niedziela, 7 grudnia 2014

#Czterdzieści dwa.



#Maja

  Koniec, końców nadeszła środa i tak jak obiecałaś swojemu ukochanemu, opuściłaś po dłuższej wizycie rodzinny Wrocław. Z jednej strony chciałaś zostać, być z Igą w tym trudnym dla niej momencie, ale z drugiej stęskniłaś się za codziennym użeraniem się z Michałem. Serce wzięło górę, choć przyjaciółkę przestrzegłaś, że jeśli znowu nie będzie dawać żadnych oznak życia to w trybie natychmiastowym ją odwiedzisz i siłą wyciągniesz do Jastrzębia. Oczywiście, była to ostateczność.

  Do Jastrzębia dotarłaś w okolicach godziny trzynastej. Ruch był niewielki, dlatego dość sprawnie minęłaś centrum miasta i po krótkiej chwili zgasiłaś silnik auta. Bez zbędnego pośpiechu wysiadłaś z auta i udałaś się w kierunku bagażnika w którym tkwiło parę manatków. Święcie przekonana iż szatyn w tej chwili wylewa siódme poty na treningu zabrałaś się za wyładowanie zawartości.

 -Jesteś pewna, że masz zamiar to wszystko targać sama na górę? -słyszysz nagle dobrze znany głos, który i tak omal nie przyprawia cię o zawał.

 -Skądże, myślę, że ty masz taki zamiar.-odpowiadasz mu, a on kręci jedynie głową po czym zamyka cię w swoich objęciach, o tyle o ile pozwala na to twój już sporych rozmiarów przedni bagaż.- Swoją drogą, czy ty aby nie powinieneś mieć właśnie treningu?

 -Nie troszcz się już tak o mnie, nie wagaruję, miałem rano.-odpowiada po czym zabiera się za twoje bagaże, a już po chwili buszujesz po waszym mieszkaniu, które jest w wyjątkowym dobrym stanie jak na królestwo, które przez kilka dni w swojej opiece miał facet. Standardowo już wyręcza cię w niemal każdej możliwe czynności domowej, tak i tym razem przejął kuchnię w swoje władanie. Tobie nie pozostało nic innego jak albo błąkanie się lub przeszkadzanie mu, także wybrałaś opcję numer dwa. Jak gdyby nigdy nic rozsiadłaś się na kuchennym blacie i obserwowałaś sprawne ruchy swojego mężczyzny w kuchni. Musiałaś mu przyznać, że jak na faceta robił to całkiem naturalnie, a gotował nie gorzej aniżeli niejedna kobieta.

 -Długo jeszcze będziesz mnie rozpraszać? -spogląda w twoim kierunku

 -Ja cię rozpraszam? Ja tylko siedzę.-uśmiechasz się zupełnie uroczo

 -Doskonale wiem co robisz.-mówi stając przed tobą- Nie powiem, że mi się to nie podoba, aczkolwiek mam w planach nie spalić domu.-cmoka cię w usta po czym powraca do gotowania. W międzyczasie bez ciekawszych perspektyw na kolejne minuty dzwonisz do swojej rodzicielki, z którą standardowo masz całą masę uwag do wymienienia, co za tym idzie przeciąga się to w czasie i o mało co nie byłaś zmuszona odgrzewać sobie obiadu. Po konsumpcji oddajecie się totalnemu lenistwu na kanapie w salonie.

 -Iga planuje wrócić do Jastrzębia? -pyta nagle

 -Myślę, że raczej tak, chociaż tego mi nie powiedziała. Martwię się o nią bo jest takim typem, że jak stanie się coś złego w jej życiu to woli uciec, odizolować się od problemów, a przecież tym razem ta opcja nie ma prawa wypalić.-wzdychasz- Ktoś tu chyba musi zacząć skuteczniej działać.

 -Czy ty coś sugerujesz? –unosi ku górze brwi w geście zaciekawienia

 -Dobra, może i Łasko ma dalej u mnie przekichane za to, co jej zrobił, ale skoro już dostał ten rozwód to niech coś robi, bo z jego ruchami to zacznie cokolwiek działać jak ich dzieci pójdą do szkoły.

 -Fakt, pierdoła Łasko jak nie dostanie kopa w swoje włoskie cztery litery się nie ruszy.-kiwa głową- Ale skoro my jakoś się dogadaliśmy to oni tym bardziej nie mają wyjścia.-śmieje się zakładając kosmyk twoich włosów za ucho

 -Kto by pomyślał.-uśmiechasz się do niego

 -Na pewno nie my sami.-odpowiada- Mówiłem ci dzisiaj jak bardzo cię kocham i jak bardzo nienawidzę jak cię nie ma obok? -dodaje nieco ciszej

 -Nie masz kogo kontrolować?

 -Dokładnie.-śmieje się- Spokojnie, jakoś w marcu mi przejdzie.

 -Mam ogromną nadzieję bo ciężko się żyje z facetem o kontrolerskich zapędach.

 -Hej, staram się! -dźga cię w bok

 -Przecież tylko się z tobą droczę Miśku.-kładziesz głowę na jego ramieniu

 -Ostatnimi czasy to zdecydowanie twoje ulubione zajęcie, co?

 -Mnie też należą się od życia jakieś rozrywki skoro mój życie towarzyskie ostatnimi czasy ogranicza się tylko i wyłącznie do ciebie.-chichoczesz

 -Czy mam to rozumieć jako skargę?

 -Ja bym się na ciebie skarżyła? Nie ma takiej opcji.-szczerzy się

 -To dobrze bo prawdopodobnie szybko się mnie nie pozbędziesz.

 -Jestem tego absolutnie świadoma i przyjmuję to na klatę.-odpowiadasz rozbawiona

 -Mam taką nadzieję mała.-mówi po czym składa czuły pocałunek na twoich ustach.

Kolejne dni  nie wyróżniają się absolutnie niczym spośród poprzednich. Michał biegał cały czas z domu na halę, ty jak tylko mogłaś spożytkowywałaś nadmiar wolnego czasu. Parę razy wpadłaś do pracy na drobne ploteczki i by poznać wszelakie newsy, a to wybrałaś się na przysłowiową kawę z żoną Damiana Wojtaszka z którą miałaś naprawdę dobre kontakty, a to pobłąkałaś się po jastrzębskiej galerii, głównie po działach dziecięcych, a także zajęłaś się drobnym projektowaniem pokoju dla waszej córki. Jednymi słowy robiłaś wszystko byle nie siedzieć za wiele w domu bo szczerze mówiąc momentami miałaś wrażenie, że za chwilę oszalejesz. Przez niemal całe życie całe dnie potrafiłaś spędzać w biegu, po prostu byłaś w gorącej wodzie kąpana i musiałaś gdzieś się podziać. Nie byłaś i raczej nigdy nie będziesz typem kobiety, która potrafi siedzieć w domu całymi dniami i zajmować się pracami domowymi. Chyba byś do reszty oszalała. Owszem, teraz starałaś się hamować nieco swoje zapędy do szybkiego tępa życia z racji swojego stanu, aczkolwiek nie zawsze ci to wychodziło. A wtedy do akcji wkraczał nadopiekuńczy przyszły tatuś i zaczynała się zabawa, tudzież awantura. Jednymi słowy, nieodłączny element waszego codziennego życia.

 -Nie patrz na mnie jak na obłożnie chorą.-rzucasz czując jego wzrok na sobie, gdy czytałaś książkę

 -Skąd wiesz, że patrzę?

-A mylę się? -podnosisz wzrok- No właśnie. O co chodzi?

 -Nie lubię cię zostawiać samej w Jastrzębiu.-krzywi się- Tym bardziej, że będę nie kilka kilometrów dalej, a kilkaset.

 -Nie przeżywaj Michał.-przewracasz oczami

 -Chyba będę musiał zesłać na ciebie jakąś porządną kontrolę.

 -Rozumiem, że moja mama do nas wpada? -pytasz

 -Skoro chcesz.-szczerzy się

 -Nawet gdybym nie chciała to sądzę, że i tak to zostało już dawno uknute.

 -Ktoś musi mieć na ciebie oko jak naczelnego kontrolera nie będzie na posterunku.

  Jak też powiedział, tak i zrobił. Jeszcze tego samego dnia dostałaś telefon swojej mamy, która niemal z mostu rzuciła, że wpada do was na kilka dni, oczywiście w celu przypilnowania cię. Czułaś się trochę jakbyś znowu była dzieckiem, a przecież te czasy masz już zdecydowanie dawno za sobą. Przez moment miałaś ochotę się zbuntować i przestać się odzywać, ale Michał mówiący o dziecku to woda na młyn. Po prostu nie potrafiłaś się powstrzymać. Zbyt dobrze cię znał by dać ci choć przez chwilę się złościć. Tym bardziej, że jutro skoro świt wyjeżdżał z drużyną na mecz w ramach ligi mistrzów do Austrii.

  Pomimo nieludzkiej godziny jaką była czwarta rano jakoś zdołałaś się zwlec z łóżka i pożegnać się z Michałem, wasza pociecha była równie skutecznym budzikiem, co jej tatuś rzucający mało pochlebnymi epitetami w akompaniamencie tłuczonego szkła. Po tym jak zostałaś wyściskana i pożegnana z przestrogą iż masz być grzeczna przez wpół przytomnego szatyna powłóczyłaś się w kierunku łóżka. Długo przewracałaś się z boku na bok. Byłaś tak cholernie zmęczona, a za nic na świecie nie potrafiłaś zasnąć. Udało ci się to dopiero, gdy za oknem zaczynało robić się jasno, a i to nie na długo. Pola postanowiła zrobić ci pobudkę o siódmej z minutami i niestety, nie było mowy o dalszej drzemce. Do jedenastej błąkałaś się po domu jak zjawa do czasu aż do mieszkania wpadła twoja rodzicielka. Jej bacznemu oku nie umknęła twoja dzisiejsza dyspozycja toteż rozporządziła tuż po skonsumowaniu obiadu drzemkę. Sama zajęła się lekturą jakiegoś romansidła, a ty nie wiedzieć nawet kiedy odpłynęłaś. Gdy otworzyłaś oczy twoja mama ściszonym głosem rozmawiała z kimś przez telefon, jak wywnioskowałaś po dłuższej chwili był to Mateusz, a w telewizji zaczynało się wieczorne wydanie wiadomości. Generalnie rzecz biorąc resztę tego wieczoru przegadałyście z mamą. Standard.

  Dzień kolejny zaczął się dla ciebie o wiele lepiej aniżeli poprzedni. Wyspałaś się jak nigdy, a także powrócił twój dobry humor. Z tej okazji wybrałyście się z rodzicielką na drobne zakupy. W tym zakupowym szaleństwie nawet nie zauważyłaś iż stęskniony Kubiak dzwonił do ciebie dobrych pięć razy odchodząc z całą pewnością przy tym od zmysłów. Kiedy tylko wróciłyście do mieszkania zebrałaś od niego reprymendę, nie mogło być inaczej. Po dłuższej rozmowie z nim wybrałaś numer przyjaciółki z którą również rozmawiałaś dłuższą chwilę. Ten dzień zleciał tak szybko, że nim się zorientowałaś nastała godzina dwudziesta, minut trzydzieści równoznaczna z rozpoczęciem meczu. Ten wedle oczekiwań nie trwał zbyt długo, jastrzębska drużyna dość sprawnie poradziła sobie z przeciwnikiem z Insbrucka. Specjalnie nie świętowałyście tego zwycięstwa, chodzenie po galerii handlowej było o wiele bardziej męczące niż mogłoby się wydawać i chcąc nie chcąc udałyście się w podróż do swoich sypialni. Zasnęłaś o dziwo dość szybko, chyba po prostu byłaś zbyt zmęczona wydarzeniami tego dnia. Miałaś dziwnie niespokojne sny, które pewnym momentami cię przerażały, nawet do tego, że zerwałaś się z łóżka wystraszona senną jawą w okolicach czwartej nad ranem. Nie pamiętałaś nawet czy kiedykolwiek tak bardzo przeraził cię wymysł własnej wyobraźni. Do tego nie do końca potrafiłaś określić tego, jak się czułaś. Bo z całą pewnością swego samopoczucia nie określiłabyś jako dobrego. Kiedy stanęłaś na nogi delikatnie się zachwiałaś. Dopiero po dłuższej chwili udałaś się w podróż do łazienki, która okazała się nie lada przeprawą. Kiedy już tam dotarłaś oparłaś się ramionami o umywalkę i spojrzałaś w lustro. Byłaś okrutnie blada, zbyt blada. Wtedy zobaczyłaś coś, co cię przeraziło. Byłaś jak sparaliżowana, ale się odwróciłaś. I wtedy spełnił się twoje najgorsze oczekiwania. Na kremowych płytkach widniała świeża plama krwi.

 -Mamo! -krzyknęłaś rozpaczliwym tonem głosu starając się obudzić kobietę- Mamo, proszę przyjdź tutaj.- mówisz z trudem panując na emocjami i samą sobą. Po chwili dobiega cię niemal pęd przez mieszkanie, a drzwi łazienki się otwierają. Widzisz przerażenie na twarzy twojej matki, które przybiera na sile, gdy dostrzega na płytkach to, co zmroziło ci krew w żyłach.

 -O mój boże Maja, nie ruszaj się.-wydusza z siebie- Dzwonię po pogotowie.

  To były najdłuższe minuty, a nawet sekundy w całym twoim życiu. Nie chodziło już nawet o to, że paraliżował cię strach o siebie. Najbardziej bałaś się o maleństwo. Słyszałaś o wielu takich przypadkach i niemal wszystkie kończyły się tak samo. Modliłaś się by z tobą było inaczej. Musiało…


#Iga:

Czas był twoim przyjacielem. Leciał jak szalony, w pewnym momencie złapałaś się na tym, że jest już prawie połowa grudnia, a ty nie masz żadnych prezentów świątecznych. Wrocławskie galerie i centra handlowe były już dla ciebie zbyt nudne po miesięcznym pobycie u rodziny. W końcu podjęłaś radykalną decyzję i po krótkiej rozmowie z mamą, zdecydowałaś, że czas powrócić na stare śmieci. Ile można siedzieć na głowie rodziców. A twoje stare mieszkanie stoi puste. Oczywiście wiedziałaś, że nie minie dzień, a Łasko dowie się, że jesteś w Jastrzębiu. W sumie to nie przeszkadzało ci to. Niech wie. W końcu to on ma się teraz starać, dla ciebie sprawa jest otwarta. To trochę śmieszne, bo niedawno przy najbliższej okazji planowałaś mord jego osoby. Ale cóż, byłaś tylko kobietą. W dodatku ciężarną. Czy to nie przemawia samo za siebie?
- Pewnie pojawię się na święta. - powiedziałaś do matki na pożegnanie.
- Wierzę, że tak nie będzie. - odparła tajemniczo. Uniosłaś brwi w geście zdziwienia.
- Słucham? - zapytałaś zszokowana.
- Myślę, że powinnaś je spędzić z pewnym rycerzem, który pojawiał się tutaj niemal codziennie i którego z zimną krwią zbywałaś. - zaśmiała się. No dobra, ale żeby ci o tym tak dosadnie przypominać?
- Mamo, przecież nie powiem mu po jednym spotkaniu, że już wszystko jest okej, tak?
- Kochanie, był tutaj jakieś dwadzieścia. Nie sądzisz, że już pomału zaczynasz przesadzać? - zapytała delikatnie. Może miała rację?
- Jak się trochę postara to mu korona z głowy nie spadnie, mamo. - ucięłaś. - Lecę, bo nie chcę jechać po ciemku. Dziękuję, że przygarnęłaś swoje załamane dziecię na tak długi okres czasu. - ucałowałaś ją i skutecznie odmówiłaś kolejnych kilogramów jedzenia, jakie oferowała ci od rana.
- Uważaj na siebie i już tak nie męcz tego Michała. - uśmiechnęła się i pomachała ci na progu. Odwzajemniłaś uśmiech i odpaliłaś swoje audi. No dobra, Kowalczyk. Czas wrócić na stare śmieci, cokolwiek tam na ciebie czeka. A raczej ktokolwiek.
Dojechałaś do Jastrzębia w okolicach trzynastej.  Już prawie znajdowałaś się pod dawnym miejscem zamieszkania, kiedy dostałaś telefon. Od wynajmującego. Zapytał czy może wynająć mieszkanie właśnie na ten weekend. Coś tam dziewczyna, coś tam impreza, tyle z tego zrozumiałaś. Ale że należałaś do niezbyt zawistnych osób, zgodziłaś się. Lecz dopiero potem zrozumiałaś w co się wpakowałaś. Zostało ci tylko błaganie Majki, aby przygarnęła cię na te dwa dni. Spojrzałaś ponownie na zegarek. Niezbyt uśmiechało ci się przerywanie jej i Kubiakowi tych cudownych dni razem. Dawno nie spędzili ze sobą kilku dobrych godzin. Bijąc się z myślami uznałaś, że najpierw wyskoczysz na zakupy, potem będziesz martwić się noclegiem.
Ledwo wpadłaś do jastrzębskiej galerii, a już przepadłaś w jej czeluściach. Biegałaś od sklepu do sklepu i po dobrych trzech godzinach mogłaś z czystym sumieniem powiedzieć, że masz wspaniałe prezenty dla każdego. Już miałaś wychodzić i dzwonić do Mai, kiedy wpadłaś na pewien pomysł. Prawdopodobnie zwariowałaś i nastąpił koniec twojej egzystencji, ale wróciłaś się i kupiłaś prezent dla Łasko. Tak, zupełnie odebrało ci rozum. Próbując jakoś zagłuszyć swoje dzikie myśli wyszłaś na zewnątrz i po przejściu kilku kroków wpadłaś na kogoś.
- Matko bosko jastrzębsko, zło wróciło do miasta. - no tak! Bóg mógłby postawić ci na drodze kogokolwiek, Majkę, nawet Michała, ale nie KUBIAKA...
- I ja ciebie też. - odparłaś z wymuszonym uśmiechem. - Gdzie zgubiłeś Majkę?
- Jest w domu, spokojnie kobieto. 
- Opiekowanie się ukochaną wykracza już poza twoje kompetencje, tak? - zapytałaś rozbawiona.
- Nie denerwuj mnie, normalni śmiertelnicy pracują, wracam z treningu, dopiero co skończyliśmy, jutro lecimy do Austrii.  Miałem właśnie zamiar zgarnąć samochód z parkingu, ale chcąc nie chcąc musiałaś mi się objawić. - wywrócił oczami. No tak. Przecież hala jest tuż obok. - Wróciłaś do Łasko? - dodał po chwili namysłu.
- Nie. Nie wiem. Nie. - odpowiedziałaś. Rozmówca wyraźnie zmarkotniał.
- A on wie chociaż, że tutaj jesteś, czy rozpoczęłaś akcję "czekam na cud"? - Boże, daj mi siłę, bo faceta wypatroszę.
- Spróbuj mu coś powiedzieć, a będę musiała popełnić morderstwo. - odrzekłaś.
- Kobieto, z tego co mi mówił był u ciebie jakieś siedemdziesiąt cztery razy, a ty nadal go zbywasz? Słuchaj, znam Łasko dłużej niż ty wiesz o jego istnieniu i wiem, kiedy jest szczery, a kiedy nie. Odkąd nie ma cię w Jastrzębiu facet żyje kompletnie w innym świecie, gdyby nie drużyna, to nie wiem, czy w ogóle wychodziłby z domu. Dzień po tym, jak dowiedziałaś się, że nie ma rozwodu, poleciał do Włoszech i pod groźbami kar pieniężnych zmusił Milenę do rozwodu. Ma problemy w klubie, bo zawalił kilka treningów, bo jeździł ciągle do Wrocławia. Po tym jak w końcu porozmawialiście w tej galerii jakby nagle odżył, dwie statuetki MVP z rzędu, o niczym innym nie gadał, jak o tobie i o tym, że będzie miał dzieci. Siedział u mnie chyba z pół nocy, szukając porad jak cię podejść, a ty ciągle masz na niego wylane. Słuchaj, wiesz jak nam ciężko jest odczytać o co wam kobietom chodzi? Ale walczymy do końca. Tylko, że mam chyba wrażenie, że jemu już to zbrzydło. Wiem, że zrobił źle, on to wie, ty to wiesz, ale ile można traktować go jakby zdradził cię na twoich oczach? Czy kontaktował się jakoś z Mileną, kiedy był z tobą? NIE. Czy spotkał się z nią poza sądem? NIE. Czy myślał o niej? NIE. A wiesz kim wiecznie zaprzątnięta była jego głowa? TOBĄ. Michał jak każdy facet popełnia błędy, ale kobieto, on nie będzie walczył wiecznie. - wygłosił ci wykład i chcąc nie chcąc poczułaś lekkie ukłucie w sercu. Nagle zrozumiałaś jak bardzo brakuje ci Łasko. Jak wielka jest twoja chęć, by go po prostu zobaczyć. Żeby przytulić się do niego. Droczyć się z nim. Mówić mu tysiąc razy, że go kochasz. Wiedzieć, że jest obok. I chcąc nie chcąc, Kubiak ma rację. To całe zwlekanie nie ma sensu. Przecież od dawna byłaś pewna, że mówi prawdę. Zachowałaś się jak egoistka... Ale przecież miałaś prawo. Co nie zmienia tego, jak się w tej chwili czujesz.
- Myślę, że właśnie teraz bijesz się z setkami myśli, więc sądzę, że to idealna chwila, by wykonać pewien telefon. I możesz mi zaufać, że ten facet przyjedzie tu w trzy sekundy. I już nigdy nie wypuści się ze swoich ramion. I że ja już nigdy nie będę plótł takich poetyckich wykładów. - spojrzał na ciebie i uśmiechnął się zachęcająco, machając ci przed nosem telefonem. - No nie bądź już taka zimna, czy kiedykolwiek spodziewałaś się, że będę tu stał, marznął, podczas gdy moja narzeczona siedzi sama w mieszkaniu? Oczywiście, że się nie spodziewałaś, bo to ostatni raz, kiedy coś takiego robię. Po prostu to mój przyjaciel i nie mogę już znieść widoku jego bezradności. A teraz następuje ta chwila, podczas gdy ja wsiadam do samochodu i widzę cię z telefonem w dłoni. I jak już się skleicie, to niech on pamięta, że jutro po południu lecimy. - klasnął w dłonie jak niezbyt wprawiony reżyser i udał się do samochodu. Co za głupek. Ale mówił do rzeczy. Miał rację. Wiedząc, że cię obserwuje, ale również czując taką potrzebę, wyciągnęłaś telefon z torebki. Włączyłaś go i drżącymi rękoma wybrałaś numer Michała. Nie zdziwiłaś się, kiedy odebrał po pierwszym sygnale.
- Iga? - zapytał zaskoczony, ale wyczuwałaś to napięcie w jego głosie.
- Michał... Przepraszam. To już nie ty zawiniłeś, a ja... Przepraszam za to, że tak długo musiałeś czekać, aż w końcu zmądrzeję... - westchnęłaś i poczułaś spływającą łzę po policzku. - Ale jestem w Jastrzębiu i... i kocham cię. - dodałaś, już sama nie wiedząc co pleciesz. Długa cisza po drugiej stronie wyraźnie potwierdziła, że w tej chwili rozgrywa się tam bitwa pt. "Umrzeć ze szczęścia, czy z miłości". Nie poganiałaś go, bo wiedziałaś, że za kilka chwil wszystko wróci do normy. Za jakiś czas będziesz mu mogła powiedzieć w cztery oczy, jak bardzo go przepraszasz. A potem on będzie przepraszał ciebie, ty powiesz, że go kochasz, on powie to samo i tak w kółko... I chyba właśnie za tą monotonią tak tęskniłaś. I za nim. Chyba najbardziej. 

~*~
wingspiker: Hejhej kochane! Troszeczkę spóźnienia, ale jesteśmy na posterunku! Nie byłabym sobą, gdybym nie wprowadziła troszeczkę akcji w tą sielankę. Coś się dziać musi, prawda? :P Nie zanudzam, zachęcam do pozostawiania wszelkich opinii i życzę miłego tygodnia <3
Joan: Cześć wam! Opóźnienie tylko i wyłącznie z mojej winy, bo wczorajszy dzień po prostu przespałam. Dzisiejszy rozdział... cóż mogę powiedzieć. :P NIE WYTRZYMAŁAM, MUSIAŁAM TO JUŻ ZAKOŃCZYĆ. Co nie oznacza, że wszystko będzie już szło jak po maśle. Spodziewałby się tego tylko ten, kto nas nie zna. :D Pozostaje mi życzyć miłego tygodnia, miejmy nadzieję, że pogoda dopisze i w końcu spadnie śnieg (przynajmniej u mnie:D), bo święta już niedługo! Do następnego <3

8 komentarzy:

  1. oo nie i jak ja. mam wytrzymać z ciekawością do następnej niedzieli?? ha się nie zgadzam, protestuje;) hihi nie no żart. ale tak naprawdę to mam nadzieje ze wszystko będzie dobrze z majką a cala ta sytuacja to może tylko sen ?? M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. A jednak nie pierwsza. A tak sie cieszyłam, no ale nie po to czytam bloga żeby później urządzać wyścigi pt "kto pierwszy skomentuje''. Do rzeczy.
      Całe opowiadanie mi się mega, mega podoba. Czytam je od początku, ale nie miałam weny twórczej na jakiekolwiek skomentowanie.
      Ostatnio chodziłam dosłownie na szpilkach i modliłam się w duchu żeby żadna z was o tym blogu nie zapomniała i dalej go tworzyła. Jesteście niesamowite, ze potraficie obie się zgadać i napisać jedno opowiadanie. Opowiadanie się czyta niesamowicie, czasem wątki wytrzaśnięte niczym z bajki o księżniczce i rycerzu ale mi się podoba! Ba! Trzymajcie formę! :)
      Teraz? Czas chodzić w kolejnych szpilkach i modlić się o to by z dzieciątkiem i dziewczyną nic nie było. Miejmy nadzieję że sytuacje, obie sytuacje jakich znalazły się dziewczyny wyjdą na proste. Muszą ! :)

      Pozdrawiam. W

      Usuń
  3. No kurczę, Iga w końcu przejrzała na oczy! :)Świetnie, że w końcu zadzwoniła do Michała, ile można się gniewać? :) Skoro Joan uspokoiła sprawę Łasków, to wingspiker musiała namieszać. Ale jak Cię znam, to wszystko będzie dobrze :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. tak!tak!tak! Dobrze ,ze Iga powiedziała Łasko, będzie happy end i dwa śliczne bobaski u Łasków!! Mam złe przeczucia co do Majki nie rób im tego ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytacie te komentarze w ogóle? Bo nawet nie odpisujecie czytelnikom.
    Nie myślałyście,aby dodawać z 2 rodziały w tygodniu?:) Napisanie jednego to jakieś 2 godziny, czyli jak piszecie we dwie, to może da radę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, moja droga, czytamy. To chyba logiczne, skoro o nie prosimy.
      Uwierz mi, że gdybyśmy mogły dodawałybyśmy tyle rozdziałów, ile się da. Ale pomyśl, że każda z nas ma swoje życie, rodzinę, przyjaciół, treningi, zajęcia dodatkowe, mecze. Dodajmy do tego to, że to nie jest tak, że siadamy i po godzince mamy napisany piękny rozdział. Także musisz zadowolić się jednym rozdziałem na tydzień, ale wierzę, że sprosta on twoim oczekiwaniom.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. Ech, zawsze musisz cos namieszac ;) ale dobrze, przynajmniej się coś dzieje :) Genialny rozdział! Liczę na to, ze jednak u Majki wszystko będzie ok i cieszę się, ze u Igi zaczyna się wszystko wyjaśniać :) buziaki!

    OdpowiedzUsuń