niedziela, 21 grudnia 2014

#Czterdzieści cztery.


#Maja

  Jak się też spodziewałaś, twoja wizyta w szpitalu na dziesięciu dniach nie zakończyła i spędziłaś tam łącznie szesnaście dób. Twój organizm potrzebował więcej czasu aniżeli przewidywali lekarze, by się zregenerować po tym szaleństwie. Jednakże przez ten czas na specjalną nudę narzekać nie mogłaś. Kubiak siedział u ciebie długim godzinami niemal każdego dnia, momentami miałaś wręcz dosyć jego obecności, to chyba przez hormony. Do tego na zmianę pojawiała się Iga czy twoi rodzice, a także twój kochany młodszy brat wpadł z wizytą. Rozrywek aż nadto. Kiedy nadszedł wspaniały dzień wypisu opuściłaś swoją szpitalną salę jak na skrzydłach. Oczywiście twój entuzjazm ostudził przewrażliwiony pan Kubiak chuchający na zimne i przywołujący cię do porządku. Nie wiedziałaś jak wytrzymasz z nim kolejne miesiące, ale chwalmy niebiosa bo nie zostało ich już tak wiele. Swoją drogą przy tej wizycie w szpitalu zdążyłaś już znacznie powiększyć swój pakunek z przodu i przypominałaś teraz już ciężarówkę. W zasadzie tak i też się czułaś.

 -Mam dla ciebie niespodziankę.-uśmiecha się tajemniczo, gdy otwiera drzwi waszego mieszkania

 -To znaczy?-pytasz zaciekawiona

 -Zamknij oczy.-mówi, a ty posłusznie wykonujesz jego prośbę, a po chwili prowadzi cię po mieszkaniu- Pamiętasz jak narzekałaś, że nigdy mnie nie ma i nie mamy czasu żeby przygotować nasze mieszkanie na nowego członka rodziny?

 -Pamiętam.-przytakujesz

 -Teraz możesz otworzyć oczy.-mówi, a ty natychmiast to robisz i zapiera ci wręcz dech w piersiach. Przez chwilę wydaje ci się, że pomyliłaś mieszkania, ale to naprawdę było to wasze lokum. A ty właśnie stałaś w cudownym dziecięcym pokoiku. Dokładnie takim jaki zaprojektowałaś już jakiś czas temu. Popatrzyłaś na szatyna z głębokim niedowierzaniem.

 -Kiedy to zrobiłeś? Przecież miałeś treningi, mecze, do tego siedziałeś u mnie non stop!-wyliczasz

 -Z małą pomocą kolegi Łasko, po paru nocnych eskapadach jakoś nam się udało.-odpowiada- Swoją drogą mam nadzieję, że nie obiecałaś bratu zostania chrzestnym bo za pomoc Łasko się już mianował.-śmieje się

 -Chociaż mnie wkurzasz to jesteś najcudowniejszym facetem na świecie, wiesz?-pytasz tuląc się do niego na tyle ile pozwala ci twój ciążowy brzuch

 -Coś tam mi się obiło o uszy.-całuje cię w czubek głowy po czym daje ci się nacieszyć widokiem pokoju waszej córki, a sam znika w kuchni. Naprawdę nie mogłaś wyjść z podziwu bo ten pokoik wyglądam perfekcyjnie. Przechadzając się po nim oczami wyobraźni widziałaś w nim waszą pociechę i nie potrafiłaś się nie uśmiechnąć. Najgorsze było już przecież za wami, teraz mogło i powinno być lepiej.

 -Co ze świętami? Przecież są lada chwila, a przez te moje szpitalne eskapady nic nie ustaliliśmy.-przytomniejesz, gdy spoglądasz na kalendarz

 -Wyganiasz mnie na święta do rodziców?-spogląda na ciebie przez ramie

 -Nawet jeśli bym chciała to byś mnie nie posłuchał.-kręcisz głową- Pytam poważnie.

 -Co ma być? Nic.-wzrusza ramionami- Ty masz izolatkę do marca i specjalny dozór.

 -Michał..-wywracasz oczami

 -Nasi rodzice wpadną.-dodaje po chwili- Nasze matki zgodnie stwierdziły, że nie powinnaś nigdzie jeździć, z resztą jestem tego samego zdania, a że nasze wspaniałe rodzeństwo woli świętować w towarzystwie teściów.-wzrusza ramionami

 -Czy ty musisz planować dosłownie wszystko bez mojej wiedzy?!

 -Skarbie, złość piękności szkodzi!-rzuca żartobliwie, ale po chwili widząc twoją minę podchodzi do ciebie i zamyka cię w swoich objęcia ciach drażniąc cię swoim zarostem

 -Myślę, że zasłużyłeś na rózgę Kubiak, byłeś bardzo niegrzecznym chłopcem.-patrzysz prosto w jego błękitne oczy

 -Myślę, że obydwoje zasłużyliśmy na cały stos.-całuje cię czule- A teraz proszę mi się tu nie wygłupiać i nie bałamucić kucharza, nie planuję przeprowadzek ani remontów przed świętami.-uśmiecha się absolutnie cudownie po czym powtórnie wraca do gotowania. Tobie nie pozostaje nic innego jak błąkanie się po mieszkaniu. Przebierasz się w coś o wiele bardziej wygodnego, z racji aktualnie powiększ ego rozmiaru nakładasz niegdyś przy dużą na siebie bluzę Michała absolutnie przesiąkniętą jego zapachem, która w obecnym stanie jest jedynie nieco przydługa przy rękawach. Ucinasz sobie przy okazji telefoniczną pogawędkę z przyjaciółką, która zajmuje ci jak zwykle dłuższą chwilę. Wtedy także pojawia się niezłomny przyszły tatuś, który skutecznie utrudnia ci rozmowę przez telefon w wyniku czego kończysz ją. Przy kolacji zajmujecie się zupełnie przyziemnymi sprawami związanymi ze świętami jak prezenty dla najbliższych czy samo strojenie choinki i tym podobne. Obydwoje podchwyciliście temat bo gadaliście jak najęci snując różne propozycje z których w wyniku burzy mózgów wybraliście te najlepsze. Resztę wieczoru spędziliście okrutnie leniwie klejąc się do siebie na kanapie niczym zakochane nastolatki. Cóż poradzić, że tak właśnie momentami się czuliście?

  Dni mijały szybko, czasem chyba zbyt szybko, nawet pomimo faktu, że siedziałaś w domu i miałaś aż nadto wolnego czasu. A to zajęłaś się przystrajaniem domu, a to robieniem pierniczków, a to organizowaniem prezentów dla najbliższych i w zasadzie nie było czasu na nudę. Niedługo potem miałaś do dyspozycji Michała dwadzieścia cztery na dobę bo zakończył na ten rok rozgrywki i uprzykrzał ci życie siedząc z tobą w domu. Oczywiście siedzenie było pojęciem względnym bo skoro tobie nie pozwalał nigdzie się ruszać, biegał jak chłopiec na posyłki po całym Jastrzębiu. Sam się o to prosił, prawda?

 -Gdzie wygnałaś Kubiaka?-pyta Iga, gdy wchodzi do środka

 -Lata po mieście.

 -Naprawdę?-pyta będąc w szoku

 -Skoro ja mam być jak księżniczka zamknięta w wieży to niech trochę pobiega, dobrze mu to zrobi.

 -Oni z nami niedługo zwariują.-śmieje się Kowalczyk

 -Nie wiem kto pierwszy zwariuję u nas, ja czy on. Stawiam chyba na siebie.-chichoczesz

 -Oj nie narzekaj, też bym chciała żeby Łasko tak wokół mnie skakał.

 -Poczekaj jeszcze chwilę, nasłucha się opowieści Michała to zacznie.-odpowiadasz rozbawiona- Swoją drogą widzę, że ktoś tu się nam rozrósł!

 -I to jak!-prycha- Zaczynam się bać jak będę wyglądać w szóstym miesiącu, jak wieloryb?

 -Nie wiem, ale na pewno będziesz się tak czuć. Wiem co mówię.-klepiesz się po brzuchu

 -Przestań, wyglądasz świetnie. Chciałabym wyglądać jak ty, gdyby nie brzuch nie byłoby po tobie nic widać kochana.

 -Tak, teraz mogę bez wahania wymieniać się z moim kochanym tatusiem odzieżą, ten sam rozmiar!-śmiejesz się

 -Wiesz, trzeba szukać pozytywów.-odpowiada z uśmiechem- Słyszałam od Michała, że na święta wpadają rodzice? A jak z Sylwestrem, wypuści cię gdziekolwiek strażnik Teksasu?

 -Tak wpadają, czyli szykuje się masowa produkcja jedzenia dla pułku wojska, które będziemy dojadać dziesięć lat.-mówisz- Coś tam wspominał, że Dima nas zaprosił, aczkolwiek nie wiem czy dostanę przepustkę, chyba, że się będę dobrze sprawować.-chichoczesz

 -Łasko też tak oszaleje?

 -Myślę, że po nich można się spodziewać absolutnie wszystkiego, tym bardziej, że te dwa gagatki wymieniają się zbyt często uwagami na nasz temat.-rzucasz- Z resztą skoro Kubiak już wariuje to ja się zaczynam bać jak Pola się urodzi. Wtedy trzeba będzie już na pewno szukać miejsca w wariatkowie.

 -Ach ci nasi mężczyźni, marny ich los.-kwituje przyjaciółka.

Tak to już bywa, że gdy się spotkacie gadacie jak najęte przez kilka godzin, a tak i było tym razem. Przez  to nie zauważyłaś nawet, że wysłany kilka godzin temu po drobne zakupy Kubiak zaginął w akcji. W tym wypadku byłaś niemal pewna, że knuli coś z Łasko, no i się nie myliłaś bo za chwilę wpadli obydwaj do waszego mieszkania wyraźnie zadowoleni. Nie miałyście zielonego pojęcia o co im chodziło, a wyciągnięcie z nich czegoś w obecności drugiego współtowarzysza graniczyło z cudem, a więc skapitulowałyście, przynajmniej do czasu aż pozostaniecie z nimi sam na sam. Panowie przejęli inicjatywę spotkania i to oni tym razem gadali jak przekupy, a już jak któryś zaczął temat ojcostwa i tym podobnych to zaczęły się dyskusje. Te trwałyby kolejne dziesięć lat gdyby nie wezwanie od rodziców Igi, więc państwo Łasko opuścili wasze skromne progi o wiele wcześniej aniżeli atakujący z całą pewnością przewidywał. Wtedy zaczęłaś przesłuchanie aczkolwiek delikwent był bardzo uparty, bardziej niż zwykle i nie pisnął ani słowa. Nie pozostało ci nic innego jak życie ze zżerającą od środka ciekawością.

 -A teraz mam bardzo poważne pytanie panie Kubiak.-rzucasz w kierunku szatyna, gdy ten beznamiętnie przerzuca strony gazety

 -Słucham panią pani Kubiak.-mówi odkładając gazetę

 -Nie nazywam się tak gamoniu.-szturchasz go- A poza tym nie powiedziałeś mi wciąż co też sobie życzysz pod choinkę.

 -Mówiłaś, że zasłużyłem wyłącznie na rózgę.-uśmiecha się zalotnie

 -Niech stracę, rózgę wręczę kiedy indziej.-szeroko się uśmiechasz- A więc?

 -Dostałem już prezent, a nawet dwa. Najlepsze na świecie.-mówi zupełnie poważnie

 -Samochód i dobry kontrakt?

 -Nie okropna babo.-śmieje się

 -Okropna?-mierzysz go wzrokiem

 -Zapomniałem, że jesteś w ciąży i masz milion zmian humoru na minutę.-kiwa głową- Wracając do sprawy, wiesz co dostałem?

 -Zamieniam się w słuch mój wspaniały mężczyzno.

 -Tak lepiej.-szczerzy się- Mam najcudowniejszą na świecie narzeczoną, a do tego za niedługo będę miał najcudowniejszą na świecie córkę.-mówi- Nie ma i nie będzie lepszego prezentu.

 -Ja za to dostałam od ciebie wkurzającego,  nadopiekuńczego, wybuchowego, nieco szalonego, niewyżytego, kucharza, chłopca na posyłki, wykwalifikowaną opiekę całodobową, najwspanialszą przytulankę na świecie z kilkudniowym zarostem, niepoprawnego romantyka, cudownego narzeczonego, beznadziejnego kierowcę,  najbardziej przewrażliwionego przyszłego tatusia i najwspanialszego mężczyznę na świecie w jednym.-mówisz nieprzerwanie tonąc w jego spojrzeniu- A do tego dostałam ekstra bonus w postaci przeobrażenia w wieloryba.-klepiesz się po brzuchu ze śmiechem

 -Boże, a kiedyś śmiałem się z Igi i Łasko, że są tacy cukierkowi, a teraz sam stałem się nie lepszy.-kręci głową obejmując cię

 -Ludzie się zmieniają.

 -Nie.-kręci głową- To miłość.

 -Tobie chyba już psychiatra nie pomoże.-śmiejesz się- Dawny Kubiak by tego w życiu nie powiedział.

 -Bo tamten jeszcze nie był świadomy faktu, że kocha cię do szaleństwa i nie wyobraża sobie bez ciebie życia.-całuje cię najczulej jak potrafi, a ty czujesz się w swoim własnym, osobistym niebie. Czy ta chwila mogła trwać wiecznie? Zapłaciłabyś każde pieniądze za taką możliwość, aczkolwiek nie musiałaś. Bo trwała.


#Iga:
Odwiedziłaś Majkę w szpitalu i musiałaś przyznać, że jej po prostu nie da przemówić się do rozsądku. Dostała chyba pięćdziesiąte ostrzeżenie od lekarza o zaprzestaniu jakichkolwiek szaleństw, ale co poradzić, jak dziewczyna przejawia objawy ADHD? A tak poważnie, to cieszyłaś się, że nic się nie stało ani jej, ani dziecku. Kto jak kto, ale Maja zasłużyła na małego szkraba. Pomijając już fakt, iż całkiem niedawno zarzekała się, że ślub i dzieci to nie dla niej. Jak widać, ludzie się zmieniają.
- Kiedy masz ostatni mecz przed świętami? - zagadnęłaś Łasko podczas śniadania.
- Jutro. - odpowiedział, dziwiąc się, że pytasz go o tak przyziemną rzecz, jak siatkówka. - A co?
- A to zawsze musi coś być? Tak tylko pytam. Jakby nie patrzeć za ponad tydzień święta. - powiedziałaś.
- Które spędzimy...
- Wigilia we Wrocławiu. I nie przyjmuję odmówień. - przerwałaś mu szybko. Uśmiechnął się kpiąco.
- Dobrze, pani Kowalczyk. Za to od potem na trzy dni do Włoch. - odparł tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- A Sylwester... - zaczęłaś.
- Na Sylwestra mamy zaproszenie. - odpowiedział tajemniczo.
- I nic mi nie mówiłeś? Czy ja wszystko muszę od ciebie wyciągać siłą? - żachnęłaś się.
- Mam ci przypomnieć o tym, że trochę długo ze sobą nie rozmawialiśmy i wyleciało mi z głowy?
- No dobra. Nic nie mówię. To gdzie się bawimy?
- U jednego z kolegów z drużyny. Spokojnie, Michał z Majką również są zaproszeni. - dodał, widząc twoją minę. - Mówię ci, będzie super, czas poznać ludzi, z którymi pracuję.
- Naprawdę jesteś świadomy tego, że idziesz na imprezę z kobietą w ciąży? - zaśmiałaś się.
- W razie czego usadzi się was razem z Mają. - puścił ci oczko. Parsknęłaś śmiechem. - To co, idziemy? - zapytał po chwili.
- Jasne, nie będę zołzą. A poza tym przyda nam się trochę rozrywki. - uśmiechnęła się ciepło.
- Wiesz co, to mieszkanie wygląda zupełnie inaczej jak tu jesteś. I wszystko jest takie... prostsze. Kocham cię, zołzo. - cmoknął cię w czoło i wstał od stołu. - Czas na trening.
- Dlaczego zawsze, kiedy zaczyna być tak fajnie, tworzy się taka piękna atmosfera miłości, zaraz z korytarza wylecą gołębie, a ktoś rzuci płatkami róż, ty mówisz, że masz trening? - zmarkotniałaś. - Chwała ci Panie, że jeszcze tylko jutro i będę już miała faceta przez 24 godziny na dobę.
- Teraz tak mówisz, a potem będziesz marudzić, że ci przeszkadzam! - odpowiedział roześmiany, wkładając buty.
- Wcale nie! - również wstałaś i podeszłaś do niego. - Matko, serio wyglądam obok ciebie jak kurdupel. - dodałaś, spoglądając na wasze odbicie w lustrze.
- Trzeba było rosnąć, a teraz widzisz jak to się skończyło. - objął cię ramieniem. - No dobra, nie jest tak źle, nie mam zastrzeżeń. Przeżyjesz jakoś te dwie godziny, czy mam cię podwieźć do Mai do szpitala?
- Dam radę, pojadę do niej później. Idź ty, bo się spóźnisz i cię wyrzucą. Chociaż w sumie... perspektywa posiadania faceta, który prawie zawsze jest w domu wygląda kusząco. To co, kochanie, zostajesz? - przytuliłaś się do niego. - Ja cię tak koooocham...
- Kubiak miał rację. Jeszcze jeden dzień, a trzeba będzie was obie wysłać do ośrodka zamkniętego. - westchnął. - Spadam. - pocałował cię i wyszedł z mieszkania. No dobra, Kowalczyk, czas wymyślić sobie jakieś ciekawe zajęcie, co by nie umrzeć z nudy.
Nigdy nie zastanawiałaś się, jak to jest być w ciąży. Gdzieś tam wiedziałaś, że pewnego dnia zostaniesz matką, nie uciekałaś przed tym, chciałaś tego. Lecz nigdy nie myślałaś, co może czuć kobieta, która nosi pod sercem swoje dziecko. W twoim przypadku aż dwójkę. Twój brzuch już nie był płaski, a wyraźnie zaokrąglony i powiększony. Coraz częściej miewałaś wahania nastrojów i dziwne myśli. A za pięć minut byłaś tylko do kochania i całowania. Dobrze, że nie mieszkaliście wraz z Kubiakami, bo siatkarze postradaliby zmysły, mając pod opieką dwie ciężarne kobiety.
Nie miałaś żadnego pomysłu na sobotnie przedpołudnie, więc skończyłaś przed telewizorem, skacząc po kanałach. W tym roku czekały cię naprawdę piękne święta, spędzone i we Wrocławiu, i we Włoszech. Naprawdę lubiłaś rodzinę Michała, więc nie mogłaś doczekać się dwudziestego piątego grudnia. Co z tego, że jeszcze kilka dni temu traktowałaś Łasko jak największe zło. Przecież jesteś w ciąży i masz pełne prawo do wahań!
Tak spędziłaś dwie bite godziny, zajęta oglądaniem jakiegoś mało interesującego filmu. Zwlekłaś się z kanapy dopiero, jak przybył atakujący. Ze zdumieniem zauważyłaś, że naniósł do korytarza trochę.. śniegu.
- Ładnie się zapowiadają święta. - powiedział, wskazując na okno. Dopiero teraz spostrzegłaś, że całe Jastrzębie zrobiło się białe od prószącego śniegu. Nie miałaś pojęcia, jakim cudem wcześniej tego nie zauważyłaś.
- Wyczuwam dzisiaj zimowy, wieczorny spacer. - odparłaś.
- Może byłoby to romantyczne, gdyby nie fakt, że na zewnątrz jest jakieś minus trzydzieści. - odpowiedział ze skwaszoną miną.
- Musisz wywietrzyć mózg przed jutrzejszym meczem, kochanie. - zaśmiałaś się.
- Swoją drogą, wpadasz na niego, czy wolisz kisić się w domu? - zagadnął.
 - Mocno ci zależy? - zapytałaś bez entuzjazmu.
- Jak cholera.
- No dobra, niech ci będzie. To prezent świąteczny. - wyszczerzyłaś się. - Co powiesz na jakieś wspólne leniuchowanie?
Ukochany przyjął twoją propozycję z wielkim entuzjazmem i chwilę później leżeliście wtuleni na sofie. Mogłaś tak spędzić nawet całe popołudnie, nie ma nic lepszego niż ciepłe ramiona mężczyzny. Nie ma cudowniejszej chwili niż śnieg i mróz za oknem, a ty bezpieczna i kochana w uścisku siatkarza. Pięknie, prawda?
- Brakowało mi tego. - wymruczał Michał pomiędzy setką pocałunków.
- Nie mam zielonego pojęcia jakim cudem przeżyłeś tyle dni beze mnie. - szepnęłaś.
- Wciąż miałem nadzieję. A jak widać, dobrze zrobiłem, że wierzyłem w twój powrót. - przejechał dłonią po twoim policzku. Matko, mogłabyś umrzeć, teraz, w tej chwili. Umrzeć z miłości.
- Powiedziałabym, że cię kocham, ale mówiłam to już tyle razy, że momentami to brzmi już nudno. Mój kochany, wierny siatkarzyna. - zaśmiałaś się i wpiłaś w jego usta. I nieważne, że masz go czasami dość. Ważne, że właśnie w tej chwili jest tutaj, obok ciebie. 

~*~ 
wingspiker: Przepraszamy za drobną obsuwę, ale musicie wybaczyć, zbliżają się wielkimi krokami święta i mamy roboty po same uszy. A to sprzątnie, a to gotowanie i tak w koło. Oby do środy! Rozdział również klimatyczny, święta na horyzoncie, sielanka, czego chcieć więcej? Przyznam, że takie rozdziały pisze się z wielką przyjemnością, tylko takie by się przydały co? Wiecie, dreszczyk emocji być musi, ale od razu uspokajam. Na chwilę obecną nie przewidujemy komplikacji :P Może coś kiedyś, niebawem... 
Kochane! Z tej racji, że to ostatni rozdział przed świętami pragnę Wam życzyć wesołych, spokojnych, spędzonych w rodzinnej atmosferze świąt Bożego Narodzenia! Hojnego Mikołaja, gwiazdki z nieba, pogody ducha i wszystkiego co najlepsze! Trzymajcie się cieplutko <3
Joan: Idealny rozdział na idealną noc dla was. :D Wybaczcie, ale jako iż jesteśmy płci żeńskiej, a kobieta = robota, mamy trochę do zrobienia przed świętami. :) Jak powiedziała wingspiker, na jakiś czas odpuścimy wam szaleństwa i zawieruchy u Łasków i Kubiaków. :D Co nie znaczy, że przez pół roku będziemy was katować cukierkowymi rozdziałami. :P Co to to nie! Mam nadzieję, że wam się podoba! <3
Kochane, z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzę wam samych dobrych prezentów, gorącej zimowej miłości, dużo słodyczy i wypoczynku. <3 Nie jedzcie dużo, bo nie pójdzie w cycki! <3

niedziela, 14 grudnia 2014

#Czterdzieści trzy.

#Iga:

Wszystko działo się bardzo szybko. To było logiczne, że nie minie kilka minut, a Łasko będzie już obok ciebie. Zważając również na to, że jeszcze nie zdążył wrócić z treningu do domu. Po Kubiaku nie było już śladu, więc stałaś samotnie na parkingu, zastanawiając się co powie ci Michał. Zobaczyłaś czarne audi na horyzoncie i praktycznie odebrało ci dech. Serce biło ci tak szybko, że dziwiłaś się jak to możliwe, że ci ludzie wokół tego nie słyszą. Siatkarz wysiadł z samochodu i od razu pochwycił twój wzrok. Chyba sam jeszcze nie dowierzał, że tu jesteś. Był tak bardzo  zaszokowany, jak ty zdenerwowana. Podeszłaś do niego i uśmiechnęłaś się przepraszająco.
- Jesteśmy chyba najgłupszą parą na całym świecie... - mruknęłaś, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. Spojrzałaś w jego ciemne oczy i poczułaś się... jak w domu.
- Nic nie mów. Nic nie mów, Iguś... - odpowiedział i zanim zdążyłaś jakkolwiek zareagować, wpił się w twoje usta. No dobra, skłamałabyś, mówiąc, że ci tego nie brakowało. Po kilku sekundach, a może były to minuty, w końcu się od siebie odkleiliście. Oczywiście niezbyt chętnie, ale przecież trzeba oddychać.
- Wybaczysz mi kiedyś? - zapytał dotykając twojego policzka.
- Wybaczyłam ci głupku, już dawno. Przepraszam, że potrzebowałam aż tyle czasu żeby zrozumieć, jak bardzo cię kocham... - wymruczałaś i złapałaś jego dłoń. - Koniec z sekretami, kłótniami i rozstaniami. Stoi?
- Ależ oczywiście pani Kowalczyk. - zaśmiał się. - Nawet nie wiesz jak mi cię brakowało. Czułem się jakbym już nigdy nie miał być szczęśliwy. - dodał po chwili.
- Nie roztrząsajmy tego. Jestem tutaj i już nigdzie się nie wybieram. No w sumie to może do szpitala, ale to za jakieś sześć miesięcy. - parsknęłaś śmiechem. - Uwierzyłbyś, że przytyłam już dwa kilo?
- Mówię ci, że to będą dwaj chłopcy i do tego równie wysocy i przystojni, co ich tata. - powiedział z nutką dumy w głosie.
- I co jeszcze, może skończą na hali jak ich tatuś? Nie ma mowy, to, że ty spłodziłeś te dzieci, w dodatku z rozmachem, nie znaczy, że pójdą w twoje ślady, kochany. - zrugałaś go, ale po chwili cmoknęłaś go w policzek.
- Jeszcze zobaczysz. - powiedział tajemniczo. - Kochanie, umieram ze szczęścia mając się obok siebie, ale chyba nie chcesz się przeziębić, co? Może już czas wrócić na stare śmieci? - zaproponował i otworzył przed tobą drzwi swojego samochodu, jak gdyby bojąc się, że zaraz uciekniesz z powrotem do Wrocławia.
- Wybacz mój książę, ale przecież jestem swoim autem, więc na te kilkanaście minut musimy się rozstać. - wskazałaś na swoje audi postawione niedaleko. Siatkarz wyglądał, jakbyś zabiła mu chomika, dosłownie.
- Skoro musisz... - westchnął.
- Spokojnie, nigdzie nie ucieknę. - zaśmiałaś się. - A ty lepiej czekaj na mnie pod blokiem, bo ktoś musi wciągnąć moje bagaże na górę. Ja nie mogę się przemęczać, sam rozumiesz. - pokazałaś mu język i usadowiłaś się na fotelu kierowcy.
- Tylko proszę mi tam jechać przepisowo! - pogroził ci palcem. Zatrzasnęłaś drzwi i odpaliłaś silnik. Uparcie czekałaś aż to Łasko pierwszy wyjedzie z parkingu, ale chyba droczył się z tobą i czekał na to samo. Albo po prostu chciał jechać za tobą, upewniwszy się, że nie skręcisz na autostradę do Wrocławia. Zabawne.
- Co za uparciuch.. - mruknęłaś i w końcu ruszyłaś z miejsca, a to samo uczynił twój ukochany. W pewnej chwili wpadł ci do głowy pewien pomysł. Skoro nakazał ci jechać przepisowo, tak też uczynisz. Niech się męczy za tobą. Jak wymyśliłaś, tak uczyniłaś i rozpoczęłaś wleczenie się przez miasto 40 km/h. Wiedziałaś, że długo tak nie wytrzyma i już po kilku sekundach usłyszałaś klakson i zobaczyłaś wyprzedzające cię audi. Zaśmiałaś się sama do siebie i przyspieszyłaś. Czasami wydawało ci się, że znasz go lepiej, niż on sam siebie zna.
Kilka minut później zajechałaś na parking pod blokiem i wysiadłaś z auta. Jak miło wrócić na stare śmieci. Ta ulica nigdy nie była tak piękna, jak właśnie teraz.
- Ładnie to tak na mnie spiskować? - usłyszałaś głos Michała.
- Jaki spisek, mój drogi? Ja o niczym nie wiem. - odparłaś niewinnym głosem. Łasko otworzył bagażnik i zgarnął twoje walizki.
- Jeszcze się z tobą policzę. - powiedział.
- Już nie mogę się doczekać!
Jeśli dwa tygodnie temu ktoś powiedziałby ci, że niedługo wrócisz do Michała i będziecie razem piec pierniczki, prawdopodobnie zabiłabyś tego kogoś wzrokiem. Ale co by nie mówić, świetnie się bawiłaś, wycinając świąteczne kształty i ozdabiając je potem kolorowym lukrem. Czułaś się jak małe dziecko, które dostało nowe zabawki. Kobiety w ciąży chyba tak mają, prawda?
Średnio podobał ci się fakt, że Michał dnia jutrzejszego wyjeżdża do Austrii na mecz. Ledwo co zdążyłaś się nim nacieszyć, a czeka was kolejna rozłąka. W sumie to ta poprzednia była tylko i wyłącznie z jego głupoty. Ale nie roztrząsając, wymyśliłaś sobie bardzo rozsądne zajęcie na najbliższe dwa dni. Kolejnego dnia, kiedy po porannych ceregielach, pakowaniu Łasko, szukania po całym domu jednej pary jego "ulubionych, szczęśliwych skarpet", pozostałaś w mieszkaniu sama. Po pierwsze lokum potrzebowało gruntownego posprzątania, więc praktycznie pół dnia spędziłaś na ogarnianiu mieszkania po prawie miesięcznym bytowaniu tutaj samotnego mężczyzny ze złamanym sercem. Kiedy skończyłaś był już prawie wieczór, więc zafundowałaś sobie mały odpoczynek, w końcu podobno nie powinnaś szaleć w twoim stanie. Skończyło się tak, że zasnęłaś na kanapie przed telewizorem. Zaczynałaś czuć się jak prawdziwa Matka Polka.
Następnego dnia wyruszyłaś na szalone zakupy. Święta za dwa tygodnie, a ciebie kompletnie otumaniły świąteczne ozdoby, więc przytachałaś takowe do mieszkania i kolejny dzień spędziłaś na dekorowaniu waszych "czterech ścian". Wieczorem uznałaś, że prawdopodobnie pada ci coś na mózg, bo nigdy nie miałaś takiego parcia na świąteczny klimat. Dopiero wtedy przypomniało ci się,  że podczas tych dwóch dni, kiedy wróciłaś do Jastrzębia nie odwiedziłaś Majki. Już miałaś pakować się do samochodu, ale zadzwoniła twoja mama i jakby nie patrzeć - przegadałyście całe dwie godziny. Na wizytę u ciężarnej Wójcik było już za późno.
Rano obudziło cię pukanie do drzwi. Spojrzałaś na zegarek. 12:00. Wcale nie była to poranna godzina. Jadłaś za trzech, więc prawdopodobnie potrzebowałaś także potrojonej dawki snu. Otworzyłaś oczywiście Michałowi, który wrócił z meczu. Był bardzo zadowolony z siebie, bo wygrali, zawzięcie twierdził, że w końcu wróciły jego umiejętności, a to dzięki twojemu powrotowi.  Stanowczo zakazałaś mu podlizywania się i byłoby to całkiem miłe południe, gdyby nie telefon od Kubiaka.
- Coś się stało? - zapytałaś go od razu. Przecież nie miał zamiaru gadać z tobą o pogodzie, czy o meczu, coś musiało być na rzeczy.
- Majka jest w szpitalu. Spokojnie, wszystko w porządku. Po prostu pomyślałem, że powinnaś wiedzieć i może chcesz ją odwiedzić? Serdecznie zapraszamy w szpitalne progi. - powiedział.
- O matko, najważniejsze, że wszystko w porządku. Jasne, że wpadnę. -  no to się porobiło.
- Okej, nie będę jej nic mówił, niech ma niespodziankę. Cieszę się, że nie zabiłaś mi przyjaciela i rozegrał dobry mecz. - usłyszałaś w jego głosie nutkę rozbawienia.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedziałaś i chwilę później się rozłączyłaś.
- Maja jest w szpitalu. - powiedziałaś do Michała. - Pewnie znów latała po Jastrzębiu jak szalona. - westchnęłaś.
- Czy mam przypomnieć, kto przez dwa dni wysprzątał całe mieszkanie i obwiesił je całe wszelakimi ozdobami? - zapytał, obejmując cię ramieniem.
- Nie marudź, już nie będę szaleć, obiecuję. - wtuliłaś się w niego. W tej chwili miałaś obok siebie największe szczęscie twojego życia. I ani trochę nie chciałaś wracać myślami do wydarzeń sprzed tygodni. Mogłaś umrzeć w jego ramionach i ani trochę by ci to nie przeszkadzało. Chwilo trwaj i nigdy nie mijaj!



#Maja
  Twoje powieki wydają się ważyć tony. Śpisz czy nie? Nie masz pojęcia. Nie słyszysz też nic poza swoimi miarowymi oddechami. Tkwisz na granic przytomności, a snu choć i tak masz wrażenie jakbyś tkwiła w świecie snów od dłuższego czasu. W zasadzie nie odczuwasz niczego poza wyspaniem. Ten stan ma miejsce jeszcze przez dłuższą chwilę, potem znów odpływasz. Nie wiesz ile śpisz, ale gdy powtórnie odzyskujesz świadomość, tym razem docierają do ciebie dźwięki otaczającego cię świata. Ba, także i wszelakie odczucia uderzyły ze zdwojoną siłą. Czułaś się jakby potrąciła cię ciężarówka, a do tego przejechał i walec. Nawet po wypadku po którym skończyło się lekkim wstrząśnieniem mózgu, choć byłaś poobijana nie czułaś się tak, jak w tej właśnie chwili. Dopiero po dłuższej chwili poczułaś jak zaczyna ogarniać cię przerażenie. Nie bałaś się o siebie, to była ostatnia rzecz jaką martwiłaś się w tej właśnie chwili. Umierałaś ze strachu o tą kruszynkę, którą nosiłaś pod sercem od blisko pół roku. Co jeśli stało się coś złego? Nie wybaczyłabyś sobie, tego byłaś pewna. Dlatego za wszelką cenę podjęłaś próbę podniesienia powiek, choć na milimetr. Zmuszenia się do jakiegokolwiek ruchu. Do zmuszenia swoich mięśni dłoni i skierowanie ich w kierunku brzucha. Tylko tego potrzebowałaś w tej właśnie chwili. Dopiero po dłuższej chwili nastąpił swego rodzaju przełom. Może nie udało ci się zrealizować swojego planu, ale do twoich uszu doszło słowa. Przez chwilę próbowałaś się jakkolwiek skupić by rozpoznać osobę do której należał ten głos. Szczerze mówiąc w pierwszej chwili byłaś raczej zdania, że ci się to śni, ale gdy twoje powieki drgnęły nie mogłaś mieć złudzeń. Raczej na pewno słyszałaś ściszony głos Michała. To musiał być on. Ale czy to możliwe, że znalazłby się tu tak szybko kiedy dopiero był w Austrii? Swoją drogą nie miałaś pojęcia ile byłaś wyłączona z życia. Kiedy otworzyłaś oczy dopiero wtedy dotarło do ciebie twoje zmarnowanie. Nie miałaś siły podnieść dłoni nawet na centymetr, co tu mówić o wszelakich ruchach. Byłaś okrutnie słaba. Zdołałaś jedynie usłyszeć kilka słów rozmowy szatyna jak się domyślałaś z lekarzem, w zasadzie nic sensownego, przynajmniej do chwili w której ponownie usnęłaś. Kiedy powtórnie się ocknęłaś zza zasłony do pomieszczenia wpadały pojedyncze słoneczne promienie. Potrzebowałaś dłuższej chwili na ogarnięcie się w obecnej sytuacji. Musiało coś w tym być, bo dopiero po kilku minutach byłaś w stanie funkcjonować w miarę poprawnie by zauważyć drzemiącego tuż obok twojego łóżka Michała. Kiedy dostrzegłaś, że był ubrany w klubowe dresy, byłaś niemal pewna, że przygnał tu na złamanie karku z Insbrucka.
 -Hej.-słyszysz po chwili jego zachrypnięty głos nie zauważając nawet kiedy się obudził
 -Hej.-odpowiadasz jeszcze ciszej
 -Jak się czujesz?-pyta z wyraźną troską w głosie delikatnie ujmując twoją dłoń
 -Słabo.-odpowiadasz zgodnie z prawdą czując się jakby wypowiedzenie słowa było równe przebiegnięciu co najmniej dziesięciu kilometrów
 -To była ciężka noc.-dodaje dopiero po chwili ciężko wzdychając, a ty nie potrafisz wyczytać z jego twarzy zupełnie nic prócz zmęczenia. Wtedy zapada głucha cisza, a szatyna spogląda na ciebie wzrokiem nie wyrażającym żadnych najmniejszych emocji. Zaczyna cięto niepokoić. Wtedy twój strach zaczyna o sobie przypominać i przybierać na sile. Czujesz jak pod twoimi oczami zbierają się słone łzy. A wtedy do akcji wkracza Michał siadając na brzegu twojego łóżka i nieco mocniej ściskając cię za dłoń.
 -Już dobrze Maja, wszystko jest okej.-szepcze jak gdyby wiedząc, że właśnie tego potrzebujesz- Jestem z tobą kochanie, nic się nie stało.-uspokaja cię
 -Czyli ja nie…-wyduszasz z siebie po czym szybkim ruchem kładziesz dłoń na brzuchu. Wypuszczasz powietrze głośno z ust. Czy czujesz ulgę? Ogromną. Ona wciąż była z wami. I to dla ciebie się w tej chwili liczyło. Tylko to maleństwo, które miało przyjść na świat zapasem. W duchu dziękowałaś Bogu, że wam tego nie zrobił. Chyba byście sobie nie poradzili z tym, gdybyście ją stracili. Zbyt bardzo ją pokochaliście, choć może to wydawać się absurdalne, ale tak właśnie było.
 -Wie pani co się właściwie stało?-pyta lekarz kiedy dokonuje oględzin
 -Pamiętam jedynie, że zaczęłam krwawić, moja mama wezwała pogotowie. Potem co raz mniej.-krzywisz się
 -Straciła pani przytomność.-dodaje mężczyzna- Miała pani wcześniej jakieś problemy w czasie ciąży?
 -Żadnych.-kręcisz głową
 -A czy ostatnimi dniami było coś, co panią zaniepokoiło jeśli chodzi o stan zdrowia?-dopytuje
 -Chyba nie.. chociaż jakieś dwa dni temu trochę słabiej się czułam i nie spałam za wiele, sądziłam, że to raczej nic takiego.
 -Wie pani, krwawienia niestety się zdarzają, nawet w przypadkach takich jak pani, gdzie ciąża przebiega niemal książkowo i ma pani świadomość jak kończy się większość z nich?-pyta, a ty jedynie kiwasz głową- Na szczęście udało nam się szybko zareagować, należy podziękować mamie za odpowiednią reakcję bo kto wie, jakby to się skończyło. W takich przypadkach minuty są na wagę złota.
 -A co z dzieckiem?
 -W tej chwili wszystko jest w porządku.-uspokaja cię- Zastanawia się pani dlaczego tak długo pani spała? Otóż jak wspomniałem straciła pani przytomność, a i my musieliśmy wykonać zabieg mający na celu podtrzymanie ciąży, było to konieczne. Od tej chwili musi pani niestety, a może i stety naprawdę bardzo na siebie uważać. Do końca ciąży bez większych eskapad. Poruszamy się wyłącznie w obrębie domu, a i to tylko w nagłych wypadkach. Musi pani dużo leżeć i odpoczywać.
 -A ile będę musiała tutaj jeszcze zostać?
 -Co najmniej dziesięć dni.-odpowiada ci, a po krótkiej chwili dalszej rozmowy opuszcza salę. Wtedy niemal natychmiast dopada go niebieskooki, a do twojej sali wpada twoja mama. Przez dłuższą chwilę żadna z was nie mówi ani słowa, matka tuli cię do siebie z całą pewnością starając się cię uspokoić. Nie potrafisz wyrazić w żadnych słowach tego jak bardzo byłaś jej wdzięczna za to, że była wtedy z tobą. Bałaś się myśleć, co by było, gdybyś była wtedy sama. Dopiero po dłuższej chwili do pomieszczenia wpada zmarnowany Kubiak, który zmienia twoją mamę nakazując jej się przespać.
 -Ty też powinieneś się przespać.-mówisz
 -Nawet gdybym chciał nie sądzę by bym w stanie to zrobić.-uśmiecha się niemrawo zaciskając twoją dłoń po raz kolejny tego dnia
 -Przepraszam.-mówisz- Przepraszam, że byłam taka głupia. Gdyby jej się coś stało, nigdy, przenigdy bym sobie tego nie wybaczyła. I tego, że cię zawiodłam.
 -Nie mów tak.-kręci głową- Czasu nie cofniesz, a na szczęście nie ma takiej konieczności.
 -Przeze mnie jak mniemam musiałeś w środku nocy tłuc się po lotniskach.-krzywisz się
 -I gdybym miał wybór tłukłbym się po raz drugi.-mówi patrząc na ciebie- Jak zobaczyłem w nocy, że dzwoni twoja mama od razu zerwałem się na równe nogi. Wiedziałem, że coś musiało być nie tak no i się nie myliłem, niestety. Złapałem pierwszy samolot do Katowic i wróciłem. Zanim wpadłem do szpitala umierałem ze strachu o was chyba z milion razy. Chyba w życiu tak bardzo się nie bałem.-opiera swoją głowę o twoją- Nie masz pojęcia jak bardzo się bałem i jak wielką ulgę poczułem jak lekarz powiedział, że nie stało się najgorsze.
 -Michał…-mówisz cicho z trudem panując na emocjami, a ona doskonale wiedząc, co może za chwilę nastąpić zamyka cię w swoich objęciach delikatnie gładząc dłonią twoje plecy. Jego obecność jak niczyja inna potrafiła cię uspokoić. A właśnie teraz tego potrzebowałaś przez najbliższe dwa miesiące z hakiem.
 -Tylko proszę cię, nie rób mi tego nigdy więcej. Trzeciego razu nie wytrzymam.-mówi z cieniem uśmiechu na twarzy
 -Postaram się.-odpowiadasz mu- Stalowe nerwy ci się jeszcze przydadzą, myślę, że od marca zwłaszcza.
 -Kocham cię mała.-całuje cię czule- Przepraszam, was.-kładzie dłoń na twoim brzuchu kompletnie cię tym rozczulając. Ile razy by tego nie robił i tak wzbudzało to w tobie dokładnie takie same emocje.
  Nie wiedziałaś ile Michał u ciebie siedział, ale na pewno ładnych kilka godzin, przynajmniej od momentu od którego zaczęłaś kontaktować. Za oknem było ciemno, a on wyglądał na naprawdę wyczerpanego. Z trudem udało ci się go wygnać z sali.
 -Wychodzę, ale nie myśl, że zostawię cię samą i wcale nie mam na myśli twojej mamy.-cmoka cię w czubek głowy, a po chwili w progu dostrzegasz dobrze znaną kobiecą sylwetkę. Wydajesz z siebie niemal pisk radości, gdy pojawia się obok ciebie.
 -I co narobiłaś Majek?-spogląda bacznie w twoim kierunku- Wystraszyłaś mnie.
 -Skąd wiesz?
 -Dzwoniła twoja mama, a potem Kubiak. Jemu to dopiero napędziłyście stracha.
 -Wiem o tym.-przytakujesz- Sama byłam w stanie przedzawałowym, uwierz mi.
 -Nie wątpię, ja na twoim miejscu pewnie bym nie lepiej wypadła.-odpowiada, a ty po chwili dostrzegasz iż powoli w okolicach brzucha zaczyna kreślić się jego zarys, a i w jej oczach widać było znów tą charakterystyczną iskrę. Coś musiało być na rzeczy i wcale nie chodziło o ciebie.
 -A jak się czujesz grubasku?
 -Powiedzmy, że dobrze.-wzdychasz- Co do grubaska pogadamy za chwilę jak ja się już pozbędę tego bagażu.-wytykasz język w jej kierunku, a Kowalczyk uśmiecha się tajemniczo- Mów o co chodzi.
 -Ja?-dziwi się- Majka, wylądowałaś w szpitalu przyprawiając nas wszystkich o zawał i naprawdę chcesz rozmawiać o mnie?
 -Owszem.-potwierdzasz- Wróciłaś do Jastrzębia, zgadłam?-pytasz, a ona kiwa jedynie z uśmiechem głową- Coś jeszcze mi powiesz?
 -Rozmawiałam z Łasko, tym razem zupełnie poważnie.-przełyka głośno ślinę- I chyba nie będzie musiał płacić podwójnych alimentów, a ja nie będę samotną matką.-mówi z uśmiechem na twarzy
 -Wiedziałam!-rzucasz triumfalnie- Cieszę się, że się dogadaliście Iguś. A już tym bardziej, że znowu będziesz obok no i z tego, że za parę miesięcy będziemy razem śmigać z wózkami po parku!-śmiejesz się
 -Wiesz co? Ja też się cieszę. W końcu czuję się naprawdę szczęśliwa i czuję, że niczego mi nie brakuje do tego. No może poza przyjaciółką poza szpitalem.-mówi spoglądając na ciebie
-Jak z nami będzie wszystko porządku to za jakieś dziesięć dni będziemy w dom.-kładziesz dłoń na brzuchu w którym właśnie harce urządzała wasza córka- A następnym razem wracamy tutaj w okolicach marca.
  Wszystko zmierzało ku dobremu. Wreszcie, mogłabyś rzec. Może i tkwiłaś w szpitalu, ale chwilę grozy miałaś, a w zasadzie mieliście za sobą. Teraz mogło i musiało być tylko lepiej.


~*~
Joan: Cześć wam! Leci do was kolejny rozdział, na szczęście wingspiker już uspokoiła sytuację u swoich, a ja u moich, więc iście cukierkowo! Generalnie chciałabym się odnieść do ostatniego komentarza, więc dziewczęta, wiedzcie, że czytamy wasze komentarze, uwielbiamy to robić i cieszą nas każde dobre słowa od was. Wiemy, że chciałybyście, aby rozdziały pojawiały się częściej, jednakże nasz ograniczony do minimum czas wolny na to nie pozwala. Niedługo święta i dużo wolnego, więc zrobimy duże zapasy nowych Łasków i Kubiaków. :) Liczę na was, kochane! <3

wingspiker: Ahoj! Czas leci jak szalony, jeszcze tydzień i święta. A co za tym idzie kupa wolnego, którą spożytkujemy na zgromadzenie miliona rozdziałów do przodu bo nasz poprzedni już dawno umarł śmiercią naturalną. Wiem, jestem przewidywalna, ale nie umiałabym moim kochanym Kubiakom odebrać tego szczęścia, choć nie powiem, szatańskie myśli były. Łaski też się zeszły, więc sielanka pełną gębą! Ale Wy chyba lubicie takie klimaty, co? ;) Potwierdzę także powyższe słowa Joan: komentarze czytamy, a jeśli pragniecie uzyskać natychmiastową odpowiedź to zapraszamy w poniższe linki. Miłego tygodnia! <3

Joan: ask
wingspiker: ask