#Maja
Nie wiedziałaś nawet kiedy
minęła faza grupowa polskiego mundialu. We wrocławskiej hali byłaś naocznym
świadkiem czterech świetnych spotkań w wykonaniu polskiej drużyny. Chyba
wszyscy prócz proroka Łasko byli zdumieni ich postawą. Nawet twój małżonek nie
omieszkał nie wyrazić swojego zaskoczenia formą jaką prezentowali na boisku. To
mogło i zdecydowanie was cieszyło, tym bardziej, iż widziałaś tą ekscytację
Michała po każdym kolejnym meczu. Dlatego też, bez żadnego „ale” wraz z
państwem Łasko udałaś się ku Łodzi, gdzie miała być rozgrywana kolejna faza
mundialu. Tam po pierwszym meczu nie mieliście tak doskonałych humorów, bo
reprezentacja uległa USA jeden do trzech.
-Matkoboskokebsowo!-komentuje Łasko- Kubiś
kompanie, coś wyście narobili?! Jakieś ciężko strawne hamburgery w stołówce? A
może kozina?
-Na pewno nie to, co
brałeś ty.-odpowiada mu szatyn
-Koleżko, oby jutro
makaron nie był ciężkostrawny.
-Jutro zobaczysz mój
drogi przyjacielu, jak się trzepie wasze makarońskie tyłki.-odgryzał się
przyjmujący
-Jak
dzieci.-przewraca oczami Iga
-Kochanie, my tu z
kolegą Kubiakiem musimy przedyskutować to i owo, rozumiesz.
-Dyskutujcie póki
jeszcze możecie.-odpowiada pani Łasko, na co jej małżonek wyraźnie pochmurnieje
-Łasko, tylko nie
becz.-mówi rozbawiony przyjmujący
-Zraniłaś mnie
kobieto, foch!-rzuca
-I kto tu jest
kobietą?-dopytuje- Ja się nie obrażam bez powodu.
-Jak macie tłuc
talerze to w hotelu, okej?-wtrąca się Kubiak
-Powiedział ekspert w
małżeńskich kłótniach.-chichoczesz przez co zostajesz jedynie zmierzona
wzrokiem przez twojego szanownego małżonka. Jak to zwykle bywało wasza
pogawędka nie trwała zbyt długo, gdyż Michał został oddelegowany do szatni. Nie
pozostało wam nic innego jak powrócić do hotelu. Oczywiście po fochu Łasko nie
było miejsca już po pięciu minutach. Gadał jak najęty rozrysowując wam meczową
taktykę na swoich rodaków. Nie obchodziło was to za specjalnie, więc ty nie
wtrąciłaś się do jego wywodu, natomiast Iga kompletnie go zignorowała. Taktyka
okazała się być skuteczna bo po chwili główny orator zmienił temat i gadał jak
najęty o przecenach w supermarkecie w Jastrzębiu, po raz kolejny usypiając
towarzystwo.
Nazajutrz po
spacerze po łódzkiej Manufakturze spotkałaś się z rodzicami Michała, którzy
przyjechali kibicować swojemu synowi, a także zabrali ze sobą Polę. A jak to
zwykle bywało przy opiece nad tym małym żywiołem, czas dzielący was od
rozpoczęcia spotkania skurczył się do granic możliwości. Sam mecz nie był
jakimś porywający widowiskiem. Łasko rozpaczał nad katastrofalną postawą swoich
rodaków, a zarazem stanowił jednoosobowy fanklub adoracji polskiej
reprezentacji. Ty szczerze mówiąc nie pamiętasz wiele z pierwszych dwóch setów,
bo Pola dała ci się we znaki. Początkowo zupełnie przytłoczona rozmiarem hali
jak i ilością osób wierciła ci się na rękach nieustannie starając się ściągnąć
z uszu słuchawki, które miała nałożone, a potem znalazła sobie zabawę w postaci
zaczepiania ulubionego wujka. Uspokoiła się dopiero, gdy ujrzała na boisku
Michała. Oczywiście jeśli mogłaś nazwać uspokojeniem energiczne wymachiwanie
wszystkimi kończynami i nawoływanie ojca, oczywiście po swojemu. Bądź, co bądź,
jakoś przetrwałyście ten mecz i miałaś nadzieję, że w kolejnych dniach będzie
lepiej.
Nazajutrz czekał was
niesamowicie emocjonujący mecz z Iranem. Chyba w życiu nie widziałaś Łasko na
kolanach na hali czy klnącego po włosku na sędziego. Także Poli musiała się
udzielić ta atmosfera bo miała niesamowicie dużo energii i chęci do zabaw i
harców, co skończyło się tak, że zwiedziłaś spacerując z nią niemal pół hali, a
do tego stała się maskotką całego sektora. Zdecydowanie nie odziedziczyła tego
wszędobylstwa po tobie.
-Jak wódeczkę kocham,
nie dało się tego skończyć wcześniej?!-rzuca na wstępie Łasko kiedy nieopodal
was pojawia się jeden z bohaterów dzisiejszego dnia
-Że co kochasz?-mruży
oczy Iga
-Żonę słoneczko,
żonę.-szczerzy się
-Dom
wariatów.-przewraca oczami przyjaciółka
-Z Łasko to raczej
nie ma innej opcji droga koleżanko.-dodaje szatyn, lecz po chwili swoją uwagę
przenosi na waszą pociechę, która jest wręcz rozanielona obecnością ojca.
Abstrahując od narzekań towarzysza Łasko na dramaturgię spotkania udało się wam
przeprowadzić normalną rozmowę po której ledwo żywi docieracie do hotelu. Przez
późną godzinę powrotu do miejsca zakwaterowania śpicie zdecydowanie za długo. O
dziwo, także Pola spała dość twardo i nie urządziła ci pobudki w okolicach siódmej
rano. Po standardowym włóczeniu się po Łodzi w celu zabicia czasu, wieczorem
udajecie się na arcyważny pojedynek reprezentacji Polski. Grali nie tylko o
dobre miejsce w tabeli i rozstawienie, ale i o awans. Co prawda nie udało im
się wygrać grupy pomimo zwycięstwa po pięciu setach, aczkolwiek awans do
najlepszej szóstki turnieju naprawdę cieszył i napawał optymizmem. Na pewno
smaczku temu spotkaniu dodawał fakt, iż awaryjnie w roli kapitana wystąpił nie
kto inny jak twój wspaniały małżonek, który jak na kapitana przystało, rozegrał
naprawdę dobry mecz. Przez jego obowiązki nie udało wam się zamienić za wielu
słów, aczkolwiek nazajutrz dzięki wolnemu dniu mogliście spędzić we trójkę
trochę czasu.
-Patrzcie kogo to
moje wspaniałe oczęta widzą!-słyszyscie znajomy głos tuż za sobą- Moja ulubiona
rodzina roku.-szczerzy się Łasko
-Jezus, Łasko, czy
tobie się nudzi?-wzdycha Kubiak
-Żona mi zaginęła,
więc tak.
-I mówisz to tak
spokojnie?!-podnosisz nieco głos
-Daj spokój babo, bo
dziecko wystraszysz.-mówi ze stoickim spokojem- Zaginęła w czeluściach miejsca
szatańskiego.
-Czyli poszła do
sklepu.-przekładasz z łaskowego na polski
-Ja nie wiem co tam
was tak podnieca w tym lataniu po sklepach. Zabij, wolałbym pracować na
plantacji bawełny niż łazić cały dzień po tych szatańskich galeriach
handlowych.
-To co tu jeszcze
robisz? Pomóc ci w znalezieniu jakiegoś wakatu na plantacji w Tajlandii, a może
w Korei?-wtrąca się szatyn
-A w Turcji mają?-zastanawia
się
-Nie.-niemal
natychmiast przeczy przyjmujący
-To gdzie ty tam do
roboty jedziesz? Kebsy sprzedawać?-odgryza się- A może hidżaby w polskie ludowe
wzory na targu?
-Znowu
zaczynasz?-pojawia się Iga- Dajże tym biednym Kubiakom spokój, mają w końcu
chwilę tylko dla siebie to nie, musisz jak druga żona się wsadzić.-przewraca
oczami- Łasko, w tył zwrot. Do hotelu marsz!-rozkazuje Iga, co też wykonuje jej
małżonek. Zdecydowanie Łasko był ozdobą tego wyjazdu, z resztą, którego nie
był?
To co przeżywacie
przez kolejne dni na łódzkiej hali jest po prostu nie do opisania. Byliście
niepodważalnie świadkami czegoś wielkiego. Dwie siatkarskie legendy, mistrzowie
świata i mistrzowie olimpijscy zostali pokonani przez polską kadrę. Po ostatnim
gwizdku sędziego w meczu z Rosją na hali wybuchła ogromna euforia. Wszyscy
zgromadzeni na hali już wtedy wiwatowali, jakby nasza kadra zdobyła co najmniej
mistrzostwo. A to było bardzo realne proroctwo, bo szli jak burza przez ten
turniej.
-Płakali jak się z
proroka Łasko śmiali.-wypala nie kto inny jak filozof i mówca Michał Łasko
-Dobra Łasko, jak
reszta twoich wróżb się sprawdzi to może z raz cię zaprosimy na dziki wschód.
-Też mi co, sam się
wproszę.-prycha atakujący
-Nie wiem czy jesteś
świadom swoich obietnic Kubiak, on ostatnio dzwonił do linii lotniczych i pytał
czy nie ma jakiegoś karnetu na loty do Turcji.-wzdycha Iga
-Dziwne, że jeszcze
klubu tam nie znalazł.-chichocze szatyn
-Dalej go prowokuj to
nim się obejrzysz to przeprowadzi się do nas, a ja skończę w salonie na
kanapie.-śmiejesz się
-Nie
przypominaj.-kręci głową- To widzimy się w Katowicach załogo?
-Za tobą to i na
koniec świata koleżko!
-Rzekł największy
adorator reprezentacji Polski i Michała Kubiaka we własnej
osobie.-podsumowujesz męża swojej najlepszej przyjaciółki. Może i czasem
narzekałaś na tego wariata, ale powoli zaczynałaś się zastanawiać jak będzie
wyglądać wasze życie od października, gdy zabraknie w nim codziennych złotych
myśli jedynego w swoim rodzaju filozofa Łaskiniusza.
#Iga:
Faza grupowa mundialu minęła wam niemal w błyskawicznym
tempie. Każdy mecz obfitował w tyle emocji, że po pierwszych dwóch miałaś
wrażenie, iż jeszcze chwila a skończysz na oddziale intensywnej opieki
medycznej. Łasko nie miał sobie równych, nie straszne mu były tłumy fanów,
którzy z łatwością rozpoznawali jegomościa Michała. Tylko podczas jednego seta
udało mu się na raz zrobić tysiąc selfie z kibicami, wymachiwać przez pięć
minut szalikiem Jastrzębskiego Węgla, bo uznał, że ten z narodowymi barwami
będzie za mało oryginalny. Oprócz tego założył się z połową sektora o wynik, ku
twojemu zdziwieniu na koniec wygrywając wszystkie zakłady. Skończyło się tak,
że wrócił do hotelu upojony piwem, bo przecież nie zakładał się o coca colę. To
przecież nie w stylu atakującego. Następne spotkania Łasko spędził grzecznie
oglądając starcia Polaków, stwierdzając, że to piwo chyba mu zaszkodziło, albo
było próbą wyeliminowania największego kibica polskiej reprezentacji z dalszej
zabawy. Nonsens.
Po pięciu meczach i pięciu wygranych, nie pozostało wam nic
innego, jak kontynuowanie cyrku objazdowego i szybka podróż do Łodzi na dalsze
zmagania.
Tam, doszło do chwil grozy, łez Łasko i sromotnej przegranej
ze Stanami Zjednoczonymi. Twój mąż nie mógł przeżyć przegranej w wykonaniu jego
ukochanej drużyny i lamentował przez dobre dwa dni. Pomijając fakt, że zalewał
ciebie i Majkę setkami strategii, rad i ciekawostek, które mogły przydać się
Kubiakowi, a ich nie wykorzystał podczas meczu. Uspokoił się dopiero po
wygraniu dwóch spotkań z Włochami, Iranem oraz Francją. Mimo to ledwo wytrzymał pięciosetowe
mecze z Brazylią i Rosją. Nie pozostało wam nic, jak grzać do Katowic na
turniej finałowy!
- Ja, Michał Łasko, powiadam wam, iż nasze dobro narodowe,
niesamowita drużyna tegoż narodu zdobędzie złoto. Wspomnicie moje słowa.
Możecie to nagrać. Może stanę się sławny. - zapowiedział atakujący, wymachując
kanapką z McDonalda podczas postoju w Częstochowie.
- Nie zabieraj mu tej pięknej chwili, niech się dalej
chłopak cieszy ,w końcu lada dzień opuszczamy Polskę. - szepnęła do ciebie
Majka, uśmiechając się z politowaniem na widok twojego męża.
- Z każdym dniem mam coraz większe wrażenie, że on dla
Kubiaka to by nawet rozwiódł się ze mną, zmienił orientację i wyprosiłby u
prezydenta legalizację związków partnerskich. - zaśmiałaś się.
- O czym tak tam rozprawiacie, moje drogie panie? Pewnie o
szykującym się spotkaniu z Dojczlandami. - wyjął zza pazuchy pokaźną kartkę,
rozmiarów małej komody i zaprezentował wam ją na dachu waszego samochodu. - Oto
moja własna, opracowana przez moją osobę taktyka na ten mecz. Zasada numer
jeden - ogłuszyć przeciwnika. Ja się tym zajmę. Druga - do obrony najlepiej
ustawiać się...
- Można go jakoś ściszyć? - mruknęłaś, wywracając oczami.
Majka zachichotała i poklepała Łasko po ramieniu.
- Oj Michaś, Michaś.
Na szczęście przypomniałyście mu, że trzeba już ruszać do
Katowic, bo zaraz zastanie was noc i jakoś udało się przekonać go do wejścia do
auta. Spakowani wyruszyliście dalej, odmawiając po drodze wszelakich postojów,
bojąc się, że Łasko znów będzie chciał dzielić się z wami opracowaną taktyką.
Wolałaś umrzeć z głodu i pragnienia, niż wysłuchiwać kolejnych przypowieści o
niewiernym przyjmującym, który zostawił ojczyznę dla niegodziwego kraju kebaba.
Dotarliście do hotelu późnym wieczorem i od razu padliście w
ramiona Morfeusza. Następnego dnia trochę powłóczyliście się po stolicy Śląska.
Na szczęście czas mijał bardzo szybko i zanim się obróciliście, była już 20:15
i rozpoczął się mecz Polska - Niemcy.
Pomimo dwóch pierwszych setów granych na przewagi i
trzeciego przegranego, obyło się bez większych wylewów. W szczególności u
waszego ukochanego towarzysza Łasko. Może to dlatego, że się na ciebie obraził,
bo wyrzuciłaś do kosza jego transparent z napisem "Michaś, tu
jestem!". Atakujący w milczeniu oglądał spotkanie, nie wydając z siebie
żadnego okrzyku, jęku, ani przekleństwa. Miałaś wrażenie, że u niego już zaczął
się kryzys wieku średniego. Mimo to, ani ty, ani Majka nie miałyście zamiaru
wyprowadzać go z tej pięknej dla was chwili ciszy.
Oczywiście obraza nie trwała długo i już po czwartym
wygranym secie wrócił dawny Michał. W końcu nasza drużyna w dniu następnym
rozegra walkę o złoto! Również tobie udzieliła się siatkarska euforia i
zrobiłaś coś, co nie przyszłoby ci do głowy w żadnej innej sytuacji - uściskałaś
swojego ulubieńca - Kubiaka.
- Na wszystkich świętych i Allaha, pani Łasko, nie
spodziewałbym się po tobie takiego rozlewu uczuć do mnie. - zaśmiewał się
przyjmujący.
- Kolego, mój najdroższy, najukochańszy, najpiękniejszy,
zostaw tą kobietę, która wyrzuciła dziś mój piękny transparent. Chodź tu
Michaszku, niech cię uściskam! - odezwał się rozpromieniony mąż.
- Łasko zabieraj się stąd, może daj chwilę Majce i
Michałowi, a nie kokosisz się tutaj jak baba na straganie. - zrugałaś go po
pięciominutowych wymianach czułości z jego najwierniejszym przyjacielem. W
akompaniamencie pojękiwań, wylewów żali wyprowadziłaś go z hali do hotelu.
Niech chłopak ochłonie przed jutrem, w końcu czekało was niezłe kibicowanie!
Jakoś wytrzymałyście kolejne zwiedzanie z rozanielonym
Łasko, który specjalnie na wieczór zakupił trzy szampany. Obszedł chyba każdy
sklep z alkoholami w Katowicach, poszukując jakiegoś wykwintnego tureckiego
trunku, ale zrezygnowany musiał kupić tradycyjne, bo żadna spółka nie oferowała
arabskiego napoju bogów.
- Jak wyglądam? - zapytał cię ukochany godzinę przed meczem
w waszym hotelowym pokoju. Zaprezentował ci się w koszulce z nazwiskiem
"Kubiak", którą prawdopodobnie, a raczej na pewno podprowadził
przyjacielowi. Wyglądał całkiem normalnie jak na siebie, aż zdziwiłaś się
widząc go w takim delikatnym wydaniu.
- Świetnie. - odparłaś.
- To nie wszystko. - prychnął i zaprezentował ci
biało-czerwone bokserki.
- O nie... - schowałaś twarz w dłoniach. - Ty przestałeś być
normalny. Już nie ma dla ciebie nadziei. - lamentowałaś.
- Głowa do góry, żonko, taka okazja nie zdarza się zbyt
często! - wyszczerzył się.
Dalsze przygotowania do meczu obeszły się bez większych
rewelacji. Udaliście się na halę, by kibicować Polakom w walce o złoto. Łasko
już nie zakładał się z męskim gronem w sektorze, za to ogłosił wszem i wobec,
że będzie 3:1 dla nas, a Brazylia wygra pierwszego seta. Nic nie dawało
nawoływanie o 3:0, Michał uparcie trzymał się swojego zdania.
Ledwo zasiedliście po hymnach, a atakujący siedzący u
twojego boku zaczął zaczepiać okolicznych kibiców.
- Przepraszam panią, nie chcę być niemiły, naprawdę, ale
zasłania mi pani trzy czwarte boiska, a nie chcę oglądać przez trzy godziny
kwadratu Brazylijczyków. - powiedział tonem dyplomaty do siedzącej przed nim
czarnowłosej kobiety. Dość KONKRETNEJ kobiety. Ta odwróciła się i spojrzała na
niego, jak na szczura i przesunęła się.
- O kurwa. - wyszeptał Łasko.
- Co znowu? Wstyd tylko robisz.
- Dobry Boże... - lamentował dalej.
- Albo mówisz co znowu się takiego wydarzyło, albo siedź
cicho. - pokręciłaś głową. Dobrze, że Majka była zajęta rozmową z jakąś kibicką
obok niej i nie widziała całego zdarzenia, bo chyba umarłaby ze śmiechu.
- Iga, spierdalamy. Zaraz nas zje. - spojrzał na siedzącą
przed nim ze strachem.
- Łasko, ciebie już posrało, naprawdę, przez te twoje
urojenia ominęły nas dwie pierwsze akcje. - zmarszczyłaś czoło.
- Nic nie rozumiesz! To jest była Kubiaka! - wyszeptał
konspiracyjnym tonem, który słyszało pół sektora. Minął ułamek sekundy, kiedy
wszystko zrozumiałaś. Ale chyba jednak wolałabyś nie widzieć miny Majki.
~*~
wingspiker: Dzisiaj ode mnie krótko, gdyż aktualnie smażę się we Włoszech na plaży. U Kubiaków i Łasków jak zwykle się dzieje, ale to już chyba standard,co? Tak nam się świetnie pisze i planuje ich przyszłość, że sobie nie wyobrażacie! Więc nas nie opuszczajcie :) Trzymajcie się ciepło!
Joan: Hejo wszystkim! Mam nadzieję, że przeżyliście falę upałów, która w końcu dotarła do Polski i złapaliście trochę tego lipcowego słońca :) Jak widzicie, Mistrzostwa Świata nie mogły być przez nas pominięte i oto przed wami obszerna relacja z nich w wykonaniu mistrza Łasko i dwóch żon, którym bądź co bądź należy się szacunek za to, że wytrzymały towarzystwo tego pana. :D Pomysłów jeszcze dużo, rozdziałów także, więc chcąc nie chcąc, musicie z nami zostać do końca! :) Komentujcie, piszcie, opiniujcie! Cześć! <3