#Iga:
Wszystko działo się bardzo szybko. To było logiczne, że nie
minie kilka minut, a Łasko będzie już obok ciebie. Zważając również na to, że
jeszcze nie zdążył wrócić z treningu do domu. Po Kubiaku nie było już śladu,
więc stałaś samotnie na parkingu, zastanawiając się co powie ci Michał.
Zobaczyłaś czarne audi na horyzoncie i praktycznie odebrało ci dech. Serce biło
ci tak szybko, że dziwiłaś się jak to możliwe, że ci ludzie wokół tego nie
słyszą. Siatkarz wysiadł z samochodu i od razu pochwycił twój wzrok. Chyba sam
jeszcze nie dowierzał, że tu jesteś. Był tak bardzo zaszokowany, jak ty zdenerwowana. Podeszłaś
do niego i uśmiechnęłaś się przepraszająco.
- Jesteśmy chyba najgłupszą parą na całym świecie... -
mruknęłaś, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu. Spojrzałaś w jego ciemne oczy
i poczułaś się... jak w domu.
- Nic nie mów. Nic nie mów, Iguś... - odpowiedział i zanim
zdążyłaś jakkolwiek zareagować, wpił się w twoje usta. No dobra, skłamałabyś,
mówiąc, że ci tego nie brakowało. Po kilku sekundach, a może były to minuty, w
końcu się od siebie odkleiliście. Oczywiście niezbyt chętnie, ale przecież
trzeba oddychać.
- Wybaczysz mi kiedyś? - zapytał dotykając twojego policzka.
- Wybaczyłam ci głupku, już dawno. Przepraszam, że
potrzebowałam aż tyle czasu żeby zrozumieć, jak bardzo cię kocham... -
wymruczałaś i złapałaś jego dłoń. - Koniec z sekretami, kłótniami i
rozstaniami. Stoi?
- Ależ oczywiście pani Kowalczyk. - zaśmiał się. - Nawet nie
wiesz jak mi cię brakowało. Czułem się jakbym już nigdy nie miał być
szczęśliwy. - dodał po chwili.
- Nie roztrząsajmy tego. Jestem tutaj i już nigdzie się nie wybieram.
No w sumie to może do szpitala, ale to za jakieś sześć miesięcy. - parsknęłaś
śmiechem. - Uwierzyłbyś, że przytyłam już dwa kilo?
- Mówię ci, że to będą dwaj chłopcy i do tego równie wysocy
i przystojni, co ich tata. - powiedział z nutką dumy w głosie.
- I co jeszcze, może skończą na hali jak ich tatuś? Nie ma
mowy, to, że ty spłodziłeś te dzieci, w dodatku z rozmachem, nie znaczy, że
pójdą w twoje ślady, kochany. - zrugałaś go, ale po chwili cmoknęłaś go w
policzek.
- Jeszcze zobaczysz. - powiedział tajemniczo. - Kochanie,
umieram ze szczęścia mając się obok siebie, ale chyba nie chcesz się
przeziębić, co? Może już czas wrócić na stare śmieci? - zaproponował i otworzył
przed tobą drzwi swojego samochodu, jak gdyby bojąc się, że zaraz uciekniesz z
powrotem do Wrocławia.
- Wybacz mój książę, ale przecież jestem swoim autem, więc
na te kilkanaście minut musimy się rozstać. - wskazałaś na swoje audi
postawione niedaleko. Siatkarz wyglądał, jakbyś zabiła mu chomika, dosłownie.
- Skoro musisz... - westchnął.
- Spokojnie, nigdzie nie ucieknę. - zaśmiałaś się. - A ty
lepiej czekaj na mnie pod blokiem, bo ktoś musi wciągnąć moje bagaże na górę.
Ja nie mogę się przemęczać, sam rozumiesz. - pokazałaś mu język i usadowiłaś
się na fotelu kierowcy.
- Tylko proszę mi tam jechać przepisowo! - pogroził ci
palcem. Zatrzasnęłaś drzwi i odpaliłaś silnik. Uparcie czekałaś aż to Łasko
pierwszy wyjedzie z parkingu, ale chyba droczył się z tobą i czekał na to samo.
Albo po prostu chciał jechać za tobą, upewniwszy się, że nie skręcisz na
autostradę do Wrocławia. Zabawne.
- Co za uparciuch.. - mruknęłaś i w końcu ruszyłaś z
miejsca, a to samo uczynił twój ukochany. W pewnej chwili wpadł ci do głowy
pewien pomysł. Skoro nakazał ci jechać przepisowo, tak też uczynisz. Niech się
męczy za tobą. Jak wymyśliłaś, tak uczyniłaś i rozpoczęłaś wleczenie się przez
miasto 40 km/h. Wiedziałaś, że długo tak nie wytrzyma i już po kilku sekundach
usłyszałaś klakson i zobaczyłaś wyprzedzające cię audi. Zaśmiałaś się sama do
siebie i przyspieszyłaś. Czasami wydawało ci się, że znasz go lepiej, niż on
sam siebie zna.
Kilka minut później zajechałaś na parking pod blokiem i
wysiadłaś z auta. Jak miło wrócić na stare śmieci. Ta ulica nigdy nie była tak
piękna, jak właśnie teraz.
- Ładnie to tak na mnie spiskować? - usłyszałaś głos
Michała.
- Jaki spisek, mój drogi? Ja o niczym nie wiem. - odparłaś
niewinnym głosem. Łasko otworzył bagażnik i zgarnął twoje walizki.
- Jeszcze się z tobą policzę. - powiedział.
- Już nie mogę się doczekać!
Jeśli dwa tygodnie temu ktoś powiedziałby ci, że niedługo
wrócisz do Michała i będziecie razem piec pierniczki, prawdopodobnie zabiłabyś
tego kogoś wzrokiem. Ale co by nie mówić, świetnie się bawiłaś, wycinając
świąteczne kształty i ozdabiając je potem kolorowym lukrem. Czułaś się jak małe
dziecko, które dostało nowe zabawki. Kobiety w ciąży chyba tak mają, prawda?
Średnio podobał ci się fakt, że Michał dnia jutrzejszego wyjeżdża
do Austrii na mecz. Ledwo co zdążyłaś się nim nacieszyć, a czeka was kolejna
rozłąka. W sumie to ta poprzednia była tylko i wyłącznie z jego głupoty. Ale
nie roztrząsając, wymyśliłaś sobie bardzo rozsądne zajęcie na najbliższe dwa
dni. Kolejnego dnia, kiedy po porannych ceregielach, pakowaniu Łasko, szukania
po całym domu jednej pary jego "ulubionych, szczęśliwych skarpet",
pozostałaś w mieszkaniu sama. Po pierwsze lokum potrzebowało gruntownego
posprzątania, więc praktycznie pół dnia spędziłaś na ogarnianiu mieszkania po
prawie miesięcznym bytowaniu tutaj samotnego mężczyzny ze złamanym sercem.
Kiedy skończyłaś był już prawie wieczór, więc zafundowałaś sobie mały
odpoczynek, w końcu podobno nie powinnaś szaleć w twoim stanie. Skończyło się
tak, że zasnęłaś na kanapie przed telewizorem. Zaczynałaś czuć się jak
prawdziwa Matka Polka.
Następnego dnia wyruszyłaś na szalone zakupy. Święta za dwa
tygodnie, a ciebie kompletnie otumaniły świąteczne ozdoby, więc przytachałaś
takowe do mieszkania i kolejny dzień spędziłaś na dekorowaniu waszych
"czterech ścian". Wieczorem uznałaś, że prawdopodobnie pada ci coś na
mózg, bo nigdy nie miałaś takiego parcia na świąteczny klimat. Dopiero wtedy
przypomniało ci się, że podczas tych
dwóch dni, kiedy wróciłaś do Jastrzębia nie odwiedziłaś Majki. Już miałaś
pakować się do samochodu, ale zadzwoniła twoja mama i jakby nie patrzeć -
przegadałyście całe dwie godziny. Na wizytę u ciężarnej Wójcik było już za
późno.
Rano obudziło cię pukanie do drzwi. Spojrzałaś na zegarek.
12:00. Wcale nie była to poranna godzina. Jadłaś za trzech, więc prawdopodobnie
potrzebowałaś także potrojonej dawki snu. Otworzyłaś oczywiście Michałowi,
który wrócił z meczu. Był bardzo zadowolony z siebie, bo wygrali, zawzięcie
twierdził, że w końcu wróciły jego umiejętności, a to dzięki twojemu
powrotowi. Stanowczo zakazałaś mu
podlizywania się i byłoby to całkiem miłe południe, gdyby nie telefon od
Kubiaka.
- Coś się stało? - zapytałaś go od razu. Przecież nie miał
zamiaru gadać z tobą o pogodzie, czy o meczu, coś musiało być na rzeczy.
- Majka jest w szpitalu. Spokojnie, wszystko w porządku. Po
prostu pomyślałem, że powinnaś wiedzieć i może chcesz ją odwiedzić? Serdecznie
zapraszamy w szpitalne progi. - powiedział.
- O matko, najważniejsze, że wszystko w porządku. Jasne, że
wpadnę. - no to się porobiło.
- Okej, nie będę jej nic mówił, niech ma niespodziankę.
Cieszę się, że nie zabiłaś mi przyjaciela i rozegrał dobry mecz. - usłyszałaś w
jego głosie nutkę rozbawienia.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedziałaś i
chwilę później się rozłączyłaś.
- Maja jest w szpitalu. - powiedziałaś do Michała. - Pewnie
znów latała po Jastrzębiu jak szalona. - westchnęłaś.
- Czy mam przypomnieć, kto przez dwa dni wysprzątał całe
mieszkanie i obwiesił je całe wszelakimi ozdobami? - zapytał, obejmując cię
ramieniem.
- Nie marudź, już nie będę szaleć, obiecuję. - wtuliłaś się
w niego. W tej chwili miałaś obok siebie największe szczęscie twojego życia. I
ani trochę nie chciałaś wracać myślami do wydarzeń sprzed tygodni. Mogłaś
umrzeć w jego ramionach i ani trochę by ci to nie przeszkadzało. Chwilo trwaj i
nigdy nie mijaj!
#Maja
Twoje powieki wydają
się ważyć tony. Śpisz czy nie? Nie masz pojęcia. Nie słyszysz też nic poza
swoimi miarowymi oddechami. Tkwisz na granic przytomności, a snu choć i tak
masz wrażenie jakbyś tkwiła w świecie snów od dłuższego czasu. W zasadzie nie
odczuwasz niczego poza wyspaniem. Ten stan ma miejsce jeszcze przez dłuższą
chwilę, potem znów odpływasz. Nie wiesz ile śpisz, ale gdy powtórnie
odzyskujesz świadomość, tym razem docierają do ciebie dźwięki otaczającego cię
świata. Ba, także i wszelakie odczucia uderzyły ze zdwojoną siłą. Czułaś się
jakby potrąciła cię ciężarówka, a do tego przejechał i walec. Nawet po wypadku
po którym skończyło się lekkim wstrząśnieniem mózgu, choć byłaś poobijana nie
czułaś się tak, jak w tej właśnie chwili. Dopiero po dłuższej chwili poczułaś
jak zaczyna ogarniać cię przerażenie. Nie bałaś się o siebie, to była ostatnia
rzecz jaką martwiłaś się w tej właśnie chwili. Umierałaś ze strachu o tą
kruszynkę, którą nosiłaś pod sercem od blisko pół roku. Co jeśli stało się coś
złego? Nie wybaczyłabyś sobie, tego byłaś pewna. Dlatego za wszelką cenę
podjęłaś próbę podniesienia powiek, choć na milimetr. Zmuszenia się do
jakiegokolwiek ruchu. Do zmuszenia swoich mięśni dłoni i skierowanie ich w
kierunku brzucha. Tylko tego potrzebowałaś w tej właśnie chwili. Dopiero po
dłuższej chwili nastąpił swego rodzaju przełom. Może nie udało ci się
zrealizować swojego planu, ale do twoich uszu doszło słowa. Przez chwilę
próbowałaś się jakkolwiek skupić by rozpoznać osobę do której należał ten głos.
Szczerze mówiąc w pierwszej chwili byłaś raczej zdania, że ci się to śni, ale
gdy twoje powieki drgnęły nie mogłaś mieć złudzeń. Raczej na pewno słyszałaś
ściszony głos Michała. To musiał być on. Ale czy to możliwe, że znalazłby się
tu tak szybko kiedy dopiero był w Austrii? Swoją drogą nie miałaś pojęcia ile
byłaś wyłączona z życia. Kiedy otworzyłaś oczy dopiero wtedy dotarło do ciebie
twoje zmarnowanie. Nie miałaś siły podnieść dłoni nawet na centymetr, co tu
mówić o wszelakich ruchach. Byłaś okrutnie słaba. Zdołałaś jedynie usłyszeć
kilka słów rozmowy szatyna jak się domyślałaś z lekarzem, w zasadzie nic
sensownego, przynajmniej do chwili w której ponownie usnęłaś. Kiedy powtórnie
się ocknęłaś zza zasłony do pomieszczenia wpadały pojedyncze słoneczne
promienie. Potrzebowałaś dłuższej chwili na ogarnięcie się w obecnej sytuacji.
Musiało coś w tym być, bo dopiero po kilku minutach byłaś w stanie funkcjonować
w miarę poprawnie by zauważyć drzemiącego tuż obok twojego łóżka Michała. Kiedy
dostrzegłaś, że był ubrany w klubowe dresy, byłaś niemal pewna, że przygnał tu
na złamanie karku z Insbrucka.
-Hej.-słyszysz po
chwili jego zachrypnięty głos nie zauważając nawet kiedy się obudził
-Hej.-odpowiadasz
jeszcze ciszej
-Jak się
czujesz?-pyta z wyraźną troską w głosie delikatnie ujmując twoją dłoń
-Słabo.-odpowiadasz
zgodnie z prawdą czując się jakby wypowiedzenie słowa było równe przebiegnięciu
co najmniej dziesięciu kilometrów
-To była ciężka
noc.-dodaje dopiero po chwili ciężko wzdychając, a ty nie potrafisz wyczytać z
jego twarzy zupełnie nic prócz zmęczenia. Wtedy zapada głucha cisza, a szatyna
spogląda na ciebie wzrokiem nie wyrażającym żadnych najmniejszych emocji.
Zaczyna cięto niepokoić. Wtedy twój strach zaczyna o sobie przypominać i
przybierać na sile. Czujesz jak pod twoimi oczami zbierają się słone łzy. A
wtedy do akcji wkracza Michał siadając na brzegu twojego łóżka i nieco mocniej
ściskając cię za dłoń.
-Już dobrze Maja,
wszystko jest okej.-szepcze jak gdyby wiedząc, że właśnie tego potrzebujesz-
Jestem z tobą kochanie, nic się nie stało.-uspokaja cię
-Czyli ja nie…-wyduszasz
z siebie po czym szybkim ruchem kładziesz dłoń na brzuchu. Wypuszczasz
powietrze głośno z ust. Czy czujesz ulgę? Ogromną. Ona wciąż była z wami. I to
dla ciebie się w tej chwili liczyło. Tylko to maleństwo, które miało przyjść na
świat zapasem. W duchu dziękowałaś Bogu, że wam tego nie zrobił. Chyba byście
sobie nie poradzili z tym, gdybyście ją stracili. Zbyt bardzo ją pokochaliście,
choć może to wydawać się absurdalne, ale tak właśnie było.
-Wie pani co się
właściwie stało?-pyta lekarz kiedy dokonuje oględzin
-Pamiętam jedynie, że
zaczęłam krwawić, moja mama wezwała pogotowie. Potem co raz mniej.-krzywisz się
-Straciła pani
przytomność.-dodaje mężczyzna- Miała pani wcześniej jakieś problemy w czasie
ciąży?
-Żadnych.-kręcisz
głową
-A czy ostatnimi
dniami było coś, co panią zaniepokoiło jeśli chodzi o stan zdrowia?-dopytuje
-Chyba nie.. chociaż
jakieś dwa dni temu trochę słabiej się czułam i nie spałam za wiele, sądziłam,
że to raczej nic takiego.
-Wie pani, krwawienia
niestety się zdarzają, nawet w przypadkach takich jak pani, gdzie ciąża
przebiega niemal książkowo i ma pani świadomość jak kończy się większość z nich?-pyta,
a ty jedynie kiwasz głową- Na szczęście udało nam się szybko zareagować, należy
podziękować mamie za odpowiednią reakcję bo kto wie, jakby to się skończyło. W
takich przypadkach minuty są na wagę złota.
-A co z dzieckiem?
-W tej chwili
wszystko jest w porządku.-uspokaja cię- Zastanawia się pani dlaczego tak długo
pani spała? Otóż jak wspomniałem straciła pani przytomność, a i my musieliśmy
wykonać zabieg mający na celu podtrzymanie ciąży, było to konieczne. Od tej
chwili musi pani niestety, a może i stety naprawdę bardzo na siebie uważać. Do
końca ciąży bez większych eskapad. Poruszamy się wyłącznie w obrębie domu, a i
to tylko w nagłych wypadkach. Musi pani dużo leżeć i odpoczywać.
-A ile będę musiała
tutaj jeszcze zostać?
-Co najmniej dziesięć
dni.-odpowiada ci, a po krótkiej chwili dalszej rozmowy opuszcza salę. Wtedy
niemal natychmiast dopada go niebieskooki, a do twojej sali wpada twoja mama.
Przez dłuższą chwilę żadna z was nie mówi ani słowa, matka tuli cię do siebie z
całą pewnością starając się cię uspokoić. Nie potrafisz wyrazić w żadnych
słowach tego jak bardzo byłaś jej wdzięczna za to, że była wtedy z tobą. Bałaś
się myśleć, co by było, gdybyś była wtedy sama. Dopiero po dłuższej chwili do
pomieszczenia wpada zmarnowany Kubiak, który zmienia twoją mamę nakazując jej
się przespać.
-Ty też powinieneś
się przespać.-mówisz
-Nawet gdybym chciał
nie sądzę by bym w stanie to zrobić.-uśmiecha się niemrawo zaciskając twoją
dłoń po raz kolejny tego dnia
-Przepraszam.-mówisz-
Przepraszam, że byłam taka głupia. Gdyby jej się coś stało, nigdy, przenigdy
bym sobie tego nie wybaczyła. I tego, że cię zawiodłam.
-Nie mów tak.-kręci
głową- Czasu nie cofniesz, a na szczęście nie ma takiej konieczności.
-Przeze mnie jak
mniemam musiałeś w środku nocy tłuc się po lotniskach.-krzywisz się
-I gdybym miał wybór tłukłbym
się po raz drugi.-mówi patrząc na ciebie- Jak zobaczyłem w nocy, że dzwoni
twoja mama od razu zerwałem się na równe nogi. Wiedziałem, że coś musiało być nie
tak no i się nie myliłem, niestety. Złapałem pierwszy samolot do Katowic i
wróciłem. Zanim wpadłem do szpitala umierałem ze strachu o was chyba z milion
razy. Chyba w życiu tak bardzo się nie bałem.-opiera swoją głowę o twoją- Nie
masz pojęcia jak bardzo się bałem i jak wielką ulgę poczułem jak lekarz
powiedział, że nie stało się najgorsze.
-Michał…-mówisz cicho
z trudem panując na emocjami, a ona doskonale wiedząc, co może za chwilę
nastąpić zamyka cię w swoich objęciach delikatnie gładząc dłonią twoje plecy.
Jego obecność jak niczyja inna potrafiła cię uspokoić. A właśnie teraz tego
potrzebowałaś przez najbliższe dwa miesiące z hakiem.
-Tylko proszę cię,
nie rób mi tego nigdy więcej. Trzeciego razu nie wytrzymam.-mówi z cieniem
uśmiechu na twarzy
-Postaram
się.-odpowiadasz mu- Stalowe nerwy ci się jeszcze przydadzą, myślę, że od marca
zwłaszcza.
-Kocham cię
mała.-całuje cię czule- Przepraszam, was.-kładzie dłoń na twoim brzuchu
kompletnie cię tym rozczulając. Ile razy by tego nie robił i tak wzbudzało to w
tobie dokładnie takie same emocje.
Nie wiedziałaś ile
Michał u ciebie siedział, ale na pewno ładnych kilka godzin, przynajmniej od momentu
od którego zaczęłaś kontaktować. Za oknem było ciemno, a on wyglądał na
naprawdę wyczerpanego. Z trudem udało ci się go wygnać z sali.
-Wychodzę, ale nie
myśl, że zostawię cię samą i wcale nie mam na myśli twojej mamy.-cmoka cię w
czubek głowy, a po chwili w progu dostrzegasz dobrze znaną kobiecą sylwetkę.
Wydajesz z siebie niemal pisk radości, gdy pojawia się obok ciebie.
-I co narobiłaś
Majek?-spogląda bacznie w twoim kierunku- Wystraszyłaś mnie.
-Skąd wiesz?
-Dzwoniła twoja mama,
a potem Kubiak. Jemu to dopiero napędziłyście stracha.
-Wiem o
tym.-przytakujesz- Sama byłam w stanie przedzawałowym, uwierz mi.
-Nie wątpię, ja na
twoim miejscu pewnie bym nie lepiej wypadła.-odpowiada, a ty po chwili
dostrzegasz iż powoli w okolicach brzucha zaczyna kreślić się jego zarys, a i w
jej oczach widać było znów tą charakterystyczną iskrę. Coś musiało być na
rzeczy i wcale nie chodziło o ciebie.
-A jak się czujesz
grubasku?
-Powiedzmy, że
dobrze.-wzdychasz- Co do grubaska pogadamy za chwilę jak ja się już pozbędę
tego bagażu.-wytykasz język w jej kierunku, a Kowalczyk uśmiecha się tajemniczo-
Mów o co chodzi.
-Ja?-dziwi się-
Majka, wylądowałaś w szpitalu przyprawiając nas wszystkich o zawał i naprawdę
chcesz rozmawiać o mnie?
-Owszem.-potwierdzasz- Wróciłaś do Jastrzębia,
zgadłam?-pytasz, a ona kiwa jedynie z uśmiechem głową- Coś jeszcze mi powiesz?
-Rozmawiałam z Łasko,
tym razem zupełnie poważnie.-przełyka głośno ślinę- I chyba nie będzie musiał
płacić podwójnych alimentów, a ja nie będę samotną matką.-mówi z uśmiechem na
twarzy
-Wiedziałam!-rzucasz
triumfalnie- Cieszę się, że się dogadaliście Iguś. A już tym bardziej, że znowu
będziesz obok no i z tego, że za parę miesięcy będziemy razem śmigać z wózkami
po parku!-śmiejesz się
-Wiesz co? Ja też się
cieszę. W końcu czuję się naprawdę szczęśliwa i czuję, że niczego mi nie
brakuje do tego. No może poza przyjaciółką poza szpitalem.-mówi spoglądając na
ciebie
-Jak z nami będzie wszystko porządku to za jakieś dziesięć
dni będziemy w dom.-kładziesz dłoń na brzuchu w którym właśnie harce urządzała
wasza córka- A następnym razem wracamy tutaj w okolicach marca.
Wszystko zmierzało
ku dobremu. Wreszcie, mogłabyś rzec. Może i tkwiłaś w szpitalu, ale chwilę
grozy miałaś, a w zasadzie mieliście za sobą. Teraz mogło i musiało być tylko
lepiej.
~*~
Joan: Cześć wam! Leci do was kolejny rozdział, na szczęście wingspiker już uspokoiła sytuację u swoich, a ja u moich, więc iście cukierkowo! Generalnie chciałabym się odnieść do ostatniego komentarza, więc dziewczęta, wiedzcie, że czytamy wasze komentarze, uwielbiamy to robić i cieszą nas każde dobre słowa od was. Wiemy, że chciałybyście, aby rozdziały pojawiały się częściej, jednakże nasz ograniczony do minimum czas wolny na to nie pozwala. Niedługo święta i dużo wolnego, więc zrobimy duże zapasy nowych Łasków i Kubiaków. :) Liczę na was, kochane! <3
wingspiker: Ahoj! Czas leci jak szalony, jeszcze tydzień i święta. A co za tym idzie kupa wolnego, którą spożytkujemy na zgromadzenie miliona rozdziałów do przodu bo nasz poprzedni już dawno umarł śmiercią naturalną. Wiem, jestem przewidywalna, ale nie umiałabym moim kochanym Kubiakom odebrać tego szczęścia, choć nie powiem, szatańskie myśli były. Łaski też się zeszły, więc sielanka pełną gębą! Ale Wy chyba lubicie takie klimaty, co? ;) Potwierdzę także powyższe słowa Joan: komentarze czytamy, a jeśli pragniecie uzyskać natychmiastową odpowiedź to zapraszamy w poniższe linki. Miłego tygodnia! <3
Joan: ask
wingspiker: ask
Joan: ask
wingspiker: ask
cudo cudo cudo! ;))
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, ze wszystko jest w porządku i u jednej parki i u drugiej, ale znając Was to na pewno coś wymyślicie :) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSuper, że wszystko jest w porządku z Majką i dzidziusiem :3 Fajnie też, że Iga pogodziła się z Michałem. Znając Was ta sielanka nie będzie trwała długo. Już czuję, że coś namieszacie, ale nie mam zielonego pojęcia co :D
OdpowiedzUsuńW zupełności rozumiem, że nie macie czasu. Nie żyjecie przecież jest szkoła, nauka, prywatne sprawy. Więc wiadome, że nawet jakbyście chciały to nie zawsze możecie zdążyć napisać rozdział na wtedy, kiedy byście chciały.
Pozdrawiam ;*
jejku jak dobrze ze z Maja wszysto ok! kamien z serca, a do tego Iga i Lasko sie pogodzili cudownosci :3
OdpowiedzUsuńŁasko się już Igą zajmie ,nie mogę sie doczekać ich bliźniaków! Kubiak jaki wspaniały przyjechał na łeb na szyje byle by być z ukochaną jeju. Teraz wszystko dbrze i nie psujci tego!
OdpowiedzUsuńcudowny ;) kiedy mozmy spodziewać się kolejnego??
OdpowiedzUsuń