piątek, 19 września 2014

#Trzydzieści dwa.

#Maja
  Ledwo wracasz do mieszkania, a do twojego telefonu dobija się złakniona informacji Kowalczyk. Nie masz większej ochoty, pomimo naprawdę dobrego humoru zdawać jej szczegółowej relacji z waszego spotkania przez kolejną godzinę, więc obiecujesz jej jutro pogaduszki w przerwie na lunch. Jakimś cudem udaje ci się ją co do tego przekonać i bierzesz się za delikatne uprzątnięcie stołu, który był niemal w całości zaśmiecony różnego rodzaju projektami i tym podobnymi rzeczami potrzebnymi do pracy. Po odnalezieniu stołu zajmujesz się przyrządzeniem kolacji. Nie kryjesz swojego zaskoczenia, gdy słyszysz dźwięk oznajmujący, że jakiś osobnik stoi u twoich drzwi składając ci niezapowiedzianą wizytę. Nie mając pomysły kto to może być wędrujesz ku drzwiom w których po chwili widzisz przyjaciółkę.
 -Nie wytrzymałabym do jutra.-rzuca na wejście z szerokim uśmiechem Kowalczyk po czym przechodzicie w głąb mieszkania. Ty powracasz do przygotowania posiłku, a twoja przyjaciółka siada na kuchennym blacie bacznie cię obserwując, oczywiście uprzednio pytając czy aby nie potrzebujesz pomocy.
 -Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?-uśmiechasz się do Igi krojąc warzywa
 -Obiecałaś mi powiedzieć, więc słucham.-rzuca spoglądając na ciebie- Czy w Kubiaczku wreszcie obudził się zew przyszłego tatusia czy raczej bez zmian?
 -Myślę, że w naszej dwójce obudził się chyba ten zew.-odpowiadasz jej ze spokojem
 -Lepiej późno niż wcale.-burczy z całą pewnością mając przed oczami sytuacje sprzed zaledwie trzech tygodni.
 -Nie powiem, że mu wybaczyłam, bo to inna sprawa, ale chcąc nie chcąc będziemy mieli dziecko i będziemy za nie obydwoje tak samo odpowiedzialni i czy nam się uda czy nie, ono sprawi, że będziemy się oglądać przez następne kilkanaście lat, więc musimy dojść jakkolwiek do porozumienia. Ono potrzebuje dwójki rodziców, a do tego to co było między nami..-zatrzymujesz się szukając odpowiedniego słowa
 -Wciąż go kochasz prawda? Z resztą o co ja pytam, obydwoje dalej się kochacie.-kończy z ciebie przyjaciółka- Majuś, ja dalej mam ochotę go rozszarpać za to co ci zrobił, ale sądzę podobnie jak ty, musicie dojść do porozumienia nie tylko dla tego maleństwa, które za kilka miesięcy pojawi się na świecie, ale też dla siebie. I mimo wszystko, trzymam kciuki żeby wam się udało.-unosi delikatnie ku górze kąciki ust
 -No dobra Kowalczyk, dość o mnie.-mówisz- Rozmawiałaś z mamą?-pytasz
 -Tak.-kiwa głową wzdychając- Po rozmowie z nią jestem troszkę spokojniejsza. Umówiła mnie do znajomego specjalisty na wizytę i wedle jej matczynego instynktu ta diagnoza to błąd. Chciałabym by to była prawda.-spogląda na ciebie dość smutno
 -Och Iguś, zobaczysz, że za jakiś czas po domu  będzie ci się plątać gromadka małych Łasków.-uśmiechasz się ciepło w jej kierunku- Z resztą myślę, że temu maleństwu przydałoby się jakieś towarzystwo w niewielkim odstępie wiekowym.-puszczasz jej oczko
 -Wiesz, że nie marzę o niczym innym.-uśmiecha się w twoim kierunku
 -Zobaczysz Kowalczyk, jeszcze przyjdzie dzień w którym obydwie będziemy spacerować po parku z maluchami.-mówisz z uśmiechem na twarzy, co udziela się także i twojej przyjaciółce. Konsumujecie przyrządzaną przez ciebie kolację po czym przenosicie się na salonową kanapę i jak to w obecnym czasie bywało temat waszej rozmowy zszedł na twój rosnący brzuszek.
 -Wyglądasz kwitnąco moja droga, ciąża ci służy.-uśmiecha się do ciebie przyjaciółka
 -Przyznam, że i czuję się nie najgorzej, no może gdyby nie kilogramy i wilczy apetyt to byłoby idealnie.-chichoczesz wodząc dłonią po brzuszku
 -Jak myślisz, to ona czy ona?
 -Och nie wiem, nie mam preferencji, ważne by było zdrowe.-odpowiadasz jej
 -A tatuś nie ma preferencji?
 -Nie wiem, nie rozmawialiśmy na ten temat tak dokładnie, ale sądzę, że jak każdy facet chciałby syna.-wzruszasz ramionami
 -Czyli nie poprosiłaś go o to by poszedł jutro z tobą?-pyta przyglądając ci się
 -Nie, no może nie wprost.-kręcisz głową
 -Wiesz, że to tylko facet i prawdopodobnie nie zrozumie aluzji?-mówi Kowalczyk- Poszłabym z tobą, ale obiecałam Łasko, że spędzę z nim trochę czasu.
 -W porządku, poradzę sobie.-odpowiadasz wymuszając nieco uśmiech.
Tak się zagadałyście, że nie wiedzieć kiedy na zegarku wybija godzina dwudziesta trzecia. Przyjaciółka kilka minut po tejże godzinie opuszcza twoje lokum, a tobie nie pozostaje wtedy nic jak udać się w krainę snu, co też po chwili czynisz. Rano standardowo budzisz się przed budzikiem i jak zwykle jesteś gotowa do pracy sporo przed czasem. Stojąc przed łazienkowym lustrem stwierdzasz, że maleństwo w twoim brzuchu daje co raz bardziej o sobie znać bo dostrzegasz wyraźny zarys brzuszka pod koszulą, choć z całą pewnością mogło to wyglądać jak zwykłe, dodatkowe kilogramy. Musisz przyznać, że mimo wszystko przyszłe macierzyństwo pomimo faktu iż dalej delikatnie cię przeraża, tak szczerze mówiąc czujesz się podekscytowana. Myślałaś, że nie dasz się wciągnąć w ten szał przyszłych matek, ale niestety poległaś. W wolnych chwilach przeglądałaś wszelkie gazety, informacje znalezione na Internecie czy też suszyłaś głowę własnej matce na temat wszelkich nowinek i przydatnych informacji  tejże dziedzinie. Nawet siedząc w pracy i projektując pomieszczenia oczami wyobraźni widziałaś mały pokoik w pastelowych barwach z piękną, białą kołyską pośrodku. Przez to wszystko nie wiesz nawet kiedy mijają ci godziny w pracy oznajmujące jej koniec i jednocześnie zwiastujące wizytę u pani doktor. Po kilku minutach drogi meldujesz się w recepcji po czym zmierzasz pod wskazany gabinet. Czujesz delikatne ukłucie zazdrości, gdy widzisz kobiety w ciąży ze swoimi partnerami. Przez hormony stałaś się zdecydowanie zbyt wrażliwa na takie rzeczy, bo kiedyś z całą pewnością wcale, a wcale by cię to nie ruszyło. Siedziałaś cierpliwie w poczekalni oczekując na swoją kolej. Zupełnie znudzona czekaniem przejrzałaś już chyba wszystkie poradniki leżące na stoliku nieopodal, zdążyłaś przejrzeć na telefonie wszystkie zalegające maile i odpisać Idze na wiadomość. Z całą pewnością siedziałabyś tak dalej, gdyby nie jeden istotny fakt. W pierwszej chwili nie przejął cię za bardzo fakt, że chwilę temu ktoś wszedł do poczekalni, jednak gdy kątem oka dostrzegłaś znajomą posturę niemal natychmiast odwróciłaś wzrok w tamtym kierunku. Przez chwilę myślałaś, że masz przywidzenia. Jednak nie było nic bardziej mylnego. Jak się okazało, ktoś tu zrozumiał aluzję.
 -Michał?-nie kryjesz zaskoczenie
 -Może i jestem facetem, ale potrafię po dłuższej chwili zrozumieć aluzję.-rzuca z delikatnym uśmiechem- Z resztą ponoć to wizyta z serii pielgrzymek całych rodzin, mogłem to przegapić?-uśmiecha się do ciebie, a ty jedynie kiwasz głową i nieśmiało odwzajemniasz jego gest. Nie mija chwila, jak wreszcie następuje twoja kolej. Pani doktor wita was pogodnym uśmiechem nie kryjąc zadowolenia z faktu iż pojawiliście się we dwoje. Po chwili rozmowy wreszcie zaprasza cię na fotel.
 -Och, proszę się nie krępować, też mam męża i dokładnie pamiętam nasze pierwsze usg i te emocje. Śmiało można trzymać się za ręce.-rzuca ze śmiechem kobieta po czym nakazuje ci odkryć brzuch co posłusznie robisz. Spoglądasz kątem oka na Michała stojącego tuż obok i widzisz, że ci się przygląda. Nie musiał nic mówić byś wiedziała o co miał ochotę cię zapytać. Kiwasz jedynie delikatnie głową, a po chwili czujesz jego dłoń zaciskającą się na twojej. Nie mija chwila, a na ekranie można dostrzec małą fasolkę, będącą waszą pociechą. Gdy patrzysz na szatyna widzisz jak z zaciekawieniem przygląda się pracy pani doktor, a po chwili jak gdyby czując twój wzrok na sobie spogląda na ciebie i uśmiecha się dość nieśmiało, co jest absolutnie urocze.
 -Z maleństwem wszystko w jak najlepszym porządku.-rzuca pani doktor po dłuższej chwili- To jak, chcecie państwo wiedzieć co to będzie?-spogląda na was na co wy niemal w jednej chwili kiwacie głowami- Dziś nie mam już żadnych wątpliwości.-uśmiecha się- Tata będzie chyba średnio zadowolony bo będziecie mieć córkę.-mówi kobieta. Po chwili dalszego badania włącza odpowiednią aparaturę i możecie posłuchać bicia serduszka waszej córki. Ściskasz mocniej dłoń Michała bo nie wiedzieć czemu, ale absolutnie rozczula cię ta chwila. Widzisz, że i przyszłemu tacie udziela się to wszystko bo stoi jak urzeczony z uśmiechem. Po kilku minutach badanie dobiega końca. Po chwili rozmowy z lekarką o bieżących sprawach takich jak witaminy, odżywanie czy zbliżające się wielkimi krokami zwolnienie z pracy kończycie wizytę po czym opuszczacie obydwoje gabinet.
 -Skąd wiedziałeś?-pytasz go, gdy opuszczacie przychodnię
 -Wiedziałem co?-mruży oczy
 -Gdzie chodzę do lekarza, tego ci akurat nie powiedziałam.-zauważasz
 -Nie powiem, w tym trochę pomogła mi.. Iga.-rzuca i przez chwilę żadne z was nic nie mówi, spoglądacie jedynie na siebie chyba nie bardzo wiedząc co powiedzieć- Jesteś samochodem?
 -Nie, odstawiłam go wczoraj do mechanika bo znowu odmówił posłuszeństwa.-wzdychasz
 -Chodź, odwiozę cię.-proponuje ci, na co przystajesz. W przypływie chwili, zamiast po prostu się z nim pożegnać i grzecznie podziękować za podwiezienie zaskakujesz jego i siebie samą proponując mu by wszedł.
 -Zaproponowałabym ci coś mocniejszego, ale tak jakoś nie piję ostatnimi czasy.-mówisz z uśmiechem
 -Przepraszam, to moja wina.-rzuca żartobliwe na co ty wybuchasz cichym śmiechem doskonale czując na sobie jego przenikliwe, błękitne spojrzenie. Może i zachowywaliście się chwilami jak zakochane nastolatki, ale w tej chwili patrzenie na niego bez żadnych słów i zbędnych emocji było dla ciebie dość przyjemną rzeczą. Po chwili dość przyjemnej ciszy czujesz coś niesamowitego, coś czego nie czułaś dotychczas. Uśmiechasz się sama do siebie i kładziesz rękę na brzuchu.
 -Coś się…-nie pozwalasz mu dokończyć tylko bierzesz jego dłoń i kładziesz ją na brzuchu. Po chwili widzisz jak na jego twarzy jawi się nie tylko ekscytacja, ale i uśmiech. -Ale się wierci.-dodaje
 -Po kimś musi to mieć.-odpowiadasz mu z uśmiechem
 -Wolałbym żeby nie poszła z charakterem we mnie.
 -Najlepiej jakby wdała się w dziadków w tym przypadku.-odpowiadasz ze śmiechem czując jak atmosfera między wami poniekąd powraca do normy, bo nie czujesz już tak wielkiego skrępowania w jego obecności, a wręcz przeciwnie. Czujesz się co raz to swobodniej i widzisz, że działa to w obydwie strony. Bo nawet wasze rozmowy zaczynają się co raz bardziej kleić, co cię cieszyło. Dlaczego? Bo chyba zmierzaliście w dobrym kierunku.
  Waszą rozmowę przerwało wam pukanie do drzwi. Nie bardzo wiedząc kto to może być zmierzasz ku drzwiom do których ktoś dobijał się, co raz to bardziej. Gdy je otwierasz wręcz zamierasz bo widzisz w nich swojego znienawidzonego szefa.
 -Panno Wójcik, jak zwykle piękna.-rzuca zalotnie, a tobie niemal natychmiast zbiera się na wymioty- Co pani na wspaniały wieczór we dwoje?
 -Nie wiem czy panu już wspomniałam, ale nie jestem zainteresowana.-odpowiadasz chłodno
 -Czyżby?-robi krok w twoją stronę- Samotna, atrakcyjna kobieta i równie samotny, niczego sobie mężczyzna. Och panno Wójcik, proszę nie zgrywać niedostępnej.-mówi, a ty wyczuwasz od niego woń brandy i momentalnie się krzywisz. Odpychasz go, choć mało skutecznie bo nieudolnie stara się do ciebie dobrać.
 -Masz pięć sekund gnoju by ją zostawić.-odzywa się nagle głos Kubiaka z którego możesz śmiało wyczytać, że jest wściekły.
 -Kogoś to ja widzę!-prycha- Pan mi grozi?
 -Owszem.-warczy
 -Jestem przerażony.-chichocze- Z resztą nie ośmieliłbyś się kolego.
Nie mija minuta, a twój napastnik trzyma się za nos i z podkulonym ogonem, chwiejnym krokiem opuszcza mieszkanie. Ty dalej stoisz jak sparaliżowana tam gdzie stałaś przed kilkoma minutami starając się uspokoić. Niebieskooki jak gdyby wyczuwając sytuację pojawia się obok ciebie i nie zdąża wypowiedzieć słowa, a ty przytulasz się niego. Tak dawno tego nie robiłaś, że pewnie z trudem było mu łapać oddech bo tak bardzo potrzebowałaś w tym momencie jego bliskości.
 -Boże Michał.. gdyby ciebie tutaj nie było to ja..-mówisz z trudem powstrzymując łzy
 -Już, ciicho.-mówi spokojnym tonem głosu- Ale na szczęście byłem.
 -Dziękuję.-mówisz cicho łamiącym się głosem
 -Szczerze mówiąc mam ochotę go zabić za to co zrobił, sukinsyn.-mówi okropnie zły po czym wzdycha- Hej, z tego co dzisiaj się dowiedziałem nie można ci się denerwować.-mówi czując twoje roztelepanie- Myślę, że wystarczy ci atrakcji na ten dzień, powinnaś się położyć.-dodaje, a ty wcale nie masz ochoty by opuszczać jego ramiona, co niestety po chwili się dzieje. Zwijasz się w mały kłębek ciężko oddychając na łóżku, a on jak gdyby nigdy nic siada tuż obok ciebie i ruchem swojej dłoni stara się cię uspokoić. Nie potrafisz myśleć, co mogłoby się stać gdyby jego tu nie było. Nawet nie chcesz o tym myśleć. Po prostu przez dłuższą chwilę leżysz patrząc w ciemności na niego. Dopiero po chwili coś karze ci się podnieść, co z całą pewnością go zaskakuje nie bardziej niż to, że znowu się do niego przytulasz. Po prostu. Potrzebujesz go. I to nie tylko teraz. Nie na dzień czy dwa. Potrzebujesz jego obecności obok cały czas. Dwadzieścia cztery na dobę. Siedem dni w tygodniu. Trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku.



#Iga:

Tak jak myślałaś, tego dnia wrażeń nie brakowało. Michał wyglądał na bardzo zadowolonego z faktu, iż udało mu się wyciągnąć cię na halę i zmusić do wysiłku fizycznego. Chcąc nie chcąc, żyłaś ze sportowcem, którego jedyną dewizą życiową była żółto-niebieska piłka i kawałek siatki. Co więcej, widząc cię w dresach i sportowym obuwiu sprawiał wrażenie wyjątkowo szczęśliwego. Nic nie mogłaś poradzić, że widok ucieszonego siatkarza mimowolnie poprawiał ci humor.

- Czuję się jak na w-fie w liceum. - mruknęłaś do Łasko, który był w swoim żywiole.

- Zobaczysz, jak stąd wyjdziesz będziesz dorównywać umiejętnościami paniom z Orlenligi. - zaśmiał się i posłał w twoim kierunku piłkę, która miała chyba zamiar cię zabić, albo w najlepszym wypadku pokiereszować twarz. Oczywiście nie odbiłaś jej, bo jedyne o czym myślałaś w tamtej chwili, to unik przed tym żółto-niebieskim złem. Przez chwilę w twojej głowie kołowała się pewna niezbyt przychylna myśl i naprawdę walczyłaś z samą sobą, by jej nie powiedzieć na głos. W końcu była żona Łasko jest siatkarką. Z pewnością jej nie musiał namawiać na sportowe harce. No i na pewno nie czuła się przy nim, jak kurdupel. Tak, momentami naprawdę zastanawiałaś się, co też ten facet w tobie widzi. Zwykła, pospolita kobieta. Nie grzeszyłaś urodą, ani wzrostem, a twoja figura pozostawiała wiele do życzenia. Oprócz tego byłaś wyjątkowo nudna i wiecznie zapracowana. Na co ten biedny Łasko się rzucił?

- Halo, ziemia do pani Kowalczyk! - pomachał ci z drugiego końca sali. Wyrwałaś się z zamyślenia i spojrzałaś na uśmiechniętego siatkarza. Miałaś cholerne szczęście, że trafił ci się taki mężczyzna. U jego boku twoja samoocena drastycznie rosła, a twoja wrodzona nieśmiałość uciekała w niepamięć. Kochałaś go i miałaś nadzieję, że to nigdy nie ulegnie zmianie. Po raz kolejny zatopiłaś się w myślach, a wyrwała cię dopiero piłka przelatująca ze świstem milimetr za twoim uchem. Zmrużyłaś gniewnie oczy w kierunku Łasko i podniosłaś ją.

- Zobaczymy, czy jeszcze coś potrafię.- zaśmiałaś się i podrzuciłaś ją i uderzyłaś otwartą dłonią. Ku twojemu zdziwieniu przeleciała gładko nad siatką i wylądowała tuż przed atakującym. Bądź co bądź wyglądał na równie zadziwionego, co ty.

- Tego to się nie spodziewałem! - odrzekł i wprawił piłkę w ruch. Obserwowałaś jak leci w twoim kierunku i niewiele się zastanawiając, ustawiłaś się do przyjęcia. Może i nie było to niewiadomo jak perfekcyjne odbicie, ale w każdym bądź razie, nie wyleciała w trybuny, ani nie poszybowała w sam środek siatki. Michał wyglądał na iście uradowanego i przez kolejne półtorej godziny zmuszał cię do ciągłego prezentowania swoich umiejętności.

- Kochanie, stwierdzam, że wraz z uczuciem wyssałaś ze mnie siatkarskie umiejętności. To dlatego tak słabo szło mi w ostatnim meczu. - parsknął śmiechem, a ty korzystając z jego nieuwagi rzuciłaś w niego piłką. Naprawdę ładnie odbiła się od jego barku. - A to za co? - zapytał zmieszany.

- Za brak wiary we własną kobietę! - odpowiedziałaś bardzo dumna z siebie. W końcu Michał uznał, że wymęczył cię już wystarczająco i niczym rasowy trener zarządził koniec treningu. W duchu cieszyłaś się, że nikt oprócz ukochanego cię nie widzi. Wyglądałaś jak siedem nieszczęść i siatkarz musiał cię bardzo kochać, skoro na twój widok nie uciekł w popłochu. Doczłapaliście się do mieszkania, kiedy zegar wybijał już dwudziestą pierwszą. Jedyne o czym marzyłaś w tamtej chwili to gorąca kąpiel, więc szybko zamknęłaś się w łazience i przez blisko półgodziny leżałaś w pachnącej, ciepłej wodzie. Modliłaś się, żeby jutro nie odczuwać zbyt wielkich skutków dzisiejszej gry w postaci zakwasów. W końcu wypełzłaś ze swojego wielbionego pomieszczenia i z westchnieniem zaobserwowałaś, że ukochany siedzi przed telewizorem oglądając mecz... siatkówki oczywiście.

- Zboczenie zawodowe? - prychnęłaś i usadowiłaś się obok niego.

- Dobrze powiedziane. - uśmiechnął się.

- Wariat z ciebie, najpierw wycisk z drużyną, a potem jeszcze chciało ci się pomęczyć mnie. - odezwałaś się po kilku minutach wpatrywania w dwie drużyny usiłujące wygrać aktualnego seta.

- Nie mów, że było źle. Po tylu miesiącach ze mną w końcu uaktywnił się u ciebie siatkarski zew. Jestem dumny. - odparł z dumą w głosie.

- Z Mileną chyba było trochę łatwiej w tych sprawach, co? - zagadnęłaś mimo woli, dokładnie obserwując jego reakcję. Zmarszczył czoło i spojrzał na ciebie ze zdziwieniem.

- Zazdrośnica z ciebie, Iguś. - uśmiechnął się blado i miałaś przez chwilę nieoparte wrażenie, że coś go gryzie. - Ale to naprawdę sprawa, którą już nie powinnaś się przejmować. Było, minęło, zamknięty rozdział. - dodał i rzucił ci pilota. - Lecę pod prysznic, a ty za dużo nie myśl przez ten czas.

- Zabronisz mi? - rzuciłaś w niego poduszką i zaczęłaś przewijać telewizyjne kanały. Żaden z nich cię nie zaciekawił i z radością ponownie przywitałaś ukochanego. Reszta wieczoru minęła bez rewelacji i zanim się obejrzałaś, nastał poranek, a co się z tym wiąże, praca! Twoje modlitwy nie zostały wysłuchane i chodziłaś prawie że połamana. Z niechęcią zwlekłaś się z łóżka i zaciągnęłaś swoje zwłoki do łazienki. Wyszykowałaś się i pomalowałaś, a śniadanie jak zwykle pochłonęłaś w biegu.

- Wczoraj na kacu, dziś połamana, co ty ze mną robisz, kochany. - powiedziałaś do Łasko na pożegnanie i pocałowałaś go w usta. Niechętnie wypuścił  cię ze swoich ramion, ale niestety, praca wzywała. Punktualnie o ósmej zameldowałaś się w firmie, gdzie od razu na wejściu zaczepił cię szef.

- O, pani Kowalczyk, czekałem na panią. - zagadnął cię tuż przy drzwiach do twojego biura.

- Słucham. - odparłaś. Nie żeby coś, ale nie bardzo pałałaś do niego sympatią. Wydawał ci się bezczelnym bufonem, który lubował się w młodych, ładnych kobietach.

- Chciałem tylko pogratulować pani. To dzięki pańskim kontaktom w naszej firmie pojawiła się pani Wójcik. Uważam ją za naprawdę rzetelną pracownicę. - oświadczył, a ty uniosłaś brew.

- Ach tak. Dziękuję. - mruknęłaś i zaczęłaś się zastanawiać, czy ten człowiek nie miał jakichś nieciekawych planów z Wójcik w roli głównej. Uznałaś, że pogadasz z nią później. Czas w pracy minął ci bardzo szybko, z resztą jak zwykle. Tego dnia Majka miała spotkać się z Kubiakiem, więc nie bardzo miałyście czas po pracy, by pogadać. Popołudnie spędziłaś na mieście, gdzie udało ci się wypatrzyć ładną sukienkę na ślub jej brata. Wieczorem również byłaś sama, bo Łasko miał odnowę biologiczną. Pękając z ciekawości, wybrałaś numer do Wójcik. Liczyłaś na jakąś małą relację z ich spotkania, ale niestety niewiele się dowiedziałaś. Wpadłaś za to na głupi pomysł odwiedzin przyjaciółki i tak też zrobiłaś. No dobra, byłaś bardzo ciekawska, ale w końcu to twoja przyjaciółka od małego szczyla. Musiałaś być na bieżąco!

Z pogaduszek wróciłaś późnym wieczorem i właściwie kolejny dzień również przebiegł spokojnie i bez większych wrażeń. Popołudniem wybraliście się z ukochanym do kina. Dawno nie odwiedzałaś tego miejsca i od razu przyjęłaś propozycję wybrania się właśnie tam. Po wyjątkowo udanym seansie wracaliście piechotą do mieszkania.

- Iguś? - odezwał się Łasko po chwili.

- Hm? - odparłaś.

- Masz zamiar wybrać się do tego lekarza we Wrocławiu? - zapytał. Spodziewałaś się, że o tym nie zapomni.

- Mam. - powiedziałaś cicho.

- To chyba dobry moment, by to zrobić, nie uważasz? - zadał kolejne pytanie, a ty niechętnie mu przytaknęłaś. Tak czy siak, bałaś się tego, co dostaniesz w odpowiedzi od lekarza.

- Pójdę do niego... ale po ślubie Mateusza. - dodałaś, wymyślając na bieżąco.

- Obiecaj.

- Obiecuję. - mruknęłaś. Siatkarz objął cię ramieniem i cmoknął w czoło.

- Damy radę. - powiedział po kilku minutach. No tak. Kto, jeśli nie my? Cieszyłaś się, że masz go u boku. Wszystko wydawało się łatwiejsze, idąc za rękę z dwumetrowym facetem. Przy jego wzroście nawet wasze problemy kurczyły się ze strachu. Był ci cholernie bliski i kochałaś go całym sercem.

~*~
wingspiker: Witam Was moje drogie w tym jakże pięknym dniu! Piękna pogoda za oknem, a do tego nasz zespół w półfinale Mistrzostw Świata, czego chcieć więcej? Np. finału? Ostatnio w sobotę w Łodzi przeżywałam na hali mecz z Iranem, a jutro to samo robić będę w katowickim Spodku! Żyć nie umierać! Jeśli chodzi rozdział to jak już wspominałam wcześniej, wszystko zmierza ku dobremu, Michał i Maja co raz to bardziej się przełamują, jednymi słowy jest co raz to lepiej! ;) Kubi bohater, uratował ukochaną przez nachalnym szefem i ostudził zdecydowanie jego zapał względem Wójcik.
Także jutro #goPoland! Miłego weekendu kochane!

Joan: Cześć wam! :) Sportowe emocje za nami, milion zawałów i palpitacji zaliczony :D Nie wyobrazam sobie, co będzie działo się jutro! Na osłodę siatkarskiego tygodnia leci do was nowy rozdział. Co mogę powiedzieć, wszystko zmierza ku dobremu. Jak widzicie Iga ma w Łasko oparcie, ale zobaczymy, co wydarzy się dalej. Naprawdę nie mówię już nic więcej :P Mam nadzieję, że się podoba. Kibicujcie jutro ładnie! Miłego weekendu! <3

5 komentarzy:

  1. Relacje Kubiak-Majka idą ku dobremu,c o bardzo mnie cieszy :) Wreszcie zachowują się jak dorośli, a nie jak rozkapryszone dzieciaki. W dodatku ta akcja z szefem... On nie odpuści i boję się o Wójcik ;/ Na szczęście ma swojego faceta przy sobie ^^
    Igła z Łasko są kochani. jak nie impreza, to hala. Michał mnie rozwala :D ooo jak sie zrymowało! :D Mam nadzieję, że przeczucia matki Igi się sprawdzą i jednak będą duże szanse na małego Łasko :3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie dziś nowy? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kubiak bohater!

    OdpowiedzUsuń