piątek, 12 września 2014

#Trzydzieści jeden.

#Iga:

Podczas drogi powrotnej do Jastrzębskiego Zdroju z utęsknieniem myślałaś o weekendzie spędzonym z rodziną. Kto jak kto, ale mama podniosła cię na tyle na duchu, że przestałaś chować głowę w piach i zaczęłaś optymistycznie patrzeć w przyszłość. Przyjazd Łasko do rodziny Kowalczyków nawet na te kilka chwil okazał się strzałem w dziesiątkę. Zarówno twoja mama, jak i tata pokochali twojego mężczyznę i na koniec zostałaś ostro zrugana za to, że wcześniej go tam nie zaciągnęłaś. Miał tylko po ciebie wpaść, a skończyło się na dokarmianiu rzekomo wychudłego atakującego przez mamę i komentowaniu jakiegoś meczu piłki nożnej wraz z panem Kowalczyk. Udało wam się opuścić rodzinny dom dopiero po osiemnastej. Wyruszyliście w podróż powrotną, a ty starałaś się opowiedzieć mu jak najwięcej swoich wrażeń.

- Dlaczego się zatrzymujemy? - zapytałaś, ze zdziwieniem obserwując Michała, który wygramolił się z samochodu.

- Chodź. - otworzył drzwi z twojej strony i wyciągnął do ciebie dłoń. Spojrzałaś na niego podejrzliwie. - No Iguś... - ponaglił cię, a ty chcąc nie chcąc, wysiadłaś z auta.

- Ale... gdzie my w ogóle jesteśmy? - zadałaś mu pytanie, na co trochę się zmieszał.

- Tak właściwie to nie wiem. - odpowiedział, a ty uniosłaś wysoko brwi.

- Michał... - zaczęłaś.

- Ćśś. - przerwał ci i objął cię ramieniem. Próbowałaś jakoś dotrzymać mu kroku, co było dość trudne, bo ktoś tu miał nieco ponad dwa metry. W każdym bądź razie szliście i szliście przez centrum jakiegoś miasta. Rozglądałaś się i zastanawiałaś, czy przypadkiem kiedyś tu nie byłaś. Jednak było dla ciebie w zupełności obce. Miałaś milion pytań do ukochanego, który najwyraźniej zapragnął przejść się z tobą przez zupełnie nieznane miasto. W końcu jednak przystanął i odezwał.

- Tu będzie chyba okej. - mruknął na widok obszernej restauracji w stylu retro, tuż przed wami. Weszliście do środka i powalił cię wystrój tego lokalu. Było tam naprawdę ładnie i przytulnie. Obserwowałaś siatkarza, który zamawiał stolik i zastanawiałaś się, czy też ta restauracja jest waszym przystankiem docelowym. Usiedliście na wskazanych miejscach i niemal od razu spojrzałaś na Łasko pytającym wzrokiem.

- Nie odpuścisz, prawda? - zaśmiał się. - Teraz kolacja, a potem idziemy na imprezę. - oświadczył, najwyraźniej bardzo z siebie zadowolony.

- Zwariowałeś. - odpowiedziałaś, ale również się zaśmiałaś.

- Ja? W życiu! Ale byłem bliski, widząc cię przez cały tydzień, kiedy to wiecznie siedziałaś w firmie. Dlatego mam zamiar zapewniać ci jak najwięcej rozrywki, bo niedługo zamieszkasz w swoim biurze. - powiedział śmiertelnie poważnym tonem, na co ty jeszcze bardziej zaczęłaś się śmiać.

- Kochanie, jestem pod wrażeniem twojej pomysłowości. Majka kiedyś robiła to samo. - odparłaś, a siatkarz wykonał dziwny ruch, wyglądający na zatkanie sobie uszu. Posłałaś mu zadziwione spojrzenie.

- Udam, że tego nie słyszałem! Kubiaka, Majkę, cały ich klan zostawiamy w spokoju. Teraz to temat tabu. - odpowiedział. - Za bardzo się nimi przejmujesz. Czas zacząć przejmować się sobą. Mną! Nami! - spojrzał ci głęboko w oczy.

- Pokłóciłam się z nią. - zmarkotniałaś, a Łasko wywrócił oczami i pokręcił głową.

- Jeszcze powiedz, że chodziło o Kubiaka, to dostaniesz zakaz wychodzenia do pracy przez najbliższy miesiąc. - mruknął, a ty parsknęłaś śmiechem. - Tak myślałem. Ale bardzo jej nagadałaś? - zapytał, uśmiechając się.

- Trochę... Bardzo. Chyba aż za bardzo. - przygryzłaś wargę i zrobiłaś smutną minkę.

- Przestań, jutro pewnie się pogodzicie. A teraz koniec! Kubiaki to ci, których imion nie wolno wymawiać, ani o nich wspominać. - powiedział konspiracyjnym tonem, doprowadzając cię do kompletnego rozbawienia.

- Jesteś niemożliwy! - złapałaś jego dłoń i mocno ją ścisnęłaś. - Ale cię kocham i to mój problem. - dodałaś.

- Czy mam się obrazić? Właśnie nazwałaś mnie problemem. - żachnął się, ale odwzajemnił uścisk, a wesołe ogniki zamigotały w jego czekoladowych oczach. Mogłaś wpatrywać się w nie całymi dniami, a wciąż by ci się to nie znudziło. Po zjedzeniu pysznej kolacji ku twojemu zdumieniu wróciliście do auta.

- Już ci się odechciało imprezy? - zaśmiałaś się i wsiadłaś do samochodu.

- O nie, przecież mówiłem, że na nią pójdziemy, to pójdziemy. Ale dopiero w Jastrzębiu. - odparł i odpalił silnik. Westchnęłaś głęboko.

- Musimy? - zapytałaś. - Jutro idę do pracy!

- Wiem, dlatego idziemy do jastrzębskiego klubu. I tak, musimy. - odpowiedział.

- Wariat. - mruknęłaś i spojrzałaś na zegarek. Wskazywał dwudziestą czterdzieści pięć. Wyglądało na to, że jutro w firmie będziesz straszyć wyglądem zombie.

- Ale za to twój! - zaśmiał się i posłał ci pełne uwielbienia spojrzenie. Odwzajemniłaś je i wyruszyliście w dalszą podróż. W mieszkaniu znaleźliście się w okolicach dwudziestej drugiej. Pomimo usilnych błagań, nie udało ci się nawet dobrze wyszykować. Zdążyłaś jedynie wrzucić na siebie sukienkę i poprawić makijaż, a zniecierpliwiony siatkarz już stał w drzwiach łazienki i nawoływał, byś kończyła. W końcu wyszliście z lokum i udaliście się do klubu, którego wybrał Łasko. Nie zwlekając rzuciliście się w wir zabawy i musiałaś przyznać, dawno nie bawiłaś się tak dobrze. Po kilku godzinach nieustającej imprezy twoje nogi wręcz krzyczały z bólu. Jednak to nie przeszkadzało ci w tańczeniu. Z klubu wyszliście oboje w wyśmienitych humorach, a było już grubo po trzeciej.

- Zanieś mnie, błagam! - jęknęłaś po kilku krokach, kiedy to odczułaś skutki tańczenia w szpilkach. Atakujący ku twojemu zdziwieniu wziął cię na ręce, a ty zarzuciłaś mu ręce na szyję. - Denerwujesz mnie czasem. Wkurza mnie ta siatkówka. Nie lubię, jak nie ma cię w mieszkaniu. Jestem zazdrosna o wszystkie kobiety, jakie siedzą na trybunach podczas meczów. Irytuje mnie to, że masz tyle treningów. Złoszczę się, kiedy Kubiak wyciąga cię na jakieś wieczorne piwo. Ale cię kocham, Michaś, wiesz o tym? I jak kiedyś jakaś panna będzie chciała mi w tym przeszkodzić, to obiecuję, że wytargam za kudły. Jesteś mój, prawda? - zrobiłaś mu wywód, dość sennym głosem, ale wciąż przekonującym. Mężczyzna co rusz parskał śmiechem, ale pozwolił ci przejść do sedna.

- Nienawidzę twojej pracy. Wariuję, jak wracam do mieszkania wcześniej od ciebie. Wkurzam się, jak widzę cię z nosem w papierach i fakturach. Drażni mnie to, że w twojej firmie pracuje tak wielu facetów. Denerwuje mnie to, iż te niewiele chwil twojego czasu wolnego wypełnia Majka. Irytuje mnie to, że tak bardzo przejmujesz się nią i Michałem. Ale jesteś dla mnie wszystkim i nie pozwolę, żebyś kiedykolwiek cierpiała. Kocham cię, słonko i nigdy nie masz prawa w to zwątpić. - również zaaplikował ci słodko-kwaśny wyrzut z pięknym zwieńczeniem. Cmoknęłaś go w policzek i poczułaś się tak senna, że niemalże zasypiałaś na jego ramieniu. Nie minęła minuta, a zasnęłaś. Obudziłaś się dopiero rano wraz z budzikiem i jęknęłaś, czując jak bardzo chce ci się jeszcze spać. Z wielkim bólem wstałaś z łóżka, a wtedy to dopiero się zaczęło. Każda twoja kończyna krzyczała, płakała i wszystko w tym temacie z bólu. Kiedy zobaczyłaś swoje odbicie w lustrze oniemiałaś i kolejne pół godziny spędziłaś w łazience na prysznicu i próbie ogarnięcia twarzy. Wybiegłaś z łazienki i z utęsknieniem spojrzałaś na łóżko, gdzie wylegiwał się jeszcze siatkarz.

- Miłego dnia, kochanie. - powiedział z uśmiechem na twój widok.

- Zginiesz za tą imprezę! Wyglądam teraz jak siedem nieszczęść. - mruknęłaś i pomachałaś mu na pożegnanie. Zgarnęłaś z kuchni jabłko i pognałaś do pracy.

Tak też to wszystko wyglądało. Jak wspominałaś, poniedziałkowego poranka pogodziłaś się z Wójcik i odbyłaś z nią poważną rozmowę. Przegadałyście całą przerwę na lunch i wróciłyście do obowiązków. Po pracy otrzymałaś od niej zaproszenia na ślub jej brata - Mateusza. Co jak co, ale tego się nie spodziewałaś! Wróciłaś do mieszkania, gdzie jak się domyśliłaś, nie było ukochanego. Prawdopodobnie, a wręcz na pewno wylewał siódme poty na treningu. Leniuchowałaś w samotności i snułaś się z pokoju do pokoju w oczekiwaniu na Łasko. W końcu usłyszałaś trzaskanie drzwi i wybiegłaś mu na przywitanie.

Przytuliłaś się do niego, a wasze usta złączyły się w pocałunku.

- Mam nowiny. - powiedziałaś, kiedy w końcu odkleiliście się od siebie.

- Ja też. Ale ty pierwsza. - odparł i spojrzał na kopertę jaką trzymałaś w dłoniach.

- Szykuje się kolejna impreza. Mamy zaproszenie na ślub i wesele brata Majki. - pomachałaś białym świstkiem.

- Czyli klan Wójcików cały czasz się powiększa. - zaśmiał się.

- Teraz ty. - zagadnęłaś, spoglądając na niego z zaciekawieniem.

- Ach tak. Zabieraj strój sportowy i buty. Idziemy na halę. - powiedział i wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. Nie widząc większego poruszenia z twojej strony, jeszcze bardziej się wyszczerzył. - No chodź, będzie fajnie. Nie, nie będę już męczył cię zagrywką. No Iguś, musisz poznać w czym siedzi po uszy twój facet. Nie daj się prosić. - jego błagalny wzrok zmusił cię do zgarnięcia tych paru rzeczy i wybrania się z nim na halę.

- Jutro jedziesz ze mną do firmy. W końcu musisz poznać w czym siedzi po uszy twoja kobieta! - odgryzłaś się i zapięłaś pas w aucie. No tak, na brak wrażeń narzekać nie mogłaś!


#Maja
  Resztę wieczoru od powrotu z lokum niejakiego Kubiaka spędzasz dość nijak i bezpłciowo. Przeglądasz swoją niedokończoną papierkową robotę, wgapiasz się przez dłuższą chwilę bezcelowo w ekran telewizji po czym wędrujesz ku kuchni i sporządzasz coś do spożycia bo musisz przyznać, odkąd byłaś w ciąży miałaś o wiele większy apetyt, co niestety wiązało się z dodatkowymi kilogramami, które przyprawiały cię o rozpacz. Po kolejnych bezproduktywnych minutach psucia wzroku, nie mając większych celów na obecną chwilę człapiesz ku łazience gdzie bierzesz długą i aromatyczną kąpiel po czym niemal w jednej sekundzie zasypiasz na łóżku. Rano budzisz się przed budzikiem, co ostatnimi dniami zdarza ci się co raz to częściej. Siadasz na skraju łóżka i leniwie się przeciągasz. Na twojej twarzy jawi się cień uśmiechu gdy odpalasz komputer i widzisz tapetę, a raczej dwójkę szczęśliwych osób się na niej znajdującą, potem jednak twój dobry nastrój diabli biorą, gdyż szykuje ci się dłuższe posiedzenie z dość nielubianym szefem. Przeklinasz go w duchu za to spotkanie, po czym zamykasz komputer i udajesz się po kuchni. Po pół godziny zwarta i gotowa zamykasz mieszkanie po czym udajesz się ku autu, a następnie miejscu swojej pracy. Na miejscu wita cię jak zwykle uradowany Przemek na dzień dobry rzucający się tonę papierkowej roboty, a także projekty od ‘ukochanego’ szefa. Przewracasz jedynie oczami i bierzesz się za pracę. Szczerze mówiąc w takich chwilach cieszysz się, że już za wiele nie pozostało ci pracy z racji twojego stanu bo miałaś momentami po dziurki w nosie tego całego projektu i nieodżałowanego Alvaro w postaci szefa. Bo kto by nie miał dość pracy ponad program, a do tego całą tonę zabieraną do domu czy brak przerwy na lunch? Na całe szczęście jako przyszła matka miałaś nieco elastyczniejsze godziny pracy w niektóre dni i nie musiałaś do końca brać udziału w tym wyścigi szczurów jaki był wam fundowany.
 -Panno Wójcik, wygląda pani niezwykle promiennie, mam nadzieję, że to z mojego powodu.-uśmiecha się nonszalancko szef, a ty w duchu przewracasz oczami
 -Przykro mi, ale nie.-odpowiadasz dość grzecznie po czym zajmujesz miejsce koło Igi, która obdarza cię pytającym spojrzeniem, a już po chwili pan bufon zaczyna monolog. Szczerze mówiąc nie byłaś za bardzo zainteresowana tym co mówił, chyba tak jak i jakieś ¾ widowni. W tym momencie nawet i haftowanie wydawało się być o wiele ciekawszym zajęciem aniżeli siedzenie i słuchanie samo zachwytu nad projektem. Twoim wybawieniem wręcz był wibrujący telefon oznajmujący nową wiadomość tekstową. Tak jak się spodziewałaś nadawcą był szatyn pytający o wasze spotkanie, odpisałaś mu twierdząco w kilka sekund po czym niemal natychmiast wyczułaś na sobie wzrok przyjaciółki.
 -Czy ja dobrze widziałam nadawcę?-szepcze do ciebie
 -Chciał się spotkać, a ja chyba dorosłam wreszcie do tego by móc to zrobić.-odpowiadasz jej równie cicho jednak wasz pracodawca gani was wzrokiem po czym zaprzestajecie rozmowy i wracacie do bezproduktywnego siedzenia i wgapiania się w świat za szybą. Po ponad dwóch godzinach spotkanie wreszcie dobiega końca i niemal wszyscy wybiegają jak na skrzydłach z Sali konferencyjnej. Oczywiście, tobie jest to nie dane.
 -Panno Wójcik, mogę na słówko?-pyta na co ty kiwasz dość niechętni głową
 -Słucham.
 -Zastanowiła się pani?-pyta przyglądając ci się
 -Nad pana propozycją wyjazdu?-pytasz- Tak, to było wtedy kiedy mnie pan o to spytał. Moje zdanie się nie zmieniło.
  -A czy ja mogę jakoś pani pomóc w podjęciu jej? Albo czy w ogóle w jakiś sposób? Bo z tego co wiem nie pracuje pani w pełnym wymiarze.
 -Szpieguje mnie pan?-pytasz bez ogródek
 -Po prostu dbam o swoich najlepszych pracowników.-uśmiecha się
 -Po prostu mam ku temu powody.-mówisz chłodno
 -Och wie pani, panno Wójcik, że ja pani zawsze i wszędzie bardzo chętnie pomogę z tym problemem. Z tym i wieloma innymi..-mówi jednocześnie stając zbyt blisko ciebie co przyprawia cię o dreszcze bo jego zamiary względem ciebie są dla ciebie dość oczywiste.
 -Poradzę sobie, dziękuję.-wyrzucasz z siebie- I jeśli to wszystko to pójdę, jestem umówiona.-dodajesz po czym znikasz z pomieszczenia w ułamku jednej sekundy. Wpadasz do swojego gabinetu, zgarniasz torebkę i projekty nad którymi planujesz popracować wieczorem po czym żegnasz się z Przemkiem i opuszczasz firmę. Odpalasz silnik po czym udajesz się we właściwym kierunku. Po kilku minutach jazdy parkujesz samochód na parkingu i gasisz silnik. Kątem oka dostrzegasz dobrze znany ci samochód stojąc nieopodal i wiesz, że nie masz odwrotu. Bierzesz głęboki oddech po czym wysiadasz z auta. Dość niepewnie zmierzasz w kierunku kawiarni. Kiedy wchodzisz do środka doskonale wiesz, że cię zauważył bo wstaje z miejsca.
 -Cześć.-mówi z cieniem uśmiechu na twarzy po czym widzisz jak lustruje cię wzrokiem
 -Hej.-odpowiadasz cicho po czym zajmujesz miejsce naprzeciwko ciągle czując na sobie jego przeszywający wzrok. Obydwoje składacie zamówienie po czym zapada między wami nieprzyzwoita cisza. Kiedy podnosisz wzrok znad splecionych na stole dłoni widzisz, że ci się przygląda.
 -Dlaczego tak mi się przyglądasz?-pytasz przechylając głowę
 -Bo.. wydaje mi się, że się delikatnie zmieniłaś.-mówi niepewnie 
 -Chcesz powiedzieć, że przytyłam?-rzucasz tym samym rozluźniając napiętą atmosferę jaka panowała między wami bo widzisz na jego twarzy dokładnie ten sam cudowny uśmiech jakim obdarzał cię przez ostatnie miesiące
 -Gdzież bym śmiał.-odpowiada delikatnie rozbawiony- Po prostu widać, że ktoś tam jest, chociaż gdybym nie wiedział to pewnie bym się nie domyślił. Z resztą, dobrze wyglądasz.
 -Powiedzmy, że ci wierzę.-mówisz- Ty też nie najgorzej.-spoglądasz na niego
 -Jak się czujesz?
 -Och, to zależy o co pytasz.-kiwasz głową- Jeśli chodzi o dziecko to jest dobrze, gdyby nie to, że moje spodnie robią się za ciasne i jem tyle ile drużyna futbolowa to nie wiedziałabym, że jestem w ciąży. Psychicznie...-wzdychasz- Odpoczęłam, przemyślałam sobie co nieco i.. jest lepiej. A jak z tobą?
 -Dalej czuję się jak cholerny kretyn i największy idiota na świecie, ale dziwne bym się tak nie czuł.-wzdycha i bierze głęboki wdech- Maja.. ja.. nie wiem dlaczego to powiedziałem. Ja tak wcale nie myślę. Po prostu czasem najpierw robię, potem myślę, a do tego jak pewnie zauważyłaś jestem dość jakby to ująć.. wybuchowy i porywczy od czasu do czasu.-mówi pierwszy raz od początku waszego spotkania uciekając delikatnie wzrokiem na bok-  Wiem, że cię skrzywdziłem i zachowałem się jak cholerny dupek i wcale ci się nie dziwę jeśli mnie nienawidzisz bo masz do tego prawo.. Przepraszam. Przepraszam, że to ci zrobiłem. Byłaś i w dalszym ciągu jesteś ostatnią osobą, której chciałem zadać jakiekolwiek cierpienie…-urywa spoglądając na ciebie wzrokiem pełnym bólu i skruchy, a tobie momentalnie na ten widok ściska za serce, czemu z pewnością nie pomagały buzujące w twoim wnętrzu hormony. Przymykasz delikatnie oczy i po głębszym wdechu spoglądasz w jego kierunku.
 -Myślę, że te trzy tygodnie dały nam obydwojgu sporo do myślenia.-przełykasz ślinę i zbierasz myśli- I chcąc nie chcąc to będziemy rodzicami, czy jesteśmy na to gotowi czy nie. Ono nas zwiąże poniekąd do końca życia, czy sobie tego życzymy czy nie. I chyba musimy jakkolwiek dojść do porozumienia, dla niego, oczywiście nie chcę cię zmuszać do niczego..
 -Nie zmuszasz.-niemal ci przerywa
 -Ja nie twierdzę, że zapomniałam to co powiedziałeś bo to jeszcze przez jakiś czas na pewno będzie siedzieć mi w głowie, ale nie mówię też, że to definitywny koniec. Będziemy mieć dziecko Michał i chyba coś wciąż nas prócz niego łączy.-przygryzasz wargę- Więc chyba powinniśmy to zrobić. Powinniśmy spróbować jakoś się znów dotrzeć. Dla niego, czy dla... siebie.-kończysz swój wywód widząc powagę na jego twarzy i trawienie informacji jakie mu właśnie sprzedałaś.
 -Chciałabym żeby to wszystko wróciło do normy.-mówi nieco ciszej jak gdyby nie pewny tego czy chce mówić to na głos
 -Zależy co jest dla nas normą.
 -Dla mnie to ty.-mówi cicho wlepiając w ciebie przenikliwie błękitne spojrzenie, a po chwili czujesz ciepło jego dłoni na swojej.
 -A dla mnie to nie na pewno masa pracy i upierdliwy szef na ogonie.-krzywisz się delikatnie na wspomnienie dzisiejszych wydarzeń
 -On dalej się do ciebie przystawia?-unosi brew ku górze wyraźnie zdenerwowany
 -Na to wygląda, nie powiem, że nie mam dość, ale za niedługo nie będę musiała oglądać jego twarzy.-odpowiadasz mimowolnie wodząc wolną dłonią po już zaokrąglonym brzuszku, widząc jego nieśmiały uśmiech na twarzy.
 -Wiesz już kto to?-pyta
 -Jeszcze nie, jutro powinnam wiedzieć.-odpowiadasz- To ta wizyta z serii pielgrzymek całych rodzin by przeżyć tą niezapomnianą chwilę.-mówisz.
Pomimo twoich obaw musisz przyznać, że to spotkanie poszło wam dość dobrze i co nieco sobie rozjaśniliście, choć wiadomo, sporo rzeczy pozostało jeszcze w zakresie waszych działań. Te wasze nieśmiałe uśmiechy, gesty i słowo przypominały ci momentami pierwszą randkę dwójki zakochanych nastolatków. Bo jak nastolatka poczułaś motyle w brzuchu i przyjemne dreszcze na całym ciele, gdy cię dotknął. W jednej chwili przywróciło to do ciebie wszystkie piękne, wspólnie przeżyte chwile. I chyba dzięki temu obydwoje rozstaliście się na parkingu z delikatnymi uśmiechami na twarzach. Bo nawet gdy wracasz do domu jesteś w dobrym humorze. Dlaczego? Bo wiesz, że poczyniliście właśnie pierwszy z wielu kroków ku temu by między wami znów było dobrze. By znów było jak dawniej. Jak w bajce. Waszej bajce.

~*~
Joan: Cześć wam!:) U mnie "pięknego i słonecznego piątku" brak, bo pada cały dzień. :C MŚ trwają, trwa również rok szkolny, więc robię wszystko naraz. Jutro wybieram się na wesele i mam zamiar świetnie się bawić. Szkoda, że nie obejrzę meczu naszych reprezentantów. :( Wracając do tematu rozdziału, coraz mniej "Kubiaków" u "Łasków". Łasko w akcji, czyli jak odseparować Igę od pracy i Majki z Kubiakiem. Tu jeszcze się wiele wydarzy!:D Do następnego, kochane! <3

wingspiker: Witam Was moje kochane w ten piękny i słoneczny piątek! Za nami już dobiega końca drugi tydzień MŚ, kiedy to zleciało? Pomyśleć, że jeszcze tylko i aż tydzień, oby został on zakończony z naszymi na boisku! Jutro kibicujemy w Łodzi, gardła szczędzić nie zamierzam, mam nadzieję, że obejrzę świetne widowisko zakończone naszym jeszcze piękniejszym zwycięstwem (: Co do rozdziału, Kubiaki jak to nazywa ich Joan przełamują lody, jak to się mówi pierwsze koty za płoty. Kto wie, kto wie, może to prosta ku powrotowi do tego co było? :> Pożyjemy, zobaczymy moje drogie. Miłego weekendu, pełnego niezapomnianych wrażeń, głownie sportowych! Trzymajcie się!

4 komentarze:

  1. No ja mam nadzieję, że to dobra droga do ponownego zejścia się tej dwójki, bo jednak Majka jest w ciąży i nie może się denerwować! Nareszcie jakiś miły rozdział z nimi :3 Ale ten szef mnie irytuje.. Myślę, że on może nieźle nawywijać... Łasko zrobił fajną niespodziankę Idze i bardzo mi się podoba to, ze chce ją trochę rozerwać żeby się oderwała od yej rzeczywistości. Kochane Łaski :3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. nooo wszystko wraca do normy mam nadzieje;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie trochę delikatniejszy rozdział, który wlewa w czytelnika ciepło, jednak znając już trochę was, wiem, że mogę się spodziewać, że to jedynie lekka poprawa przed jeszcze większą burzą :P
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Łasko normalnie jak ideal, tylko ciekawo gdzie jest jakas rysa. Kubiak z Majką sie musza zejsc ,nie ma opcji innej!

    OdpowiedzUsuń