#Iga:
Dni dzielące cię od zawarcia związku małżeńskiego z Michałem
leciały jak szalone. Z jednej strony to dobrze, bo według zgodnej opinii tego
delikwenta i całej rodziny podobno lekko wariowałaś. Z drugiej strony miałaś
coraz większe wrażenie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Gdyby nie pomoc
Kubiaka i Mai z pewnością sprawy formalne nie poszłyby wam tak gładko. Sama nie
wiedziałaś kiedy z dwóch tygodni zrobiły się dwa dni.
- Jestem pewna, że o czymś zapomnieliśmy. - mruknęłaś,
przerzucając stosy kartek z wypisanymi sprawami, jakie trzeba załatwić przed
ceremonią.
- Jeszcze jedno słowo, a wyślę cię do zamkniętego zakładu. -
skwitował wielce przejęty swoją rolą Łasko, oglądający siedemdziesiątą ósmą
powtórkę meczu.
- O przepraszam, to nie ja zwariowałam i oglądam po
kilkadziesiąt razy ten sam mecz! - fuknęłaś i rzuciłaś mu protekcjonalne
spojrzenie.
- O kurde... - odezwał się po kilku minutach ciszy.
Zmierzyłaś go z ukosa.
- Wiem, nie zarezerwowałam apartamentów dla gości, wiedziałam,
że o czymś zapomniałam! Dobrze, że mi przypomniałeś, kochany.
- Chciałem tylko wyrazić swoje zdumienie nad tą akcją,
przecież mogłem wtedy tak łatwo odczytać zamysły rozgrywającego... I byłby
punkt... - ledwo to usłyszałaś, a bezceremonialnie wstałaś z miejsca i
wymierzyłaś w narzeczonego porządny cios stosem kartek.
- WYŁĄCZ KURWA TEN KURWA JEBANY KURWA TELEWIZOR KURWA I
POROZMAWIAJ ZE MNĄ! - wybuchłaś, zabierając mu pilota i wyłączając obiekt uwagi
Łasko.
- A to za co? - obruszył się.
- Za wszystko, Łasko, za wszystko! Ja tu się męczę, myślę,
denerwuję, a ty nie robisz nic tylko oglądasz te mecze! Żebyś się nie zdziwił
jak weźmiesz ślub, ale sam ze sobą, bo mnie tam nie będzie. - rzuciłaś i
wyniosłaś się do sypialni, gdzie padłaś na łóżko bez zamiaru opuszczania go w
najbliższym czasie.
Jak też przypuszczałaś po niedużym czasie zjawił się powód
twojego zdenerwowania.
- Iguś... - zaczął.
- Idź sobie. - odparłaś i odwróciłaś się do niego plecami.
- Ja też się denerwuję...
- Nie widać.
- Nie bocz się na mnie, po prostu to jedyne co mnie odwodzi
od ciągłego myślenia o tym, czy czegoś nie zepsuję, nie zapomnę, źle coś
powiem... Ja też to przeżywam, słonko. - wymruczał ci do ucha.
- Mógłbyś chociaż ze mną rozmawiać, ale ty jesteś jak w
transie. - powiedziałaś z wyrzutem.
- Przepraszam, powinienem teraz być z tobą...
- Boję się, że siatkówka zawsze będzie na pierwszym miejscu,
a ja gdzieś dalej. - odwróciłaś się do niego i spojrzałaś mu w oczy.
- Nie ma takiej możliwości. Ty zawsze będziesz dla mnie
najważniejsza. Po prostu... Musisz mi czasem wybaczyć pewne wady... Musisz
przecież przyznać, że pomimo tej jedynej małej skazy w postaci siatkówki to
całkiem dobry ze mnie kochanek...
- Łasko, jesteś najgłupszą osobą, jaką znam. - pokręciłaś
głową. - Ogarnij się już, dobrze? Pojutrze bierzemy ślub.
- Wybaczysz mi to haniebne zachowanie, rudziaku? - zapytał,
dotykając twojego policzka.
- Muszę się zastanowić. - odparłaś niewzruszenie.
- O nie, taka odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje, pani
Kowalczyk. - niemal natychmiast rzucił się na ciebie i porwał w wir pocałunków.
- Masz szczęście, że dzieci są u twoich rodziców. -
parsknęłaś śmiechem, wyrywając się na chwilę z jego objęć.
- Dokładnie to zaplanowałem. - mruknął i nakrył twoje usta
swoimi.
- Panie Łasko, a nie chce pan może teraz meczu obejrzeć? -
droczyłaś się z nim.
Niestety nie udało ci się ponaśmiewać z niego więcej, bo był
raczej skory do czynów, a nie słów, więc dalsza część wieczoru minęła wam iście
książkowo.
Nazajutrz obudziłaś się dość wcześnie i od samego rana
zadzwoniłaś po kolei do każdego z gości, czy na pewno stawi się na jutrzejszej
ceremonii. Łasko nie mogąc dłużej słuchać twoich wywodów, a bojąc się włączyć
telewizor wybrał się na mały "poranny rozruch". Miałaś tylko
nadzieję, że nie skończy się on w mieszkaniu Kubiaka.
Każdy z rodziny przewidział, że będziesz wariować, więc
delegacja w składzie mama i Oliwia zabrały cię do miasta. W ich obecności czas
minął ci bardzo szybko. Wróciłaś do domu wieczorem i o dziwo zastałaś tam
narzeczonego w nienaruszonym stanie.
Byłaś pewna, że został już porwany w wir wieczoru
kawalerskiego, ale o dziwo nic nie wskazywało na jakieś wyjście siatkarza z
domu. Ty praktycznie zapomniałaś o czymś takim, jak wieczór panieński, a widząc
atakującego zajętego wiązaniem krawata, utwierdziłaś się w przekonaniu, że jemu
też to wyleciało z głowy.
Tak więc, ostatni
wieczór pod nazwiskiem Kowalczyk spędzisz z facetem, który jeszcze
kilkadziesiąt lat będzie marudził u twojego boku. Niesamowity scenariusz!
- Widzę, że jesteś bardzo zajęty. - wyszczerzyłaś się,
obserwując jego poczynania.
- Lata praktyki. - odparł i zamachał wzorowo zawiązanym
krawatem.
- Jeździło się na imieniny ciotki, co? - zaśmiałaś się.
- Żadnych nie opuściłem! - waszą rozmowę przerwał dzwonek
telefonu szatyna. Czym prędzej porwał go i odebrał. Po miłości w jego głosie
łatwo mogłaś odgadnąć, że dzwoni do niego nie kto inny jak Kubiak.
- Serio? Dzień przed moim ślubem? No dobra, będę. - tyle
udało ci się usłyszeć z tej wyjątkowo ciekawej rozmowy.
- Muszę jechać do Kubiaka, który właśnie dziś uznał, że jedzie
na ściąganie gipsu i usilnie potrzebuje mojej pomocy, bo ta sierota sama nie
może prowadzić samochodu, a Majka jest z Polą, więc... - streścił ci całą
historię i w biegu zgarnął klucze do swojego samochodu. No tak, wygląda na to,
że twój narzeczony to największy idiota na całej kuli ziemskiej. Od razu
wiedziałaś, że Kubiak nie ma na myśli żadnego gipsu, bo z tego co mówiła ci
Maja, był na zdjęciu wczoraj. Twój ślubny niestety uwierzył w cała historyjkę i
będzie gnał do kolegi, nie spodziewając się, że wróci stamtąd dopiero jutro...
Michał Łasko, myśliciel roku, nieświadomy wybiera się na
swój wieczór kawalerski. Nie miałaś zamiaru o niczym mu przypominać i wyraziłaś
jedynie grzeczne zdziwienie nad problemem przyjmującego. Chwilę później
zostałaś w mieszkaniu sama, więc korzystając z wolnego, zafundowałaś sobie
gorącą kąpiel i małe spa.
Posiedziałaś w łazience dobre dwie godziny i ledwo z niej
wyszłaś, a rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Szybko otworzyłaś, a ku
twojemu zdziwieniu twoim oczom ukazało się... dwóch funkcjonariuszy.
- Pani Iga Kowalczyk? - zapytał jeden z nich.
- Tak, coś nie tak? - zapytałaś, zaszokowana wizytą
policjantów.
- Musi pani z nami pojechać na komisariat, proszę zabrać
dokumenty. - odpowiedział.
- Przepraszam, może mi pan powiedzieć o co chodzi? -
powtórzyłaś, siląc się na spokój.
- Proszę wypełnić moje polecenie, wszystkiego dowie się pani
na miejscu. - dodał drugi.
W biegu zgarnęłaś rzeczy i zamknęłaś dom. Byłaś pewna, że Łasko
coś zmalował. Stłuczka? Wypadek? W twojej głowie zaczęły pojawiać się coraz
gorsze scenariusze. Do tego jadąc z dwoma policjantami nie czułaś się
komfortowo. Wysiedliście z samochodu w jakimś obskurnym zaułku i po wskazaniu
drzwi weszłaś do środka. Prawdopodobnie wchodziłaś do komisariatu od jakiejś
specjalnej części wydzielonej dla przestępców. Otworzyłaś drzwi i już chciałaś
szukać wzrokiem Michała, kiedy...
- WIECZÓR PANIEŃSKI, NIESPODZIANKA! - taki okrzyk został ci
sprezentowany przez grono kobiet. Komisariat okazał się klubem, a ty głupia w
to wszystko uwierzyłaś!
- Kiedyś zginiesz, Majka! - odparłaś i w zdecydowanie dobrym
humorze porwałaś się w wir zabawy w damskim gronie. Nie brakowało twoich
koleżanek z dawnej pracy, siostry, czy partnerek siatkarzy, z którymi
utrzymywałaś kontakt.
- Kochana, co ty się tak śpieszysz, tych dwóch policjantów
bym tak samych nie zostawiała... - rzuciła przyjaciółka, szczerząc się jak
głupia. Odwróciłaś się szukając ich wzrokiem i...
- Nie, Maja, nie zrobiłaś tego... - mruknęłaś.
- Zrobiłam. - odparła, bardzo z siebie zadowolona. Dwóch
panów w mundurach zgrabnie się ich pozbyło i okazało się...
- Czy to są striptizerzy?! - próbowałaś przekrzyczeć muzykę.
- Korzystaj kochana, póki jesteś wolna! - wykrzyczała
rozbawiona przyjaciółka.
Jednego byłaś pewna - ani ty, ani Łasko, nie wrócicie jutro
do domu bez bólu głowy.
Kiedy obudziłaś się w swoim własnym łóżku, następnego dnia,
na twojej twarzy malował się uśmiech. Wspomnienie poprzedniego wieczoru wciąż
siedziało ci w głowie, a należał on do bardzo udanych. Spojrzałaś na zegarek i
przeszył cię dreszcz. Dziewiąta, a po twoim narzeczonym ani śladu! Szybko wyrzuciłaś
z głowy obraz wieczoru panieńskiego i czym prędzej wybrałaś numer do Kubiaka.
- Halo? - usłyszałaś zaspany głos.
- No hej, tak tylko chciałam zapytać, czy mój przyszły mąż
żyje... - powiedziałaś na wstępie.
- Stan pacjenta stabilny, postaram się go postawić na nogi w
ciągu godziny, niczym się nie przejmuj. - odpowiedział, a w tle usłyszałaś
śpiew.
- Matko, powiedz mi tylko, że to nie Łasko daje popis
wokalny... - westchnęłaś.
- Powiedziałem, że go postawię na nogi? To też uczynię,
uciekaj do fryzjera, kosmetyczki, czy gdzie tam musisz, Łasko na pewno w ślubie
weźmie udział. - odłożył telefon. No dobra, Kowalczyk, to twoje ostatnie
godziny wolności, czas zaufać Kubiakowi.
Nie miałaś więcej czasu nad myśleniem o Łasko, bo twoje
myśli zostały zajęte przez fryzjerkę, kosmetyczkę, a potem przez Maję, mamę i
siostrę, które skutecznie odwodziły cię o rozmyślaniu na temat przyszłego męża.
- Spokojnie kochana, jest u nas, to znaczy u Kubiaka, gotowy
na wielkie wydarzenie, sprawdzałam jego stan, jest w świetnym humorze i nie
może się doczekać aż cię zobaczy, więc nie histeryzuj, czas wkładać suknię! -
nawijała przyjaciółka. Po chwili pomogły ci założyć białą sukienkę, prostą,
aczkolwiek ozdobioną koronką, co nadawało jej pięknego wyglądu.
- Mój Boże, nie wierzę, że to już. - westchnęłaś, widząc się
w lustrze. Obok szczerzyła się Maja, też gotowa.
- Łasko się do ciebie dobija po raz siedemdziesiąty, myślę,
że możesz już odebrać. - rzuciła ci telefon.
- Słucham.
- Wiesz, co? Nienawidzę tego, że muszę tyle czekać, żeby cię
w końcu ujrzeć, kochanie. - powiedział, a ty niemal natychmiast się
rozpłynęłaś.
- Kocham to, że tego nienawidzisz. - odpowiedziałaś.
Nie minęła godzina, a stałaś już w przepięknym parku, tuż
obok Michała. Słońce delikatnie przebijało się przez korony drzew, otoczenie
przyozdobione zostało setkami białych róż, przed sobą miałaś całą rodzinę,
przyjaciół, znajomych. A obok jego. Miłość twojego życia. Jedynego faceta, z
którym wytrzymałaś tyle czasu i byłaś gotowa żyć u jego boku przez kolejne
lata. Siatkarza, który pomimo swojej chorobliwej pasji zawsze był obok ciebie i
cię wspierał. Towarzysza twoich niedoli, cudownego ojca, kochanka. Był dla
ciebie wszystkim, czego potrzebowałaś.
Tuż obok was stała
Maja i Michał, oboje w wyśmienitych humorach, z uśmiechami na twarzy
wyczekiwali na waszą przysięgę. Udało ci się dojrzeć twoich rodziców z Hanią i
Antosiem, Oliwię, brata Pawła, rzesze ciotek, wujków i kuzynek, rodzinę
Michała, dziesiątki siatkarzy z partnerkami...
Spojrzałaś na ukochanego i już wiedziałaś, że to miejsce
należy do was.
- Drodzy goście, zebraliśmy się tutaj, żeby być świadkiem
złączenia Igi i Michała w małżeńską całość. Miłość sprawiła, że jesteśmy właśnie
w tym miejscu. Czy ktoś z zebranych chciałby przemówić?
Wszystkie głowy zwróciły się ku Kubiakowi, który bez żadnych
oporów podniósł rękę i wziął mikrofon.
- Drodzy państwo, jako świadek młodej pary chciałbym
powiedzieć kilka słów. Musicie wiedzieć, że nie jesteśmy na ślubie
przypadkowych osób. To niesamowicie kochająca się para, która oddałaby za
siebie życie. Możecie powiedzieć, że to nic nadzwyczajnego. Owszem, jednak wraz
z moją żoną, świadkową, chcielibyśmy po prostu im pogratulować. Tworzą razem
nierozerwalny kolektyw, są przykładem czystej, jedynej w swoim rodzaju miłości.
Drodzy zebrani, Iga i Michał poznali się przez przypadek. Jak widzicie, z tego
zupełnie niespodziewanego momentu narodziło się piękne uczucie. Kochani, nie
jestem stworzony do takich przemów, ale... Igo, Michale, chcielibyśmy abyście
wiedzieli, że jesteście dla nas wzorem, przykładem. Cieszymy się z waszego
szczęścia i wierzymy, że już zawsze będziemy oglądać was tak szczęśliwych,
rozpromienionych. Proszę wszystkich o oklaski dla tej pary, która sprawiła, że
ten szary, smutny świat nabrał blasku dzięki ich miłości. - poczułaś, że zaraz
się popłaczesz. Nigdy nie spodziewałaś się tak pięknych słów z ust Kubiaka.
Spojrzałaś na niego z uśmiechem, modląc się, żeby twój makijaż nie popłynął.
To było niesamowite przeżycie. Stojąc tam, co chwilę miałaś wrażenie, że jesteś we śnie.
- Czas na przysięgi, które przygotowane zostały przez samą
parę młodą.
- Spędziliśmy życie, uciekając od przeznaczenia i pokonując
przeciwności. Właśnie dlatego miałem okazję cię poznać, najpiękniejszą,
uśmiechniętą i przerażająco idealną kobietę, jaką kiedykolwiek znałem.
Pokazałaś mi, że szczęście jest czymś, co mogę mieć i... obiecuję z tobą być,
kochać cię, unikać z tobą przeznaczenia do końca naszych dni. - ogłosił Michał i
włożył na twój palec obrączkę. Przez kilka sekund po prostu patrzyliście sobie
w oczy.
- Przypadek, dzięki któremu się poznaliśmy okazał się dla
nas początkiem czegoś wspaniałego. To ty, dałeś mi to, czego tak bardzo
pragnęłam. Ty pokazałeś mi, jak można cieszyć się z życia. Jesteś moją podporą,
dajesz mi siłę, wsparcie... Dziś mogę powiedzieć, że jesteś najlepszą rzeczą
jaka mnie w życiu spotkała. Chcę żyć z tobą, kochać cię, być wierną i uczciwą
aż do śmierci. - uśmiechnęłaś się i włożyłaś pierścionek na jego dłoń. Nie
mogłaś ukryć wzruszenia i na twoim policzku widniała pojedyncza łza. Twój mąż
przetarł ją palcem i pocałował cię, tak, jak nigdy wcześniej tego nie zrobił.
Wtedy poczułaś jak po twoim ciele rozchodzi cię ciepło, wiedziałaś, że jesteś w
odpowiednim miejscu, czasie i z odpowiednią osobą.
Wasze wesele nie mogło być zwykłe i już od samego początku
każdy bawił się świetnie. Wszystko było dobrze zorganizowane, ale kiedy
spojrzałaś na menu zamarłaś.
- Łasko. - powiedziałaś grobowym tonem.
- Tak, żono? - odparł.
- Powiedz mi co w menu robi kozina w sosie, pieczona kozina,
kozina gotowana, kozina pikantna... sałatka "Kebab"... Co to jest börek?!
Albo meze, dolma, czy pilav? - zapytałaś.
- Kochana, nie ma zabawy bez małej niespodzianki, wiesz
jakie dobre są te dania tureckie? - uśmiechnął się i wybuchnął śmiechem.
- Łasko...
- Kocham cię, ty kochasz mnie, Iguś, po co marnować czas na
takie bzdety? A tę dolmę to naprawdę polecam, jadłem w Ankarze! - pocałował cię
w czoło i porwał na parkiet.
- Jeszcze jeden taki wybryk... - szepnęłaś mu do ucha.
- Żono moja kochana, noc jeszcze długa, a wszelakie atrakcje
to tylko dodatkowy smaczek dla tego cudownego wydarzenia! - dodał, a takiego
ucieszonego to go jeszcze nie widziałaś...
Pozostało ci tylko świetnie się bawić i nie myśleć o tym, co
jeszcze zaplanował.
#Maja
Dni po waszym
powrocie z Turcji pędziły jak szalone. Nie wiedziałaś nawet kiedy z
poniedziałku robiła się sobota i na odwrót. Patrząc na waszą córkę tak naprawdę
dostrzegałaś jak szybko mijały wam dni. A już tym bardziej po Michale, który z
kaleki stał się szczęśliwcem walczącym na ostatniej prostej o prawo
reprezentowania kraju na zbliżających się Mistrzostwach Świata. Oczywiście
zaczął zgrupowania, więc w domu nie był za częstym bywalcem, aczkolwiek gdy
tylko w nim był, jego uwaga skupiona była tylko i wyłącznie na was. Szczerze
powiedziawszy nie wiesz nawet, czy między wami było kiedyś tak dobrze.
Zdecydowanie chciałaś by ta chwila trwała wiecznie. Dodatkowo doszła wam sprawa
organizacji ślubu waszych wspaniałych kompanów. Czuliście się wręcz zobowiązani
do wszelakiej pomocy, takiej jak załatwianie spraw papierkowych, zaproszeń czy
nawet opieki nad bliźniakami. To ostatni zwłaszcza, przypadło twojemu
małżonkowi dotychczas twierdzącemu, iż Poli przydałoby się rodzeństwo. Po kilku
dłuższych godzinach opieki nad trójką małych rozbójników w czasie, których
stracił swoje ulubione spodnie za sprawą jednego z małych Łasko, zdecydowanie odłożył
swoje poglądy na bok. Tak więc minęły tygodnie dzielące was od wielkiego
wydarzenia w życiu przyszłych państwa Łasko. Przy okazji spędziliście tydzień
we Francji w czasie zgrupowania na którym reprezentanci mogli liczyć na
obecność swoich najbliższych. Po powrocie mieliście kilkadziesiąt godzin na
dopięcie wszelakich spraw, co kosztowało was kilka nieprzespanych nocy. Jakimś
cudem udało wam się o wszystkim pamiętać, nie wspominając już nawet o Łasko. Z
powodzeniem także udało się wam w tajemnicy przed państwem młodym zorganizować
im ostatnie chwile wolności. W dzień samej ceremonii obydwoje byliście okropnie
zabiegani. Pola została przejęta przez dziadków, twój małżonek musiał
przywrócić do życia Łasko, który śpiewał największe włoskie hity disco polo już
od godziny szóstej rano. Ty natomiast byłaś w sztabie zajmującym się wyglądem
pani młodej. Wszystko na całe szczęście doszło dość sprawnie i o zaplanowanej
godzinie mogliście rozpocząć ceremonię. Gdy patrzyłaś na Igę i Łasko,
ślubujących sobie miłość i wierność z trudem powstrzymywałaś się od łez.
Przypomniał ci się moment w którym wy składaliście sobie przysięgi, z resztą
nie tylko tobie się udzielił ten klimat. Michał ścisnął twoją dłoń posyłając
pokrzepiający uśmiech, po czym wygłosił absolutnie cudowną mowę. Musiałaś
przyznać, że się po nim tego nie spodziewałaś, tak samo jak wszyscy zebrani. Po
przemowie wielkiego oratora Kubiaka wszyscy zebrani udali się w kierunku
dalszych zabaw. Przez cały czas zastanawiałaś się, co zmalował Łasko, nie
wierzyłaś, że to będzie najzwyklejszy ślub na świecie. Nie z takim panem
młodym. Oczywiście, nie myliłaś się.
-Pieczona kozina? A
do tego co, kozie mleko?-mówiłaś wybuchając śmiechem kiedy czytałaś menu
-Spodziewałaś się, że
na tym weselu od tak najesz się rosołku?-chichocze twój małżonek
-Dzięki niebiosom, że
pomysł Turcji urodził się dopiero po naszym ślubie.-kręcisz z niedowierzaniem
głową
-Czy wy wiecie co ten
pacan zrobił?!-pojawia się nagle koło was Iga
-Zabij, nie
wiem.-udaje powagę Kubiak
-Myślicie, że można
jeszcze unieważnić to małżeństwo?-pyta Iga
-Koran chyba nie
dopuszcza rozwodów.-wtrąca śmiertelnie poważni Kubiak
-Ja się
zastrzelę.-kręci głową przyjaciółka
-Nie strzelaj, gdzie
ja znajdę wspanialszą żonę?-materializuj się nagle Łasko- Kubiaczki moje
wspaniałe, polecam spróbować sałatki „kebab”. Może nie będziecie takimi
świetlistymi osobnikami jak ja, ale na pewno doda wam przed emigracją otuchy.
-Nie wytrzymam z nim.
-Ty poczekaj aż
otworzysz prezenty.-mówi dusząc się ze śmiechu Kubiak
-Chyba nie chcę tego
widzieć.-wzdycha Iga
-Mam nadzieję, że te
kozy to nie zawinięte w papeterię, jeszcze biedactwom się coś stanie i się
mleko zważy.-kręci nosem pan młody
-ŻE. CO?!
-Żono, idziemy
tańczyć, młodzi niech sobie porozprawiają. Łasko pamiętaj, Allah zezwala mieć
do ośmiu kóz i żon.-dodaje rozbawiony po czym porywa cię na parkiet. Z
pewnością jeszcze chwila, a umarlibyście ze śmiechu, a Łasko zostałby
pokiereszowany przez własną żonę w dniu ślubu. Choć szczerze mówiąc, im dłużej
trwało to wesele, tym bardziej byłaś na to przygotowana. Oczywiście Michał
Łasko nie byłby sobą jakby nie potargał za sobą Kubiaka do stołu rozpusty i
degustacji alkoholowej. Szczerze obawiałaś się czy twój ślubny wyjdzie stamtąd
chociażby na czworaka. Generalnie nie mogłaś wtedy narzekać na nudę bo zostałaś
wzięta w obroty przez męską część gości, która nie uczestniczyła w rozprawach
przy stole sułtana. Nie byłaś nawet zdziwiona, gdy po kolejnym z rzędy tańcu z
Dimą, który należał do najbardziej szalonych tancerzy, obok ciebie pojawił się
nie kto inny jak Kubiak. To było do przewidzenia, iż obudzi się w nim zew
zazdrośnika, zastanawiałaś się tylko, ile mu to zajmie.
-Przepraszam, a to co
ma być?
-Mój mąż,
przepraszam, giermek wielkiego sułtana był zajęty trenowaniem swojej wątroby,
miałam siedzieć za stołem i zajadać się koziną?-pytasz go
-Kochanie, musiałem
opić tą niepowtarzalną okazję, pierwszej żony się kilka razy nie ma,
tak?-śmieje się- Ale teraz, czas zająć się sprawami niecierpiącymi zwłoki.
-To znaczy?
-Tym, że moi koledzy
obtańcowują moją wspaniałą żonę. Koniec tego dobrego, klepię sobie dożywotnio
taniec. A przynajmniej dzisiaj.-zarządził szatyn, a jak powiedział, tak
uczynił. Poza paroma szybkimi wyskokami na kółko biesiadne, nie dawał ci nawet
chwili wytchnienia. Możliwe, że oszalał lub też wypił o wiele za dużo, bardziej
skłaniałaś się ku drugiej opcji.
-Jak tam pani
Łasko?-dopadasz Igę
-Wspaniale, nie
wybiłam jeszcze Łasko zębów, on mnie nie zabił kiedy tańczył break-dance, o
przepraszam, wolną piosenkę.-wzdycha nieco rozbawiona- Ale generalnie świetnie
się bawię Majuś.
-I na taką odpowiedź
liczyłam Łasko!-szczerzysz się
-Myślisz, że on po
ślubie się zmieni?-rzuciła w kierunku Łasko, który coś energicznie gestykulował
w kierunku Kubiaka
-Patrząc na delikwenta,
który od paru miesięcy jest moim ślubnym to powiem ci tak. Pierwsze dwa
miesiące można się łudzić. Potem wpadnie ten drugi i po marzeniach.-chichoczesz
-Jestem ciekawa co on
jeszcze dzisiaj zmaluje.
-Ja nic nie będę
malował, wiesz, że jestem wszechstronnie uzdolniony ma małżonko, aczkolwiek
dzisiaj moja artystyczna dusza zostanie skierowana ku innej
płaszczyźnie.-wtrąca nagle nie kto inny jak Łasko
-Łaskasso, wołają cię
koledzy od flaszek.-komunikuje szatyn
-Dziękuję mój
niezawodny złoty sułtanie, chyżo gnam ku mym kompanom.-odpowiada pan młody, po
czym ochoczo pędzi do wskazanego przez Kubiaka miejsca.
Nie mając większego pomysłu dołączyliście do gości bawiących
się na parkiecie. Bawiliście się w najlepsze do czasy, gdy powrócił Łasko.
Najpierw porwał do tańca Igę, która uszła ledwo z życiem, a potem.. ciebie. W
duchu modliłaś się o przeżycie tego tańca, jeśli można to tak było nazwać, bez
większego uszczerbku na zdrowiu. Ogólnie w myślach układałaś już testament, ale
dzięki niebiosom w porę zainterweniował twój rycerz na białym koniu i wybawił
cię od utraty co najmniej przednich zębów.
-Uratowałeś swoją
córkę od utraty matki.-chichoczesz
-Pola jak Pola, ale
ja? Gdzie bym taką drugą znalazł? Wolę zbierać zwłoki Łasko spod stołu niż
ciebie z parkietu.-mówi rozbawiony- Z resztą nie możesz przegapić głównej
atrakcji.
-Dzięki ci wspaniały
małżonku.-odpowiadasz skradając mu pocałunek- A teraz gadaj, co wymyślił ten…-nie
jest ci dane dokończyć, ponieważ na sali ustaje muzyka, a wszystkie światła
skierowane są w stronę drzwi wejściowych. Mało, co nie dusisz się ze śmiechu,
gdy widzisz w nich po chwili Łasko. I to w nie byle jakim wydaniu. Otóż na sali
rozbrzmiewa muzyka rodem z tureckiego straganu z dywanami, a główną atrakcją jest
Łasko przebrany w śnieżno-złoty strój sułtana. Obejmujący cię od tyłu Kubiak
zachodził się już właściwie ze śmiechu, kryjąc się za tobą przed gniewnym
spojrzeniem Igi. Najlepsze jednak było przed wami. Łasko vel wyjęty rodem z „Wspaniałego
Stulecia” zaprezentował swoje umiejętności taneczne w jednym z tradycyjnych tureckich,
weselnych tańców. W zasadzie na sali nie było osoby, która nie płakałaby ze
śmiechu. Przez chwilę zastanawiałaś się czy aby nie trzeba będzie resuscytować
za chwilę twoje męża, który nie dość, że wył ze śmiechu to z trudem łapał
oddech.
-Nie wiem, zabić cię
czy wysłać w jedną stronę do Kongo?
-Żono, ale to z
miłości!-broni się Łasko- Kubiaczki, widzieliście te ruchy? Nie jeden bollywoodzki
tancerz by się nie powstydził. Autografy na lewo, zdjęcia na prawo. Wódka od
ręki.
-Mam nadzieję, że
ktoś ofiarował nam w prezencie ślubnym roczny pobyt w psychiatryku. Dla dwojga,
bo ja z tobą też wysiądę.
-Iguś habibi ty
moje!-mówi radośnie- Czeka nas teraz wspaniałe wspólne życie! Niekończące się
pasmo sukcesów.
-Sukcesem to był twój
taniec Łasko.-wtrąca się nagle Dima- Będziesz miał na jutubie milion wyświetleń
padre!
-Super Dima!-klaszcze
w dłonie- Tylko ty to ładnie zmontuj, daj intro z „Wspaniałego stulecia” i
gitara.
-Nie zapomnij o
umieszczeniu w intro kozy śpiewającej marsz weselny.-dodaje Kubiak
-Ty, toż to genialny
pomysł. Dlaczego ja nie pomyślałem o tym wcześniej?!
-Jezu, zastrzelcie
mnie.-mówi przyjaciółka
-Witamy w świecie
małżeńskim Iguś!-chichoczesz ledwie powstrzymując się od płaczu z powodu
złotych myśli Łasko. Bądź, co bądź, zapowiadały się kolejne godziny
niesamowitej zabawy sponsorowanej przez głównego wodzireja i organizatora
zamieszania. Nie byłaś tylko pewna czy Kubiak wytrzyma i nie wybuchnie ze
śmiechu. Mimo wszystko, to było najlepsze wesele na świecie i mogło trwać w
nieskończoność!
~*~
Joan: Cześć wszystkim!:) Małe przyspieszenie i przed wami wiekopomna chwila - ślub Michała i Igi! W końcu musiało do niego dojść. :P Pan młody zaplanował wiele atrakcji na tą niezapomnianą noc i mam nadzieję, że was również doprowadziły do łez! Miłego tygodnia! ♥
wingspiker: Witamy kochane! Troszeczkę podgoniłyśmy i weszłyśmy w weselne klimaty. Oczywiście nie obyło się bez złotoustego Łasko w roli głównej. Przyznam szczerze, że my we dwie niemal płakałyśmy ze śmiechu czytając owoce naszej pracy, także mamy nadzieję, że i Wam się spodoba ;) Miłego tygodnia!
Moja praca klasowa z bezkręgowców chyba wypadnie słabo przez Was. Nadal nie mogę przestać się śmiać. Psychiatryk na bank się przyda :D
OdpowiedzUsuńNie zdziwiłabym si e gdyby ktoś dał im wstęp do psychiatryka, bo Iga z Michałem długo nie wytrzyma. Łasko przeszedł sam siebie. Jeszcze trochę, a płakałabym ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńO Boże, jak ja kocham tego wariata Łasko :D Zupełnie oszalał na punkcie Turcji :D
OdpowiedzUsuńPiękny ślub, w plenerze, naprawdę super :) Wieczór panieński Igi też niniezapomniany :)
Dziękuję za tak wesoły rozdział :D
Bardzo mi się podoba ^^ Uwielbiam to opowiadanie, oby tak dalej :) Łaskowie w końcu po ślubie, oby tylko wszystko było u nich dobrze ;) Do następnego xx
OdpowiedzUsuńufff dopiero teraz znalazłam czas zeby przeczytać i stwierdzamy ze jak zwykle genialnym. niesamowite pomysły :)
OdpowiedzUsuńCuuudo <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i zapraszam do siebie :)