#Maja
Koniec, końców nadeszła
środa i tak jak obiecałaś swojemu ukochanemu, opuściłaś po dłuższej wizycie
rodzinny Wrocław. Z jednej strony chciałaś zostać, być z Igą w tym trudnym dla
niej momencie, ale z drugiej stęskniłaś się za codziennym użeraniem się z
Michałem. Serce wzięło górę, choć przyjaciółkę przestrzegłaś, że jeśli znowu nie
będzie dawać żadnych oznak życia to w trybie natychmiastowym ją odwiedzisz i
siłą wyciągniesz do Jastrzębia. Oczywiście, była to ostateczność.
Do Jastrzębia
dotarłaś w okolicach godziny trzynastej. Ruch był niewielki, dlatego dość
sprawnie minęłaś centrum miasta i po krótkiej chwili zgasiłaś silnik auta. Bez
zbędnego pośpiechu wysiadłaś z auta i udałaś się w kierunku bagażnika w którym
tkwiło parę manatków. Święcie przekonana iż szatyn w tej chwili wylewa siódme
poty na treningu zabrałaś się za wyładowanie zawartości.
-Jesteś pewna, że
masz zamiar to wszystko targać sama na górę? -słyszysz nagle dobrze znany głos,
który i tak omal nie przyprawia cię o zawał.
-Skądże, myślę, że ty
masz taki zamiar.-odpowiadasz mu, a on kręci jedynie głową po czym zamyka cię w
swoich objęciach, o tyle o ile pozwala na to twój już sporych rozmiarów przedni
bagaż.- Swoją drogą, czy ty aby nie powinieneś mieć właśnie treningu?
-Nie troszcz się już
tak o mnie, nie wagaruję, miałem rano.-odpowiada po czym zabiera się za twoje
bagaże, a już po chwili buszujesz po waszym mieszkaniu, które jest w wyjątkowym
dobrym stanie jak na królestwo, które przez kilka dni w swojej opiece miał
facet. Standardowo już wyręcza cię w niemal każdej możliwe czynności domowej,
tak i tym razem przejął kuchnię w swoje władanie. Tobie nie pozostało nic
innego jak albo błąkanie się lub przeszkadzanie mu, także wybrałaś opcję numer
dwa. Jak gdyby nigdy nic rozsiadłaś się na kuchennym blacie i obserwowałaś
sprawne ruchy swojego mężczyzny w kuchni. Musiałaś mu przyznać, że jak na
faceta robił to całkiem naturalnie, a gotował nie gorzej aniżeli niejedna
kobieta.
-Długo jeszcze
będziesz mnie rozpraszać? -spogląda w twoim kierunku
-Ja cię rozpraszam?
Ja tylko siedzę.-uśmiechasz się zupełnie uroczo
-Doskonale wiem co
robisz.-mówi stając przed tobą- Nie powiem, że mi się to nie podoba, aczkolwiek
mam w planach nie spalić domu.-cmoka cię w usta po czym powraca do gotowania. W
międzyczasie bez ciekawszych perspektyw na kolejne minuty dzwonisz do swojej
rodzicielki, z którą standardowo masz całą masę uwag do wymienienia, co za tym
idzie przeciąga się to w czasie i o mało co nie byłaś zmuszona odgrzewać sobie
obiadu. Po konsumpcji oddajecie się totalnemu lenistwu na kanapie w salonie.
-Iga planuje wrócić
do Jastrzębia? -pyta nagle
-Myślę, że raczej
tak, chociaż tego mi nie powiedziała. Martwię się o nią bo jest takim typem, że
jak stanie się coś złego w jej życiu to woli uciec, odizolować się od problemów,
a przecież tym razem ta opcja nie ma prawa wypalić.-wzdychasz- Ktoś tu chyba
musi zacząć skuteczniej działać.
-Czy ty coś
sugerujesz? –unosi ku górze brwi w geście zaciekawienia
-Dobra, może i Łasko
ma dalej u mnie przekichane za to, co jej zrobił, ale skoro już dostał ten
rozwód to niech coś robi, bo z jego ruchami to zacznie cokolwiek działać jak
ich dzieci pójdą do szkoły.
-Fakt, pierdoła Łasko
jak nie dostanie kopa w swoje włoskie cztery litery się nie ruszy.-kiwa głową-
Ale skoro my jakoś się dogadaliśmy to oni tym bardziej nie mają wyjścia.-śmieje
się zakładając kosmyk twoich włosów za ucho
-Kto by
pomyślał.-uśmiechasz się do niego
-Na pewno nie my
sami.-odpowiada- Mówiłem ci dzisiaj jak bardzo cię kocham i jak bardzo
nienawidzę jak cię nie ma obok? -dodaje nieco ciszej
-Nie masz kogo
kontrolować?
-Dokładnie.-śmieje
się- Spokojnie, jakoś w marcu mi przejdzie.
-Mam ogromną nadzieję
bo ciężko się żyje z facetem o kontrolerskich zapędach.
-Hej, staram się! -dźga
cię w bok
-Przecież tylko się z
tobą droczę Miśku.-kładziesz głowę na jego ramieniu
-Ostatnimi czasy to
zdecydowanie twoje ulubione zajęcie, co?
-Mnie też należą się
od życia jakieś rozrywki skoro mój życie towarzyskie ostatnimi czasy ogranicza
się tylko i wyłącznie do ciebie.-chichoczesz
-Czy mam to rozumieć
jako skargę?
-Ja bym się na ciebie
skarżyła? Nie ma takiej opcji.-szczerzy się
-To dobrze bo
prawdopodobnie szybko się mnie nie pozbędziesz.
-Jestem tego absolutnie
świadoma i przyjmuję to na klatę.-odpowiadasz rozbawiona
-Mam taką nadzieję
mała.-mówi po czym składa czuły pocałunek na twoich ustach.
Kolejne dni nie
wyróżniają się absolutnie niczym spośród poprzednich. Michał biegał cały czas z
domu na halę, ty jak tylko mogłaś spożytkowywałaś nadmiar wolnego czasu. Parę
razy wpadłaś do pracy na drobne ploteczki i by poznać wszelakie newsy, a to
wybrałaś się na przysłowiową kawę z żoną Damiana Wojtaszka z którą miałaś
naprawdę dobre kontakty, a to pobłąkałaś się po jastrzębskiej galerii, głównie
po działach dziecięcych, a także zajęłaś się drobnym projektowaniem pokoju dla
waszej córki. Jednymi słowy robiłaś wszystko byle nie siedzieć za wiele w domu
bo szczerze mówiąc momentami miałaś wrażenie, że za chwilę oszalejesz. Przez
niemal całe życie całe dnie potrafiłaś spędzać w biegu, po prostu byłaś w
gorącej wodzie kąpana i musiałaś gdzieś się podziać. Nie byłaś i raczej nigdy
nie będziesz typem kobiety, która potrafi siedzieć w domu całymi dniami i
zajmować się pracami domowymi. Chyba byś do reszty oszalała. Owszem, teraz
starałaś się hamować nieco swoje zapędy do szybkiego tępa życia z racji swojego
stanu, aczkolwiek nie zawsze ci to wychodziło. A wtedy do akcji wkraczał nadopiekuńczy
przyszły tatuś i zaczynała się zabawa, tudzież awantura. Jednymi słowy,
nieodłączny element waszego codziennego życia.
-Nie patrz na mnie
jak na obłożnie chorą.-rzucasz czując jego wzrok na sobie, gdy czytałaś książkę
-Skąd wiesz, że
patrzę?
-A mylę się? -podnosisz wzrok- No właśnie. O co chodzi?
-Nie lubię cię
zostawiać samej w Jastrzębiu.-krzywi się- Tym bardziej, że będę nie kilka
kilometrów dalej, a kilkaset.
-Nie przeżywaj
Michał.-przewracasz oczami
-Chyba będę musiał
zesłać na ciebie jakąś porządną kontrolę.
-Rozumiem, że moja
mama do nas wpada? -pytasz
-Skoro
chcesz.-szczerzy się
-Nawet gdybym nie
chciała to sądzę, że i tak to zostało już dawno uknute.
-Ktoś musi mieć na
ciebie oko jak naczelnego kontrolera nie będzie na posterunku.
Jak też powiedział,
tak i zrobił. Jeszcze tego samego dnia dostałaś telefon swojej mamy, która
niemal z mostu rzuciła, że wpada do was na kilka dni, oczywiście w celu
przypilnowania cię. Czułaś się trochę jakbyś znowu była dzieckiem, a przecież
te czasy masz już zdecydowanie dawno za sobą. Przez moment miałaś ochotę się
zbuntować i przestać się odzywać, ale Michał mówiący o dziecku to woda na młyn.
Po prostu nie potrafiłaś się powstrzymać. Zbyt dobrze cię znał by dać ci choć
przez chwilę się złościć. Tym bardziej, że jutro skoro świt wyjeżdżał z drużyną
na mecz w ramach ligi mistrzów do Austrii.
Pomimo nieludzkiej
godziny jaką była czwarta rano jakoś zdołałaś się zwlec z łóżka i pożegnać się
z Michałem, wasza pociecha była równie skutecznym budzikiem, co jej tatuś
rzucający mało pochlebnymi epitetami w akompaniamencie tłuczonego szkła. Po tym
jak zostałaś wyściskana i pożegnana z przestrogą iż masz być grzeczna przez wpół przytomnego szatyna powłóczyłaś się w
kierunku łóżka. Długo przewracałaś się z boku na bok. Byłaś tak cholernie
zmęczona, a za nic na świecie nie potrafiłaś zasnąć. Udało ci się to dopiero,
gdy za oknem zaczynało robić się jasno, a i to nie na długo. Pola postanowiła
zrobić ci pobudkę o siódmej z minutami i niestety, nie było mowy o dalszej
drzemce. Do jedenastej błąkałaś się po domu jak zjawa do czasu aż do mieszkania
wpadła twoja rodzicielka. Jej bacznemu oku nie umknęła twoja dzisiejsza
dyspozycja toteż rozporządziła tuż po skonsumowaniu obiadu drzemkę. Sama zajęła
się lekturą jakiegoś romansidła, a ty nie wiedzieć nawet kiedy odpłynęłaś. Gdy
otworzyłaś oczy twoja mama ściszonym głosem rozmawiała z kimś przez telefon,
jak wywnioskowałaś po dłuższej chwili był to Mateusz, a w telewizji zaczynało
się wieczorne wydanie wiadomości. Generalnie rzecz biorąc resztę tego wieczoru
przegadałyście z mamą. Standard.
Dzień kolejny zaczął
się dla ciebie o wiele lepiej aniżeli poprzedni. Wyspałaś się jak nigdy, a
także powrócił twój dobry humor. Z tej okazji wybrałyście się z rodzicielką na
drobne zakupy. W tym zakupowym szaleństwie nawet nie zauważyłaś iż stęskniony Kubiak
dzwonił do ciebie dobrych pięć razy odchodząc z całą pewnością przy tym od
zmysłów. Kiedy tylko wróciłyście do mieszkania zebrałaś od niego reprymendę,
nie mogło być inaczej. Po dłuższej rozmowie z nim wybrałaś numer przyjaciółki z
którą również rozmawiałaś dłuższą chwilę. Ten dzień zleciał tak szybko, że nim
się zorientowałaś nastała godzina dwudziesta, minut trzydzieści równoznaczna z
rozpoczęciem meczu. Ten wedle oczekiwań nie trwał zbyt długo, jastrzębska
drużyna dość sprawnie poradziła sobie z przeciwnikiem z Insbrucka. Specjalnie
nie świętowałyście tego zwycięstwa, chodzenie po galerii handlowej było o wiele
bardziej męczące niż mogłoby się wydawać i chcąc nie chcąc udałyście się w
podróż do swoich sypialni. Zasnęłaś o dziwo dość szybko, chyba po prostu byłaś
zbyt zmęczona wydarzeniami tego dnia. Miałaś dziwnie niespokojne sny, które
pewnym momentami cię przerażały, nawet do tego, że zerwałaś się z łóżka
wystraszona senną jawą w okolicach czwartej nad ranem. Nie pamiętałaś nawet czy
kiedykolwiek tak bardzo przeraził cię wymysł własnej wyobraźni. Do tego nie do
końca potrafiłaś określić tego, jak się czułaś. Bo z całą pewnością swego
samopoczucia nie określiłabyś jako dobrego. Kiedy stanęłaś na nogi delikatnie
się zachwiałaś. Dopiero po dłuższej chwili udałaś się w podróż do łazienki,
która okazała się nie lada przeprawą. Kiedy już tam dotarłaś oparłaś się
ramionami o umywalkę i spojrzałaś w lustro. Byłaś okrutnie blada, zbyt blada.
Wtedy zobaczyłaś coś, co cię przeraziło. Byłaś jak sparaliżowana, ale się
odwróciłaś. I wtedy spełnił się twoje najgorsze oczekiwania. Na kremowych
płytkach widniała świeża plama krwi.
-Mamo! -krzyknęłaś
rozpaczliwym tonem głosu starając się obudzić kobietę- Mamo, proszę przyjdź
tutaj.- mówisz z trudem panując na emocjami i samą sobą. Po chwili dobiega cię
niemal pęd przez mieszkanie, a drzwi łazienki się otwierają. Widzisz
przerażenie na twarzy twojej matki, które przybiera na sile, gdy dostrzega na
płytkach to, co zmroziło ci krew w żyłach.
-O mój boże Maja, nie
ruszaj się.-wydusza z siebie- Dzwonię po pogotowie.
To były najdłuższe minuty, a nawet sekundy w całym twoim
życiu. Nie chodziło już nawet o to, że paraliżował cię strach o siebie.
Najbardziej bałaś się o maleństwo. Słyszałaś o wielu takich przypadkach i
niemal wszystkie kończyły się tak samo. Modliłaś się by z tobą było inaczej.
Musiało…
#Iga:
Czas był twoim przyjacielem. Leciał jak szalony, w pewnym
momencie złapałaś się na tym, że jest już prawie połowa grudnia, a ty nie masz
żadnych prezentów świątecznych. Wrocławskie galerie i centra handlowe były już
dla ciebie zbyt nudne po miesięcznym pobycie u rodziny. W końcu podjęłaś
radykalną decyzję i po krótkiej rozmowie z mamą, zdecydowałaś, że czas powrócić
na stare śmieci. Ile można siedzieć na głowie rodziców. A twoje stare mieszkanie
stoi puste. Oczywiście wiedziałaś, że nie minie dzień, a Łasko dowie się, że
jesteś w Jastrzębiu. W sumie to nie przeszkadzało ci to. Niech wie. W końcu to
on ma się teraz starać, dla ciebie sprawa jest otwarta. To trochę śmieszne, bo
niedawno przy najbliższej okazji planowałaś mord jego osoby. Ale cóż, byłaś
tylko kobietą. W dodatku ciężarną. Czy to nie przemawia samo za siebie?
- Pewnie pojawię się na święta. - powiedziałaś do matki na
pożegnanie.
- Wierzę, że tak nie będzie. - odparła tajemniczo. Uniosłaś
brwi w geście zdziwienia.
- Słucham? - zapytałaś zszokowana.
- Myślę, że powinnaś je spędzić z pewnym rycerzem, który
pojawiał się tutaj niemal codziennie i którego z zimną krwią zbywałaś. -
zaśmiała się. No dobra, ale żeby ci o tym tak dosadnie przypominać?
- Mamo, przecież nie powiem mu po jednym spotkaniu, że już
wszystko jest okej, tak?
- Kochanie, był tutaj jakieś dwadzieścia. Nie sądzisz, że
już pomału zaczynasz przesadzać? - zapytała delikatnie. Może miała rację?
- Jak się trochę postara to mu korona z głowy nie spadnie,
mamo. - ucięłaś. - Lecę, bo nie chcę jechać po ciemku. Dziękuję, że
przygarnęłaś swoje załamane dziecię na tak długi okres czasu. - ucałowałaś ją i
skutecznie odmówiłaś kolejnych kilogramów jedzenia, jakie oferowała ci od rana.
- Uważaj na siebie i już tak nie męcz tego Michała. -
uśmiechnęła się i pomachała ci na progu. Odwzajemniłaś uśmiech i odpaliłaś
swoje audi. No dobra, Kowalczyk. Czas wrócić na stare śmieci, cokolwiek tam na
ciebie czeka. A raczej ktokolwiek.
Dojechałaś do Jastrzębia w okolicach trzynastej. Już prawie znajdowałaś się pod dawnym miejscem
zamieszkania, kiedy dostałaś telefon. Od wynajmującego. Zapytał czy może
wynająć mieszkanie właśnie na ten weekend. Coś tam dziewczyna, coś tam impreza,
tyle z tego zrozumiałaś. Ale że należałaś do niezbyt zawistnych osób, zgodziłaś
się. Lecz dopiero potem zrozumiałaś w co się wpakowałaś. Zostało ci tylko
błaganie Majki, aby przygarnęła cię na te dwa dni. Spojrzałaś ponownie na
zegarek. Niezbyt uśmiechało ci się przerywanie jej i Kubiakowi tych cudownych
dni razem. Dawno nie spędzili ze sobą kilku dobrych godzin. Bijąc się z myślami
uznałaś, że najpierw wyskoczysz na zakupy, potem będziesz martwić się
noclegiem.
Ledwo wpadłaś do jastrzębskiej galerii, a już przepadłaś w
jej czeluściach. Biegałaś od sklepu do sklepu i po dobrych trzech godzinach
mogłaś z czystym sumieniem powiedzieć, że masz wspaniałe prezenty dla każdego. Już
miałaś wychodzić i dzwonić do Mai, kiedy wpadłaś na pewien pomysł.
Prawdopodobnie zwariowałaś i nastąpił koniec twojej egzystencji, ale wróciłaś
się i kupiłaś prezent dla Łasko. Tak, zupełnie odebrało ci rozum. Próbując
jakoś zagłuszyć swoje dzikie myśli wyszłaś na zewnątrz i po przejściu kilku
kroków wpadłaś na kogoś.
- Matko bosko jastrzębsko, zło wróciło do miasta. - no tak!
Bóg mógłby postawić ci na drodze kogokolwiek, Majkę, nawet Michała, ale nie
KUBIAKA...
- I ja ciebie też. - odparłaś z wymuszonym uśmiechem. -
Gdzie zgubiłeś Majkę?
- Jest w domu, spokojnie kobieto.
- Opiekowanie się ukochaną wykracza już poza twoje
kompetencje, tak? - zapytałaś rozbawiona.
- Nie denerwuj mnie, normalni śmiertelnicy pracują, wracam z treningu, dopiero co skończyliśmy, jutro lecimy do Austrii. Miałem właśnie zamiar zgarnąć samochód
z parkingu, ale chcąc nie chcąc musiałaś mi się objawić. - wywrócił oczami. No tak. Przecież hala jest tuż obok. -
Wróciłaś do Łasko? - dodał po chwili namysłu.
- Nie. Nie wiem. Nie. - odpowiedziałaś. Rozmówca wyraźnie
zmarkotniał.
- A on wie chociaż, że tutaj jesteś, czy rozpoczęłaś akcję
"czekam na cud"? - Boże, daj mi siłę, bo faceta wypatroszę.
- Spróbuj mu coś powiedzieć, a będę musiała popełnić morderstwo.
- odrzekłaś.
- Kobieto, z tego co mi mówił był u ciebie jakieś
siedemdziesiąt cztery razy, a ty nadal go zbywasz? Słuchaj, znam Łasko dłużej
niż ty wiesz o jego istnieniu i wiem, kiedy jest szczery, a kiedy nie. Odkąd
nie ma cię w Jastrzębiu facet żyje kompletnie w innym świecie, gdyby nie
drużyna, to nie wiem, czy w ogóle wychodziłby z domu. Dzień po tym, jak
dowiedziałaś się, że nie ma rozwodu, poleciał do Włoszech i pod groźbami kar
pieniężnych zmusił Milenę do rozwodu. Ma problemy w klubie, bo zawalił kilka
treningów, bo jeździł ciągle do Wrocławia. Po tym jak w końcu porozmawialiście
w tej galerii jakby nagle odżył, dwie statuetki MVP z rzędu, o niczym innym nie
gadał, jak o tobie i o tym, że będzie miał dzieci. Siedział u mnie chyba z pół
nocy, szukając porad jak cię podejść, a ty ciągle masz na niego wylane.
Słuchaj, wiesz jak nam ciężko jest odczytać o co wam kobietom chodzi? Ale
walczymy do końca. Tylko, że mam chyba wrażenie, że jemu już to zbrzydło. Wiem,
że zrobił źle, on to wie, ty to wiesz, ale ile można traktować go jakby
zdradził cię na twoich oczach? Czy kontaktował się jakoś z Mileną, kiedy był z
tobą? NIE. Czy spotkał się z nią poza sądem? NIE. Czy myślał o niej? NIE. A
wiesz kim wiecznie zaprzątnięta była jego głowa? TOBĄ. Michał jak każdy facet
popełnia błędy, ale kobieto, on nie będzie walczył wiecznie. - wygłosił ci
wykład i chcąc nie chcąc poczułaś lekkie ukłucie w sercu. Nagle zrozumiałaś jak
bardzo brakuje ci Łasko. Jak wielka jest twoja chęć, by go po prostu zobaczyć.
Żeby przytulić się do niego. Droczyć się z nim. Mówić mu tysiąc razy, że go
kochasz. Wiedzieć, że jest obok. I chcąc nie chcąc, Kubiak ma rację. To całe
zwlekanie nie ma sensu. Przecież od dawna byłaś pewna, że mówi prawdę.
Zachowałaś się jak egoistka... Ale przecież miałaś prawo. Co nie zmienia tego,
jak się w tej chwili czujesz.
- Myślę, że właśnie teraz bijesz się z setkami myśli, więc sądzę,
że to idealna chwila, by wykonać pewien telefon. I możesz mi zaufać, że ten
facet przyjedzie tu w trzy sekundy. I już nigdy nie wypuści się ze swoich
ramion. I że ja już nigdy nie będę plótł takich poetyckich wykładów. - spojrzał
na ciebie i uśmiechnął się zachęcająco, machając ci przed nosem telefonem. - No
nie bądź już taka zimna, czy kiedykolwiek spodziewałaś się, że będę tu stał,
marznął, podczas gdy moja narzeczona siedzi sama w mieszkaniu? Oczywiście, że się nie spodziewałaś, bo to ostatni raz, kiedy coś
takiego robię. Po prostu to mój przyjaciel i nie mogę już znieść widoku jego
bezradności. A teraz następuje ta chwila, podczas gdy ja wsiadam do samochodu i
widzę cię z telefonem w dłoni. I jak już się skleicie, to niech on pamięta, że jutro po południu lecimy. - klasnął w dłonie jak niezbyt wprawiony reżyser
i udał się do samochodu. Co za głupek. Ale mówił do rzeczy. Miał rację.
Wiedząc, że cię obserwuje, ale również czując taką potrzebę, wyciągnęłaś
telefon z torebki. Włączyłaś go i drżącymi rękoma wybrałaś numer Michała. Nie
zdziwiłaś się, kiedy odebrał po pierwszym sygnale.
- Iga? - zapytał zaskoczony, ale wyczuwałaś to napięcie w
jego głosie.
- Michał... Przepraszam. To już nie ty zawiniłeś, a ja...
Przepraszam za to, że tak długo musiałeś czekać, aż w końcu zmądrzeję... -
westchnęłaś i poczułaś spływającą łzę po policzku. - Ale jestem w Jastrzębiu
i... i kocham cię. - dodałaś, już sama nie wiedząc co pleciesz. Długa cisza po
drugiej stronie wyraźnie potwierdziła, że w tej chwili rozgrywa się tam bitwa
pt. "Umrzeć ze szczęścia, czy z miłości". Nie poganiałaś go, bo
wiedziałaś, że za kilka chwil wszystko wróci do normy. Za jakiś czas będziesz
mu mogła powiedzieć w cztery oczy, jak bardzo go przepraszasz. A potem on
będzie przepraszał ciebie, ty powiesz, że go kochasz, on powie to samo i tak w
kółko... I chyba właśnie za tą monotonią tak tęskniłaś. I za nim. Chyba najbardziej.
~*~
wingspiker: Hejhej kochane! Troszeczkę spóźnienia, ale jesteśmy na posterunku! Nie byłabym sobą, gdybym nie wprowadziła troszeczkę akcji w tą sielankę. Coś się dziać musi, prawda? :P Nie zanudzam, zachęcam do pozostawiania wszelkich opinii i życzę miłego tygodnia <3
Joan: Cześć wam! Opóźnienie tylko i wyłącznie z mojej winy, bo wczorajszy dzień po prostu przespałam. Dzisiejszy rozdział... cóż mogę powiedzieć. :P NIE WYTRZYMAŁAM, MUSIAŁAM TO JUŻ ZAKOŃCZYĆ. Co nie oznacza, że wszystko będzie już szło jak po maśle. Spodziewałby się tego tylko ten, kto nas nie zna. :D Pozostaje mi życzyć miłego tygodnia, miejmy nadzieję, że pogoda dopisze i w końcu spadnie śnieg (przynajmniej u mnie:D), bo święta już niedługo! Do następnego <3
oo nie i jak ja. mam wytrzymać z ciekawością do następnej niedzieli?? ha się nie zgadzam, protestuje;) hihi nie no żart. ale tak naprawdę to mam nadzieje ze wszystko będzie dobrze z majką a cala ta sytuacja to może tylko sen ?? M.
OdpowiedzUsuńPierwsza!
OdpowiedzUsuńA jednak nie pierwsza. A tak sie cieszyłam, no ale nie po to czytam bloga żeby później urządzać wyścigi pt "kto pierwszy skomentuje''. Do rzeczy.
UsuńCałe opowiadanie mi się mega, mega podoba. Czytam je od początku, ale nie miałam weny twórczej na jakiekolwiek skomentowanie.
Ostatnio chodziłam dosłownie na szpilkach i modliłam się w duchu żeby żadna z was o tym blogu nie zapomniała i dalej go tworzyła. Jesteście niesamowite, ze potraficie obie się zgadać i napisać jedno opowiadanie. Opowiadanie się czyta niesamowicie, czasem wątki wytrzaśnięte niczym z bajki o księżniczce i rycerzu ale mi się podoba! Ba! Trzymajcie formę! :)
Teraz? Czas chodzić w kolejnych szpilkach i modlić się o to by z dzieciątkiem i dziewczyną nic nie było. Miejmy nadzieję że sytuacje, obie sytuacje jakich znalazły się dziewczyny wyjdą na proste. Muszą ! :)
Pozdrawiam. W
No kurczę, Iga w końcu przejrzała na oczy! :)Świetnie, że w końcu zadzwoniła do Michała, ile można się gniewać? :) Skoro Joan uspokoiła sprawę Łasków, to wingspiker musiała namieszać. Ale jak Cię znam, to wszystko będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
tak!tak!tak! Dobrze ,ze Iga powiedziała Łasko, będzie happy end i dwa śliczne bobaski u Łasków!! Mam złe przeczucia co do Majki nie rób im tego ;/
OdpowiedzUsuńCzytacie te komentarze w ogóle? Bo nawet nie odpisujecie czytelnikom.
OdpowiedzUsuńNie myślałyście,aby dodawać z 2 rodziały w tygodniu?:) Napisanie jednego to jakieś 2 godziny, czyli jak piszecie we dwie, to może da radę? :)
Tak, moja droga, czytamy. To chyba logiczne, skoro o nie prosimy.
UsuńUwierz mi, że gdybyśmy mogły dodawałybyśmy tyle rozdziałów, ile się da. Ale pomyśl, że każda z nas ma swoje życie, rodzinę, przyjaciół, treningi, zajęcia dodatkowe, mecze. Dodajmy do tego to, że to nie jest tak, że siadamy i po godzince mamy napisany piękny rozdział. Także musisz zadowolić się jednym rozdziałem na tydzień, ale wierzę, że sprosta on twoim oczekiwaniom.
Pozdrawiam. :)
Ech, zawsze musisz cos namieszac ;) ale dobrze, przynajmniej się coś dzieje :) Genialny rozdział! Liczę na to, ze jednak u Majki wszystko będzie ok i cieszę się, ze u Igi zaczyna się wszystko wyjaśniać :) buziaki!
OdpowiedzUsuń