niedziela, 29 marca 2015

#Pięćdziesiąt sześć.



#Maja

  Widząc powyższe zaostrzenie sytuacji starałyście się z Igą jakkolwiek  złagodzić nastroje, ale ani Łasko ani Kubiak nie zrozumieli waszych intencji. Łasko wciąż podśmiewał się z szatyna, a ten będąc wciąż w słabym nastroju do żartów nie dawał mu się tak łatwo. Wychodząc do Poli domagającej się opieki zastanawiałaś się czy nie napotkasz tam sceny walki czy czegoś podobnego.

 -Weź się może odwal, co?-grzmi Kubiak

 -Coś się wrażliwy po tym upadku sułtanie zrobiłeś.-odpowiada mu Łasko

 -Po prostu daj sobie spokój kretynie bo nie jestem w nastroju na twoje głupawe żarty i zazdrość.

 -Zazdrość, tak?-prycha atakujący- Ciekawo czego mógłbym ci zazdrościć półgłówku? Raczej nie słabego wyjścia z progu.

 -Przestań bo już nawet śmieszny nie jesteś.-warczy- To, że tobie nie zaproponowali żadnego fajnego kontraktu i że nie będziesz miał szansy grania na mistrzostwach świata to już nie moja wina. Trzeba było grać, a nie uganiać się za nie wiadomo czym.

 -Ejej kolego!-grozi mu palcem- Bo jak zaraz ja zacznę ci wypominać co ty wyprawiałeś, a z tego można napisać całą epopeję narodową w dziesięciu księgach i przestanie być miło.

 -A było?-kpi z jego słów, a wy wraz z Igą nie macie zielonego pojęcia co robić

 -Wielki pan się znalazł! Też mi co, a jedź w cholerę do tych Arabów! Żebyś się tam kebabem nie udławił i piątej żony nie znalazł, co do reprezentacji to nie chwal dnia przed zachodem słońca bo na razie się nadajesz, ale do reprezentacji dla niepełnosprawnych.

 -Dobra pojadę, przez trzy lata będę miał cię z głowy!-podnosi ton głosu, a ty zastanawiasz się za ile ich krzyki obudzą dzieci

 -I vice versa, krzyżyk na drogę sułtanie od siedmiu boleści.-mówi poirytowany Łasko

 -A ty gnij w Jastrzębiu pajacu.

 -Jeszcze się przekonamy, kto gdzie będzie gnił jak cię ogram w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów.-odpowiada atakujący

 -Pomarzyć zawsze można, ale biletu na Final Four ci nie przyślę. Na finał mistrzostw świata też.-mówi z przekąsem Kubiak

 -I zajebiście!-wybucha Łasko, co natychmiast uruchamia małą konspirację w postaci dzieci płaczących po jego krzyku. Obydwie biegniecie ratować sytuację panom posyłając pełne gromów spojrzenia. Po kilku minutach wreszcie udaje się wam uspokoić płacz dzieci. Z salonu słychać jedynie mało przyjazne epitety rzucane przez panów.

 -Oni się zaraz zabiją.-szepcze Iga

 -Więc prędzej czym później trzeba ich rozdzielić, wystarczy, że Kubiak ma już jedną łapę w gipsie, a i pewnie wolałabyś Łasko bez obrażeń na ciele.-wtrącasz po czym udajecie się w samo epicentrum kłótni. W życiu nie widziałaś by tak złowrogo na siebie patrzyli. A tym bardziej by się kłócili i to nie na żarty. Nie musiałyście zarządzać rozejścia, uprzedzili was. Łaski dość sprawnie uwinęli się ze zbieraniem, a Michał bez większych chęci do rozmów zniknął ci z pola widzenia. Stwierdziłaś, że zostawisz go samego, wiedziałaś, że lepiej bez kija nie podchodzić kiedy jest tak wściekły. Zajęłaś się więc zabawianiem Poli, która co raz częściej miała ochotę na tego typu harce. Popołudniu do domu wrócili twoi rodzice, którzy ochoczo przejęli ukochaną wnusie w swoje władanie, a ty zajęłaś się poszukiwaniami swojego lubego. Długo ci to nie zajęło, siedział z posępną miną wgłębi ogrodu.

 -Przeszło ci już trochę?-pytasz kładąc dłoń na jego ramieniu

 -Nie.-mówi chłodno

 -Czyli mam sobie iść, tak?-pytasz niepewnie, a on spogląda w twoim kierunku beznamiętnie

 -Nie, zostań.-mówi łagodnie- Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć.

 -Powinieneś raczej przeprosić Polę za to, że wasze krzyki przerwały jej drzemkę.-odpowiadasz- Wiem, że przeżywasz dalej to złamanie i nie dziwię ci się, że się wkurzyłeś na Łasko, ale powinieneś czasem się hamować.

 -Wiem, staram się, ale nie zawsze mi to wychodzi.-wzdycha- Po prostu ta kontuzja przyplątała się w najgorszym momencie, Łasko doskonale wie jak ważne są dla mnie te mistrzostwa, a mimo to jeszcze bardziej mnie dobija. A co jeśli nie zdążę?

 -Tylko mi się tutaj nie poddawaj!-odpowiadasz- Zbyt ciężko pracowałeś cały sezon na to powołanie żeby się dać teraz złamać, dosłownie i w przenośni.-uśmiechasz się krzepiąco- Jeszcze pokażesz Łasko jak się gra i jak zostaje się mistrzem świata i wtedy dopiero będzie miał czego zazdrościć.

 -Potrafi pani, pani Kubiak podnieść na duchu jak nikt inny.-uśmiecha się nieśmiało

 -Taka moja rola Kubiaczku.-gładzisz dłonią jego policzek- A teraz zbieraj tyłek i idziemy na rodzinny spacer!

Pomimo krwawej jatki w postaci kłótni naczelnych przyjaciół popołudnie spędziliście naprawdę miło. Nie pamiętałaś nawet kiedy mieliście tyle czasu tylko i wyłącznie dla siebie. Nie powiesz, że nie podobała ci się ta perspektywa, ale kontuzja i kłótnia z Łasko wyraźnie go dręczyły. Chcąc coś z tym zrobić umówiłaś się nazajutrz z Igą na małe spiskowanie w czasie spaceru.

 -Jak nastroje w obozie Łasków?-pytasz Igę

 -Kiepskie, a jak u was?

 -Nie dość, że dobija go ta kontuzja i biedny martwi się, że nie zdąży na mistrzostwa świata to jeszcze wyraźnie trapi go ta kłótnia z ukochanym kompanem.-odpowiadasz Kowalczyk

 -Nie powiem, czasem marzyłam żeby choć przez godzinę nie wspominał o Kubiaku, ale gdy to nastąpiło nie sądziłam, że będzie to takie przygnębiające.. dla niego samego. Snuje się po domu jak struty, jeszcze chwila, a trzeba będzie mu psychiatry.

 -Trzeba jakoś zażegnać ten kryzys bo nam panowie umrą z tęsknoty za sobą.-mówisz- Może i na nich narzekamy, ale widać, że te dwie ciamajdy nie mogą bez siebie żyć i uschną z tęsknoty za sobą jak wyjedziemy do tych Arabów, więc niech korzystają z ostatnich wspólnych chwil. Jakkolwiek to brzmi.-śmiejesz się

 -No więc jaki jest plan szefowo?-pyta Iga, a ty zabierasz się za omawianie szatańskiego planu pogodzenia zwaśnionych panów. Przy okazji omawiania go zeszło na bardziej przyziemne tematy i jak to bywało zwykle przy waszych spotkaniach zajęło wam to sporo czasu. Kiedy wróciłaś do domu byłaś pełna podziwu, że Kubiak nie wysłał po ciebie akcji poszukiwawczej. Co gorsza był potulny jak baranek do tego stopnia, iż po godzinie miałaś go serdecznie dość. Dziękowałaś niebiosom, że wpadł twój brat i zajął owego delikwenta rozmową. Nazajutrz Michał odbył kontrolę złamanej dłoni po czym wreszcie mogliście wrócić na stare śmieci do Jastrzębia. Temat Łasko wciąż był delikatną sprawą, więc wolałaś go nie poruszać.

 -Jak samopoczucie moja inwalido?-pytasz wieczorem

 -Bywało lepiej.-odpowiada beznamiętnie- Do czasu aż zdejmą mi ten pieprzony gips będę pewnie największą marudą świata, więc z góry przepraszam.-dodaje po chwili

 -No co ty nie powiesz?-pytasz rozbawiona- Przestań już, co się stało to się nie odstanie, za miesiąc ściągniesz gips i wrócisz na halę, a do tego czasu będziesz pełnoetatowym tatusiem i mężem.

 -Jednorękim, zapomniałaś dodać.-dodaje rozbawiony

 -Jaki by nie był, Pola i tak aż piszczy na jego widok.-dodajesz z uśmiechem

 -A jak z panią Kubiak?-spogląda w twoim kierunku

 -To chyba oczywiste, że ja również szaleję za moim fajtłapowatym mężem.-przeczesujesz dłonią jego nieco przydługie włosy.

Nazajutrz miałyście wcielić w życiu plan pogodzenia Michałów w którym pomóc wam miał Damian Wojtaszek. No więc pierwszą częścią planu było wyciągnięcie obu na spacer pod pretekstem odprowadzenia ich na spotkanie właśnie z Damianem. To udało wam się ze stuprocentową skutecznością, gorsza była dalsza część planu.

 -Nie wiem skąd te nagłe chęci odprowadzenia mnie, ale doceniam to.-wtrąca Michał kiedy docieracie niemal na miejsce spotkania, czyli miejsce zamieszkania libero jastrzębskiej drużyny.

 -To z miłości kochanie.-odpowiadasz szczerząc się

 -Uważaj bo uwierzę.-śmieje się- O nie, a ten tu co.-mruży oczy widząc na horyzoncie Łasko

 -Baw się dobrze skarbie i pamiętaj, jedną rękę już masz złamaną, tyle wystarczy!-rzucasz, a on mierzy cię jedynie morderczym spojrzeniem. W pośpiechu znikasz z jego pola widzenia spoglądając za siebie czy aby nie doszło tam do rękoczynów.

Spokojnie powracasz do domu po drodze robiąc drobne zakupy. Pola tradycyjnie już zasnęła, więc miałaś sporo czasu dla siebie. Zabrałaś się za oglądanie komedii romantycznej, której obejrzenie planowałaś od dłuższego czasu. Kiedy ta dobiegła końca za oknem było już zupełnie ciemno, a Pola jak w zegarku zaczęła cicho pojękiwać. Wykąpałaś swojego małego szkraba, nakarmiłaś, po czym po pół godziny biegania wreszcie usnęła. Ty bez większych perspektyw na ten wieczór włączyłaś cicho telewizję i wybrałaś numer przyjaciółki. Jak zwykle zaczęłyście gadać o dzieciach i zeszło wam ponad godzinę, dopiero po tym czasie temat zszedł na panów.

 -Myślisz, że się pozabijali czy wciąż nasze dzieci mają ojców?-pyta Kowalczyk

 -Ja mam jedynie nadzieję, że Kubiak nie wróci bardziej kaleki niż wyszedł.-chichoczesz

 -Właśnie sobie wyobraziłam Łasko z połamanymi nogami i podbitym okiem, a Kubiaka z dwoma łapskami w gipsie i głową w bandażu, koniec tematu.-śmieje się przyjaciółka

 -Skoro długo ich nie ma, to albo się powybijali albo spili, którą opcje obstawiamy?-pytasz

 -Nie wiem, które gorsze szczerze mówiąc.-dodaje rozbawiona- Może z drobnym uszczerbkiem na zdrowiu i małym kacem?

 -No to się za chwilę przekonamy.-dodajesz po chwili słysząc dźwięk otwieranych drzwi ku którym wędrujesz. Przez dłuższą chwilę przyglądasz się Kubiakowi, który był zdecydowanie zdziwiony twoim zainteresowaniem.- Bez większego uszczerbku na zdrowiu, wciąż z jedną ręką w gipsie, wygląda na kontaktującego. Co oni tam herbatę tyle pili?-mówisz rozbawiona do słuchawki

 -Otóż Łasko w szampańskim nastroju w linii prostej poszedł do sypialni.-odpowiada Iga- Jezus, czy ktoś nam podmienił facetów?

 -Trzeba tą sprawę zbadać bo Kubiak też niby nie uprawia slalomu giganta i jakby nie bełkocze. Oczy nie przepite.-mówisz bacznie obserwując swojego ślubnego- Iga, oni chyba wreszcie dorośli!-chichoczesz, a Kubiak spogląda na ciebie jak na wariatkę. Po chwili kończysz rozmowę z przyjaciółką wciąż będąc pod obserwacją Michała.

 -Ty coś brałaś?-pyta gładząc dłonią brodę

 -Chętnie spytałabym cię o to samo kochany mężu.-odpowiadasz

 -Jesteście obydwie z Kowalczyk szalone, tyle wam powiem.-mówi dopiero po chwili

 -Ale?-ciągniesz

 -Ale za tą wspaniałą konspirację przeciw nam wisimy wam chyba jakiś weekend w Spa.- mówi wciąż na ciebie patrząc, a widząc twoje podekscytowanie dodaje-Za dziesięć lat oczywiście, jak dzieci podrosną.

 -To było do przewidzenia, że towarzysze broni się pogodzą, przecież wy żyć nie możecie bez siebie.

 -Czy ja tam słyszałem nutkę zazdrości?-unosi brwi

 -Może.-uśmiechasz się szeroko, a gdy ten podchodzi do ciebie zdecydowanie za blisko dodajesz- Pamiętaj, że masz zakaz jakichkolwiek czynności ręką prawą.

 -A kto powiedział, że będę jej używał?-pyta z szelmowskim uśmiechem

 -A co, przetestowałaś już na Łasko drugą rękę w jakichś rękoczynach?

 -Udam, że tego nie słyszałem.-śmieje się- Ale gdzież bym swojego wspaniałego przyjaciela pobił?

 -Wy nie przeżyjecie tej Turcji.-chichoczesz- Wspominałam już, że jesteście najgłupszą parą przyjaciół tego świata?

Do przewidzenia było, że tych dwóch długo nie potrafiąc bez siebie funkcjonować dość szybko zażegna kryzys. Bądź, co bądź, ale przyjaźń ta dostarczała wam wielu rozrywek od ładnych kilkunastu miesięcy i za nic na świecie nie zamieniłybyście tych dwóch na kogoś innego.


#Iga:
Generalnie to nie spodziewałaś się tego, co nastąpiło między Kubiakiem a Łasko. Nie sądziłaś, że mały wypad do Wrocławia, w celu pocieszenia kolegi skończy się tym, że będziecie wracać do Jastrzębia w ciszy, a podczas następnych dni będziesz wysłuchiwać żali Michała.
- Z tego Kubiaka to miękka faja jest, wszystko bierze do siebie, jeszcze sobie o mnie przypomni jak coś będzie chciał, znalazł się sarmata. - w takich oto akompaniamentach spędziłaś pół tygodnia, nie wspominając już o innych obelgach w stronę przyjmującego. W prawdzie daleko ci było do bronienia męża Majki, ale dobrze wiedziałaś, że w pewnych momentach twój narzeczony po prostu przesadzał. Czasami miałaś wrażenie, że zamienił się w starą kasetę, bo wydawało ci się, że ten monolog codziennie wyglądał tak samo.
- Ale wiesz co ci powiem? Niech on sobie tam siedzi w tej Turcji ile chce. Jeszcze będzie do mnie dzwonił, a ja wtedy odbiorę i mu powiem jak to fajnie jest bez niego w drużynie. Niech go coś tam trzaśnie, może w końcu będzie normalny. - Michał kontynuował swój wywód o każdej porze dnia i nocy, co zaczynało cię trochę wkurzać, więc nie byłabyś sobą, gdybyś nie zadzwoniła do Majki.
- Wójcik, jest misja. - powiedziałaś na wstępie.
- Dobra, Kowalczyk, ale na przyszłość przypominam, że całkiem niedawno zmieniłam nazwisko. - zaśmiała się.
- Wybacz, wciąż nie mogę się przestawić. Co tam u mojego ulubionego męża przyjaciółki? - zagadnęłaś.
- Daj spokój, spodziewałabym się wszystkiego: tsunami w Polsce, ciepłego Bałtyku, sprzątnięcia naczyń po obiedzie przez Kubiaka, ale nie kłótni tych dwóch małpiszonów.
- Trzeba coś z tym zrobić, bo Łasko wpadł chyba w jakiś trans i ciągle tylko gada o tym, jaki to Michał jest zły. Myślę, że przyda się jakaś konspiracja. - odrzekłaś, planując już wspaniałe próby pogodzenia zwaśnionych koleszków.
-  Słuchaj blondi, to nie jest dobry moment na takie sprawy, bo mi Pola domaga się kolacji. Jutro, czternasta, spacer, park, dzieci uśpione, wtedy na pewno coś wymyślimy. - zakończyła rozmowę. W sumie to nie minęła sekunda, a Hania również zaoponowała całemu światu, że jest głodna. Byłaś pewna, że Pola kontaktuje się telepatycznie z twoimi dziećmi.
Jak gdyby nigdy nic spędziłaś następny wieczór z Łasko. Wyprzedziłaś jego wykład na temat godności i honoru, zaczynając rozmowę o waszych planach na wakacje. Musiałaś jakoś powstrzymać w nim żądzę mordu. Skoro miał niedługo okazać się ofiarą zmowy, nie mógł się niczego domyślać.
- Co robimy w te wakacje, kapitanie? - zagadnęłaś.
- Na pewno nie... - zaczął.
- Czy możemy chociaż jeden wieczór spędzić na rozmowie, w której nie poruszysz tematu Kubiaka, Turcji i wszystkiego co jest z tym związane? - westchnęłaś.
- Ale.. - spróbował ponownie.
- Michał, masz dwójkę dzieci i narzeczoną, jeśli podoba ci się Kubiak to mi po prostu powiedz i jakoś to ogarniemy, ale proszę cię, chociaż ten raz zamknij się, bo zaczynam rzygać opowiastkami o Kubiaku, ciągłym gadaniem na niego i wylewaniem żali. Jak tak dalej pójdzie, to nasze dzieci pójdą do szkoły, ukończą ją, a ty dalej będziesz gadał o Michale. - nie dałaś mu dojść do słowa. I nawet ci się podobała ta cisza, jaka nastała po twoich słowach. Ileż można znosić zawrotnych wywodów atakującego? Rozumiałaś, że sprzeczka z przyjacielem musiała go mocno zdenerwować, ale nie miałaś zamiaru być na drugim miejscu w jego życiu, zaraz po klubowym koledze.
- Nie kochasz już mnie? - zapytał z zupełnie poważną miną.
- Jezusie, Łasko, proszę cię, bo zaraz mnie coś strzeli. Kocham cię, ale ostatnio już naprawdę przesadzasz. - odpowiedziałaś i pokręciłaś głową.
- Ale gdybyś wiedziała, jak on mnie wkurzył!
- Kochanie, ja naprawdę wiem, co czujesz, ale to Kubiak, nie minie dzień, dwa, a się pogodzicie, więc proszę, dziś zapomnijmy o twoim ukochanym przyjacielu i może jak normalna para spędźmy ten wieczór w swoim towarzystwie, pijąc wino, śmiejąc się i gadając o wszystkim, ale nie o twoim ulubieńcu? - wstałaś z kanapy i podeszłaś do jednej z komód. Tam znajdował się cenny dobytek padre Łasko, czyt. mały sklep z alkoholami. Wyciągnęłaś wino, dwa kieliszki i usiadłaś ponownie obok zdezorientowanego ukochanego.
- Masz, wypij sobie, uspokój się, pocałuj mnie, chodźmy się kochać, ale błagam, wróć do mnie z tych zaświatów, bo zaczynam obawiać się o twoją psychikę od października, kiedy to Kubiak wyleci do Turcji. - powiedziałaś i po chwili zaśmiałaś się. - Co się tak patrzysz, co ty na "wieczór bez Kubiaków"?
- Brałaś coś dziś i nie mów, że nie, ale mogłaś chociaż się podzielić. - parsknął śmiechem. - No dobra, masz rację, przyznaję niechętnie. Może trochę przesadziłem w tym Wrocławiu, no.
- Okej, a od teraz nazwisko Kubiak w tym domu zostanie wypowiedziane tylko w sytuacjach krytycznych. - zagroziłaś mu palcem.
- Czy ty właśnie się rządzisz, pani Kowalczyk? - uniósł brwi.
- Czy ma pan jakieś obiekcje do moich kompetencji? - zapytałaś, mierzwiąc mu włosy.
- Żadnych, absolutnie żadnych. - odpowiedział.
W końcu, po niemal tygodniu lamentu i płaczu, w waszym domu zapanowała cisza, a "wieczór bez Kubiaków" okazał się całkiem przyjemnym. Do czasu conocnej pobudki dzieci, oczywiste.
Następnego dnia spotkałaś się z panną Kubiak, z którą opracowałyście plan idealny. Pogodzenie dwóch facetów, w dodatku upartych jak dwa kozły nie należało do łatwych. Zaplanowałyście wprowadzenie ich w maliny, proponując spotkanie z libero Jastrzębskiego Węgla i wiernym przyjacielem obu panów - Damianem Wojtaszkiem. Wedle waszych planów miałyście odprowadzić siatkarzy na pole bitwy czyt. pod blok Damiana. O ile Majce poszło całkiem zgrabnie, to z Łasko trzeba było użyć siły, żeby w końcu ruszył się z domu.
- Nadal myślę, że coś knujesz. - powiedział podczas spaceru jastrzębskimi chodnikami.
- A ty jak zwykle wymyślasz... Wybrałam się na spacer z maluchami, w dodatku odprowadzam cię do kolegi, niejeden facet dałby się zabić za taką narzeczoną, a ty kochanie wydziwiasz. - mruknęłaś.
- Oj przepraszam, po prostu ostatnio coś jest ze mną nie tak. - westchnął i objął cię ramieniem.
- Nie zaprzeczę, że coś tam u ciebie w głowie chodzi nie tak, jak trzeba. - zaśmiałaś się.
- No nie, wiedziałem, że tu coś jest zaplanowane. - powiedział po kilku minutach, widząc na horyzoncie... Kubiaka.
- Powodzenia, skarbie! - uśmiechnęłaś się i czym prędzej czmychnęłaś z pola rażenia. Jak gdyby nigdy nic wróciłaś do domu, gdzie zajęłaś się dziećmi. Zdążyłaś nawet ułożyć je do snu, zająć się sobą, czyli wziąć gorącą kąpiel, obejrzeć ulubiony serial, wisieć godzinę na telefonie z Mają, a po atakującym nadal nie było śladu.
- Mam tylko nadzieję, że wróci w całości. - mruknęłaś.
- Kowalczyk, pomyślałabyś rok temu, że ten frajer, którego spotkałaś na pasach będzie ojcem twoich dzieci? Bo tak ostatnio myślałam nad tym, że takich ciamajd, jak tych dwóch, to nie ma nigdzie na świecie. - usłyszałaś jej śmiech.
- Oho, słyszę szczęk zamka, głowa rodziny powróciła z wojaży. - relacjonowałaś, otrzymując to samo od Mai.
- Twój cały? - zapytała.
- Co do centymetra. - odparłaś. - A twój Armando?
- Również. Siostro, misję pogodzenia dwóch gadów uważam za udaną. - rozłączyłyście się i spojrzałaś na ukochanego.
- Widzę, że humor dobry, żadnych ubytków w wyglądzie nie widzę, zęby chyba całe, nie czuję alkoholu, powiedz mi, kochany, cóż się tam wydarzyło? - uwiesiłaś się na nim, a on cmoknął cię w czoło.
- Wariatka.
- Od zawsze. - uśmiechnęłaś się.
- Może on faktycznie nie jest taki głupi, jak mówiłem... - zaczął.
 - A widzisz! A teraz mi powiedz, że strzeliliście sobie kebaba na zgodę, a już będę spokojna. - zaśmiałaś się.
Jednego byłaś pewna po całej tej historii. Do października trochę czasu, ale następne trzy lata to będą lata męki i cierpienia.


~*~

wingspiker: Na wstępie przepraszamy za opóźnienia, nadszedł czas świątecznych porządków i Final Four, który dość skutecznie zaabsorbował naszą uwagę. Jakoś się już wygrzebałyśmy z tego, co prawda w różnych nastrojach, ale taki już jest sport ;) U panów wdarł się drobny zgrzyt, ale jak się można było spodziewać, dwóch kompanów długo się gniewać nie będzie. 
Miłego tygodnia!

Joan: Hej wszystkim! :) Po godzinnym ślęczeniu przed telewizorem meldujemy się z nowością! Szczerze powiedziawszy, to byłam prawie pewna, że nie dojdzie do tych 5 komentarzy i rozdziału nie będzie. Na szczęście dobiliście do tej liczby i przed wami stoi otworem część, w której panowie po BARDZO DŁUGIEJ KŁÓTNI podają sobie dłoń na zgodę. Oczywiście nie doszłoby do tego tak szybko, gdyby Majka z Igą nie wzięłyby się za całą sprawę. Miłego tygodnia, ahoj! <3 

sobota, 21 marca 2015

#Pięćdziesiąt pięć.



#Iga:
Tak to już jest, że poprawiny w mniemaniu gości weselnych nie należą do ulubionych. Po kilku godzinach snu i ogromnym zmęczeniu po prostu nie mogłaś się doczekać aż znajdziesz się we własnych czterech kątach i padniesz na jakieś dwadzieścia cztery godziny. Takie same myśli prawdopodobnie pojawiły się w głowie Michała, ale nie miałaś pewności, bo ukochany nie wyglądał na skorego do rozmów. Co więcej, jego kac miał rozmiary Europy i Azji razem wziętej. Podsumowując, towarzystwo nie nadawało się już do niczego.
- Jak tam samopoczucie? - zagadałaś już przy stole, sadowiąc się obok Mai. 
- No powiem ci, że kości mnie trochę bolą i w głowie szumi, ale generalnie jestem zadowolona. - odparła z uśmiechem.
- Błagam was, dziewczyny, ciszej trochę. - mruknął Łasko, od dziesięciu minut mieszając kawę. Uniosłaś brwi i spojrzałaś wymownie na Maję. Ta natomiast wybuchła śmiechem i poklepała Michała po plecach.
- Widzę kolega Łasko w stanie wypoczętym i gotowym do nowych zadań, co? - wyszczerzyła się.
- Kobieto, nie krzycz tak, bo mi głowa pęka. - szepnął i ukrył twarz w dłoniach. - Też wam się wesela zachciało. Żebym ja chociaż coś pamiętał...
-  Nie martw się, Michaś, kamerzysta uchwycił każde twoje obtańcowywanie Dimy i Wojtaszka, nie ukryjesz się przed tym. - nagle zmaterializował się Kubiak, o dziwo w stanie dużo lepszym niż jego kolega.
- Jezus Maria, Iga mnie z domu pogoni.
- No tak, bo przecież nic nie widziała wczoraj. - przyjmujący wywrócił oczami. - Oj, przyjacielu, ty do się dzisiaj do niczego nie nadajesz. 
- Mam nadzieję, że dzień, góra dwa i wróci mój facet. - dodałaś z nadzieją w głowie.
- Co się już stało, to się nie odstanie, pewne ubytki w psychice pozostawią na zawsze małą lukę w mózgu. - odrzekł Kubiak-psycholog.
Reszta poprawin minęła w takiej samej sennej atmosferze, przerywanej pojedynczymi wspomnieniami z szalonej nocy, jaką dane było wam przeżyć. We Wrocławiu zostaliście jeszcze jeden dzień, który poświęciliście na odespanie i ogarnięcie pojedynczych spraw. Następnego dnia wyruszyliście w podróż powrotną do Jastrzębia. Oboje stęskniliście się już za maluchami, nie mogłaś doczekać się aż wycałujesz Hanię i Antka. Wpadliście do domu i niemal od razu do dziecięcego pokoju, ale ku waszemu niezadowoleniu dwójka małych terrorystów akurat spała.
- Ciszej, obudzicie bliźniaki, a dopiero co zasnęły. - ganiła was twoja mama i czym prędzej wypchała was do salonu, gdzie przeprowadziła z wami przesłuchanie odnośnie ślubu i wesela. Oczywiście od Michała nie dowiedziała się za wiele, bo miał jedną wielką czarną dziurę w pamięci, a z resztą zaraz zabrał się na siłownię. Byłaś pewna, że chciał po prostu uciec przed ciekawością twojej mamy na temat jego spostrzeżeń weselnych. Dni znów leciały jak szalone, znów zostaliście sami z dzieciakami, więc do waszego życia ponownie wkradła się rutyna. Pociechy skończyły miesiąc i sprawiły wam mały prezent w postaci swoich pierwszych uśmiechów. Mogłaś przyznać, że Michał kompletnie przepadł w tym wszystkim i sam zamienił swój mózg w różowy kisiel. Nie ma co, ale kilka razy nakryłaś go na wstawaniu w nocy i po prostu przesiadywaniu w pokoiku dziecięcym. Tak też było tej nocy.
- Mogę umrzeć ze szczęścia? - szepnęłaś, stojąc od kilku minut w progu i obserwując ukochanego, który nie zdawał sobie sprawy z twojej obecności. 
- Wystraszyłaś mnie. - odparł, a ty zbliżyłaś się do niego i pogładziłaś go po torsie.
- Mam dwójkę kochanych maluszków i wspaniałego mężczyznę, chyba mam powód do radości, nie sądzisz? - wspięłaś się na palce by złożyć na jego ustach krótki pocałunek.
- A ja mam piękną narzeczoną... - zaczął.
- I? 
-  ... i teraz się nią zajmę... - odparł zadziornie i złapał cię w pół. Tak też zostałaś wyniesiona z powrotem do sypialni. Gdyby nie śpiące dzieci już na pewno krzyczałabyś na przemian ze śmiechem. 
- A teraz co? - zapytałaś, przygryzając wargę.
- To. - szepnął i zamknął ci usta pocałunkiem. Co z tego, że było grubo po 2 w nocy. Jakie znaczenie ma to, że za ścianą dzieci sobie grzecznie spały. Jedynym problemem, który was dotyczył, była szybka pobudka. Nie minęły dwie godziny, a dwaj mali terroryści zza ściany rozpoczęli zmasowany atak na wasze zmęczone i śpiące oblicze. Hania i Antoś 1:0 Iga i Michał.
Następnego dnia wybrałaś się w końcu na mały spacer z maluchami, oczywiście w obstawie siatkarza, który nie miał kompletnie co ze sobą zrobić, bo Kubiaka wywiało na reprezentację. Wybraliście się do pobliskiego parku i po paru rundkach po alejkach, zasiedliście na jednej z ławek. Maluchy spały jak zabite.
Nagle rozległ się dzwonek telefonu Michała, a ten jak oparzony odskoczył kilkanaście metrów z dala od ciebie i rozmawiał z kimś przyciszonym głosem. Niewiele z tego zrozumiałaś i jak skończył spojrzałaś na niego pytająco. Wyglądał, jakby właśnie wygrał na loterii, więc tym bardziej byłaś ciekawa.
- Lecimy do domu, przed tobą misja, musisz spakować siebie, a najlepiej nas na weekend. - oznajmił, szczerząc się.
- Nie rozumiem... - pokręciłaś głową.
- Jedziemy na małe wakacje, co prawda trzydniowe, ale lepsze to niż nic, prawda? - dodał.
- Zwariowałeś. Przecież...
- Nie krzycz, dzieciaki zostają. Wpadają moi rodzice i się wszystkim zajmą, należy się nam mały odpoczynek. 
- Wariat z ciebie. I niby dokąd jedziemy? 
- Na Mazury. Wiem, że żadne z tego ciepłe kraje, ale myślę, że będzie miło. - odparł, wyraźnie z siebie zadowolony. - Nawet nie mów, że ci się nie podoba.
- Boże, pewnie, że mi się podoba, ale ja nie mogę się nadziwić, jakim cudem ty takie atrakcje wymyślasz i ja się niczego nie domyślam. - zaśmiałaś się i cmoknęłaś go w policzek. - Urodzony organizator.
- Niejedno biuro podróży chciałoby mieć takiego pracownika. Ale wiesz dokąd nie zrealizowałbym wycieczki? - zagadnął. Już wiedziałaś co nastąpi za chwilę. - Do Turcji. Bo niby kto chciałby tam jechać, a ten, który już się na to decyduje, to musi mieć naprawdę nasrane. Wyobrażasz sobie żyć pomiędzy tymi Ahmedami? - pokręcił głową. No tak, temat Ankary nigdy nie śpi. 
Wróciliście do domu, gdzie czekali już na was państwo Łasko. Naprawdę dziwiłaś się, że siatkarz potrafił to wszystko tak dobrze zaplanować, że niczego się nie domyśliłaś. Godzina, a już pędziliście drogami Polski ku Mikołajkom! Misja Mazury, czas start!
Po dojechaniu na miejsce i rozpakowaniu, był już wieczór, ale korzystając z jego uroków już wybraliście się nad jezioro. Pod osłoną mroku zapierało dech w piersiach. Następnego dnia korzystaliście z atrakcji, jakie mieliście pod nosem i cały dzień byliście w ruchu. Zapomniałaś już jak to jest nie musieć przejmować się wszystkim wokoło, a jedynie "leżeć do góry brzuchem". Sobota minęła wam można rzec wspaniale, dawno nie czułaś się taka rozluźniona i pełna energii. Wieczorem załapaliście się na jakąś zabawę, a raczej koncert, festyn, czy cokolwiek to było, więc radości nie było końca. Musiałaś przyznać, że narzeczony wykazał się niezłą znajomością tych terenów, tak, że w jeden dzień udało się wam zaliczenie każdej tutejszej atrakcji. Całą niedzielę spędziliście nad wodą, tobie udało się złapać jako taką opaleniznę, a siatkarz potrenował swoje liche umiejętności pływackie. Oczywiście nie obyło się bez wrzucenia cię do jeziora, chociaż zarzekałaś się, iż nie masz zamiaru tam wchodzić. W końcu czym byłyby "wakacje" bez takich szaleństw?
W poniedziałkowy poranek oboje byliście w dobrych humorach, ale niestety przyszło wam już wracać do Jastrzębia. Oprócz wiadomej tęsknoty za małymi terrorystami, najchętniej zostalibyście tam na dłużej. Obiecaliście sobie, że jak dzieciaki podrosną to zrobicie sobie tam dwutygodniowy wypoczynek. A co, jak szaleć to szaleć!
Podczas zbierania gratów z domku i mozolnego pakowania, rozbrzmiał dzwonek twojego telefonu. Dopadłaś go i rozpoczęłaś rozmowę z panią Kubiak, oczywiście.
- Nie zgadniesz co ten ciamajda sobie zrobił! - zaczęła od razu.
- Słucham. - odparłaś.
- Był na odnowie i kuźwa złamał sobie paliczki! No odjebało mu kompletnie, jak można na basenie sobie całą rękę że tak powiem zdupić. No normalnie siedzę z nim u tego lekarza czwartą godzinę i zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. - wydusiła z siebie. No ładnie, tego to się nie spodziewałaś.
- I jakie rokowania? 
- No co najmniej 4 tygodnie pauzowania z gipsem na ręce. No powiedz mi, jakim trzeba być... - ściszyła głos. - Dobra, nie będę na niego gadać, bo tak jakby siedzi obok mnie. - zaakcentowała ostatnie słowa i westchnęła. - Macie ochotę na odwiedziny we Wrocku? Łasko pilnie potrzebny, bo mi się chłop mazgai. 
Nie rozmawiałyście za długo, ale obiecałaś jej, że wpadniecie na szybko do Wrocławia. Ledwo wyłączyłaś rozmowę, a rozległ się odgłos telefonu Michała.
- Allah akbar, co tam się dzieje, kolego? - usłyszałaś takie oto powitanie i już wiedziałaś, że Kubiak nie chcąc być gorszy, również zadzwonił w celu wyżalenia się.
- Co? Jakie paliczki? Co, kurwa? NA ODNOWIE? Nie, Kubiak, jaja sobie robisz, dobra, dobra, śmieszne, ha ha ha, a teraz koniec żartów. Jak to prawda? No nie gadaj, jak można sobie coś takiego zrobić na basenie?! CZY TY KURNA OCIPIAŁEŚ?
Wygląda na to, że atrakcje dopiero przed wami.

#Maja
  Szczerze powiedziawszy nie pamiętałaś nawet kiedy ostatnio się tak wyszalałaś. Nawet na weselu swojego brata pomimo, że byłaś po nim niesamowicie zmordowana drugiego dnia to się tak nie wybawiłaś. Przez tych dobrych kilkanaście godzin zabawy zdążyłaś obtańcować niemal wszystkich panów z waszych rodzin, co najmniej pół reprezentacji Polski jakie się pojawiło na weselu, a także cały zespół z Jastrzębia, nie zapominając przy tym o większej liczbie dzikich pląsów ze swoim ślubnym, czy niezastąpionym drużbą Łasko. Byłaś pełna podziwu, iż pomimo ilości alkoholu jaki w siebie wlali obydwaj z Michałów, funkcjonowali wciąż bez zarzutów. Z całą pewnością mając z tyłu głowy wspomnienia sylwestrowej nocy był to niesamowity postęp w ich wykonaniu. Tym bardziej, że im bliżej poranka tym był aktywniejsi, z resztą jak część towarzystwa, która wciąż pozostała na sali i ani myślała o wyjściu. Oczywiście twój małżonek nie byłby sobą gdyby od godziny piątej nie namawiał cię usilnie na opuszczenie zabawy. Po dwóch godzinach jego jęków i marudzenia, wreszcie dałaś za wygraną. Byłaś wręcz skonana, nogi wołały o pomstę do nieba, a i po wypiciu pierwszy raz od paru miesięcy niewielkiej ilości alkoholu lekko szumiało ci w głowie, więc przystałaś na jego prośby, co spotkało się z wielką aprobatą zainteresowanego.
-O nie słoneczko, nie idziemy spać.-rzuca kiedy znajdujecie się już w hotelowym pokoju przez siebie zajmowanym, a ty ziewałaś siarczyście
-Och tak, panie Kubiak?-rzucasz w jego kierunku kokieteryjnie- A co takiego będziemy robić?
-Pani Kubiak, już pani wie co.-mówi z szerokim uśmiechem po czym nieśpiesznie zbliża się do ciebie i zatapia swoje usta w twoich. Dość sprawnym ruchem rozpina twoją nieskazitelnie białą suknię, która po chwili ląduje na ziemi. Nie chcąc być gorsza w mgnieniu oka pozbawiasz go już i tak rozpiętej muchy oraz koszuli.- Bez niej wciąż jesteś piękna.-mruczy ci do ucha, a po chwili popycha na łóżko i dokończacie dzieła oddając się sobie nawzajem. To, że tej nocy, a właściwie poranka nie pośpisz za wiele było wręcz do przewidzenia. Tym bardziej, że z przyzwyczajenia budziłaś się jak w zegarku o określonych porach zapominając się, że tej nocy macie powiedzmy, że wolne od wstawania. Generalnie rzecz biorąc spałaś całe trzy i pół godziny. Chętnie pospałabyś o wiele dłużej, ale obowiązki wzywały. Pomimo faktu, iż oddałabyś królestwo za sen, a i delikatnie bolała cię głowa, to byłaś naprawdę szczęśliwa i aż nie mogłaś się napatrzeć na obrączkę widniejącą na twoim serdecznym palcu. O dziwo Michał wyglądał nie gorzej od ciebie, a wczoraj zdecydowanie sobie pofolgował. Kiedy już się ogarnęliście zeszliście do gości, którzy w nieco szczuplejszym gronie aniżeli wczoraj wciąż dobrze się bawili, choć po niektórych widać było wyraźne życiowe zmarnowanie, chociażby po Łasko.
-To gdzie podróż poślubna kochane Kubiaczki?-pyta Iga
-Jak to gdzie? On do Spały na zgrupowanie, ja do Wrocławia.-chichoczesz
-No kolego, ledwo się ochajtałeś i już uciekasz.-wtrąca Łasko
-Obowiązki przyjacielu.-odpowiada trzeźwo- Ciesz się, że ty nie musisz bo będziesz przez najbliższe trzy doby trzeźwiał.
-Musiałem uczcić fakt, iż mój wspaniały przyjaciel, który jeszcze niedawno twierdził, że śluby i dzieci to nie dla niego wpadł w sidła. Drugi raz się taka okazja nie przytrafi!-broni się atakujący
-Dzięki Bogu.-wtrąca z przekąsem Iga
-No Łasko, masz czas do października, aż ten tu delikwent wywiezie nas do Ahmedów.-uśmiechasz się w kierunku ukochanego przyjaciółki
-Dziś chyba nie jest najlepszy dzień żeby rozmawiać ze mną na takie tematy.-kręci zmarnowany głową, a już po chwili pośpiesznie was opuszcza i z całą pewnością gna przez korytarz ku toaletom. Musiałaś przyznać, że kto jak kto, ale Łasko to był udany. Z resztą, oni obydwaj tacy byli.
Po kolejnych kilku godzinach zabawy, wszelakie zabawy dobiegły końca. Jak na organizatorów tego całego zamieszania przystało pożegnaliście się z osobna ze wszystkimi zgromadzonymi przy okazji wysłuchując wszelkich możliwych małżeńskich porad, a to od ciotki, wujka, na siatkarzach kończąc. W okolicach wieczornych mogliście wreszcie wrócić do miejsca swojego bytowania, jakim był twój rodzinny dom i wyściskać swoją małą pociechę, która dzielnie zniosła brak rodziców. Ty jak ty, ale Michał zachowywał się jakby nie widział jej co najmniej miesiąc, nie dobę. Jednak dzięki temu mogłaś się chwilę przespać, do czasu aż Pola nie zapragnęła uwagi mamy, a raczej posiłku.
-Nie wytrzymam chyba tej kadry w tym roku.-kręci głową szatyn
-Nie przesadzaj Kubiak, nie pierwszy i nie ostatni twój wyjazd.
-Już mnie wyganiasz, żono?-pyta rozbawiony przyglądając się ozdobie na twojej prawej dłoni
-O tak, tydzień spokoju dobrze mi zrobi.-mówisz z udawaną powagą po czym wybuchasz cichym śmiechem nie chcąc zbudzić Poli
-Teraz tydzień, potem znowu tydzień na kwalifikacjach i liga światowa w Brazylii.-krzywi się
-Ależ się rodzinny zrobiłeś.-spoglądasz na niego
-Wszystko dzięki mojej cudownej małżonce.-składa czuły pocałunek na twoich ustach- Ale jak tylko wrócę to was zabieram na wakacje, obiecuję.-uśmiecha się, a ty kiwasz jedynie głową.
Wasza sielanka nie trwała zbyt długo bo następnego dnia Michał wybył na zgrupowanie kadry poprzedzające kwalifikacje do europejskiego czempionatu w przyszłym roku. Bez większego planu działania zostałaś we Wrocławiu, za niespełna kilka dni właśnie tu miała grać reprezentacja, a i przy okazji miałaś jakieś towarzystwo, gdyż państwo Łasko wrócili do Jastrzębia i planowali wybyć na weekend. Dni we Wrocławiu minęły nadspodziewanie szybko. Swoją uwagę poświęcałaś oczywiście głównie córce, która miała już blisko trzy miesiące i rosła jak na drożdżach. Oczywiście Michał nie byłby sobą, gdyby nie wydzwaniał po kilka razy dziennie, co momentami było dość irytujące. Też zanim tęskniłaś, ale dzwonienie w takich ilościach powinno być karalne. Naprawdę.
Kiedy nastał weekend, wraz z rodzicami swojego lubego i własnym tatą wybrałaś się na wrocławską halę. Wasza pociecha była jeszcze zbyt mała by naocznie podziwiać poczynania taty i z całą pewnością więcej byłoby z tego kłopotu niż pożytku, więc została z niezawodną babcią. Polacy na pierwszy ogień pokonali dość gładko reprezentację Łotwy, a niemały skład w to miał nie kto inny jak twój mąż. Po meczu mieliście kilkanaście minut na rozmowę, która minęła nawet nie wiedzieć kiedy. Takie były uroki wykonywanego przez Michała zawodu. Oczywiście zobaczyliście się również dnia następnego po meczu z Macedonią, a także kończącego turniej we Wrocławiu meczu ze Słowenią. Tak jak się wszyscy spodziewali Polacy wygrali wszystkie spotkania, a ku twojej uciesze szatyn zagrał rewelacyjnie. Po ostatnim meczu mieliście o niebo więcej czasu do rozmów, choć nie dało się ukryć, że było go jak na lekarstwo. Jako, że nazajutrz reprezentacja miała wylatywać do Słowenii na ostatni turniej korzystając z chwili wolnego spędziliście trochę czasu we troje. Kiedy patrzyłaś na Michała z waszą pociechą na rękach nie potrafiłaś się nie uśmiechnąć widząc jego wielką radość w oczach. Chłonęłaś ten widok, bo mieliście się zobaczyć po raz kolejny za blisko miesiąc. Niestety te chwile nie mogły trwać wiecznie i musieliście się rozstać. Planowałaś zostać jeszcze kilka dni we Wrocławiu, specjalnie nie śpieszyło ci się do Jastrzębia.
Korzystałaś więc z pięknej pogody i wraz z mamą wybrałyście się na spacer po waszym ulubionym parku, do którego chodziłyście, gdy ty byłaś jeszcze dzieckiem. Waszą rozmowę na ten właśnie temat przerwał dźwięk telefonu.
-Co tam Miśku, stęskniłeś się już?-pytasz rozbawiona
-Tak, to też.-dodaje nieco zakłopotany
-Stało się coś?-pytasz zaintrygowana
-No można tak powiedzieć.-wzdycha
-Może tak jaśniej.-odpowiadasz
-Jestem w szpitalu.-mówi prosto z mostu, a tu o mało co nie dostajesz zawału
-Gdzie jesteś? Matko, Michał, co się dzieje?
-Bo jakby to ująć miałem mały wypadek i skończyło się na ortopedii.
-Co dokładniej?-naciskasz
-No bo byliśmy na odnowie i eee.. no jakby to.. było trochę ślisko .. no i chyba złamałem rękę.
-No nie wierzę.-starasz się powstrzymać śmiech- W którym szpitalu jesteś?
-Przeżyję, nie musisz przyjeżdżać.
-Zamknij się Kubiak i powiedz mi który szpital.-przerywasz mu po czym dość niechętnie przekazuje ci wszelkie informacje, a ty niewiele myśląc udajesz się w kierunku jednego z wrocławskich szpitali. Po jakichś piętnastu minutach od zakończenia rozmowy docierasz na miejsce. Po krótkiej chwili rozpoznania dowiadujesz się gdzie znajduje się dokładnie ortopedia i udajesz w jej kierunku. Kiedy wchodzisz na korytarz od razu dostrzegasz szatyna, który siedział wyraźnie zmarkotniały z głową opartą o ścianę w poczekalni.
-Taki duży, a taka sierota.-kręcisz z politowaniem głową
-Dzięki za wsparcie, na żony zawsze można liczyć.-dodaje z nutą rozbawienia
-Co mówił lekarz?-pytasz
-Niestety złamanie.-krzywi się- Dzisiaj czeka mnie jeszcze nastawianie i we wstępnych szacunkach jakieś cztery, a nawet sześć tygodni przerwy.
-No to się załatwiłeś.-kwitujesz doskonale wiedząc, iż nie jest mu do śmiechu w tym momencie. Mimo, że kazał ci wracać do domu to zostałaś z nim i cierpliwie czekałaś w poczekalni na rozwinięcie wydarzeń. Kiedy oczekiwał na zabieg wykonałaś telefon do Igi, a zaraz potem do Michała zadzwonił nie kto inny jak wspaniały przyjaciel Łasko. Nie byłby sobą, gdyby się nie podśmiewał z ofiary losu, ale widocznie trochę podniósł go na duchu bo nie siedział już taki zły na korytarzu. Po kolejnych dwóch godzinach jakie szatyn spędził w gabinecie pod okiem lekarzy kadry wreszcie mógł opuścić szpital z prawą dłonią opakowaną gipsem. Widząc jego podły nastrój nie zaczepiałaś go w żaden sposób, wiedziałaś, że ten typ tak ma i zaraz mu przejdzie. Tym bardziej, że pojutrze mieli się pojawić we Wrocławiu Łasko z Igą, a wy byliście tu uziemieni przynajmniej do końca tygodnia w związku z kontrolą złamanej ręki jaka czekała szatyna. Dnia następnego wydawał się być bardziej życiowy, aczkolwiek wciąż nie mógł przeboleć, iż przez najbliższe tygodnie będzie musiał posługiwać się tylko jedną ręką, gdyż miał kategoryczny zakaz używania prawej. Jednymi słowy zyskałaś kolejne bezbronne stworzenie do opieki na blisko miesiąc.
-Ktoś tu wyszedł za mąż za pierdołę roku!-rzuca na wejściu Łasko
-Poczekajmy aż ty się chajtniesz.-odpowiada z przekąsem Kubiak
-Już się nie złość inwalido wojenny, a raczej basenowy.-chichocze atakujący
-Dobrze, że chociaż nie zemdlałem.
-Całe szczęście bo byś sobie jeszcze ten zakuty sułtański łeb pobił!-dodaje- Chociaż może wróciłoby ci myślenie?-zastanawia się
-Dla mnie jak dla mnie, ale dla ciebie nie ma ratunku. Módl się żeby twoje dzieci nie poszły w ciebie z inteligencją, choć w sumie ze wszystkim.-odpowiada szatyn siadając na kanapie
-Ty uważaj nie rób takich gwałtownych ruchów bo możesz nie wyjść z progu. Znowu!
Jednego byłaś pewna. Jeśli za chwilę nie dojdzie mordu na Łasko to będzie święto. Może i sama pękałaś ze śmiechu, to widziałaś, że Kubiakowi wcale nie było tak wesoło.


~*~

Joan: Cześć! Jako, że mieszkamy z Caro po dwóch różnych stronach Polski, nie mogę was przywitać iście wiosennie, ponieważ u mnie... pada śnieg! A raczej coś śniegopodobne. W dzisiejszym rozdziale dużo się dzieje, Michał wyrwał Igę na małe wakacje, a ich wierny przyjaciel zaliczył kontuzję roku na odnowie. Mam wrażenie, że pomysły na kolejne części nie skończą się nam nigdy i będziemy was "katować" przez długie lata. Z pewnością ten duet zahaczy o setne rozdziały! Do zobaczenia za tydzień, kochani! <3

wingspiker: Witam w ten piękny, iście wiosenny dzień! Pogoda za oknem sprzyja wszelakim spacerom, aż nie chce się siedzieć w książkach. Jak mus to mus. U naszych bohaterów również się nieco dzieje, wesele minęło, pora wracać do rzeczywistości. Jeden delikwent nam się poturbował, drugi ma okazję do jeszcze większego darcia łacha przy okazji wciąż nie mogąc przeboleć Turcji. Jednymi słowy, rozdział jak rozdział u Łasków i Kubiaków.
Miłego tygodnia, w końcu z tydzień starcie gigantów, czyli Finaal Four! ;)) 

5 komentarzy = nowość

sobota, 14 marca 2015

#Pięćdziesiąt cztery.



#Maja

  To wszystko działo się w takim tempie, że sama momentami miałaś wrażenie, że to wszystko ci się tylko przyśniło. Wciąż z niedowierzaniem patrzyłaś na tą nieskazitelnie białą kreację i uzupełniające je dodatki czekające na ten wielki dzień. Zgoda, nie byłaś nigdy typem kobiety, która marzyła o wielkim weselu z ogromną pompą i przygotowaniami obejmującymi kilkanaście miesięcy, ale wciąż byłaś odrobinkę zła na Michała za to, że zrobił to wszystko za twoimi plecami.

 -Jestem pełna podziwu, że nie pokiereszowałaś Kubiaka jak przedstawił ci swój szatański plan.-mówi Kowalczyk na niecałe dwadzieścia cztery godziny dzielące cię od jednego z najważniejszych dni w twoim życiu, które określane są mianem wieczoru panieńskiego.

 -Uwierz, było blisko.-śmiejesz się

 -Wcale, a wcale ci się nie dziwię.-odpowiada- I zobacz kochana, wyszło na moje. Byliście pierwsi.-dodaje po chwili Kowalczyk

 -Bo my chyba nie potrafimy niczego planować.-odpowiadasz ze śmiechem

 -Tak to już bywa jak spotykają się dwa charakterki.

 -Jakbyś mi powiedziała na początku naszej znajomości, że ten głupek będzie moim mężem to bym cię chyba szczerze wyśmiała.-kręcisz głową

 -No tu ci przyznam rację, zaskoczyliście nas Kubiaczki wy moje.-uśmiecha się

 -Siebie samych nie mniej kochana!-chichoczesz- No to co, teraz wy z Łasko?

 -Już mu zapowiedziałam, że jeśli też wykręci mi taki numer to dostanie eksmisję natychmiastową do mamusi.-odpowiada rozbawiona- Jednak zapewniam cię, że postaramy się załatwić tą sprawę zanim nam wyemigrujecie do Ahmedów.

 -Nic mi o tym jeszcze nie mów, bo na razie jeszcze nie przyjęłam tego do wiadomości.-kręcisz głową- Zwariuję z tym facetem.

 -Ty jak ty, ale co oni biedni poczną? Łasko mi już rozpacza, jak wyjedziecie to chyba uschnie z tęsknoty.-śmieje się Kowalczyk

 -Iguś, w co my się wpakowałyśmy.-kwitujesz waszą rozmowę.

Nie siedzicie do późna, nie planujesz mieć nazajutrz wielkich worów pod oczami, mimo wszystko pragniesz dobrze zapamiętać ten dzień. Jako, że Iga oddelegowała swoje pociechy w opiekę swojej siostry i mamy, a Pola była zabawiana przez twojego ojca, wraz z przyjaciółką i mamą udałyście się na mini maraton do kosmetyczki oraz fryzjera. Miałaś wrażenie, że spędziłaś tam co najmniej pół dnia, a nie kilka godzin. Kiedy wróciłaś do domu, miałaś jeszcze dobre cztery godziny na psychiczne przygotowanie się do zamążpójścia. Kubiaka musiałaś wygnać z domu niemal siłą, nie powinien przecież oglądać panny młodej przed ceremonią. Im bliżej godziny zero, tym bardziej się zaczynałaś stresować. Sama nie wiedziałaś skąd wzięło się u ciebie takie zachowanie.

 -O mój Boże, Maja, wyglądasz cudownie!-piszczy z zachwytu Iga kiedy gotowa jesteś na wszelkie wydarzenia dzisiejszego dnia

 -Iga, co ja wyrabiam?-kręcisz głową spoglądając na swoje odbicie w lustrze

 -Jak to co kochana? Wychodzisz za mąż!-rzuca szalenie uradowana

 -Zgadzam się z Igą, wyglądasz zabójczo słonko.-wtrąca twoja mama ze łzami w oczach

 -Mamo, proszę nie płacz bo ja też zacznę, a za długo siedziałyśmy u kosmetyczki dzisiaj.-śmiejesz się po czym przytulasz się do swojej rodzicielki

 -Nic nie poradzę, że twoja stara matka wzrusza się ze szczęścia za każdym razem jeśli chodzi o jej ukochane dzieci.-uśmiecha się

 -Nie chcę wam przerywać moje drogie, ale już czas na nas.-wtrąca Iga, a ty kiwasz głową. Po kilku minutach jazdy znajdujesz się już na miejscu. Bierzesz dwa głębsze wdechy, a mimo to żołądek podchodzi ci do gardła. Tak bardzo się stresujesz, że chyba nawet wydając na świat Polę tak bardzo nie przeżywałaś. Odliczasz w myślach. Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Przedstawienie pora zacząć. Początkowo nieco krępujesz się, gdy oczy wszystkich skierowane są na ciebie. Dopiero po dłuższej chwili wypatrujesz sprawcy tego całego zamieszania. Wygląda tak obłędnie, że nie potrafisz oderwać od niego nawet na sekundę wzroku. Z resztą on dokładnie tak samo spogląda na ciebie.

 -Wyglądasz zupełnie wspaniale.-szepcze ci do ucha kiedy stajesz tuż obok niego

 -O tobie mogę powiedzieć podobnie.-uśmiechasz się do niego i na chwilę zapominasz o całym bożym świecie. Uwielbiałaś go w każdym wydaniu, ale w idealnie skrojonym garniturze i muszce kompletnie nie potrafiłaś oderwać od niego oczu.

Jesteś tak oczarowana tym wszystkim, co dzieje się dookoła ciebie, że nawet nie zauważasz kiedy uroczystość wkracza w najważniejszy etap. Ze wzruszeniem słuchasz jak najważniejsza osoba w twoim życiu składa ci przysięgę, o mało nie zapominasz, że ty również masz to poczynić.

 -Ja Maja, biorę Ciebie Michale za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.-jakimś cudem wypowiadasz te słowa, a twój makijaż wciąż jest na miejscu. Idziesz o zakład, że tego powiedzieć nie mogła twoja mama.

 -Łasko, obrączki.-szepcze do swojego przyjaciela Kubiak, a ten nerwowo zaczyna przeszukiwać kieszenie

 -Zabij, nie mam.-odpowiada równie cicho zakłopotany, a ty masz ochotę wybuchnąć niepohamowanym śmiechem

 -Ciamajdo, ja mam.-wtrąca rozbawiona Iga i podaje zgubę jej właścicielowi po czym kontynuujecie to, co zaczęliście. Już po chwili na twoim serdecznym palcu widnieje obrączka, a ty nie potrafisz się szeroko nie uśmiechać.

 -Misja zakończona sukcesem.-szepcze cicho Michał, a już po chwili łączy wasze usta w geście pocałunku.

Po tradycyjnym obsypaniu was ryżem przechodzicie do przyjmowania wszelakich życzeń. Trwa to wieczność, choć tak naprawdę w tym wszystkim uczestniczy tylko najbliższa rodzina i przyjaciele w liczbie siedemdziesięciu dwóch osób. Kiedy wszyscy zebrani złożyli wam już życzenia, po krótkim spotkaniu z waszą pociechą, którą przejęła twoja siostra cioteczna, która z racji błogosławionego stanu nie mogła za bardzo szaleć na parkiecie, mogliście wreszcie zacząć kolejną część atrakcji przewidzianą na dzień dzisiejszy. Oczywiście, nie obyło się bez tradycyjnego przywitania przez wciąż wzruszonych rodziców, a także pierwszego tańca, który odbył się przy melodii twojej ulubionej piosenki. Potem zaczęła się prawdziwa zabawa. Oczywiście po drodze wpadło parę toastów i nie obyło się bez przemaglowania przez żeńską część obu rodzin.

 -Ja to się chyba dzisiaj upije bo wciąż nie wierzę, że kolega Kubiak został mężem i ojcem.-kręci z niedowierzaniem głową Łasko

 -Mamy już dwójkę dzieci Michał, nie planuję mieć trzeciego przez następne dni do pilnowania.-gani go Iga, a on jedynie robi smutną minę

 -Biedni ci nasi panowie.-śmiejesz się

 -A właśnie, gdzie podziałaś swojego małżonka kochana?-pyta przyjaciółka

 -Jak ostatnio go widziałam to został porwany w obroty przez ukochane ciocie i mamy.

 -Wcale mi go nie szkoda, to za ten poroniony pomysł z Arabami!-ożywia się Łasko

 -Ale z ciebie zawistny człowiek.-kręci głową Kowalczyk- I tak wiemy, że będziesz za nim rozpaczał.

 -A po moim trupie!

 -I kogo ty oszukujesz debilu?-wtrąca się nagle do rozmowy Kubiak- A teraz wybaczcie, ale muszę porwać do tańca swoją żonę.-szczerzy się przesadnie akcentując ostatni wyraz. Kiedy na niego patrzyłaś nie mogłaś się nadziwić jak wielkie szczęście od niego emitowało. Z resztą z tobą prawdopodobnie było podobnie.

 -Wspominałem ci już, że wyglądasz cudownie?-mruczy ci do ucha

 -Tylko jakieś milion razy.-kiwasz głową

 -Aż się nie mogę doczekać kiedy to z ciebie zdejmę.-dodaje lubieżnie

 -Tak ci tylko przypomnę, że noc poślubną miałeś w Grecji.-chichoczesz bo po dziewięciu miesiącach od tych wakacji zostaliście rodzicami

 -Jest pani, pani Kubiak szalenie pamiętliwa.

 -Ktoś w tym związku musi trzymać fason panie Kubiak.-uśmiechasz się

 -To była najlepsze decyzja w moim życiu.-mówi po chwili

 -A nie kontrakt z Halkbankiem?-przechylasz głowę

 -Nie podpisałem jeszcze.-kręci głową- Ale nie, nie to.

 -Oświeć mnie mężu.

 -Ty nią byłaś.-uśmiecha się szeroko- Nawet sobie nie wyobrażasz jak szczęśliwym człowiekiem mnie uczyniłaś Maja.

 -Otóż sobie wyobrażam bo ty zrobiłeś ze mną to samo.-odwzajemniasz jego uśmiech, a po chwili czujesz smak jego ust na swoich.

Oczywiście chwile te nie mogły trwać wiecznie, byliście chcąc nie chcąc w centrum uwagi i musieliście czynić swoje powinności. W zasadzie to nie pamiętasz kiedy ostatnio się tak wyszalałaś ani kiedy minęły te wszystkie godziny zabawy i wybiła północ, oznajmująca czas zabawy oczepinowej. Nie obyło się bez ogromnej dawki humoru. Jednym z hitów była zabawa w czasie, której odwróceni byliście do siebie plecami i poprzez uniesienie jednej z kartek musieliście odpowiadać na najróżniejsze pytania, dałaś sobie rękę uciąć, iż połowę z nich wymyślał pomysłowy Łasko. No bo kto normalny pytałby o to czy woli kebaby lub pragnie zostać sułtanem? Odpowiedź była raczej jasna. Zwieńczeniem tych szaleństw było tradycyjne rzucanie muszką i bukietem. Muchę wyłapał nie kto inny jak Łasko we własnej osobie, natomiast bukiet sprzed nosa Igi sprzątnął… Dima! Przed oczami momentalnie miałaś Kubiaka i Łasko, którzy skończyli wywijając wspólnie na parkiecie na weselu twojego brata.

 -Zaczynam się obawiać, że przez te kilka lat znajomości żyłem w błędzie.-śmieje Kubiak widząc dwóch siatkarzy

 -Ty jak ty, ale wygląda na to, że ojciec moich dzieci i mój narzeczony zdecydowanie woli panów.-chichocze przyjaciółka

 -Ja wiedziałem, że z nim coś jest nie tak, ale nie sądziłem, że to.-kręci głową szatyn

 -Wy obydwaj dobraliście się idealnie.-komentujesz rozbawiona poczynaniami partnera swojej przyjaciółki na parkiecie.

Zabawa trwała w najlepsze, z godziny na godzinę robiło się co raz to ciekawej. O dziwo, mając w pamięci sylwestrową noc Kubiak i Łasko wciąż funkcjonowali bez zarzutu, co było nie lada wyczynem dla tych dwóch. A więc nie było na co narzekać, trzeba było korzystać z chwili wolności jaka wam się przydarzyła. Chciałoby się rzec: zabawo trwaj!

#Iga:
Stojąc tuż obok Mai, wystrojonej w suknię ślubną nie byłabyś sobą, gdybyś nie zazdrościła jej po cichu. Zawsze kręciła cię taka otoczka, co pewnie było skutkiem notorycznego oglądania filmów romantycznych na studiach. Z nikim innym, jak z właśnie panną młodą. Ukradkiem spojrzałaś na twojego kompana, Łasko vel świadka, który bądź co bądź wypalał Kubiakowi dziurę w garniturze. Może po prostu chciał się czegoś od niego nauczyć? Miałaś taką nadzieję, bo spełniło się twoje prorokowanie. Wójcik pierwsza stanęła na ślubnym kobiercu, a prędzej ty padniesz przed Michałem błagając o obrączkę, niż twój narzeczony zacznie coś działać. No dobra, jesteś przewrażliwiona, Kowalczyk. Już kompletnie podupadłaś na psychice. Wszystko przez te dzieci i niezbyt normalnego prawie-męża. Ale może Kubiak go nawróci? Może towarzystwo ślubnego przyjaciela spowoduje, że atakujący ruszy swój ociężały tyłek? Koniec, przecież dopiero co powiedziałaś mu, że ślub to dopiero jak schudniesz. Czyli nigdy. Prawda jest taka, że teraz, w tej chwili, jak patrzysz na Kubiaków ślubujących sobie miłość i uczciwość masz ochotę rzucić się na Łasko, poturbować go, zaprogramować mu w głowie misję "ślub" i wysłać do jubilera po obrączki. Jezus, Kowalczyk, lecz się.
- No zobacz, a dopiero co taki mały pyskaty z niego był, a teraz ślubuje. - mruknął do ciebie Łasko, udając, że ociera oczy ze wzruszenia. Nagle zachciało ci się potwornie śmiać i o mało co nie narobiłaś sobie wstydu przy całej rodzinie Wójcik i Kubiaka. Spojrzałaś wymownie na twojego towarzysza i odwróciłaś wzrok, ponownie wsłuchując się w przyrzeczenie małżeńskie przyjaciół. Ale bądź co bądź, Majka też szybko zmieniła swoje upodobania. Szkoda, że nie założyłaś się z nią kiedyś, bo mogłabyś wygrać coś naprawdę fajnego. Na przykład trzy kopy w tyłek i krzyki typu "żadnego ślubu nie chcę!", "pogrzało cię, Kowalczyk", "prędzej ty będziesz miała męża, gromadkę dzieci i wnuków". Czasami wydawało ci się, że znasz ją za dobrze.
 Tuż po uroczystości w kościele, udaliście się na zabawę do pobliskiej restauracji. Tuż po powitaniu przez rodziców, pierwszym tańcu i toaście, rozpoczęła się prawdziwa zabawa. Kubiak nie byłby sobą, gdyby nie sprosił pół siatkarskiej społeczności. Oczywiście Łasko nie miał ku temu żadnych zastrzeżeń i po kilku godzinach kompletnie straciłaś rachubę z którym to z kolei siatkarzem pije atakujący. 
- A ty gdzie leziesz z tą butelką? - zgromiłaś go wzrokiem, kiedy nagle wstał i zgarnął ze stołu 700 mililitrów napoju bogów. 
- Jak to gdzie, no pomyśl kobieto, idę opić z moim przyjacielem jego wstąpienie do rzeszy cichociemnych, osamotnionych, zanudzonych i poturbowanych psychicznie mężów. - odparł zupełnie poważnie. Pokręciłaś jedynie głową i zajęłaś się rozmową z siedzącymi obok partnerkami sportowców. Byłaś pewna, że Łasko z tej imprezy nie wyjdzie o własnych siłach.
Wbrew twoim obawom, świadek trzymał się całkiem nieźle. Pomijając to, że błądził od stolika do stolika, to taniec z nim nie należał do pokracznych, czy wybitnie złych. Musiałaś przyznać, że na pewno któryś z rodziców zapisał mu w genach zdolności taneczne, bo nawet po wypiciu niezliczonej ilości trunków, wywijał z tobą równo. 
- Następni będziemy my, obiecuję. - szepnął ci do ucha, kiedy DJ zagrał powolną melodię. 
- Jasne, pewnie za jakiś czas o tym zapomnisz... - bąknęłaś.
- Nawet mi nie wmawiaj takich oszczerstw, bo się obrażę, mała. - obruszył się i obrócił cię wokół osi. - Zobaczysz, że nie minie parę miesięcy, a sama będziesz obtańcowywać wszystkich gości w białej sukni. 
- W którą pewnie ledwo co się zmieszczę... - dodałaś ponuro.
- Hej, kochanie, co się dzieje? Zaczynam coraz mniej z tego wszystkiego rozumieć... - zmarszczył brwi. W sumie to faktycznie zaczynałaś marudzić.
- Dopada mnie jakaś chandra. - odparłaś i westchnęłaś. - To ty doprowadziłeś mnie do takiego stanu, Łasko. 
- To choroba, moja droga. - ocenił wspaniałomyślnie.
- Ciekawe jaka, proszę, niech pan doktor postawi diagnozę. - uśmiechnęłaś się.
- Miłość, Iguś, miłość. - odpowiedział i porwał cię w wir skocznej melodii, typowej dla wesel. Byłaś pewna, że jeszcze parę lat z tym wariatem, a na pewno skończysz w pokoju bez klamek i okien. Ale bądź co bądź poprawił ci humor, nawet tym swoim typowym gadaniem. Kochałaś go i to chyba z tej miłości zaczynałaś wymyślać sobie problemy. Albo to po prostu twoje hormony urządziły sobie dzikie harce. Jedno i to samo.
Weselna zabawa trwała w najlepsze, nie obyło się bez klasycznego wystąpienia Łasko, który na każdej imprezie musiał mieć swoje pięć minut. Sama nie wiesz jak on to robił, że zawsze łapał ten cholerny krawat. Do tego był tak z siebie zadowolony, że nie mogłaś się nie uśmiechać na widok panoszącego się siatkarza, wymachującego tą częścią garderoby jak jakimś wybitnym trofeum.
- Iga, teraz czas na ciebie, rób co w twojej mocy! - pomachał ci i posłał buziaka w powietrzu. 
- Właśnie, Kowalczyk, spróbuj tego nie złapać, a będę musiała znosić jęki Łasko przez kolejne dziesięć lat, który zapewne oskarży mnie o jakieś teorie spiskowe. - dodała wyszczerzona Wójcik, a raczej już pani Kubiak.
No dobra, to logiczne, że świat byłby zbyt piękny, gdyby i tobie się udało, ale już dzień później nie potrafiłaś racjonalnie wytłumaczyć, jakim cudem bukiet znalazł się w rękach... Dimy Filippova. Prawdopodobnie buchnął ci go sprzed nosa, żeby powkurzać kapitana zespołu. Ale chyba mu się nie udało, bo twój partner najpierw oniemiał, a potem padł w jego objęcia. Zaczynałaś poważnie zastanawiać się nad orientacją Michała.
- No to się porobiło, całe życie w niewiedzy. - Kubiak pokręcił głową z uśmiechem, obserwując dzikiego twista w wykonaniu pary Łasko-Filippov.
- Nie jestem pewna, czy chcę na to patrzeć. - zaśmiałaś się i ukryłaś twarz w dłoniach.
- Nie martw się, Kowalczyk, on po prostu wysuszył wszystkie butelki w promieniu dwóch stolików. Jutro już będzie normalny. - pocieszała cię Maja.
- Dobra, wesele to wesele, chodź Iga, zatańcz z mężem przyjaciółki! - odezwał się ku twojemu zdziwieniu Kubiak i porwał cię do tańca. - Żeby ci nie było przykro,  że twój facet obtańcowuje kogoś innego. - dodał po chwili. Majka wirowała u boku jej brata i sekundę później cały parkiet zajął się przez tańczące pary.
Taniec z Kubiakiem należał nie o tyle do szalonych, co do niebezpiecznych, bo przez te kilka minut wywijania miałaś wrażenie, że zaraz skończycie z powybijanymi zębami i urazami czaszki. 
- Mówiłem ci już, że więcej nie będę na ciebie narzekał? - przekrzykiwał muzykę.
- Ani razu. 
- To mówię: za tą konspirację weselną, masz ode mnie pakiet, 3 miesiące bez mojego narzekania, a jak mocno chcesz to mogę wam raz dzieci popilnować...
- Idę na to!
- ... przez dziesięć minut, jak będziecie chcieli z Łasko wyskoczyć do warzywniaka na dole. - uzupełnił swoją wypowiedź i zalewał się ze śmiechu. Musiałaś przyznać, nawet o 5 rano, że to było najlepsze wesele na jakim byłaś! Na koniec zarówno przyjmujący, jak i atakujący ledwo co trzymali się na nogach, ale udało się im jeszcze wygrać wszystkie konkursy, spić całe towarzystwo, obtańcować każdą kobietę (oczywiście tylko raz, reszta tańców należała do ciebie i Mai), a do tego jakoś dali radę dotrzeć do apartamentu, gdzie mieliście przespać te kilka godzin przed poprawinami.
- Nigdy. Więcej. Wesel. - mruknął Michał po wyłożeniu się w łóżku. Nie minęła sekunda a już chrapał. I tyle po twoim facecie. Ale co jak co, tego dnia nigdy nie zapomnisz!

~*~ 
wingspiker: Cześć kochane! Tydzień minął nawet nie wiedzieć kiedy, po drodze wielkie emocje i radość przeżyta na Podpromiu, dzisiaj mała wyprawa, ale koniec końców jest i rozdział. Wpadliśmy w weselne klimaty, kto by pomyślał, że Kubiaki rzeczywiście nimi zostaną? :D Oczywiście nie zabrakło stałej dawki humoru ufundowanej przez niejakiego Łasko, którego złote myśli można zdecydowanie spisać w całą księgę. Nie zapominajcie o komentowaniu, to naprawdę motywuje! Miłego weekendu!

Joan: Witam!:) Kolejny tydzień za nami, pełen siatkarskich emocji, ale udało się i mamy to: Skra i Resovia w FinalFour! W dzisiejszym rozdziale również radości nie brakuje, spełniły się proroctwa Igi i Kubiaki stanęli na ślubnym kobiercu. Oczywiście cóż to za duet bez złotoustego Łasko? Myślę, że bez niego to już nie byłoby to samo. :P Do zobaczenia! <3

5 komentarzy = nowość