#Maja
Do końca dnia byłaś przygaszona i dość nieobecna. W zasadzie byłaś obecna tylko fizycznie, bo duchem błądziłaś gdzieś w dalekiej przestrzeni z całą pewnością w okolicach Jastrzębia-Zdroju. Wszyscy poza twoją matką postanowili albo zignorować lub też zganić na trudny okres ciąży twoje zachowanie. Dopiero gdy wszyscy towarzysze się rozeszli każde w swoją stronę twoja rodzicielka postanowiła wydobyć z ciebie powód twojego roztargnienia. Wiedząc, że wygadanie się komuś poprawi twoje samopoczucie opowiedziałaś matce z mniejszymi i większym szczegółami o wszystkim co w chwili obecnej cię trapiło. Jak też się spodziewałaś mogłaś liczyć na jej wsparcie i dobrą radę, nieocenioną w tym dniu. Swoją drogą zauważyłaś u siebie pewną zmianę. Dotychczas jedyną osobą, która potrafiła w jednej sekundzie wyciągnąć z ciebie wszystko było Iga i generalnie nie należałaś do zbyt wylewnych osób, bo jeśli już coś wyjawiłaś to w dość zdawkowych formach.
Musisz przyznać, że kolejna szczera rozmowa z matką zdecydowanie poprawiła twoje morale i kładłaś się spać w o wiele lepszym nastroju. Dnia następnego zostałaś sam na sam ze swoim ukochanym, młodszym bratem, który również nie posiadał większych planów na spędzenie tegoż dnia, więc zupełnie jak za dawnych lat wybraliście się na małą wycieczkę w waszą ulubioną kryjówkę przed światem jaką niebagatelnie był niewielki domek letniskowy przy jeziorze nieopodal Wrocławia.
-Jak na przyszłego pana młodego nie wyglądasz na zestresowanego.-zauważasz
-Ty również jak na przyszłą mamuśkę nie wyglądasz na zbyt zdenerwowaną.
-Bo jeszcze nie do końca jestem świadoma tego co mnie czeka mój drogi.-śmiejesz się
-W sumie u mnie jest chyba podobnie.-odpowiada ze śmiechem
-Myślę, że nasi rodzice, ba cała nasza rodzina nie sądziła, że kiedykolwiek nadejdzie ta chwila, a już na pewno nie tak szybko, że ty będziesz się żenił, a ja będę się spodziewać dziecka.
-Myślę, że my sami na to nie liczyliśmy jeszcze całkiem niedawno.
-Wiesz, że to wszystko wciąż mi się wydaje być jakąś dziwną abstrakcją?-mówisz spoglądając na niego- Dalej nie wierzę w to jak bardzo moje życie zmieniło się w te kilkanaście miesięcy. Gdyby ktoś jeszcze jakiś czas temu powiedział mi, że się zakocham albo, że będę matką to z całą pewnością szczerze bym go wyśmiała.
-Jak to się mówi, każda potwora znajdzie swojego amatora.-chichocze- Ale nie powiem, miłość dobrze na ciebie działa.
-W jakim sensie?-spoglądasz na niego pytająco
-Zmieniłaś się i to zdecydowanie na lepsze no i przede wszystkim emituje od ciebie szczęście, choć może akurat nie w tym momencie, ale widać było, że naprawdę jesteś szczęśliwa Majek.
-Bo tak właśnie było.-wzdychasz- Życie jest dziwnie popieprzone i jedyne co można z tym zrobić to po prostu jakoś przejść ten trudny okres.
-Czyli rozumiem, że coś wymyśliłaś?
-Dalej nie mogę zapomnieć tego co powiedział, ale nie mogę też się chować i uciekać jak największy tchórz, tym bardziej, że moje pole manewru w sensie czasu jest dość ograniczone.-klepiesz się po co raz bardziej widocznym brzuszku- Nie mogę cofnąć czasu i muszę teraz znaleźć jak najlepsze rozwiązanie tej sytuacji, tym bardziej, że nie chodzi już tylko o mnie w tym wypadku. Bo nawet pomimo tego, że mnie zranił to okropnie mi go brakuje.-wzdychasz
-Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą, która dotychczas nie mówiła o uczuciach i była zagorzałą feministką?-śmieje się
-Wyjechała daleko stąd i raczej szybko nie wróci.-odpowiadasz mu z uśmiechem.
Nie wiecie nawet kiedy na dworze zaczyna robić się ciemno. Byliście tak pochłonięci rozmową na przeróżne tematy, że czas minął wam niczym zaledwie kilka minut, a nie godzin. Musiałaś przyznać, że od czasu do czasu potrzebowałaś takich rozmów. Bo nawet pomimo faktu iż twój rozmówca była facetem, a ci jak to faceci o kobietach wiedzieli tyle co przeciętna kobieta o piłce nożnej musiałaś mu przyznać, że był dość rozgarnięty i jak mało który potrafił słuchać, a co lepsze poradzić. Był dla ciebie nieoceniony w takich chwilach, choć czasem jak każdemu rodzeństwu zdarzały się wam także kłótnie czy drobne przepychanki słowne. Gdybyś miała wybór to nie zamieniłabyś go nawet na stado sióstr o których marzyłaś jak byłaś młodsza. Był twoim kochanym młodszym i czasem jakże denerwującym młodszym bratem, który za kilka tygodni miał rozpocząć nowy i jakże poważny etap w swoim życiu. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażałaś sobie go w roli męża, aczkolwiek wiedziałaś, że poradzi sobie z tym.
-Widzimy się niedługo grubasku.-rzuca pociesznie gdy żegnasz się z rodziną po blisko dwóch tygodniach siedzenia im na głowie
-Ja ci dam grubaska.-dźgasz go między żebra
-Uważaj tam na siebie i tego szkraba no i powodzenia, mam nadzieję, że wyjaśnicie sobie wszystko i na ślubie widzę was we dwoje.-unosi kąciki ust ku górze po czym ściska cię nie pożegnanie. Nie obyłoby się również bez kazania twojej mamy na temat odpowiedniego żywienia, dbania o siebie i nieprzepracowywaniu się z racji swojego błogosławionego stanu. Wyściskana przez rodziców i obładowana masą jedzenia, które zważając na swój wilczy apetyt ostatnimi dniami z całą pewnością zniknie w mgnieniu oka z lodówki. Po dwóch godzinach jazdy zatrzymujesz się wreszcie na miejscu. Dzięki uprzejmości sąsiada mieszkającego obok, który był sympatycznym starszym panem za jednym zamachem uporałaś się z wszelkimi bagażami i mogłaś się rozkoszować chwilą wytchnienia. Patrząc na cały twój wyjazd z obecnej perspektywy musiałaś przyznać, że osiągnął on zamierzony cel. Przemyślałaś wszystko, spojrzałaś na to z chłodną głową, zdecydowanie pomogły ci też rozmowy z mamą i wydawać się mogło iż mniej więcej wiedziałaś już co począć dalej ze swoim życiem, jednak miałaś też świadomość, że w teorii może to wyjść zupełnie inaczej. Koło wieczora zabrałaś się za uporządkowanie bagaży i wszelkich pakunków doprowadzając tym samym mieszkanie do ładu. Po tym skonsumowałaś posiłek i zabrałaś się za powrót do szarej rzeczywistości, czyli do pracy. Przejrzałaś wszelkie zaległe sprawy, dokończyłaś to co czekało na dokończenie po czym dość późno położyłaś się spać. Rano standardowo przywitał cię dźwięk budzika. Po niespełna czterdziestu minutach przygotowań byłaś gotowa do pracy. Tuż przed godziną dziewiątą byłaś na miejscu gdzie przywitał cię Przemek na dzień dobry obrzucający kilkoma projektami, między innymi od twojego mało lubianego przez ciebie prezesa włoskiej firmy. Wpadłaś w wir pracy i nawet nie spostrzegłaś się kiedy nastała przerwa na lunch. Nie mając większych planów na spędzenie tego czasu opuszczasz swój gabinet. Tuż przed firmą ku twemu zdziwieniu spotykasz Igę.
-Maja, zanim coś powiesz, pozwól, że to ja będę mówić.-wyprzedza twoją myśl- Przepraszam za ten mój głupi i bezsensowny wyrzut.-mówi- Wiem, że jest ci teraz ciężko i nie powinnam tego wszystkiego mówić i to na pewno nie w takim tonie, ale po prostu miała sporo na głowie, w pracy nie dawali mi żyć, do tego wyjechałaś i nie miałam nawet z kim pogadać, Kubiak suszył, a to mnie, a to Michałowi o jaką informacją czy namiar do ciebie, przy tym kompletnie nie miałam czasu dla Łasko i..
-Przestań.-przerywasz jej- I dobrze, że to powiedziałaś i wcale nie musisz za nic przepraszać. To ja przepraszam, że obarczam cię swoimi problemami i przeze mnie zaniedbujesz swoje sprawy. Masz swoje życie i masz rację, powinnam to sama załatwić.
-Majuś nie zrozum mnie źle, ja zawsze ci pomogę i zawsze będę jeśli będziesz mnie potrzebować.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze
-Przepraszam za wszystko no i za to, że tak wybuchnęłam, nie wiem dlaczego to zrobiłam.-kręcisz głową- Nie cierpię się z tobą kłócić.
-Jesteś w ciąży, więc przymknę na to oko.-odpowiada- Nie róbmy tego więcej, co?
-Kawa na zgodę?
-Ty chyba herbatka.-śmieje się- Zawsze.-uśmiecha się.
Opowiadasz Kowalczyk o swoim pobycie we Wrocławiu i decyzjach jakie podjęłaś i o dziwo spotykają się z jej aprobatą. Nie sądziłaś iż przyjmie tak entuzjastycznie twój plan działania, aczkolwiek nie miała chyba większego wyboru. W między czasie dowiedziałaś się co robiła w waszym rodzinnym Wrocławiu i opowiedziała ci o tym co działo się w pracy. Jednymi słowy wszystko wróciło poniekąd do względnej normy. Po przegadanym niemal w całości lunchu wróciłyście do swoich obowiązków. Standardowo czas pracy zleciał nie wiedzieć kiedy i wybiła upragniona godzina siedemnasta.
-Zapomniałabym, mam coś dla ciebie.-mówisz spotykając przyjaciółkę przy wyjściu, ta z zaciekawieniem otwiera zwartość koperty.
-Mateusz się żeni?-pyta zdumiona
-Jak się o tym dowiedziałam byłam w nie mniejszym szoku niż ty.
-Kto by pomyślał, ja stawiałam, że raczej nie dożyjemy tej chwili.-śmieje się- Zaraz, zaraz, skoro ja dostałam zaproszenie wraz z Łasko to ty..
-Również dostałam zaproszenie dla dwóch osób.-wzdychasz
-I co zamierzasz z tym zrobić?-pyta ciekawa twojej reakcji
-Myślę, że troszeczkę słabo wyglądałabym w oczach całej rodziny pojawiając się na tym ślubie samotnie z brzuchem.-mówisz
-Zaprosisz go?-pyta z lekkim niedowierzaniem w głosie
-Chyba nie mam innego wyjścia.-krzywisz się delikatnie.
Po zrobieniu drobnych zakupów do domu i uporządkowaniu bałaganu w mieszkaniu siedziałaś na salonowej kanapie trzymając w dłoniach zaproszenie. Długo się biłaś z myślami. Długo toczyłaś wewnętrzną walkę ze samą sobą czy aby na pewno powinnaś to zrobić, aczkolwiek miałaś świadomość tego, że powinnaś to zrobić. Po kilku minutach stoisz pod jego drzwiami i po wzięciu głębokiego oddechu dość niepewnie pukasz do drzwi, nie bardzo wiedząc co też lub kogo też możesz tam zastać. Słyszysz jego głos, a po chwili przed sobą masz posturę niejakiego Kubiaka szczerze zdziwionego twoją wizytą. Po jego wyglądzie mogłaś wywnioskować, że przerwałaś mu kąpiel bo kropelki wody spływały z jego nieco przydługawych włosów.
-Będziemy stać na klatce?-przerywasz głuchą ciszę po czym gestem ręki zaprasza cię do środka wciąż będąc w niemałym szoku- Pewnie zastanawiasz się co tu robię i przyznam, że ja sama nie wierzę w to co robię, ale mam coś.. dla ciebie.-mówisz po czym podajesz mu zaproszenie. Widzisz jak z zaciekawieniem spogląda na to co mu właśnie podałaś i czyta treść. Przez chwilę spogląda na ciebie jak gdyby upewniając się czy aby na pewno on powinien je otrzymać.
-Nie mówiłaś, że twój brat miał dziewczynę.-wydusza wreszcie z siebie
-Bo nie miał.-kręcisz głową, na co on spogląda na ciebie pytająco- Długa historia.
-I chcesz żebym poszedł tam z tobą?-pyta spoglądając na ciebie
-Trochę słabo wyglądałoby to gdybym poszła sama i do tego w ciąży.
-To znaczy, że chcesz żebym z tobą poszedł czy robisz to bo musisz?-nie daje za wygraną
-Powiedzmy, że pośrodku.-wzdychasz- To jak?
-W porządku, nie mam wtedy meczu.-kiwa twierdząco głową. Powtórnie zapada między wami cisza. Nie za bardzo wiedząc co ze sobą zrobić spuszczasz wzrok chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego z szatynem.
-Pójdę już, nie będę ci przeszkadzać, tym bardziej, że masz chyba gościa.-rzucasz słysząc odgłosy dochodzące z głębi mieszkania
-Brat wpadł z krótką wizytą.-rzuca niemal natychmiast po czym uniemożliwia ci wyjście z mieszkaniem łapiąc cię za rękę. Już dawno nie miałaś z nim kontaktu cielesnego, aczkolwiek wciąż reagowałaś dokładnie tak samo na jego dotyk.-Może.. poszłabyś ze mną jutro na przysłowiową kawę?-pyta dość niepewnie
-Jeśli chcesz to od czternastej jestem wolna.-odpowiadasz mu
-A ty chcesz?
-Chyba nie uciekniemy od tego, rozmowa nas czeka prędzej czy później.-odpowiadasz wciąż nie patrząc mu w oczy
-Do zobaczenia?
-Do jutra.-kiwasz głową po czym wyswobadza twoją dłoń z uścisku po czym opuszczasz jego lokum, które jeszcze nie tak dawno było waszym wspólnym. Nie zastanawiasz się nawet nad tym czy aby w jego mieszkaniu nie panoszyła się pewna brunetka, której miałaś ochotę co najmniej wydrapać oczy, jednak stwierdziłaś, że nie masz się ani ochoty na tym zastanawiać ani nie widziałaś sensu i powodu dla którego mógłby nie mówić prawdy. Tego wieczora rozmyślasz jedynie o jednej rzeczy. O jutrzejszym dniu, a raczej o jednym z jego punktów z godziny czternastej. Nie wiedziałaś co cię mogło czekać, ale wiedziałaś, że z całą pewnością to nie będzie łatwa rozmowa.
Do końca dnia byłaś przygaszona i dość nieobecna. W zasadzie byłaś obecna tylko fizycznie, bo duchem błądziłaś gdzieś w dalekiej przestrzeni z całą pewnością w okolicach Jastrzębia-Zdroju. Wszyscy poza twoją matką postanowili albo zignorować lub też zganić na trudny okres ciąży twoje zachowanie. Dopiero gdy wszyscy towarzysze się rozeszli każde w swoją stronę twoja rodzicielka postanowiła wydobyć z ciebie powód twojego roztargnienia. Wiedząc, że wygadanie się komuś poprawi twoje samopoczucie opowiedziałaś matce z mniejszymi i większym szczegółami o wszystkim co w chwili obecnej cię trapiło. Jak też się spodziewałaś mogłaś liczyć na jej wsparcie i dobrą radę, nieocenioną w tym dniu. Swoją drogą zauważyłaś u siebie pewną zmianę. Dotychczas jedyną osobą, która potrafiła w jednej sekundzie wyciągnąć z ciebie wszystko było Iga i generalnie nie należałaś do zbyt wylewnych osób, bo jeśli już coś wyjawiłaś to w dość zdawkowych formach.
Musisz przyznać, że kolejna szczera rozmowa z matką zdecydowanie poprawiła twoje morale i kładłaś się spać w o wiele lepszym nastroju. Dnia następnego zostałaś sam na sam ze swoim ukochanym, młodszym bratem, który również nie posiadał większych planów na spędzenie tegoż dnia, więc zupełnie jak za dawnych lat wybraliście się na małą wycieczkę w waszą ulubioną kryjówkę przed światem jaką niebagatelnie był niewielki domek letniskowy przy jeziorze nieopodal Wrocławia.
-Jak na przyszłego pana młodego nie wyglądasz na zestresowanego.-zauważasz
-Ty również jak na przyszłą mamuśkę nie wyglądasz na zbyt zdenerwowaną.
-Bo jeszcze nie do końca jestem świadoma tego co mnie czeka mój drogi.-śmiejesz się
-W sumie u mnie jest chyba podobnie.-odpowiada ze śmiechem
-Myślę, że nasi rodzice, ba cała nasza rodzina nie sądziła, że kiedykolwiek nadejdzie ta chwila, a już na pewno nie tak szybko, że ty będziesz się żenił, a ja będę się spodziewać dziecka.
-Myślę, że my sami na to nie liczyliśmy jeszcze całkiem niedawno.
-Wiesz, że to wszystko wciąż mi się wydaje być jakąś dziwną abstrakcją?-mówisz spoglądając na niego- Dalej nie wierzę w to jak bardzo moje życie zmieniło się w te kilkanaście miesięcy. Gdyby ktoś jeszcze jakiś czas temu powiedział mi, że się zakocham albo, że będę matką to z całą pewnością szczerze bym go wyśmiała.
-Jak to się mówi, każda potwora znajdzie swojego amatora.-chichocze- Ale nie powiem, miłość dobrze na ciebie działa.
-W jakim sensie?-spoglądasz na niego pytająco
-Zmieniłaś się i to zdecydowanie na lepsze no i przede wszystkim emituje od ciebie szczęście, choć może akurat nie w tym momencie, ale widać było, że naprawdę jesteś szczęśliwa Majek.
-Bo tak właśnie było.-wzdychasz- Życie jest dziwnie popieprzone i jedyne co można z tym zrobić to po prostu jakoś przejść ten trudny okres.
-Czyli rozumiem, że coś wymyśliłaś?
-Dalej nie mogę zapomnieć tego co powiedział, ale nie mogę też się chować i uciekać jak największy tchórz, tym bardziej, że moje pole manewru w sensie czasu jest dość ograniczone.-klepiesz się po co raz bardziej widocznym brzuszku- Nie mogę cofnąć czasu i muszę teraz znaleźć jak najlepsze rozwiązanie tej sytuacji, tym bardziej, że nie chodzi już tylko o mnie w tym wypadku. Bo nawet pomimo tego, że mnie zranił to okropnie mi go brakuje.-wzdychasz
-Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą, która dotychczas nie mówiła o uczuciach i była zagorzałą feministką?-śmieje się
-Wyjechała daleko stąd i raczej szybko nie wróci.-odpowiadasz mu z uśmiechem.
Nie wiecie nawet kiedy na dworze zaczyna robić się ciemno. Byliście tak pochłonięci rozmową na przeróżne tematy, że czas minął wam niczym zaledwie kilka minut, a nie godzin. Musiałaś przyznać, że od czasu do czasu potrzebowałaś takich rozmów. Bo nawet pomimo faktu iż twój rozmówca była facetem, a ci jak to faceci o kobietach wiedzieli tyle co przeciętna kobieta o piłce nożnej musiałaś mu przyznać, że był dość rozgarnięty i jak mało który potrafił słuchać, a co lepsze poradzić. Był dla ciebie nieoceniony w takich chwilach, choć czasem jak każdemu rodzeństwu zdarzały się wam także kłótnie czy drobne przepychanki słowne. Gdybyś miała wybór to nie zamieniłabyś go nawet na stado sióstr o których marzyłaś jak byłaś młodsza. Był twoim kochanym młodszym i czasem jakże denerwującym młodszym bratem, który za kilka tygodni miał rozpocząć nowy i jakże poważny etap w swoim życiu. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażałaś sobie go w roli męża, aczkolwiek wiedziałaś, że poradzi sobie z tym.
-Widzimy się niedługo grubasku.-rzuca pociesznie gdy żegnasz się z rodziną po blisko dwóch tygodniach siedzenia im na głowie
-Ja ci dam grubaska.-dźgasz go między żebra
-Uważaj tam na siebie i tego szkraba no i powodzenia, mam nadzieję, że wyjaśnicie sobie wszystko i na ślubie widzę was we dwoje.-unosi kąciki ust ku górze po czym ściska cię nie pożegnanie. Nie obyłoby się również bez kazania twojej mamy na temat odpowiedniego żywienia, dbania o siebie i nieprzepracowywaniu się z racji swojego błogosławionego stanu. Wyściskana przez rodziców i obładowana masą jedzenia, które zważając na swój wilczy apetyt ostatnimi dniami z całą pewnością zniknie w mgnieniu oka z lodówki. Po dwóch godzinach jazdy zatrzymujesz się wreszcie na miejscu. Dzięki uprzejmości sąsiada mieszkającego obok, który był sympatycznym starszym panem za jednym zamachem uporałaś się z wszelkimi bagażami i mogłaś się rozkoszować chwilą wytchnienia. Patrząc na cały twój wyjazd z obecnej perspektywy musiałaś przyznać, że osiągnął on zamierzony cel. Przemyślałaś wszystko, spojrzałaś na to z chłodną głową, zdecydowanie pomogły ci też rozmowy z mamą i wydawać się mogło iż mniej więcej wiedziałaś już co począć dalej ze swoim życiem, jednak miałaś też świadomość, że w teorii może to wyjść zupełnie inaczej. Koło wieczora zabrałaś się za uporządkowanie bagaży i wszelkich pakunków doprowadzając tym samym mieszkanie do ładu. Po tym skonsumowałaś posiłek i zabrałaś się za powrót do szarej rzeczywistości, czyli do pracy. Przejrzałaś wszelkie zaległe sprawy, dokończyłaś to co czekało na dokończenie po czym dość późno położyłaś się spać. Rano standardowo przywitał cię dźwięk budzika. Po niespełna czterdziestu minutach przygotowań byłaś gotowa do pracy. Tuż przed godziną dziewiątą byłaś na miejscu gdzie przywitał cię Przemek na dzień dobry obrzucający kilkoma projektami, między innymi od twojego mało lubianego przez ciebie prezesa włoskiej firmy. Wpadłaś w wir pracy i nawet nie spostrzegłaś się kiedy nastała przerwa na lunch. Nie mając większych planów na spędzenie tego czasu opuszczasz swój gabinet. Tuż przed firmą ku twemu zdziwieniu spotykasz Igę.
-Maja, zanim coś powiesz, pozwól, że to ja będę mówić.-wyprzedza twoją myśl- Przepraszam za ten mój głupi i bezsensowny wyrzut.-mówi- Wiem, że jest ci teraz ciężko i nie powinnam tego wszystkiego mówić i to na pewno nie w takim tonie, ale po prostu miała sporo na głowie, w pracy nie dawali mi żyć, do tego wyjechałaś i nie miałam nawet z kim pogadać, Kubiak suszył, a to mnie, a to Michałowi o jaką informacją czy namiar do ciebie, przy tym kompletnie nie miałam czasu dla Łasko i..
-Przestań.-przerywasz jej- I dobrze, że to powiedziałaś i wcale nie musisz za nic przepraszać. To ja przepraszam, że obarczam cię swoimi problemami i przeze mnie zaniedbujesz swoje sprawy. Masz swoje życie i masz rację, powinnam to sama załatwić.
-Majuś nie zrozum mnie źle, ja zawsze ci pomogę i zawsze będę jeśli będziesz mnie potrzebować.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze
-Przepraszam za wszystko no i za to, że tak wybuchnęłam, nie wiem dlaczego to zrobiłam.-kręcisz głową- Nie cierpię się z tobą kłócić.
-Jesteś w ciąży, więc przymknę na to oko.-odpowiada- Nie róbmy tego więcej, co?
-Kawa na zgodę?
-Ty chyba herbatka.-śmieje się- Zawsze.-uśmiecha się.
Opowiadasz Kowalczyk o swoim pobycie we Wrocławiu i decyzjach jakie podjęłaś i o dziwo spotykają się z jej aprobatą. Nie sądziłaś iż przyjmie tak entuzjastycznie twój plan działania, aczkolwiek nie miała chyba większego wyboru. W między czasie dowiedziałaś się co robiła w waszym rodzinnym Wrocławiu i opowiedziała ci o tym co działo się w pracy. Jednymi słowy wszystko wróciło poniekąd do względnej normy. Po przegadanym niemal w całości lunchu wróciłyście do swoich obowiązków. Standardowo czas pracy zleciał nie wiedzieć kiedy i wybiła upragniona godzina siedemnasta.
-Zapomniałabym, mam coś dla ciebie.-mówisz spotykając przyjaciółkę przy wyjściu, ta z zaciekawieniem otwiera zwartość koperty.
-Mateusz się żeni?-pyta zdumiona
-Jak się o tym dowiedziałam byłam w nie mniejszym szoku niż ty.
-Kto by pomyślał, ja stawiałam, że raczej nie dożyjemy tej chwili.-śmieje się- Zaraz, zaraz, skoro ja dostałam zaproszenie wraz z Łasko to ty..
-Również dostałam zaproszenie dla dwóch osób.-wzdychasz
-I co zamierzasz z tym zrobić?-pyta ciekawa twojej reakcji
-Myślę, że troszeczkę słabo wyglądałabym w oczach całej rodziny pojawiając się na tym ślubie samotnie z brzuchem.-mówisz
-Zaprosisz go?-pyta z lekkim niedowierzaniem w głosie
-Chyba nie mam innego wyjścia.-krzywisz się delikatnie.
Po zrobieniu drobnych zakupów do domu i uporządkowaniu bałaganu w mieszkaniu siedziałaś na salonowej kanapie trzymając w dłoniach zaproszenie. Długo się biłaś z myślami. Długo toczyłaś wewnętrzną walkę ze samą sobą czy aby na pewno powinnaś to zrobić, aczkolwiek miałaś świadomość tego, że powinnaś to zrobić. Po kilku minutach stoisz pod jego drzwiami i po wzięciu głębokiego oddechu dość niepewnie pukasz do drzwi, nie bardzo wiedząc co też lub kogo też możesz tam zastać. Słyszysz jego głos, a po chwili przed sobą masz posturę niejakiego Kubiaka szczerze zdziwionego twoją wizytą. Po jego wyglądzie mogłaś wywnioskować, że przerwałaś mu kąpiel bo kropelki wody spływały z jego nieco przydługawych włosów.
-Będziemy stać na klatce?-przerywasz głuchą ciszę po czym gestem ręki zaprasza cię do środka wciąż będąc w niemałym szoku- Pewnie zastanawiasz się co tu robię i przyznam, że ja sama nie wierzę w to co robię, ale mam coś.. dla ciebie.-mówisz po czym podajesz mu zaproszenie. Widzisz jak z zaciekawieniem spogląda na to co mu właśnie podałaś i czyta treść. Przez chwilę spogląda na ciebie jak gdyby upewniając się czy aby na pewno on powinien je otrzymać.
-Nie mówiłaś, że twój brat miał dziewczynę.-wydusza wreszcie z siebie
-Bo nie miał.-kręcisz głową, na co on spogląda na ciebie pytająco- Długa historia.
-I chcesz żebym poszedł tam z tobą?-pyta spoglądając na ciebie
-Trochę słabo wyglądałoby to gdybym poszła sama i do tego w ciąży.
-To znaczy, że chcesz żebym z tobą poszedł czy robisz to bo musisz?-nie daje za wygraną
-Powiedzmy, że pośrodku.-wzdychasz- To jak?
-W porządku, nie mam wtedy meczu.-kiwa twierdząco głową. Powtórnie zapada między wami cisza. Nie za bardzo wiedząc co ze sobą zrobić spuszczasz wzrok chcąc uniknąć kontaktu wzrokowego z szatynem.
-Pójdę już, nie będę ci przeszkadzać, tym bardziej, że masz chyba gościa.-rzucasz słysząc odgłosy dochodzące z głębi mieszkania
-Brat wpadł z krótką wizytą.-rzuca niemal natychmiast po czym uniemożliwia ci wyjście z mieszkaniem łapiąc cię za rękę. Już dawno nie miałaś z nim kontaktu cielesnego, aczkolwiek wciąż reagowałaś dokładnie tak samo na jego dotyk.-Może.. poszłabyś ze mną jutro na przysłowiową kawę?-pyta dość niepewnie
-Jeśli chcesz to od czternastej jestem wolna.-odpowiadasz mu
-A ty chcesz?
-Chyba nie uciekniemy od tego, rozmowa nas czeka prędzej czy później.-odpowiadasz wciąż nie patrząc mu w oczy
-Do zobaczenia?
-Do jutra.-kiwasz głową po czym wyswobadza twoją dłoń z uścisku po czym opuszczasz jego lokum, które jeszcze nie tak dawno było waszym wspólnym. Nie zastanawiasz się nawet nad tym czy aby w jego mieszkaniu nie panoszyła się pewna brunetka, której miałaś ochotę co najmniej wydrapać oczy, jednak stwierdziłaś, że nie masz się ani ochoty na tym zastanawiać ani nie widziałaś sensu i powodu dla którego mógłby nie mówić prawdy. Tego wieczora rozmyślasz jedynie o jednej rzeczy. O jutrzejszym dniu, a raczej o jednym z jego punktów z godziny czternastej. Nie wiedziałaś co cię mogło czekać, ale wiedziałaś, że z całą pewnością to nie będzie łatwa rozmowa.
#Iga:
Kolejne dni minęły ci nie tyle nieciekawie, a bez żadnych
większych rewelacji. Ograniczały się jedynie do codziennego koczowania w firmie
i leniwych wieczorów z Michałem. Oprócz tego oczywiście nie zabrakło głównego
promotora zamieszania, czyli Kubiaka. Nawiedzał was średnio raz dziennie, aż po
dwóch dniach zaczynałaś się zastanawiać, czy nie zaproponować mu mieszkania na
klatce schodowej. Wciąż jednak pozostawałaś nieugięta, bo nie miałaś zamiaru
zdawać mu relacji z pobytu Majki we Wrocławiu. Wciąż byłaś zdania, że sam
nabroił i również sam musi to naprawić. Nie miałaś ochoty mu pomagać,
zwłaszcza, że zranił twoją przyjaciółkę. Z resztą, "jak trwoga to do
Boga" i te słowa idealnie pasowały do stosunku Kubiaka to twojej osoby.
Miałaś go w stu procentach dość. Z wielką radością spakowałaś się czwartkowego
wieczoru i w piątkowy poranek wyruszyłaś w podróż do rodzinnego Wrocławia.
Trzymałaś kciuki za sportowe poczynania Łasko i nawet troszkę się cieszyłaś, że
nie jechał z tobą. Głupio to stwierdzać, ale potrzebowałaś chwilowego
przewietrzenia umysłu. Bardzo tęskniłaś za rodziną, chciałaś spędzić z nimi jak
najwięcej czasu. Co więcej, zależało ci na rozmowie z mamą. Bo kto, jak nie
rodzicielka potrafi tak podnieść na duchu? Pomóc, doradzić, wysłuchać? Miałaś z
nią świetny kontakt i bardzo cieszyłaś się na wasze spotkanie. Oczywiście cały
wyjazd trzymałaś w tajemnicy, gdyż chciałaś zrobić im wielką niespodziankę
swoją obecnością. Około południa dotarłaś na jedno z ładniejszych osiedli i z
uśmiechem na twarzy zadzwoniłaś do drzwi.
- Dzień dobry, mamo. - powiedziałaś do zdumionej pani
Kowalczyk, która otworzyła ci drzwi. Natychmiast zamknęła cię w swoich
matczynych ramionach i wycałowała za wszystkie czasy.
- No tego to się nie spodziewałam. - parsknęła śmiechem i
spojrzała na ciebie z widocznym zadowoleniem. - Nasza światowa córka w końcu
uraczyła nas swoimi odwiedzinami! - zaśmiała się i zaciągnęła cię do korytarza.
- Stęskniłam się już za wami. Uznałam, że czas w końcu wpaść
do rodzinnego dworu. - wyszczerzyłaś się i weszłaś do kuchni, gdzie już
krzątała się twoja mama. W końcu obie zasiadłyście przy stole. Oczywiście
rodzicielka nie byłaby sobą, gdyby nie usiłowała wcisnąć w ciebie kilku
kawałków domowej szarlotki.
- Dobrze, że
przyjechałaś. Dziś wieczorem ma wpaść Oliwia z dzieciakami. No i Paweł,
oczywiście. Nie sądziłam, że jeszcze dotrwam dnia powszedniego, kiedy to
wszystkie moje dzieci zjawią się w rodzinnym domu. - uśmiechnęła się
promiennie, a ty zauważyłaś, że prawie w ogóle się nie zmieniła. Pani Izabela
Kowalczyk wręcz tryskała energią, a uśmiech wiecznie malował się na jej dobrodusznej
twarzy. Nie mogłaś doczekać się wieczora, kiedy to zobaczysz się z tatą oraz
rodzeństwem. Twoja siostra - Oliwia, była już szczęśliwą mężatką i matką, miała
dwa szkraby, oczka w głowie dziadków. Brat Paweł należał do wiecznych studentów
i był duszą towarzystwa. Oboje byliście adoptowani.
- Mówiłam ci mamo, że dopadła mnie tęsknota. - odparłaś,
sącząc malinową herbatę.
- Dziecko, przemęczasz się w tej pracy. Ile można harować!
Mam nadzieję, że ten Michał cię tam trochę stopuje, bo niedługo zamieszkasz w
firmie. - spojrzała na ciebie karcącym wzrokiem.
- Daj spokój, mamuś. - mruknęłaś i wzięłaś kęs ciasta.
- Co mamuś, co mamuś, praca to nie wszystko, kochanie. Może
czas pomyśleć o ustatkowaniu się? Masz już dwadzieścia sześć lat, ja w twoim
wieku urodziłam Oliwkę i byłam już mężatką. - powiedziała przyjrzała ci się
uważnie. - Na pewno wszystko w porządku u ciebie, słoneczko?
- No... w sumie to w ostatnim czasie nie bardzo. To znaczy
między mną a Michałem jest wszystko w jak najlepszym stanie i naprawdę myślimy
o wspólnej przyszłości. - dodałaś szybko, widząc napływający potok pytań ze
strony matki. - Po prostu... - jakoś nie wiedziałaś, jak zrelacjonować mamie
twoje ostatnie zmartwienie. Ciężko było ci o tym rozprawiać, bo wyryło to na
twoim sercu sporą ranę. A ona wciąż krwawiła i bolała przy każdym wspomnieniu
drażliwego tematu.
- Mów kochanie, przecież wiesz, że postaram ci się pomóc. -
zagadnęła i nakryła twoją dłoń swoją.
- To nie jest takie proste, mamo. - powiedziałaś cicho.
- W życiu nic nie jest proste. Ale z pewnością będzie
prostsze, jak mi o tym powiesz. - odparła i ścisnęła twoją doń.
- Po prostu w ostatnim czasie dowiedziałam się, że... -
westchnęłaś cicho. - Że prawdopodobnie nie mogę mieć dzieci. - dokończyłaś z
wysiłkiem. Spojrzałaś ze strachem na rodzicielkę, która pogrążyła się w
głębokiej zadumie.
- Prawdopodobnie, kochana. Słyszałaś swoje słowa? Nic nie
jest pewne, Iguś. Wiesz ile ja spotkałam takich przypadków u siebie? Ani waż mi
się zamartwiać! Lekarz też człowiek i ma prawa do pomyłki. To należy do
codzienności. Umówię cię z dobrym specjalistą, tutaj, we Wrocławiu. Damy radę,
kochanie. Nie z takich opałów wychodziłyśmy! - objęła cię ramieniem i
pocałowała w skroń. - Nie bój się, z każdej sytuacji jest jakieś wyjście.
- Ale mamo... - zaczęłaś łamiącym się głosem.
- Nie, Iga. Nie rozczulaj mi się tutaj. Jesteś dorosłą,
piękną kobietą. Masz wspaniałego mężczyznę i jestem pewna, że zaakceptuję cię w
takim stanie, w jakim jesteś. Porozmawiasz ze specjalistą, dokładnie cię
przebada. Nie zamartwiaj się na zapas. Przecież ta doktor mogła się pomylić.
Bądź dobrej myśli, bo ja przeczuwam, że wcale nie jest tak, jak ci się wydaje.
A dobrze wiesz, że rzadko bywam omylna. - puściła ci oczko i jeszcze raz mocno
wyściskała.
- Kocham cię, mamuś. Wiesz o tym? - wymamrotałaś, a pani
Kowalczyk uśmiechnęła się ciepło.
- Ja ciebie też, Iguś. Co powiesz na małe zakupy?
- Jak najbardziej jestem za. - zaśmiałaś się i chwilę potem
już przechadzałyście się po pobliskim centrum handlowym. Spędziłyście tam dobre
kilka godzin, podczas których kupiłaś sobie parę drobiazgów, które jakimś
dziwnym trafem zajmowały kilkanaście toreb. Na mieście mama miała do
załatwienia parę spraw i czekałaś na nią w pobliskim parku. Zdziwiłaś się na
widok Wójcik, która również przechadzała się tą alejką. Ucieszyłaś się, kiedy
zobaczyłaś, że wygląda bardzo korzystnie. I może powiedziałaś kilka słów za
dużo, może niepotrzebnie zaczynałaś ten temat, ale doszło między wami do
zgrzytu. Przyjaciółka odeszła z wyrzutem, a ty poczułaś, że nie powinnaś tak na
nią naskakiwać. Twój dobry humor związany z wizytą w rodzinnym mieście
diametralnie się odmienił. Przez kolejne godziny rozmyślałaś o swoim głupim
zachowaniu i snułaś się po domu rodziców. W końcu kiedy do lokum wpadła
stęskniona rodzinka, odrobinę się rozchmurzyłaś. Wyściskałaś za wszystkie czasy
Oliwię, jej dwie małe córeczki, z radością powitałaś jej męża oraz młodszego
brata. Zostałaś wycałowana przez ojca, który wrócił z pracy. Razem zasiedliście
do rodzinnej kolacji i przez te kilka godzin zapomniałaś o kłótni z Mają.
Następne dwa dni były bardzo intensywne, ponieważ wszyscy staraliście nacieszyć
się swoją obecnością w stu procentach. Niestety, wszystko co dobre szybko się
kończy. Powrót do Jastrzębskiego Zdroju zbliżał się nieuchronnie i wieczorem do
drzwi zadzwonił stęskniony Łasko. Prawie udusiłaś się ze śmiechu, kiedy senior
rodziny Kowalczyków ze zdumieniem powiedział ci, że sławny siatkarz stoi w
drzwiach i pyta o jego córkę. Co jak co, ale wyjazd do Wrocławia zapamiętasz
bardzo dobrze.
~*~
wingspiker: Witam Was moje drogie po raz pierwszy w tym miesiącu! Przez ostatnich parę dni działo się wiele, nasi panowie w pięknym stylu ogrywają rywala raz za razem, przeżyłam jakoś pierwsze dni drugiej klasy także generalnie nie jest źle, rzekłabym, że nawet bardzo dobrze ;) Co do rozdziału, Maja powróciła do Jastrzębia po dłuższym pobycie u rodziny, co nieco sobie przemyślała i jak widać są tego skutki w postaci przełamania pierwszych lodów z Kubiakiem. Kłótnia z Igą długo nie trwała, tak jak się można było spodziewać :P Jednymi słowy wszystko idzie w dobrym kierunku!
Miłego weekendu!
Joan: Cześć wszystkim! Witamy was już w kolejnym roku szkolnym, kiedy to czeka nas ponowne rycie, kucie, zdawanie i zaliczanie. :/ Mnie w tym roku czekają egzaminy, więc mam nadzieję, że wybaczycie pewne opóźnienia na blogach. Co do dzisiejszego rozdziału, jak mogłyście się spodziewać, dziewczyny długo pokłócone nie były. :D Ale co poradzić, zapewne wiecie jak to jest między nami babami. :D Iga wpadła i wypadła z Wrocławia, ale mogę was zapewnić, że jeszcze tu wróci :P Nie piszę nic więcej, bo nie chcę psuć wam zabawy. Komentujcie, wpadajcie i czytajcie, a do tego nie zapominajcie o nauce! :3
Do następnego, kochane! <3
Do następnego, kochane! <3
Nie mogę się doczekać tej rozmowy Majki z Kubaikiem! Pewnie nie wrócą tak do siebie od razu, ale mam nadzieję, że Maja w końcu go wysłucha, a siatkarz ją przeprosi i wyjasni, ze poniosły go emocje i szok. Oni są za ładną parą żeby nie byc razem! Co do Igi, to jej mama ma racje. nie może się załamywać, bo jeszcze nic nie ejst pewne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
super;) nie mogę doczaekac się kolejnego;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Maja z Michałem się spotkali. Mina rodziców Igi, gdy zobaczyli Łasko bezcenna:0
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta:)
Idze napewno dobrze zrobil ten wyjazd do rodziny, super sie czyta o takich super relacjach z rodziną! Lasko był hitem spotkania ale w sumie sie nie dziwie. Kubiak i Majka powoli zaczynaja rozmawiac czyli happy end niebawem ;dd
OdpowiedzUsuńdzieje sie dziewczyny oj dzieje! Łasko i Iga sa cudowni ,ciekawa jestem kiedy tylko cos im wrzucicie bo znajac was to pewnie cos sie tam wydarzy nie?? Majka z Kubiakiem zaczynaja cos dzialas, nareszcie!!
OdpowiedzUsuń