niedziela, 24 maja 2015

#Szcześćdziesiąt dwa.



#Maja
  Wedle oczekiwań zabawa trwała do wczesnych godzin porannych. Najwytrwalsi, z Łasko w stroju sułtana, przywitali godzinę siódmą rano w rytmach tureckich i włoskich hitów. Wy jako świadkowie również staraliście się dotrzymać kroku reszcie gości, aczkolwiek twój luby wymiękł w starciu z panem młodym. Byłaś niemal pewna, że trzeba będzie go podnosić dźwigiem, a do tego z całą pewnością czekały go godziny zwierzeń w toalecie. Bo kiedy opuszczaliście salę weselną po godzinie szóstej Kubiak nie wyglądał za dobrze, przeciwnie do Łasko, który emanował energią. Byłaś tylko ciekawa do której mu jej wystarczy i czy w ogóle opuści tą salę.  W każdym bądź razie, wypoczynek po weselnym szaleństwie nie był zbyt długi, bo po zaledwie kilku godzinach snu musieliście dopełnić obowiązku drużby. Ty prócz niewyspania czułaś się znakomicie czego niestety nie mógł powiedzieć Michał. Generalnie nie był zbyt życiowy, a na wszelkie zaproszenia do biesiadnego stołu były odmowne. Przez chwilę zastanawiałaś się czy aby z nim wszystko w porządku, jednak po kilku sekundach zastanowień przypomniałaś sobie, że przecież Kubiak był coś za długo w domu. Nazajutrz czekała go podróż na zgrupowanie do Bełchatowa. Tak, więc misja pod tytułem wrócić do żywych, czas start.
 -Zagroziłaś Kubiakowi rozwodem?-pyta Iga
 -Czemu pytasz pani Łasko?-spoglądasz w jej kierunku
 -Bo siedzi tutaj kulturalnie, odmawiając Łasko chyba z dziesięć razy. Chcesz żeby mój mąż się załamał?
 -Siedzi grzecznie bo jutro jedzie na zgrupowanie koneser jeden i musi wrócić do życia.-chichoczesz, a jak na zawołanie przy waszym stole pojawia się sprawca całego zamieszania
 -Michaś, mój ulubiony sułtanie, najwierniejszy kompanie mojej ziemskiej wędrówki. Powiedz mi no, coś ty taki nie w sosie? Ni sety ni drina. Choryś? Przynieść ci coś?-pyta troskliwie
 -Łasko moczymordo daj mi spokój, błagam.-krzywi się
 -Ale Michaś sułtanie, mów jak na spowiedzi, co ci leży na tym sułtańskim serduszku?
 -Nic debilu, jutro muszę jechać na kadrę, wolę trafić do Bełchatowa, a nie do Norwegii.
 -Ależ kompanie, luzuj majty!-prycha Łasko- Chodź, walniem sobie łyka Ambrozji i zobaczysz, przejdzie ci!
 -O nie, więcej nie idę do tego szatańskiego stołu rozpusty i alkoholizmu.-kręci głową
 -Majka, co zrobiłaś towarzyszowi?-pyta nagle atakujący- No zabij, podmienili go! Sułtan wódy nie odmawia! Dima, dawaj flaszkę!-krzyczy
 -Tylko żeby jej nie wwiozła koza w rytm arabskiego tańca godowego.-prycha szatyn
 -Ty mu podrzucaj pomysły.-przewraca oczami przyjaciółka
 -Kochanie spokojnie, nie tym razem. Koza Izabella ma teraz przerwę na jedzenie.-dodaje ze śmiertelną powagą, na co w odpowiedzi niemal natychmiast słychać spazmatyczny śmiech Kubiaka. To była chyba jedyna prawidłowa reakcja na jego słowa. Im dłużej się zastanawiałaś nad tym, czy Łasko tylko żartuje wygadując te wszystkie głupoty, tym bardziej się przekonywałaś, że on był śmiertelnie poważny. Twojemu ślubnemu to nie przeszkadzało. Ba, on bawił się w najlepsze co chwilę dusząc się ze śmiechu, aczkolwiek szczerze współczułaś Idze. Byłaś niema pewna, że po waszym wyjedzie do Turcji Łasko wpadnie w żałobę. Żałowałaś, że w prezencie ślubnym nie ofiarowaliście im jednak rocznego pobytu w klinice dla wybitnie podupadłych na psychice. A jeśli o prezentach mowa, nadszedł czas na ich przejrzenie. Oczywiście Łasko się za bardzo do tego nie kwapił, wolał chodzić za Kubiakiem krok w krok, co rusz wymachując mu przed oczami różnorakimi trunkami.
 -Chyba się boję.-mówi niepewni Iga
 -Kozy tam nie znajdziesz.-chichoczesz
 -Szczerze powiedziawszy wolę znaleźć kozę niż burkę.-wzdycha po czym przystępuje do przeglądania podarków. Na pierwszy rzut oka, nie było wśród nich niczego nadzwyczajnego. Oczywiście do czasu, gdy dostrzegłaś znajomą papeterię. Zachęcałaś Igę, aby otworzyła wasz podarek, jednak w chwili, gdy został rozpieczętowany wybuchłaś niepohamowanym śmiechem. Zamiast prezentu, który sama dokładnie zapakowałaś, ujrzałaś… dywan. I to nie byle jaką wykładzinę z Dywanolandu, otóż to był to produkt rodem z Turcji. W niego oczywiście zawinięta była złota butelka z wizerunkiem kozy z tajemniczą zawartością.
 -Mówiłam już, że nienawidzę twojego męża?-z trudem powstrzymywała śmiech
 -Wiesz, zawsze mogłaś dostać strój sułtanki, to jest mniejsze zło.-odpowiadasz rozbawiona
 -Lepiej nie kracz bo Łasko mi ofiarował prezent weselny i przy wręczaniu go, był dziwnie szczęśliwy.-kręci głową
 -Może po prostu dostaniesz na dvd wszystkie sezony „Wspaniałego stulecia”?-zastanawiasz się
 -Zapomnij, Łasko ma wszystkie odcinki nagrane.-mówi przyjaciółka- No dobra, raz się żyje. Najwyżej go zabiję.-dodaje po czym bierze się za rozpakowanie prezentu od małżonka. Po kilku minutach rozpakowywania kolejnych pudełek, wreszcie dociera do właściwego prezentu. W międzyczasie pojawił się w waszym towarzystwie Kubiak, który z całą pewnością chował się przed śledzącym go z butelką wódki, Łasko.
 -Daję dychę, że to jakaś turecka sukmana.-mówi zaciekawiony, a już po chwili wyje ze śmiechu na widok szmaragdowej burki i… bonu na kurs hodowcy kóz. Sądząc po wyrazie twarzy Igi, chwała Łasko, że nie było go w pobliżu, bo na pewno straciłby oczy.
 -Co ja widzę! Moje habibi otwiera suprajsy!-klaszcze w dłonie- Przymierzaj kobieto, jak coś to oddam. A, no i pogrzeb dalej bo coś przeoczyłaś.-instruuje
 -Łasko, jesteś największym debilem na tym świecie.-komentuje go małżonka
 -Ależ kochanie, nie podoba ci się prezent? Bezterminowy bilet na lot do Ankary to super sprawa!-mówi wyraźnie uradowany- Jak ci się zatęskni za małżonką mojego niezastąpionego kompana to wsiadamy w samolot i jesteśmy!
 -Kto ci kóz popilnuje Łasko?-wtrąca Kubiak
 -Spokojna rozczochrana sułtanie, to już mamy załatwione.-macha ręką- A teraz musisz się ze mną napić, bo kiedy ja cię powtórnie ujrzę?
 -Zajął byś się żoną, pomógłbyś jej burkę przymierzyć czy coś?-śmieje się szatyn
 -Kubiaczyno moja kochana, to ostatnie wspólne chwile na polskiej ziemi. No nie daj się prosić!-niemal błaga
 -Łasko odwal się i nie łaź za mną z tą flaszką bo już ci coś powiedziałem.-grzmi ten drugi- Mam jutro kadrę.
 -Ooooooo właśnie!-mówi jak oświecony- Iguś kochanie, szykuj graty bo jedziemy trzydziestego sierpnia do Warszawy, a potem do Wrocławia. A potem gdziekolwiek naszego sułtana i jego kampanię poniesie!
 -Ja nie przeżyję tego małżeństwa, ba, tych mistrzostw.-mówi Iga
 -A tam gadasz, musimy wspierać naszych Ahmedów!
 -Tylko nie próbuj wnosić kozy na halę bo dostaniesz zakaz wstępu na mecze, na swoje też.-dodaje rozbawiony Kubiak
 -Ty się tu nie wymądrzaj cwaniaczku, to, że za dywan sobie przekupiłeś trenera inwalido ty wojenny, nie znaczy, że możesz tu mędrkować. Właśnie uraziłeś uczucia Izabelli, moje też.
 -Druga żona?
 -To koza.-wyjaśnia Iga
 -Ponawiam pytanie, druga żona?
 -Łasko, zajmij się żoną, a ty Kubiak wypad na salę.-zarządzasz w obliczu zbliżającego się konfliktu na linii.
Po kolejnych dwóch godzinach zabawy musieliście niestety opuścić swoich towarzyszy. Michał musiał jutro z samego rana jechać do Łodzi, a czekało go jeszcze drobne pakowanie. Z pewnością szybciej byście opuścili weselne progi państwo Łasko, gdyby nie pan młody przez pół godziny lamentujący nad rozstaniem z przyjacielem. Co jak co, ale widok płaczącego Łasko zapamiętasz chyba do końca życia.


#Iga:
Nie minęła godzina od ślubu, a już miewałaś wątpliwości co do twojego zamążpójścia. Łasko obrał sobie chyba za cel wyrwanie z pamięci całego wesela, sądząc po ilości wszelakich trunków jakie wlewał w siebie. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zaproponował ci kilku tureckich napoi. Nie dałaś się zwieść namowom małżonka, ale niestety Kubiak nie był na tyle mądry.
- Łasko, przecież to jest czysty spirytus! - wydyszał po upiciu łyka jednego z kilku arabskich alkoholi.
- Pij kochany, nie marudź, jakoś nie jęczałeś tak wczoraj, kiedy wysuszyłeś cztery butelki...
- Słucham? - nagle obok was zmaterializowała się Maja, bacznie obserwując swojego męża. - Ja się dziwię, że ty jeszcze żyjesz, Kubiak.
- Moja droga przyjaciółko mojej drogiej żony, stan mojego wiernego towarzysza jest bardzo dobry, oceniam go na wręcz rewelacyjny. To taki trening przed tą całą Ankarą, żeby się chłopak nie zapowietrzył tam. - ogłosił sprawca całego zamieszania, czyli nie kto inny jak atakujący.
- Przepraszam za tego świra, niech on tylko doczeka poniedziałku... - mruknęłaś przepraszająco do przyjaciółki, kiedy dwóch siatkarzy oddaliło się w kierunku grupki sportowców. Oczywiście z kieliszkami i butlami za pazuchą.
- Daj spokój, zobacz jak on się świetnie bawi. - zaśmiała się brunetka. - A tak serio to szykuj psychiatrę, jeśli on w ogóle dożyje jutra.
- Mam nadzieję, że nie. - westchnęłaś. - Dobra, Wójcik vel Kubiak, czas chyba zwabić naszych towarzyszy.
- Niby jak? Nie mam żadnego arabskiego elementu, który przywabi twojego ślubnego, a mój to już w ogóle popadł w alkoholizm przy stole rozpusty. - wyszczerzyła się.
- Chodź potańczyć z ich kolegami, idę o zakład, że będą tu w przeciągu dwóch minut. - uśmiechnęłaś się i niemal od razu wpadłaś w wir zabawy na parkiecie. Jak też mówiłaś, nie zdążyłaś nawet wykręcić kilku kółek z Damianem Wojtaszkiem, bo zostałaś porwana przez jedynego i niepowtarzalnego Łasko. Taniec z nim nie należał do najbezpieczniejszych, więc nie dziwiłaś się czmychającym przed wami ludzi. Generalnie twój mąż należał do bardzo wyrafinowanych tancerzy, a jego umiejętności zapamięta każdy z gości. Zwłaszcza, że po godzinie dwunastej zaprezentował wyjątkowy taniec brzucha, wraz z widowiskowym zrzucaniem odzienia. Sama nie wiedziałaś, czy się śmiać, czy płakać, ale nie miałaś za wiele czasu do namysłu, bo każdy chciał z tobą zatańczyć, zamienić słówko, czy też wypić przysłowiowego kieliszka.
Po wycałowaniu i przetańczeniu dziesiątek piosenek z każdym z wujków, udało ci się jakoś wyrwać do Mai i jej małżonka.
- Ciekawe gdzie podziewa się mój facet, pewnie już pod stołem. - zagadnęłaś. Nagle zgasły światła, a cała uwaga skupiła się na wejściu do sali.
- Wiesz Iga, teraz nieciężko go zauważyć. - parsknął śmiechem Kubiak. Spojrzałaś na niego ze zmarszczonym czołem. Nie musiałaś długo czekać, bo muzyka rodem ze "Wspaniałego stulecia" rozwiała twoje wątpliwości. Przed wami, w nowiuteńkim stroju sułtana, od którego aż bił blask, pojawił się główny wodzirej - Łasko. Przez jedną milisekundę stałaś z rozdziawioną szczęką, by po chwili wrócił ci głos.
- Ja go kurwa mać zabiję. - szepnęłaś.
Byłaś chyba jedyną niezadowoloną na całe dwieście pięćdziesiąt gości, bowiem wszyscy nagrodzili twojego wybranka gromkimi brawami. Pomijając już fakt, że odtańczył przed nimi jakiś arabski taniec, który przypominał ręczne pranie, przeraziłaś się widząc, że ukochany zmierza w twoją stronę.
- No Iga, czas na zaprezentowanie naszych wspólnych umiejętności, tak jak cię uczyłem! - odrzekł i porwał cię na środek. Już wiedziałaś, że on się nigdy nie wyleczy i związałaś się z psychopatą. W dodatku w tureckim stroju, rodem z ulubionego serialu twojej mamy i babci.
Atrakcji nie było końca, ale bądź co bądź, wszyscy bawili się wyśmienicie. Chyba tylko ty uważałaś Łasko za wariata, bo reszta zabijała się by chociaż raz zatańczyć z gwiazdą tej nocy. Podziwiałaś go, że pomimo wysączenia połowy butelek z jego ulubionego stołu potrafił utrzymać się na nogach. Jednego byłaś pewna - jak już padnie, to obudzi się gdzieś na święta 2018.
- Habibi ty moje, jak się czujesz z tą wspaniałą dla ciebie wiadomością, że już nosisz moje nazwisko? - zapytał Michał, kiedy w końcu udało mu się do ciebie przebrnąć. W końcu nie należało to do łatwych zadań, bo niejedna twoja ciocia wolała zatrzymać go dla siebie.
- Zaczynam powątpiewać, czy dobrze zrobiłam przyjmując oświadczyny. - odparłaś z rozbawieniem.
- Ciszej z takimi słowami, bo ciocia Jadzia chyba jednak wolałaby, żebym był wolny. - wyszeptał konspiracyjnym tonem. Wybuchłaś śmiechem.
- Ale Łasko, powiedz mi, czy ty będziesz kiedyś normalny? - zapytałaś siląc się na powagę.
- Ależ jestem, cały twój, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, niebywale seksowny...
- Oraz niesamowicie skromny, tak to ty, kochanie. - pokręciłaś głową i oparłaś się o jego ramię. - Fajnie, że rozbawiłeś całe towarzystwo, ale oni teraz nie będą chcieli opuścić tej sali, a ja szczerze mówiąc już padam.
- Pani Łasko, dopiero druga! Co powiesz na mały wolny taniec z mężczyzną twojego życia? - zapytał i uklęknął na kolano. - Czy pozwoli pani?
- Czy ty nawet z głupiego tańca musisz robić wydarzenie na skalę światową? - przyklęk Michała począł wzbudzać kolejne rozbawienie, więc szybko podałaś mu rękę i wróciłaś na parkiet. Po kilku "wolnych", które wolnymi raczej nie były, nagle Kubiak wytrzasnął skądś mikrofon i zaczął przemawiać.
- Drodzy zebrani, jak wiecie nasz pan młody, bo do najstarszych nie należy, urodził się we Włoszech. Koledzy przysłali do niego list, więc jestem zobowiązany go odczytać... Kolega Łasko nauczył mnie trochę włoskiego, więc specjalnie dla was, zaprezentuję go w dwóch językach! - ogłosił niczym wprawny lektor. Już wiedziałaś co nadchodzi, znając ową zabawę z uprzednich wesel, ale Łasko po wysuszeniu wszystkich butelek w przeciągu dwóch stołów wyglądał na mile zaskoczonego i ciekawego.
- A więc... Bongiorno Michałos frajeros! - nie mogłaś się nie śmiać, widząc minę Łasko w szczególności po usłyszeniu ostatniego słowa. - Dzień dobry...
- JA CI DAM KUBIAK FRAJEROS! - pogroził mu pan młody. Przyjmujący nic sobie z tego nie zrobił i tylko pomachał przyjacielowi, wracając do czytania.
Tradycyjnie owy telegram wzbudził wielki wylew śmiechu gości. Ty także byłaś rozbawiona, bo do każdego zdania Kubiaka, Michał dodawał swój komentarz. Godziny mijały a twój mąż ani trochę nie tracił werwy i zapału do wymyślania coraz to nowszych figur tanecznych i tureckich akcentów.
Miarka się przebrała o siódmej rano, kiedy przytachał Bóg wie skąd dmuchaną kozę i rozpoczął dzikie harce na owym zwierzęciu. W duchu cieszyłaś się, że na sali prawie nikogo nie było, bo spaliłabyś się ze wstydu. Kiedy o pół do ósmej ostatni goście opuścili parkiet i poszli na zasłużony odpoczynek, nie zostało ci nic innego jak próba zaciągnięcia męża do apartamentu.
Z pomocą przyszli ci Maja i Kubiak.
- Widzę, że kolega zostaje. - zaśmiał się ten drugi, ale przez jego wygląd przemawiało już zmęczenie i widoczny ubytek w pamięci.
- Oświadczył, że on nie ma zamiaru się stąd ruszać. - mruknęłaś. - Łasko, chodź już, ty ledwo stoisz!
- Gdy cię nie widzę, wzdycham, płaczę... - zaczął kierując swoje spojrzenie na ciebie.
- O nie, proszę cię, nie recytuj mi tu żadnych wierszy,rusz to dupsko!
-... Tracę zmysły,kiedy cię zobaczę...
- Widzę, że mamy tu piękny okaz własnej inwencji twórczej połączonej z twórczością niejakiego Mickiewicza, Michaś, masz mój głos! - Kubiak przesłał weselnemu poecie buziaka w powietrzu. Spojrzałyście na siebie z Mają i momentalnie westchnęłyście.
-... Jednakże, gdy cię długo nie oglądam...
- Milcz, Łasko, bo zaraz naprawdę mnie nie będziesz oglądał i zostaniesz tu sam! - zagroziłaś mu.
-... Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam...
- KURWA MAĆ! - krzyknęłaś i wymierzyłaś mu siarczystego policzka. - MARSZ DO HOTELU, ALBO ZOSTANIESZ ZABITY NA SWOIM WŁASNYM WESELU!
- Seni seviyorum, habibi ty moje! - nie zrobił sobie nic z faktu, iż właśnie oberwał, a tylko spojrzał na ciebie z uwielbieniem i padł na podłogę, zapadając prawdopodobnie w hibernację.
- Boże, daj mi siłę... -szepnęłaś, starając się nie patrzeć na małżonka. - Będzie miał kaca jak stąd do tej pieprzonej Ankary.
- Igo Łasko, kac przychodzi i odchodzi, wódeczka nigdy nie zawodzi! - odrzekł pijackim tonem Kubiak i uwiesił się na ramieniu Majki.
Nie miałaś pojęcia, jakim cudem udało ci się zaciągnąć pana młodego do łóżka, jakkolwiek by to brzmiało. Nie mieliście jednak dużo czasu na sen, bo o czternastej zaczynały się poprawiny. W przypadku Łasko to słowo nabierało naprawdę dosłownego znaczenia. Żadne twoje obawy się nie sprawdziły, bo na sali sprawiał wrażenie wyspanego, wypoczętego i gotowego na nowe wyzwania.
- Jak samopoczucie? - zagadnęła cię Maja przy stole.
- O dziwo super... - zaczęłaś, ale nie dokończyłaś, bo przy was zmaterializował się Michał.
- Moja mowa będzie krótka, czy na stole stoi wódka? - zapytał wyszczerzony. - Kubiś, kochanie ty moje, coś taki markotny jesteś?
- Łasko, spieprzaj, po tych twoich tureckich denaturatach mam dziurę w pamięci...
- A tam gadasz. Jak mawiają genetycy, do DNA! - odparł i upił trochę ze swojego kieliszka. Posiedział przez chwilę w milczeniu. - No dobra, to nie był dobry pomysł... - wyszeptał i niczym maratończyk pognał w stronę toalety.
- Ktoś tu będzie przytulał się z muszlą... - zaśmiała się Maja.
- I mam nadzieję, że już tam zostanie i wróci na koniec poprawin. - pokręciłaś głową.
Mimo to wciąż miałaś nadzieję, że kiedyś twój mąż będzie w miarę normalny...

~*~
wingspiker: Tak oto przed Wami najbardziej bekowy rozdział tego opowiadania. Przyznam, że my płakałyśmy pisząc i czytając, nawet czytając przed pisaniem posłowia nie mogłyśmy się powstrzymać od śmiechu. Łasko jest po prostu jedyny w swoim rodzaju :D A teraz pora na małą naganę, wiemy, że teraz jest gorący okres w szkole bo same (przynajmniej ja) to odczuwamy, ale jeśli naprawdę zależy Wam na tym opowiadaniu, na co mamy nadzieję, zostawcie po sobie choć słowo. Liczymy na Was :)

Joan:  Hej wam! Przyznam szczerze, że ten rozdział zapadnie mi w pamięci na długie lata! Za każdym razem, kiedy to czytam znajduję nowe powody do płakania ze śmiechu. Mam nadzieję,  że wam również mała dawka złotych myśli Łasko poprawi humor! Jak już napisała Caro, nie zostawiajcie nas samych, bo to opowiadanie jest dla was, a bez odzewu w postaci komentarzy, nie ma ono sensu. Do następnego!


8 komentarzy:

  1. Fajnie się czyta to Wasze opowiadanie. Jestem z Wami od.początku, ale powiem szczerze, że trochę normalności by nie zaszkodziło ;) Można się trochę powygłupiać, ale szczerze mówiąc trochę mnie to męczy. Takie jest moje zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O losie. Czy Iga na pewno przeanalizowała wszystkie za i przeciw małżeństwu z Łasko? XD
    Hahahahahahahahahahahaha

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiadome było,że Łasko coś wywinie. Ciekawi mnie czy ta jego głupota zostanie mu już na stałe czy nadejdzie taki dzień, że stanie si poważny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niee no, kocham was dziewczyny :D czytałam z uśmiechem na ustach :) Już nie mogę się doczekać rozłąki naszych Michałów, nie żebym im źle życzyła ale chcę już to widzieć :) do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaaa poprostu kocham to opowiadanie ❤
    Przy ostatnich rozdziałach płacze ze śmiechu ��

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam wasze teksty, a samo połączenie Kubiaka z Łasko po prostu cud, miód i orzeszki.
    Czekam z niecierpliwością na nowy, kolejny rozdział. Jestem ciekawa jak to dalej się wszystko potoczy.
    Pozdrawiam WP

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny;)czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy jakieś nowości? :>

    OdpowiedzUsuń