#Maja
To wszystko działo
się w takim tempie, że sama momentami miałaś wrażenie, że to wszystko ci się
tylko przyśniło. Wciąż z niedowierzaniem patrzyłaś na tą nieskazitelnie białą
kreację i uzupełniające je dodatki czekające na ten wielki dzień. Zgoda, nie
byłaś nigdy typem kobiety, która marzyła o wielkim weselu z ogromną pompą i
przygotowaniami obejmującymi kilkanaście miesięcy, ale wciąż byłaś odrobinkę
zła na Michała za to, że zrobił to wszystko za twoimi plecami.
-Jestem pełna
podziwu, że nie pokiereszowałaś Kubiaka jak przedstawił ci swój szatański
plan.-mówi Kowalczyk na niecałe dwadzieścia cztery godziny dzielące cię od
jednego z najważniejszych dni w twoim życiu, które określane są mianem wieczoru
panieńskiego.
-Uwierz, było
blisko.-śmiejesz się
-Wcale, a wcale ci
się nie dziwię.-odpowiada- I zobacz kochana, wyszło na moje. Byliście
pierwsi.-dodaje po chwili Kowalczyk
-Bo my chyba nie
potrafimy niczego planować.-odpowiadasz ze śmiechem
-Tak to już bywa jak
spotykają się dwa charakterki.
-Jakbyś mi powiedziała
na początku naszej znajomości, że ten głupek będzie moim mężem to bym cię chyba
szczerze wyśmiała.-kręcisz głową
-No tu ci przyznam
rację, zaskoczyliście nas Kubiaczki wy moje.-uśmiecha się
-Siebie samych nie
mniej kochana!-chichoczesz- No to co, teraz wy z Łasko?
-Już mu
zapowiedziałam, że jeśli też wykręci mi taki numer to dostanie eksmisję
natychmiastową do mamusi.-odpowiada rozbawiona- Jednak zapewniam cię, że
postaramy się załatwić tą sprawę zanim nam wyemigrujecie do Ahmedów.
-Nic mi o tym jeszcze
nie mów, bo na razie jeszcze nie przyjęłam tego do wiadomości.-kręcisz głową-
Zwariuję z tym facetem.
-Ty jak ty, ale co
oni biedni poczną? Łasko mi już rozpacza, jak wyjedziecie to chyba uschnie z
tęsknoty.-śmieje się Kowalczyk
-Iguś, w co my się
wpakowałyśmy.-kwitujesz waszą rozmowę.
Nie siedzicie do późna, nie planujesz mieć nazajutrz
wielkich worów pod oczami, mimo wszystko pragniesz dobrze zapamiętać ten dzień.
Jako, że Iga oddelegowała swoje pociechy w opiekę swojej siostry i mamy, a Pola
była zabawiana przez twojego ojca, wraz z przyjaciółką i mamą udałyście się na
mini maraton do kosmetyczki oraz fryzjera. Miałaś wrażenie, że spędziłaś tam co
najmniej pół dnia, a nie kilka godzin. Kiedy wróciłaś do domu, miałaś jeszcze
dobre cztery godziny na psychiczne przygotowanie się do zamążpójścia. Kubiaka
musiałaś wygnać z domu niemal siłą, nie powinien przecież oglądać panny młodej
przed ceremonią. Im bliżej godziny zero, tym bardziej się zaczynałaś stresować.
Sama nie wiedziałaś skąd wzięło się u ciebie takie zachowanie.
-O mój Boże, Maja,
wyglądasz cudownie!-piszczy z zachwytu Iga kiedy gotowa jesteś na wszelkie
wydarzenia dzisiejszego dnia
-Iga, co ja
wyrabiam?-kręcisz głową spoglądając na swoje odbicie w lustrze
-Jak to co kochana?
Wychodzisz za mąż!-rzuca szalenie uradowana
-Zgadzam się z Igą,
wyglądasz zabójczo słonko.-wtrąca twoja mama ze łzami w oczach
-Mamo, proszę nie
płacz bo ja też zacznę, a za długo siedziałyśmy u kosmetyczki dzisiaj.-śmiejesz
się po czym przytulasz się do swojej rodzicielki
-Nic nie poradzę, że
twoja stara matka wzrusza się ze szczęścia za każdym razem jeśli chodzi o jej
ukochane dzieci.-uśmiecha się
-Nie chcę wam
przerywać moje drogie, ale już czas na nas.-wtrąca Iga, a ty kiwasz głową. Po
kilku minutach jazdy znajdujesz się już na miejscu. Bierzesz dwa głębsze
wdechy, a mimo to żołądek podchodzi ci do gardła. Tak bardzo się stresujesz, że
chyba nawet wydając na świat Polę tak bardzo nie przeżywałaś. Odliczasz w
myślach. Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Przedstawienie pora zacząć. Początkowo
nieco krępujesz się, gdy oczy wszystkich skierowane są na ciebie. Dopiero po
dłuższej chwili wypatrujesz sprawcy tego całego zamieszania. Wygląda tak
obłędnie, że nie potrafisz oderwać od niego nawet na sekundę wzroku. Z resztą
on dokładnie tak samo spogląda na ciebie.
-Wyglądasz zupełnie
wspaniale.-szepcze ci do ucha kiedy stajesz tuż obok niego
-O tobie mogę
powiedzieć podobnie.-uśmiechasz się do niego i na chwilę zapominasz o całym
bożym świecie. Uwielbiałaś go w każdym wydaniu, ale w idealnie skrojonym
garniturze i muszce kompletnie nie potrafiłaś oderwać od niego oczu.
Jesteś tak oczarowana tym wszystkim, co dzieje się dookoła
ciebie, że nawet nie zauważasz kiedy uroczystość wkracza w najważniejszy etap.
Ze wzruszeniem słuchasz jak najważniejsza osoba w twoim życiu składa ci
przysięgę, o mało nie zapominasz, że ty również masz to poczynić.
-Ja Maja, biorę
Ciebie Michale za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz
to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w
Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.-jakimś cudem wypowiadasz te słowa, a twój
makijaż wciąż jest na miejscu. Idziesz o zakład, że tego powiedzieć nie mogła
twoja mama.
-Łasko,
obrączki.-szepcze do swojego przyjaciela Kubiak, a ten nerwowo zaczyna
przeszukiwać kieszenie
-Zabij, nie
mam.-odpowiada równie cicho zakłopotany, a ty masz ochotę wybuchnąć
niepohamowanym śmiechem
-Ciamajdo, ja
mam.-wtrąca rozbawiona Iga i podaje zgubę jej właścicielowi po czym kontynuujecie
to, co zaczęliście. Już po chwili na twoim serdecznym palcu widnieje obrączka,
a ty nie potrafisz się szeroko nie uśmiechać.
-Misja zakończona
sukcesem.-szepcze cicho Michał, a już po chwili łączy wasze usta w geście
pocałunku.
Po tradycyjnym obsypaniu was ryżem przechodzicie do
przyjmowania wszelakich życzeń. Trwa to wieczność, choć tak naprawdę w tym
wszystkim uczestniczy tylko najbliższa rodzina i przyjaciele w liczbie
siedemdziesięciu dwóch osób. Kiedy wszyscy zebrani złożyli wam już życzenia, po
krótkim spotkaniu z waszą pociechą, którą przejęła twoja siostra cioteczna,
która z racji błogosławionego stanu nie mogła za bardzo szaleć na parkiecie,
mogliście wreszcie zacząć kolejną część atrakcji przewidzianą na dzień
dzisiejszy. Oczywiście, nie obyło się bez tradycyjnego przywitania przez wciąż
wzruszonych rodziców, a także pierwszego tańca, który odbył się przy melodii
twojej ulubionej piosenki. Potem zaczęła się prawdziwa zabawa. Oczywiście po
drodze wpadło parę toastów i nie obyło się bez przemaglowania przez żeńską
część obu rodzin.
-Ja to się chyba
dzisiaj upije bo wciąż nie wierzę, że kolega Kubiak został mężem i ojcem.-kręci
z niedowierzaniem głową Łasko
-Mamy już dwójkę
dzieci Michał, nie planuję mieć trzeciego przez następne dni do pilnowania.-gani
go Iga, a on jedynie robi smutną minę
-Biedni ci nasi
panowie.-śmiejesz się
-A właśnie, gdzie
podziałaś swojego małżonka kochana?-pyta przyjaciółka
-Jak ostatnio go
widziałam to został porwany w obroty przez ukochane ciocie i mamy.
-Wcale mi go nie
szkoda, to za ten poroniony pomysł z Arabami!-ożywia się Łasko
-Ale z ciebie
zawistny człowiek.-kręci głową Kowalczyk- I tak wiemy, że będziesz za nim
rozpaczał.
-A po moim trupie!
-I kogo ty oszukujesz
debilu?-wtrąca się nagle do rozmowy Kubiak- A teraz wybaczcie, ale muszę porwać
do tańca swoją żonę.-szczerzy się przesadnie akcentując ostatni wyraz. Kiedy na
niego patrzyłaś nie mogłaś się nadziwić jak wielkie szczęście od niego
emitowało. Z resztą z tobą prawdopodobnie było podobnie.
-Wspominałem ci już,
że wyglądasz cudownie?-mruczy ci do ucha
-Tylko jakieś milion
razy.-kiwasz głową
-Aż się nie mogę
doczekać kiedy to z ciebie zdejmę.-dodaje lubieżnie
-Tak ci tylko
przypomnę, że noc poślubną miałeś w Grecji.-chichoczesz bo po dziewięciu
miesiącach od tych wakacji zostaliście rodzicami
-Jest pani, pani
Kubiak szalenie pamiętliwa.
-Ktoś w tym związku
musi trzymać fason panie Kubiak.-uśmiechasz się
-To była najlepsze
decyzja w moim życiu.-mówi po chwili
-A nie kontrakt z
Halkbankiem?-przechylasz głowę
-Nie podpisałem
jeszcze.-kręci głową- Ale nie, nie to.
-Oświeć mnie mężu.
-Ty nią
byłaś.-uśmiecha się szeroko- Nawet sobie nie wyobrażasz jak szczęśliwym
człowiekiem mnie uczyniłaś Maja.
-Otóż sobie wyobrażam
bo ty zrobiłeś ze mną to samo.-odwzajemniasz jego uśmiech, a po chwili czujesz
smak jego ust na swoich.
Oczywiście chwile te nie mogły trwać wiecznie, byliście
chcąc nie chcąc w centrum uwagi i musieliście czynić swoje powinności. W
zasadzie to nie pamiętasz kiedy ostatnio się tak wyszalałaś ani kiedy minęły te
wszystkie godziny zabawy i wybiła północ, oznajmująca czas zabawy oczepinowej.
Nie obyło się bez ogromnej dawki humoru. Jednym z hitów była zabawa w czasie,
której odwróceni byliście do siebie plecami i poprzez uniesienie jednej z
kartek musieliście odpowiadać na najróżniejsze pytania, dałaś sobie rękę uciąć,
iż połowę z nich wymyślał pomysłowy Łasko. No bo kto normalny pytałby o to czy
woli kebaby lub pragnie zostać sułtanem? Odpowiedź była raczej jasna.
Zwieńczeniem tych szaleństw było tradycyjne rzucanie muszką i bukietem. Muchę
wyłapał nie kto inny jak Łasko we własnej osobie, natomiast bukiet sprzed nosa
Igi sprzątnął… Dima! Przed oczami momentalnie miałaś Kubiaka i Łasko, którzy
skończyli wywijając wspólnie na parkiecie na weselu twojego brata.
-Zaczynam się
obawiać, że przez te kilka lat znajomości żyłem w błędzie.-śmieje Kubiak widząc
dwóch siatkarzy
-Ty jak ty, ale wygląda
na to, że ojciec moich dzieci i mój narzeczony zdecydowanie woli
panów.-chichocze przyjaciółka
-Ja wiedziałem, że z
nim coś jest nie tak, ale nie sądziłem, że to.-kręci głową szatyn
-Wy obydwaj
dobraliście się idealnie.-komentujesz rozbawiona poczynaniami partnera swojej
przyjaciółki na parkiecie.
Zabawa trwała w najlepsze, z godziny na godzinę robiło się
co raz to ciekawej. O dziwo, mając w pamięci sylwestrową noc Kubiak i Łasko wciąż
funkcjonowali bez zarzutu, co było nie lada wyczynem dla tych dwóch. A więc nie
było na co narzekać, trzeba było korzystać z chwili wolności jaka wam się
przydarzyła. Chciałoby się rzec: zabawo trwaj!
#Iga:
Stojąc tuż obok Mai, wystrojonej w suknię ślubną nie byłabyś sobą, gdybyś nie zazdrościła jej po cichu. Zawsze kręciła cię taka otoczka, co pewnie było skutkiem notorycznego oglądania filmów romantycznych na studiach. Z nikim innym, jak z właśnie panną młodą. Ukradkiem spojrzałaś na twojego kompana, Łasko vel świadka, który bądź co bądź wypalał Kubiakowi dziurę w garniturze. Może po prostu chciał się czegoś od niego nauczyć? Miałaś taką nadzieję, bo spełniło się twoje prorokowanie. Wójcik pierwsza stanęła na ślubnym kobiercu, a prędzej ty padniesz przed Michałem błagając o obrączkę, niż twój narzeczony zacznie coś działać. No dobra, jesteś przewrażliwiona, Kowalczyk. Już kompletnie podupadłaś na psychice. Wszystko przez te dzieci i niezbyt normalnego prawie-męża. Ale może Kubiak go nawróci? Może towarzystwo ślubnego przyjaciela spowoduje, że atakujący ruszy swój ociężały tyłek? Koniec, przecież dopiero co powiedziałaś mu, że ślub to dopiero jak schudniesz. Czyli nigdy. Prawda jest taka, że teraz, w tej chwili, jak patrzysz na Kubiaków ślubujących sobie miłość i uczciwość masz ochotę rzucić się na Łasko, poturbować go, zaprogramować mu w głowie misję "ślub" i wysłać do jubilera po obrączki. Jezus, Kowalczyk, lecz się.
- No zobacz, a dopiero co taki mały pyskaty z niego był, a teraz ślubuje. - mruknął do ciebie Łasko, udając, że ociera oczy ze wzruszenia. Nagle zachciało ci się potwornie śmiać i o mało co nie narobiłaś sobie wstydu przy całej rodzinie Wójcik i Kubiaka. Spojrzałaś wymownie na twojego towarzysza i odwróciłaś wzrok, ponownie wsłuchując się w przyrzeczenie małżeńskie przyjaciół. Ale bądź co bądź, Majka też szybko zmieniła swoje upodobania. Szkoda, że nie założyłaś się z nią kiedyś, bo mogłabyś wygrać coś naprawdę fajnego. Na przykład trzy kopy w tyłek i krzyki typu "żadnego ślubu nie chcę!", "pogrzało cię, Kowalczyk", "prędzej ty będziesz miała męża, gromadkę dzieci i wnuków". Czasami wydawało ci się, że znasz ją za dobrze.
Tuż po uroczystości w kościele, udaliście się na zabawę do pobliskiej restauracji. Tuż po powitaniu przez rodziców, pierwszym tańcu i toaście, rozpoczęła się prawdziwa zabawa. Kubiak nie byłby sobą, gdyby nie sprosił pół siatkarskiej społeczności. Oczywiście Łasko nie miał ku temu żadnych zastrzeżeń i po kilku godzinach kompletnie straciłaś rachubę z którym to z kolei siatkarzem pije atakujący.
- A ty gdzie leziesz z tą butelką? - zgromiłaś go wzrokiem, kiedy nagle wstał i zgarnął ze stołu 700 mililitrów napoju bogów.
- Jak to gdzie, no pomyśl kobieto, idę opić z moim przyjacielem jego wstąpienie do rzeszy cichociemnych, osamotnionych, zanudzonych i poturbowanych psychicznie mężów. - odparł zupełnie poważnie. Pokręciłaś jedynie głową i zajęłaś się rozmową z siedzącymi obok partnerkami sportowców. Byłaś pewna, że Łasko z tej imprezy nie wyjdzie o własnych siłach.
Wbrew twoim obawom, świadek trzymał się całkiem nieźle. Pomijając to, że błądził od stolika do stolika, to taniec z nim nie należał do pokracznych, czy wybitnie złych. Musiałaś przyznać, że na pewno któryś z rodziców zapisał mu w genach zdolności taneczne, bo nawet po wypiciu niezliczonej ilości trunków, wywijał z tobą równo.
- Następni będziemy my, obiecuję. - szepnął ci do ucha, kiedy DJ zagrał powolną melodię.
- Jasne, pewnie za jakiś czas o tym zapomnisz... - bąknęłaś.
- Nawet mi nie wmawiaj takich oszczerstw, bo się obrażę, mała. - obruszył się i obrócił cię wokół osi. - Zobaczysz, że nie minie parę miesięcy, a sama będziesz obtańcowywać wszystkich gości w białej sukni.
- W którą pewnie ledwo co się zmieszczę... - dodałaś ponuro.
- Hej, kochanie, co się dzieje? Zaczynam coraz mniej z tego wszystkiego rozumieć... - zmarszczył brwi. W sumie to faktycznie zaczynałaś marudzić.
- Dopada mnie jakaś chandra. - odparłaś i westchnęłaś. - To ty doprowadziłeś mnie do takiego stanu, Łasko.
- To choroba, moja droga. - ocenił wspaniałomyślnie.
- Ciekawe jaka, proszę, niech pan doktor postawi diagnozę. - uśmiechnęłaś się.
- Miłość, Iguś, miłość. - odpowiedział i porwał cię w wir skocznej melodii, typowej dla wesel. Byłaś pewna, że jeszcze parę lat z tym wariatem, a na pewno skończysz w pokoju bez klamek i okien. Ale bądź co bądź poprawił ci humor, nawet tym swoim typowym gadaniem. Kochałaś go i to chyba z tej miłości zaczynałaś wymyślać sobie problemy. Albo to po prostu twoje hormony urządziły sobie dzikie harce. Jedno i to samo.
Weselna zabawa trwała w najlepsze, nie obyło się bez klasycznego wystąpienia Łasko, który na każdej imprezie musiał mieć swoje pięć minut. Sama nie wiesz jak on to robił, że zawsze łapał ten cholerny krawat. Do tego był tak z siebie zadowolony, że nie mogłaś się nie uśmiechać na widok panoszącego się siatkarza, wymachującego tą częścią garderoby jak jakimś wybitnym trofeum.
- Iga, teraz czas na ciebie, rób co w twojej mocy! - pomachał ci i posłał buziaka w powietrzu.
- Właśnie, Kowalczyk, spróbuj tego nie złapać, a będę musiała znosić jęki Łasko przez kolejne dziesięć lat, który zapewne oskarży mnie o jakieś teorie spiskowe. - dodała wyszczerzona Wójcik, a raczej już pani Kubiak.
No dobra, to logiczne, że świat byłby zbyt piękny, gdyby i tobie się udało, ale już dzień później nie potrafiłaś racjonalnie wytłumaczyć, jakim cudem bukiet znalazł się w rękach... Dimy Filippova. Prawdopodobnie buchnął ci go sprzed nosa, żeby powkurzać kapitana zespołu. Ale chyba mu się nie udało, bo twój partner najpierw oniemiał, a potem padł w jego objęcia. Zaczynałaś poważnie zastanawiać się nad orientacją Michała.
- No to się porobiło, całe życie w niewiedzy. - Kubiak pokręcił głową z uśmiechem, obserwując dzikiego twista w wykonaniu pary Łasko-Filippov.
- Nie jestem pewna, czy chcę na to patrzeć. - zaśmiałaś się i ukryłaś twarz w dłoniach.
- Nie martw się, Kowalczyk, on po prostu wysuszył wszystkie butelki w promieniu dwóch stolików. Jutro już będzie normalny. - pocieszała cię Maja.
- Dobra, wesele to wesele, chodź Iga, zatańcz z mężem przyjaciółki! - odezwał się ku twojemu zdziwieniu Kubiak i porwał cię do tańca. - Żeby ci nie było przykro, że twój facet obtańcowuje kogoś innego. - dodał po chwili. Majka wirowała u boku jej brata i sekundę później cały parkiet zajął się przez tańczące pary.
Taniec z Kubiakiem należał nie o tyle do szalonych, co do niebezpiecznych, bo przez te kilka minut wywijania miałaś wrażenie, że zaraz skończycie z powybijanymi zębami i urazami czaszki.
- Mówiłem ci już, że więcej nie będę na ciebie narzekał? - przekrzykiwał muzykę.
- Ani razu.
- To mówię: za tą konspirację weselną, masz ode mnie pakiet, 3 miesiące bez mojego narzekania, a jak mocno chcesz to mogę wam raz dzieci popilnować...
- Idę na to!
- ... przez dziesięć minut, jak będziecie chcieli z Łasko wyskoczyć do warzywniaka na dole. - uzupełnił swoją wypowiedź i zalewał się ze śmiechu. Musiałaś przyznać, nawet o 5 rano, że to było najlepsze wesele na jakim byłaś! Na koniec zarówno przyjmujący, jak i atakujący ledwo co trzymali się na nogach, ale udało się im jeszcze wygrać wszystkie konkursy, spić całe towarzystwo, obtańcować każdą kobietę (oczywiście tylko raz, reszta tańców należała do ciebie i Mai), a do tego jakoś dali radę dotrzeć do apartamentu, gdzie mieliście przespać te kilka godzin przed poprawinami.
- Nigdy. Więcej. Wesel. - mruknął Michał po wyłożeniu się w łóżku. Nie minęła sekunda a już chrapał. I tyle po twoim facecie. Ale co jak co, tego dnia nigdy nie zapomnisz!
#Iga:
Stojąc tuż obok Mai, wystrojonej w suknię ślubną nie byłabyś sobą, gdybyś nie zazdrościła jej po cichu. Zawsze kręciła cię taka otoczka, co pewnie było skutkiem notorycznego oglądania filmów romantycznych na studiach. Z nikim innym, jak z właśnie panną młodą. Ukradkiem spojrzałaś na twojego kompana, Łasko vel świadka, który bądź co bądź wypalał Kubiakowi dziurę w garniturze. Może po prostu chciał się czegoś od niego nauczyć? Miałaś taką nadzieję, bo spełniło się twoje prorokowanie. Wójcik pierwsza stanęła na ślubnym kobiercu, a prędzej ty padniesz przed Michałem błagając o obrączkę, niż twój narzeczony zacznie coś działać. No dobra, jesteś przewrażliwiona, Kowalczyk. Już kompletnie podupadłaś na psychice. Wszystko przez te dzieci i niezbyt normalnego prawie-męża. Ale może Kubiak go nawróci? Może towarzystwo ślubnego przyjaciela spowoduje, że atakujący ruszy swój ociężały tyłek? Koniec, przecież dopiero co powiedziałaś mu, że ślub to dopiero jak schudniesz. Czyli nigdy. Prawda jest taka, że teraz, w tej chwili, jak patrzysz na Kubiaków ślubujących sobie miłość i uczciwość masz ochotę rzucić się na Łasko, poturbować go, zaprogramować mu w głowie misję "ślub" i wysłać do jubilera po obrączki. Jezus, Kowalczyk, lecz się.
- No zobacz, a dopiero co taki mały pyskaty z niego był, a teraz ślubuje. - mruknął do ciebie Łasko, udając, że ociera oczy ze wzruszenia. Nagle zachciało ci się potwornie śmiać i o mało co nie narobiłaś sobie wstydu przy całej rodzinie Wójcik i Kubiaka. Spojrzałaś wymownie na twojego towarzysza i odwróciłaś wzrok, ponownie wsłuchując się w przyrzeczenie małżeńskie przyjaciół. Ale bądź co bądź, Majka też szybko zmieniła swoje upodobania. Szkoda, że nie założyłaś się z nią kiedyś, bo mogłabyś wygrać coś naprawdę fajnego. Na przykład trzy kopy w tyłek i krzyki typu "żadnego ślubu nie chcę!", "pogrzało cię, Kowalczyk", "prędzej ty będziesz miała męża, gromadkę dzieci i wnuków". Czasami wydawało ci się, że znasz ją za dobrze.
Tuż po uroczystości w kościele, udaliście się na zabawę do pobliskiej restauracji. Tuż po powitaniu przez rodziców, pierwszym tańcu i toaście, rozpoczęła się prawdziwa zabawa. Kubiak nie byłby sobą, gdyby nie sprosił pół siatkarskiej społeczności. Oczywiście Łasko nie miał ku temu żadnych zastrzeżeń i po kilku godzinach kompletnie straciłaś rachubę z którym to z kolei siatkarzem pije atakujący.
- A ty gdzie leziesz z tą butelką? - zgromiłaś go wzrokiem, kiedy nagle wstał i zgarnął ze stołu 700 mililitrów napoju bogów.
- Jak to gdzie, no pomyśl kobieto, idę opić z moim przyjacielem jego wstąpienie do rzeszy cichociemnych, osamotnionych, zanudzonych i poturbowanych psychicznie mężów. - odparł zupełnie poważnie. Pokręciłaś jedynie głową i zajęłaś się rozmową z siedzącymi obok partnerkami sportowców. Byłaś pewna, że Łasko z tej imprezy nie wyjdzie o własnych siłach.
Wbrew twoim obawom, świadek trzymał się całkiem nieźle. Pomijając to, że błądził od stolika do stolika, to taniec z nim nie należał do pokracznych, czy wybitnie złych. Musiałaś przyznać, że na pewno któryś z rodziców zapisał mu w genach zdolności taneczne, bo nawet po wypiciu niezliczonej ilości trunków, wywijał z tobą równo.
- Następni będziemy my, obiecuję. - szepnął ci do ucha, kiedy DJ zagrał powolną melodię.
- Jasne, pewnie za jakiś czas o tym zapomnisz... - bąknęłaś.
- Nawet mi nie wmawiaj takich oszczerstw, bo się obrażę, mała. - obruszył się i obrócił cię wokół osi. - Zobaczysz, że nie minie parę miesięcy, a sama będziesz obtańcowywać wszystkich gości w białej sukni.
- W którą pewnie ledwo co się zmieszczę... - dodałaś ponuro.
- Hej, kochanie, co się dzieje? Zaczynam coraz mniej z tego wszystkiego rozumieć... - zmarszczył brwi. W sumie to faktycznie zaczynałaś marudzić.
- Dopada mnie jakaś chandra. - odparłaś i westchnęłaś. - To ty doprowadziłeś mnie do takiego stanu, Łasko.
- To choroba, moja droga. - ocenił wspaniałomyślnie.
- Ciekawe jaka, proszę, niech pan doktor postawi diagnozę. - uśmiechnęłaś się.
- Miłość, Iguś, miłość. - odpowiedział i porwał cię w wir skocznej melodii, typowej dla wesel. Byłaś pewna, że jeszcze parę lat z tym wariatem, a na pewno skończysz w pokoju bez klamek i okien. Ale bądź co bądź poprawił ci humor, nawet tym swoim typowym gadaniem. Kochałaś go i to chyba z tej miłości zaczynałaś wymyślać sobie problemy. Albo to po prostu twoje hormony urządziły sobie dzikie harce. Jedno i to samo.
Weselna zabawa trwała w najlepsze, nie obyło się bez klasycznego wystąpienia Łasko, który na każdej imprezie musiał mieć swoje pięć minut. Sama nie wiesz jak on to robił, że zawsze łapał ten cholerny krawat. Do tego był tak z siebie zadowolony, że nie mogłaś się nie uśmiechać na widok panoszącego się siatkarza, wymachującego tą częścią garderoby jak jakimś wybitnym trofeum.
- Iga, teraz czas na ciebie, rób co w twojej mocy! - pomachał ci i posłał buziaka w powietrzu.
- Właśnie, Kowalczyk, spróbuj tego nie złapać, a będę musiała znosić jęki Łasko przez kolejne dziesięć lat, który zapewne oskarży mnie o jakieś teorie spiskowe. - dodała wyszczerzona Wójcik, a raczej już pani Kubiak.
No dobra, to logiczne, że świat byłby zbyt piękny, gdyby i tobie się udało, ale już dzień później nie potrafiłaś racjonalnie wytłumaczyć, jakim cudem bukiet znalazł się w rękach... Dimy Filippova. Prawdopodobnie buchnął ci go sprzed nosa, żeby powkurzać kapitana zespołu. Ale chyba mu się nie udało, bo twój partner najpierw oniemiał, a potem padł w jego objęcia. Zaczynałaś poważnie zastanawiać się nad orientacją Michała.
- No to się porobiło, całe życie w niewiedzy. - Kubiak pokręcił głową z uśmiechem, obserwując dzikiego twista w wykonaniu pary Łasko-Filippov.
- Nie jestem pewna, czy chcę na to patrzeć. - zaśmiałaś się i ukryłaś twarz w dłoniach.
- Nie martw się, Kowalczyk, on po prostu wysuszył wszystkie butelki w promieniu dwóch stolików. Jutro już będzie normalny. - pocieszała cię Maja.
- Dobra, wesele to wesele, chodź Iga, zatańcz z mężem przyjaciółki! - odezwał się ku twojemu zdziwieniu Kubiak i porwał cię do tańca. - Żeby ci nie było przykro, że twój facet obtańcowuje kogoś innego. - dodał po chwili. Majka wirowała u boku jej brata i sekundę później cały parkiet zajął się przez tańczące pary.
Taniec z Kubiakiem należał nie o tyle do szalonych, co do niebezpiecznych, bo przez te kilka minut wywijania miałaś wrażenie, że zaraz skończycie z powybijanymi zębami i urazami czaszki.
- Mówiłem ci już, że więcej nie będę na ciebie narzekał? - przekrzykiwał muzykę.
- Ani razu.
- To mówię: za tą konspirację weselną, masz ode mnie pakiet, 3 miesiące bez mojego narzekania, a jak mocno chcesz to mogę wam raz dzieci popilnować...
- Idę na to!
- ... przez dziesięć minut, jak będziecie chcieli z Łasko wyskoczyć do warzywniaka na dole. - uzupełnił swoją wypowiedź i zalewał się ze śmiechu. Musiałaś przyznać, nawet o 5 rano, że to było najlepsze wesele na jakim byłaś! Na koniec zarówno przyjmujący, jak i atakujący ledwo co trzymali się na nogach, ale udało się im jeszcze wygrać wszystkie konkursy, spić całe towarzystwo, obtańcować każdą kobietę (oczywiście tylko raz, reszta tańców należała do ciebie i Mai), a do tego jakoś dali radę dotrzeć do apartamentu, gdzie mieliście przespać te kilka godzin przed poprawinami.
- Nigdy. Więcej. Wesel. - mruknął Michał po wyłożeniu się w łóżku. Nie minęła sekunda a już chrapał. I tyle po twoim facecie. Ale co jak co, tego dnia nigdy nie zapomnisz!
~*~
wingspiker: Cześć kochane! Tydzień minął nawet nie wiedzieć kiedy, po drodze wielkie emocje i radość przeżyta na Podpromiu, dzisiaj mała wyprawa, ale koniec końców jest i rozdział. Wpadliśmy w weselne klimaty, kto by pomyślał, że Kubiaki rzeczywiście nimi zostaną? :D Oczywiście nie zabrakło stałej dawki humoru ufundowanej przez niejakiego Łasko, którego złote myśli można zdecydowanie spisać w całą księgę. Nie zapominajcie o komentowaniu, to naprawdę motywuje! Miłego weekendu!
Joan: Witam!:) Kolejny tydzień za nami, pełen siatkarskich emocji, ale udało się i mamy to: Skra i Resovia w FinalFour! W dzisiejszym rozdziale również radości nie brakuje, spełniły się proroctwa Igi i Kubiaki stanęli na ślubnym kobiercu. Oczywiście cóż to za duet bez złotoustego Łasko? Myślę, że bez niego to już nie byłoby to samo. :P Do zobaczenia! <3
5 komentarzy = nowość
No wesoło mieli na tym weselu. Chciałam zobaczyć ich taniec. Łasko może w końcu ruszy swoją szanowną dupę i coś wykombinuje aby zadowolić Igę. Już Łasko zaczyna jęczeć , a gdy Kubiaki wyjadą to dopiero będzie.
OdpowiedzUsuńBoze boskie <3 ryczalam ze smiechu xD
OdpowiedzUsuńPiękne ❤
OdpowiedzUsuńCały rozdział z uśmiechem na twarzy ;)
OdpowiedzUsuńO jaaacie, jak cudownie ❤❤ Czyli Kubiaczki już małżeństwem to teraz czas na Łasko :D
OdpowiedzUsuńSkoro Kubiaki się nam odważyli na ślub to czekamy na Igę i Łasko! :)
OdpowiedzUsuń