niedziela, 24 maja 2015

#Szcześćdziesiąt dwa.



#Maja
  Wedle oczekiwań zabawa trwała do wczesnych godzin porannych. Najwytrwalsi, z Łasko w stroju sułtana, przywitali godzinę siódmą rano w rytmach tureckich i włoskich hitów. Wy jako świadkowie również staraliście się dotrzymać kroku reszcie gości, aczkolwiek twój luby wymiękł w starciu z panem młodym. Byłaś niemal pewna, że trzeba będzie go podnosić dźwigiem, a do tego z całą pewnością czekały go godziny zwierzeń w toalecie. Bo kiedy opuszczaliście salę weselną po godzinie szóstej Kubiak nie wyglądał za dobrze, przeciwnie do Łasko, który emanował energią. Byłaś tylko ciekawa do której mu jej wystarczy i czy w ogóle opuści tą salę.  W każdym bądź razie, wypoczynek po weselnym szaleństwie nie był zbyt długi, bo po zaledwie kilku godzinach snu musieliście dopełnić obowiązku drużby. Ty prócz niewyspania czułaś się znakomicie czego niestety nie mógł powiedzieć Michał. Generalnie nie był zbyt życiowy, a na wszelkie zaproszenia do biesiadnego stołu były odmowne. Przez chwilę zastanawiałaś się czy aby z nim wszystko w porządku, jednak po kilku sekundach zastanowień przypomniałaś sobie, że przecież Kubiak był coś za długo w domu. Nazajutrz czekała go podróż na zgrupowanie do Bełchatowa. Tak, więc misja pod tytułem wrócić do żywych, czas start.
 -Zagroziłaś Kubiakowi rozwodem?-pyta Iga
 -Czemu pytasz pani Łasko?-spoglądasz w jej kierunku
 -Bo siedzi tutaj kulturalnie, odmawiając Łasko chyba z dziesięć razy. Chcesz żeby mój mąż się załamał?
 -Siedzi grzecznie bo jutro jedzie na zgrupowanie koneser jeden i musi wrócić do życia.-chichoczesz, a jak na zawołanie przy waszym stole pojawia się sprawca całego zamieszania
 -Michaś, mój ulubiony sułtanie, najwierniejszy kompanie mojej ziemskiej wędrówki. Powiedz mi no, coś ty taki nie w sosie? Ni sety ni drina. Choryś? Przynieść ci coś?-pyta troskliwie
 -Łasko moczymordo daj mi spokój, błagam.-krzywi się
 -Ale Michaś sułtanie, mów jak na spowiedzi, co ci leży na tym sułtańskim serduszku?
 -Nic debilu, jutro muszę jechać na kadrę, wolę trafić do Bełchatowa, a nie do Norwegii.
 -Ależ kompanie, luzuj majty!-prycha Łasko- Chodź, walniem sobie łyka Ambrozji i zobaczysz, przejdzie ci!
 -O nie, więcej nie idę do tego szatańskiego stołu rozpusty i alkoholizmu.-kręci głową
 -Majka, co zrobiłaś towarzyszowi?-pyta nagle atakujący- No zabij, podmienili go! Sułtan wódy nie odmawia! Dima, dawaj flaszkę!-krzyczy
 -Tylko żeby jej nie wwiozła koza w rytm arabskiego tańca godowego.-prycha szatyn
 -Ty mu podrzucaj pomysły.-przewraca oczami przyjaciółka
 -Kochanie spokojnie, nie tym razem. Koza Izabella ma teraz przerwę na jedzenie.-dodaje ze śmiertelną powagą, na co w odpowiedzi niemal natychmiast słychać spazmatyczny śmiech Kubiaka. To była chyba jedyna prawidłowa reakcja na jego słowa. Im dłużej się zastanawiałaś nad tym, czy Łasko tylko żartuje wygadując te wszystkie głupoty, tym bardziej się przekonywałaś, że on był śmiertelnie poważny. Twojemu ślubnemu to nie przeszkadzało. Ba, on bawił się w najlepsze co chwilę dusząc się ze śmiechu, aczkolwiek szczerze współczułaś Idze. Byłaś niema pewna, że po waszym wyjedzie do Turcji Łasko wpadnie w żałobę. Żałowałaś, że w prezencie ślubnym nie ofiarowaliście im jednak rocznego pobytu w klinice dla wybitnie podupadłych na psychice. A jeśli o prezentach mowa, nadszedł czas na ich przejrzenie. Oczywiście Łasko się za bardzo do tego nie kwapił, wolał chodzić za Kubiakiem krok w krok, co rusz wymachując mu przed oczami różnorakimi trunkami.
 -Chyba się boję.-mówi niepewni Iga
 -Kozy tam nie znajdziesz.-chichoczesz
 -Szczerze powiedziawszy wolę znaleźć kozę niż burkę.-wzdycha po czym przystępuje do przeglądania podarków. Na pierwszy rzut oka, nie było wśród nich niczego nadzwyczajnego. Oczywiście do czasu, gdy dostrzegłaś znajomą papeterię. Zachęcałaś Igę, aby otworzyła wasz podarek, jednak w chwili, gdy został rozpieczętowany wybuchłaś niepohamowanym śmiechem. Zamiast prezentu, który sama dokładnie zapakowałaś, ujrzałaś… dywan. I to nie byle jaką wykładzinę z Dywanolandu, otóż to był to produkt rodem z Turcji. W niego oczywiście zawinięta była złota butelka z wizerunkiem kozy z tajemniczą zawartością.
 -Mówiłam już, że nienawidzę twojego męża?-z trudem powstrzymywała śmiech
 -Wiesz, zawsze mogłaś dostać strój sułtanki, to jest mniejsze zło.-odpowiadasz rozbawiona
 -Lepiej nie kracz bo Łasko mi ofiarował prezent weselny i przy wręczaniu go, był dziwnie szczęśliwy.-kręci głową
 -Może po prostu dostaniesz na dvd wszystkie sezony „Wspaniałego stulecia”?-zastanawiasz się
 -Zapomnij, Łasko ma wszystkie odcinki nagrane.-mówi przyjaciółka- No dobra, raz się żyje. Najwyżej go zabiję.-dodaje po czym bierze się za rozpakowanie prezentu od małżonka. Po kilku minutach rozpakowywania kolejnych pudełek, wreszcie dociera do właściwego prezentu. W międzyczasie pojawił się w waszym towarzystwie Kubiak, który z całą pewnością chował się przed śledzącym go z butelką wódki, Łasko.
 -Daję dychę, że to jakaś turecka sukmana.-mówi zaciekawiony, a już po chwili wyje ze śmiechu na widok szmaragdowej burki i… bonu na kurs hodowcy kóz. Sądząc po wyrazie twarzy Igi, chwała Łasko, że nie było go w pobliżu, bo na pewno straciłby oczy.
 -Co ja widzę! Moje habibi otwiera suprajsy!-klaszcze w dłonie- Przymierzaj kobieto, jak coś to oddam. A, no i pogrzeb dalej bo coś przeoczyłaś.-instruuje
 -Łasko, jesteś największym debilem na tym świecie.-komentuje go małżonka
 -Ależ kochanie, nie podoba ci się prezent? Bezterminowy bilet na lot do Ankary to super sprawa!-mówi wyraźnie uradowany- Jak ci się zatęskni za małżonką mojego niezastąpionego kompana to wsiadamy w samolot i jesteśmy!
 -Kto ci kóz popilnuje Łasko?-wtrąca Kubiak
 -Spokojna rozczochrana sułtanie, to już mamy załatwione.-macha ręką- A teraz musisz się ze mną napić, bo kiedy ja cię powtórnie ujrzę?
 -Zajął byś się żoną, pomógłbyś jej burkę przymierzyć czy coś?-śmieje się szatyn
 -Kubiaczyno moja kochana, to ostatnie wspólne chwile na polskiej ziemi. No nie daj się prosić!-niemal błaga
 -Łasko odwal się i nie łaź za mną z tą flaszką bo już ci coś powiedziałem.-grzmi ten drugi- Mam jutro kadrę.
 -Ooooooo właśnie!-mówi jak oświecony- Iguś kochanie, szykuj graty bo jedziemy trzydziestego sierpnia do Warszawy, a potem do Wrocławia. A potem gdziekolwiek naszego sułtana i jego kampanię poniesie!
 -Ja nie przeżyję tego małżeństwa, ba, tych mistrzostw.-mówi Iga
 -A tam gadasz, musimy wspierać naszych Ahmedów!
 -Tylko nie próbuj wnosić kozy na halę bo dostaniesz zakaz wstępu na mecze, na swoje też.-dodaje rozbawiony Kubiak
 -Ty się tu nie wymądrzaj cwaniaczku, to, że za dywan sobie przekupiłeś trenera inwalido ty wojenny, nie znaczy, że możesz tu mędrkować. Właśnie uraziłeś uczucia Izabelli, moje też.
 -Druga żona?
 -To koza.-wyjaśnia Iga
 -Ponawiam pytanie, druga żona?
 -Łasko, zajmij się żoną, a ty Kubiak wypad na salę.-zarządzasz w obliczu zbliżającego się konfliktu na linii.
Po kolejnych dwóch godzinach zabawy musieliście niestety opuścić swoich towarzyszy. Michał musiał jutro z samego rana jechać do Łodzi, a czekało go jeszcze drobne pakowanie. Z pewnością szybciej byście opuścili weselne progi państwo Łasko, gdyby nie pan młody przez pół godziny lamentujący nad rozstaniem z przyjacielem. Co jak co, ale widok płaczącego Łasko zapamiętasz chyba do końca życia.


#Iga:
Nie minęła godzina od ślubu, a już miewałaś wątpliwości co do twojego zamążpójścia. Łasko obrał sobie chyba za cel wyrwanie z pamięci całego wesela, sądząc po ilości wszelakich trunków jakie wlewał w siebie. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zaproponował ci kilku tureckich napoi. Nie dałaś się zwieść namowom małżonka, ale niestety Kubiak nie był na tyle mądry.
- Łasko, przecież to jest czysty spirytus! - wydyszał po upiciu łyka jednego z kilku arabskich alkoholi.
- Pij kochany, nie marudź, jakoś nie jęczałeś tak wczoraj, kiedy wysuszyłeś cztery butelki...
- Słucham? - nagle obok was zmaterializowała się Maja, bacznie obserwując swojego męża. - Ja się dziwię, że ty jeszcze żyjesz, Kubiak.
- Moja droga przyjaciółko mojej drogiej żony, stan mojego wiernego towarzysza jest bardzo dobry, oceniam go na wręcz rewelacyjny. To taki trening przed tą całą Ankarą, żeby się chłopak nie zapowietrzył tam. - ogłosił sprawca całego zamieszania, czyli nie kto inny jak atakujący.
- Przepraszam za tego świra, niech on tylko doczeka poniedziałku... - mruknęłaś przepraszająco do przyjaciółki, kiedy dwóch siatkarzy oddaliło się w kierunku grupki sportowców. Oczywiście z kieliszkami i butlami za pazuchą.
- Daj spokój, zobacz jak on się świetnie bawi. - zaśmiała się brunetka. - A tak serio to szykuj psychiatrę, jeśli on w ogóle dożyje jutra.
- Mam nadzieję, że nie. - westchnęłaś. - Dobra, Wójcik vel Kubiak, czas chyba zwabić naszych towarzyszy.
- Niby jak? Nie mam żadnego arabskiego elementu, który przywabi twojego ślubnego, a mój to już w ogóle popadł w alkoholizm przy stole rozpusty. - wyszczerzyła się.
- Chodź potańczyć z ich kolegami, idę o zakład, że będą tu w przeciągu dwóch minut. - uśmiechnęłaś się i niemal od razu wpadłaś w wir zabawy na parkiecie. Jak też mówiłaś, nie zdążyłaś nawet wykręcić kilku kółek z Damianem Wojtaszkiem, bo zostałaś porwana przez jedynego i niepowtarzalnego Łasko. Taniec z nim nie należał do najbezpieczniejszych, więc nie dziwiłaś się czmychającym przed wami ludzi. Generalnie twój mąż należał do bardzo wyrafinowanych tancerzy, a jego umiejętności zapamięta każdy z gości. Zwłaszcza, że po godzinie dwunastej zaprezentował wyjątkowy taniec brzucha, wraz z widowiskowym zrzucaniem odzienia. Sama nie wiedziałaś, czy się śmiać, czy płakać, ale nie miałaś za wiele czasu do namysłu, bo każdy chciał z tobą zatańczyć, zamienić słówko, czy też wypić przysłowiowego kieliszka.
Po wycałowaniu i przetańczeniu dziesiątek piosenek z każdym z wujków, udało ci się jakoś wyrwać do Mai i jej małżonka.
- Ciekawe gdzie podziewa się mój facet, pewnie już pod stołem. - zagadnęłaś. Nagle zgasły światła, a cała uwaga skupiła się na wejściu do sali.
- Wiesz Iga, teraz nieciężko go zauważyć. - parsknął śmiechem Kubiak. Spojrzałaś na niego ze zmarszczonym czołem. Nie musiałaś długo czekać, bo muzyka rodem ze "Wspaniałego stulecia" rozwiała twoje wątpliwości. Przed wami, w nowiuteńkim stroju sułtana, od którego aż bił blask, pojawił się główny wodzirej - Łasko. Przez jedną milisekundę stałaś z rozdziawioną szczęką, by po chwili wrócił ci głos.
- Ja go kurwa mać zabiję. - szepnęłaś.
Byłaś chyba jedyną niezadowoloną na całe dwieście pięćdziesiąt gości, bowiem wszyscy nagrodzili twojego wybranka gromkimi brawami. Pomijając już fakt, że odtańczył przed nimi jakiś arabski taniec, który przypominał ręczne pranie, przeraziłaś się widząc, że ukochany zmierza w twoją stronę.
- No Iga, czas na zaprezentowanie naszych wspólnych umiejętności, tak jak cię uczyłem! - odrzekł i porwał cię na środek. Już wiedziałaś, że on się nigdy nie wyleczy i związałaś się z psychopatą. W dodatku w tureckim stroju, rodem z ulubionego serialu twojej mamy i babci.
Atrakcji nie było końca, ale bądź co bądź, wszyscy bawili się wyśmienicie. Chyba tylko ty uważałaś Łasko za wariata, bo reszta zabijała się by chociaż raz zatańczyć z gwiazdą tej nocy. Podziwiałaś go, że pomimo wysączenia połowy butelek z jego ulubionego stołu potrafił utrzymać się na nogach. Jednego byłaś pewna - jak już padnie, to obudzi się gdzieś na święta 2018.
- Habibi ty moje, jak się czujesz z tą wspaniałą dla ciebie wiadomością, że już nosisz moje nazwisko? - zapytał Michał, kiedy w końcu udało mu się do ciebie przebrnąć. W końcu nie należało to do łatwych zadań, bo niejedna twoja ciocia wolała zatrzymać go dla siebie.
- Zaczynam powątpiewać, czy dobrze zrobiłam przyjmując oświadczyny. - odparłaś z rozbawieniem.
- Ciszej z takimi słowami, bo ciocia Jadzia chyba jednak wolałaby, żebym był wolny. - wyszeptał konspiracyjnym tonem. Wybuchłaś śmiechem.
- Ale Łasko, powiedz mi, czy ty będziesz kiedyś normalny? - zapytałaś siląc się na powagę.
- Ależ jestem, cały twój, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, niebywale seksowny...
- Oraz niesamowicie skromny, tak to ty, kochanie. - pokręciłaś głową i oparłaś się o jego ramię. - Fajnie, że rozbawiłeś całe towarzystwo, ale oni teraz nie będą chcieli opuścić tej sali, a ja szczerze mówiąc już padam.
- Pani Łasko, dopiero druga! Co powiesz na mały wolny taniec z mężczyzną twojego życia? - zapytał i uklęknął na kolano. - Czy pozwoli pani?
- Czy ty nawet z głupiego tańca musisz robić wydarzenie na skalę światową? - przyklęk Michała począł wzbudzać kolejne rozbawienie, więc szybko podałaś mu rękę i wróciłaś na parkiet. Po kilku "wolnych", które wolnymi raczej nie były, nagle Kubiak wytrzasnął skądś mikrofon i zaczął przemawiać.
- Drodzy zebrani, jak wiecie nasz pan młody, bo do najstarszych nie należy, urodził się we Włoszech. Koledzy przysłali do niego list, więc jestem zobowiązany go odczytać... Kolega Łasko nauczył mnie trochę włoskiego, więc specjalnie dla was, zaprezentuję go w dwóch językach! - ogłosił niczym wprawny lektor. Już wiedziałaś co nadchodzi, znając ową zabawę z uprzednich wesel, ale Łasko po wysuszeniu wszystkich butelek w przeciągu dwóch stołów wyglądał na mile zaskoczonego i ciekawego.
- A więc... Bongiorno Michałos frajeros! - nie mogłaś się nie śmiać, widząc minę Łasko w szczególności po usłyszeniu ostatniego słowa. - Dzień dobry...
- JA CI DAM KUBIAK FRAJEROS! - pogroził mu pan młody. Przyjmujący nic sobie z tego nie zrobił i tylko pomachał przyjacielowi, wracając do czytania.
Tradycyjnie owy telegram wzbudził wielki wylew śmiechu gości. Ty także byłaś rozbawiona, bo do każdego zdania Kubiaka, Michał dodawał swój komentarz. Godziny mijały a twój mąż ani trochę nie tracił werwy i zapału do wymyślania coraz to nowszych figur tanecznych i tureckich akcentów.
Miarka się przebrała o siódmej rano, kiedy przytachał Bóg wie skąd dmuchaną kozę i rozpoczął dzikie harce na owym zwierzęciu. W duchu cieszyłaś się, że na sali prawie nikogo nie było, bo spaliłabyś się ze wstydu. Kiedy o pół do ósmej ostatni goście opuścili parkiet i poszli na zasłużony odpoczynek, nie zostało ci nic innego jak próba zaciągnięcia męża do apartamentu.
Z pomocą przyszli ci Maja i Kubiak.
- Widzę, że kolega zostaje. - zaśmiał się ten drugi, ale przez jego wygląd przemawiało już zmęczenie i widoczny ubytek w pamięci.
- Oświadczył, że on nie ma zamiaru się stąd ruszać. - mruknęłaś. - Łasko, chodź już, ty ledwo stoisz!
- Gdy cię nie widzę, wzdycham, płaczę... - zaczął kierując swoje spojrzenie na ciebie.
- O nie, proszę cię, nie recytuj mi tu żadnych wierszy,rusz to dupsko!
-... Tracę zmysły,kiedy cię zobaczę...
- Widzę, że mamy tu piękny okaz własnej inwencji twórczej połączonej z twórczością niejakiego Mickiewicza, Michaś, masz mój głos! - Kubiak przesłał weselnemu poecie buziaka w powietrzu. Spojrzałyście na siebie z Mają i momentalnie westchnęłyście.
-... Jednakże, gdy cię długo nie oglądam...
- Milcz, Łasko, bo zaraz naprawdę mnie nie będziesz oglądał i zostaniesz tu sam! - zagroziłaś mu.
-... Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam...
- KURWA MAĆ! - krzyknęłaś i wymierzyłaś mu siarczystego policzka. - MARSZ DO HOTELU, ALBO ZOSTANIESZ ZABITY NA SWOIM WŁASNYM WESELU!
- Seni seviyorum, habibi ty moje! - nie zrobił sobie nic z faktu, iż właśnie oberwał, a tylko spojrzał na ciebie z uwielbieniem i padł na podłogę, zapadając prawdopodobnie w hibernację.
- Boże, daj mi siłę... -szepnęłaś, starając się nie patrzeć na małżonka. - Będzie miał kaca jak stąd do tej pieprzonej Ankary.
- Igo Łasko, kac przychodzi i odchodzi, wódeczka nigdy nie zawodzi! - odrzekł pijackim tonem Kubiak i uwiesił się na ramieniu Majki.
Nie miałaś pojęcia, jakim cudem udało ci się zaciągnąć pana młodego do łóżka, jakkolwiek by to brzmiało. Nie mieliście jednak dużo czasu na sen, bo o czternastej zaczynały się poprawiny. W przypadku Łasko to słowo nabierało naprawdę dosłownego znaczenia. Żadne twoje obawy się nie sprawdziły, bo na sali sprawiał wrażenie wyspanego, wypoczętego i gotowego na nowe wyzwania.
- Jak samopoczucie? - zagadnęła cię Maja przy stole.
- O dziwo super... - zaczęłaś, ale nie dokończyłaś, bo przy was zmaterializował się Michał.
- Moja mowa będzie krótka, czy na stole stoi wódka? - zapytał wyszczerzony. - Kubiś, kochanie ty moje, coś taki markotny jesteś?
- Łasko, spieprzaj, po tych twoich tureckich denaturatach mam dziurę w pamięci...
- A tam gadasz. Jak mawiają genetycy, do DNA! - odparł i upił trochę ze swojego kieliszka. Posiedział przez chwilę w milczeniu. - No dobra, to nie był dobry pomysł... - wyszeptał i niczym maratończyk pognał w stronę toalety.
- Ktoś tu będzie przytulał się z muszlą... - zaśmiała się Maja.
- I mam nadzieję, że już tam zostanie i wróci na koniec poprawin. - pokręciłaś głową.
Mimo to wciąż miałaś nadzieję, że kiedyś twój mąż będzie w miarę normalny...

~*~
wingspiker: Tak oto przed Wami najbardziej bekowy rozdział tego opowiadania. Przyznam, że my płakałyśmy pisząc i czytając, nawet czytając przed pisaniem posłowia nie mogłyśmy się powstrzymać od śmiechu. Łasko jest po prostu jedyny w swoim rodzaju :D A teraz pora na małą naganę, wiemy, że teraz jest gorący okres w szkole bo same (przynajmniej ja) to odczuwamy, ale jeśli naprawdę zależy Wam na tym opowiadaniu, na co mamy nadzieję, zostawcie po sobie choć słowo. Liczymy na Was :)

Joan:  Hej wam! Przyznam szczerze, że ten rozdział zapadnie mi w pamięci na długie lata! Za każdym razem, kiedy to czytam znajduję nowe powody do płakania ze śmiechu. Mam nadzieję,  że wam również mała dawka złotych myśli Łasko poprawi humor! Jak już napisała Caro, nie zostawiajcie nas samych, bo to opowiadanie jest dla was, a bez odzewu w postaci komentarzy, nie ma ono sensu. Do następnego!


niedziela, 10 maja 2015

#Sześćdziesiąt jeden.

#Iga:
Dni dzielące cię od zawarcia związku małżeńskiego z Michałem leciały jak szalone. Z jednej strony to dobrze, bo według zgodnej opinii tego delikwenta i całej rodziny podobno lekko wariowałaś. Z drugiej strony miałaś coraz większe wrażenie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Gdyby nie pomoc Kubiaka i Mai z pewnością sprawy formalne nie poszłyby wam tak gładko. Sama nie wiedziałaś kiedy z dwóch tygodni zrobiły się dwa dni.
- Jestem pewna, że o czymś zapomnieliśmy. - mruknęłaś, przerzucając stosy kartek z wypisanymi sprawami, jakie trzeba załatwić przed ceremonią.
- Jeszcze jedno słowo, a wyślę cię do zamkniętego zakładu. - skwitował wielce przejęty swoją rolą Łasko, oglądający siedemdziesiątą ósmą powtórkę meczu.
- O przepraszam, to nie ja zwariowałam i oglądam po kilkadziesiąt razy ten sam mecz! - fuknęłaś i rzuciłaś mu protekcjonalne spojrzenie.
- O kurde... - odezwał się po kilku minutach ciszy. Zmierzyłaś go z ukosa.
- Wiem, nie zarezerwowałam apartamentów dla gości, wiedziałam, że o czymś zapomniałam! Dobrze, że mi przypomniałeś, kochany.
- Chciałem tylko wyrazić swoje zdumienie nad tą akcją, przecież mogłem wtedy tak łatwo odczytać zamysły rozgrywającego... I byłby punkt... - ledwo to usłyszałaś, a bezceremonialnie wstałaś z miejsca i wymierzyłaś w narzeczonego porządny cios stosem kartek.
- WYŁĄCZ KURWA TEN KURWA JEBANY KURWA TELEWIZOR KURWA I POROZMAWIAJ ZE MNĄ! - wybuchłaś, zabierając mu pilota i wyłączając obiekt uwagi Łasko.
- A to za co? - obruszył się.
- Za wszystko, Łasko, za wszystko! Ja tu się męczę, myślę, denerwuję, a ty nie robisz nic tylko oglądasz te mecze! Żebyś się nie zdziwił jak weźmiesz ślub, ale sam ze sobą, bo mnie tam nie będzie. - rzuciłaś i wyniosłaś się do sypialni, gdzie padłaś na łóżko bez zamiaru opuszczania go w najbliższym czasie.
Jak też przypuszczałaś po niedużym czasie zjawił się powód twojego zdenerwowania.
- Iguś... - zaczął.
- Idź sobie. - odparłaś i odwróciłaś się do niego plecami.
- Ja też się denerwuję...
- Nie widać.
- Nie bocz się na mnie, po prostu to jedyne co mnie odwodzi od ciągłego myślenia o tym, czy czegoś nie zepsuję, nie zapomnę, źle coś powiem... Ja też to przeżywam, słonko. - wymruczał ci do ucha.
- Mógłbyś chociaż ze mną rozmawiać, ale ty jesteś jak w transie. - powiedziałaś z wyrzutem.
- Przepraszam, powinienem teraz być z tobą...
- Boję się, że siatkówka zawsze będzie na pierwszym miejscu, a ja gdzieś dalej. - odwróciłaś się do niego i spojrzałaś mu w oczy.
- Nie ma takiej możliwości. Ty zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Po prostu... Musisz mi czasem wybaczyć pewne wady... Musisz przecież przyznać, że pomimo tej jedynej małej skazy w postaci siatkówki to całkiem dobry ze mnie kochanek...
- Łasko, jesteś najgłupszą osobą, jaką znam. - pokręciłaś głową. - Ogarnij się już, dobrze? Pojutrze bierzemy ślub.
- Wybaczysz mi to haniebne zachowanie, rudziaku? - zapytał, dotykając twojego policzka.
- Muszę się zastanowić. - odparłaś niewzruszenie.
- O nie, taka odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje, pani Kowalczyk. - niemal natychmiast rzucił się na ciebie i porwał w wir pocałunków.
- Masz szczęście, że dzieci są u twoich rodziców. - parsknęłaś śmiechem, wyrywając się na chwilę z jego objęć.
- Dokładnie to zaplanowałem. - mruknął i nakrył twoje usta swoimi.
- Panie Łasko, a nie chce pan może teraz meczu obejrzeć? - droczyłaś się z nim.
Niestety nie udało ci się ponaśmiewać z niego więcej, bo był raczej skory do czynów, a nie słów, więc dalsza część wieczoru minęła wam iście książkowo.
Nazajutrz obudziłaś się dość wcześnie i od samego rana zadzwoniłaś po kolei do każdego z gości, czy na pewno stawi się na jutrzejszej ceremonii. Łasko nie mogąc dłużej słuchać twoich wywodów, a bojąc się włączyć telewizor wybrał się na mały "poranny rozruch". Miałaś tylko nadzieję, że nie skończy się on w mieszkaniu Kubiaka.
Każdy z rodziny przewidział, że będziesz wariować, więc delegacja w składzie mama i Oliwia zabrały cię do miasta. W ich obecności czas minął ci bardzo szybko. Wróciłaś do domu wieczorem i o dziwo zastałaś tam narzeczonego w nienaruszonym stanie.
Byłaś pewna, że został już porwany w wir wieczoru kawalerskiego, ale o dziwo nic nie wskazywało na jakieś wyjście siatkarza z domu. Ty praktycznie zapomniałaś o czymś takim, jak wieczór panieński, a widząc atakującego zajętego wiązaniem krawata, utwierdziłaś się w przekonaniu, że jemu też to wyleciało z głowy.
 Tak więc, ostatni wieczór pod nazwiskiem Kowalczyk spędzisz z facetem, który jeszcze kilkadziesiąt lat będzie marudził u twojego boku. Niesamowity scenariusz!
- Widzę, że jesteś bardzo zajęty. - wyszczerzyłaś się, obserwując jego poczynania.
- Lata praktyki. - odparł i zamachał wzorowo zawiązanym krawatem.
- Jeździło się na imieniny ciotki, co? - zaśmiałaś się.
- Żadnych nie opuściłem! - waszą rozmowę przerwał dzwonek telefonu szatyna. Czym prędzej porwał go i odebrał. Po miłości w jego głosie łatwo mogłaś odgadnąć, że dzwoni do niego nie kto inny jak Kubiak.
- Serio? Dzień przed moim ślubem? No dobra, będę. - tyle udało ci się usłyszeć z tej wyjątkowo ciekawej rozmowy.
- Muszę jechać do Kubiaka, który właśnie dziś uznał, że jedzie na ściąganie gipsu i usilnie potrzebuje mojej pomocy, bo ta sierota sama nie może prowadzić samochodu, a Majka jest z Polą, więc... - streścił ci całą historię i w biegu zgarnął klucze do swojego samochodu. No tak, wygląda na to, że twój narzeczony to największy idiota na całej kuli ziemskiej. Od razu wiedziałaś, że Kubiak nie ma na myśli żadnego gipsu, bo z tego co mówiła ci Maja, był na zdjęciu wczoraj. Twój ślubny niestety uwierzył w cała historyjkę i będzie gnał do kolegi, nie spodziewając się, że wróci stamtąd dopiero jutro...
Michał Łasko, myśliciel roku, nieświadomy wybiera się na swój wieczór kawalerski. Nie miałaś zamiaru o niczym mu przypominać i wyraziłaś jedynie grzeczne zdziwienie nad problemem przyjmującego. Chwilę później zostałaś w mieszkaniu sama, więc korzystając z wolnego, zafundowałaś sobie gorącą kąpiel i małe spa.
Posiedziałaś w łazience dobre dwie godziny i ledwo z niej wyszłaś, a rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Szybko otworzyłaś, a ku twojemu zdziwieniu twoim oczom ukazało się... dwóch funkcjonariuszy.
- Pani Iga Kowalczyk? - zapytał jeden z nich.
- Tak, coś nie tak? - zapytałaś, zaszokowana wizytą policjantów.
- Musi pani z nami pojechać na komisariat, proszę zabrać dokumenty. - odpowiedział.
- Przepraszam, może mi pan powiedzieć o co chodzi? - powtórzyłaś, siląc się na spokój.
- Proszę wypełnić moje polecenie, wszystkiego dowie się pani na miejscu. - dodał drugi.
W biegu zgarnęłaś rzeczy i zamknęłaś dom. Byłaś pewna, że Łasko coś zmalował. Stłuczka? Wypadek? W twojej głowie zaczęły pojawiać się coraz gorsze scenariusze. Do tego jadąc z dwoma policjantami nie czułaś się komfortowo. Wysiedliście z samochodu w jakimś obskurnym zaułku i po wskazaniu drzwi weszłaś do środka. Prawdopodobnie wchodziłaś do komisariatu od jakiejś specjalnej części wydzielonej dla przestępców. Otworzyłaś drzwi i już chciałaś szukać wzrokiem Michała, kiedy...
- WIECZÓR PANIEŃSKI, NIESPODZIANKA! - taki okrzyk został ci sprezentowany przez grono kobiet. Komisariat okazał się klubem, a ty głupia w to wszystko uwierzyłaś!
- Kiedyś zginiesz, Majka! - odparłaś i w zdecydowanie dobrym humorze porwałaś się w wir zabawy w damskim gronie. Nie brakowało twoich koleżanek z dawnej pracy, siostry, czy partnerek siatkarzy, z którymi utrzymywałaś kontakt.
- Kochana, co ty się tak śpieszysz, tych dwóch policjantów bym tak samych nie zostawiała... - rzuciła przyjaciółka, szczerząc się jak głupia. Odwróciłaś się szukając ich wzrokiem i...
- Nie, Maja, nie zrobiłaś tego... - mruknęłaś.
- Zrobiłam. - odparła, bardzo z siebie zadowolona. Dwóch panów w mundurach zgrabnie się ich pozbyło i okazało się...
- Czy to są striptizerzy?! - próbowałaś przekrzyczeć muzykę.
- Korzystaj kochana, póki jesteś wolna! - wykrzyczała rozbawiona przyjaciółka.
Jednego byłaś pewna - ani ty, ani Łasko, nie wrócicie jutro do domu bez bólu głowy.
Kiedy obudziłaś się w swoim własnym łóżku, następnego dnia, na twojej twarzy malował się uśmiech. Wspomnienie poprzedniego wieczoru wciąż siedziało ci w głowie, a należał on do bardzo udanych. Spojrzałaś na zegarek i przeszył cię dreszcz. Dziewiąta, a po twoim narzeczonym ani śladu! Szybko wyrzuciłaś z głowy obraz wieczoru panieńskiego i czym prędzej wybrałaś numer do Kubiaka.
- Halo? - usłyszałaś zaspany głos.
- No hej, tak tylko chciałam zapytać, czy mój przyszły mąż żyje... - powiedziałaś na wstępie.
- Stan pacjenta stabilny, postaram się go postawić na nogi w ciągu godziny, niczym się nie przejmuj. - odpowiedział, a w tle usłyszałaś śpiew.
- Matko, powiedz mi tylko, że to nie Łasko daje popis wokalny... - westchnęłaś.
- Powiedziałem, że go postawię na nogi? To też uczynię, uciekaj do fryzjera, kosmetyczki, czy gdzie tam musisz, Łasko na pewno w ślubie weźmie udział. - odłożył telefon. No dobra, Kowalczyk, to twoje ostatnie godziny wolności, czas zaufać Kubiakowi.
Nie miałaś więcej czasu nad myśleniem o Łasko, bo twoje myśli zostały zajęte przez fryzjerkę, kosmetyczkę, a potem przez Maję, mamę i siostrę, które skutecznie odwodziły cię o rozmyślaniu na temat przyszłego męża.
- Spokojnie kochana, jest u nas, to znaczy u Kubiaka, gotowy na wielkie wydarzenie, sprawdzałam jego stan, jest w świetnym humorze i nie może się doczekać aż cię zobaczy, więc nie histeryzuj, czas wkładać suknię! - nawijała przyjaciółka. Po chwili pomogły ci założyć białą sukienkę, prostą, aczkolwiek ozdobioną koronką, co nadawało jej pięknego wyglądu.
- Mój Boże, nie wierzę, że to już. - westchnęłaś, widząc się w lustrze. Obok szczerzyła się Maja, też gotowa.
- Łasko się do ciebie dobija po raz siedemdziesiąty, myślę, że możesz już odebrać. - rzuciła ci telefon.
- Słucham.
- Wiesz, co? Nienawidzę tego, że muszę tyle czekać, żeby cię w końcu ujrzeć, kochanie. - powiedział, a ty niemal natychmiast się rozpłynęłaś.
- Kocham to, że tego nienawidzisz. - odpowiedziałaś.
Nie minęła godzina, a stałaś już w przepięknym parku, tuż obok Michała. Słońce delikatnie przebijało się przez korony drzew, otoczenie przyozdobione zostało setkami białych róż, przed sobą miałaś całą rodzinę, przyjaciół, znajomych. A obok jego. Miłość twojego życia. Jedynego faceta, z którym wytrzymałaś tyle czasu i byłaś gotowa żyć u jego boku przez kolejne lata. Siatkarza, który pomimo swojej chorobliwej pasji zawsze był obok ciebie i cię wspierał. Towarzysza twoich niedoli, cudownego ojca, kochanka. Był dla ciebie wszystkim, czego potrzebowałaś.
 Tuż obok was stała Maja i Michał, oboje w wyśmienitych humorach, z uśmiechami na twarzy wyczekiwali na waszą przysięgę. Udało ci się dojrzeć twoich rodziców z Hanią i Antosiem, Oliwię, brata Pawła, rzesze ciotek, wujków i kuzynek, rodzinę Michała, dziesiątki siatkarzy z partnerkami...
Spojrzałaś na ukochanego i już wiedziałaś, że to miejsce należy do was.
- Drodzy goście, zebraliśmy się tutaj, żeby być świadkiem złączenia Igi i Michała w małżeńską całość. Miłość sprawiła, że jesteśmy właśnie w tym miejscu. Czy ktoś z zebranych chciałby przemówić?
Wszystkie głowy zwróciły się ku Kubiakowi, który bez żadnych oporów podniósł rękę i wziął mikrofon.
- Drodzy państwo, jako świadek młodej pary chciałbym powiedzieć kilka słów. Musicie wiedzieć, że nie jesteśmy na ślubie przypadkowych osób. To niesamowicie kochająca się para, która oddałaby za siebie życie. Możecie powiedzieć, że to nic nadzwyczajnego. Owszem, jednak wraz z moją żoną, świadkową, chcielibyśmy po prostu im pogratulować. Tworzą razem nierozerwalny kolektyw, są przykładem czystej, jedynej w swoim rodzaju miłości. Drodzy zebrani, Iga i Michał poznali się przez przypadek. Jak widzicie, z tego zupełnie niespodziewanego momentu narodziło się piękne uczucie. Kochani, nie jestem stworzony do takich przemów, ale... Igo, Michale, chcielibyśmy abyście wiedzieli, że jesteście dla nas wzorem, przykładem. Cieszymy się z waszego szczęścia i wierzymy, że już zawsze będziemy oglądać was tak szczęśliwych, rozpromienionych. Proszę wszystkich o oklaski dla tej pary, która sprawiła, że ten szary, smutny świat nabrał blasku dzięki ich miłości. - poczułaś, że zaraz się popłaczesz. Nigdy nie spodziewałaś się tak pięknych słów z ust Kubiaka. Spojrzałaś na niego z uśmiechem, modląc się, żeby twój makijaż nie popłynął.
To było niesamowite przeżycie. Stojąc tam, co chwilę miałaś  wrażenie, że jesteś we śnie.
- Czas na przysięgi, które przygotowane zostały przez samą parę młodą.  
- Spędziliśmy życie, uciekając od przeznaczenia i pokonując przeciwności. Właśnie dlatego miałem okazję cię poznać, najpiękniejszą, uśmiechniętą i przerażająco idealną kobietę, jaką kiedykolwiek znałem. Pokazałaś mi, że szczęście jest czymś, co mogę mieć i... obiecuję z tobą być, kochać cię, unikać z tobą przeznaczenia do końca naszych dni. - ogłosił Michał i włożył na twój palec obrączkę. Przez kilka sekund po prostu patrzyliście sobie w oczy.
- Przypadek, dzięki któremu się poznaliśmy okazał się dla nas początkiem czegoś wspaniałego. To ty, dałeś mi to, czego tak bardzo pragnęłam. Ty pokazałeś mi, jak można cieszyć się z życia. Jesteś moją podporą, dajesz mi siłę, wsparcie... Dziś mogę powiedzieć, że jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała. Chcę żyć z tobą, kochać cię, być wierną i uczciwą aż do śmierci. - uśmiechnęłaś się i włożyłaś pierścionek na jego dłoń. Nie mogłaś ukryć wzruszenia i na twoim policzku widniała pojedyncza łza. Twój mąż przetarł ją palcem i pocałował cię, tak, jak nigdy wcześniej tego nie zrobił. Wtedy poczułaś jak po twoim ciele rozchodzi cię ciepło, wiedziałaś, że jesteś w odpowiednim miejscu, czasie i z odpowiednią osobą.
Wasze wesele nie mogło być zwykłe i już od samego początku każdy bawił się świetnie. Wszystko było dobrze zorganizowane, ale kiedy spojrzałaś na menu zamarłaś.
- Łasko. - powiedziałaś grobowym tonem.
- Tak, żono? - odparł.
- Powiedz mi co w menu robi kozina w sosie, pieczona kozina, kozina gotowana, kozina pikantna... sałatka "Kebab"... Co to jest börek?! Albo meze, dolma, czy pilav? - zapytałaś.
- Kochana, nie ma zabawy bez małej niespodzianki, wiesz jakie dobre są te dania tureckie? - uśmiechnął się i wybuchnął śmiechem.
- Łasko...
- Kocham cię, ty kochasz mnie, Iguś, po co marnować czas na takie bzdety? A tę dolmę to naprawdę polecam, jadłem w Ankarze! - pocałował cię w czoło i porwał na parkiet.
- Jeszcze jeden taki wybryk... - szepnęłaś mu do ucha.
- Żono moja kochana, noc jeszcze długa, a wszelakie atrakcje to tylko dodatkowy smaczek dla tego cudownego wydarzenia! - dodał, a takiego ucieszonego to go jeszcze nie widziałaś...
Pozostało ci tylko świetnie się bawić i nie myśleć o tym, co jeszcze zaplanował.



#Maja

  Dni po waszym powrocie z Turcji pędziły jak szalone. Nie wiedziałaś nawet kiedy z poniedziałku robiła się sobota i na odwrót. Patrząc na waszą córkę tak naprawdę dostrzegałaś jak szybko mijały wam dni. A już tym bardziej po Michale, który z kaleki stał się szczęśliwcem walczącym na ostatniej prostej o prawo reprezentowania kraju na zbliżających się Mistrzostwach Świata. Oczywiście zaczął zgrupowania, więc w domu nie był za częstym bywalcem, aczkolwiek gdy tylko w nim był, jego uwaga skupiona była tylko i wyłącznie na was. Szczerze powiedziawszy nie wiesz nawet, czy między wami było kiedyś tak dobrze. Zdecydowanie chciałaś by ta chwila trwała wiecznie. Dodatkowo doszła wam sprawa organizacji ślubu waszych wspaniałych kompanów. Czuliście się wręcz zobowiązani do wszelakiej pomocy, takiej jak załatwianie spraw papierkowych, zaproszeń czy nawet opieki nad bliźniakami. To ostatni zwłaszcza, przypadło twojemu małżonkowi dotychczas twierdzącemu, iż Poli przydałoby się rodzeństwo. Po kilku dłuższych godzinach opieki nad trójką małych rozbójników w czasie, których stracił swoje ulubione spodnie za sprawą jednego z małych Łasko, zdecydowanie odłożył swoje poglądy na bok. Tak więc minęły tygodnie dzielące was od wielkiego wydarzenia w życiu przyszłych państwa Łasko. Przy okazji spędziliście tydzień we Francji w czasie zgrupowania na którym reprezentanci mogli liczyć na obecność swoich najbliższych. Po powrocie mieliście kilkadziesiąt godzin na dopięcie wszelakich spraw, co kosztowało was kilka nieprzespanych nocy. Jakimś cudem udało wam się o wszystkim pamiętać, nie wspominając już nawet o Łasko. Z powodzeniem także udało się wam w tajemnicy przed państwem młodym zorganizować im ostatnie chwile wolności. W dzień samej ceremonii obydwoje byliście okropnie zabiegani. Pola została przejęta przez dziadków, twój małżonek musiał przywrócić do życia Łasko, który śpiewał największe włoskie hity disco polo już od godziny szóstej rano. Ty natomiast byłaś w sztabie zajmującym się wyglądem pani młodej. Wszystko na całe szczęście doszło dość sprawnie i o zaplanowanej godzinie mogliście rozpocząć ceremonię. Gdy patrzyłaś na Igę i Łasko, ślubujących sobie miłość i wierność z trudem powstrzymywałaś się od łez. Przypomniał ci się moment w którym wy składaliście sobie przysięgi, z resztą nie tylko tobie się udzielił ten klimat. Michał ścisnął twoją dłoń posyłając pokrzepiający uśmiech, po czym wygłosił absolutnie cudowną mowę. Musiałaś przyznać, że się po nim tego nie spodziewałaś, tak samo jak wszyscy zebrani. Po przemowie wielkiego oratora Kubiaka wszyscy zebrani udali się w kierunku dalszych zabaw. Przez cały czas zastanawiałaś się, co zmalował Łasko, nie wierzyłaś, że to będzie najzwyklejszy ślub na świecie. Nie z takim panem młodym. Oczywiście, nie myliłaś się.

 -Pieczona kozina? A do tego co, kozie mleko?-mówiłaś wybuchając śmiechem kiedy czytałaś menu

 -Spodziewałaś się, że na tym weselu od tak najesz się rosołku?-chichocze twój małżonek

 -Dzięki niebiosom, że pomysł Turcji urodził się dopiero po naszym ślubie.-kręcisz z niedowierzaniem głową

 -Czy wy wiecie co ten pacan zrobił?!-pojawia się nagle koło was Iga

 -Zabij, nie wiem.-udaje powagę Kubiak

 -Myślicie, że można jeszcze unieważnić to małżeństwo?-pyta Iga

 -Koran chyba nie dopuszcza rozwodów.-wtrąca śmiertelnie poważni Kubiak

 -Ja się zastrzelę.-kręci głową przyjaciółka

 -Nie strzelaj, gdzie ja znajdę wspanialszą żonę?-materializuj się nagle Łasko- Kubiaczki moje wspaniałe, polecam spróbować sałatki „kebab”. Może nie będziecie takimi świetlistymi osobnikami jak ja, ale na pewno doda wam przed emigracją otuchy.

 -Nie wytrzymam z nim.

 -Ty poczekaj aż otworzysz prezenty.-mówi dusząc się ze śmiechu Kubiak

 -Chyba nie chcę tego widzieć.-wzdycha Iga

 -Mam nadzieję, że te kozy to nie zawinięte w papeterię, jeszcze biedactwom się coś stanie i się mleko zważy.-kręci nosem pan młody

 -ŻE. CO?!

 -Żono, idziemy tańczyć, młodzi niech sobie porozprawiają. Łasko pamiętaj, Allah zezwala mieć do ośmiu kóz i żon.-dodaje rozbawiony po czym porywa cię na parkiet. Z pewnością jeszcze chwila, a umarlibyście ze śmiechu, a Łasko zostałby pokiereszowany przez własną żonę w dniu ślubu. Choć szczerze mówiąc, im dłużej trwało to wesele, tym bardziej byłaś na to przygotowana. Oczywiście Michał Łasko nie byłby sobą jakby nie potargał za sobą Kubiaka do stołu rozpusty i degustacji alkoholowej. Szczerze obawiałaś się czy twój ślubny wyjdzie stamtąd chociażby na czworaka. Generalnie nie mogłaś wtedy narzekać na nudę bo zostałaś wzięta w obroty przez męską część gości, która nie uczestniczyła w rozprawach przy stole sułtana. Nie byłaś nawet zdziwiona, gdy po kolejnym z rzędy tańcu z Dimą, który należał do najbardziej szalonych tancerzy, obok ciebie pojawił się nie kto inny jak Kubiak. To było do przewidzenia, iż obudzi się w nim zew zazdrośnika, zastanawiałaś się tylko, ile mu to zajmie.

 -Przepraszam, a to co ma być?

 -Mój mąż, przepraszam, giermek wielkiego sułtana był zajęty trenowaniem swojej wątroby, miałam siedzieć za stołem i zajadać się koziną?-pytasz go

 -Kochanie, musiałem opić tą niepowtarzalną okazję, pierwszej żony się kilka razy nie ma, tak?-śmieje się- Ale teraz, czas zająć się sprawami niecierpiącymi zwłoki.

 -To znaczy?

 -Tym, że moi koledzy obtańcowują moją wspaniałą żonę. Koniec tego dobrego, klepię sobie dożywotnio taniec. A przynajmniej dzisiaj.-zarządził szatyn, a jak powiedział, tak uczynił. Poza paroma szybkimi wyskokami na kółko biesiadne, nie dawał ci nawet chwili wytchnienia. Możliwe, że oszalał lub też wypił o wiele za dużo, bardziej skłaniałaś się ku drugiej opcji.

 -Jak tam pani Łasko?-dopadasz Igę

 -Wspaniale, nie wybiłam jeszcze Łasko zębów, on mnie nie zabił kiedy tańczył break-dance, o przepraszam, wolną piosenkę.-wzdycha nieco rozbawiona- Ale generalnie świetnie się bawię Majuś.

 -I na taką odpowiedź liczyłam Łasko!-szczerzysz się

 -Myślisz, że on po ślubie się zmieni?-rzuciła w kierunku Łasko, który coś energicznie gestykulował w kierunku Kubiaka

 -Patrząc na delikwenta, który od paru miesięcy jest moim ślubnym to powiem ci tak. Pierwsze dwa miesiące można się łudzić. Potem wpadnie ten drugi i po marzeniach.-chichoczesz

 -Jestem ciekawa co on jeszcze dzisiaj zmaluje.

 -Ja nic nie będę malował, wiesz, że jestem wszechstronnie uzdolniony ma małżonko, aczkolwiek dzisiaj moja artystyczna dusza zostanie skierowana ku innej płaszczyźnie.-wtrąca nagle nie kto inny jak Łasko

 -Łaskasso, wołają cię koledzy od flaszek.-komunikuje szatyn

 -Dziękuję mój niezawodny złoty sułtanie, chyżo gnam ku mym kompanom.-odpowiada pan młody, po czym ochoczo pędzi do wskazanego przez Kubiaka miejsca.

Nie mając większego pomysłu dołączyliście do gości bawiących się na parkiecie. Bawiliście się w najlepsze do czasy, gdy powrócił Łasko. Najpierw porwał do tańca Igę, która uszła ledwo z życiem, a potem.. ciebie. W duchu modliłaś się o przeżycie tego tańca, jeśli można to tak było nazwać, bez większego uszczerbku na zdrowiu. Ogólnie w myślach układałaś już testament, ale dzięki niebiosom w porę zainterweniował twój rycerz na białym koniu i wybawił cię od utraty co najmniej przednich zębów.

 -Uratowałeś swoją córkę od utraty matki.-chichoczesz

 -Pola jak Pola, ale ja? Gdzie bym taką drugą znalazł? Wolę zbierać zwłoki Łasko spod stołu niż ciebie z parkietu.-mówi rozbawiony- Z resztą nie możesz przegapić głównej atrakcji.

 -Dzięki ci wspaniały małżonku.-odpowiadasz skradając mu pocałunek- A teraz gadaj, co wymyślił ten…-nie jest ci dane dokończyć, ponieważ na sali ustaje muzyka, a wszystkie światła skierowane są w stronę drzwi wejściowych. Mało, co nie dusisz się ze śmiechu, gdy widzisz w nich po chwili Łasko. I to w nie byle jakim wydaniu. Otóż na sali rozbrzmiewa muzyka rodem z tureckiego straganu z dywanami, a główną atrakcją jest Łasko przebrany w śnieżno-złoty strój sułtana. Obejmujący cię od tyłu Kubiak zachodził się już właściwie ze śmiechu, kryjąc się za tobą przed gniewnym spojrzeniem Igi. Najlepsze jednak było przed wami. Łasko vel wyjęty rodem z „Wspaniałego Stulecia” zaprezentował swoje umiejętności taneczne w jednym z tradycyjnych tureckich, weselnych tańców. W zasadzie na sali nie było osoby, która nie płakałaby ze śmiechu. Przez chwilę zastanawiałaś się czy aby nie trzeba będzie resuscytować za chwilę twoje męża, który nie dość, że wył ze śmiechu to z trudem łapał oddech.

 -Nie wiem, zabić cię czy wysłać w jedną stronę do Kongo?

 -Żono, ale to z miłości!-broni się Łasko- Kubiaczki, widzieliście te ruchy? Nie jeden bollywoodzki tancerz by się nie powstydził. Autografy na lewo, zdjęcia na prawo. Wódka od ręki.

 -Mam nadzieję, że ktoś ofiarował nam w prezencie ślubnym roczny pobyt w psychiatryku. Dla dwojga, bo ja z tobą też wysiądę.

 -Iguś habibi ty moje!-mówi radośnie- Czeka nas teraz wspaniałe wspólne życie! Niekończące się pasmo sukcesów.

 -Sukcesem to był twój taniec Łasko.-wtrąca się nagle Dima- Będziesz miał na jutubie milion wyświetleń padre!

 -Super Dima!-klaszcze w dłonie- Tylko ty to ładnie zmontuj, daj intro z „Wspaniałego stulecia” i gitara. 

 -Nie zapomnij o umieszczeniu w intro kozy śpiewającej marsz weselny.-dodaje Kubiak

 -Ty, toż to genialny pomysł. Dlaczego ja nie pomyślałem o tym wcześniej?!

 -Jezu, zastrzelcie mnie.-mówi przyjaciółka

 -Witamy w świecie małżeńskim Iguś!-chichoczesz ledwie powstrzymując się od płaczu z powodu złotych myśli Łasko. Bądź, co bądź, zapowiadały się kolejne godziny niesamowitej zabawy sponsorowanej przez głównego wodzireja i organizatora zamieszania. Nie byłaś tylko pewna czy Kubiak wytrzyma i nie wybuchnie ze śmiechu. Mimo wszystko, to było najlepsze wesele na świecie i mogło trwać w nieskończoność!
  
~*~ 
Joan: Cześć wszystkim!:) Małe przyspieszenie i przed wami wiekopomna chwila - ślub Michała i Igi! W końcu musiało do niego dojść. :P Pan młody zaplanował wiele atrakcji na tą niezapomnianą noc i mam nadzieję, że was również doprowadziły do łez! Miłego tygodnia! ♥

wingspiker: Witamy kochane! Troszeczkę podgoniłyśmy i weszłyśmy w weselne klimaty. Oczywiście nie obyło się bez złotoustego Łasko w roli głównej. Przyznam szczerze, że my we dwie niemal płakałyśmy ze śmiechu czytając owoce naszej pracy, także mamy nadzieję, że i Wam się spodoba ;) Miłego tygodnia!