaś. I to właśnie o tej historii od dawna miał dowiedzieć się Łasko. Jednak są to dla ciebie tak emocjonalne wspomnienia, że ciężko ci o nich mówić. Przyrzekłaś sobie jednak w duchu, że powiesz mu o wszystkim jak wróci. Przestaniesz to w końcu przekładać z dnia na dzień. Jesteś mu to winna.

- Halo, ziemia do Kowalczyk? Ktoś tu chyba się zamyślił. - Wójcik pomachała ci dłonią przed oczyma.

- Przepraszam, zamyśliłam się. - wytłumaczyłaś i wzięłaś łyk wyśmienitej kawy.

- Jak się czujesz? - zapytała, czym zbiła cię z tropu. Dopiero po chwili przypomniałaś sobie, że jej też powiedziałaś o zaleceniach pani doktor.

- Wyśmienicie, kochana. - odpowiadasz. - A ty?

- Nie potrafię przestać o nim myśleć. - słyszysz nutkę rozpaczy w jej głosie. - Nie wiem co się ze mną dzieje, ale tak cholernie chciałabym, żeby wszystko było dobrze. Ale nie jest i to mnie tak bardzo boli. - widzisz jak jej tęczówki stają się szklane i szybko je przeciera.

- Majuś, zrobiłabym wszystko, żebyś była szczęśliwa. Nadal nie potrafię sobie wyobrazić jak on mógł tak cię potraktować... - twoje słowa przerywa wibracja jej telefonu. Przyjaciółka nawet nie patrząc na wyświetlacz, od razu anuluje połączenie.

 - To od Kubiaka? - dziwisz się.

- Tak, jakieś siedemnaste połączenie. Mów dalej. - mówi, wrzucając telefon do torebki. Spędzacie w kawiarni jeszcze kilkanaście minut, a potem wybieracie się w podróż do twojego mieszkania. Po drodze przyjaciółka zahacza jeszcze o toaletę, a ty w oczekiwaniu na nią rozmawiasz z  ukochanym, który trafił ze świetnym wyczuciem czasu.

- Rozmawiałeś może z Kubiakiem? - pytasz go, niemalże od razu.

- Tak, tak, wiem o problemach w raju. - mruknął, na co ty mimowolnie parsknęłaś śmiechem. Zapowiadały się naprawdę męczące tygodnie konfliktu na linii Wójcik - Kubiak, gdzie ty i Łasko odgrywaliście bardzo ważne role. Przedstawienie czas zacząć! Ale czy na pewno chcecie brać w tym udział?


#Maja
Nie chciałaś zawracać Idze głowy i być dla niej ciężarem, ale byłaś jej niesamowicie wdzięczna, że pozwoliła ci zostać u siebie. Nie potrafiłabyś wrócić do mieszkania w którym miałabyś spotkać Kubiaka. Niesamowicie cię zranił. Rozbił twoje serce na tysiące drobnych kawałeczków. Jeszcze długo będziesz mieć przed oczami jego wyraz twarzy czy wzrok pełen absolutnej nienawiści. Znienawidził cię. Patrzył na ciebie jak na największego wroga. Jak na zupełnie bezwartościowego człowieka. Kochałaś go, a on zadał ci niesamowity cios. Nie potrafiłaś nie mieć przed oczami tego co wydarzyło się dnia poprzedniego. Nawet ulubiona czynność jaką były zakupy nie były w stanie odwieść cie od myślenia o Michale. Nieustannie twe myśli były skoncentrowane wokół jego osoby i tego jak cię wczoraj potraktował. Na każde wspomnienie miałaś ochotę wybuchnąć płaczem. Nawet gdy zatrzymałaś się w dziale z dziecięcymi ubrankami w jednym ze sklepów i przez moment zupełnie się nad nimi rozczulałaś i oczami wyobraźni widziałaś swoje maleństwo w nich to twoje myśli wracały do szatyna. Pomimo tego, że wewnętrznie krzyczałaś z bólu jaki zadał ci facet, którego szczerze pokochałaś to starałaś się tego nie okazywać. Choć przed przyjaciółką mogłaś starać się udawać to ona doskonale widziała jak bardzo cierpiałaś.
 -Trzymasz się jakoś?-pyta Kowalczyk ,gdy wracacie w kierunku jej mieszkania
 -Na zewnątrz jako tako, w środku wcale.-wzdychasz wbijając wzrok przez szybę
 -Wcale ci się nie dziwię moja droga.-odpowiada- Zachował się jak ostatni dupek i na twoim miejscu wydrapałabym mu oczy, z resztą mam ochotę to zrobić przy najbliższym spotkaniu.
 -Nie mam specjalnej ochoty ani go widzieć ani z nim rozmawiać.
 -I wcale nie musisz tego robić.
 -To będzie trudne bo ciągle do mnie wydzwania, a do tego teoretycznie dalej razem mieszkamy i są u niego moje rzeczy.-wzdychasz
 -Przecież wiesz, że możesz zostać u mnie ile tylko będziesz chciała Majuś.
 -Nie chcę i nie mogę siedzieć tobie i Michałowi na głowie.-kręcisz głową
 -W takim razie jeśli chcesz to nasze dawne mieszkanie stoi w tym momencie puste.
 -Nie sprzedałaś go?-dziwisz się
 -Wynajmowałam je przez jakiś czas, ale lokator wyjechał na rok zagranicę i stoi puste.-odpowiada ci Iga na co ty kiwasz delikatnie głową i zagłębiasz się w swoich myślach. Zastanawiasz się nad tym jak sobie dasz radę z tym wszystkim co na ciebie spadło. Jak sobie poradzisz zupełnie sama z wychowaniem dziecka. Twoje pojęcie w kwestii opieki na dziećmi ograniczało się do trzymania przez sekundę, do momentu pierwszego płaczu nowonarodzonego członka rodziny, co ostatnimi czasy zdarzało się bardzo rzadko. Byłaś kompletnie przerażona wizją posiadania wrzeszczącego szkraba dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Wiedziałaś, że z pewnością będziesz mogła liczyć na pomoc swoich najbliższych czy Igi, ale myśl o nieprzespanych nocach, dzikich wrzaskach, zmienianiu pieluch i tym podobnych absolutnie cię przewyższała. Kompletnie nie byłaś gotowa na rodzicielstwo w tym momencie, ale jedyne co mogłaś teraz zrobić to oswoić się z tą myślą przez następne pół roku i psychicznie przygotować na to, że twoja idealna figura zostanie zastąpiona dodatkowymi kilogramami tu i ówdzie, a do tego pokaźnym pakunkiem z przodu.
 -Zamierzasz odebrać?-pyta Iga, gdy po raz kolejny twój telefon daje o sobie znać, a raczej próbujący usilnie się z tobą skontaktować Kubiak
 -Nie chcę z nim rozmawiać.-przyciągasz kolana pod brodę
 -Mam odebrać i powiedzieć żeby się odpieprzył?
 -Nie.-kręcisz głową- Niech sobie dzwoni do woli.-mówisz po czym wyjmujesz kartę z telefonu mając serdecznie dość jego nachalności.
 -Twarda sztuka z ciebie Majek.-kiwa z uznaniem głową
 -Szkoda, że nie chciał ze mną rozmawiać wczoraj tylko nawrzeszczał na mnie i patrzył jak na największą zdzirę.-mówisz czując jak twoje oczy ponownie zachodzą łzami
 -Jak Łasko wróci to on już sobie z nim porozmawia!
 -I co to zmieni? Wyraźnie dał mi zrozumienia, że nie interesuje go bycie ojcem.-wzdychasz głęboko z trudem panując nad emocjami
 -O nie moja droga, jak już powiedział a, to musi też powiedzieć b.-mówi stanowczo- Jeszcze pożałuje, że skrzywdził moją najlepszą przyjaciółkę! Obiecuję ci to.-siada obok otaczając cię ramieniem jak gdyby doskonale wiedząc, że właśnie tego potrzebujesz. Czyjejś bliskości.
Do niemal samego wieczora nie robiłyście nic konkretnego. Zupełnie jak za czasów wspólnego mieszkania gadałyście o zupełnych bzdetach i mało ważnych sprawach skacząc po kanałach telewizyjnych w celu znalezienia czegoś godnego uwagi. Na chwilę udało ci się zapomnieć o szatynie.  Niestety ta sprawa była zbyt świeża i zbyt mało czasu minęło byś nie walczyła z emocjami ilekroć nie myślałabyś o dziecku. Waszym dziecku.
Niemal w tej samej chwili wasz spokój zakłóciło energiczne puknie do drzwi. Wzdrygnęłaś się na sam jego dźwięk bo doskonale wiedziałaś kogo można było spodziewać się za drzwiami. Wymieniłyście się z Igą spojrzeniami bo poczym przyjaciółka poszła w kierunku drzwi.
 -Wiem, że Maja tu jest.-słyszysz dobrze znany męski głos
 -Może jest, może jej nie ma.-rzuca chłodno Kowalczyk
 -Chcę z nią porozmawiać.
 -Ale ona nie chcę z tobą.-odpiera Iga
 -Maja!-dobiega cię jego głos- Teraz będziesz rozmawiać ze mną przez adwokata?
 -Powiedziałam ci już coś, ona nie chce cie widzieć.-mówi twoja przyjaciółka wyraźnie podnosząc głos- I wcale jej się nie dziwię. Gdybyś nie przyjaźnił się z Michałem wydrapałabym ci oczy za to co zrobiłeś.
 -Nie pójdę stąd dopóki ona ze mną nie porozmawia.-protestuje
Nie wytrzymujesz i pod wpływem impulsu wstajesz i kierujesz się ku korytarzowi na którym zastajesz przyjaciółkę niemal mordującą wzrokiem Kubiakiem. Widzisz jego zaskoczenie, że zdecydowałaś się pojawić przed jego oczami. Nie potrafisz spojrzeć mu prosto w ocz bo gdy tylko to robisz masz przed sobą jego wzrok pełny chłodu i nienawiści jakim obdarzył cię dnia poprzedniego. Niemal słyszysz jak wrzeszczał na ciebie. Jak jednoznacznie dawał ci do zrozumienia, że to twoje dziecko, a nie wasze.
 -Nie chcę cię widzieć. Nie mamy o czym rozmawiać. Wczoraj powiedziałeś mi absolutnie wszystko, a nie, wykrzyczałeś mi to prosto w twarz.-mówisz ze spuszczonym wzrokiem
 -Proszę cię..
 -Nie Michał, to ja cię proszę.-przerywasz mu- Daj mi spokój.
 -Nie słyszałeś co powiedziała?-dodaje Kowalczyk, której ton głosu mówili tyle, że zaraz dokona mordu na siatkarzu.
Nie chcesz podnosić wzroku bo doskonale wiesz, że na ciebie patrzył tym swoim świdrującym błękitnym spojrzeniem. Stoisz nieugięta robiąc wszystko by nie wybuchnąć płaczem czy nie spojrzeć mu w oczy co z pewnością skończyłoby się tym pierwszym. Po chwili słyszysz jednie dźwięk zamykanych drzwi, a w jednej sekundzie po twoich policzkach zaczynają płynąć mimowolnie łzy. Kowalczyk nie zdąża wypowiedzieć słowa jak znikasz z jej pola widzenia i zwijasz się w kłębek na zajmowanym ostatniej nocy przez siebie łóżku. Szlochasz cicho dając upust swoim skumulowanym w twoim wnętrzu negatywnym emocjom. Dopiero po dłuższej chwili czujesz, że Iga siada obok ciebie gładzi twoje plecy dłonią. Nie mówi nic, bo wie, że nie potrzebujesz teraz jej gadania czy współczucia. Potrzebujesz po prostu jej obecności obok i nic więcej.
Byłaś tak wyczerpana wydarzeniami dnia, że nie wiesz nawet kiedy usnęłaś. Oczy otworzyłaś dopiero dnia następnego, gdy promienie słoneczne wpadały przez zasłony do pomieszczenia. Podnosisz się i leniwie przeciągasz. Włóczysz nogami w kierunku łazienki i zupełnie przeraża cie własne odbicie w lustrze. Blada twarz, podkrążone i zapuchnięte od płaczu oczy. Wyglądałaś jak kompletne siedem nieszczęść. Zmyłaś resztki makijażu i przemyłaś przemęczoną twarz. Ogarnęłaś włosy wystające każde w inną stronę po czym udałaś się ku kuchni z której dobiegało cię krzątanie Igi.
 -To dla mnie?-pytasz zszokowana ilością jedzenia jakie podstawiła ci pod nos przyjaciółka
 -Kochana, musisz jeść teraz za dwoje.
 -No właśnie, za dwoje nie za pułk wojska.-chichoczesz cicho, lecz po chwili stwierdzasz, że doskonale wymierzyła porcję bo niemal wszystko zniknęło w twojego talerza. Od bardzo dawna masz apetyt, można by rzec, że wilczy i pochłonęłaś jedzenie w ekspresowym tempie co nie uszło uwadze twojej przyjaciółki.
 -Co teraz zamierzasz?
 -Muszę zabrać swoje rzeczy.-mówisz niepewnie
 -Pomogę ci.-kiwa głową- Ale wiesz o co pytam.
 -Wychowam je jakoś.-odpowiadasz łamiącym się głosem- Będę musiała sobie poradzić. Sama.
 -Majuś, przecież wiesz, że możesz liczyć na mnie zawsze i wszędzie i poradzimy sobie ze wszystkim razem, zupełnie jak byłyśmy małe.-uśmiecha się krzepiąco w twoim kierunku po czym otacza cię ramieniem.
Nie wiesz jak sobie poradzisz. Nie wiesz czy w ogóle dasz sobie radę bo zostałaś sama z brzuchem, który będzie rósł z miesiąca na miesiąc co raz bardziej sprawiając, że będziesz wyglądać jak chodzący wieloryb. Nie możesz jednak się wycofać. Musisz stawić temu czoła, z nim czy bez niego. Choć ty jedna musisz mieć odwagę i wziąć na siebie tą odpowiedzialność jaką niewątpliwie było dziecko. Musisz być silna, nie tylko dla siebie, ale właśnie dla tego maleństwa jakie nosiłaś pod sercem. Bez względu na to czy będzie miało tylko mamę. Zrobisz to dla niego. Będziesz się starać być jak najlepszą matką. To było twoim celem. To ono w tym momencie było dla ciebie najważniejsze. A nie facet, który zostanie ojcem, a wcale nie pali się do tego by nim być.


~*~
Joan: Cześć wszystkim!:) Pogoda za oknem piękna, nic tylko wskoczyć do naszego zimnego Bałtyku. :P Przede mną trochę wrażeń, dość ciekawie zaplanowałam sobie nadchodzące tygodnie, więc na nudę narzekać nie mogę. :) Mam nadzieję, że wy także dobrze się bawicie. W dzisiejszym rozdziale wszelakie tajemnice z dzieciństwem Igi rozwiane, możecie powiedzieć "w końcu". :D Jak na razie konflikt Mai i Michała zajmuje dużo miejsca w życiu obu par. Co będzie dalej? Tego niestety zdradzić wam nie możemy, ale od razu wam mówię: nudno nie będzie! :D Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia, kochane! <3

wingspiker: Witam Was moje drogie w ten jakże upalny i lipcowy dzień. Po krótkim wypoczynku w rodzinnych stronach powracam nieco wypoczęta i gotowa na dalszą część wakacji jak i pisania dla Was. U naszych bohaterów w dalszym ciągu 'małe' komplikacje, ale ja bym nie skomplikowała im życia? :P Sprawa dość poważna, strony konfliktowe równie uparte, a czas ograniczony przez małego towarzysza. Nic więcej Wam nie zdradzę, ale jednego możecie być niemal pewne: będzie ciekawie! ;) 
Miłego tygodnia!

wtorek, 22 lipca 2014

#Dwadzieścia cztery.

#Maja
Siedząc w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie zdecydowanie wiedziałaś dlaczego tam właśnie się znajdowałaś. Za każdym razem atmosfera panująca na hali robiła na tobie piorunujące wrażenie. Z resztą kto potrafiłby przejść obojętnie wokół tak fenomenalnej atmosfery towarzyszącej każdemu meczowi reprezentacji Polski w siatkówce? To co się działo w trakcie niemal każdego meczu to była zupełna bajka. Widać było, że ci ludzie żyli tym sportem i reagowali równie emocjonalnie na zdarzenia z boiska co sami zawodnicy. Choć może nie byłaś ekspertem to doskonale wiedziałaś, że gra reprezentacji nie należała do najlepszych. Mieli oni problemy z pokonaniem zdecydowanie niżej notowanych Turków z którymi ostatecznie rozprawili się w czterech setach tak samo jak ze Słowakami osładzając sobie porażkę z reprezentacją Francji w tym samym stosunku, przez co musieli grać baraże do ćwierćfinałów i to nie byle z kim, bo z odwiecznym przeciwnikiem jakim byli Bułgarzy.
 -Nie denerwuj się tak kochana, chłopaki dadzą radę.-rzuca Iga widząc twoje podenerwowanie
 -Obyś miała rację bo nie przeżyję kolejnego zawału.-odpowiadasz ze śmiechem z wielką uwaga przyglądając się rozgrzewce, a zwłaszcza panu z numerem trzynastym na plecach, który zebrał sporą liczbę pochwał za swoją grę w meczach poprzednich. Po kilku minutach rozgrzewka dobiegła końca i nadszedł czas na hymn. Nie było na hali kibica, który nie wstałby ze swojego miejsca i nie odśpiewał acapella wraz z zawodnikami Mazurka Dąbrowskiego. Odśpiewany przez kilkanaście tysięcy gardeł robił naprawdę piorunujące wrażenie. Tak samo jak wspaniały doping jakim kibice obdarzali swoich zawodników. Pierwsze dwa sety polscy siatkarze rozegrali wręcz koncertowo pewnie pokonując przeciwników. Brakowało im tylko i aż jednego seta do upragnionego zwycięstwa. Wtedy coś się zacięło i Bułgarzy przypomnieli sobie o tym jak się gra. W czwartym secie byliśmy o włos od wygranej, niestety zabrakło nam szczęścia i wszystkich zgromadzonych w hali czekał tie-break. W nim prowadziliśmy już wydawać się mogło dość wysoko, ale nie potrafiliśmy wykorzystać tego do końca. Było to jeden z najbardziej zaciętych setów  tego spotkania. Nikt wtedy nie siedział spokojnie na swoim miejscu. Wszyscy bez wyjątku wstali ze swoich miejsc i zdzierali gardło byle tylko wspomóc swoją reprezentację. Piłka meczowa dla Bułgarów przy stanie 17:16. Drzyzga rozgrywa do Kurka, wydawać się mogło pewniaka, ten jednak nie kończy ataku z szóstej strefy i za wszelką cenę starając się nie popełnić błędu przejścia linii środkowej niestety popełnia go i przegrywamy. Całą halę spowija cisza i głęboka rozpacz zmieszana z niedowierzaniem w to co właśnie się stało. Nie potrafiłaś patrzeć na tych chłopaków bez żadnych emocji, nie mogłaś patrzeć spokojnie na Michała siedzącego na boisku ze łzami w oczach. Choć to nie była twoja porażka, czułaś się jakby właśnie tak było. Dopiero po dłuższej chwili podeszłaś do band reklamowych. Kiedy szatyn spojrzał na ciebie tym swoim smutnym wzrokiem twoje serce pękło na tysiące drobnych kawałeczków. Po chwili stał przed tobą przytulając cię do siebie jak małą dziewczynkę. Żadne z was nic nie mówiło, w tej sytuacji wszelkie słowa zdawały się być absolutnie zbędne. Staliście tuląc się do siebie bez żadnego słowa przez dłuższą chwilę.
 -Michał..-odzywasz się
 -Nic nie mów.-kręci głową- Przegraliśmy to jak najwięksi frajerzy. Nie jesteśmy nawet w ćwierćfinale.-mówi ściszonym głosem
 -Tak bardzo mi przykro.-mówisz czując łzy napływające do oczy co z pewnością jest po części winą hormonów buzujących w twoim wnętrzu
 -Nie płacz, przecież to ja przegrałem, nie ty.-unosi twój podbródek ku górze
 -Ale tak właśnie się czuję.-odpowiadasz mu- I co teraz?
 -Teraz wracam do Jastrzębia i zaczynam przygotowania do sezonu. Trzeba o tym jak najszybciej zapomnieć.-wzrusza beznamiętnie ramionami
 -Nienawidzę widzieć cię takiego smutnego.
 -A ja nie cierpię tak przegrywać.-krzywi się- Trzeba jakoś żyć, to nie koniec świata. Chyba.
 -Za rok wszystkim pokażecie. –nikle się uśmiechasz
 -Innej opcji nie widzę.-mówi zakładając kosmyk twoich włosów za ucho- Uciekaj bo jutro czeka cię długa droga i musisz się wyspać.
 -Pewien jesteś?-pytasz
 -Pewnie, że bym wolał wrócić razem z tobą, ale to będzie długa noc.-wzdycha- Mamy z chłopakami parę spraw do obgadania, z resztą wrócę dopiero pojutrze.
 -W takim razie do pojutrze?
 -Do pojutrze.-odpowiada z cienieniem uśmiechu po czym długo się żegnacie i rozchodzicie każde w swoją stronę. Przesypiasz kilka godzin, a gdy nad ranem coś wyrywa cię ze snu nie pozwala ci już zmrużyć oka nawet przez krótką chwilę. Chcąc nie chcąc zwlekasz się z łóżka i choć powtórnie twój stan daje o sobie znać w postaci złego samopoczucia wrzucasz do walizki resztę rzeczy po czym ją domykasz. Po chwili opuszczasz zajmowany przez siebie pokój i zmierzasz ku windzie przy której spotykasz Igę z Michałem. Schodzicie wspólnie na śniadanie na którym wmuszasz w siebie większe ilości posiłku niż masz ostatnimi czasy w zwyczaju by nie wzbudzić podejrzeń Igi. Chciałeś jej powiedzieć, aczkolwiek wolałaś żeby to Michał był pierwszą osobą dowiadującą się o twoim błogosławionym stanie. Po skonsumowaniu śniadania ruszacie w podróż, która trochę się przedłuża przez niesamowite korki spowodowane masą polskich kibiców opuszczających tak jak wy Trójmiasto. Po ponad siedmiu godzinach wreszcie docieracie do Jastrzębia. Gdy tylko wchodzisz do waszego wspólnego mieszkania wrzucasz rzeczy do pralki i wygodnie rozkładasz się na łóżku. Gdy przysypiasz ktoś zaczyna dobijać się do drzwi. Nie mając zielonego pojęcia kto to może być wędrujesz ku nim.
 -A pani to?-rzuca brunetka stojąca przed nią
 -To chyba ja powinnam o to pytać.-mówisz zakładając ręce
 -Pomyliłam mieszkania?
 -Zależy kogo pani szuka.
 -Michał?
 -Będzie dopiero jutro.-odpowiadasz ze stoickim spokojem- Czemu zawdzięczam sobie tą wizytę?
 -A kim pani jest żeby o to pytać?-pyta z wyraźną kpiną w głosie- Sprzątaczce nie muszę się spowiadać.
 -Sprzątaczce?-prychasz- A pani jest kim, akwizytorką z firmy reklamującej fastfood'y?-pytasz uszczypliwie nie wiedząc nawet skąd nagle w tobie znalazły się pokłady uszczypliwości
 -Złotko, ty chyba nie wiesz kim ja jestem.-prycha
 -I szczerze mówiąc mało mnie to interesuje.- Może dowiem się, że jesteś narzeczoną?
 -Na pewno jestem bliższą mu osobą aniżeli ty.
 -Polemizowałabym.-mówisz- Jak mniemam jesteś Monika i zostawiłaś go ponad rok temu dla jakiegoś nadzianego kolegi z pracy, więc nie rozumiem dlaczego tu jesteś.
 -Dziwię się, że Michał jest z kimś takim.-mówi z pogardą
 -Dziwie się, że był z kimś takim jak ty.-mierzysz ją wzrokiem
 -A jednak i to dobrych parę lat i przykro mi skarbie, ale długo tu nie zabawisz.
 -Grozisz mi?-śmiejesz się
 -Nie, ja cię uprzedzam.-odpowiada ze sztucznym uśmieszkiem
 -Dziękuję za te dobre rady i ostrzeżenia, ale jakby to ująć, mam je gdzieś.-odpowiadasz po czym trzaskasz drzwiami tuż przed jej nosem. Chciałabyś zobaczyć jej minę raz jeszcze. W tym momencie zdecydowanie wyszła z ciebie dawna Maja, której pozostałości wciąż w tobie siedziały i czekały na ujawnienie. Po dłuższej chwili bicia się sama ze sobą wreszcie sięgnęłaś po telefon i umówiłaś się na wizytę do ginekologa. W zasadzie nie bałaś się już jej. Wszystkie znaki na niebie i ziemi niezbicie wskazywały na to, że byłaś w ciąży, dlatego wizyta ta była jedynie formalnością.
 -To już prawie trzeci miesiąc.-rzuca pani ginekolog patrząc na ekran
 -Jak to możliwe, że do tej pory nie było żadnych oznak tego, że jestem w ciąży?
 -Ciąża to indywidualna sprawa każdej kobiety i każda przechodzi ją inaczej.-odpowiada pani doktor- Nie wygląda pani na uradowana jak większość przyszłych mam.
 -Bo zupełnie nie planowałam ciąży, zwłaszcza teraz.-odpowiadasz
 -Chyba nie chce pani jej usunąć?-pyta prosto z mostu
 -Nie, choć w pierwszej chwili przeszło mi to przez myśl.-wzdychasz- Choć nie planowałam zostania matką, nie umiałabym chyba sobie spojrzeć w twarz po czymś takim.
 -Macierzyństwo to jeden z najpiękniejszych okresów życiu kobiety, proszę mi wierzyć.-uśmiecha się.
Po kilku minutach rozmowy z lekarką dostajesz wszelkie zalecenia oraz witaminy jakie masz przyjmować i umawiasz się na kolejną wizytę. Wychodzisz z gabinetu ze zdjęciem usg w ręku. Pod wpływem impulsu dotykasz swojego brzucha i zaczyna ogarniać cię panika. Nie z powodu przyszłego macierzyństwa choć tego się bałaś równie mocno, ale z tego, że okropnie obawiasz się jak tą ‘radosną’ nowinę zareaguje przyszły tata. Kiedy wracasz do mieszkania w korytarzu już stoją walizki. Bierzesz głęboki oddech. Wiesz, że musisz mu to powiedzieć, prędzej czy później.
 -Nie spodziewałem się, że będę pierwszy.-uśmiecha się po czym obejmuje cie i skrada całusa- Okej?
 -Chyba musimy porozmawiać.-odpowiadasz mu
 -Mam się bać?
 -Nie wiem.-przygryzasz wargę z nerwów
 -O co chodzi?-pyta spoglądając na ciebie wyczekująco
 -Nie mam pojęcia jak ci to powiedzieć ,więc powiem najprościej jak potrafię.-wzdychasz głęboko- Jestem… w ciąży.
 -W czym jesteś?!-rzuca niemal natychmiast zupełnie zszokowany po czym wstaje z zajmowanego miejsca i nerwowo przeczesuje dłonią włosy- To pewne?
 -Byłam u lekarza.-odpowiadasz cicho spuszczając wzrok
 -Kurwa mać!-podnosi ton głosu- Majka, znamy się kurwa pięć minut, jaka ciąża?!
 -Sama sobie w nią nie zaszłam!-nie wytrzymujesz i również podnosisz ton głosu
 -Kurwa, przecież mówiłaś, że bierzesz tabletki?!
 -I co z tego, że brałam!-krzyczysz
 -Ja pierdole, myślisz, że marzyłem o zostaniu ojcem? Przecież my się praktycznie nie znamy!
 -A myślisz, że ja sobie zaplanowałam tą ciążę? Że chciałam zostać matką w tym momencie?!-patrzysz na niego ze łzami w oczach
 -Przecie to jest jakiś pierdolony żart.-kręci głową
 -A myślisz, że ja skacze z radości? Nawet nigdy nie planowałam mieć dzieci!
 -Nie wierzę kurwa w to co się dzieje.-patrzy na ciebie tak jak nie patrzył nigdy, jakby miał ochotę co najmniej zabić cie wzrokiem
 -Wy faceci jesteście pierwsi do zaliczenia, ale oczywiście jak przyjdzie co do czego to umywacie ręce, pierdolone dupki!-rzucasz wściekła
 -Nie jest gotowy na to żeby zostać kurwa ojcem!
 -Wy nigdy nie jesteście!-rzucasz-Zajebiście, w takim razie ja i moje dziecko nie będziemy ci zajmować dłużej czasu.-rzucasz wściekła po czym zgarniając po drodze kurtkę trzaskasz z całych sił drzwiami. Czujesz jak łzy spływają strumieniami po twoich policzkach. Siadasz na parkowej ławce i przyciągasz do siebie kolana. Szlochasz zanosząc się przy tym żałośnie. Masz gdzieś mijających cię przy tym ludzi patrzących z politowaniem. Dopiero po dłuższej chwili ocierasz łzy i idziesz przed siebie. Nie bardzo wiesz co masz ze sobą uczynić, więc idziesz do jedynej osoby, którą masz ochotę widzieć w tym momencie.
 -Boże Majuś, co się stało?-pyta Iga zupełnie zszokowana twoim widokiem
 -Wszystko się spieprzyło.-pociągasz nosem, a przyjaciółka zaprasza cię do środka i niemal natychmiast przytula do siebie.
 -Co się dzieje?
 -Iga.. ja jestem.. w ciąży.-z trudem wyrzucasz z siebie po czym powtórnie wybuchasz cichym płaczem, a przyjaciółka powtórnie przytula cię do siebie pozwalając wypłakać się w ramie. Kompletnie nie masz pojęcia co zrobić z tym wszystkim. A przede wszystkim co zrobić ze swoim własnym życiem.


#Iga:

Totalnie zadziwił cię widok Majki stojącej w twoich drzwiach w godzinach wieczornych. Już nie mówiąc o fakcie, że jej policzki pokrywała mieszanka łez i tuszu do rzęs. Nie zwlekając zaprosiłaś ją do środka, gdzie rozkleiła się kompletnie. Z nóg zwaliła cię informacja o jej... ciąży.

- Kubiak, prawda? - zapytałaś cicho, na co przyjaciółka pokiwała głową. Przytuliłaś ją, próbując nie wyobrażać sobie faceta brunetki w konwulsjach bólu. Nie podobało ci się to, jak ją potraktował i miałaś ochotę mu coś zrobić. Minęło kilka minut zanim Wójcik choć trochę się uspokoiła i była w stanie opowiedzieć ci całą sytuację.

- Przepraszam, że przychodzę o tej porze, ale naprawdę nie wiedziałam co ze sobą zrobić. - powiedziała z rozpaczą w głosie.

- Daj spokój, zawsze jesteś tu mile widziana. Możesz zostać na noc, jeśli nie chcesz tam wracać. - odparłaś ciepłym tonem. Serce krajało ci się na widok przyjaciółki w takim stanie.

- Nie chcę przeszkadzać tobie i Łasko. - westchnęła.

- Michał jest w Gliwicach, gra jutro i pojutrze sparing, także wróci za trzy dni. - odpowiedziałaś. - To jak, powiesz mi co się wydarzyło, Majuś? - zagadnęłaś ją.

- Ja po prostu sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Przepraszam, że nie powiedziałam ci od razu o ciąży, ale... nie wypadało mi.

- Przestań, nie rozmawiajmy o tym. Życie toczy się dalej i tyle. - przygryzłaś wargę, zawzięcie mrugając oczami. - Mów, co się wydarzyło.

- Musiałam mu powiedzieć. Przecież nie mogłam tego przed nim ukrywać... No to powiedziałam. Zareagował, jakbym sama ze sobą zaszła w tą ciążę. Krzyczał, przeklinał, zachowywał się, jak gdyby moja osoba nic dla niego nie znaczyła i traktował nasz związek jak przelotną znajomość. Nie spodziewałam się tego po nim. Wiesz co, Iga? Wszyscy faceci są tacy sami i jestem głupia, bo dałam się nabrać w prawdziwy związek. - wylewa swoje żale, a ty cierpliwie ją wysłuchujesz. Ta sytuacja bardzo ci nie pasowała i byłaś wprost wściekła na amanta Wójcik. Może i nie należał do szczególnie przez ciebie lubianych, ale nie spodziewałaś się po nim czegoś takiego.

- Dupek. Cholerny z niego dupek. Niech ja go tylko spotkam... - ukazałaś swoje zdenerwowanie w dość kulturalny sposób, bowiem w głębi siebie określiłaś Kubiaka troszeczkę innymi epitetami.

- To nie wszystko. Wiesz, kto mnie dzisiaj odwiedził? Jego była! Tego to się naprawdę nie spodziewałam, zwłaszcza, że przyszła jak do siebie. Nie mam pojęcia czego chciała od Kubiaka, bo wpadła wtedy, jak jeszcze go nie było. Jeśli okaże się, że oni mieli ze sobą jakiś kontakt... - kręci głową ze złością. - Ja już sama nie wiem co ja mam robić, Iga. Wszystko układało się tak świetnie, a teraz przyszło to... i się popsuło. - ściszyła głos i spojrzała na ciebie ze smutkiem.

- Na pewno nie rezygnuj od razu. Może po prostu to syndrom zszokowanego tatusia? - próbowałaś jakoś ocieplić tą sytuację, ale było naprawdę ciężko. - A tak serio, to chyba powinnaś trochę poczekać. Nie sądzę, aby on już cię skreślił. Myślę, że po prostu się tego nie spodziewał. Nie chcę go tłumaczyć, bo przy wypowiadaniu jego nazwiska nóż mi się otwiera w kieszeni, ale może faktycznie tak jest? Przecież nagle nie zmienił swoich uczuć do ciebie, Majuś... - dodajesz jej otuchy. Wójcik przeciera oczy i uśmiecha się smutno.

- Iga, nie widziałaś go. Wyglądał, jakby miał mnie zaraz sam wyrzucić z mieszkania. Potraktował to maleństwo jak jakieś zło największe. Ja też się tego nie spodziewałam, ba! miałam przez chwilę myśli niezbyt dobre, ale przecież sama sobie tego dziecka nie zrobiłam! Dlaczego to wszystko jest takie trudne... - westchnęła.

- Daj mu czas. Niech się z tym prześpi. Niech zatęskni. Niech się nad tym po prostu zastanowi, bo powiedział parę słów za dużo. Możesz przecież u mnie zostać. - dotykasz jej ramienia, a ona z pewnością wciąż przywoływała kłótnię z Kubiakiem w myślach, bo oczy miała zaszklone. Przytuliłaś ją jeszcze raz. - Będzie dobrze, zobaczysz kochana.

- Dziękuję ci za wszystko, Iguś. - odpowiada i ociera pojedyncze łzy.

- Od tego jestem, moja droga. Właściwie to chciałam ci zaproponować wieczór przy winie, bo Łasko ma tu zachomikowane naprawdę niezłe pokłady włoskich trunków.  Jednak zważając na twój stan błogosławiony myślę, że wystarczy nam herbatka. Z cytryną, ewentualnie. - uśmiechasz się ciepło i wpadasz do kuchni. - Co powiesz na malinową? Mam też zieloną, gruszkową, truskawkową, ooo, nawet meliskę, kochana! Co wybierasz? - wołasz z pomieszczenia.

- Ja naprawdę nie wiem, skąd ty czerpiesz tą energię, pani Łasko.  - odpowiada z delikatnym uśmiechem. Parskasz śmiechem, słysząc te ostatnie dwa słowa.

- Ktoś kiedyś mi powiedział, że czasem trzeba dotknąć dna, by móc wzbić się w górę i zaznać szczęścia. - mówisz.

- Kto dał ci taką okropną radę? - śmieje się brunetka.

- Moja przyjaciółka. - uśmiechasz się. - To jak, meliska na uspokojenie? - zagadujesz.

- Podwójna! - odpowiada ci Majka i chwilę później siedzicie przy stole, pijąc gorące napoje. Wciąż ciężko było ci się pogodzić z przykrą możliwą diagnozą ginekolog. Ale w tym momencie odłożyłaś na bok własne zmartwienia. Przyjaciółka cię potrzebowała i to było w tym momencie najważniejsze.

~*~
wingspiker: Witam Was kochane, dość nietypowo bo we wtorek, ale od dzisiaj to będą standardowe dni. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko ;) Tak jak i niektóre z Was się spodziewały przyszły tatuś pokazał swój charakterek i nie skakał z radości na wieść o potomku. Jednymi słowy namieszałam, ale to chyba norma w moim wykonaniu. Będzie teraz gorąco i wcale nie chodzi mi tutaj o temperaturę za oknem :P Nic więcej jednak Wam nie zdradzę, życzę miłego tygodnia!
Joan: Cześć wszystkim!:) Powracamy do was w nowe dni, od teraz w każdy wtorek nowe rozdziały. :) Jak widzicie, cały dzisiejszy rozdział poświęcony jest "Kubiakom", a dokładniej Mai, która przeżywa kłótnię z Michałem. Tutaj jeszcze wydarzy się tyle ciekawych rzeczy, że wolę już nic nie mówić. :P Bawcie się dobrze, wypoczywajcie i korzystajcie ze słoneczka ile się da!:) A do tego pamiętajcie, by każdemu z rodziny poświęcić chociaż chwilkę, dać coś od siebie. Nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie nam go pożegnać na zawsze... Do następnego! <3

wtorek, 15 lipca 2014

#Dwadzieścia trzy.

#Iga:

- Robiłaś test? - zapytał, ściskając cię za dłonie.

- Tak. Tylko, że nie dał jednoznacznego wyniku. - odpowiedziałaś na jego pytanie.

- To znaczy? - no tak, zapomniałaś, że rozmawiasz z facetem.

- Jedna kreska nie była wyraźna, dlatego nie mam pewności. - wytłumaczyłaś mu i delikatnie się uśmiechnęłaś. - Michał, ja chciałabym, żeby to była prawda.

- Wiem, słoneczko. - objął cię, a ty od razu się w niego wtuliłaś. - Ja też. - szepnął, a te słowa kompletnie cię rozczuliły. Oddałabyś wszystko, by okazało się, że nosisz pod sercem owoc waszej miłości. Oddałabyś wszystko, by za jakiś czas mieć zachcianki, wpaść w szał dziecięcych zakupów, czy lamentowania nad coraz ciaśniejszymi ubraniami. Byłaś typem kobiety, której marzeniem był mały szkrab biegający po domu. Co prawda te pragnienie uwarunkowane było dość niemiłymi wspomnieniami z dzieciństwa, o których wiedzieli tylko twoi rodzice i Maja. Nigdy nie powiedziałaś o tym Michałowi, mimo, że wiele razy się do tego przymierzałaś. Teraz czułaś, że ta rozmowa jest już bliżej niż dalej.

- Myślę, że powinniśmy pojechać do lekarza. - oznajmił ci Łasko.

- Teraz? - zdziwiłaś się jego pośpiechem. Najwyraźniej komuś tutaj również udzielił się entuzjazm wobec twojego możliwego stanu błogosławionego.

- A co to za problem? - zapytał z uśmiechem i skradł ci całusa. Starałaś się nie cieszyć przedwcześnie, ale nie potrafiłaś nie wyobrażać sobie Michała w roli ojca. Przez głowę przemykało ci mnóstwo wyobrażonych sytuacji. Kiedy trzydzieści minut później znaleźliście się pod gabinetem lekarza byłaś totalnie zestresowana. Widząc mnóstwo ciężarnych kobiet nie potrafiłaś się nie uśmiechnąć.

- Michał, a co jeśli... - szepnęłaś, cały czas trzymając siatkarza za rękę.

- Kochanie, nie martw się na zapas. - odszepnął, składając pocałunek na twoim czole.

Chwilę potem pielęgniarka wywołała twoje nazwisko, co równało się temu, że nadeszła twoja kolej.

- Pamiętaj, że bez względu na wszystko cię kocham. - powiedział twój mężczyzna, a ty tylko kiwnęłaś głową, bo nie potrafiłaś wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa. Drżącymi rękoma otworzyłaś drzwi do gabinetu i ujrzałaś około czterdziestoletnią ginekolog, która z uśmiechem oczekiwała aż usiądziesz naprzeciw niej.

- Witam, pani Igo. - przywitała się i bez zbędnych słów zabrała się do przeprowadzania badania. - Proszę się nie denerwować. - zagadnęła tuż przed. Serce biło ci tak głośno, że prawdopodobnie słyszała to i pani lekarz i asystująca jej pielęgniarka. Kilka minut potem znów siedziałaś na krześle przy biurku doktor, oczekując na wynik. Gdyby nie zagadująca cię ginekolog, z pewnością zemdlałabyś przez ten stres. W końcu wróciła jej asystentka z wynikami. Kobieta szybko spojrzała na podany jej świstek papieru i pokiwała głową.

- Pani Kowalczyk, jak długo stara się pani o dziecko? - zapytała, patrząc ci w oczy.

- Około trzech miesięcy. - odpowiedziałaś drżącym głosem.

- Niestety, ale wynik jest negatywny. Ale bardzo proszę się nie załamywać. Muszę zadać pani jeszcze kilka pytań, proszę o dokładne odpowiedzi, dobrze? - poczułaś jak na twoje serce upada ogromny głaz, ściskający je boleśnie.

- Dobrze. - szepnęłaś, czując suchość w gardle.

- Czy pani cykl miesiączkowy jest nieregularny? I czy w ostatnim czasie miewała pani nudności, omdlewania?

- Owszem. - zastanawiałaś się, jakim cudem ta kobieta słyszy twoje odpowiedzi, bo wydawało ci się, że jedynie bezgłośnie poruszasz ustami.

- Jeżeli ma pani zamiar dalej starać się o dziecko i jeśli powiedzmy po dwóch miesiącach nie przyniesie to efektu, to proszę się do mnie zgłosić. A jeżeli wciąż będzie miała pani takie objawy i nie będą ustawać, to niech pani przyjdzie do mnie jak najszybciej. Badanie przy okazji wykryło pewną nieprawidłowość. Jednak nic nie jest potwierdzone, pani Kowalczyk. - powiedziała rzeczowym głosem. - Nalegam, aby przez najbliższy tydzień została pani w domu i odpoczywała.

- Pani doktor, proszę mi powiedzieć jaka to nieprawidłowość. - odpowiedziałaś niemalże od razu.

- Nic nie jest potwierdzone...

- Bardzo proszę. - dodałaś silniejszym głosem.

- Nie mamy jeszcze żadnego potwierdzenia i być może wcale tak nie jest. Pani Igo, możliwe, że nie może mieć pani dzieci. - wyjaśniła ci, a ty poczułaś zimny dreszcz na plecach. Spojrzałaś na nią z niedowierzaniem, zupełnie nie wiedząc jak zareagować. - Nic jeszcze nie jest pewne, niech pani się nie denerwuje. Proszę wypoczywać, wysypiać się, zrezygnować z ciężkiej pracy. Jeśli będzie się pani źle czuć, proszę zrobić wyniki krwi. Ale pod żadnym pozorem proszę się nie załamywać! Wszystko można wyleczyć. - dopowiedziała, starając się podnieść cię na duchu. Wystawiła ci tygodniowe zwolnienie lekarskie i pożegnała, dodając jeszcze kilka słów otuchy. Wyszłaś na korytarz i niemal od razu wpadłaś w ramiona Michała. Starałaś się hamować emocje, ale twój mózg wciąż przetwarzał słowa doktor, więc zaczęłaś płakać. Nie dałaś rady, nie potrafiłaś zdusić tego w sobie. Rozpłakałaś się kompletnie, a ukochany bez słowa zabrał cię z kliniki. Wsiedliście do samochodu i w szybkim tempie znaleźliście się w mieszkaniu, gdzie już nie hamowałaś się ani troszeczkę.

- Michał, ja... - kręciłaś głową zalewając się łzami. - Ja chyba jestem bezpłodna. - powtarzałaś w kółko, histerycznie płacząc, Łasko trzymał cię w ramionach, delikatnie kołysząc.

- Cichutko, słoneczko, nic nie jest potwierdzone. Wszystko będzie dobrze. Kocham cię bez względu na to. Zobaczysz, że jeszcze będziemy mieli gromadkę małych szkrabów. - słysząc jego słowa, twoje oczy jeszcze bardziej wypełniały się łzami. I tak wyglądała twoja szara rzeczywistość przez kolejne siedem dni. Z nikim nie rozmawiałaś, oprócz Michała. Nawet nie odpowiadałaś na sms-y, telefony Majki. Nie dopuszczałaś do siebie nikogo. Po prostu czułaś się kompletnie rozbita. Wszystkie twoje marzenia zostały brutalnie skreślone. Boże, dlaczego?


#Maja
Nie tylko ty byłaś zmordowana ostatnimi dniami. Widziałaś wyraźnie, że i Idze nie służyło pracowanie więcej, aniżeli doba posiadała w sobie godzin. Urlop jaki zarządziła Kowalczyk zdecydowanie służył wam obydwu. Choć musiałaś przyznać, że twoje jakże głupie domysły nie dawały ci spokoju, a Iga przestała się do ciebie odzywać z bliżej nieznanego ci powodu. Myślałaś, że może coś nie tak było  twoim telefonem, ale po kilku dniach spędzonych niemal samotnie postanowiłaś wreszcie odwiedzić Kowalczyk i dowiedzieć się co się z nią działo, bo chcąc nie chcąc lada dzień mieliście wyruszać w kierunku Gdańska.
 -Iga cholero jedna, dlaczego się nie odzywasz?-rzucasz jednak po chwili widząc niewyraźną minę przyjaciółki urywasz swoją wypowiedź.-Boże Iguś, coś się stało, mam rację?
 -Trudno to chyba ukryć.
 -Coś z Łasko?-pytasz na co ona stanowczo kręci głową- Więc o co chodzi? Dlaczego jesteś taka przybita?
 -Maja…-wzdycha ciężko- Ja nie wiem jak mam to powiedzieć.
 -Najlepiej prosto z mostu.-odpowiadasz jej
 -Ostatnio nie czułam się najlepiej co pewnie zauważyłaś.-mówi przyjaciółki spuszczając wzrok- Non stop kręciło mi się w głowie, miałam nudności, cały czas byłam zmęczona, a to są objawy dość jednoznaczne dla pewnego stanu. Zrobiłam test i nie dał on do końca jednoznacznej odpowiedzi bo jedna z kresek była niewyraźna. Naprawdę się ucieszyłam bo wiesz doskonale, że marzę o tym by być mamą, z resztą Michałowi też się to udzieliło. Poszłam do lekarza.-przełyka głośno ślinę- Tam wszelkie moje nadzieje zostały brutalnie rozwiane.-mówi, a jej głos zaczyna się załamywać- Maja, ja nie mogę mieć dzieci, rozumiesz? Nigdy nie będę matką. Nie dam Michałowi synka o którym marzy każdy facet.-zaczyna chlipać
 -Ale to pewne?-pytasz zszokowana obejmując przyjaciółkę
 -Jeszcze nie.-pociąga żałośnie nosem
 -Zobaczysz jeszcze zostaniesz mamą i będziecie mieć z Michałem gromadkę małych Łasków biegających po domu.-starasz się ją pocieszać
 -A co jeśli nie?-chlipie
 -Iguś trzeba być dobrej myśli, będzie dobrze, mówię ci to.-przytulasz ją- Nawet jeśli nie możesz mieć dzieci to jestem pewna, że Michał będzie cię tak samo kochał. Z resztą przecież są różne metody, to da się przecież leczyć, a jeśli nie to przecież istnieje.. adopcja.-mówisz
 -Ja nie umiem sobie z tym poradzić.-kręci głową
 -Na razie tak jest, ale zobaczysz kochana, jeszcze będziecie z Michałem rodzicami.-uśmiechasz się delikatnie
 -Tak myślisz?-pyta cicho
 -Jestem tego pewna.-spoglądasz na nią- Jesteś najlepszą i najbardziej odpowiedzialną kandydatką do tej roli jaką znam.
 -Przepraszam, że się nie odzywałam, ale musiałam to sobie jakoś ułożyć, co chyba marnie mi poszło.
 -Nie masz za co, przecież rozumiem.-odpowiadasz jej- W takim wypadku do Gdańska rozumiem jadę sama?
 -Nie, obiecaliśmy ci, że ci potowarzyszmy tak samo jak Michał obiecał Kubiakowi, że będzie, więc nie będziemy zmieniać planów i izolować się od całego świata.
Siedzisz u Igi do czasu aż w mieszkaniu nie pojawi się jej ukochany. Wtedy następuje zmiana warty, a ty w drodze powrotnej do domu wpadasz po drobne zakupy do spożywczaka. Przez dłuższą chwilę zatrzymujesz się przed apteką zastanawiając się nad kupnem tego co w końcu potwierdzi bądź też zaprzeczy twoim chorym domysłom. Ostatecznie odwodzisz się do tej myśli i pośpiesznie wracasz do mieszkania. Rozpakowujesz zakupione rzeczy i przez blisko godzinę rozmawiasz z Kubiakiem nie mogącym się doczekać twojego przyjazdu do trójmiasta. Standardowo już wieczorem ledwo wmuszasz w siebie jedzenie, które ostatnimi dniami powoduje u ciebie odruchy wymiotne. Gdy wstajesz rano w zasadzie nie jest lepiej bo mdłości zdecydowanie się nasilają i utrzymują niemal do południa, któryś dzień  rzędu. Czujesz się tak potwornie, że zaczynasz się skłaniać do zawitania w aptece. Jakimś cudem opuszczasz mieszkanie i chwilę później stoisz przed półką z testami ciążowymi. Bierzesz dwa i pośpiesznie zmierzasz do kasy. Płacisz za zakupy, które wrzucasz do torebki i wracasz do domu. Od razu kierujesz się do łazienki i postępujesz zgodnie z instrukcją opisaną w instrukcji załączonej do testu. Wykonujesz dwa za jednym zamachem. Następne dziesięć minut jest jednymi z najdłuższych w twoim życiu. Każda kolejna minuta zdaje ci się ciągnąć w nieskończoność. Dosłownie co sekundę sprawdzasz zegarek. Jesteś tak zdenerwowana ,że wydaje ci się, że zaraz zemdlejesz. Gdy wyczekanie dziesięć minut w końcu mija w duchu modlisz się by wynik był negatywny. Bierzesz głęboki wdech i spoglądasz na jeden z nich. I co widzisz? Widzisz wyraźne dwie kreski. Dwie kreski oznajmiające nic innego jak to, że jesteś w ciąży. W pierwszej chwili nie wierzysz w to co widzisz. Wydaje ci się to być jakimś absolutnym żartem. Dla pewności sprawdzasz drugi test żyjąc przez chwilę jakże złudna nadzieją, że to była pomyłka. Jednak twoje nadzieje zostają rozwiane w jednej chwili. Jesteś w ciąży. Nosisz w sobie dziecko twoje i Michała. Nie wiesz czy masz płakać czy się cieszyć. Nie wiesz czy krzyczeć ze złości czy płakać z bezradności. Nie planowałaś być matką, na pewno nie teraz. Ostatnie czego pragnęłaś w tym momencie to ciąża. Nie byłaś zupełnie gotowa na to by być matką. Byłaś ostatnią osobą, która do tego by się nadawała.
 -Majuś, wszystko w porządku?-pyta cię Iga kiedy nazajutrz wraz z Łasko zjawiają się w twoich skromnych progach o poranku
 -W najlepszym.-odpowiadasz wymuszając uśmiech choć tak naprawdę byłaś zupełnie przerażona i spanikowana przez wiadomość jaka spadła na ciebie dnia wczorajszego jak grom z jasnego nieba.
 -Na pewno?-mierzyła cię wzrokiem przyjaciółka przed którą zdecydowanie trudno było ci ukryć swoje roztargnienie
 -Po prostu ktoś tu tęskni za Kubiaczkiem.-wtrąca Michał
 -To też.-przytakujesz mu-Nie wyspałam  się, to wszystko.-odpowiadasz zbywając ją, a już po chwili we troje gnacie w kierunku Gdańska. Musisz przyznać, że ponad sześciogodzinna droga była dla ciebie katorgą. Nie dość, że pękała ci głowa to mdłości dawały o sobie znać i o mało co nie zwróciłabyś tej kanapki, którą spożyłaś rankiem na tapicerkę samochodu Łasko. Na szczęście twoi towarzysze nie byli zbyt rozmowni z wiadomego powodu i mogłaś w spokoju siedzieć z tyłu modląc się w duchu by wreszcie na waszym horyzoncie pojawiła się zielona tabliczka oznajmująca, że jesteście już w Gdańsku. Jakimś cudem udało ci się przysnąć i obudził cię dopiero głos przyjaciółki oznajmujący, że jesteście już na miejscu. Ukochany Igi jak prawdziwy gentleman pomaga ci z walizką zanosząc ją pod sam pokój, który miałaś zajmować po czym runęłaś jak długa na wielkie łóżko. Najchętniej nie ruszałabyś się z tego miejsca co najmniej do jutrzejszego meczu.
 -Idziesz z nami przejść się na kawę?-słyszysz pytanie przyjaciółki
 -Idźcie sami.-odpowiadasz jej
 -Ty bez kawy?-patrzy na ciebie zszokowana
 -Pójdę się przejść, z resztą nie chcę wam przeszkadzać.-odpowiadasz na co ona kiwa głową i opuszcza twoje lokum. Ty po chwili również wychodzisz by po chwili spacerować linią brzegową bałtyckiego morza biorąc głębokie hausty świeżego, morskiego powietrza. Po dłuższej chwili spaceru usiadasz na piasku podziwiając przepiękny zachód słońca jaki miał właśnie miejsce.
 -Lepiej nie można zakończyć dnia, zachód słońca nad morzem i piękna kobieta obok.-słyszysz nagle doskonale ci znany męski głos
 -Michał!-wydajesz z siebie piskliwy okrzyk po czym lądujesz w ramionach szatyna spragnione gonie mniej od ciebie twojej bliskości.
 -Nie mogłem się doczekać aż cię zobaczę.-mówi szeroko się uśmiechając
 -Mówiłeś mi to średnio kilka razy dziennie, nie dało się tego nie domyślić.-chichoczesz
 -Po kilku tygodniach spędzonych w towarzystwie samych facetów uwierz, że stęskniłem się za tobą jak głupi!-patrzy na ciebie- Wszystko w porządku?
 -Dlaczego pytasz?-mrużysz oczy
 -Nie wiem, jakoś tak.-wzrusza ramionami
 -Jestem troszkę zmęczona po podróży no i ostatnio w pracy miałam urwanie głowy.
 -Trzeba było zostać w domu.-odpowiada z troską w głosie
 -Nie mogłam przegapić okazji do zobaczenie cię w akcji, z resztą jak byś sobie poradził bez swojej największej fanki na trybunach Miśku?-uśmiechasz się
 -Podejrzewam, że wcale.-odpowiada przeszywając cię tym swoim lazurowym spojrzeniem- Niech te mistrzostwa Europy szybko się kończą.
 -A to niby czemu?-pytasz nieprzerwanie tocząc z nim wymianę spojrzeń
 -Bo już dłużej bez ciebie nie wytrzymam.-odpowiada- Budzenie się koło ciebie jest zdecydowanie przyjemniejszą rzeczą niż widzenie dzień w dzień tych samych gęb i zapieprzanie na hali kilkaset kilometrów od Jastrzębia.
 -Od kiedy zrobiłeś się takim domatorem?
 -Odtąd odkąd czeka tam na mnie pewna niesamowicie seksowna szatynka.-rusza zabawnie brwiami co przyprawia cię o śmiech ,a po chwili czujesz smak jego ust na swoich wyraźnie spragnionych twojej bliskości i czułości.
Kiedy spacerujecie obydwoje po plaży cały czas zastanawiasz się jak i kiedy mu powiedzieć o ciąży. Zastanawiasz się jak on zareaguje tą wiadomość, jak bardzo się wkurzy lub też ucieszy. Kompletnie nie masz pojęcia jak mu to przekazać bo masz dziwne przeczucie, że jego reakcja na tą wieść będzie nie gorsza aniżeli twoja…
~*~ 
Joan: Witam was kochane. :) Mamy małe opóźnienie spowodowane naszymi wyjazdami, ale już powinno być okej. :) W dzisiejszym rozdziale mieszanka wybuchowa, u obu dziewczyn. :D Zaczyna być ciekawie i już na długi czas tak pozostanie. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze nas czyta, bo z każdym rozdziałem liczba komentarzy i opinii drastycznie się zmniejsza. :C Myślę, że to może wynik tego, iż mamy wakacje i dużo z was wyjeżdża. Nie mylę się, prawda? :P To tyle ode mnie, idę czekać aż moje źrenice w końcu wrócą do normalnych rozmiarów i przestanie mnie boleć głowa bo badaniu u okulisty. :C Do następnego! <3

wingspiker: Witam Was moje drogie po krótkiej przerwie! Wracam do Was z naładowanymi akumulatorami z ogromną ilością energii i nie mniejszą opalenizną :P Tak jak mówiłyśmy, na próżno szukać u nas wiecznej sielanki, zaczyna się dziać i to jak! Kto nas zna, a w szczególności mnie, wie doskonale, że my nie damy się Wam nudzić, co to to nie! Ja również, tak jak i Joan, mam nadzieję, że jeszcze ktokolwiek czyta perypetie tej czwórki bo nie ukrywam, pisze nam się to wyśmienicie c: Nie będę Was dłużej zanudzać i tym podobne. Miłego tygodnia!