niedziela, 26 kwietnia 2015

#Pięćdziesiąt dziewięć.

#Iga:
Michałowi ani się śniło zmieniać ubiór. Bawił się świetnie, przechadzając się ulicami kurortu i przybijając sobie piątki z innymi Polakami. Przecież nietrudno było rozpoznać w nim rodaka.
- Może i na Włoszech urodzony, ale na polskiej ziemi wychowany. - skwitował, kiedy posłałaś mu kolejne spojrzenie typu "kolego, ja cię nie znam".
- Łasko, wyglądasz po prostu seksownie. - zaśmiał się Kubiak.
- Dziękuję ci, sułtanie, twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. - odparł głównodowodzący kompanii i poklepał kolegę po ramieniu. - Myślę, że znajdzie się dla ciebie jakaś nagroda w mojej walizce.
- No nie, Łasko, wiedziałam, że spakujesz tam połowę swojego dobytku. - westchnęłaś.
- Kochanie, nie połowę, bo co mi zostanie na samotne październikowe noce? Tylko trochę skubnąłem, dla towarzycha. - uśmiechnął się na samą myśl o planowanej przez niego wieczornej libacji.
- Myślę, że powinniśmy to gdzieś zapisać jako tradycję, bo na każdych wakacjach musicie się spić, dwie moczymordy. - Maja pokręciła głową i wyłożyła się na leżaku. - Czas usmażyć trochę tyłek.
- Opalanie jest dla słabych. - odrzekł Łasko. - Wy sobie tu leżcie, ja idę zwiedzić trochę świata. Kubiaczyna, idziesz ze mną?
- Czy ty nie możesz pięć minut wysiedzieć na miejscu? - zapytałaś narzeczonego rozbawiona.
- Przyjechałem skontrolować ziemię turecką, przyszły dom mojego przyjaciela, piasek jak piasek, w woda, jak woda, trzeba iść dalej. - podciągnął sobie wyżej skarpety i poprawił czerwoną koszulkę, aby każdy mógł dojrzeć napis "POLSKA" na niej.
- Przed państwem Michał Łasko, kontroler jakości, celem jego podejścia jest eliminacja wszelkich negatywnych czynników w królestwie arabskim. - wysapał Kubiak i zaczął dusić się ze śmiechu.
- Bardzo dobrze powiedziane, sułtanie, a teraz chodź, bo sam nie będę tu łaził, jeszcze mnie jakiś kebab porwie. - atakujący rozejrzał się wokół. - Wszyscy tu tacy podejrzani, za chwilę wyjdzie jakiś Ahmed zza rogu i zaoferuje mi...
- Na pewno nie kontrakt. - wciął się przyjmujący i prawie spadł z leżaka, zanosząc się śmiechem.
 - KONIEC TEGO PAJACU, idziesz ze mną, czy nie? - uciął Łasko.
- Dobra, idę, nie płacz, sieroto. - wstał z miejsca dotychczasowego leżakowania. - To do zobaczenia drogie panie, idę pilnować kolegi w tych NIEBEZPIECZNYCH rejonach. Będziemy wyrywać...
- Ty to sobie wyrywać kozy możesz. - teraz Łasko przejął rolę hejtera. - Nie gadaj, tylko chodź, bo nam wszystkie atrakcje pozamykają.
W końcu wybrali się na obchód kurortu, a wy pozostałyście same. Zależało wam na złapaniu jakiejś opalenizny, więc sporo czasu spędziłyście na wylegiwaniu się w promieniach słońca. Po dwóch godzinach zaczęłyście poważnie zastanawiać się, gdzie podziały się Michały.
- A co jeśli Michał zaciągnął Łasko do Ankary? - Majka parsknęła śmiechem.
- O nie daj Boże, Łasko chyba umarłby z rozpaczy. - odparłaś.
- A tak serio, to może zapomnieli o nas i powędrowali do hotelu? Pewnie otworzyli walizkę twojego ukochanego i znaleźli ukryte flaszki. - ciągnęła dalej.
- Co ty, libacje przeprowadzają pod osłoną mroku, żebyśmy przypadkiem nie zobaczyły ile to kielonów udało im się wlać do gardła. - mruknęłaś rozbawiona.
- Myślisz, że to czas na telefon do Anonimowych Alkoholików? - zapytała przyjaciółka.
- Teraz jak teraz, ale co będzie jak wyjedziecie? Łasko popadnie w depresję i dopiero się zacznie. - odparłaś i rozejrzałaś się. - Ani śladu po nich, a przecież tego pacana to widać z daleka.
- No przyznaj, że wygląda gustownie w tych swoich białych skarpach.
- Milcz, Kubiakowa, wstyd jak stąd do Jastrzębia. - westchnęłaś. - On po prostu lubi przyciągać uwagę, co zrobić.
- Witam ponownie dwa raczki szlachetne z rodziny Kowalczyków i Wójcików. - aż podskoczyłyście na dźwięk głosu Łasko.
- Widzę, że dziś w nocy będzie płacz i zgrzytanie zębów.. - skwitował jego kompan.
No faktycznie, grzecznie mówiąc słońce trochę was przypiekło.
- Odbyliśmy sobie z kolegą Kubiakiem małą przechadzkę...
-  Łasko był trzy razy na bazarze...
- Zamknij się, Mahomet. Dla każdego kupiłem małe pamiątki, no wiecie.. - dopiero teraz zauważyłaś pokaźną torbę w ręce atakującego. Sama nie wiedziałaś, czy chciałaś wiedzieć co też kupił.
 Po kilku sekundach przeszukiwania torby, z której dobiegał dziwny dźwięk dzwoniącego szkła, szatynowi udało się wydobyć... pluszaki. Co więcej, pluszowe kozy.
- Po jednej dla każdego, na znak naszej przyjaźni, robaczki wy moje. - rozdał każdemu maskotkę i wyszczerzył się jak głupi. - Znalazłem to na promocji w jakimś dziecięcym Arabian Kids, więc wziąłem.
- Michał, powiedz mi, że my wcale nie musimy odwiedzić psychologa w Jastrzębiu... - spojrzałaś na niego i ukryłaś twarz w dłoniach.
- Ciesz się, że nam hidżabu nie kupił. - skomentowała przyjaciółka i z rozbawieniem przyglądała się domowemu zwierzęciu, jakie spoczywało w jej dłoniach.
- Wystarczy, że zainstalujecie u siebie skrzynkę na listy. - dodał Łasko. - Koniec tego leżenia, bo wam się tłuszczyk odłoży...
- CO POWIEDZIAŁEŚ? - zmroziłaś go wzrokiem.
- Kotek, co to za agresja, jesteśmy na wakacjach, trzeba się cieszyć życiem. - w mig zdjął swój polski uniform i równie szybko zgarnął cię z leżaka. - Co to za wypoczynek bez małej kąpieli w morzu.
- Ciebie to już to słońce przygrzało i to porządnie, Michał. - zaśmiałaś się.
- Ja nie leżałem dwie i pół godziny, smażąc się na małą skwarkę. - zauważył i bezceremonialnie wrzucił cię do wody. Byłaś na to przygotowana.
Kolejną godzinę spędziliście właśnie w tym miejscu, bawiąc się zupełnie jak dzieci. Za chwilę dołączyli do was Kubiaki, więc bawiliście się naprawdę dobrze. Łasko jaki był, taki był, ale musiałaś przyznać, że nie mogliście się z nim nudzić. Nie obyło się bez wszelakich ciekawostek na temat Turcji, czy dogryzek w kierunku przyjmującego.
- No to Kubi, przyznaj się, że chciałeś zaciągnąć mnie do Mekki, ale wiecie co? Udało mi się wybić mu ten arabski pomysł z głowy. - ciągnął atakujący. Byłaś pewna, że jeszcze chwila, a twój narzeczony zostanie publicznie zamordowany przez jego przyjaciela. Na szczęście obyło się bez rękoczynów. Do hotelu wróciliście wieczorem, trochę zmęczeni, ale w bardzo dobrych humorach. Mężczyźni nie dali wam nawet pół godziny na ogarnięcie, bo za chwilę zleciał się do waszego pokoju Kubiak i rozpoczęli modły nad walizką Łasko. Naprawdę nie chciałaś widzieć ilości trunku wyciąganego z jego bagażu, ani jakichś arabskich alkoholi z zakupowej torby Michała.
Pięć minut później zjawiła się Majka i wspólnie zasiedliście do "historycznej wieczerzy na ziemi arabskiej", jak to nazwał atakujący. Pierwszy raz od dawna obie wypiłyście trochę alkoholu, więc po jakimś czasie nie tylko siatkarze byli w szampańskich nastrojach.
- Ej, dzieci, zagrajmy w "nigdy nie..." - zagadnął Łasko w okolicach dwudziestej czwartej. Jako, że nie mieliście lepszych pomysłów przystaliście na jego propozycję.
- To ja zacznę. Nigdy nie obgadywałem Kubiaczka. - powiedział i natychmiast wlał w siebie alkohol. Zarówno ty, jak i Majka również to uczyniłyście.
- MAJA? JAK MOGŁAŚ! - odparł zrozpaczony przyjmujący.
- Czasami ci się należy. Nigdy nie bujałam się w nauczycielu. - obie musiałyście przechylić kieliszek, bo w liceum wzdychałyście do pewnego stażysty.
- Ja się nigdy nie kochałem w nauczycielu, a ty Misiek? - Kubiak parsknął śmiechem.
- Ja też nie, ale jak to mówią, całe życie przed nami. Żartowałem, jakie całe życie, jak ty u Ahmedów zostajesz.. - i po grze, bo wciął się melancholijny Łasko.
- Daj spokój, damy radę.
- W październiku do rozłąki dojdzie, któż ze mną przy alkoholu usiądzie. - mruknął Łasko vel poeta roku.
- Nie martw się Łasko kochany, bo będziesz znów przegrany. - odpowiedział mu równie poetycko przyjaciel. Spojrzałyście na siebie z Mają i momentalnie wybuchłyście śmiechem.
- Przyjacielu drogi, nie śmiej się, bo w Turcji niesprzedawane są twoje ulubione pierogi. - odciął się drugi. Poziom dogryzek był niezwykle wysoki i sama nie wiedziałaś z czego się śmiać, z tych wyszukanych rymów, czy z głupoty obu siatkarzy.  
Do rana daleko, ale byłaś pewna, że Kubiak do swojego pokoju nie dojdzie o własnych siłach. Zwłaszcza, że ilość opróżnionych butelek okazała się coraz bardziej niebezpieczna.
Ale jak to skwitował Łasko "Nie ma wakacji bez małej libacji".



#Maja

  Tak jak i zapowiedzieli panowie mieliście całe trzy doby na zebranie wszelkiego dobytku na wyprawę do Turcji. Tym sposobem rozpoczęła się akcja przetrząsania szafy w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Całe szczęście, że nie zabieraliście ze sobą dzieci bo z całą pewnością potrzebny byłby wóz do przeprowadzek żeby pomieścić wszelkie graty niezbędne na tygodniowy pobyt na tureckiej ziemi. Wedle twoich oczekiwań twój małżonek nie przejął się tak bardzo pakowaniem jak ty i nie sterczał przed szafą dobrą godzinę. W pięć minut znalazł wszelakie ubrania, zapakował je do walizki po czym rozwalił się na kanapie oglądając mecz. Do przewidzenia. Tak samo jak to, że nie zdołasz zmieścić się w jedną walizkę i ukradniesz trochę miejsca z pakunku małżonka w którym przy okazji znalazłaś kilka niespodzianek.

 -Ty tam jedziesz tydzień trzeźwieć czy odpocząć sieroto?-pytasz szatyna machając mu przed oczami dwiema pokaźnymi buteleczkami trunku

 -Kobieto no, ostatnie okazje ku temu, aby spędzić czas z przyjacielem.

 -Nie ma mowy.-kręcisz głową

 -No proooooooooszę.-mówił błagalnym tonem głosu

 -Jak to weźmiesz to po powrocie śpisz na kanapie. Nie żartuje.-zgromiłaś go wzrokiem po czym powtórnie zabrałaś się za pakowanie. Szantaż okazał się skuteczny bo twój wspaniały małżonek nie dość, że był potulny jak baranek to w jego bagażu na próżno było szukać wysokoprocentowych alkoholi. Wiedziałaś, że próba nawracania go na dobrą ścieżkę nie potrwa za długo, bo do pierwszego otwarcia dobytku Łasko.  Zważając także na to jak bardzo przeżywa waszą emigrację do Turcji od października, byłaś wręcz pewna, że obydwaj niejednokrotnie będą przebywać turecką ziemię na czworaka.

  Trzy dni minęły dość szybko. Waszą pociechą zająć mieli się rodzice Michała, którzy szaleli na punkcie wnuczki nie mniej niż tatuś. O nieziemskiej porze stawiliście się na lotnisku i jak to zwykle bywało to Łasko był duszą towarzystwa rzucając złotymi myślami na temat Turcji jak na zawołanie. Generalnie rzecz biorąc mogliście się spodziewać bo tym delikwencie wszystkiego, ale nie tego, że nagle zapragnie asymilować się z rodzimym krajem. Podsumowując dzień pierwszy pobytu na obcej ziemi: Michał o mało nie udusił się dzisiaj co najmniej dziesięć razy ze śmiechu, a ty płakałaś dzisiaj nie mniej razy. Sponsorem wszelakich atrakcji tego dnia był nie kto inny jak Łasko we własnej osobie. Byłaś ciekawa czy jakimś cudem nie umrzecie ze śmiechu do końca pobytu. Dzień kolejny także pełen był niezapomnianych wrażeń dzięki partnerowi twojej przyjaciółki. Pół dnia spędzonego nad basenem zaowocował nie tylko opalenizną, ale i gratisem w postaci pluszowej kozy jaką sprezentował wam padre Łasko. Wieczorem nadszedł czas na nieodłączny element spotkań obu panów, czyli tak zwaną biesiadę. Byłaś pełna podziwu dla Łasko, który spakował do swojej walizki chyba pół monopolowego. Tym razem i wy nie odmówiłyście sobie kieliszka czegoś mocniejszego, aczkolwiek z umiarem. Tego nie można było powiedzieć o panach. Głupawa zabawa wymyślona przez Łasko przerodziła się w konkurs rymowanek oby Michałów, a potem wzajemne hejtowanie.

 -Myślałam, że jak urodzą się dzieci to trochę zmądrzeją.-kręci głową Iga

-Ja już się dawno temu przestałam łudzić, tym dwóm to już nic nie pomoże. No może psychiatra, chociaż dla Łasko to już izolatka zostaje.-chichoczesz obserwując jak panowie wlewają w siebie litry procentowych napojów jakby to była woda. Nic nowego, jednymi słowy.

  Im było później, tym więcej złotych myśli wytoczyło się z ust obu, chociaż niekwestionowanym królem aforyzmów i sentencji był sułtan vel Łasko.

 -Myślisz, że sprzedają tutaj jakieś skarpety?

 -A po co ci skarpety pajacu?-doptyuje Kubiak

 -Jak to po co!-prycha atakujący- Mam jeszcze całe sześć dni i ani przez minutę nie zawaham się ukrywać swojego szlachetnego pochodzenia.

 -Jezus Maria Łasko, idź ty lepiej spać.-przewraca oczami Iga

 -Kochanie nie wtrącaj się, chyba nie chcesz żebym wyglądał jak wieśniak w samych sandałach?

 -Popieram, w tych skarpetach i sandałach wygląda jak prawdziwy sarmata.-zachodził się ze śmiechu Kubiak.

Całe spotkanie zakończyło się na tym, że Łasko zasnął rozwalony w poprzek w korytarzy utrudniając zdecydowanie dotarcie do drzwi wyjściowych, a Kubiak usnął zwinięty w kulkę w wannie. Nie miałaś pojęcia jakim cudem tego dokonali, ale prawie wyjąc ze śmiechu jakimś cudem pokonałaś kłodę w przedpokoju i dotarłaś do swojego pokoju wraz z Igą. Nazajutrz obudziły was krzyki. Nie trudno było się domyślić kto był ich sprawcą.

 -Matkoboskajastrzębska Iga!!-wparował do waszego pokoju ukochany Kowalczyk- Araby mnie napadały!!-wrzeszczy, a za nim pojawia się ziewający Kubiak wyglądający jak siedem nieszczęść.

 -Nie ma co czekać, dzwonię do psychiatryka.-kręci z niedowierzaniem głową Iga

 -Ale ja nie żartuje! Człowiek sobie spokojnie śpi, a tu do pokoju wchodzi jakiś Ahmed. Jestem pewien, że chciał mnie okraść! A może co gorsza ukraść ciebie i przehandlować za kozy? Boże Iga, co to za dziki kraj!-wyje

 -Zamknij się idioto.-przerywa mu wywód- Jesteśmy w Turcji, więc dziwne, że obsługa hotelowa jest z Turcji wieśniaku.

 -Ale on chciał mnie obrabować, cygan jeden!

 -Przyszedł zapytać czy nie potrzeba nowych ręczników, a to, że leżałeś jak kłoda w przedpokoju chrapiąc tak, że w Stambule cię pewnie słyszeli to inna sprawa.-przewraca oczami szatyn- A teraz wypad pajacu, idę spać.

Wedle poleceń Kubiaka jego przyjaciel ulotnił się w przeciągu sekundy wraz ze swoją narzeczoną, a sam zainteresowany padł jak długi na łóżku. Tym oto sposobem straciłaś małżonka na kilka kolejnych godzin. Spotkałaś się więc razem z Igą na śniadaniu po którym samotnie wyruszyłyście na mały rekonesans miasta.

 -Boję się października.-rzuca Iga

 -Ty się boisz? A co ja mam powiedzieć, boję się tych wyskakujących zza rogu Arabów proponujących dywan, a następne trzy lata swojego życia tu spędzę.-mówisz rozbawiona

 -Ty nie zostajesz z poturbowanym psychicznie Łasko.-wzdycha- Ja się zaczynam co raz poważniej zastanawiać czy jemu nie będzie potrzebna jakaś pomoc.

 -Będzie chociaż zabawnie.-chichoczesz, lecz po chwili zamierasz. Mrugasz kilka razy oczami zanim zaczynasz śmiać się do rozpuku. Iga dopiero po chwili dostrzega to, co cię tak rozbawiło. Otóż  w waszym kierunku zmierzali panowie. Kubiak standardowo płakał ze śmiechu, natomiast Łasko kroczył dumnie w przebraniu arabskiego szejka z żółtą reklamówką w dłoni z białymi frotowymi skarpami naciągnięty w pół łydki i klapkami Kubota.  

 -Wtapiasz się w tłum?-pytasz już prawie płacząc

 -Łasko, jesteś najgłupszą istotą na tym świecie.-nie dowierza Iga

 -A tam gadasz.-chichocze Kubiak- Michał przyjacielu, a widziałeś tą cielęcinę na przecenie?-podpuszczał go

 -Widziałem stary, ale jakaś nieświeża była to nie wziąłem, ale mam coś lepszego.-szczerzy się po czym wyciąga ze swej niezniszczalnej reklamówki wspomnianą rzecz

 -CO. TO. MA. BYĆ?!-podnosi ton głosu Kowalczyk na widok… certyfikatu hodowcy kóz.

 -Jak to co, kolega Łasko jest już wykształconym hodowcą kóz.-dusił się ze śmiechu Kubiak

 -Nie wierzę.-kręci głową

 -Ty poczekaj aż przyprowadzi do domu kozę.

 -Spokojnie, najpierw muszę zrobić im jakąś stajnie czy coś.-wtrąca się Łasko- Iguś złotko, bo wiesz ten miły Ahmed miał promocję i…-mówi po czym wyciąga z reklamówki strój dla swojej ukochanej, która gdyby mogła to zamordowałaby go wzrokiem. W tym momencie twój małżonek tarzał się już ze śmiechu, a w ty razem z nim. Generalnie rzecz biorąc nie byłaś pewna czy dotrwacie do końca wakacji czy aby Łasko nie zabije was dawką swoich złotych sentencji i pomysłów.
 
~*~ 
Joan: Hej wszystkim! Aż miło dodawać rozdział, widząc szaloną aktywność w komentarzach pod poprzednim! Mam nadzieję, że to nie był jednorazowy wybryk:P W dzisiejszej części śmiechów ciąg dalszy, ale to już norma na tym duecie. Łasko nie przestaje zadziwiać, a mogę wam zdradzić, że to dopiero przedsmak pomysłów tego delikwenta. :D Wierzę, że tak jak my pękałyście ze śmiechu czytając jastrzębski pamiętnik z wakacji! :D:D
Do następnego! 

wingspiker: Na wstępie pragnę zaznaczyć, iż niesamowicie cieszy nas fakt, że nasze słowa nie pozostały bez echa i postanowiłyście wraz z nami przeżywać dalsze, szalone przygody naszych bohaterów. I w dalszym ciągu apelujemy o to, byście nas nie zostawiały, pamiętajcie, że to co piszemy, jest także dla Was! ;) Co do samego rozdziału, przyznam, że my pisząc to niemal wyłyśmy ze śmiechu, więc mam nadzieję, że i Wam się to udzieli :P Łasko jak zawsze rozbraja i powoduje ból brzucha ze śmiechu, ale to już żadna nowość. Sułtan rządzi i dzieli :D
Miłego tygodnia!

niedziela, 19 kwietnia 2015

#Pięćdziesiąt osiem.



#Maja

  Pomimo początkowych obaw, weekendowy wyjazd z Igą był naprawdę fenomenalny. Chyba potrzebowałaś kilku dni resetu, a do tego każda godzina spędzona w damskim gronie była w cenie. Reasumując byłaś naprawdę zadowolona, choć był sobotni wieczór, a nazajutrz czekało was jeszcze troszeczkę zabiegów.

 -Nie wiem co ja bez ciebie zrobię Majek sama w tym Jastrzębiu.-wzdycha Iga

 -Ty jak ty, ale ja? Będę sama jak palec w tej Turcji, wy chociaż będziecie mieć tutaj jakichś znajomych.-krzywisz się

 -Widzę komuś tutaj kebaby nie bardzo się widzą.-zauważa Kowalczyk

 -Po prostu przeraża mnie to, że będziemy tak daleko od Polski, od tego wszystkiego i wszystkich, których tutaj mamy.

 -Wiesz, prędzej czy później ta chwila musiała nadejść.-dodaje przyjaciółka- Oni wiecznie grać w jednym klubie nie mogli, chociaż wiadomo byłoby super, ale oni są w gorącej wodzie kąpani, zwłaszcza Kubiak i trudno było odmówić i nie spróbować czegoś nowego.

 -Och, wiem to doskonale.-wzdychasz- Widzę jak mu się micha cieszy na same słowo „Turcja” i wiem, że to dla niego ogromna szansa, ale nie w tym rzecz. Po prostu nie napawa mnie radość wieść, że będę tam siedzieć jak pustelnik jak Michał będzie miał mecz. Będę się błąkać po kebabolandii albo zacznę do siebie gadać.

 -Maja, to normalne, że się boisz, ja na twoim miejscu miałabym podobne obawy.-mówi spokojnie Iga- Może to była dość szalona decyzja twojego małżonka, ale jestem pewna, że nie pozwoli by jego królewnom się tam nie podobało i były same.

 -Może masz rację.-kiwasz głową- Druga sprawa to jak przeżyje fakt rozbratu z Łasko. Trzeba im od października umawiać sesje z psychiatrą.-dodajesz rozbawiona

 -Proszę cię, nic nie mów!-przewraca oczami- Kubiak to osoba, która jest wspominana w naszym domu pięćset razy na godzinę, nie wspomnę już o tematu Turcji.

 -Wiesz co, tego to chyba już trzeba wysłać, ale na oddział zamknięty.

 -Powoli pora zacząć szukać tam miejsc.-kiwa głową przyjaciółka- Dobrze, że nie mówi do mnie jeszcze Michał.-mówi wyraźnie rozbawiona

 -Dom wariatów nas czeka do października, a potem oddział psychiatryczny.-kwitujesz obydwu panów tegoż wieczoru.

Nazajutrz o równie wczesnych porach udajecie się na drobną odnowę i standardowo masaż. Po kolejnych godzinach przyjemności w Spa nadeszła pora powrotu. Panowie w ciągu tego czasu zdołali dzwonić aż siedem razy pragnąc się upewnić czy aby na pewno się nie rozmyśliłyście i nie zostajecie dłużej. Także w trakcie trasy sprawdzali czy na pewno udajecie się w kierunku Jastrzębia, a nie w drogę powrotną do spa. Telefony uspokoiły się dopiero kiedy dostarczyłaś Kowalczyk pod sam dom, gdzie zajął się nią już Łasko. Po kilku minutach także tobie udało się wreszcie dotrzeć do mieszkania. Byłaś niesamowicie zdziwiona ciszą jaka tam panowała, a także względnym ładem. Dopiero po chwili dociekłaś czym spowodowany był ów spokój. Otóż Michał wraz z Polą spali w najlepsze w sypialni. Zdecydowanie mogłaś tak na nich patrzeć godzinami. Bo czy ktoś nie rozpłynąłby się na widok mężczyzny z dzieckiem, które smacznie spało na tatusiowym brzuchu? Nie chcąc ich budzić wycofałaś się z pokoju i zajęłaś się doprowadzeniem mieszkania do kompletnego ładu. Gdy zakończyłaś tą misję sukcesem siadłaś przy kuchennej wyspie i zaczęłaś powoli zagłębiać swoją wiedzę na temat swojego przyszłego miejsca zamieszkania. Nie minęła chwila jak poczułaś przyjemne ciepło na szyi.

 -Powoli oswajamy się z misją Ankara?-mruczy ci przyjemnie do ucha

 -Powoli.-potwierdzasz

 -Cieszę się, że już wróciłaś.-mówi nieprzerywając drażnienia twojego naskórka swoim kilkudniowym zarostem

 -Nie powiem, przyjemnie jest wrócić do domu i zastawać takie widoki.-uśmiechasz się

 -Nie powiem żebym polecał się na przyszłość jeśli chodzi o twoje wyjazdy, ale cieszę się, że ci się spodobał widok.-odpowiada- A jak weekend?

 -Było naprawdę super, dziękuję.-mówisz obejmując go- A jak wasz weekend?

 -Super.-śmieje się- Generalnie to chyba tragedii nie było, ale nie powiem bym był wyspany.

 -No pomyśl sobie, że my mamy tak codziennie jak was nie ma.

 -Złota kobieta.-szczerzy się po czym kosztuje twoich ust zdecydowanie zbyt zachłannie, a także wodząc swoją dłonią wzdłuż twojego kręgosłupa

 -Obudzimy ją.-mówisz cicho w przerwach między jego pocałunkami- Z resztą wciąż jesteś kaleką.

 -Nie widziałem cię prawie trzy dni, więc twojego argumenty nie dają ci nic do powiedzenia słońce.

 -Nie wiem czy kojarzysz, ale ktoś nam zajął łóżko.

 -A komu potrzebne łóżko?-pyta z lubieżnym uśmiechem, a ty spoglądasz jedynie na niego z politowaniem  co nie zniechęca go do wszelakiego działania. Jak na posiadacza tylko jednej sprawnej ręki dość szybko pozbawił cię górnej części ubrań, a także całkiem umiejętnie zabierał się za resztę. Już miał przechodzić do konkretniejszego działania, lecz ku jego rozpaczy, jak na zawołanie z mieszkania dało się usłyszeć płacz waszej pociechy. Zdecydowanie niechętnie wypuszcza cię ze swoich ramion, pozwalając się ubrać i pognać na ratunek. Nie widziałaś małej tylko dwa dni, a wydawało ci się, że były to całe wieki. Dlatego tak bardzo pochłonęła twoją uwagę, iż nie zauważyłaś kiedy Michał znalazł się obok ciebie.

 -Powiedz Pola, kto bardziej płakał, tata czy ty?-spoglądasz z czułością na córkę

 -Co to w ogóle za pytania mamo.-wtrąca Michał- Oczywiście, że najbardziej płakał Łasko.

 -A właśnie, jak przeżył opiekę nad Hanią i Antkiem?

 -Sama go spytasz bo wybierają się do nas dzisiaj.-odpowiada dość tajemniczo- Ale powiem tylko tyle, że przez ten weekend czułem się jak ojciec wielodzietnej rodziny. Nigdy więcej.

 -Czy ty nie wspominałeś, że chcesz mieć więcej dzieci?-pytasz rozbawiona

 -Jeszcze jedno, góra. Zwariować można.-kręci głową- Ale nad nim popracujemy.-cmoka cię w czubek głowy.

Nim się orientujesz u progu pojawia się wielebny Łasko z małymi towarzyszami w fotelikach w rękach. Jak to on niemal od razu zajął Kubiaka rozmową, którą przeprowadzali dziwnie ściszonymi głosami. Patrzyłyście na nich pytająco, ale na tą chwilę nie bardzo palili się do zwierzeń. Zajęłyście się więc waszymi pociechami.

 -Ja nie wiem jak to się dzieje, ale Polcia co raz bardziej wygląda jak Kubiak.-komentuje Iga biorąc na ręce twoją pociechę

 -Mam nadzieję, że to koniec podobieństw do taty.-chichoczesz- Za to u was mamy mini-Łasko i mini-Kowalczyk.-dodajesz

 -Myślisz, że o czym oni tak spiskują?-pyta po chwili

 -Myślę, że nasz weekend miał być przekupstwem i te dwa pajace coś szykują.-odpowiadasz jej, a już po chwili dostajecie zaproszenie na audiencję u panów. Niepokojące były porozumiewawcze spojrzenia jakie sobie rzucali, było więc bardziej niż pewne, że za chwilę zastrzelą was jakąś szaloną propozycją.

 -Wybawiłyście się w weekend, my szlachetnie w tymże czasie zajmowaliśmy się potokami, więc przyszła pora rekompensaty drogie panie.-zaczyna Łasko

 -No to było do przewidzenia.-wtrącasz

 -No więc my tu z kolegą Kubiakiem wpadliśmy na wyśmienity pomysł baby nasze kochane.-kontynuuje atakujący- Otóż biorąc pod uwagę fakt, iż Kubiaczyny wyemigrują nam zaraz do Ahmedów na dobre kilka miesięcy i nie będzie wielu sposobności ku spotkaniom z wspaniałymi przyjaciółmi, a także to, że istnieje możliwość, iż ta oto tu kaleka z grupą inwalidzką i antypoślizgową jakimś cudem załapie się na Mistrzostwa Świata, daje nam to bardzo niewiele czasu na wspólne spotkania towarzyskie nad czym szalenie ubolewamy.

 -Kończąc ten wywód.-wtrąca się twój małżonek- Jest pomysł żebyśmy wybrali się razem na wakacje. Tak dla podtrzymania tradycji.

 -Czekaj, niech pomyślę gdzie te wakacje. Francja? Hiszpania? Grecja? Nie! Turcja?!-udajesz zaskoczoną

 -Turcja? Gdzie tam, ja tu obstawiam Sri Lankę.-dodaje nieco sarkastycznie Kowalczyk

 -My tu przeprowadziliśmy poważne wystąpienie, a wy co drogie panie? Ten weekend w Spa was coś za bardzo rozluźnił. Za dużo kosmetyczki i tego tam.-komentuje Łasko

 -I tak mieliśmy lecieć do Turcji żeby obejrzeć mieszkania i dogadać szczegóły.-dodaje szatyn w czym ma rację bo faktycznie tak było- Co za problem żeby wybrać się razem?

 -Taki, że mamy trójkę małych dzieci.-odpowiada Kowalczyk

 -Czworo z Łasko.-dodaje przyjmujący

 -Pięć i pół plus koza kolegi Kubiaka.-odgryza się ten drugi

 -A może polecicie we dwóch?-chichocze przyjaciółka

 -Z nim? A w życiu!-odpowiada partner Kowalczyk- Jeszcze by mnie chciał wymienić na dywan i mirrę.

 -Ciebie to i by za kebaba opchnął na targu.-przewraca oczami- Więc co sądzicie?

 -Wy już chyba zdecydowaliście, więc chyba nie mamy wiele do powiedzenia.-odpowiadasz mu wzruszając ramionami

 -W takim razie kompanio moja kochana, za cztery dni misja Dywanolandia! O przepraszam, kraina sułtana Kubiaka!-rzuca wielce uradowany Łasko

 Wiedziałaś, że z tymi dwoma można było się spodziewać dosłownie wszystkiego, a już tym bardziej tego, iż oznajmią wam, że macie dwie godziny do lotu. Cztery dni w porównaniu z tym wydawały się być całkiem optymistyczną opcją. Niekoniecznie wyobrażałaś sobie ten wypoczynek z trójką małych dzieci, ale miałaś cichą nadzieję, że jakoś to przeżyjecie. Tym bardziej ty, bo byłaś niemal pewna, że przeżyjesz spory szok. Chociaż w sumie tu nasuwało się pytanie czy większego nie przeżyje Łasko widząc krainę swoich wyobrażeń i żartów.


#Iga:
Szalony pomysł dwójki Michałów wydawał ci się śmieszny, a nawet niewiarygodny. Bądź co bądź nie okazał się dowcipem, co udowodnił ci Łasko, machając plikiem biletów, niczym szaman. Prawdopodobnie to on był dawcą tego wiekopomnego plany wakacji w Turcji. Byłaś pewna, że przez cały tydzień będziecie pękać ze śmiechu z coraz to nowszych żarcików padre Łasko.
- Nie spodziewałabym się, że zechcesz odwiedzić ziemię wschodnią. - parsknęłaś śmiechem. Bilans był taki, że zostały dwa dni do wyjazdu, a ty w ogóle nie wiedziałaś, co ze sobą weźmiesz, więc siedziałaś przed szafą szukając inspiracji.
- Mam umowę z Kubiaczyną, że ja do żadnej Ankary nie jadę, jak sobie chce to niech tam siedzi. My będziemy grzać tyłki na plaży Kleopatry w kurorcie Alanya. - odparł, widocznie dumny z siebie. Pokręciłaś głową i spojrzałaś na półki z ubraniami.
- O nie, nie mam czego zapakować do walizki na wczasy, muszę skoczyć na małe zakupy. - podsumowałaś swoje przeszukiwania szafy. Twój narzeczony nie zareagował na twój pomysł z optymizmem.
- Kochanie, jeszcze kilka miesięcy a naszą szafę trzeba będzie potroić, bo twoje ubrania prawie się wysypują. - odrzekł i zgarnął ze swojej półki stertę koszulek i nawet ich nie składając wrzucił je do walizki. - Jestem spakowany, mogę iść oglądać mecz.
- Co do tego potrajania, to twój mózg na pewno temu nie uległ. - odgryzłaś się. - Myślę, że trzeba ci zablokować kanał Polsat Sport, może wtedy otrzeźwiejesz.
- A ty wiesz co znalazłem pewnego nudnego wieczoru? ARABIAN SPORTS! Już od października Kubiaczek się przede mną nie ukryje, o nie. - wyszczerzył się i padł na kanapę, jakby nie siedział od tygodni.
- Masz szczęście, że Hania z Antkiem są już we Wrocławiu, bo jestem pewna, że nie nasiedziałbyś się za długo.
- Wątpisz w moje umiejętności rodzicielskie?
- Skąd, po prostu pamiętam jak płakałeś mi w słuchawkę, że naprawdę nie wiesz co robić, kiedy dziecko wymaga zmiany pieluchy. - zaśmiałaś się.
- To jednorazowy wypadek, a z resztą, z kolegą Kubiakiem jakoś to rozgryźliśmy. - wyparł się i zaczął przeszukiwać kanały. - No nie, godzina szczytu i ani jednego meczu! I za co ja płacę...
- To może skoczysz ze mną na zakupy? - zagadnęłaś, przysiadając się do niego.
- Po moim trupie. Możesz iść sama, zezwalam ci.
- Potrzebuję doradcy.
- Kubiak na pewno wypuści Majkę z sideł, zadzwoń do niej, mogę ci nawet numer wybrać. - odpowiedział.
- Niech sobie tam razem posiedzą, przecież ty nie masz nic lepszego do roboty, kochanie, dwie godzinki cię nie zbawią! Może sobie coś znajdziesz? - namawiałaś narzeczonego, ale niestety bezskutecznie.
-  Nie ma mowy, twoje dwie godziny równają się sześciu. - pokręcił głową, ale wyraźnie droczył się z tobą.
- To ja nie jadę na te wakacje. Jedź sobie ze swoim Kubiaczkiem. - puściłaś klasycznego focha.
-  Wolę jechać z moją Igą. - cmoknął cię w czoło.
- To pojedź ze mną na te zakupy, Łasko!
- Dlaczego ty mnie tak tam ciągniesz? - zmarszczył brwi.
- Bo chcę spędzić z tobą wspaniałe godziny na zakupach, jak kobieta z facetem! - odparłaś, rzucając się mu na szyję. - I tak się nudzisz!
- Jasne, jasne, pewno chcesz mnie naciągnąć na kolejne sterty ciuchów do naszej szafy. - uśmiechnął się i wstał. - Dobra, chodź, ale trzy sklepy i wracamy.
- Oczywiście, mój rycerzu. - pokiwałaś głową i w migu wyszykowałaś się do wyjścia. Oboje dobrze wiedzieliście, że na trzech sklepach się nie skończy, a dwie godziny to wam zajmie stanie w kolejkach. Obkupiłaś się za wszystkie czasy, korzystając z dobroci narzeczonego i mogłaś bez problemy lecieć do Turcji. Przy okazji udało wam się zakupić coś dla atakującego, co było nie lada wyzwaniem, bo po pierwsze miał dwa metry, a po drugie zakupy z facetem... To samo mówi za siebie. Po powrocie do domu oczywiście nasłuchałaś się narzekań i naśmiewek z ilości twoich bagaży, ale jakoś udało ci się to przetrwać. Czas do wylotu zleciał bardzo szybko i zanim się obejrzałaś, nadszedł poniedziałkowy poranek. I to taki wczesny, bo mieliście wylot przed szóstą. Na lotnisku spotkaliście się z Kubiakami i po wstępnych oględzinach okazało się, że najlepszy humor z całej waszej czwórki ma nie kto inny jak Łasko.
- To co, dzieci moje kochane, zaczynamy misję grzania tyłków w waszej przyszłej twierdzy! - odrzekł już na wstępie.
- Mhm. - mruknął Kubiak, który nie wyglądał na wyspanego. Nie on jeden, zarówno ty, jak i Majka ziewałyście co chwilę. Nie miałaś pojęcia skąd tyle energii miał atakujący, bowiem do późna oglądał nic innego, jak mecze.
- Tylko pamiętajcie, że nie jemy kebabów od niesprawdzonych sprzedawców.
- Dobrze, tato. - ziewnęła Maja.
- I nie wstydzimy się naszej polskości.
- Tak, tak. - odparłaś.
- Żadnych imprez po tureckich lokalach, tylko we własnym gronie, bo te Araby to takie szemrane towarzycho, nie Michaś?
- Łasko, ja cię proszę, jest piąta trzydzieści, zamknij się. - powiedział "Michaś" i oparł się o ścianę, zamykając oczy.
Nikt nie był skory do wysłuchiwania rad i poleceń padre Łasko, więc jak tylko wsiedliście na pokład wszyscy pousypialiście. Łącznie z głównodowodzącym kompanii, który chyba uznał, że nie ma nic lepszego do roboty. Po wylądowaniu na ziemi tureckiej udaliście się do hotelu, gdzie po krótkim ogarnięciu sytuacji wybraliście się na miasto. Wszyscy czekaliście na Michała, który nadal siedział w waszym pokoju i nie dawał znaków życia. Zaczynałaś się zastanawiać, czy nie pójść i sprawdzić czy żyje, jednak nagle wyszedł wam na spotkanie. Tylko rzuciłaś na niego wzrokiem i poczułaś jak zamierasz.
- Coś ty kurwa na siebie włożył?- nie ukrywałaś zdumienia.
- Pięć punktów dla Igi za nieukrywanie polskości! - odrzekł i wyprostował się dumnie. Warto dodać, że miał na sobie czerwoną koszulkę z białym napisem POLSKA, do tego białe skarpety i sandały. Jako torbę posłużyła mu reklamówka. Wiadomo, jakiej firmy, a raczej supermarketu.
- CZYŚ TY OCZADZIAŁ?!
- Słonko, na przypale, albo wcale! Lecimy ziomki na tą Kleopatrę, ahoj przygodo! - wystartował jako pierwszy w kierunku plaży. Nie mogłaś uwierzyć w głupotę narzeczonego.
 Kubiak dopiero teraz odzyskał oddech, bo przez dobrą chwilę dusił się ze śmiechu.
- Jaki wstyd... - mruknęłaś.
- Nie martw się, przynajmniej ma chłopak wesołe życie. - wysapał Kubiak.
- Poważnie zastanawiam się, czy chcę za niego wyjść. - pokręciłaś głową z niedowierzaniem.
- Dzieci, nie ociągać mi się tam! - wykrzyczał Łasko, będący dobry kawałek od was.
- Łasko to mój idol, jedyny taki okaz na tej planecie, Iga, wyczuwam, że to będą najbardziej przypałowe wakacje w naszej historii, więc głowa do góry i lecimy podbijać Turcję! - zawołała Maja i pociągnęła cię w stronę Michała vel JANUSZA Łasko. 
Misję "wytrzymać z Michałem i nie zwariować" CZAS ZACZĄĆ!

~*~ 
wingspiker: Na temat rozdziału nie będę się za długo rozwodzić, jakimś cudem panowie nie puścili domu z dymem, dzieci przetrwały weekend z ojcami, czyli generalnie bez większych strat. Wakacje na horyzoncie gwarantują jeszcze więcej humoru. A jeśli ten chcecie tu zobaczyć to proszę, doceńcie naszą pracę. Ostatnimi czasy nasze i tak nieliczne grono czytelniczek się uszczupla. My pisać będziemy, ale to od Was zależy czy będzie to publikowane. Więc prosimy, nie bądźcie obojętne!

Joan: Rozdział z dużą dawką humoru, ale to już u nas tradycja. Chciałabym się odnieść do pewnego mało przyjemnego faktu dla mnie i Caro, bowiem coraz mniej osób jest zainteresowanych naszym duetem. Oczywiście, że każda osoba cieszy, ale bądźmy szczerzy, nie będziemy zawalać godzin na pisanie dla dwóch-trzech osób. Trochę już w tym siedzimy i wiemy co nas motywuje, a co nie. Dlatego nie bójcie się wyrażać swoich opinii, czy nawet najkrótszych komentarzy. Dla was minuta roboty,dla nas motywacja na pisanie. Jeśli polubiłyście historię Łasków i Kubiaków to nie bądźcie obojętne na nasze nawoływanie do komentowania, w przeciwnym razie po prostu opowiadanie nie zostanie ukończone. Pozdrawiam!