#Iga:
Podczas drogi powrotnej do Jastrzębskiego Zdroju z
utęsknieniem myślałaś o weekendzie spędzonym z rodziną. Kto jak kto, ale mama
podniosła cię na tyle na duchu, że przestałaś chować głowę w piach i zaczęłaś
optymistycznie patrzeć w przyszłość. Przyjazd Łasko do rodziny Kowalczyków
nawet na te kilka chwil okazał się strzałem w dziesiątkę. Zarówno twoja mama,
jak i tata pokochali twojego mężczyznę i na koniec zostałaś ostro zrugana za
to, że wcześniej go tam nie zaciągnęłaś. Miał tylko po ciebie wpaść, a skończyło
się na dokarmianiu rzekomo wychudłego atakującego przez mamę i komentowaniu
jakiegoś meczu piłki nożnej wraz z panem Kowalczyk. Udało wam się opuścić
rodzinny dom dopiero po osiemnastej. Wyruszyliście w podróż powrotną, a ty
starałaś się opowiedzieć mu jak najwięcej swoich wrażeń.
- Dlaczego się zatrzymujemy? - zapytałaś, ze zdziwieniem obserwując
Michała, który wygramolił się z samochodu.
- Chodź. - otworzył drzwi z twojej strony i wyciągnął do
ciebie dłoń. Spojrzałaś na niego podejrzliwie. - No Iguś... - ponaglił cię, a
ty chcąc nie chcąc, wysiadłaś z auta.
- Ale... gdzie my w ogóle jesteśmy? - zadałaś mu pytanie, na
co trochę się zmieszał.
- Tak właściwie to nie wiem. - odpowiedział, a ty uniosłaś
wysoko brwi.
- Michał... - zaczęłaś.
- Ćśś. - przerwał ci i objął cię ramieniem. Próbowałaś jakoś
dotrzymać mu kroku, co było dość trudne, bo ktoś tu miał nieco ponad dwa metry.
W każdym bądź razie szliście i szliście przez centrum jakiegoś miasta.
Rozglądałaś się i zastanawiałaś, czy przypadkiem kiedyś tu nie byłaś. Jednak
było dla ciebie w zupełności obce. Miałaś milion pytań do ukochanego, który
najwyraźniej zapragnął przejść się z tobą przez zupełnie nieznane miasto. W
końcu jednak przystanął i odezwał.
- Tu będzie chyba okej. - mruknął na widok obszernej
restauracji w stylu retro, tuż przed wami. Weszliście do środka i powalił cię
wystrój tego lokalu. Było tam naprawdę ładnie i przytulnie. Obserwowałaś
siatkarza, który zamawiał stolik i zastanawiałaś się, czy też ta restauracja jest
waszym przystankiem docelowym. Usiedliście na wskazanych miejscach i niemal od
razu spojrzałaś na Łasko pytającym wzrokiem.
- Nie odpuścisz, prawda? - zaśmiał się. - Teraz kolacja, a
potem idziemy na imprezę. - oświadczył, najwyraźniej bardzo z siebie
zadowolony.
- Zwariowałeś. - odpowiedziałaś, ale również się zaśmiałaś.
- Ja? W życiu! Ale byłem bliski, widząc cię przez cały
tydzień, kiedy to wiecznie siedziałaś w firmie. Dlatego mam zamiar zapewniać ci
jak najwięcej rozrywki, bo niedługo zamieszkasz w swoim biurze. - powiedział
śmiertelnie poważnym tonem, na co ty jeszcze bardziej zaczęłaś się śmiać.
- Kochanie, jestem pod wrażeniem twojej pomysłowości. Majka
kiedyś robiła to samo. - odparłaś, a siatkarz wykonał dziwny ruch, wyglądający
na zatkanie sobie uszu. Posłałaś mu zadziwione spojrzenie.
- Udam, że tego nie słyszałem! Kubiaka, Majkę, cały ich klan
zostawiamy w spokoju. Teraz to temat tabu. - odpowiedział. - Za bardzo się nimi
przejmujesz. Czas zacząć przejmować się sobą. Mną! Nami! - spojrzał ci głęboko
w oczy.
- Pokłóciłam się z nią. - zmarkotniałaś, a Łasko wywrócił
oczami i pokręcił głową.
- Jeszcze powiedz, że chodziło o Kubiaka, to dostaniesz
zakaz wychodzenia do pracy przez najbliższy miesiąc. - mruknął, a ty parsknęłaś
śmiechem. - Tak myślałem. Ale bardzo jej nagadałaś? - zapytał, uśmiechając się.
- Trochę... Bardzo. Chyba aż za bardzo. - przygryzłaś wargę
i zrobiłaś smutną minkę.
- Przestań, jutro pewnie się pogodzicie. A teraz koniec!
Kubiaki to ci, których imion nie wolno wymawiać, ani o nich wspominać. -
powiedział konspiracyjnym tonem, doprowadzając cię do kompletnego rozbawienia.
- Jesteś niemożliwy! - złapałaś jego dłoń i mocno ją
ścisnęłaś. - Ale cię kocham i to mój problem. - dodałaś.
- Czy mam się obrazić? Właśnie nazwałaś mnie problemem. -
żachnął się, ale odwzajemnił uścisk, a wesołe ogniki zamigotały w jego
czekoladowych oczach. Mogłaś wpatrywać się w nie całymi dniami, a wciąż by ci
się to nie znudziło. Po zjedzeniu pysznej kolacji ku twojemu zdumieniu
wróciliście do auta.
- Już ci się odechciało imprezy? - zaśmiałaś się i wsiadłaś
do samochodu.
- O nie, przecież mówiłem, że na nią pójdziemy, to
pójdziemy. Ale dopiero w Jastrzębiu. - odparł i odpalił silnik. Westchnęłaś
głęboko.
- Musimy? - zapytałaś. - Jutro idę do pracy!
- Wiem, dlatego idziemy do jastrzębskiego klubu. I tak,
musimy. - odpowiedział.
- Wariat. - mruknęłaś i spojrzałaś na zegarek. Wskazywał
dwudziestą czterdzieści pięć. Wyglądało na to, że jutro w firmie będziesz straszyć
wyglądem zombie.
- Ale za to twój! - zaśmiał się i posłał ci pełne
uwielbienia spojrzenie. Odwzajemniłaś je i wyruszyliście w dalszą podróż. W
mieszkaniu znaleźliście się w okolicach dwudziestej drugiej. Pomimo usilnych
błagań, nie udało ci się nawet dobrze wyszykować. Zdążyłaś jedynie wrzucić na
siebie sukienkę i poprawić makijaż, a zniecierpliwiony siatkarz już stał w
drzwiach łazienki i nawoływał, byś kończyła. W końcu wyszliście z lokum i
udaliście się do klubu, którego wybrał Łasko. Nie zwlekając rzuciliście się w
wir zabawy i musiałaś przyznać, dawno nie bawiłaś się tak dobrze. Po kilku
godzinach nieustającej imprezy twoje nogi wręcz krzyczały z bólu. Jednak to nie
przeszkadzało ci w tańczeniu. Z klubu wyszliście oboje w wyśmienitych humorach,
a było już grubo po trzeciej.
- Zanieś mnie, błagam! - jęknęłaś po kilku krokach, kiedy to
odczułaś skutki tańczenia w szpilkach. Atakujący ku twojemu zdziwieniu wziął
cię na ręce, a ty zarzuciłaś mu ręce na szyję. - Denerwujesz mnie czasem.
Wkurza mnie ta siatkówka. Nie lubię, jak nie ma cię w mieszkaniu. Jestem
zazdrosna o wszystkie kobiety, jakie siedzą na trybunach podczas meczów.
Irytuje mnie to, że masz tyle treningów. Złoszczę się, kiedy Kubiak wyciąga cię
na jakieś wieczorne piwo. Ale cię kocham, Michaś, wiesz o tym? I jak kiedyś
jakaś panna będzie chciała mi w tym przeszkodzić, to obiecuję, że wytargam za
kudły. Jesteś mój, prawda? - zrobiłaś mu wywód, dość sennym głosem, ale wciąż
przekonującym. Mężczyzna co rusz parskał śmiechem, ale pozwolił ci przejść do
sedna.
- Nienawidzę twojej pracy. Wariuję, jak wracam do mieszkania
wcześniej od ciebie. Wkurzam się, jak widzę cię z nosem w papierach i
fakturach. Drażni mnie to, że w twojej firmie pracuje tak wielu facetów. Denerwuje
mnie to, iż te niewiele chwil twojego czasu wolnego wypełnia Majka. Irytuje
mnie to, że tak bardzo przejmujesz się nią i Michałem. Ale jesteś dla mnie
wszystkim i nie pozwolę, żebyś kiedykolwiek cierpiała. Kocham cię, słonko i
nigdy nie masz prawa w to zwątpić. - również zaaplikował ci słodko-kwaśny
wyrzut z pięknym zwieńczeniem. Cmoknęłaś go w policzek i poczułaś się tak
senna, że niemalże zasypiałaś na jego ramieniu. Nie minęła minuta, a zasnęłaś.
Obudziłaś się dopiero rano wraz z budzikiem i jęknęłaś, czując jak bardzo chce
ci się jeszcze spać. Z wielkim bólem wstałaś z łóżka, a wtedy to dopiero się
zaczęło. Każda twoja kończyna krzyczała, płakała i wszystko w tym temacie z
bólu. Kiedy zobaczyłaś swoje odbicie w lustrze oniemiałaś i kolejne pół godziny
spędziłaś w łazience na prysznicu i próbie ogarnięcia twarzy. Wybiegłaś z
łazienki i z utęsknieniem spojrzałaś na łóżko, gdzie wylegiwał się jeszcze
siatkarz.
- Miłego dnia, kochanie. - powiedział z uśmiechem na twój
widok.
- Zginiesz za tą imprezę! Wyglądam teraz jak siedem
nieszczęść. - mruknęłaś i pomachałaś mu na pożegnanie. Zgarnęłaś z kuchni
jabłko i pognałaś do pracy.
Tak też to wszystko wyglądało. Jak wspominałaś,
poniedziałkowego poranka pogodziłaś się z Wójcik i odbyłaś z nią poważną
rozmowę. Przegadałyście całą przerwę na lunch i wróciłyście do obowiązków. Po
pracy otrzymałaś od niej zaproszenia na ślub jej brata - Mateusza. Co jak co,
ale tego się nie spodziewałaś! Wróciłaś do mieszkania, gdzie jak się domyśliłaś,
nie było ukochanego. Prawdopodobnie, a wręcz na pewno wylewał siódme poty na
treningu. Leniuchowałaś w samotności i snułaś się z pokoju do pokoju w
oczekiwaniu na Łasko. W końcu usłyszałaś trzaskanie drzwi i wybiegłaś mu na
przywitanie.
Przytuliłaś się do niego, a wasze usta złączyły się w
pocałunku.
- Mam nowiny. - powiedziałaś, kiedy w końcu odkleiliście się
od siebie.
- Ja też. Ale ty pierwsza. - odparł i spojrzał na kopertę
jaką trzymałaś w dłoniach.
- Szykuje się kolejna impreza. Mamy zaproszenie na ślub i
wesele brata Majki. - pomachałaś białym świstkiem.
- Czyli klan Wójcików cały czasz się powiększa. - zaśmiał
się.
- Teraz ty. - zagadnęłaś, spoglądając na niego z
zaciekawieniem.
- Ach tak. Zabieraj strój sportowy i buty. Idziemy na halę.
- powiedział i wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. Nie widząc większego
poruszenia z twojej strony, jeszcze bardziej się wyszczerzył. - No chodź,
będzie fajnie. Nie, nie będę już męczył cię zagrywką. No Iguś, musisz poznać w
czym siedzi po uszy twój facet. Nie daj się prosić. - jego błagalny wzrok
zmusił cię do zgarnięcia tych paru rzeczy i wybrania się z nim na halę.
- Jutro jedziesz ze mną do firmy. W końcu musisz poznać w
czym siedzi po uszy twoja kobieta! - odgryzłaś się i zapięłaś pas w aucie. No
tak, na brak wrażeń narzekać nie mogłaś!
#Maja
Resztę wieczoru od
powrotu z lokum niejakiego Kubiaka spędzasz dość nijak i bezpłciowo. Przeglądasz
swoją niedokończoną papierkową robotę, wgapiasz się przez dłuższą chwilę
bezcelowo w ekran telewizji po czym wędrujesz ku kuchni i sporządzasz coś do
spożycia bo musisz przyznać, odkąd byłaś w ciąży miałaś o wiele większy apetyt,
co niestety wiązało się z dodatkowymi kilogramami, które przyprawiały cię o
rozpacz. Po kolejnych bezproduktywnych minutach psucia wzroku, nie mając
większych celów na obecną chwilę człapiesz ku łazience gdzie bierzesz długą i
aromatyczną kąpiel po czym niemal w jednej sekundzie zasypiasz na łóżku. Rano
budzisz się przed budzikiem, co ostatnimi dniami zdarza ci się co raz to
częściej. Siadasz na skraju łóżka i leniwie się przeciągasz. Na twojej twarzy
jawi się cień uśmiechu gdy odpalasz komputer i widzisz tapetę, a raczej dwójkę
szczęśliwych osób się na niej znajdującą, potem jednak twój dobry nastrój
diabli biorą, gdyż szykuje ci się dłuższe posiedzenie z dość nielubianym
szefem. Przeklinasz go w duchu za to spotkanie, po czym zamykasz komputer i
udajesz się po kuchni. Po pół godziny zwarta i gotowa zamykasz mieszkanie po
czym udajesz się ku autu, a następnie miejscu swojej pracy. Na miejscu wita cię
jak zwykle uradowany Przemek na dzień dobry rzucający się tonę papierkowej
roboty, a także projekty od ‘ukochanego’ szefa. Przewracasz jedynie oczami i
bierzesz się za pracę. Szczerze mówiąc w takich chwilach cieszysz się, że już
za wiele nie pozostało ci pracy z racji twojego stanu bo miałaś momentami po
dziurki w nosie tego całego projektu i nieodżałowanego Alvaro w postaci szefa.
Bo kto by nie miał dość pracy ponad program, a do tego całą tonę zabieraną do domu
czy brak przerwy na lunch? Na całe szczęście jako przyszła matka miałaś nieco
elastyczniejsze godziny pracy w niektóre dni i nie musiałaś do końca brać
udziału w tym wyścigi szczurów jaki był wam fundowany.
-Panno Wójcik,
wygląda pani niezwykle promiennie, mam nadzieję, że to z mojego
powodu.-uśmiecha się nonszalancko szef, a ty w duchu przewracasz oczami
-Przykro mi, ale
nie.-odpowiadasz dość grzecznie po czym zajmujesz miejsce koło Igi, która
obdarza cię pytającym spojrzeniem, a już po chwili pan bufon zaczyna monolog.
Szczerze mówiąc nie byłaś za bardzo zainteresowana tym co mówił, chyba tak jak
i jakieś ¾ widowni. W tym momencie nawet i haftowanie wydawało się być o wiele
ciekawszym zajęciem aniżeli siedzenie i słuchanie samo zachwytu nad projektem.
Twoim wybawieniem wręcz był wibrujący telefon oznajmujący nową wiadomość
tekstową. Tak jak się spodziewałaś nadawcą był szatyn pytający o wasze
spotkanie, odpisałaś mu twierdząco w kilka sekund po czym niemal natychmiast
wyczułaś na sobie wzrok przyjaciółki.
-Czy ja dobrze
widziałam nadawcę?-szepcze do ciebie
-Chciał się spotkać,
a ja chyba dorosłam wreszcie do tego by móc to zrobić.-odpowiadasz jej równie cicho
jednak wasz pracodawca gani was wzrokiem po czym zaprzestajecie rozmowy i
wracacie do bezproduktywnego siedzenia i wgapiania się w świat za szybą. Po
ponad dwóch godzinach spotkanie wreszcie dobiega końca i niemal wszyscy
wybiegają jak na skrzydłach z Sali konferencyjnej. Oczywiście, tobie jest to
nie dane.
-Panno Wójcik, mogę
na słówko?-pyta na co ty kiwasz dość niechętni głową
-Słucham.
-Zastanowiła się
pani?-pyta przyglądając ci się
-Nad pana propozycją
wyjazdu?-pytasz- Tak, to było wtedy kiedy mnie pan o to spytał. Moje zdanie się
nie zmieniło.
-A czy ja mogę jakoś pani pomóc w podjęciu
jej? Albo czy w ogóle w jakiś sposób? Bo z tego co wiem nie pracuje pani w
pełnym wymiarze.
-Szpieguje mnie pan?-pytasz bez ogródek
-Po prostu dbam o swoich najlepszych pracowników.-uśmiecha się
-Po prostu dbam o swoich najlepszych pracowników.-uśmiecha się
-Po prostu mam ku temu powody.-mówisz chłodno
-Och wie pani, panno
Wójcik, że ja pani zawsze i wszędzie bardzo chętnie pomogę z tym problemem. Z
tym i wieloma innymi..-mówi jednocześnie stając zbyt blisko ciebie co
przyprawia cię o dreszcze bo jego zamiary względem ciebie są dla ciebie dość
oczywiste.
-Poradzę sobie, dziękuję.-wyrzucasz z siebie-
I jeśli to wszystko to pójdę, jestem umówiona.-dodajesz po czym znikasz z
pomieszczenia w ułamku jednej sekundy. Wpadasz do swojego gabinetu, zgarniasz
torebkę i projekty nad którymi planujesz popracować wieczorem po czym żegnasz
się z Przemkiem i opuszczasz firmę. Odpalasz silnik po czym udajesz się we
właściwym kierunku. Po kilku minutach jazdy parkujesz samochód na parkingu i
gasisz silnik. Kątem oka dostrzegasz dobrze znany ci samochód stojąc nieopodal
i wiesz, że nie masz odwrotu. Bierzesz głęboki oddech po czym wysiadasz z auta.
Dość niepewnie zmierzasz w kierunku kawiarni. Kiedy wchodzisz do środka
doskonale wiesz, że cię zauważył bo wstaje z miejsca.
-Cześć.-mówi z cieniem uśmiechu na twarzy po
czym widzisz jak lustruje cię wzrokiem
-Hej.-odpowiadasz cicho po czym zajmujesz
miejsce naprzeciwko ciągle czując na sobie jego przeszywający wzrok. Obydwoje
składacie zamówienie po czym zapada między wami nieprzyzwoita cisza. Kiedy
podnosisz wzrok znad splecionych na stole dłoni widzisz, że ci się przygląda.
-Dlaczego tak mi się przyglądasz?-pytasz
przechylając głowę
-Bo.. wydaje mi się,
że się delikatnie zmieniłaś.-mówi niepewnie
-Chcesz powiedzieć, że przytyłam?-rzucasz tym samym rozluźniając napiętą atmosferę jaka panowała między wami bo widzisz na jego twarzy dokładnie ten sam cudowny uśmiech jakim obdarzał cię przez ostatnie miesiące
-Chcesz powiedzieć, że przytyłam?-rzucasz tym samym rozluźniając napiętą atmosferę jaka panowała między wami bo widzisz na jego twarzy dokładnie ten sam cudowny uśmiech jakim obdarzał cię przez ostatnie miesiące
-Gdzież bym
śmiał.-odpowiada delikatnie rozbawiony- Po prostu widać, że ktoś tam jest,
chociaż gdybym nie wiedział to pewnie bym się nie domyślił. Z resztą, dobrze
wyglądasz.
-Powiedzmy, że ci
wierzę.-mówisz- Ty też nie najgorzej.-spoglądasz na niego
-Jak się czujesz?
-Och, to zależy o co
pytasz.-kiwasz głową- Jeśli chodzi o dziecko to jest dobrze, gdyby nie to, że
moje spodnie robią się za ciasne i jem tyle ile drużyna futbolowa to nie
wiedziałabym, że jestem w ciąży. Psychicznie...-wzdychasz- Odpoczęłam,
przemyślałam sobie co nieco i.. jest lepiej. A jak z tobą?
-Dalej czuję się jak cholerny kretyn i największy idiota na świecie, ale dziwne bym się tak nie czuł.-wzdycha
i bierze głęboki wdech- Maja.. ja.. nie wiem dlaczego to powiedziałem. Ja tak
wcale nie myślę. Po prostu czasem najpierw robię, potem myślę, a do tego jak
pewnie zauważyłaś jestem dość jakby to ująć.. wybuchowy i porywczy od czasu do
czasu.-mówi pierwszy raz od początku waszego spotkania uciekając delikatnie
wzrokiem na bok- Wiem, że cię
skrzywdziłem i zachowałem się jak cholerny dupek i wcale ci się nie dziwę jeśli
mnie nienawidzisz bo masz do tego prawo.. Przepraszam. Przepraszam, że to ci
zrobiłem. Byłaś i w dalszym ciągu jesteś ostatnią osobą, której chciałem zadać jakiekolwiek
cierpienie…-urywa spoglądając na ciebie wzrokiem pełnym bólu i skruchy, a tobie
momentalnie na ten widok ściska za serce, czemu z pewnością nie pomagały
buzujące w twoim wnętrzu hormony. Przymykasz delikatnie oczy i po głębszym wdechu
spoglądasz w jego kierunku.
-Myślę, że te trzy
tygodnie dały nam obydwojgu sporo do myślenia.-przełykasz ślinę i zbierasz
myśli- I chcąc nie chcąc to będziemy rodzicami, czy jesteśmy na to gotowi czy
nie. Ono nas zwiąże poniekąd do końca życia, czy sobie tego życzymy czy nie. I
chyba musimy jakkolwiek dojść do porozumienia, dla niego, oczywiście nie chcę
cię zmuszać do niczego..
-Nie zmuszasz.-niemal
ci przerywa
-Ja nie twierdzę, że
zapomniałam to co powiedziałeś bo to jeszcze przez jakiś czas na pewno będzie
siedzieć mi w głowie, ale nie mówię też, że to definitywny koniec. Będziemy
mieć dziecko Michał i chyba coś wciąż nas prócz niego łączy.-przygryzasz wargę-
Więc chyba powinniśmy to zrobić. Powinniśmy spróbować jakoś się znów dotrzeć.
Dla niego, czy dla... siebie.-kończysz swój wywód widząc powagę na jego twarzy i
trawienie informacji jakie mu właśnie sprzedałaś.
-Chciałabym żeby to
wszystko wróciło do normy.-mówi nieco ciszej jak gdyby nie pewny tego czy chce
mówić to na głos
-Zależy co jest dla
nas normą.
-Dla mnie to ty.-mówi
cicho wlepiając w ciebie przenikliwie błękitne spojrzenie, a po chwili czujesz
ciepło jego dłoni na swojej.
-A dla mnie to nie na
pewno masa pracy i upierdliwy szef na ogonie.-krzywisz się delikatnie na
wspomnienie dzisiejszych wydarzeń
-On dalej się do
ciebie przystawia?-unosi brew ku górze wyraźnie zdenerwowany
-Na to wygląda, nie
powiem, że nie mam dość, ale za niedługo nie będę musiała oglądać jego twarzy.-odpowiadasz
mimowolnie wodząc wolną dłonią po już zaokrąglonym brzuszku, widząc jego
nieśmiały uśmiech na twarzy.
-Wiesz już kto
to?-pyta
-Jeszcze nie, jutro
powinnam wiedzieć.-odpowiadasz- To ta wizyta z serii pielgrzymek całych rodzin
by przeżyć tą niezapomnianą chwilę.-mówisz.
Pomimo twoich obaw musisz przyznać, że to spotkanie poszło
wam dość dobrze i co nieco sobie rozjaśniliście, choć wiadomo, sporo rzeczy
pozostało jeszcze w zakresie waszych działań. Te wasze nieśmiałe uśmiechy,
gesty i słowo przypominały ci momentami pierwszą randkę dwójki zakochanych
nastolatków. Bo jak nastolatka poczułaś motyle w brzuchu i przyjemne dreszcze
na całym ciele, gdy cię dotknął. W jednej chwili przywróciło to do ciebie
wszystkie piękne, wspólnie przeżyte chwile. I chyba dzięki temu obydwoje
rozstaliście się na parkingu z delikatnymi uśmiechami na twarzach. Bo nawet gdy
wracasz do domu jesteś w dobrym humorze. Dlaczego? Bo wiesz, że poczyniliście
właśnie pierwszy z wielu kroków ku temu by między wami znów było dobrze. By
znów było jak dawniej. Jak w bajce. Waszej bajce.
~*~
Joan: Cześć wam!:) U mnie "pięknego i słonecznego piątku" brak, bo pada cały dzień. :C MŚ trwają, trwa również rok szkolny, więc robię wszystko naraz. Jutro wybieram się na wesele i mam zamiar świetnie się bawić. Szkoda, że nie obejrzę meczu naszych reprezentantów. :( Wracając do tematu rozdziału, coraz mniej "Kubiaków" u "Łasków". Łasko w akcji, czyli jak odseparować Igę od pracy i Majki z Kubiakiem. Tu jeszcze się wiele wydarzy!:D Do następnego, kochane! <3
wingspiker: Witam Was moje kochane w ten piękny i słoneczny piątek! Za nami już dobiega końca drugi tydzień MŚ, kiedy to zleciało? Pomyśleć, że jeszcze tylko i aż tydzień, oby został on zakończony z naszymi na boisku! Jutro kibicujemy w Łodzi, gardła szczędzić nie zamierzam, mam nadzieję, że obejrzę świetne widowisko zakończone naszym jeszcze piękniejszym zwycięstwem (: Co do rozdziału, Kubiaki jak to nazywa ich Joan przełamują lody, jak to się mówi pierwsze koty za płoty. Kto wie, kto wie, może to prosta ku powrotowi do tego co było? :> Pożyjemy, zobaczymy moje drogie. Miłego weekendu, pełnego niezapomnianych wrażeń, głownie sportowych! Trzymajcie się!
No ja mam nadzieję, że to dobra droga do ponownego zejścia się tej dwójki, bo jednak Majka jest w ciąży i nie może się denerwować! Nareszcie jakiś miły rozdział z nimi :3 Ale ten szef mnie irytuje.. Myślę, że on może nieźle nawywijać... Łasko zrobił fajną niespodziankę Idze i bardzo mi się podoba to, ze chce ją trochę rozerwać żeby się oderwała od yej rzeczywistości. Kochane Łaski :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
nooo wszystko wraca do normy mam nadzieje;)
OdpowiedzUsuńWreszcie trochę delikatniejszy rozdział, który wlewa w czytelnika ciepło, jednak znając już trochę was, wiem, że mogę się spodziewać, że to jedynie lekka poprawa przed jeszcze większą burzą :P
OdpowiedzUsuńCałuję :*
Łasko normalnie jak ideal, tylko ciekawo gdzie jest jakas rysa. Kubiak z Majką sie musza zejsc ,nie ma opcji innej!
OdpowiedzUsuń