#Iga:
-... Zaprawdę powiadam ci żono, jeszcze tydzień, a ta
bokobroda łajza turecka wróci tutaj w podskokach. – ogłosił nie kto inny, jak
jedyny i niepowtarzalny Michał Łasko podczas typowego niedzielnego obiadu.
Jakby wcale nie prawił o tym codziennie…
Od wyjazdu Majki i Michała do Ankary minęło ponad pół roku.
W twoich wspomnieniach nadal królował mąż żegnający się z przyjacielem na lotnisku przed wylotem do Turcji:
- Maryjo Panno Królowo Polski, na ciebie przyrzekam, że do
dnia powrotu mojego nierodzonego brata będę dbał o ziemię jastrzębską, czcił ją
z należytą powagą, a dopóki nie nastąpi wielki powrót turecki, klubu
jastrzębskiego nie opuszczę. Tak mi dopomóż, Michale Jarosławie Kubiaku, dnia
23 lutego narodzony, w duchu katolickim ochrzczony, Michałku jedyny.
Polskie rozgrywki skończyły się kilka dni temu, Jastrzębski Węgiel uplasował
się na „niesprawiedliwym, oszukanym, zbezczeszczonym i znienawidzonym” czwartym
miejscu. Łasko chodził struty przez trzy dni, co chwila wybuchając
niepohamowanym lamentem, ewentualnie nachodząc cię o każdej porze dnia i nocy
podczas domowych czynności.
- Co robisz słonko? – wpadł pewnego dnia do łazienki, kiedy to
akurat rozwieszałaś pranie.
- Nie widzisz? – zaśmiałaś się, ale widząc gasnącą radość na
twarzy siatkarza zaczęłaś rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu
jakiegokolwiek przedmiotu przypominającego mu o druzgocącej porażce w walce o
medale. No tak, wieszałaś właśnie jedną z wielu koszulek treningowych Michała.
- Matuchno… - wydobył z siebie i z żalem opadł na oparcie
wanny, uprzednio wkładając do niej waszego synka Antosia, który bądź co bądź
był w siódmym niebie mogąc okładać swojego ojca wszelakimi przedmiotami użytku
myjącego. Zdolności rodzicielskie Łasko są niesamowite i warte tygodniowych
opowieści.
- Kochanie, nie można zawsze wygrywać. Może to po prostu nie
był wasz czas? – spróbowałaś go pocieszyć, chociaż wiedziałaś, że na nic to, a
jedyną osobą, która może naprawić dziurę w dumie atakującego to Kubiak po
trzech głębszych.
- Może masz rację, faktycznie wtedy to i Mistrzostwa były i
jakoś tak nam się średnio dogadywało, ale no żeby mnie od razu zostawiać i do
Ankary wyjeżdżać? – rzekł dramatycznym tonem. Na szczęście dzieci odziedziczyły
po tobie chłodne podejście do dramatów ojca domu i Antek wyręczył cię w
wymyślaniu odpowiedzi. Po prostu sprezentował swojemu rodzicielowi zimny
prysznic, demonstrując wam, że mając półtorej roku obsługa kranu wcale nie jest
taka trudna. Chcąc nie chcąc – Łasko musiał zebrać swoją godność i usunął się z
łazienki. Z odgłosów dochodzących z salonu wywnioskowałaś, że postanowił
załaskotać swoje dziecko na śmierć. Norma.
Gdybyś miała podsumować, jak wyglądało twoje życie od
października poprzedniego roku, mogłaś wywnioskować, że jesteś naprawdę
szczęśliwa. Dzieci rosną jak na drożdżach, Łasko świrem pozostał, ale dzięki
niemu już długi czas się nie nudziłaś. W końcu przestał przejawiać oznaki
jaskiniowca i pogodził się z tym, że wróciłaś do pracy. Oczywiście nie obyło
się bez cotygodniowych lamentów, że się zamęczasz. Oprócz tego w okolicach
świąt oczekując na twoje wyjście z pracy dojrzał cię wychodzącą z firmy z nowym
pracownikiem Adamem. Na nic nie zdały się tłumaczenia, że to twój podopieczny
stażysta. Łasko przez trzy dni boczył się pod pretekstem „stary i poczciwy mąż
stanu to skarb w dzisiejszych czasach, a ty kobieto uganiasz się za
gówniarzami”. Przeszło mu, kiedy Kubiak przysłał mu turecki specjał do drinków.
Generalnie, żeby nie obgadywać już męża, mogłaś rzec, że mimo
wszystko dobrze sobie radziliście. Pomimo pracy, tysięcy meczów siatkarza i
dwóch małych szkrabów zabijających się o względy ojca, czasami udawało wam się
wyskoczyć na jakiś weekend we dwoje. Tylko podczas jednego Łasko sprezentował
ci góralską ciupagę, mówiąc, że to tak naprawdę dla niego, żeby odganiał tych
adoratorów, którzy oglądają się za tobą w pracy. Na szczęście nie wpadł jeszcze
na pomysł odwiedzenia cię w pracy i ogłoszenia całej firmie, że jesteś
należycie chroniona przez męża.
Wracając na poważne tematy, z każdym dniem atakujący coraz
poważniej zastanawiał się nad zmianą klubu. Sprawa niełatwa, w końcu
musielibyście przenieść się w zupełnie inne miejsce, co mogłoby być trochę
kłopotliwe. Po przejrzeniu kilku polskich ofert (już chciałaś iść na klęczkach
do Częstochowy, żeby przypadkiem żaden turecki klub nie zaoferował się
Michałowi) i paru zagranicznych nadeszła chwila, kiedy mąż postanowił z tobą
poważnie porozmawiać.
- Kochanie, czas już goni, a ofert coraz mniej. Mam dla ciebie
niesamowitą propozycję! – rozpromienił się, a ty już wiedziałaś co to może być.
- Czyli od października Turcja, tak? – zapytałaś ze znużeniem.
- Igunia, co ty wygadujesz głuptasku, moja noga na tej
szatańskiej ziemi nie postanie nigdy. Po tym, jak ten winniczek brodaty z
Wałcza mnie przegonił po tych świątecznych straganach z wigilijnymi kebabami
nigdy więcej tam nie wrócę. – zarzekł się szatyn. No tak, wpadliście do
Kubiaków na święta. Skończyło się tak, że siatkarze przez dwa dni świętowali
spotkanie, na tyle ostro, że Łasko wylądował w tureckim szpitalu. Ale i tak
świąteczne zakupy zapadły mu w pamięci najbardziej.
- Czyli zostajemy w Polsce? – zadałaś kolejne pytanie, będąc
naprawdę ciekawa, co też wymyślił Łasko. Ale jakoś nie miałaś pewności co do
pozostania w Polsce. Za bardzo zapadły ci w pamięci jego słowa, które
wykrzyczał pewnego dnia do słuchawki telefonu podczas rozmowy z Kubiakiem.
Brzmiały one mniej więcej tak: „JESZCZE SIĘ ZDZIWISZ DURNA PAŁO, ŻE WRÓCISZ, A
MNIE NIE BĘDZIE!”. Takie rozmowy były u nich na porządku dziennym.
- Iguś, wyjeżdżamy do… - nie zdążył skończyć, bo nagle drzwi
otworzyły się z hukiem, zwiastując napad, rabunek, albo bombę atomową, bo huk
sprawił, że prawie ogłuchłaś. Z przerażeniem spoglądałaś na nikogo innego jak
Kubiaka taszczącego pudło wielkości dwóch Łasków. Nie miałaś za dużo czasu na
reakcję, bo nagle znalazłaś się w ramionach Majki, która chyba miała zamiar cię
udusić.
- Niespodzianka! Przyjechaliśmy wcześniej! – rzuciła i
uściskała twojego męża, który wyglądał na spetryfikowanego.
- Michaś, kochany, coś taki smutny? – zagadał Kubiak, dziwiąc
się na widok speszonego kompana.
- Myślę, że twój widok przypomniał mu traumatyczne przeżycia z
płukania żołądka w tureckim szpitalu. – zaśmiałaś się i przytuliłaś przyjmującego. – No to możemy
powiedzieć, że rodzinka w komplecie, co?
Zagadaliście się na dobre, w końcu dar rozmowy odzyskał także
Łasko, najpierw czule witając się z przyjacielem, a następnie porywając Majkę w
wir obgadywania tego ostatniego. Zapomnieliście o ogromnym pakunku stojącym
dalej w kuchni, w końcu mąż Majki przypomniał sobie o nim.
- Zapomniałbym! Łasko, prezent dla ciebie mamy! – rzucił się,
by zaprezentować atakującemu podarunek. Prawie udusił się ze śmiechu odwijając
biało-czerwoną folię i ukazując waszym oczom…
Tron…
Tureckie krzesło ozdobne..
Z wygrawerowanym…
Michał Łasko, Sułtan Jastrzębski Pierwszy.
Nic, co wiązałoby się z Łasko i Kubiakiem nie było normalne.
Nic.
Spotkanie z Kubiakami trwało do późnych godzin nocnych. Tuż
przed dwudziestą trzecią, Łasko zagadnął koleżkę.
- Kubiś serdelku mój kochany, powiedz staremu, co ty taki
uchachany jesteś? Nową kozę kupiłeś, czy trzy żony czekają w Ankarze? Jakiś
taki jesteś zbyt radosny.
- A no właśnie, mamy z Mają wam coś do przekazania… - zaczął
przyjmujący, zerkając z uśmiechem na twoją przyjaciółkę. No ładnie, wygląda na
to, że czeka was kolejna niespodzianka!
- JA TEŻ MAM WAM COŚ DO PRZEKAZANIA. – wyrwał się Łasko. –
Dobra, wy pierwsi.
- No więc, Michałku kochany… Wujkiem będziesz! – ogłosił
radośnie przyjmujący na co oboje z Łasko zaoponowaliście zbiorowym
„COOOOOOOOOO”, które przerodziło się w „oooooooooooooo”, a następnie w szeroko
pojęte gratulacje dla przyjaciół.
- Majuś, kochana, gratuluję! Już widzę to urocze maleństwo,
tylko błagam, nie rodź w Turcji. – zaśmiałaś się. Z kąta pokoju dobiegło głośne
wiwatowanie.
- PRZEJRZAŁEM CIĘ SUŁTANIE JEDEN, WIEDZIAŁEM, ŻE POŁASISZ SIĘ
NA 500 PLUS! A tak serio to Michałku kochany, najszczersze gratulacje od ojca
rodziny, oby dzieciątko odziedziczyło wygląd i inteligencję po matce. –
wyszczerzony Łasko potrząsał przyjacielem.
- No kochani, a teraz moja opowieść, bo przerwaliście mi i
Iguni rozmowy transferowe, więc skoro już jesteście, to wam też powiem, OD
PAŹDZIERNIKA CHINA TOWN!
Chyba spadłaś z krzesła.
A Łasko zwariował.
Tak, chyba to drugie.
#Maja
Pomimo początkowych
problemów między tobą, a Michałem, jakimś cudem udało wam się przeżyć pierwszy
sezon w Turcji bez zbędnych uszczerbków na zdrowiu. Byłaś wręcz zdziwiona jak
szybko minął ten czas. Na początku czułaś się jakbyś mieszkała na innej planecie,
bo kompletnie nie rozumiałaś o czym mówili do ciebie ludzie na ulicy czy w
sklepie, zwabieni posiadaniem przez ciebie egzotycznej jak na tureckie
standardy urody. Dopiero po trzech miesiącach potrafiłaś w miarę normalnie
funkcjonować w tej miejskiej dżungli. Tureckiego się nie nauczyłaś, chociaż
Łasko co rusz podsyłał ci przydatne według niego zwroty, takie jak „koza”, „dywan”
czy „sułtan”. Ów osobnik również był stałym elementem waszego życia, mimo, że
znajdował się wiele kilometrów od Ankary. Średnio co drugi dzień wydzwaniał do
Kubiaka, a gdy ten w końcu zaczął unikać jego telefonów, znalazł sobie nową
ofiarę w twojej postaci. Kiedy w końcu nie wytrzymałaś, przestał się do was
odzywać.. przez trzy dni. Potem znowu wysyłał ci słówka oraz wartościowe
odcinki „Wspaniałego stulecia”. Także jego wizyta w Ankarze nie mogła obyć się
bez uszczerbku na zdrowiu zainteresowanego. Tureckie trunki okazały się być
ponad żołądek Łasko i doprowadziły go do wizyty w lokalnym szpitalu, której nie
zapomni chyba do końca życia. Jeszcze nigdy nie widziałaś nikogo, kto by w takim
popłochu uciekał z budynku. Szczerze. Abstrahując od zwariowanego Łasko, żyło
wam się całkiem dobrze. Mieszkaliście w dzielnicy zamieszkiwanej przez sporą
rzeszę Europejczyków. Towarzystwa dotrzymywały ci narzeczona Marcina Możdżonka
i żona Sokołova. Także i Pola rosła jak na drożdżach, z każdym kolejnym dniem,
stając się mała kopią swojego ojca. Ten z kolei starał się przekonać cię do
posiadania kolejnego dziecka. Nie uśmiechało ci się rodzenie u „arabskich
szarlatanów śmierdzących kozą i spalonym kebabem” jak to określił druh Łasko,
więc puszczałaś jego argumenty mimochodem. Tak właśnie upłynęły wam miesiące w
Ankarze.
-Mówiłam ci, że cię nienawidzę
Kubiak?-grzmiałaś
-A co ja znowu
zrobiłem?-pyta zaskoczony- Przecież ostatnio nic nie zepsułem, a dziecko ma
wszystkie kończyny.
-No właśnie
zrobiłeś.-skrzywiłaś się
-Babo, mów
konkretnie, do rzeczy bo wiesz, że my mężczyźni nie znamy szyfru do waszych
skomplikowanych wywodów myślowych.
-Postawiłeś na swoim.
-To znaczy?-ciągnie
-Jestem w ciąży
debilu.-niemal grzmisz, a już po chwili widzisz szeroki uśmiech i ogniki w
oczach swojego męża
-Z tej radości nawet,
tego debila nie skomentuje.-chichocze- Mówiłem, że to idealny moment.
-Nie denerwuj mnie.
-Jak masz być taka
przez następne miesiące to może pożyczę od Łasko jakiś kask i ochraniacz na
zęby?-droczy się z tobą.
Niewiele po
otrzymaniu radosnej nowiny pozbieraliście swój dobytek i wyruszyliście w drogę
powrotną do Polski. Odbyła się ona o wiele wcześniej, aniżeli planowaliście,
więc zaskoczyliście wszystkich najbliższych, w tym państwa Łasko. Po wielkim
zjednoczeniu dwóch kompanów, które okupione było radosną nowiną, wręczeniem
podarunku dla Łasko i nowinie o jego emigracji do Chin mieliście chwilę
odpoczynku. Oczywiście teoretycznie, bo uaktywnił się wasz nieoceniony
przyjaciel.
-Jezu Łasko, czy ty
wiesz, która jest godzina?-jęczy niezadowolony Kubiak, gdy równo o ósmej w
waszych drzwiach staje mąż Igi
-Sułtanie, jest ósma
godzina minut dwie czasu słonecznego, wschodnioeuropejskiego.
-To wiem, ale
dlaczego przylazłeś w piżamie?-pyta widząc jego ubiór
-Imbecylu, to jest
tradycyjny japoński gajer.-poprawia go
-Żaden psychiatra po
drodze nie chciał cię zaprosić na jakieś spotkanie ostatniej szansy?
-Kubiś sułtanie,
przestań gadać, tylko wysłuchaj swojego złotego druha i kompana w tureckiej
niedoli.-przerywa mu- Twoje sułtańskie cztery litery są mi wielce potrzebne w
chwili natychmiastowej. Więc porzuć kaszmirowe odzienie, przyodziej jakąś godną
szatę i opuść swój dobytek, aby towarzyszyć mi w niesamowitej podróży ku
lepszemu światu.
-Iga wysłała cię na
zakupy do Biedronki i nie wiesz gdzie trzymają makaron?
-Nie niewierny
sułtanie, opuść swoje lokum, a doznasz oświecenia w tej niecierpiącej zwłoki
sprawie.
Po tym niechlubnym porwaniu twojego małżonka przez dłuższą
chwilę pokręciłaś się po domu, walcząc przy tym z pierwszymi oznakami ciąży,
jaki był jadłowstręt, po czym zebrałaś Polę i wyruszyłaś ku domostwu swojej
przyjaciółki. Nie odmówiłyście sobie pogaduszek na każdy możliwy temat, bo po
tak długim rozbracie, pomimo rozmów przez różne komunikatory, musiałyście się
wygadać za wszystkie możliwe czasy. Po kilku godzinach spędzonych na rozmowach,
w czasie których wasze dzieci zabawiały się w najlepsze, powrócili panowie.
-Jezu Łasko, czy ty
patrzyłeś w lustro jak wychodziłeś z domu?-pyta Iga
-Żono, przecież
wyglądam jak zawsze zjawiskowo, o co się rozchodzi?
-O twoją
piżamę?-przewraca oczami- Masz na niego zły wpływ Kubiak.-kręci głową
-Ja? To nie moja
wina, że twój mąż jest porąbany i kwalifikuje się na bezpośrednie leczenie
psychiatryczne.-chichocze szatyn
-PORĄBANY?!?!? O TY
ZAKUTA SUŁTAŃSKA GŁOWO, ZARAZ TO WYPLUJESZ RAZEM Z KEBABEM ZJEDZONYM MIESIĄC
TEMU!!!-awanturuje się Łasko
-Uspokój się Łasko,
tu są dzieci.-wtrącasz się
-Wybacz pani sułtanowo,
ale ten nędzna kozica szarpie moje delikatne jak aksamit nerwy.
-Lepiej powiedz skąd
wziąłeś tą piżamę. Postanowiłeś zostać kung fu Pandą?-dopytuje rozbawiony
Kubiak
-Chcę się
zidentyfikować ze społecznością kraju technologii, jaki niebawem będzie moim
domostwem.
Tak właśnie zaczął
się godzinny wykład tematyczny dotyczący Chin i nowego klubu Łasko. Szczerze
mówiąc wyłączyłaś się po pierwszych pięciu minutach, w których dowiedziałaś
się, że „małe, żółte rączki potrafią stworzyć coś więcej jak śmierdzące kebaby”.
Jedynym słuchaczem wywodu był chyba Antek, który z całą pewnością niewiele rozumiąc,
podśmiewał się z ojca, gdy ten, wymachiwał rękami niczym samuraj.
-Lepiej powiedz kiedy
na świat przyjdzie kolejny mini-Kubiak.-zagadnęła cię Iga
-Pod koniec
roku.-odpowiadasz
-No to szykuje nam
się baby shower zanim znowu nam uciekniecie.-mówi uradowana
-Tylko bez motywu
przewodniego kozy, błagam.-odpowiadasz rozbawiona
-Kochana, nie
dopuszczę tego tutaj delikwenta żeby niszczył kolejne imprezy swoimi chorymi
wymysłami. Wystarczy mi wesele rodem z „wspaniałego stulecia”.-kręci głową-
Całe szczęście, że urodziny Hani i Antka zaplanowałam sama, bo strach się bać,
co by wymyślił.
-Kobieto małej wiary,
przecież już wymyśliłem.-wtrąca się Łasko- Motyw przewodni to wojownicy ninja,
do jedzenia sushi. Atrakcją będzie kurs posługiwania się mieczem i podstawowe
zwroty w języku chińskim!
-Boże, daj mi siłę,
bo go zabiję…-kręci głową z niedowierzaniem małżonka Łasko.
Tak właśnie zaczęły się kolejne szalone tygodnie, jakie
przyszło wam spędzić w towarzystwie wciąż szalonego Łasko i spółki. Wprost nie
mogłaś się doczekać reszty!
~*~
Joan: Wracamy! Witam wszystkich po... dlugiej przerwie. :P Wracamy do was z nowymi pomysłami, mamy nadzieję, że będzie spory odzew i nie będziemy pisać tylko i wyłącznie dla siebie. Do następnego! <3
wingspiker: Witamy ponownie! Wiemy, że bardzo długo nas nie było, ale wreszcie wracamy. Gotowe do działania, z głowami pełnymi pomysłów! Mam nadzieję, że będziecie z nami tak samo licznie, jak pod pytaniem o powrót :D! Trzymajcie się ♥
PS. Wpisujcie się do zakładki "informator" jeśli chcecie abyśmy Was informowały, to nam ułatwi sprawę :)
Jak mi brakowało ich przygód :)
OdpowiedzUsuńMi też ich brakowało
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
Pozdrawiam
Fajny,ale brakuje mi wyjaśnienia sprawy z Moniką..
OdpowiedzUsuńPo tak długim czasie nareszcie wracacie. Rozdział bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę ;)
Właśnie ciekawi mnie sprawa z monika
OdpowiedzUsuńAle super ! Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuń