niedziela, 28 września 2014

#Trzydzieści trzy.



#Iga:

Czas leciał jak szalony i sama nie wiedziałaś, gdzie podziały się te dni, które były już za tobą. Ledwo zdążyłaś wywlec się z pracy, a już był wieczór. Ledwo się położyłaś spać, a już witał cię poranek. W końcu jednak znalazłaś chwilę, by wpaść do pobliskiej kawiarni na ploteczki z Majką. Co jak co, ale naprawdę w ostatnim czasie brakowało wam czasu na pogaduchy. A przecież wiadomo, że rozmowy z przyjaciółką są lekarstwem na każde zło.

- Widzę, że ktoś tu trochę się nam rozrasta. - uśmiechnęłaś się na widok Wójcik, która bądź co bądź, nie była już tak chudziutka jak kilka miesięcy temu.

- Nic nie mów! Pamiętasz te świetne dżinsy, jakie kupiłyśmy sobie razem? - parsknęła śmiechem.

- Pamiętam. - odparłaś, wiedząc co nastąpi za chwilę.

- Moje trzeba poszerzyć! - zaśmiała się, a ty jej zawtórowałaś. Spędziłyście miłe popołudnie, aż nie chciało się wracać do codziennych obowiązków.

- No to co, w sobotę bawimy się na weselu? - powiedziałaś na odchodne.

- Już się nie mogę doczekać. Mateusz i ślub, chyba to nagram i będę sobie w kółko odtwarzać, bo wciąż nie wierzę. - mruknęła i puściła ci oczko.  - Kiecę już masz? - zapytała, na co uśmiechnęłaś się nikle.

- A mam! Kupiłam sobie niedawno. - wyszczerzyłaś się, ale przyjaciółka nie podzielała twojego zachwytu.

- No nie, poszłaś na zakupy beze mnie?!- zrobiła smutną minkę. - Grabisz sobie Kowalczyk, oj grabisz! - pogroziła ci palcem.

- Jestem pewna, że Kubiak chętnie wybierze się z tobą do centrum. A właśnie, jak tam nasze ulubione Kubiaki sobie radzą? - miałaś już się zbierać, ale ponownie się zagadałyście. Zaczęłyście rozmowę o waszych facetach. Jak to bywało, musiałyście sobie ponarzekać i obgadywać ukochanych. Taka już wasza kobieca natura. W końcu jednak nagadałyście się za wszystkie czasy i po kilku godzinach miłego przesiadywania w kawiarni, nadszedł czas by wrócić do mieszkania. Na parkingu, kiedy już sadowiłaś się wygodnie w aucie dorwała cię jeszcze Wójcik.

- Iga, mogę mieć do ciebie prośbę? - zagadała.

- Jasne, o co chodzi? - odpowiedziałaś zdziwiona. O co też mogło chodzić?

- Mogę wziąć sobie jutro jednodniowy urlop? - zapytała, a ty naturalnie się zgodziłaś. Jednak była sprawa, która nie dawała ci spokoju i znów nie dotarłaś do mieszkania. Przegadałyście kolejne półgodziny w twoim samochodzie. Zapytałaś przyjaciółkę, czy jest coś nie tak pomiędzy nią, a szefem. Zaszokowana twoim pytaniem opowiedziała ci o jego nachalnych ekscesach i wiecznych propozycjach. Nie zdziwiłaś się, bo byłaś na to przygotowana. Byłaś za to ostro zniesmaczona i poruszona.

- Chcę ten jeden dzień urlopu, bo ostatnio... Kubiak trochę go postraszył i boję się, co będzie jak mnie spotka. - powiedziała cicho, ale zauważyłaś na jej twarzy nutkę uśmiechu, kiedy mówiła o Michale. Najwyraźniej przyjmujący wciąż siał postrach i mimo wszystko cieszyłaś się, że był wtedy z Wójcik. Powiedziałaś jej, że w razie czego zawsze może na ciebie liczyć i zebrałaś się w sobie, by wreszcie opuścić parking. Po kilku minutach dojechałaś na blokowy parking i zameldowałaś się w mieszkaniu. Była godzina dwudziesta, a do kawiarni wybrałaś się w okolicach szesnastej. Nie dziwiłaś się Michałowi, że na twój widok odetchnął z ulgą. Zaraz potem zaczął się śmiać i twierdzić, że jesteś typową kobietą. No tak, w końcu kto by pomyślał, że spędzicie cztery godziny na plotkowaniu? Niewyobrażalne!

Tego wieczora nie myślałaś już o żadnych wyjściach i ku twojemu zadowoleniu, ostatnio bardzo rozrywkowy Łasko również nie miał na to ochoty. Przesiedzieliście cały wieczór przed telewizorem, oglądając bardzo głupią komedię romantyczną z lampką wina w dłoni. Tak mijały wam kolejne dni i zanim się obejrzałaś, przyszła sobota. Tego dnia czekała was wycieczka do Wrocławia, gdzie mieliście wybawić się w najlepsze. Nie byłabyś kobietą, gdybyś nie spędziła na przygotowaniach kilka godzin, z czego siatkarz miał wielki ubaw. Podczas gdy on wylegiwał się przez całe południe przed telewizorem, ty robiłaś się na bóstwo. Dziś postawiłaś na wysoko upięte włosy z podkręconymi kosmykami otulającymi twarz. Wytuszowałaś rzęsy, podkreśliłaś je kreskami, użyłaś kilku cieni, pudru i reszty rzeczy, jakie miały poprawić twój wygląd. W końcu włożyłaś brzoskwiniową sukienkę i ubrałaś biżuterię. Wyszłaś z łazienki, a mocujący się z krawatem Michał zagwizdał.

- Dokładnie trzy godziny, czterdzieści jeden minut i piętnaście sekund. - powiedział, klikając coś na swoim zegarku.

- Głupi jesteś. - odrzekłaś i wpadłaś do sypialni, by spakować  potrzebne wam rzeczy. W końcu oboje byliście gotowi i zasiedliście w aucie, by wybrać się w podróż do Wrocławia. Spodziewałaś się, że na weselu spotkasz wiele znajomych twarzy, a nawet swoje rodzeństwo. W końcu rodzinka Wójcik była wam bliższa niż niejedna ciotka z wujkiem z Lubelszczyzny. Byliście w połowie drogi, gdy nagle zamarłaś.

- Michał, zawracaj! - krzyknęłaś. Siatkarz spojrzał na ciebie, jakbyś co najmniej postradała rozum. - Czy my zabraliśmy prezent? - zapytałaś, gorączkowo rozmyślając.

- To my mamy jakiś prezent? - mruknął Łasko. Spojrzałaś na niego tak, że już sekundę później mknęliście z powrotem do Jastrzębia. Twojego wrodzonego nieogarnięcia nie powstrzymał nawet ślub i byłaś pewna, że ta historia będzie na salonach przez jeszcze długi, długi czas. Kiedy wyruszyliście w ponowną podróż, nie odezwałaś się ani słowem na notoryczne łamanie przepisów przez Michała. W końcu byliście już grubo spóźnieni i dotarliście do kościoła tuż przed wkroczeniem młodej pary. Odszukałaś wzrokiem Maję z Michałem i usadowiliście się obok nich.

- Najpierw prawie cztery godziny siedziała w łazience, a potem prezentu zapomniała. - szepnął Łasko konspiracyjnym tonem do Kubiaka i spojrzeli na siebie wzrokiem, który wyrażał jedno słowo: KOBIETY.

- U mnie było to samo. - odpowiedział i oboje się wyszczerzyli. Skarciłyście ich wzrokiem, bo wkraczała już para młodych. Musiałaś przyznać, że panna młoda wyglądała przepięknie. Tryskała dumą i szczęściem, a stojący obok niej Mateusz wyglądał jeszcze młodziej. Siedzące w pierwszych rzędach matki łkały cicho w chusteczki, a ojcowie zawzięcie mrugali. Piękna muzyka otulała wasze uszy, a podczas przysięgi i tobie poleciała łezka. Spojrzałaś na Majkę, również była wzruszona. Spoglądając na stojących przed ołtarzem, wyobrażałaś sobie, że kiedyś i ty tam staniesz. Po wspaniałej uroczystości ślubnej przyszedł czas na zabawę w pobliskiej restauracji. Spotkałaś wiele znajomych osób i tak jak myślałaś, przywitałaś się z własną rodzinką, która również dostała zaproszenia. Wesele organizowane było "z pompą", bo blisko dwieście gości bawiło się w wystrojonym lokalu. Już przed oczepinami odczuwałaś skutki tak szaleńczej imprezy. Nie odmawialiście sobie tańców, a w przypadku Łasko i Kubiaka - alkoholu. Jak na wesele przystało, wszyscy bawili się wyśmienicie. Nadszedł czas na rzucanie welonem, więc zarówno ty, jak i Maja ustawiłyście się w kółeczku. Widząc szybującą ozdobę, nie miałaś pojęcia co za chwilkę się wydarzy. Tuż obok waszego grona przechodził twój ukochany. I naprawdę nie miałaś pojęcia, jakim cudem welon znalazł się w jego rękach. Był jeszcze bardziej zaszokowany, co reszta gości. Minęło kilka sekund a wszyscy zaczęli zaśmiewać się w najlepsze. Oczywiście Łasko usiłował upchnąć go jakiejkolwiek pannie, w tym tobie, ale wodzirej mu na to nie pozwolił. Stwierdził, że nastały nowe czasy i trzeba iść za modą. Zrezygnowany, ale i rozbawiony Michał obserwował, kto też złapie muchę. Niemalże popłakałaś się ze śmiechu, widząc kroczącego w stronę siatkarza... Kubiaka! Majka wyglądała na równie rozbawioną i obie zaśmiewałyście się, widząc jak dwa Michały wykonują gorący taniec. Nigdy tego nie zapomnisz, a twoja dzisiejsza wpadka z prezentem nijak ma się do oczepinowej akcji. To wesele zapamiętasz naprawdę dobrze!


#Maja
  To spotkanie, jeśli tak w ogóle można to nazwać kosztowało cię trochę zdrowia, bo zaliczyłaś niemal nieprzespaną noc i rano byłaś ledwo żywa. Bo w zasadzie co zamknęłaś oczy, to zaraz dopadał cię jakiś przeraźliwy sen stawiający cię niemal na równe nogi w jednej sekundzie.
  Tak też było i tym razem. Nie wiedziałaś nawet, który raz ze snu wyrwał cię koszmar. Zerwałaś się z łóżka z trudem łapiąc oddech. Przez ułamek chwili nie miałaś pojęcia gdzie jesteś, jednak po krótkim rekonesansie znowu powróciłaś do rzeczywistości. No może względnej, bo przez ostatnie tygodnie widok kogokolwiek po twojej prawej stronie był czymś zupełnie nowym. Dopiero po chwili, bo chcąc nie chcąc byłaś na wpół przytomna, doszłaś do tego co tu robił. Przecież pozwoliłaś mu zostać. Przecież chciałaś by został.
 -Zły sen?-słyszysz jego głos po chwili. Nie odpowiadasz, a jedynie kiwasz głową głośno wzdychając. On również nie odpowiada, a jedynie siada obok ciebie i niepewnie otacza cię ramieniem, a ty opierasz głowę o jego ramie. Nie minęła w zasadzie chwila, a ty odpłynęłaś. Kiedy powtórnie otwierasz oczy w pokoju nie panuje już mrok, a przez rolety wpadają pojedyncze promyki słońca. Z pewnością byłby to jeden z typowych dla ciebie poranków gdyby nie jeden, jedyny fakt. Tkwiłaś w silnych, męskich ramionach. Dokładnie w tych samych, które były dla ciebie bezpiecznym schronieniem ostatnimi miesiącami. Im dłużej na niego patrzyłaś, tym bardziej miałaś ochotę go dotknąć. Tak po prostu. Powstrzymałaś się jednak od tej myśli, doskonale wiedząc, że to z całą pewnością go obudzi. Jakimś cudem, udało ci się niemal bezszelestnie wydostać z objęć i wyjść z pokoju. Udajesz się ku łazience, gdzie doprowadzasz się do ładu i znów zauważasz powiększenie bagażu jaki posiadałaś z przodu. Po ogarnięciu swojego wyglądu zabierasz się za jakieś śniadanie, uprzednio dzwoniąc do przyjaciółki i prosząc o dzień wolnego wymigując się niezbyt dobrym samopoczuciem, tym samym nie chcąc dzielić się rewelacjami dnia wczorajszego przez telefon, a także oglądać twarzy swojego szefa po tym wszystkim, na pewno nie dzisiaj. Nie miałaś pojęcia czy to kupiła, aczkolwiek przystała na twoją prośbę i z całą pewnością musiałaś liczyć się z jej wizytą w najbliższym czasie. Musiałaś też przyznać, że nie pamiętałaś kiedy ostatnim razem jadłaś śniadanie w większej liczbie osób aniżeli jedna. Zapomniałaś też jakie to było przyjemne. Obydwoje zapomnieliście.
 -Dziękuję.-wypowiadasz kiedy stoicie przy drzwiach wyjściowych
 -Ale za co?-spogląda na ciebie obdarowując cię przenikliwym spojrzeniem błękitnych tęczówek
 -Mam spisać cała listę?
 -A jest taka?-unosi kąciki ust ku górze- Przecież wiesz, że nie masz za co. To chyba ja ci powinienem podziękować.
 -Będziemy teraz sobie tak dziękować?-pytasz rozbawiona na co on kręci przecząco głową wyraźnie rozbawiony
 -Mam nadzieję, że spotkamy się wcześniej niż przed ślubem.-dodaje po chwili
 -Chyba będziemy musieli, bo skoro idziemy razem będziesz musiał kupić krawat pod kolor mojej kreacji.-mówisz z trudem udając powagę
 -To raczej na pewno, jako facet nie znam wszystkich odmian kolorów jak amarantowy, żurawinowy czy kobaltowy.-śmieje się
 -Myślałam raczej o jakichś pastelach.-wtrącasz, a widząc jego minę dodajesz- Spokojnie, nie pozostawię cię na pastwę ekspedientek w sklepie. Chyba.
 -Dzięki.-odpowiada ze śmiechem, a po chwili rozmowy zostajesz sama. Nie bardzo wiedząc co ze sobą począć, a także korzystając z chwili wolnego udajesz się ku jednej z jastrzębskich galerii, w końcu pora na to, by znaleźć odpowiednią kreację na wesele brata, które zbliżało się co raz to większymi krokami. Po zaledwie dwóch godzinach wędrowania po sklepach odnalazłaś, wydawać się mogło idealną kreację. W asymetrycznej pastelowej sukience z rękawami trzy czwarte, nawet pomimo kilku dodatkowych kilogramów i już widocznego brzucha musiałaś przyznać, że wyglądałaś całkiem przyzwoicie. Po krótkim shoppingu wróciłaś do mieszkania i jak się spodziewałaś otrzymałaś telefon od samej Kowalczyk. Po chwili rozmowy z nią zdecydowałaś się na spotkanie na neutralnym gruncie jakim była wasza ulubiona kafejka. Musiałaś przyznać, że ostatnimi czasy zdecydowanie brakowało wam czasu na babskie pogaduszki, co tym razem sobie zdecydowanie odbiłyście bo przegadałyście niemal cztery godziny bez żadnych przerw. Tradycyjnie dostałaś komentarz w twój bolący punkt, czyli rosnący brzuszek przyprawiający cię o dodatkowe kilogramy, a także poruszyłyście kwestię nadchodzącego wesela, czy też waszych partnerów na tą okazję. Zdobywasz się także na odwagę by wyjawić jej prawdziwy powód swojej absencji dnia dzisiejszego, co zupełnie ją szokuje. Po tej rozmowie czujesz się zdecydowanie lepiej, po prostu potrzebowałaś się komuś wygadać.
  Czas leciał w tak zawrotnym tempie, że nie wiesz nawet kiedy nastał piątek, ten poprzedzający jakże wielkie wydarzenie w twojej rodzinie i dla ciebie samej, otóż nazajutrz ślub miał brać twój ukochany młodszy brat, który przez dłuższy czas uważany był za tego, który nigdy tego nie zrobi. Biegałaś popołudniem po mieszkaniu w celu sprawdzenia czy aby na pewno zabrałaś wszystko co było ci potrzebne przez te kolejne trzy dni jakie miałaś spędzić w rodzinnym Wrocławiu. Kiedy wydawało ci, że zabrałaś wszystko w twoich progach pojawił się Michał, wyraźnie zmordowany treningiem, który nie tak dawno skończył. Swoją drogą, relacje między wami ostatnimi dniami zdecydowanie uległy poprawie. Wszystko szło w dobrym kierunku, aczkolwiek małymi kroczkami, co nie mogłaś ukrywać, że cię cieszyło. Po dwóch godzinach jazdy dotarliście wreszcie do twojego rodzinnego domu. Niemal na wejście zostałaś wyściskana przez rodziców i młodszego brata, który wydawał się być już podenerwowany jutrzejszym wydarzeniem. Nie obyło się oczywiście bez pogadanki szatyna z twoim ojcem na różne mniej i bardziej interesujące tematy czy też masy pytań wyrzucanych z ust twojej matki niemal w jednej sekundzie. Twoja rodzicielka nie byłaby także sobą gdyby nie pochwaliła się twoimi chyba najbardziej kompromitującymi zdjęciami z dzieciństwa jakie posiadała czy też nie podzieliła się twoimi przygodami za młodu, który musisz przyznać wydawały ci się z perspektywy lat dość zabawne. Z resztą nie tylko tobie, bo niemal wszyscy twoi towarzysze niemal pękali ze śmiechu. Po tym wspólnym wieczorze wszyscy rozeszli się w kierunku swoich sypialni. Wbrew pozorom twoja matka nie oddelegowała Michała do innej części domu i mógł do woli podziwiać twoje skarby w postaci przeróżnych zdjęć wiszących na ścianie w twoim dawnym pokoju. Następnego ranka również budzisz się otulona przez jego ramiona, z tym wyjątkiem, że błękitne oczy przyglądały ci się z nadmierną intensywnością.
 -Hmm?-mruczysz wciąż zaspana
 -Po prostu.. dawno byłaś obok.-mówi dość niepewnie
 -To fakt, chwilę temu.-przytakujesz mu patrząc w jego kierunku
 -Jak się spało?-pyta po chwili ciszy
 -O dziwo, dobrze.-odpowiadasz mu z delikatnym uśmiechem- Tak samo dobrze jak kilka ładnych dni temu tak mniej więcej od trzeciej nad ranem.-uśmiechasz się w jego kierunku, a on obdarza cię dokładnie tym samym szerokim uśmiechem, co zawsze. Po jakże krótkiej chwili lenistwa i pogaduszek zwlekasz się z łóżka, wkładasz na siebie ubrania po czym schodzisz na śniadanie po którym wraz z mamą ruszacie w wir przygotowań, czyli fryzjer i kosmetyczka. Raj dla kobiet, czyż nie? Po kilku dobrych godzinach siedzenia na fotelu czy to fryzjerskim czy w celach potocznego zrobienia się na bóstwo wraz z mamą wracacie do domu, gdzie panowie będąc jeszcze totalnie w proszku w najlepsze oglądali jakaś powtórkę meczu. Twoja mama przejęła dowodzenia i w jakieś pięć minut wszyscy byli zwarci i gotowi by przenieść się w kierunku hotelu, gdyż samo przyjęcie weselne organizowane było w podwrocławskim dworku i sama droga zajęła by wam dość znaczną część czasu. Po ponad kolejnej godzinie spędzonej w łazience wreszcie opuściłaś to pomieszczenie niemal zwarta i gotowa na wszelkie atrakcje tegoż dnia. Wbrew temu czego się spodziewałaś, Michała wcale nie zastałaś rozwalonego na kanapie. Również był niemal gotowy do wyjścia, jednakże mocował się z krawatem, czego na chwilę zaprzestał gdyż przeniósł wzrok na ciebie.
 -Może być?-pytasz i spoglądasz na niego wyczekująco
 -Wyglądasz.. wow.-wydusza z siebie nieprzerwanie ci się przyglądając
 -Uznam to za komplement.-śmiejesz się cicho po czym dodajesz- Daj, pomogę ci.-po tych słowach stajesz z nim niemal twarzą w twarz po czym pomagasz mu w zawiązaniu krawata.- Teraz mogę powiedzieć, że wyglądasz zdecydowanie dobrze.-uśmiechasz się do niego na co on odpowiada ci tym samym. Po krótkiej chwili zmierzacie na pierwszą część uroczystości. Na chwilę przed jej rozpoczęciem spotkaliście Igę z Łasko, a także zdołaliście zamienić dosłownie parę słów po czym rozpoczęła się chwila na którą wszyscy zgromadzeni czekali. Nie mogłaś ukryć wzruszenia, gdy zobaczyłaś swojego brata w eleganckim smokingu z ukochaną u boku, a już tym bardziej nie potrafiłaś go powstrzymać, gdy z ich ust padały słowa przysięgi małżeńskiej. Wiedziałaś, że ponad godzina siedzenia na krześle u kosmetyczki nie mogły pójść na marne i spłynąć w jednej sekundzie, aczkolwiek to było silniejsze i kilka pojedynczych łez spłynęło po twoim policzku. Jakoś się pozbierałaś, można by powiedzieć, że przy drobnej pomocy szatyna, którego ramię i chusteczki służyły ci za wsparcie w tej chwili. Po składaniu życzeń, które wydawało się trwać w nieskończoność wszyscy zgromadzeni mogli podziwiać cudowny pierwszy taniec w wykonaniu młodej pary, która emitowała szczęściem niemal na kilometr nastała wreszcie szalona zabawa. Pomimo swojego stanu musiałaś przyznać, że już dawno nie szalałaś tak na parkiecie. Zaraz po swoim bracie i jego świeżo upieczonej małżonce byliście z Michałem tematem numer jeden rozmów i wzroki większości wścibskich ciotek koncentrowały się na tobie, a raczej na twoim już dość widocznym brzuszku. Nie miałaś większej ochoty się tym przejmować, więc po prostu dobrze się bawiłaś w towarzystwie swoich najbliższych i gdy tylko nie tańczyłaś dość sprawnie uciekałaś od głupich pytań jakie miały w swoim asortymencie niektóre panie z waszej rodziny. Z pewnością w tym pomagał ci Michał, który niemal nie odstępował cię na krok, co musiałaś przyznać, że wcale, a wcale ci nie przeszkadzało.
 -Mogę zatańczyć z moim ulubionym grubaskiem?-słyszysz głos swojego brata
 -A chcesz dostać po głowie za tego grubaska braciszku?-pytasz ze śmiechem
 -No wiesz, chcesz mnie na własnym weselu pobić.-śmieje się po czym oddajesz się tańcu z bratem, który wciąż emanował szczęściem, z resztą nie mogłaś mu się dziwić.- Nie będę cię długo zajmował bo jesteśmy pod bacznym nadzorem.-śmieje się, a ty po chwili dostrzegasz niebieskie tęczówki utkwione na twojej osobie.- Jednym słowy między wami już okej?
 -Tak mi się wydaje.-przytakujesz mu
 -On za tobą szaleje Majek, w życiu nie widziałem by jakiś facet w ten sposób patrzył na kobietę i na odwrót.
 -Bo chyba ja też za nim szaleje.-dodajesz nieco ciszej nie kryjąc uśmiechu. Gdy wasz taniec dobiega końca dopada cię twoja matka chrzestna z którą odbywasz nieco dłuższą rozmowę w czasie której również widzisz, a raczej czujesz wzrok szatyna utkwiony na twojej osobie. Pojawiasz się obok niego zaledwie na chwilę przed północą zwiastującą oczepiny.
 -Stęskniłeś się?-pytasz pojawiając się obok niego
 -Cholernie.-odpowiada cicho z uśmieszkiem na twarzy po czym jak gdyby nigdy nic otacza cię ramieniem w pełni zadowolony ze swoich poczynań.
Tak jak się spodziewałaś, zabawa oczepinowa przyniosła wszystkim zgromadzonym cały ogrom śmiechu, co z całą pewnością było stałym punktem niemal każdego weselnego przyjęcia. Jeśli myślałaś, że się uśmiałaś przy zabawach poprzedzających rzut welonem czy muchą to byłaś w błędzie. Wraz z Igą niemal płakałyście ze śmiechu bo ku zaskoczeniu wszystkich jak i samych zainteresowanych wybrańcami zostali Kubiak i Łasko, którzy przyprawili swoimi dzikimi pląsami o ból brzucha niemal wszystkich weselnych gości.
 -Kiedy ślub pani Łasko?-chichoczesz, gdy Kubiak pojawia się obok
 -Akurat w tym związku to ja złapałem muchę, więc...-śmieje się- Z resztą, czy ja tu słyszałem nutę zazdrości panno Wójcik?-pyta zniżając ton swojego głosu i stając zdecydowanie bliżej ciebie
 -Nie wiem, nie wiem.-mimowolnie przygryzasz wargę wpatrując się w niego jak urzeczona- A powinnam?
 -Och, ja na pani miejscu pękałbym z całą pewnością z zazdrości.-mówi cicho delikatnie gładząc swoją dłonią twój policzek. Staliście tak blisko siebie, że niemal czułaś jego oddech na sobie, a woń perfum uderzała do nozdrzy. Dzieląca was odległość zaczęła się co raz to zmniejszać, ale właśnie wtedy o twoim istnieniu przypomniała sobie jedna z sióstr ciotecznych swoim głosem przerywając wam błogą chwilę. Gdy zaczęła nawijać jak szalona kątem oka widziałaś niezadowoloną minę swojego partnera. Widząc to byłaś niemal pewna, że tego dnia czeka cię jeszcze sporo atrakcji, nie tylko tych weselnych.

~*~ 
Joan: Cześć kochane! Weekend już za pasem, a co najlepsze, nasza ukochana jesień dała się we znaki i troszkę się przeziębiłam. :/ Nie ma co, masa nauki, a tu na dodatek jeszcze katar. :C Dziś na poprawę humoru wpadłam do kina na film Miasto44. Polecam! Niesamowicie mną wstrząsnął. Wracając do tematu dzisiejszego rozdziału, który jest lekki, przyjemny i wesoły. Kto nie lubi wesel, ten niech nawet się nie przyznaje. :P KTO BY SIĘ SPODZIEWAŁ, ŻE MICHAŁ ZŁAPIE WELON? :D Taka mała niespodzianka. Czytajcie, komentujcie i uważajcie na naszą zdradliwą polską pogodę. :P Miłego tygodnia! <3 

wingspiker: Witajcie moje drogie! Ostatni tydzień był dla mnie iście szalony. Tydzień temu byłam naocznym świadkiem w katowickim Spodku jak nasi chłopcy tworzyli historię złotymi zgłoskami. B-A-J-K-A! Nie potrafię ubrać w słowa tego, co tam się działo. To trzeba zdecydowanie przeżyć samemu! W tym tygodniu zwiedzałam także Wrocław, absolutnie piękne i moje ulubione miasto w Polsce, no może jedno z ulubionych. Przy okazji się też troszkę zestarzałam, także tydzień intensywny. Apropos dzisiejszego rozdziału, klimat iście sielankowy i weselny. Kubiaki są na dobre drodze, więc wszystko idzie jak najbardziej okej. Kto by się spodziewał, że tych dwóch agentów może złapać muchę i welon? :D Zabawa, zabawą, czas się ogarnąć po dzisiejszym powrocie także miłego wieczorku, przyjemnego tygodnia w szkole. Bez odbioru!

piątek, 19 września 2014

#Trzydzieści dwa.

#Maja
  Ledwo wracasz do mieszkania, a do twojego telefonu dobija się złakniona informacji Kowalczyk. Nie masz większej ochoty, pomimo naprawdę dobrego humoru zdawać jej szczegółowej relacji z waszego spotkania przez kolejną godzinę, więc obiecujesz jej jutro pogaduszki w przerwie na lunch. Jakimś cudem udaje ci się ją co do tego przekonać i bierzesz się za delikatne uprzątnięcie stołu, który był niemal w całości zaśmiecony różnego rodzaju projektami i tym podobnymi rzeczami potrzebnymi do pracy. Po odnalezieniu stołu zajmujesz się przyrządzeniem kolacji. Nie kryjesz swojego zaskoczenia, gdy słyszysz dźwięk oznajmujący, że jakiś osobnik stoi u twoich drzwi składając ci niezapowiedzianą wizytę. Nie mając pomysły kto to może być wędrujesz ku drzwiom w których po chwili widzisz przyjaciółkę.
 -Nie wytrzymałabym do jutra.-rzuca na wejście z szerokim uśmiechem Kowalczyk po czym przechodzicie w głąb mieszkania. Ty powracasz do przygotowania posiłku, a twoja przyjaciółka siada na kuchennym blacie bacznie cię obserwując, oczywiście uprzednio pytając czy aby nie potrzebujesz pomocy.
 -Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?-uśmiechasz się do Igi krojąc warzywa
 -Obiecałaś mi powiedzieć, więc słucham.-rzuca spoglądając na ciebie- Czy w Kubiaczku wreszcie obudził się zew przyszłego tatusia czy raczej bez zmian?
 -Myślę, że w naszej dwójce obudził się chyba ten zew.-odpowiadasz jej ze spokojem
 -Lepiej późno niż wcale.-burczy z całą pewnością mając przed oczami sytuacje sprzed zaledwie trzech tygodni.
 -Nie powiem, że mu wybaczyłam, bo to inna sprawa, ale chcąc nie chcąc będziemy mieli dziecko i będziemy za nie obydwoje tak samo odpowiedzialni i czy nam się uda czy nie, ono sprawi, że będziemy się oglądać przez następne kilkanaście lat, więc musimy dojść jakkolwiek do porozumienia. Ono potrzebuje dwójki rodziców, a do tego to co było między nami..-zatrzymujesz się szukając odpowiedniego słowa
 -Wciąż go kochasz prawda? Z resztą o co ja pytam, obydwoje dalej się kochacie.-kończy z ciebie przyjaciółka- Majuś, ja dalej mam ochotę go rozszarpać za to co ci zrobił, ale sądzę podobnie jak ty, musicie dojść do porozumienia nie tylko dla tego maleństwa, które za kilka miesięcy pojawi się na świecie, ale też dla siebie. I mimo wszystko, trzymam kciuki żeby wam się udało.-unosi delikatnie ku górze kąciki ust
 -No dobra Kowalczyk, dość o mnie.-mówisz- Rozmawiałaś z mamą?-pytasz
 -Tak.-kiwa głową wzdychając- Po rozmowie z nią jestem troszkę spokojniejsza. Umówiła mnie do znajomego specjalisty na wizytę i wedle jej matczynego instynktu ta diagnoza to błąd. Chciałabym by to była prawda.-spogląda na ciebie dość smutno
 -Och Iguś, zobaczysz, że za jakiś czas po domu  będzie ci się plątać gromadka małych Łasków.-uśmiechasz się ciepło w jej kierunku- Z resztą myślę, że temu maleństwu przydałoby się jakieś towarzystwo w niewielkim odstępie wiekowym.-puszczasz jej oczko
 -Wiesz, że nie marzę o niczym innym.-uśmiecha się w twoim kierunku
 -Zobaczysz Kowalczyk, jeszcze przyjdzie dzień w którym obydwie będziemy spacerować po parku z maluchami.-mówisz z uśmiechem na twarzy, co udziela się także i twojej przyjaciółce. Konsumujecie przyrządzaną przez ciebie kolację po czym przenosicie się na salonową kanapę i jak to w obecnym czasie bywało temat waszej rozmowy zszedł na twój rosnący brzuszek.
 -Wyglądasz kwitnąco moja droga, ciąża ci służy.-uśmiecha się do ciebie przyjaciółka
 -Przyznam, że i czuję się nie najgorzej, no może gdyby nie kilogramy i wilczy apetyt to byłoby idealnie.-chichoczesz wodząc dłonią po brzuszku
 -Jak myślisz, to ona czy ona?
 -Och nie wiem, nie mam preferencji, ważne by było zdrowe.-odpowiadasz jej
 -A tatuś nie ma preferencji?
 -Nie wiem, nie rozmawialiśmy na ten temat tak dokładnie, ale sądzę, że jak każdy facet chciałby syna.-wzruszasz ramionami
 -Czyli nie poprosiłaś go o to by poszedł jutro z tobą?-pyta przyglądając ci się
 -Nie, no może nie wprost.-kręcisz głową
 -Wiesz, że to tylko facet i prawdopodobnie nie zrozumie aluzji?-mówi Kowalczyk- Poszłabym z tobą, ale obiecałam Łasko, że spędzę z nim trochę czasu.
 -W porządku, poradzę sobie.-odpowiadasz wymuszając nieco uśmiech.
Tak się zagadałyście, że nie wiedzieć kiedy na zegarku wybija godzina dwudziesta trzecia. Przyjaciółka kilka minut po tejże godzinie opuszcza twoje lokum, a tobie nie pozostaje wtedy nic jak udać się w krainę snu, co też po chwili czynisz. Rano standardowo budzisz się przed budzikiem i jak zwykle jesteś gotowa do pracy sporo przed czasem. Stojąc przed łazienkowym lustrem stwierdzasz, że maleństwo w twoim brzuchu daje co raz bardziej o sobie znać bo dostrzegasz wyraźny zarys brzuszka pod koszulą, choć z całą pewnością mogło to wyglądać jak zwykłe, dodatkowe kilogramy. Musisz przyznać, że mimo wszystko przyszłe macierzyństwo pomimo faktu iż dalej delikatnie cię przeraża, tak szczerze mówiąc czujesz się podekscytowana. Myślałaś, że nie dasz się wciągnąć w ten szał przyszłych matek, ale niestety poległaś. W wolnych chwilach przeglądałaś wszelkie gazety, informacje znalezione na Internecie czy też suszyłaś głowę własnej matce na temat wszelkich nowinek i przydatnych informacji  tejże dziedzinie. Nawet siedząc w pracy i projektując pomieszczenia oczami wyobraźni widziałaś mały pokoik w pastelowych barwach z piękną, białą kołyską pośrodku. Przez to wszystko nie wiesz nawet kiedy mijają ci godziny w pracy oznajmujące jej koniec i jednocześnie zwiastujące wizytę u pani doktor. Po kilku minutach drogi meldujesz się w recepcji po czym zmierzasz pod wskazany gabinet. Czujesz delikatne ukłucie zazdrości, gdy widzisz kobiety w ciąży ze swoimi partnerami. Przez hormony stałaś się zdecydowanie zbyt wrażliwa na takie rzeczy, bo kiedyś z całą pewnością wcale, a wcale by cię to nie ruszyło. Siedziałaś cierpliwie w poczekalni oczekując na swoją kolej. Zupełnie znudzona czekaniem przejrzałaś już chyba wszystkie poradniki leżące na stoliku nieopodal, zdążyłaś przejrzeć na telefonie wszystkie zalegające maile i odpisać Idze na wiadomość. Z całą pewnością siedziałabyś tak dalej, gdyby nie jeden istotny fakt. W pierwszej chwili nie przejął cię za bardzo fakt, że chwilę temu ktoś wszedł do poczekalni, jednak gdy kątem oka dostrzegłaś znajomą posturę niemal natychmiast odwróciłaś wzrok w tamtym kierunku. Przez chwilę myślałaś, że masz przywidzenia. Jednak nie było nic bardziej mylnego. Jak się okazało, ktoś tu zrozumiał aluzję.
 -Michał?-nie kryjesz zaskoczenie
 -Może i jestem facetem, ale potrafię po dłuższej chwili zrozumieć aluzję.-rzuca z delikatnym uśmiechem- Z resztą ponoć to wizyta z serii pielgrzymek całych rodzin, mogłem to przegapić?-uśmiecha się do ciebie, a ty jedynie kiwasz głową i nieśmiało odwzajemniasz jego gest. Nie mija chwila, jak wreszcie następuje twoja kolej. Pani doktor wita was pogodnym uśmiechem nie kryjąc zadowolenia z faktu iż pojawiliście się we dwoje. Po chwili rozmowy wreszcie zaprasza cię na fotel.
 -Och, proszę się nie krępować, też mam męża i dokładnie pamiętam nasze pierwsze usg i te emocje. Śmiało można trzymać się za ręce.-rzuca ze śmiechem kobieta po czym nakazuje ci odkryć brzuch co posłusznie robisz. Spoglądasz kątem oka na Michała stojącego tuż obok i widzisz, że ci się przygląda. Nie musiał nic mówić byś wiedziała o co miał ochotę cię zapytać. Kiwasz jedynie delikatnie głową, a po chwili czujesz jego dłoń zaciskającą się na twojej. Nie mija chwila, a na ekranie można dostrzec małą fasolkę, będącą waszą pociechą. Gdy patrzysz na szatyna widzisz jak z zaciekawieniem przygląda się pracy pani doktor, a po chwili jak gdyby czując twój wzrok na sobie spogląda na ciebie i uśmiecha się dość nieśmiało, co jest absolutnie urocze.
 -Z maleństwem wszystko w jak najlepszym porządku.-rzuca pani doktor po dłuższej chwili- To jak, chcecie państwo wiedzieć co to będzie?-spogląda na was na co wy niemal w jednej chwili kiwacie głowami- Dziś nie mam już żadnych wątpliwości.-uśmiecha się- Tata będzie chyba średnio zadowolony bo będziecie mieć córkę.-mówi kobieta. Po chwili dalszego badania włącza odpowiednią aparaturę i możecie posłuchać bicia serduszka waszej córki. Ściskasz mocniej dłoń Michała bo nie wiedzieć czemu, ale absolutnie rozczula cię ta chwila. Widzisz, że i przyszłemu tacie udziela się to wszystko bo stoi jak urzeczony z uśmiechem. Po kilku minutach badanie dobiega końca. Po chwili rozmowy z lekarką o bieżących sprawach takich jak witaminy, odżywanie czy zbliżające się wielkimi krokami zwolnienie z pracy kończycie wizytę po czym opuszczacie obydwoje gabinet.
 -Skąd wiedziałeś?-pytasz go, gdy opuszczacie przychodnię
 -Wiedziałem co?-mruży oczy
 -Gdzie chodzę do lekarza, tego ci akurat nie powiedziałam.-zauważasz
 -Nie powiem, w tym trochę pomogła mi.. Iga.-rzuca i przez chwilę żadne z was nic nie mówi, spoglądacie jedynie na siebie chyba nie bardzo wiedząc co powiedzieć- Jesteś samochodem?
 -Nie, odstawiłam go wczoraj do mechanika bo znowu odmówił posłuszeństwa.-wzdychasz
 -Chodź, odwiozę cię.-proponuje ci, na co przystajesz. W przypływie chwili, zamiast po prostu się z nim pożegnać i grzecznie podziękować za podwiezienie zaskakujesz jego i siebie samą proponując mu by wszedł.
 -Zaproponowałabym ci coś mocniejszego, ale tak jakoś nie piję ostatnimi czasy.-mówisz z uśmiechem
 -Przepraszam, to moja wina.-rzuca żartobliwe na co ty wybuchasz cichym śmiechem doskonale czując na sobie jego przenikliwe, błękitne spojrzenie. Może i zachowywaliście się chwilami jak zakochane nastolatki, ale w tej chwili patrzenie na niego bez żadnych słów i zbędnych emocji było dla ciebie dość przyjemną rzeczą. Po chwili dość przyjemnej ciszy czujesz coś niesamowitego, coś czego nie czułaś dotychczas. Uśmiechasz się sama do siebie i kładziesz rękę na brzuchu.
 -Coś się…-nie pozwalasz mu dokończyć tylko bierzesz jego dłoń i kładziesz ją na brzuchu. Po chwili widzisz jak na jego twarzy jawi się nie tylko ekscytacja, ale i uśmiech. -Ale się wierci.-dodaje
 -Po kimś musi to mieć.-odpowiadasz mu z uśmiechem
 -Wolałbym żeby nie poszła z charakterem we mnie.
 -Najlepiej jakby wdała się w dziadków w tym przypadku.-odpowiadasz ze śmiechem czując jak atmosfera między wami poniekąd powraca do normy, bo nie czujesz już tak wielkiego skrępowania w jego obecności, a wręcz przeciwnie. Czujesz się co raz to swobodniej i widzisz, że działa to w obydwie strony. Bo nawet wasze rozmowy zaczynają się co raz bardziej kleić, co cię cieszyło. Dlaczego? Bo chyba zmierzaliście w dobrym kierunku.
  Waszą rozmowę przerwało wam pukanie do drzwi. Nie bardzo wiedząc kto to może być zmierzasz ku drzwiom do których ktoś dobijał się, co raz to bardziej. Gdy je otwierasz wręcz zamierasz bo widzisz w nich swojego znienawidzonego szefa.
 -Panno Wójcik, jak zwykle piękna.-rzuca zalotnie, a tobie niemal natychmiast zbiera się na wymioty- Co pani na wspaniały wieczór we dwoje?
 -Nie wiem czy panu już wspomniałam, ale nie jestem zainteresowana.-odpowiadasz chłodno
 -Czyżby?-robi krok w twoją stronę- Samotna, atrakcyjna kobieta i równie samotny, niczego sobie mężczyzna. Och panno Wójcik, proszę nie zgrywać niedostępnej.-mówi, a ty wyczuwasz od niego woń brandy i momentalnie się krzywisz. Odpychasz go, choć mało skutecznie bo nieudolnie stara się do ciebie dobrać.
 -Masz pięć sekund gnoju by ją zostawić.-odzywa się nagle głos Kubiaka z którego możesz śmiało wyczytać, że jest wściekły.
 -Kogoś to ja widzę!-prycha- Pan mi grozi?
 -Owszem.-warczy
 -Jestem przerażony.-chichocze- Z resztą nie ośmieliłbyś się kolego.
Nie mija minuta, a twój napastnik trzyma się za nos i z podkulonym ogonem, chwiejnym krokiem opuszcza mieszkanie. Ty dalej stoisz jak sparaliżowana tam gdzie stałaś przed kilkoma minutami starając się uspokoić. Niebieskooki jak gdyby wyczuwając sytuację pojawia się obok ciebie i nie zdąża wypowiedzieć słowa, a ty przytulasz się niego. Tak dawno tego nie robiłaś, że pewnie z trudem było mu łapać oddech bo tak bardzo potrzebowałaś w tym momencie jego bliskości.
 -Boże Michał.. gdyby ciebie tutaj nie było to ja..-mówisz z trudem powstrzymując łzy
 -Już, ciicho.-mówi spokojnym tonem głosu- Ale na szczęście byłem.
 -Dziękuję.-mówisz cicho łamiącym się głosem
 -Szczerze mówiąc mam ochotę go zabić za to co zrobił, sukinsyn.-mówi okropnie zły po czym wzdycha- Hej, z tego co dzisiaj się dowiedziałem nie można ci się denerwować.-mówi czując twoje roztelepanie- Myślę, że wystarczy ci atrakcji na ten dzień, powinnaś się położyć.-dodaje, a ty wcale nie masz ochoty by opuszczać jego ramiona, co niestety po chwili się dzieje. Zwijasz się w mały kłębek ciężko oddychając na łóżku, a on jak gdyby nigdy nic siada tuż obok ciebie i ruchem swojej dłoni stara się cię uspokoić. Nie potrafisz myśleć, co mogłoby się stać gdyby jego tu nie było. Nawet nie chcesz o tym myśleć. Po prostu przez dłuższą chwilę leżysz patrząc w ciemności na niego. Dopiero po chwili coś karze ci się podnieść, co z całą pewnością go zaskakuje nie bardziej niż to, że znowu się do niego przytulasz. Po prostu. Potrzebujesz go. I to nie tylko teraz. Nie na dzień czy dwa. Potrzebujesz jego obecności obok cały czas. Dwadzieścia cztery na dobę. Siedem dni w tygodniu. Trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku.



#Iga:

Tak jak myślałaś, tego dnia wrażeń nie brakowało. Michał wyglądał na bardzo zadowolonego z faktu, iż udało mu się wyciągnąć cię na halę i zmusić do wysiłku fizycznego. Chcąc nie chcąc, żyłaś ze sportowcem, którego jedyną dewizą życiową była żółto-niebieska piłka i kawałek siatki. Co więcej, widząc cię w dresach i sportowym obuwiu sprawiał wrażenie wyjątkowo szczęśliwego. Nic nie mogłaś poradzić, że widok ucieszonego siatkarza mimowolnie poprawiał ci humor.

- Czuję się jak na w-fie w liceum. - mruknęłaś do Łasko, który był w swoim żywiole.

- Zobaczysz, jak stąd wyjdziesz będziesz dorównywać umiejętnościami paniom z Orlenligi. - zaśmiał się i posłał w twoim kierunku piłkę, która miała chyba zamiar cię zabić, albo w najlepszym wypadku pokiereszować twarz. Oczywiście nie odbiłaś jej, bo jedyne o czym myślałaś w tamtej chwili, to unik przed tym żółto-niebieskim złem. Przez chwilę w twojej głowie kołowała się pewna niezbyt przychylna myśl i naprawdę walczyłaś z samą sobą, by jej nie powiedzieć na głos. W końcu była żona Łasko jest siatkarką. Z pewnością jej nie musiał namawiać na sportowe harce. No i na pewno nie czuła się przy nim, jak kurdupel. Tak, momentami naprawdę zastanawiałaś się, co też ten facet w tobie widzi. Zwykła, pospolita kobieta. Nie grzeszyłaś urodą, ani wzrostem, a twoja figura pozostawiała wiele do życzenia. Oprócz tego byłaś wyjątkowo nudna i wiecznie zapracowana. Na co ten biedny Łasko się rzucił?

- Halo, ziemia do pani Kowalczyk! - pomachał ci z drugiego końca sali. Wyrwałaś się z zamyślenia i spojrzałaś na uśmiechniętego siatkarza. Miałaś cholerne szczęście, że trafił ci się taki mężczyzna. U jego boku twoja samoocena drastycznie rosła, a twoja wrodzona nieśmiałość uciekała w niepamięć. Kochałaś go i miałaś nadzieję, że to nigdy nie ulegnie zmianie. Po raz kolejny zatopiłaś się w myślach, a wyrwała cię dopiero piłka przelatująca ze świstem milimetr za twoim uchem. Zmrużyłaś gniewnie oczy w kierunku Łasko i podniosłaś ją.

- Zobaczymy, czy jeszcze coś potrafię.- zaśmiałaś się i podrzuciłaś ją i uderzyłaś otwartą dłonią. Ku twojemu zdziwieniu przeleciała gładko nad siatką i wylądowała tuż przed atakującym. Bądź co bądź wyglądał na równie zadziwionego, co ty.

- Tego to się nie spodziewałem! - odrzekł i wprawił piłkę w ruch. Obserwowałaś jak leci w twoim kierunku i niewiele się zastanawiając, ustawiłaś się do przyjęcia. Może i nie było to niewiadomo jak perfekcyjne odbicie, ale w każdym bądź razie, nie wyleciała w trybuny, ani nie poszybowała w sam środek siatki. Michał wyglądał na iście uradowanego i przez kolejne półtorej godziny zmuszał cię do ciągłego prezentowania swoich umiejętności.

- Kochanie, stwierdzam, że wraz z uczuciem wyssałaś ze mnie siatkarskie umiejętności. To dlatego tak słabo szło mi w ostatnim meczu. - parsknął śmiechem, a ty korzystając z jego nieuwagi rzuciłaś w niego piłką. Naprawdę ładnie odbiła się od jego barku. - A to za co? - zapytał zmieszany.

- Za brak wiary we własną kobietę! - odpowiedziałaś bardzo dumna z siebie. W końcu Michał uznał, że wymęczył cię już wystarczająco i niczym rasowy trener zarządził koniec treningu. W duchu cieszyłaś się, że nikt oprócz ukochanego cię nie widzi. Wyglądałaś jak siedem nieszczęść i siatkarz musiał cię bardzo kochać, skoro na twój widok nie uciekł w popłochu. Doczłapaliście się do mieszkania, kiedy zegar wybijał już dwudziestą pierwszą. Jedyne o czym marzyłaś w tamtej chwili to gorąca kąpiel, więc szybko zamknęłaś się w łazience i przez blisko półgodziny leżałaś w pachnącej, ciepłej wodzie. Modliłaś się, żeby jutro nie odczuwać zbyt wielkich skutków dzisiejszej gry w postaci zakwasów. W końcu wypełzłaś ze swojego wielbionego pomieszczenia i z westchnieniem zaobserwowałaś, że ukochany siedzi przed telewizorem oglądając mecz... siatkówki oczywiście.

- Zboczenie zawodowe? - prychnęłaś i usadowiłaś się obok niego.

- Dobrze powiedziane. - uśmiechnął się.

- Wariat z ciebie, najpierw wycisk z drużyną, a potem jeszcze chciało ci się pomęczyć mnie. - odezwałaś się po kilku minutach wpatrywania w dwie drużyny usiłujące wygrać aktualnego seta.

- Nie mów, że było źle. Po tylu miesiącach ze mną w końcu uaktywnił się u ciebie siatkarski zew. Jestem dumny. - odparł z dumą w głosie.

- Z Mileną chyba było trochę łatwiej w tych sprawach, co? - zagadnęłaś mimo woli, dokładnie obserwując jego reakcję. Zmarszczył czoło i spojrzał na ciebie ze zdziwieniem.

- Zazdrośnica z ciebie, Iguś. - uśmiechnął się blado i miałaś przez chwilę nieoparte wrażenie, że coś go gryzie. - Ale to naprawdę sprawa, którą już nie powinnaś się przejmować. Było, minęło, zamknięty rozdział. - dodał i rzucił ci pilota. - Lecę pod prysznic, a ty za dużo nie myśl przez ten czas.

- Zabronisz mi? - rzuciłaś w niego poduszką i zaczęłaś przewijać telewizyjne kanały. Żaden z nich cię nie zaciekawił i z radością ponownie przywitałaś ukochanego. Reszta wieczoru minęła bez rewelacji i zanim się obejrzałaś, nastał poranek, a co się z tym wiąże, praca! Twoje modlitwy nie zostały wysłuchane i chodziłaś prawie że połamana. Z niechęcią zwlekłaś się z łóżka i zaciągnęłaś swoje zwłoki do łazienki. Wyszykowałaś się i pomalowałaś, a śniadanie jak zwykle pochłonęłaś w biegu.

- Wczoraj na kacu, dziś połamana, co ty ze mną robisz, kochany. - powiedziałaś do Łasko na pożegnanie i pocałowałaś go w usta. Niechętnie wypuścił  cię ze swoich ramion, ale niestety, praca wzywała. Punktualnie o ósmej zameldowałaś się w firmie, gdzie od razu na wejściu zaczepił cię szef.

- O, pani Kowalczyk, czekałem na panią. - zagadnął cię tuż przy drzwiach do twojego biura.

- Słucham. - odparłaś. Nie żeby coś, ale nie bardzo pałałaś do niego sympatią. Wydawał ci się bezczelnym bufonem, który lubował się w młodych, ładnych kobietach.

- Chciałem tylko pogratulować pani. To dzięki pańskim kontaktom w naszej firmie pojawiła się pani Wójcik. Uważam ją za naprawdę rzetelną pracownicę. - oświadczył, a ty uniosłaś brew.

- Ach tak. Dziękuję. - mruknęłaś i zaczęłaś się zastanawiać, czy ten człowiek nie miał jakichś nieciekawych planów z Wójcik w roli głównej. Uznałaś, że pogadasz z nią później. Czas w pracy minął ci bardzo szybko, z resztą jak zwykle. Tego dnia Majka miała spotkać się z Kubiakiem, więc nie bardzo miałyście czas po pracy, by pogadać. Popołudnie spędziłaś na mieście, gdzie udało ci się wypatrzyć ładną sukienkę na ślub jej brata. Wieczorem również byłaś sama, bo Łasko miał odnowę biologiczną. Pękając z ciekawości, wybrałaś numer do Wójcik. Liczyłaś na jakąś małą relację z ich spotkania, ale niestety niewiele się dowiedziałaś. Wpadłaś za to na głupi pomysł odwiedzin przyjaciółki i tak też zrobiłaś. No dobra, byłaś bardzo ciekawska, ale w końcu to twoja przyjaciółka od małego szczyla. Musiałaś być na bieżąco!

Z pogaduszek wróciłaś późnym wieczorem i właściwie kolejny dzień również przebiegł spokojnie i bez większych wrażeń. Popołudniem wybraliście się z ukochanym do kina. Dawno nie odwiedzałaś tego miejsca i od razu przyjęłaś propozycję wybrania się właśnie tam. Po wyjątkowo udanym seansie wracaliście piechotą do mieszkania.

- Iguś? - odezwał się Łasko po chwili.

- Hm? - odparłaś.

- Masz zamiar wybrać się do tego lekarza we Wrocławiu? - zapytał. Spodziewałaś się, że o tym nie zapomni.

- Mam. - powiedziałaś cicho.

- To chyba dobry moment, by to zrobić, nie uważasz? - zadał kolejne pytanie, a ty niechętnie mu przytaknęłaś. Tak czy siak, bałaś się tego, co dostaniesz w odpowiedzi od lekarza.

- Pójdę do niego... ale po ślubie Mateusza. - dodałaś, wymyślając na bieżąco.

- Obiecaj.

- Obiecuję. - mruknęłaś. Siatkarz objął cię ramieniem i cmoknął w czoło.

- Damy radę. - powiedział po kilku minutach. No tak. Kto, jeśli nie my? Cieszyłaś się, że masz go u boku. Wszystko wydawało się łatwiejsze, idąc za rękę z dwumetrowym facetem. Przy jego wzroście nawet wasze problemy kurczyły się ze strachu. Był ci cholernie bliski i kochałaś go całym sercem.

~*~
wingspiker: Witam Was moje drogie w tym jakże pięknym dniu! Piękna pogoda za oknem, a do tego nasz zespół w półfinale Mistrzostw Świata, czego chcieć więcej? Np. finału? Ostatnio w sobotę w Łodzi przeżywałam na hali mecz z Iranem, a jutro to samo robić będę w katowickim Spodku! Żyć nie umierać! Jeśli chodzi rozdział to jak już wspominałam wcześniej, wszystko zmierza ku dobremu, Michał i Maja co raz to bardziej się przełamują, jednymi słowy jest co raz to lepiej! ;) Kubi bohater, uratował ukochaną przez nachalnym szefem i ostudził zdecydowanie jego zapał względem Wójcik.
Także jutro #goPoland! Miłego weekendu kochane!

Joan: Cześć wam! :) Sportowe emocje za nami, milion zawałów i palpitacji zaliczony :D Nie wyobrazam sobie, co będzie działo się jutro! Na osłodę siatkarskiego tygodnia leci do was nowy rozdział. Co mogę powiedzieć, wszystko zmierza ku dobremu. Jak widzicie Iga ma w Łasko oparcie, ale zobaczymy, co wydarzy się dalej. Naprawdę nie mówię już nic więcej :P Mam nadzieję, że się podoba. Kibicujcie jutro ładnie! Miłego weekendu! <3