sobota, 7 marca 2015

#Pięćdziesiąt trzy.

#Iga:
- Chyba nie muszę wam wspominać o tym, że ty Łasko musisz być świadkiem, bo innej takiej ofermy nie znajdę. No a to chyba logiczne, że Majka wzięłaby Igę na świadkową, więc czujcie się już jak wybrańcy. - Kubiak uśmiechnął się i klasnął w dłonie. - Dobra, kompanio. Iga, twoja misja polega na tym, że masz jej nic nie mówić, choćby wyciskała to z ciebie torturami. A jak będzie coś wspominać o tym, że ja z kimś kontempluję, to zbywaj ją, wymyślisz coś na pewno. Do tego jak będzie gadała o ślubie to niech gada ile chce, niech się nakręca, ale bez obelg na mnie, proszę. Łasko, przyjacielu. Musisz mi pomóc to wszystko załatwić. Także, Łaski moje kochane, jesteśmy stale w kontakcie, co? - skończył swój wywód. Oboje spojrzeliście na niego jak na wariata.
- Powiedz mi proszę, kiedy chcesz wziąć ten ślub? - zapytałaś.
- Wedle moich obliczeń za półtorej tygodnia. - odpowiedział będąc wyraźnie z siebie zadowolony. Teraz to już nie spoglądałaś na niego w poprzedni sposób, teraz po prostu otworzyłaś usta ze zdziwienia, by po chwili wybuchnąć.
- Możesz mi powiedzieć jak chcesz zorganizować ślub i wesele w jakieś dziesięć dni?!
- Nie denerwuj się, dzieci śpią, jak ty się zachowujesz, naczelna mamo? Generalnie jej rodzice i moi o wszystkim wiedzą i nam pomogą. Was tez potrzebuję, więc proszę, zróbcie to dla mnie i... - powiedział.
- Musiała cię nieźle męczyć o ten ślub, skoro taki jesteś szybki, kolego. - zagadnął Michał.
- Daj spokój, fochy były na porządku dziennym. Do tego ten jej szefuniu z firmy znów się uaktywnił, więc kuję żelazo póki gorące. - odparł i nagle wstał. - Słuchajcie, będziemy na bieżąco to ogarniać, ja jeszcze muszę to uzgodnić z teściami. - tutaj Łasko parsknął śmiechem. - No i moją rodzinką. Wtedy podzielimy się zadaniami i jakoś to ogarniemy, co?
- Sułtanie, wedle twoich życzeń. - powiedział śmiertelnie poważnie atakujący, by po chwili śmiać się do rozpuku. Kubiak pomachał wam na pożegnanie i wyszedł, a ty westchnęłaś.
- No ładnie, przynajmniej się stara. - skomentowałaś.
- Czy ty mi coś sugerujesz? - zapytał Łasko ze zdziwieniem.
- Nie, ślubu jeszcze nie organizuj, muszę zrzucić trochę kilogramów po tej ciąży, bo się w żadną kieckę nie wcisnę. - uśmiechnęłaś się i nagle pocałowałaś zdziwionego siatkarza. Tak dawno nie mieliście czasu tylko dla siebie, że obojgu wam brakowało swojej bliskości. Ale na nic, to ledwo Łasko objął cię ramieniem, a z dziecięcego pokoiku rozległ się wrzask. Norma! Zerwaliście się z kanapy i czym prędzej znaleźliście się przy maluchach. Oczywiście jedno zapłakało, budząc drugie.  I tak drugie również zaczęło płakać.
- Małe, zsynchronizowane terrorysty. - powiedział Michał, biorąc na ręce Antka, który momentalnie przestał łkać. - Chłopie, trzeba było krzyczeć, że chcesz do ojca, a nie płaczesz. - pokręciłaś głową z uśmiechem, słysząc te słowa. Dzieci miały już pół miesiąca, ale nadal były noworodkami, więc budziły się tylko, kiedy były głodne. Nie miałaś pojęcia jakim cudem te głodomory już domagały się mleka. Po nakarmieniu znów zasnęły i to tak, jakbyście powstrzymywali je od snu od kilku dobrych dni.
- Ale nam się dzieci udały, co? - szepnął Michał, spoglądając na dwa małe śpiące smerfy.
- Nie powiem, duma mnie rozpiera. - odparłaś i przytuliłaś się do siatkarza. - Miałeś rację, dobrze, ze nie są rude.
- To byłaby trauma do końca życia. Chyba, że im jeszcze włosy zrudzieją. Mamo, mam nadzieję, że nie przekazałaś złych genów.
- Tato, lepiej żeby były inteligentne po matce, bo ojca to mają wyjątkowo głupiego. - zmroziłaś go wzrokiem.
- Oj bez nerwów, kochanie. - powiedział i cmoknął cię w czoło.
- Wiesz co? Dobrze, że już skończył się ten sezon, bo miałam pomału dość tej siatkówki. - mruknęłaś.
- No co ty, a przecież niedługo reprezentacja, Mistrzostwa Świata, będziemy jeździć kibicować naszemu ukochanemu Arabowi vel sułtanowi Kubiakowi.
- Ja tego nie przeżyję. - odpowiedziałaś zrezygnowana.
- On też nie. Jak wygrają pierwszy mecz to kupię mu kebaba. Nawet dwa, jak lubi. - zaśmiał się. Naśmiewek z Turcji nie było końca. Dni znów leciały jak szalone, a zgodnie z obietnicą byliście w stałym kontakcie z Kubiakiem. Wedle jego planów, chciał wywieźć Maję do jej ulubionej restauracji we Wrocławiu i tam przedstawić przed nią plan dokonany. Czyli mniej więcej przekazać jej, że ma trzy dni na sukienkę, buty, fryzjera, kosmetyczkę itp. W miarę swoich możliwości załatwiłaś jej te dwa ostatnie, jednak wybór stroju należał do niej. Wraz z Michałem zajęliście się drukiem zaproszeń, pomogliście przyjmującemu wybrać salę. Do tego ty wedle jego przykazu raz po raz wyprowadzałaś Majkę w pole. Byłaś pewna, że jak się dowie o tej konspiracji to was wszystkich rozszarpie.
Jako, iż mieliście być świadkami, a maluchy nie były jeszcze na tyle duże by ciągać je gdziekolwiek, z odsieczą przyjechała zwykła już ekipa, czyli mama z Oliwią. Nie miałaś pojęcia jakim cudem układały sobie tak czas żeby przyjechać aż 4 dni przed ślubem. Łasko oczywiście nie pękał z zadowolenia, bo był jedynym dorosłym facetem w tym gronie i zazwyczaj uciekał się do oglądania jakichś starych meczy. Typowy Michał!
Korzystając z obecności mamy, zostawiłaś Łasko z nią i z dziećmi i wyruszyłaś z Oliwią na podbój centra handlowego. Szłaś na wesele najlepszej przyjaciółki, a nie miałaś żadnej odpowiedniej sukienki. Nie musiałaś już wspominać o tym, że atakujący prawdopodobnie  w tym czasie cierpiał katusze podczas przesłuchania przez twoją mamę.
- Jak tam ogólne samopoczucie? - zagadnęła Oliwia podczas przechadzki po sklepach.
- Powiem ci, że nie jest najgorzej, jakoś sobie dajemy radę. - odparłaś, przyglądając się jednej z sukienek. - Piękna, szkoda, że matce nie pasuje iść w takiej. - zaśmiałaś się.
- Ej, piękna, nie denerwuj mnie, to, że urodziłaś dwójkę dzieci nie znaczy, że masz iść w worku. - powiedziała siostra z uśmiechem i zgarnęła sukienkę z wieszaka. - Won mi do przebieralni!
Chcąc nie chcąc poszłaś przymierzyć strój. Musiałaś przyznać, że strasznie ci się podobał. Była pięknego czerwonego koloru, odcięta w pasie, zwiewna i generalnie leżała na tobie nienajgorzej.
- No i co? Wyglądasz świetnie! - skomentowała Oliwia na twój widok. - Teraz tylko buty, torebka i jesteś najładniejszą świadkową, jaką mogła sobie Maja wymarzyć. - puściła ci oczko.
- No sama nie wiem... - westchnęłaś, przyglądając się swojemu odbiciu.
- Bierzemy ją, młoda i nie masz nic do gadania. Łasko zemdleje! - zaśmiała się.
- O nie, już to zrobił w szpitalu i mu wszyscy wypominają. - parsknęłaś śmiechem. Po namowach siostry kupiłaś ową kieckę i miałaś nadzieję, że przetańczysz w niej całą noc. Po kilkugodzinnych zakupach byłaś wykończona, ale wróciłaś do domu z butami, torebką, sukienką, marynarką i naręczem innych mniej lub bardziej potrzebnych ubrań. W końcu musiałaś się jakoś dowartościować po półmiesięcznym siedzeniu w domu.
Następnego dnia Kubiak miał wywieźć Maję do Wrocławia. Cały dzień chodziłaś po domu trochę zdenerwowana. Nie byłaś pewna jak zareaguje przyjaciółka i czy nie zabije Michała. W końcu nadszedł wieczór, a że w domu przebywały jeszcze dwie agentki, wygoniły ciebie i Łasko do kina. Musiałaś powiedzieć, że miło spędziliście czas, co było miłą odmianą od przewijania i karmienia dzieci.
- My też będziemy musieli się szybko uwinąć ze ślubem, póki Kubiaki są w Polszy. - rozpoczął rozmowę Łasko, podczas drogi powrotnej.
- Pewnie, ale kochany, błagam, mi takich niespodzianek nie rób. - zaśmiałaś się.
- Dobrze, my to pięknie zaplanujemy.
- Już nie mogę się doczekać, wiesz? - odparłaś. Nie mogłaś powiedzieć, że nie marzyłaś o ślubie. Prawda jest taka, że każda kobieta o tym marzy. W dodatku kobieta, która naoglądała się filmów romantycznych, które kończą się zwykle na ślubnych kobiercu.
Rano ledwie zdążyłaś wstać, a dostałaś telefon od... Wójcik. Spodziewałaś się niezłego opierniczu.
- Pomagałaś mu, prawda? - zapytała na wejściu.
- Ja też cię kocham, Wójcik. - mruknęłaś.
- Oj wy paskudy, wiedziałam, że coś knujecie! - skomentowała.
- I tak wiem, że skaczesz ze szczęścia.
- Coś ty, Kowalczyk. Odprawiłam Kubiaka z kwitkiem, nienawidzę takich niespodzianek, zaplanujemy to na następne lato. Też sobie wymyślił, w gorącej wodzie kąpany. Ale dzięki, bo wiem, że dużo czasu na to poświęciliście. Wiszę ci za to zakupy. - rozgadała się. Słysząc milczenie z twojej strony nie wytrzymała zbyt długo i wybuchła. - Jasne, że się cieszę, Iga, za trzy dni bawimy się na moim weselu! - wiedziałaś, że będzie pękała z radości. Pewnie najpierw zabijała szatyna wzrokiem, ale co tam. Ważne, że teraz jest szczęśliwa. Misję "zabawa" czas zacząć!



#Maja

  Po odwiedzinach u Łasków dni zaczęły uciekać nadspodziewanie szybko. Co prawda wasi przyjaciele nie najlepiej przyjęli fakt, iż planujecie zniknąć z ich oczu na całe trzy lata, ale mimo to żartów nie było końca. Zdecydowanie tęskniłaś za waszymi szalonymi spotkaniami. Bo ile by nie trwało i w jakich okolicznościach by się nie odbyło to na wstępie miałaś zagwarantowany ból brzucha i płacz ze śmiechu. Takich przyjaciół ze świecą szukać, a ty na samą myśl o Turcji zaczynałaś za tym cholernie tęsknić.

 -Co powiesz na małą wycieczkę do Wrocławia niebawem?-zagaja cię szatyn

 -Stęskniłeś się za teściową?-pytasz

 -No pewnie.-śmieje się- Skoro nigdzie na razie się nie wybieram to możemy chociaż poodwiedzać dziadków.

 -Albo jestem już przewrażliwiona albo ty coś wciąż knujesz Kubiak.-marszczysz brwi- Ale niech ci będzie.

Byłaś niemal pewna, że za twoimi plecami toczyła się jakaś ściśle tajna konspiracja. A co gorsza, miałaś wrażenie, że uczestniczą w niej wszyscy dookoła tylko nie ty. Michał wciąż znikał nie wiedzieć gdzie, a do tego ostatnimi dniami zrobił się wyjątkowo ostrożny i zdystansowany jeśli chodzi o przekazywanie ci jakichkolwiek informacji. W tym pakiecie oczywiście musiał być wciągnięty Łasko, nie wyobrażasz sobie żeby, któryś z nich knuł coś bez tego drugiego. Iga z całą pewnością również wiedziała więcej aniżeli ty, ale skutecznie cię zbywała. Byłaś tak szalenie ciekawa co też takiego kombinują, że momentami miałaś ochotę ich śledzić. Aczkolwiek po głębszych namysłach stwierdziłaś, iż prawdopodobnie ma to związek z urodzinami jakie miałaś niedługo obchodzić, więc zawiesiłaś na drobną chwilę swoje podejrzenia.

 -Cóż za wspaniały zbieg okoliczności.-wyrywa cię z zamyśleń męski głos, gdy spacerujesz z wózkiem po parkowych alejkach

 -Nie powiedziałabym.-odpowiadasz beznamiętnie kompletnie ignorując obecność niejakiego alvaro w złudnej nadziei, iż się odczepi
 -Za każdym razem jak się spotykamy wygląda pani, co raz to lepiej.
 -Niech pan sobie nie pochlebia.-odpowiadasz
 -Skądże znowu.-odpowiada z uśmiechem- Widzę jest pani doskonałą matką.
 -Daleko mi do doskonałości.-burczysz wciąż starając się go zignorować
 -I tu bym polemizował.-odpowiada zalotnie
 -Przepraszam, ale nie mam czasu na pogaduszki.-nie wytrzymujesz w końcu
 -Och, rozumiem.-kiwa głową- Mam nadzieję, że w niedalekim czasie znów się spotkamy.
Nie komentując nawet jego słów czym prędzej opuszczasz park i wracasz pośpiesznie w kierunku domu. Szczerze powiedziawszy miałaś serdecznie dość jego nachalności. Czy tak trudno było mu zrozumieć, że nie byłaś zainteresowana? Bo jeśli spotkałabyś go raz, nie roztrząsałabyś tego. Jednak, gdy spotykasz go niemal za każdym razem, kiedy opuszczasz dom masz prawo czuć się porządnie wkurzona. Tym bardziej, iż wyraźnie próbował z tobą flirtować i przysyłał kwiaty. Zwłaszcza to ostatnie doprowadzało Michała do szewskiej pasji i podjudzało w nim chęć mordu.
 -Jeśli to znowu kurier z tymi pieprzonym kwiatami to przysięgam, że puszczę go wolno ze schodów, a zaraz po nim tego kretyna.-warczy zły słysząc dzwonek do drzwi
 -Masz moje błogosławieństwo.-rzucasz nieco rozbawiona, jednak jemu nie jest wcale do śmiechu. Owszem, ciebie również to delikatnie mówiąc denerwowało, ale nie sądziłaś, że ta sprawa powinna go aż tak przejmować. Nie mówiłaś tego jednak na głos, bez tego ostatnimi dniami sprzeczaliście się zbyt często. Nawet, gdy nazajutrz udaliście się w drogę do Wrocławia był dziwnie milcząc, a jedyne co robił to spoglądał dość nerwowo od czasu do czasu w twoim kierunku. Jednymi słowy najczęściej odzywającą się osobą w czasie dwugodzinnej podróży była Pola. Nie miałaś pojęcia, co mogło spowodować u niego takie, a nie inne zachowanie. Był zły za te wybryki twojego szefa? Brałaś to pod uwagę, aczkolwiek upatrywałaś się w tym wszystkim jakiegoś drugiego dna.
 -No nie wierzę, moja wspaniała rodzinka nas odwiedziła!-rzuca na wejściu twoja matka, która była naprawdę zaskoczona waszą wizytą
 -Twój zięć się za tobą stęsknił.-śmiejesz się
 -I prawidłowo, a ty nie tęskniłaś za mamusią?-pyta rozbawiona kobieta
 -Okropnie.-kwitujesz.
Po powitaniu z familią, która automatycznie przejęła w swe obroty waszą córkę czułaś się nieco niepotrzebna. Nie dało się tego nie zauważyć, a więc zostaliście we dwoje wygnani na spacer.
 -Powiesz mi dlaczego jesteś dzisiaj taki dziwnie milczący?-pytasz go w końcu
 -Za chwilę.-odpowiada dość tajemniczo ściskając twoją dłoń
 -Jesteś na mnie zły?-dopytujesz
 -Wyjątkowo nie.-rozluźnia się nieco i uśmiecha- Chcę ci coś pokazać.
 -Mam się bać?
 -To chyba ja powinienem, nie ty.-odpowiada, a ty kiwasz głową na znak zrozumienia i powtórnie zaczynasz się zastanawiać co też takiego wykręcił. Kiedy za chwilę nakazuje ci zamknąć oczy, o mało co nie wariujesz. Gdy po kilku minutach pozwala ci je otworzyć robisz to niemal natychmiast i wręcz zamierasz. Niemal od razu rozpoznajesz, iż stoicie w twojej ulubionej restauracji. Z jednym drobnym szczegółem. Jest przystrojona na jakąś grubszą uroczystość na której dominować będą biel z elementami fioletu. Odwracasz się w jego kierunku nie bardzo rozumiejąc o co chodzi.
 -Nie bardzo rozumiem dlaczego tu jesteśmy.-kręcisz głową
 -Mówiłem ci, że pragnę spełnić swoje sylwestrowe życzenia w niedługim czasie.-odpowiada, a ty momentalnie wracasz wspomnieniami do tegoż właśnie dnia. Analizujesz wszelakie życzenia i w jednej chwili zapiera ci aż dech w piersiach.
 -Nie. Nie zrobiłeś tego.-mrugasz oczami
 -Nie?-pyta, a po chwili na jego twarzy jawi się uśmiech
 -Ty do reszty straciłeś rozum?!-gromisz go spojrzeniem
 -Możliwe.-kiwa głową
 -Nie zgadzam się.-kręcisz głową- Może jeszcze powiesz mi, że to jutro?
 -Za późno, zgodziłaś się zostać moją żoną, nie przyjmuję odmów.-wzrusz ramionami
 -Owszem, zgodziłam się, ale w życiu nie sądziłam, że wykręcisz mi taki numer!-wybuchasz
 -Kiedy ostatnio byliśmy we Wrocławiu obiecałem ci jeszcze niespodziankę, a więc oto ona.
 -I właśnie to przede mną ukrywałeś przez ostatnie dni? A przepraszam, wszyscy to przede mną tyle ukrywaliście?!
 -Dobra, nie gadaj tyle kobieto bo i tak wiem, że jesteś wniebowzięta.-przerywa ci
 -Chciałbyś.-odpowiadasz
 -Jak już masz kogoś za to mordować to mnie, ale tak po sobocie.-szczerzy się
 -Jezus, nienawidzę cię Kubiak.
 -Też cię kocham mała.-cmoka cię w czubek głowy
 -I jak ty to sobie wszystko wyobrażasz? Sądzisz, że w pieprzone trzy dni znajdę kosmetyczkę, fryzjera, a co gorsza kreację?!
 -No tak, typowa kobieta.-kiwa głową- Jedyne czym się musisz przejąć w tej chwili to to ostatnie.-odpowiada, a kiedy spoglądasz na niego pytająco dodaje- Nie, to nie ja się tym zajmowałem, spokojnie.
 -Boże, jesteś najgłupszym przyszłym panem młodym na świecie.-opierasz głowę o jego tors dając mu wreszcie za wygraną
 -Całe szczęście, że moja przyszła żona to inteligenta osoba, idealnie się dopełniamy.-śmieje się.
To była chyba ostatnia rzecz jakiej byś się spodziewała. A jeśli już, to na pewno nie sądziłaś, że zyskasz całe trzy dni by oswoić się z myślą, iż ten szaleniec za chwilę stanie się twoim mężem. Owszem, ostatnimi czasy co raz częściej o tym marzyłaś, ale nie oszukujmy się, inaczej byś to zaplanowała. Tak zostałaś postawiona przed faktem dokonanym i z trudem powstrzymywałaś się by nie powybijać ich wszystkich za te konspiracje. Oczywiście nie obyło się bez telefonu do Igi, jednego z ważniejszych ogniw konspiracji. Przegadałaś z nią około pół godziny, oczywiście początkowo wkręcając ją, iż nici z tego wszystkiego. W ciągu siedemdziesięciu dwóch godzin miałaś zrobić to, co normalnie ludzie planowali miesiącami, a nawet latami. Nie wiedziałaś w zasadzie czy śmiać się, czy płakać. Początkowo zielonego pojęcia nie miałaś od czego zacząć, ale z pomocą przyszła mama, która była wyraźnie zadowolona z tych spisków. Nazajutrz o samym poranku wraz z nią wyruszyłyście na szaleńcze poszukiwania kreacji, w duchu przeklinałaś Kubiaka za to, że był w gorącej wodzie kąpany i dał ci tak mało czasu. Tą czynność odstawiłaś jednak chwili na bok i zajęłaś się szaleńczą pogonią po sklepach. Po kilkunastu godzinach biegania do sklepu do sklepu, przymierzania miliona przeróżnych kreacji wreszcie zawęziłaś grono poszukiwań do trzech. Nazajutrz we Wrocławiu miała się pojawić Iga, więc wstrzymałaś się z wyborem do tego czasu. Po sklepowym maratonie musiałaś wpaść do kosmetyczki i ustalić z nią wszelkie sprawy, co również zajęło ci niemało czasu. W domu pojawiłaś się dopiero po dwudziestej drugiej.
 -Ty się nawet nie odzywaj, bo jedynym twoim problemem będzie wstanie i przeżycie.-grozisz mu palcem kiedy tylko pojawia się w zasięgu twojego wzroku
 -Jestem pewny, że dzisiejszy maraton zakończył się sukcesem.
 -Powiedzmy.-odpowiadasz- Pola śpi?
 -Jak kamień.-komentuje
 -Jesteś nienormalny, wiesz o tym?
 -Żadna mi nowość.-śmieje się
 -Normalni ludzie przygotowują ślub nawet i po kilka lat.-kręcisz głową
 -Obydwoje dobrze wiemy, że nie należysz do tych osób.-trafnie zauważa- Może i teraz narzekasz, ale i tak wiem, że się cieszysz. Mylę się?-spogląda na ciebie
 -Momentami wydaje mi się, że znasz mnie lepiej niż ja sama.-wzdychasz- Tak, cieszę się, zadowolony?-dodajesz nieco ciszej
 -Oczywiście.-szczerzy się.
Nazajutrz równie wcześnie opuszczasz dom, powtórnie pozostawiając Michała z Polą. Skoro wykręcił ci taki numer, musiał się teraz poświęcić dla sprawy. Z Kowalczyk spotkałaś się już na miejscu. Od razu przeszłyście do działania, czyli w twoim przypadku prezentowania kreacji.
 -Majuś, ta jest idealna!-klaszcze w ręce przyjaciółka kiedy prezentujesz się w długiej, białej sukni z elementami koronki.
 -Myślisz?-obracasz się i przyglądasz się swojemu odbiciu- Gdybym miała chociaż czas żeby zrzucić do końca kilogramy po ciąży.-krzywisz się
 -Udam, że tego nie słyszałam.-wtrąca Iga- Fenomenalnie w niej wyglądasz. Kubiakowi gały wyjdą na wierzch jak cię w niej zobaczy.
 -Ja i tak wciąż nie wierzę, że mi to zrobiliście.-kręcisz głową
 -Szczerze mówiąc to ja też.-śmieje się- A teraz bierzemy tą kieckę i lecimy na dalsze łowy, buty i dodatki same się nie kupią!-klaszcze uradowana w dłonie, a po kilku minutach opuszczasz salon ze swoją sobotnią kreacją. Nie marnując czasu wyruszacie na dalszą część maratonu jaką obejmowały miliony sklepów obuwniczych i jubilerów, z przystankiem u fryzjerki oraz  metą w domu. Wielkie odliczanie, czas start!

 
~*~
Joan: Cześć wam! W końcu mamy marzec, więc do wakacji już blisko! Do tego czekają nas emocjonujące mecze, zostało trochę trzy tygodnie szkoły i święta! Generalnie wszystko wygląda super, w duecie również. :) Ślub Kubiaków za pasem, więc przepowiednia Igi co do szybkiego zamążpójścia Mai sprawdziła się w stu procentach! Żarty o Turcji będą się zdarzać jeszcze w niejednym rozdziale, także bądźcie gotowe, bo Łasko hejter nie śpi! Do zobaczenia! <3 

wingspiker: Witam kochane! Pogoda za oknem co raz lepsza, Plusliga wkroczyła w decydującą fazę, tylko szkoła na domiar złego żyć nie daje. Ale koniec tych narzekań, bo u naszych bohaterów dzieje się, oj dzieje! Kto by się spodziewał, że Kubiak zmaluje Majce taki numer? Na pewno nie ona :P Tym sposobem spełnią się przepowiednie Igi i Kubiaki szybciej się chajtną, ale spokojnie, to jeszcze nie koniec zawirowań i wariacji w wykonaniu tej czwórki, a w zasadzie siódemki;)


5 komentarzy = nowość

6 komentarzy:

  1. Takiego numeru to ja się po nim nie spodziewałam. Momentami myślałam, że Maja go zabije gdy powiedział jej o tym. Wszyscy mu pomagali i oby wszystko poszło dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kubiak ty kombinatorze! :D
    Rozdział super :)
    Maja napewno była wniebowzięta, zresztą jaka kobieta by nie była.
    To się Kubiaki hajtną, więc czekamy na Łaski :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na:
    milosc-jak-wino.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo
    suknia boska <3

    OdpowiedzUsuń
  5. genialny to będzie niespotykany ślub :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczny!

    OdpowiedzUsuń