#Iga:
W końcu nadeszły chwalebne czasy, kiedy to zaczęłaś
występować publicznie pod
nazwiskiem męża. Musiałaś przyznać, że
ciężko było ci przestawić się z godności Kowalczyk na Łasko, ale po jakimś
czasie udało ci się przyzwyczaić. Sierpień dobiegał końca, Michał zaczynał
treningi w klubie, a do waszego życia powoli wkradała się stara monotonia. W
końcu ile można żyć weselem? Które bądź co bądź, stale o sobie przypominało,
np. w postaci barwnego dywanu w waszym korytarzu. Łatwo się domyślić która
parka ofiarowała wam ten dar. Oprócz tego jednego wyjątkowego prezentu, z
reszty byliście zadowoleni. Wciąż miło wspominałaś dwudziesty trzeci sierpnia,
ale miałaś na to coraz mniej czasu. O dziwo, twój mąż doznał olśnienia i zaczął
w końcu zachowywać się jak na dorosłego przystało i porzucił dawne zamiłowania
do Turcji, islamu i innych przezabawnych rzeczy kojarzących się z kebabem. Nie
śmiałaś nawet pisnąć coś na ten temat, bo obawiałaś się, że jeszcze mu o tym
przypomnisz i znów zacznie się od nowa. Wasi kochani przyjaciele - Kubiaki,
również byli tym faktem wielce zaszokowani, ale pod groźbą tygodniowego aresztu
domowego z gwiazdą Łasko zabroniłaś im wypominania atakującemu weselnej nocy,
tudzież tureckich zainteresowań. W końcu zaszczepił się w tobie zalążek nadziei,
że Michał wraca do normalności.
- Ach, tęskniłem za tymi niebiańskimi zakwasami i równie
przyjemnym bólu w łydkach. - rzekł ukochany po ówczesnym padzie na kanapę. Ty
akurat zajęta byłaś szperaniem w czeluściach Internetu. - Halo, halo, ziemia do
Igi! - pomachał ci przed nosem. - Co ty tam szukasz?
- Nic takiego. - odparłaś i zabrałaś mu sprzed nosa laptopa.
- Pewnie znów śledzisz jakieś internetowe sklepy z
ubraniami, ileż można kobieto. - obruszył się.
- A właśnie nie! Pamiętasz jak ci mówiłam, że moja mama
przechodzi na emeryturę?
- A przechodzi? Yyy... to wspaniale! Ale co to ma wspólnego
z tobą, tudzież nami? - zapytał.
- No bo tak sobie myślałam... - zaczęłaś.
- O nie, już ja wiem co nadchodzi. Nie ma mowy. Nie
pozwalam. Nie. - pokręcił głową.
- Ale nawet nie wiesz o co chodzi! - wywróciłaś oczami.
- Dobrze wiem co ci po głowie krąży. Chcesz sprowadzić na
naszą ziemię teściową i ku temu jest jeden charakterystyczny powód. NIE IDZIESZ
DO ŻADNEJ PRACY. Kategorycznie zabraniam. - wygłosił swój wykład.
- Nie pytam się ciebie o zdanie. - prychnęłaś i zamknęłaś
komputer.
- Ledwo cię stamtąd wyciągnąłem! Kochanie, to dla twojego
dobra, wiesz dobrze, że masz jakieś pracoholiczne pociągi. - dodał milszym
tonem.
- Marudzisz, Michał, myślałam o jakiejś nowej firmie i małym
etaciku, nic wielkiego. Oj nie rób takiej miny, mam dość tego ciągłego
siedzenia w domu z dziećmi. Lada dzień zacznie się sezon, mecze, wyjazdy,
treningi kilka razy dziennie. Chyba nie chcesz, żebym kompletnie zwariowała w
tych czterech ścianach? Przyda mi się trochę rozrywki.
- Obawiam się, że znów popadniesz w psychozę związaną z
pracą. - odparł.
- Nie popadnę, przyrzekam! Tęsknię za tym wszystkim. -
zrobiłaś smutną minę.
- I z tego powodu chcesz sprowadzić do naszego domu moją
teściową? Nie, kochanie, poradzimy sobie sami, naprawdę nie ma potrzeby, żeby
twoja mama męczyła się z naszymi maluchami.
- To jak, ja biorę Hanię do pracy, a ty Antka na trening,
tak? - zapytałaś rozbawiona. - Oj Łasko, ty po prostu boisz się, że moja mama
odkryje twoją tajną szafę z alkoholami. - parsknęłaś śmiechem.
- To był cios poniżej pasa. I ty kobieto nosisz moje
nazwisko! - udał obrażonego. - Wiem, że już podjęłaś decyzję, Iguś... -
westchnął.
- Przecież nie wyjeżdżam na misję do Afganistanu, to tylko
praca. - spojrzałaś na niego błagalnie.
- No dobra, już dobra, zgadzam się. - uniósł ręce w geście
porażki i pokręcił głową z niezadowoleniem. Byłaś pewna, że teraz przez kolejny
rok będzie największą marudą w tym domu.
- No i widzisz, czy to było takie trudne? Damy radę, mój
drogi, czy my kiedyś nie daliśmy? - przysunęłaś się do niego i złożyłaś na jego
policzku pocałunek.
- O jasne, teraz się tulisz, babo niewdzięczna! Ale tak
między nami... -ściszył głos. - To może zatrudnimy nianię? Nigdy nie wiadomo,
co mogłaby odkryć przypadkowo twoja mama... A oboje nie chcemy
dochodzenia,prawda?
- Matko Boska, Łasko, powiedz mi, że ta skrytka z wódą to
jedyne co w tym domu odbiega od normy, bo zaczynam się bać.
- Niczym się nie przejmuj, żono, wszystko pod kontrolą! -
wyszczerzył się.
- Czy ja już mówiłam, że wyszłam za wariata? - mruknęłaś.
- Tak, jakieś siedemdziesiąt trzy razy dziennie,
okazjonalnie w nocy, rekord wynoszący trzynaście został pobity wczoraj rano,
kiedy prawie zabiłaś siebie i dwójkę dzieci potykając się o mojego buta. -
zrelacjonował z bardzo poważną miną.
No dobra, wyszłaś za wariata, byłaś o tym przekonana.
Kolejne dni mijały leniwie, na horyzoncie pojawił się mecz
Polska-Serbia na Stadionie Narodowym, na który Łasko kupił bilety z
trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Wydał na nie krocie, ale nie mógł przepuścić tak
wspaniałej okazji do oglądania swojego lubego - Kubiaka w akcji. Norma.
W przeddzień wyjazdu, kiedy to ukochany wylewał siódme, a
nawet ósme poty na treningu, dostałaś płytę z wesela. Normalnie pewnie
otrzymałabyś ją za jakieś dwa miesiące, ale mieliście zaprzyjaźnionego
kamerzystę, który wyjątkowo pospieszył się z obróbką filmu. Korzystając z
drzemki bliźniaków od razu zatelefonowałaś do Majki.
- Wójcik, jest sprawa. - odrzekłaś niemal od razu po
usłyszeniu jej głosu.
- Łasko umarł? - zaśmiała się.
- Niestety nie. Dostałam płytkę z wesela i nie wiem co
robić. Łasko nie chce się przyznać, ale dobrze wiem, że nie pamięta całej
ceremonii i wiesz...
- Boisz się pokazać mu co tam wyrabiał? - zapytała
roześmiana przyjaciółka.
- No wiesz, trochę skończył z tą całą Ankarą i Turcją,
obawiam się, że to nagranie może spowodować nawrót choroby.
- Albo jej kategoryczny koniec.
- Wierzmy w cuda. Co ja mam robić, Majka? - sytuacja była
przekomiczna, ale naprawdę obawiałaś się reakcji męża na to, co wyprawiał na
własnym weselu po wysuszeniu większości trunków z całego świata.
- Oj pani Łasko, strasznie pani marudzi, odpal mu to
wieczorem i niech chłopak poogląda, jestem pewna, że kamerzysta nie załapał
tych wszystkich szalonych momentów...
- Nadzieja matką głupich. Jak coś to mogę dziś kimać u was z
dzieciakami? Nigdy nie wiadomo, czy ten wariat nie będzie chciał mnie wywieźć
na turecki bazar na sprzedaż. - zaśmiałaś się.
- Myślę, że ten twój wariat już dojrzał do roli męża i
wszystko będzie dobrze. Ale w razie czego to nasze mieszkanie czeka.
Zakończyłaś rozmowę i zajęłaś się dzieciakami, a sprawa
weselnego nagrania wyleciała ci z głowy. Dopiero wieczorem, kiedy byłaś zajęta
malowaniem paznokci na biało-czerwono, co by dnia następnego wyglądać jak na
kibica przystało, dobiegł cię okrzyk zdumienia z salonu.
- Matkoboskokubiakowo, IGA, CZY TO JEST PŁYTKA Z NASZEGO
WESELICHA? Czemu nic nie mówiłaś, czas na mały seans! - nie miałaś wyboru i
musiałaś wytłumaczyć się, że po prostu o niej zapomniałaś. Przepełniony
radością atakujący szybko włączył film i rozwalił się na kanapie w oczekiwaniu.
- Michaś, ty nic nie pamiętasz z wesela, prawda? - zagaiłaś
go.
- Dobra, zgadłaś, ostatnie co mi świta to życzenia gości...
- odparł ze zmieszaną miną. - Prosiłem Kubiaka o dokładną relację, ale ten
debil albo też zaliczył zgon i nie pamięta, albo mi nagadał jakichś pierdół.
Przecież nie tańczyłbym na własnym weselu w stroju sułtana z dmuchaną kozą jako
towarzyszką, aż tak posrany nie jestem. - spojrzał na ciebie i zamarł. - Iga,
czy ja...
- Oglądaj, kochany, zostawię cię samego, bo myślę, że sporo
czasu zajmie ci przetrawienie tego, co tu zobaczysz. - roześmiałaś się i
pogłaskałaś zaszokowanego męża. Udałaś się do pokoju, gdzie dokończyłaś
malowanie, po czym zajęłaś się paroma ważnymi sprawami, takimi jak prasowanie.
Dopiero po godzinie do sypialni przydreptał Łasko, ale co gorsza - nie wyglądał
na niezadowolonego.
- O święty Allahu, co ze mnie za szalony sułtan. Rozkręciłem
tą imprezę, nic tylko czekać na kolejne weselicho, ciekawo, gdzie mam tą
dmuchaną kozę... Pewno Kubiak ukradł, cygan jeden. - wyszczerzył się i padł na
łóżko. - A ten taniec brzucha... Mistrzostwo.
Spojrzałaś na niego z niesmakiem. Trzeba było schować tą
płytę gdzieś i nigdy mu nie pokazywać.
- A tak serio to.. - padł na kolana przed tobą. - Iguś,
wybaczysz mi kiedyś ten wstyd jaki narobiłem na naszym własnym weselu? Ja
normalnie nie jestem taki posrany, nie wiem, co mi się wtedy stało. Mam
nadzieję, że pewnego dnia zapomnisz o całym zajściu i uwierzysz, że twój mąż
wcale nie jest psychicznie chory.
Nadążyć za Łasko to rzecz niemożliwa i na każdym kroku cię
zaskakiwał. Strach myśleć, co będzie dalej.
#Maja
Wydawać się mogło, iż dopiero
rozpoczął się sezon kadrowy i braliście ślub, a już zaobrączkowani byli wasi
przyjaciele, a nazajutrz rozpoczynały się tak długo wyczekiwane Mistrzostwa
Świata. Chwała niebiosom, iż twój małżonek zdążył dojść do siebie po kontuzji i
został powołany na ten turniej. Oczywiście nie za bardzo uśmiechał ci się fakt,
iż w sierpniu widzieliście się dosłownie kilka dni nie licząc zgrupowania we
Francji, ale z drugiej strony nie wytrzymałabyś z nim dwadzieścia cztery na
dobę, marudzącego i narzekającego. Tak, więc wraz z Igą i Łasko od jutra
zaczynaliście objazdowy cyrk za twoim lubym, począwszy na Warszawie. Co prawda
nie miałaś nieodpartej ochoty tłuczenia się po całej Polsce z niespełna
półrocznym dzieckiem, ale czego się nie robi dla ukochanego. Tym bardziej, iż
bombarduje cię telefonami kilka razy dziennie w których po milion razy upewnia
się, czy aby na pewno będziecie na meczach. Słysząc jego ekscytację w głosie
oraz ogólną mobilizację wielebnego Łasko, który od tygodnia szykował wyjściowe
skarpety nie mogłaś być przecież obojętna. Tak, więc oto dnia trzydziestego
sierpnia wraz ze swoimi kompanami gnałaś autostradą w kierunku stolicy.
Oczywiście wasze pociechy zostały oddelegowane pod skrzydła babć i miały zaznać
meczowej atmosfery dopiero we Wrocławiu. Na miejsce dotarliście dobrych kilka
godzin przed rozpoczęciem ceremonii otwarcia i meczu, więc wybraliście się na
mały rekonesans po warszawskiej starówce. Jak to wy, straciłyście poczucie
czasu, co o mało nie wpędziło w zawał Łasko, który był święcie przekonany, że
przez wasze wycieczki spóźnicie się i jedyne co zobaczycie to pusty stadion po
meczu. Oczywiście na wyrost, bo pojawiliście się o czasie. I musiałaś przyznać,
zaniemówiłaś stojąc w środku. Niczym małe dziecko z otwartą buzią rozglądałaś
się dookoła. Byłaś totalnie zachwycona, z resztą nie tylko ty. Łasko stał w
bezruchu ze szczęką niemal na ziemi.
-O żesz w mordeczkę,
mają rozmach skur.. szanowni panowie ze związku polskiego.-odezwał się wreszcie
Łasko- Myślicie, że jeszcze mają jakiś etat do niesienia flagi albo wycierania
potu z czoła prezesa?
-Łasko, błagam cię,
siedź jak masz siedzieć.-dostaje reprymendę od pani Łasko
-Iguś, Iguś, a ty byś
nie chciała?-pyta- Chwalmy pana, że ciamajda Kubiak naprawił swą złotą dłoń i mamy
sposobność dzięki niemu, aby uczestniczyć w tej podniosłej chwili.
-Ty się czegoś
naćpałeś?-chichoczesz
-Lepszy Łasko
filozof-orator niż hodowca kóz.-wzdycha Iga po czym zaprzestajecie rozmów bo
rozpoczynała się ceremonia otwarcia. Mimo, że ta trwała naprawdę długo, to
musiałaś przyznać, iż była warta obejrzenia. Było to niepodważalnie wspaniałe
widowisko, więc mecz tym bardziej musiał nim być. Generalnie rzecz biorąc, to
się nie pomyliłaś bo w wielkim stylu polska kadra pokonała reprezentację Serbii
trzy do zera, przy dopingu niemal siedemdziesięciu tysięcy rodaków. Może nie
byłaś jakimś siatkarskim ekspertem, ani przesadnym fanatykiem, ale nawet po
zakończeniu spotkania, wciąż nie mogłaś wyjść z podziwu.
-No sułtanie, chapeu
bas!-rzuca Łasko, gdy tylko dostrzega zbliżającego się do was Kubiaka-
Rozrzuciliście się chłopaczków jak gnój po polu.
-Wszystko dla
przyjemności takiej persony jak twoja Łasko.-odpowiada mu szatyn po czym wita
się z przyjacielem, Igą oraz wreszcie zamyka cię w swoich objęciach. Oczywiście
nie dane jest wam długo celebrować tej chwili, bo wasz wspaniały przyjaciel
musiał dołożyć swoje pięć groszy.
-Ale ty wiesz
przyjacielu ty mój jedyny, złoty, ja już
zaklepałem nam nocleg w Łodzi i Katowicach, żebym nie musiał jeszcze jednej
osoby tam dodawać.-zagroził mu palcem
-Już wszystko sobie
wyliczłeś?-wtrąca się Iga- Co jak nie będą grać w Łodzi?
-Kochanie, no ja bym
się pomylił?-prycha- Niewierna!
-A do kiedy masz ten
nocleg klepnięty?-pyta zaciekawiony Kubiak
-Kompanie, jak to do
kiedy! Dwudziesty pierwszy września włącznie.
-Pokój z baldachimem
i widokiem na mekkę?-próbuje go sprowokować Kubiak
-Ale to mówisz o
swoim domostwie na dalekim wschodzie?-odgryza się Łasko
Pewnie trwałoby to co najmniej do jutra, ale na całe
szczęście twój małżonek został przywołany przez trenera przygotowania
fizycznego i musiał się z wami pożegnać. Może i pozbyliście się dzięki temu
słownych przepychanek dwóch kompanów, ale za to zyskałyście wraz z Igą Łasko,
prowadzącego ze sobą monolog na temat
wszelakich wrażeń dzisiejszego dnia. Czynność tę prowadził także następnego
dnia, gdy opuściliście stolicę i kierowaliście się ku waszemu rodzinnemu
miastu. Tam wasza ekipa się rozdzieliła, bo Łaski udali się ku domu państwa
Kowalczyk, ty natomiast pognałaś do swojej pociechy na którą pieczę sprawowali
twoi niezawodni rodzice. Oczywiście Pola nie byłaby sobą, gdyby nie narobiła
kochanym dziadkom szkód. Odkąd zaczęła raczkować w swoje rączki porywała
wszystko co było w jej zasięgu. Do tej pory twój małżonek żył w nieświadomości,
iż jego pierworodna potłukła jego pierwszą nagrodę dla najlepszego zawodnika
jaką zdobył w seniorskiej siatkówce i która była jego największą dumą. Tą
informację postanowiłaś mu przekazać najpóźniej jak się dało, a więc w chwili
pakowania jego zdobyczy przed waszym wyjazdem, oczywiście mając nadzieję, iż w
glorii po jakimś spektakularnym sukcesie na mistrzostwach nie wyrzuci was
obydwu z domu.
-Dawno was widziałem
moje panie.-mówi wyraźnie zadowolony szatyn, kiedy wraz z Polą go odwiedzacie
już we Wrocławiu- Jak tam się sprawujesz szkrabie?-mówi do waszej córki, którą
trzymał na rękach, a która była wniebowzięta, iż w końcu widzi ojca
-Prócz tego, że
wytłukła i zmasakrowała już pół domu, to jest grzeczna jak aniołek.-śmiejesz
się
-Mam nadzieję, że do
moich zdobyczy się nie dobrałaś.
-No skąąąd ten
pomysł!
-Aż boję się pytać co
przepadło, więc nie będę.-kręci głową rozbawiony- Łaski nie wpadną na meeting?
-Szczerze to się nie
zdziwię jak zaraz zza krzaka wyskoczy Łasko z jakimiś złotymi myślami, ale w
oficjalnej wersji są z dziećmi.
-Matkobosko, temu to
chyba trzeba zakaz wstępu na halę wprowadzić.
-Co znowu zmalował?-pytasz
zaciekawiona
-Dzwoni do mnie debil
jeden kilka razy dziennie dając jakieś idiotyczne rady i opracowując taktykę na
mecze.-przewraca oczami
-Lepsze to wcielenie
Łasko, niż sułtana, hodowcy kóz i tancerza brzucha z Bollywood w
jednym.-śmiejesz się
-Pięćdziesiąt twarzy
Łasko.-komentuje
-Tylko ty tego nie
mów przy Idze bo jeszcze ją zrazisz do jej własnego małżonka.-chichoczesz
Sielanka rodzinna nie trwa długo, bo Michała czekała odprawa
przedmeczowa i wizyta u fizjoterapeuty. Więc razem z Polą wybrałyście się na
spacer po znajomych ci ulicach Wrocławia. Po jakichś trzydziestu minutach
spotykacie ojca roku w postaci Łasko, dzielnie walczącego z bliźniakami.
-Chłopie co się
mazgaisz, ile ty masz lat?-próbuje negocjować z Antkiem- Nie bądź baba.
Widziałeś żeby twój stary się mazgaił?
-Łasko, gdzie żeś
wynalazł takie nowoczesne metody wychowania i negocjacji z kilkumiesięcznymi
dziećmi?-wtrącasz się w jego monolog
-O patrzcie kompanio,
ciocia sułtanowa!-klaszcze w dłonie- Co tam towarzysze, nudzimy się bez
szalonego ojca i głowy rodziny?
-Właśnie się z nim
widziałyśmy, więc moja odpowiedź jest negatywna. A ty gdzie zgubiłeś swoją
lepszą połowę?
-Jak to, przecież ja
tu jestem.-mówi z całkowitą powagą- Ale za to moja żona zaginęła około minut
dwudziestu sześciu i sekund dwunastu w sklepie z narzędziami i stworami rodem z
piekła.
-Jest w H&M czy w
Reserved?-pytasz rozbawiona
-Zabij nie wiem, oczy
zaświeciły się jak pięciozłotówki, kazała nam czekać i pognała jak opętana,
tyle ją widzieli.-wzrusza ramionami- Myślisz, że pora wysyłać depeszę po nią?
Może i Łasko w końcu poczuł zew do bycia ojcem i mężem,
który nie jest rodem z Czeskiej komedii i już nie gada w kółko o Turcji i jej
dobrobycie, ale wciąż był tym samym szalonym Łasko, tyle, że w innej odsłonie.
~*~
Joan: Hej wszystkim! Witamy po dość długim czasie. Ostatnie dni były naprawdę intensywne, wystawianie ocen zbiera żniwa. :P Obie miałyśmy coś na głowie i nie bylo jak się zgrać i coś napisać. W końcu udało nam się nad tym przysiąść i oto przed wami jeden z normalniejszych rozdziałów! Czas na misję przywoływania Łasko do porządku. I jak wspomniała Caro, powoli zblizamy się do końca, także zostańcie z nami do tego czasu! Milego tygodnia <3
wingspiker: Cześć i czołem! Trochę nas tu nie było, musicie wybaczyć, ale miałyśmy dość gorący okres nie tylko w szkole, ale i prywatnie i nie było po prostu jak usiąść i napisać cokolwiek. Mamy ogromną nadzieję, że ktoś się chociaż stęsknił za szalonymi losami Łasków i Kubiaków bo my musimy przyznać, szalenie się stęskniłyśmy! :D W życie wchodzi akcja "unormalniania" Łasko jak widać, ileż można być wielbicielem kóz i tym podobnych? :P Mimo to, zapewniam, humoru oczywiście nie zabraknie, ale i będzie trochę powagi ;) Powoli chyba delikatnie finiszujemy, więc bądźcie z nami!