#Iga:
- Chyba nie muszę wam wspominać o tym, że ty Łasko musisz
być świadkiem, bo innej takiej ofermy nie znajdę. No a to chyba logiczne, że
Majka wzięłaby Igę na świadkową, więc czujcie się już jak wybrańcy. - Kubiak
uśmiechnął się i klasnął w dłonie. - Dobra, kompanio. Iga, twoja misja polega
na tym, że masz jej nic nie mówić, choćby wyciskała to z ciebie torturami. A
jak będzie coś wspominać o tym, że ja z kimś kontempluję, to zbywaj ją,
wymyślisz coś na pewno. Do tego jak będzie gadała o ślubie to niech gada ile
chce, niech się nakręca, ale bez obelg na mnie, proszę. Łasko, przyjacielu.
Musisz mi pomóc to wszystko załatwić. Także, Łaski moje kochane, jesteśmy stale
w kontakcie, co? - skończył swój wywód. Oboje spojrzeliście na niego jak na
wariata.
- Powiedz mi proszę, kiedy chcesz wziąć ten ślub? -
zapytałaś.
- Wedle moich obliczeń za półtorej tygodnia. - odpowiedział
będąc wyraźnie z siebie zadowolony. Teraz to już nie spoglądałaś na niego w
poprzedni sposób, teraz po prostu otworzyłaś usta ze zdziwienia, by po chwili
wybuchnąć.
- Możesz mi powiedzieć jak chcesz zorganizować ślub i wesele
w jakieś dziesięć dni?!
- Nie denerwuj się, dzieci śpią, jak ty się zachowujesz,
naczelna mamo? Generalnie jej rodzice i moi o wszystkim wiedzą i nam pomogą.
Was tez potrzebuję, więc proszę, zróbcie to dla mnie i... - powiedział.
- Musiała cię nieźle męczyć o ten ślub, skoro taki jesteś
szybki, kolego. - zagadnął Michał.
- Daj spokój, fochy były na porządku dziennym. Do tego ten
jej szefuniu z firmy znów się uaktywnił, więc kuję żelazo póki gorące. - odparł
i nagle wstał. - Słuchajcie, będziemy na bieżąco to ogarniać, ja jeszcze muszę
to uzgodnić z teściami. - tutaj Łasko parsknął śmiechem. - No i moją rodzinką.
Wtedy podzielimy się zadaniami i jakoś to ogarniemy, co?
- Sułtanie, wedle twoich życzeń. - powiedział śmiertelnie
poważnie atakujący, by po chwili śmiać się do rozpuku. Kubiak pomachał wam na
pożegnanie i wyszedł, a ty westchnęłaś.
- No ładnie, przynajmniej się stara. - skomentowałaś.
- Czy ty mi coś sugerujesz? - zapytał Łasko ze zdziwieniem.
- Nie, ślubu jeszcze nie organizuj, muszę zrzucić trochę
kilogramów po tej ciąży, bo się w żadną kieckę nie wcisnę. - uśmiechnęłaś się i
nagle pocałowałaś zdziwionego siatkarza. Tak dawno nie mieliście czasu tylko
dla siebie, że obojgu wam brakowało swojej bliskości. Ale na nic, to ledwo
Łasko objął cię ramieniem, a z dziecięcego pokoiku rozległ się wrzask. Norma!
Zerwaliście się z kanapy i czym prędzej znaleźliście się przy maluchach.
Oczywiście jedno zapłakało, budząc drugie.
I tak drugie również zaczęło płakać.
- Małe, zsynchronizowane terrorysty. - powiedział Michał,
biorąc na ręce Antka, który momentalnie przestał łkać. - Chłopie, trzeba było
krzyczeć, że chcesz do ojca, a nie płaczesz. - pokręciłaś głową z uśmiechem,
słysząc te słowa. Dzieci miały już pół miesiąca, ale nadal były noworodkami,
więc budziły się tylko, kiedy były głodne. Nie miałaś pojęcia jakim cudem te
głodomory już domagały się mleka. Po nakarmieniu znów zasnęły i to tak,
jakbyście powstrzymywali je od snu od kilku dobrych dni.
- Ale nam się dzieci udały, co? - szepnął Michał,
spoglądając na dwa małe śpiące smerfy.
- Nie powiem, duma mnie rozpiera. - odparłaś i przytuliłaś
się do siatkarza. - Miałeś rację, dobrze, ze nie są rude.
- To byłaby trauma do końca życia. Chyba, że im jeszcze
włosy zrudzieją. Mamo, mam nadzieję, że nie przekazałaś złych genów.
- Tato, lepiej żeby były inteligentne po matce, bo ojca to
mają wyjątkowo głupiego. - zmroziłaś go wzrokiem.
- Oj bez nerwów, kochanie. - powiedział i cmoknął cię w
czoło.
- Wiesz co? Dobrze, że już skończył się ten sezon, bo miałam
pomału dość tej siatkówki. - mruknęłaś.
- No co ty, a przecież niedługo reprezentacja, Mistrzostwa
Świata, będziemy jeździć kibicować naszemu ukochanemu Arabowi vel sułtanowi
Kubiakowi.
- Ja tego nie przeżyję. - odpowiedziałaś zrezygnowana.
- On też nie. Jak wygrają pierwszy mecz to kupię mu kebaba.
Nawet dwa, jak lubi. - zaśmiał się. Naśmiewek z Turcji nie było końca. Dni znów
leciały jak szalone, a zgodnie z obietnicą byliście w stałym kontakcie z
Kubiakiem. Wedle jego planów, chciał wywieźć Maję do jej ulubionej restauracji
we Wrocławiu i tam przedstawić przed nią plan dokonany. Czyli mniej więcej
przekazać jej, że ma trzy dni na sukienkę, buty, fryzjera, kosmetyczkę itp. W
miarę swoich możliwości załatwiłaś jej te dwa ostatnie, jednak wybór stroju
należał do niej. Wraz z Michałem zajęliście się drukiem zaproszeń, pomogliście
przyjmującemu wybrać salę. Do tego ty wedle jego przykazu raz po raz
wyprowadzałaś Majkę w pole. Byłaś pewna, że jak się dowie o tej konspiracji to
was wszystkich rozszarpie.
Jako, iż mieliście być świadkami, a maluchy nie były jeszcze
na tyle duże by ciągać je gdziekolwiek, z odsieczą przyjechała zwykła już
ekipa, czyli mama z Oliwią. Nie miałaś pojęcia jakim cudem układały sobie tak
czas żeby przyjechać aż 4 dni przed ślubem. Łasko oczywiście nie pękał z
zadowolenia, bo był jedynym dorosłym facetem w tym gronie i zazwyczaj uciekał
się do oglądania jakichś starych meczy. Typowy Michał!
Korzystając z obecności mamy, zostawiłaś Łasko z nią i z
dziećmi i wyruszyłaś z Oliwią na podbój centra handlowego. Szłaś na wesele
najlepszej przyjaciółki, a nie miałaś żadnej odpowiedniej sukienki. Nie
musiałaś już wspominać o tym, że atakujący prawdopodobnie w tym czasie cierpiał katusze podczas
przesłuchania przez twoją mamę.
- Jak tam ogólne samopoczucie? - zagadnęła Oliwia podczas
przechadzki po sklepach.
- Powiem ci, że nie jest najgorzej, jakoś sobie dajemy radę.
- odparłaś, przyglądając się jednej z sukienek. - Piękna, szkoda, że matce nie
pasuje iść w takiej. - zaśmiałaś się.
- Ej, piękna, nie denerwuj mnie, to, że urodziłaś dwójkę
dzieci nie znaczy, że masz iść w worku. - powiedziała siostra z uśmiechem i
zgarnęła sukienkę z wieszaka. - Won mi do przebieralni!
Chcąc nie chcąc poszłaś przymierzyć strój. Musiałaś
przyznać, że strasznie ci się podobał. Była pięknego czerwonego koloru, odcięta
w pasie, zwiewna i generalnie leżała na tobie nienajgorzej.
- No i co? Wyglądasz świetnie! - skomentowała Oliwia na twój
widok. - Teraz tylko buty, torebka i jesteś najładniejszą świadkową, jaką mogła
sobie Maja wymarzyć. - puściła ci oczko.
- No sama nie wiem... - westchnęłaś, przyglądając się
swojemu odbiciu.
- Bierzemy ją, młoda i nie masz nic do gadania. Łasko
zemdleje! - zaśmiała się.
- O nie, już to zrobił w szpitalu i mu wszyscy wypominają. -
parsknęłaś śmiechem. Po namowach siostry kupiłaś ową kieckę i miałaś nadzieję,
że przetańczysz w niej całą noc. Po kilkugodzinnych zakupach byłaś wykończona,
ale wróciłaś do domu z butami, torebką, sukienką, marynarką i naręczem innych
mniej lub bardziej potrzebnych ubrań. W końcu musiałaś się jakoś dowartościować
po półmiesięcznym siedzeniu w domu.
Następnego dnia Kubiak miał wywieźć Maję do Wrocławia. Cały
dzień chodziłaś po domu trochę zdenerwowana. Nie byłaś pewna jak zareaguje
przyjaciółka i czy nie zabije Michała. W końcu nadszedł wieczór, a że w domu
przebywały jeszcze dwie agentki, wygoniły ciebie i Łasko do kina. Musiałaś
powiedzieć, że miło spędziliście czas, co było miłą odmianą od przewijania i
karmienia dzieci.
- My też będziemy musieli się szybko uwinąć ze ślubem, póki
Kubiaki są w Polszy. - rozpoczął rozmowę Łasko, podczas drogi powrotnej.
- Pewnie, ale kochany, błagam, mi takich niespodzianek nie
rób. - zaśmiałaś się.
- Dobrze, my to pięknie zaplanujemy.
- Już nie mogę się doczekać, wiesz? - odparłaś. Nie mogłaś
powiedzieć, że nie marzyłaś o ślubie. Prawda jest taka, że każda kobieta o tym
marzy. W dodatku kobieta, która naoglądała się filmów romantycznych, które
kończą się zwykle na ślubnych kobiercu.
Rano ledwie zdążyłaś wstać, a dostałaś telefon od... Wójcik.
Spodziewałaś się niezłego opierniczu.
- Pomagałaś mu, prawda? - zapytała na wejściu.
- Ja też cię kocham, Wójcik. - mruknęłaś.
- Oj wy paskudy, wiedziałam, że coś knujecie! -
skomentowała.
- I tak wiem, że skaczesz ze szczęścia.
- Coś ty, Kowalczyk. Odprawiłam Kubiaka z kwitkiem,
nienawidzę takich niespodzianek, zaplanujemy to na następne lato. Też sobie
wymyślił, w gorącej wodzie kąpany. Ale dzięki, bo wiem, że dużo czasu na to
poświęciliście. Wiszę ci za to zakupy. - rozgadała się. Słysząc milczenie z
twojej strony nie wytrzymała zbyt długo i wybuchła. - Jasne, że się cieszę,
Iga, za trzy dni bawimy się na moim weselu! - wiedziałaś, że będzie pękała z
radości. Pewnie najpierw zabijała szatyna wzrokiem, ale co tam. Ważne, że teraz
jest szczęśliwa. Misję "zabawa" czas zacząć!
#Maja
Po odwiedzinach u
Łasków dni zaczęły uciekać nadspodziewanie szybko. Co prawda wasi przyjaciele
nie najlepiej przyjęli fakt, iż planujecie zniknąć z ich oczu na całe trzy
lata, ale mimo to żartów nie było końca. Zdecydowanie tęskniłaś za waszymi
szalonymi spotkaniami. Bo ile by nie trwało i w jakich okolicznościach by się
nie odbyło to na wstępie miałaś zagwarantowany ból brzucha i płacz ze śmiechu.
Takich przyjaciół ze świecą szukać, a ty na samą myśl o Turcji zaczynałaś za
tym cholernie tęsknić.
-Co powiesz na małą
wycieczkę do Wrocławia niebawem?-zagaja cię szatyn
-Stęskniłeś się za
teściową?-pytasz
-No pewnie.-śmieje
się- Skoro nigdzie na razie się nie wybieram to możemy chociaż poodwiedzać
dziadków.
-Albo jestem już
przewrażliwiona albo ty coś wciąż knujesz Kubiak.-marszczysz brwi- Ale niech ci
będzie.
Byłaś niemal pewna, że za twoimi plecami toczyła się jakaś
ściśle tajna konspiracja. A co gorsza, miałaś wrażenie, że uczestniczą w niej
wszyscy dookoła tylko nie ty. Michał wciąż znikał nie wiedzieć gdzie, a do tego
ostatnimi dniami zrobił się wyjątkowo ostrożny i zdystansowany jeśli chodzi o
przekazywanie ci jakichkolwiek informacji. W tym pakiecie oczywiście musiał być
wciągnięty Łasko, nie wyobrażasz sobie żeby, któryś z nich knuł coś bez tego
drugiego. Iga z całą pewnością również wiedziała więcej aniżeli ty, ale
skutecznie cię zbywała. Byłaś tak szalenie ciekawa co też takiego kombinują, że
momentami miałaś ochotę ich śledzić. Aczkolwiek po głębszych namysłach
stwierdziłaś, iż prawdopodobnie ma to związek z urodzinami jakie miałaś
niedługo obchodzić, więc zawiesiłaś na drobną chwilę swoje podejrzenia.
-Cóż za wspaniały
zbieg okoliczności.-wyrywa cię z zamyśleń męski głos, gdy spacerujesz z wózkiem
po parkowych alejkach
-Nie
powiedziałabym.-odpowiadasz beznamiętnie kompletnie ignorując obecność
niejakiego alvaro w złudnej nadziei, iż się odczepi
-Za każdym razem jak
się spotykamy wygląda pani, co raz to lepiej.
-Niech pan sobie nie
pochlebia.-odpowiadasz
-Skądże
znowu.-odpowiada z uśmiechem- Widzę jest pani doskonałą matką.
-Daleko mi do
doskonałości.-burczysz wciąż starając się go zignorować
-I tu bym
polemizował.-odpowiada zalotnie
-Przepraszam, ale nie
mam czasu na pogaduszki.-nie wytrzymujesz w końcu
-Och, rozumiem.-kiwa
głową- Mam nadzieję, że w niedalekim czasie znów się spotkamy.
Nie komentując nawet jego słów czym prędzej opuszczasz park
i wracasz pośpiesznie w kierunku domu. Szczerze powiedziawszy miałaś serdecznie
dość jego nachalności. Czy tak trudno było mu zrozumieć, że nie byłaś
zainteresowana? Bo jeśli spotkałabyś go raz, nie roztrząsałabyś tego. Jednak,
gdy spotykasz go niemal za każdym razem, kiedy opuszczasz dom masz prawo czuć
się porządnie wkurzona. Tym bardziej, iż wyraźnie próbował z tobą flirtować i przysyłał
kwiaty. Zwłaszcza to ostatnie doprowadzało Michała do szewskiej pasji i podjudzało
w nim chęć mordu.
-Jeśli to znowu
kurier z tymi pieprzonym kwiatami to przysięgam, że puszczę go wolno ze
schodów, a zaraz po nim tego kretyna.-warczy zły słysząc dzwonek do drzwi
-Masz moje
błogosławieństwo.-rzucasz nieco rozbawiona, jednak jemu nie jest wcale do
śmiechu. Owszem, ciebie również to delikatnie mówiąc denerwowało, ale nie
sądziłaś, że ta sprawa powinna go aż tak przejmować. Nie mówiłaś tego jednak na
głos, bez tego ostatnimi dniami sprzeczaliście się zbyt często. Nawet, gdy
nazajutrz udaliście się w drogę do Wrocławia był dziwnie milcząc, a jedyne co
robił to spoglądał dość nerwowo od czasu do czasu w twoim kierunku. Jednymi
słowy najczęściej odzywającą się osobą w czasie dwugodzinnej podróży była Pola.
Nie miałaś pojęcia, co mogło spowodować u niego takie, a nie inne zachowanie.
Był zły za te wybryki twojego szefa? Brałaś to pod uwagę, aczkolwiek upatrywałaś
się w tym wszystkim jakiegoś drugiego dna.
-No nie wierzę, moja
wspaniała rodzinka nas odwiedziła!-rzuca na wejściu twoja matka, która była
naprawdę zaskoczona waszą wizytą
-Twój zięć się za
tobą stęsknił.-śmiejesz się
-I prawidłowo, a ty
nie tęskniłaś za mamusią?-pyta rozbawiona kobieta
-Okropnie.-kwitujesz.
Po powitaniu z familią, która automatycznie przejęła w swe
obroty waszą córkę czułaś się nieco niepotrzebna. Nie dało się tego nie zauważyć,
a więc zostaliście we dwoje wygnani na spacer.
-Powiesz mi dlaczego
jesteś dzisiaj taki dziwnie milczący?-pytasz go w końcu
-Za chwilę.-odpowiada
dość tajemniczo ściskając twoją dłoń
-Jesteś na mnie
zły?-dopytujesz
-Wyjątkowo
nie.-rozluźnia się nieco i uśmiecha- Chcę ci coś pokazać.
-Mam się bać?
-To chyba ja powinienem,
nie ty.-odpowiada, a ty kiwasz głową na znak zrozumienia i powtórnie zaczynasz
się zastanawiać co też takiego wykręcił. Kiedy za chwilę nakazuje ci zamknąć
oczy, o mało co nie wariujesz. Gdy po kilku minutach pozwala ci je otworzyć
robisz to niemal natychmiast i wręcz zamierasz. Niemal od razu rozpoznajesz, iż
stoicie w twojej ulubionej restauracji. Z jednym drobnym szczegółem. Jest
przystrojona na jakąś grubszą uroczystość na której dominować będą biel z
elementami fioletu. Odwracasz się w jego kierunku nie bardzo rozumiejąc o co
chodzi.
-Nie bardzo rozumiem
dlaczego tu jesteśmy.-kręcisz głową
-Mówiłem ci, że pragnę
spełnić swoje sylwestrowe życzenia w niedługim czasie.-odpowiada, a ty
momentalnie wracasz wspomnieniami do tegoż właśnie dnia. Analizujesz wszelakie
życzenia i w jednej chwili zapiera ci aż dech w piersiach.
-Nie. Nie zrobiłeś
tego.-mrugasz oczami
-Nie?-pyta, a po chwili na jego twarzy jawi się uśmiech
-Ty do reszty
straciłeś rozum?!-gromisz go spojrzeniem
-Możliwe.-kiwa głową
-Nie zgadzam
się.-kręcisz głową- Może jeszcze powiesz mi, że to jutro?
-Za późno, zgodziłaś
się zostać moją żoną, nie przyjmuję odmów.-wzrusz ramionami
-Owszem, zgodziłam
się, ale w życiu nie sądziłam, że wykręcisz mi taki numer!-wybuchasz
-Kiedy ostatnio
byliśmy we Wrocławiu obiecałem ci jeszcze niespodziankę, a więc oto ona.
-I właśnie to przede
mną ukrywałeś przez ostatnie dni? A przepraszam, wszyscy to przede mną tyle
ukrywaliście?!
-Dobra, nie gadaj
tyle kobieto bo i tak wiem, że jesteś wniebowzięta.-przerywa ci
-Chciałbyś.-odpowiadasz
-Jak już masz kogoś
za to mordować to mnie, ale tak po sobocie.-szczerzy się
-Jezus, nienawidzę
cię Kubiak.
-Też cię kocham
mała.-cmoka cię w czubek głowy
-I jak ty to sobie
wszystko wyobrażasz? Sądzisz, że w pieprzone trzy dni znajdę kosmetyczkę,
fryzjera, a co gorsza kreację?!
-No tak, typowa
kobieta.-kiwa głową- Jedyne czym się musisz przejąć w tej chwili to to
ostatnie.-odpowiada, a kiedy spoglądasz na niego pytająco dodaje- Nie, to nie
ja się tym zajmowałem, spokojnie.
-Boże, jesteś
najgłupszym przyszłym panem młodym na świecie.-opierasz głowę o jego tors dając
mu wreszcie za wygraną
-Całe szczęście, że
moja przyszła żona to inteligenta osoba, idealnie się dopełniamy.-śmieje się.
To była chyba ostatnia rzecz jakiej byś się spodziewała. A
jeśli już, to na pewno nie sądziłaś, że zyskasz całe trzy dni by oswoić się z
myślą, iż ten szaleniec za chwilę stanie się twoim mężem. Owszem, ostatnimi
czasy co raz częściej o tym marzyłaś, ale nie oszukujmy się, inaczej byś to
zaplanowała. Tak zostałaś postawiona przed faktem dokonanym i z trudem
powstrzymywałaś się by nie powybijać ich wszystkich za te konspiracje.
Oczywiście nie obyło się bez telefonu do Igi, jednego z ważniejszych ogniw
konspiracji. Przegadałaś z nią około pół godziny, oczywiście początkowo
wkręcając ją, iż nici z tego wszystkiego. W ciągu siedemdziesięciu dwóch godzin
miałaś zrobić to, co normalnie ludzie planowali miesiącami, a nawet latami. Nie
wiedziałaś w zasadzie czy śmiać się, czy płakać. Początkowo zielonego pojęcia
nie miałaś od czego zacząć, ale z pomocą przyszła mama, która była wyraźnie
zadowolona z tych spisków. Nazajutrz o samym poranku wraz z nią wyruszyłyście
na szaleńcze poszukiwania kreacji, w duchu przeklinałaś Kubiaka za to, że był w
gorącej wodzie kąpany i dał ci tak mało czasu. Tą czynność odstawiłaś jednak
chwili na bok i zajęłaś się szaleńczą pogonią po sklepach. Po kilkunastu
godzinach biegania do sklepu do sklepu, przymierzania miliona przeróżnych
kreacji wreszcie zawęziłaś grono poszukiwań do trzech. Nazajutrz we Wrocławiu
miała się pojawić Iga, więc wstrzymałaś się z wyborem do tego czasu. Po
sklepowym maratonie musiałaś wpaść do kosmetyczki i ustalić z nią wszelkie
sprawy, co również zajęło ci niemało czasu. W domu pojawiłaś się dopiero po
dwudziestej drugiej.
-Ty się nawet nie
odzywaj, bo jedynym twoim problemem będzie wstanie i przeżycie.-grozisz mu
palcem kiedy tylko pojawia się w zasięgu twojego wzroku
-Jestem pewny, że
dzisiejszy maraton zakończył się sukcesem.
-Powiedzmy.-odpowiadasz- Pola śpi?
-Jak kamień.-komentuje
-Jesteś nienormalny,
wiesz o tym?
-Żadna mi
nowość.-śmieje się
-Normalni ludzie
przygotowują ślub nawet i po kilka lat.-kręcisz głową
-Obydwoje dobrze
wiemy, że nie należysz do tych osób.-trafnie zauważa- Może i teraz narzekasz,
ale i tak wiem, że się cieszysz. Mylę się?-spogląda na ciebie
-Momentami wydaje mi
się, że znasz mnie lepiej niż ja sama.-wzdychasz- Tak, cieszę się,
zadowolony?-dodajesz nieco ciszej
-Oczywiście.-szczerzy
się.
Nazajutrz równie wcześnie opuszczasz dom, powtórnie
pozostawiając Michała z Polą. Skoro wykręcił ci taki numer, musiał się teraz
poświęcić dla sprawy. Z Kowalczyk spotkałaś się już na miejscu. Od razu
przeszłyście do działania, czyli w twoim przypadku prezentowania kreacji.
-Majuś, ta jest
idealna!-klaszcze w ręce przyjaciółka kiedy prezentujesz się w długiej, białej
sukni z elementami koronki.
-Myślisz?-obracasz
się i przyglądasz się swojemu odbiciu- Gdybym miała chociaż czas żeby zrzucić
do końca kilogramy po ciąży.-krzywisz się
-Udam, że tego nie
słyszałam.-wtrąca Iga- Fenomenalnie w niej wyglądasz. Kubiakowi gały wyjdą na
wierzch jak cię w niej zobaczy.
-Ja i tak wciąż nie
wierzę, że mi to zrobiliście.-kręcisz głową
-Szczerze mówiąc to
ja też.-śmieje się- A teraz bierzemy tą kieckę i lecimy na dalsze łowy, buty i
dodatki same się nie kupią!-klaszcze uradowana w dłonie, a po kilku minutach
opuszczasz salon ze swoją sobotnią kreacją. Nie marnując czasu wyruszacie na
dalszą część maratonu jaką obejmowały miliony sklepów obuwniczych i jubilerów,
z przystankiem u fryzjerki oraz metą w
domu. Wielkie odliczanie, czas start!
~*~
Joan: Cześć wam! W końcu mamy marzec, więc do wakacji już blisko! Do tego czekają nas emocjonujące mecze, zostało trochę trzy tygodnie szkoły i święta! Generalnie wszystko wygląda super, w duecie również. :) Ślub Kubiaków za pasem, więc przepowiednia Igi co do szybkiego zamążpójścia Mai sprawdziła się w stu procentach! Żarty o Turcji będą się zdarzać jeszcze w niejednym rozdziale, także bądźcie gotowe, bo Łasko hejter nie śpi! Do zobaczenia! <3
wingspiker: Witam kochane! Pogoda za oknem co raz lepsza, Plusliga wkroczyła w decydującą fazę, tylko szkoła na domiar złego żyć nie daje. Ale koniec tych narzekań, bo u naszych bohaterów dzieje się, oj dzieje! Kto by się spodziewał, że Kubiak zmaluje Majce taki numer? Na pewno nie ona :P Tym sposobem spełnią się przepowiednie Igi i Kubiaki szybciej się chajtną, ale spokojnie, to jeszcze nie koniec zawirowań i wariacji w wykonaniu tej czwórki, a w zasadzie siódemki;)
5 komentarzy = nowość
Takiego numeru to ja się po nim nie spodziewałam. Momentami myślałam, że Maja go zabije gdy powiedział jej o tym. Wszyscy mu pomagali i oby wszystko poszło dobrze.
OdpowiedzUsuńKubiak ty kombinatorze! :D
OdpowiedzUsuńRozdział super :)
Maja napewno była wniebowzięta, zresztą jaka kobieta by nie była.
To się Kubiaki hajtną, więc czekamy na Łaski :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na:
milosc-jak-wino.blogspot.com
Genialny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńsuknia boska <3
genialny to będzie niespotykany ślub :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny!
OdpowiedzUsuń