#Iga:
Czas leciał jak szalony i sama nie wiedziałaś, gdzie
podziały się te dni, które były już za tobą. Ledwo zdążyłaś wywlec się z pracy,
a już był wieczór. Ledwo się położyłaś spać, a już witał cię poranek. W końcu
jednak znalazłaś chwilę, by wpaść do pobliskiej kawiarni na ploteczki z Majką.
Co jak co, ale naprawdę w ostatnim czasie brakowało wam czasu na pogaduchy. A
przecież wiadomo, że rozmowy z przyjaciółką są lekarstwem na każde zło.
- Widzę, że ktoś tu trochę się nam rozrasta. - uśmiechnęłaś
się na widok Wójcik, która bądź co bądź, nie była już tak chudziutka jak kilka
miesięcy temu.
- Nic nie mów! Pamiętasz te świetne dżinsy, jakie kupiłyśmy
sobie razem? - parsknęła śmiechem.
- Pamiętam. - odparłaś, wiedząc co nastąpi za chwilę.
- Moje trzeba poszerzyć! - zaśmiała się, a ty jej
zawtórowałaś. Spędziłyście miłe popołudnie, aż nie chciało się wracać do
codziennych obowiązków.
- No to co, w sobotę bawimy się na weselu? - powiedziałaś na
odchodne.
- Już się nie mogę doczekać. Mateusz i ślub, chyba to nagram
i będę sobie w kółko odtwarzać, bo wciąż nie wierzę. - mruknęła i puściła ci
oczko. - Kiecę już masz? - zapytała, na
co uśmiechnęłaś się nikle.
- A mam! Kupiłam sobie niedawno. - wyszczerzyłaś się, ale
przyjaciółka nie podzielała twojego zachwytu.
- No nie, poszłaś na zakupy beze mnie?!- zrobiła smutną
minkę. - Grabisz sobie Kowalczyk, oj grabisz! - pogroziła ci palcem.
- Jestem pewna, że Kubiak chętnie wybierze się z tobą do
centrum. A właśnie, jak tam nasze ulubione Kubiaki sobie radzą? - miałaś już
się zbierać, ale ponownie się zagadałyście. Zaczęłyście rozmowę o waszych
facetach. Jak to bywało, musiałyście sobie ponarzekać i obgadywać ukochanych.
Taka już wasza kobieca natura. W końcu jednak nagadałyście się za wszystkie
czasy i po kilku godzinach miłego przesiadywania w kawiarni, nadszedł czas by
wrócić do mieszkania. Na parkingu, kiedy już sadowiłaś się wygodnie w aucie
dorwała cię jeszcze Wójcik.
- Iga, mogę mieć do ciebie prośbę? - zagadała.
- Jasne, o co chodzi? - odpowiedziałaś zdziwiona. O co też
mogło chodzić?
- Mogę wziąć sobie jutro jednodniowy urlop? - zapytała, a ty
naturalnie się zgodziłaś. Jednak była sprawa, która nie dawała ci spokoju i
znów nie dotarłaś do mieszkania. Przegadałyście kolejne półgodziny w twoim
samochodzie. Zapytałaś przyjaciółkę, czy jest coś nie tak pomiędzy nią, a
szefem. Zaszokowana twoim pytaniem opowiedziała ci o jego nachalnych ekscesach
i wiecznych propozycjach. Nie zdziwiłaś się, bo byłaś na to przygotowana. Byłaś
za to ostro zniesmaczona i poruszona.
- Chcę ten jeden dzień urlopu, bo ostatnio... Kubiak trochę
go postraszył i boję się, co będzie jak mnie spotka. - powiedziała cicho, ale
zauważyłaś na jej twarzy nutkę uśmiechu, kiedy mówiła o Michale. Najwyraźniej
przyjmujący wciąż siał postrach i mimo wszystko cieszyłaś się, że był wtedy z
Wójcik. Powiedziałaś jej, że w razie czego zawsze może na ciebie liczyć i
zebrałaś się w sobie, by wreszcie opuścić parking. Po kilku minutach dojechałaś
na blokowy parking i zameldowałaś się w mieszkaniu. Była godzina dwudziesta, a
do kawiarni wybrałaś się w okolicach szesnastej. Nie dziwiłaś się Michałowi, że
na twój widok odetchnął z ulgą. Zaraz potem zaczął się śmiać i twierdzić, że
jesteś typową kobietą. No tak, w końcu kto by pomyślał, że spędzicie cztery
godziny na plotkowaniu? Niewyobrażalne!
Tego wieczora nie myślałaś już o żadnych wyjściach i ku
twojemu zadowoleniu, ostatnio bardzo rozrywkowy Łasko również nie miał na to
ochoty. Przesiedzieliście cały wieczór przed telewizorem, oglądając bardzo
głupią komedię romantyczną z lampką wina w dłoni. Tak mijały wam kolejne dni i
zanim się obejrzałaś, przyszła sobota. Tego dnia czekała was wycieczka do
Wrocławia, gdzie mieliście wybawić się w najlepsze. Nie byłabyś kobietą, gdybyś
nie spędziła na przygotowaniach kilka godzin, z czego siatkarz miał wielki
ubaw. Podczas gdy on wylegiwał się przez całe południe przed telewizorem, ty
robiłaś się na bóstwo. Dziś postawiłaś na wysoko upięte włosy z podkręconymi
kosmykami otulającymi twarz. Wytuszowałaś rzęsy, podkreśliłaś je kreskami,
użyłaś kilku cieni, pudru i reszty rzeczy, jakie miały poprawić twój wygląd. W
końcu włożyłaś brzoskwiniową sukienkę i ubrałaś biżuterię. Wyszłaś z łazienki,
a mocujący się z krawatem Michał zagwizdał.
- Dokładnie trzy godziny, czterdzieści jeden minut i
piętnaście sekund. - powiedział, klikając coś na swoim zegarku.
- Głupi jesteś. - odrzekłaś i wpadłaś do sypialni, by
spakować potrzebne wam rzeczy. W końcu oboje byliście gotowi i zasiedliście w
aucie, by wybrać się w podróż do Wrocławia. Spodziewałaś się, że na weselu spotkasz
wiele znajomych twarzy, a nawet swoje rodzeństwo. W końcu rodzinka Wójcik była
wam bliższa niż niejedna ciotka z wujkiem z Lubelszczyzny. Byliście w połowie
drogi, gdy nagle zamarłaś.
- Michał, zawracaj! - krzyknęłaś. Siatkarz spojrzał na
ciebie, jakbyś co najmniej postradała rozum. - Czy my zabraliśmy prezent? -
zapytałaś, gorączkowo rozmyślając.
- To my mamy jakiś prezent? - mruknął Łasko. Spojrzałaś na
niego tak, że już sekundę później mknęliście z powrotem do Jastrzębia. Twojego
wrodzonego nieogarnięcia nie powstrzymał nawet ślub i byłaś pewna, że ta
historia będzie na salonach przez jeszcze długi, długi czas. Kiedy
wyruszyliście w ponowną podróż, nie odezwałaś się ani słowem na notoryczne
łamanie przepisów przez Michała. W końcu byliście już grubo spóźnieni i
dotarliście do kościoła tuż przed wkroczeniem młodej pary. Odszukałaś wzrokiem
Maję z Michałem i usadowiliście się obok nich.
- Najpierw prawie cztery godziny siedziała w łazience, a
potem prezentu zapomniała. - szepnął Łasko konspiracyjnym tonem do Kubiaka i
spojrzeli na siebie wzrokiem, który wyrażał jedno słowo: KOBIETY.
- U mnie było to samo. - odpowiedział i oboje się
wyszczerzyli. Skarciłyście ich wzrokiem, bo wkraczała już para młodych.
Musiałaś przyznać, że panna młoda wyglądała przepięknie. Tryskała dumą i
szczęściem, a stojący obok niej Mateusz wyglądał jeszcze młodziej. Siedzące w
pierwszych rzędach matki łkały cicho w chusteczki, a ojcowie zawzięcie mrugali.
Piękna muzyka otulała wasze uszy, a podczas przysięgi i tobie poleciała łezka.
Spojrzałaś na Majkę, również była wzruszona. Spoglądając na stojących przed
ołtarzem, wyobrażałaś sobie, że kiedyś i ty tam staniesz. Po wspaniałej
uroczystości ślubnej przyszedł czas na zabawę w pobliskiej restauracji.
Spotkałaś wiele znajomych osób i tak jak myślałaś, przywitałaś się z własną
rodzinką, która również dostała zaproszenia. Wesele organizowane było "z
pompą", bo blisko dwieście gości bawiło się w wystrojonym lokalu. Już
przed oczepinami odczuwałaś skutki tak szaleńczej imprezy. Nie odmawialiście
sobie tańców, a w przypadku Łasko i Kubiaka - alkoholu. Jak na wesele
przystało, wszyscy bawili się wyśmienicie. Nadszedł czas na rzucanie welonem,
więc zarówno ty, jak i Maja ustawiłyście się w kółeczku. Widząc szybującą
ozdobę, nie miałaś pojęcia co za chwilkę się wydarzy. Tuż obok waszego grona
przechodził twój ukochany. I naprawdę nie miałaś pojęcia, jakim cudem welon
znalazł się w jego rękach. Był jeszcze bardziej zaszokowany, co reszta gości.
Minęło kilka sekund a wszyscy zaczęli zaśmiewać się w najlepsze. Oczywiście
Łasko usiłował upchnąć go jakiejkolwiek pannie, w tym tobie, ale wodzirej mu na
to nie pozwolił. Stwierdził, że nastały nowe czasy i trzeba iść za modą.
Zrezygnowany, ale i rozbawiony Michał obserwował, kto też złapie muchę. Niemalże
popłakałaś się ze śmiechu, widząc kroczącego w stronę siatkarza... Kubiaka!
Majka wyglądała na równie rozbawioną i obie zaśmiewałyście się, widząc jak dwa
Michały wykonują gorący taniec. Nigdy tego nie zapomnisz, a twoja dzisiejsza
wpadka z prezentem nijak ma się do oczepinowej akcji. To wesele zapamiętasz
naprawdę dobrze!
#Maja
To spotkanie, jeśli
tak w ogóle można to nazwać kosztowało cię trochę zdrowia, bo zaliczyłaś niemal
nieprzespaną noc i rano byłaś ledwo żywa. Bo w zasadzie co zamknęłaś oczy, to
zaraz dopadał cię jakiś przeraźliwy sen stawiający cię niemal na równe nogi w
jednej sekundzie.
Tak też było i tym
razem. Nie wiedziałaś nawet, który raz ze snu wyrwał cię koszmar. Zerwałaś się
z łóżka z trudem łapiąc oddech. Przez ułamek chwili nie miałaś pojęcia gdzie
jesteś, jednak po krótkim rekonesansie znowu powróciłaś do rzeczywistości. No
może względnej, bo przez ostatnie tygodnie widok kogokolwiek po twojej prawej
stronie był czymś zupełnie nowym. Dopiero po chwili, bo chcąc nie chcąc byłaś
na wpół przytomna, doszłaś do tego co tu robił. Przecież pozwoliłaś mu zostać. Przecież
chciałaś by został.
-Zły sen?-słyszysz
jego głos po chwili. Nie odpowiadasz, a jedynie kiwasz głową głośno wzdychając.
On również nie odpowiada, a jedynie siada obok ciebie i niepewnie otacza cię
ramieniem, a ty opierasz głowę o jego ramie. Nie minęła w zasadzie chwila, a ty
odpłynęłaś. Kiedy powtórnie otwierasz oczy w pokoju nie panuje już mrok, a
przez rolety wpadają pojedyncze promyki słońca. Z pewnością byłby to jeden z
typowych dla ciebie poranków gdyby nie jeden, jedyny fakt. Tkwiłaś w silnych,
męskich ramionach. Dokładnie w tych samych, które były dla ciebie bezpiecznym
schronieniem ostatnimi miesiącami. Im dłużej na niego patrzyłaś, tym bardziej
miałaś ochotę go dotknąć. Tak po prostu. Powstrzymałaś się jednak od tej myśli,
doskonale wiedząc, że to z całą pewnością go obudzi. Jakimś cudem, udało ci się
niemal bezszelestnie wydostać z objęć i wyjść z pokoju. Udajesz się ku
łazience, gdzie doprowadzasz się do ładu i znów zauważasz powiększenie bagażu
jaki posiadałaś z przodu. Po ogarnięciu swojego wyglądu zabierasz się za jakieś
śniadanie, uprzednio dzwoniąc do przyjaciółki i prosząc o dzień wolnego
wymigując się niezbyt dobrym samopoczuciem, tym samym nie chcąc dzielić się
rewelacjami dnia wczorajszego przez telefon, a także oglądać twarzy swojego
szefa po tym wszystkim, na pewno nie dzisiaj. Nie miałaś pojęcia czy to kupiła,
aczkolwiek przystała na twoją prośbę i z całą pewnością musiałaś liczyć się z
jej wizytą w najbliższym czasie. Musiałaś też przyznać, że nie pamiętałaś kiedy
ostatnim razem jadłaś śniadanie w większej liczbie osób aniżeli jedna.
Zapomniałaś też jakie to było przyjemne. Obydwoje zapomnieliście.
-Dziękuję.-wypowiadasz kiedy stoicie przy
drzwiach wyjściowych
-Ale za co?-spogląda
na ciebie obdarowując cię przenikliwym spojrzeniem błękitnych tęczówek
-Mam spisać cała
listę?
-A jest taka?-unosi
kąciki ust ku górze- Przecież wiesz, że nie masz za co. To chyba ja ci
powinienem podziękować.
-Będziemy teraz sobie
tak dziękować?-pytasz rozbawiona na co on kręci przecząco głową wyraźnie
rozbawiony
-Mam nadzieję, że
spotkamy się wcześniej niż przed ślubem.-dodaje po chwili
-Chyba będziemy
musieli, bo skoro idziemy razem będziesz musiał kupić krawat pod kolor mojej
kreacji.-mówisz z trudem udając powagę
-To raczej na pewno,
jako facet nie znam wszystkich odmian kolorów jak amarantowy, żurawinowy czy
kobaltowy.-śmieje się
-Myślałam raczej o
jakichś pastelach.-wtrącasz, a widząc jego minę dodajesz- Spokojnie, nie
pozostawię cię na pastwę ekspedientek w sklepie. Chyba.
-Dzięki.-odpowiada ze
śmiechem, a po chwili rozmowy zostajesz sama. Nie bardzo wiedząc co ze sobą
począć, a także korzystając z chwili wolnego udajesz się ku jednej z
jastrzębskich galerii, w końcu pora na to, by znaleźć odpowiednią kreację na
wesele brata, które zbliżało się co raz to większymi krokami. Po zaledwie dwóch
godzinach wędrowania po sklepach odnalazłaś, wydawać się mogło idealną kreację.
W asymetrycznej pastelowej sukience z rękawami trzy czwarte, nawet pomimo kilku
dodatkowych kilogramów i już widocznego brzucha musiałaś przyznać, że
wyglądałaś całkiem przyzwoicie. Po krótkim shoppingu wróciłaś do mieszkania i
jak się spodziewałaś otrzymałaś telefon od samej Kowalczyk. Po chwili rozmowy z
nią zdecydowałaś się na spotkanie na neutralnym gruncie jakim była wasza
ulubiona kafejka. Musiałaś przyznać, że ostatnimi czasy zdecydowanie brakowało
wam czasu na babskie pogaduszki, co tym razem sobie zdecydowanie odbiłyście bo
przegadałyście niemal cztery godziny bez żadnych przerw. Tradycyjnie dostałaś
komentarz w twój bolący punkt, czyli rosnący brzuszek przyprawiający cię o
dodatkowe kilogramy, a także poruszyłyście kwestię nadchodzącego wesela, czy
też waszych partnerów na tą okazję. Zdobywasz się także na odwagę by wyjawić
jej prawdziwy powód swojej absencji dnia dzisiejszego, co zupełnie ją szokuje.
Po tej rozmowie czujesz się zdecydowanie lepiej, po prostu potrzebowałaś się
komuś wygadać.
Czas leciał w tak
zawrotnym tempie, że nie wiesz nawet kiedy nastał piątek, ten poprzedzający
jakże wielkie wydarzenie w twojej rodzinie i dla ciebie samej, otóż nazajutrz
ślub miał brać twój ukochany młodszy brat, który przez dłuższy czas uważany był
za tego, który nigdy tego nie zrobi. Biegałaś popołudniem po mieszkaniu w celu
sprawdzenia czy aby na pewno zabrałaś wszystko co było ci potrzebne przez te
kolejne trzy dni jakie miałaś spędzić w rodzinnym Wrocławiu. Kiedy wydawało ci,
że zabrałaś wszystko w twoich progach pojawił się Michał, wyraźnie zmordowany
treningiem, który nie tak dawno skończył. Swoją drogą, relacje między wami
ostatnimi dniami zdecydowanie uległy poprawie. Wszystko szło w dobrym kierunku,
aczkolwiek małymi kroczkami, co nie mogłaś ukrywać, że cię cieszyło. Po dwóch
godzinach jazdy dotarliście wreszcie do twojego rodzinnego domu. Niemal na
wejście zostałaś wyściskana przez rodziców i młodszego brata, który wydawał się
być już podenerwowany jutrzejszym wydarzeniem. Nie obyło się oczywiście bez
pogadanki szatyna z twoim ojcem na różne mniej i bardziej interesujące tematy
czy też masy pytań wyrzucanych z ust twojej matki niemal w jednej sekundzie.
Twoja rodzicielka nie byłaby także sobą gdyby nie pochwaliła się twoimi chyba
najbardziej kompromitującymi zdjęciami z dzieciństwa jakie posiadała czy też
nie podzieliła się twoimi przygodami za młodu, który musisz przyznać wydawały
ci się z perspektywy lat dość zabawne. Z resztą nie tylko tobie, bo niemal
wszyscy twoi towarzysze niemal pękali ze śmiechu. Po tym wspólnym wieczorze
wszyscy rozeszli się w kierunku swoich sypialni. Wbrew pozorom twoja matka nie
oddelegowała Michała do innej części domu i mógł do woli podziwiać twoje skarby
w postaci przeróżnych zdjęć wiszących na ścianie w twoim dawnym pokoju.
Następnego ranka również budzisz się otulona przez jego ramiona, z tym
wyjątkiem, że błękitne oczy przyglądały ci się z nadmierną intensywnością.
-Hmm?-mruczysz wciąż
zaspana
-Po prostu.. dawno
byłaś obok.-mówi dość niepewnie
-To fakt, chwilę
temu.-przytakujesz mu patrząc w jego kierunku
-Jak się spało?-pyta
po chwili ciszy
-O dziwo,
dobrze.-odpowiadasz mu z delikatnym uśmiechem- Tak samo dobrze jak kilka
ładnych dni temu tak mniej więcej od trzeciej nad ranem.-uśmiechasz się w jego
kierunku, a on obdarza cię dokładnie tym samym szerokim uśmiechem, co zawsze.
Po jakże krótkiej chwili lenistwa i pogaduszek zwlekasz się z łóżka, wkładasz
na siebie ubrania po czym schodzisz na śniadanie po którym wraz z mamą ruszacie
w wir przygotowań, czyli fryzjer i kosmetyczka. Raj dla kobiet, czyż nie? Po
kilku dobrych godzinach siedzenia na fotelu czy to fryzjerskim czy w celach potocznego
zrobienia się na bóstwo wraz z mamą wracacie do domu, gdzie panowie będąc
jeszcze totalnie w proszku w najlepsze oglądali jakaś powtórkę meczu. Twoja
mama przejęła dowodzenia i w jakieś pięć minut wszyscy byli zwarci i gotowi by
przenieść się w kierunku hotelu, gdyż samo przyjęcie weselne organizowane było
w podwrocławskim dworku i sama droga zajęła by wam dość znaczną część czasu. Po
ponad kolejnej godzinie spędzonej w łazience wreszcie opuściłaś to
pomieszczenie niemal zwarta i gotowa na wszelkie atrakcje tegoż dnia. Wbrew
temu czego się spodziewałaś, Michała wcale nie zastałaś rozwalonego na kanapie.
Również był niemal gotowy do wyjścia, jednakże mocował się z krawatem, czego na
chwilę zaprzestał gdyż przeniósł wzrok na ciebie.
-Może być?-pytasz i
spoglądasz na niego wyczekująco
-Wyglądasz..
wow.-wydusza z siebie nieprzerwanie ci się przyglądając
-Uznam to za
komplement.-śmiejesz się cicho po czym dodajesz- Daj, pomogę ci.-po tych
słowach stajesz z nim niemal twarzą w twarz po czym pomagasz mu w zawiązaniu
krawata.- Teraz mogę powiedzieć, że wyglądasz zdecydowanie dobrze.-uśmiechasz
się do niego na co on odpowiada ci tym samym. Po krótkiej chwili zmierzacie na
pierwszą część uroczystości. Na chwilę przed jej rozpoczęciem spotkaliście Igę
z Łasko, a także zdołaliście zamienić dosłownie parę słów po czym rozpoczęła
się chwila na którą wszyscy zgromadzeni czekali. Nie mogłaś ukryć wzruszenia,
gdy zobaczyłaś swojego brata w eleganckim smokingu z ukochaną u boku, a już tym
bardziej nie potrafiłaś go powstrzymać, gdy z ich ust padały słowa przysięgi
małżeńskiej. Wiedziałaś, że ponad godzina siedzenia na krześle u kosmetyczki
nie mogły pójść na marne i spłynąć w jednej sekundzie, aczkolwiek to było
silniejsze i kilka pojedynczych łez spłynęło po twoim policzku. Jakoś się
pozbierałaś, można by powiedzieć, że przy drobnej pomocy szatyna, którego ramię
i chusteczki służyły ci za wsparcie w tej chwili. Po składaniu życzeń, które
wydawało się trwać w nieskończoność wszyscy zgromadzeni mogli podziwiać cudowny
pierwszy taniec w wykonaniu młodej pary, która emitowała szczęściem niemal na
kilometr nastała wreszcie szalona zabawa. Pomimo swojego stanu musiałaś
przyznać, że już dawno nie szalałaś tak na parkiecie. Zaraz po swoim bracie i
jego świeżo upieczonej małżonce byliście z Michałem tematem numer jeden rozmów
i wzroki większości wścibskich ciotek koncentrowały się na tobie, a raczej na
twoim już dość widocznym brzuszku. Nie miałaś większej ochoty się tym
przejmować, więc po prostu dobrze się bawiłaś w towarzystwie swoich
najbliższych i gdy tylko nie tańczyłaś dość sprawnie uciekałaś od głupich pytań
jakie miały w swoim asortymencie niektóre panie z waszej rodziny. Z pewnością w
tym pomagał ci Michał, który niemal nie odstępował cię na krok, co musiałaś
przyznać, że wcale, a wcale ci nie przeszkadzało.
-Mogę zatańczyć z
moim ulubionym grubaskiem?-słyszysz głos swojego brata
-A chcesz dostać po
głowie za tego grubaska braciszku?-pytasz ze śmiechem
-No wiesz, chcesz
mnie na własnym weselu pobić.-śmieje się po czym oddajesz się tańcu z bratem,
który wciąż emanował szczęściem, z resztą nie mogłaś mu się dziwić.- Nie będę
cię długo zajmował bo jesteśmy pod bacznym nadzorem.-śmieje się, a ty po chwili
dostrzegasz niebieskie tęczówki utkwione na twojej osobie.- Jednym słowy między
wami już okej?
-Tak mi się
wydaje.-przytakujesz mu
-On za tobą szaleje
Majek, w życiu nie widziałem by jakiś facet w ten sposób patrzył na kobietę i
na odwrót.
-Bo chyba ja też za
nim szaleje.-dodajesz nieco ciszej nie kryjąc uśmiechu. Gdy wasz taniec dobiega
końca dopada cię twoja matka chrzestna z którą odbywasz nieco dłuższą rozmowę w
czasie której również widzisz, a raczej czujesz wzrok szatyna utkwiony na
twojej osobie. Pojawiasz się obok niego zaledwie na chwilę przed północą
zwiastującą oczepiny.
-Stęskniłeś
się?-pytasz pojawiając się obok niego
-Cholernie.-odpowiada
cicho z uśmieszkiem na twarzy po czym jak gdyby nigdy nic otacza cię ramieniem
w pełni zadowolony ze swoich poczynań.
Tak jak się spodziewałaś, zabawa oczepinowa przyniosła
wszystkim zgromadzonym cały ogrom śmiechu, co z całą pewnością było stałym
punktem niemal każdego weselnego przyjęcia. Jeśli myślałaś, że się uśmiałaś
przy zabawach poprzedzających rzut welonem czy muchą to byłaś w błędzie. Wraz z
Igą niemal płakałyście ze śmiechu bo ku zaskoczeniu wszystkich jak i samych
zainteresowanych wybrańcami zostali Kubiak i Łasko, którzy przyprawili swoimi
dzikimi pląsami o ból brzucha niemal wszystkich weselnych gości.
-Kiedy ślub pani
Łasko?-chichoczesz, gdy Kubiak pojawia się obok
-Akurat w tym związku
to ja złapałem muchę, więc...-śmieje się- Z resztą, czy ja tu słyszałem nutę
zazdrości panno Wójcik?-pyta zniżając ton swojego głosu i stając zdecydowanie
bliżej ciebie
-Nie wiem, nie
wiem.-mimowolnie przygryzasz wargę wpatrując się w niego jak urzeczona- A
powinnam?
-Och, ja na pani
miejscu pękałbym z całą pewnością z zazdrości.-mówi cicho delikatnie gładząc
swoją dłonią twój policzek. Staliście tak blisko siebie, że niemal czułaś jego
oddech na sobie, a woń perfum uderzała do nozdrzy. Dzieląca was odległość
zaczęła się co raz to zmniejszać, ale właśnie wtedy o twoim istnieniu
przypomniała sobie jedna z sióstr ciotecznych swoim głosem przerywając wam
błogą chwilę. Gdy zaczęła nawijać jak szalona kątem oka widziałaś niezadowoloną
minę swojego partnera. Widząc to byłaś niemal pewna, że tego dnia czeka cię
jeszcze sporo atrakcji, nie tylko tych weselnych.
~*~
Joan: Cześć kochane! Weekend już za pasem, a co najlepsze, nasza ukochana jesień dała się we znaki i troszkę się przeziębiłam. :/ Nie ma co, masa nauki, a tu na dodatek jeszcze katar. :C Dziś na poprawę humoru wpadłam do kina na film Miasto44. Polecam! Niesamowicie mną wstrząsnął. Wracając do tematu dzisiejszego rozdziału, który jest lekki, przyjemny i wesoły. Kto nie lubi wesel, ten niech nawet się nie przyznaje. :P KTO BY SIĘ SPODZIEWAŁ, ŻE MICHAŁ ZŁAPIE WELON? :D Taka mała niespodzianka. Czytajcie, komentujcie i uważajcie na naszą zdradliwą polską pogodę. :P Miłego tygodnia! <3
wingspiker: Witajcie moje drogie! Ostatni tydzień był dla mnie iście szalony. Tydzień temu byłam naocznym świadkiem w katowickim Spodku jak nasi chłopcy tworzyli historię złotymi zgłoskami. B-A-J-K-A! Nie potrafię ubrać w słowa tego, co tam się działo. To trzeba zdecydowanie przeżyć samemu! W tym tygodniu zwiedzałam także Wrocław, absolutnie piękne i moje ulubione miasto w Polsce, no może jedno z ulubionych. Przy okazji się też troszkę zestarzałam, także tydzień intensywny. Apropos dzisiejszego rozdziału, klimat iście sielankowy i weselny. Kubiaki są na dobre drodze, więc wszystko idzie jak najbardziej okej. Kto by się spodziewał, że tych dwóch agentów może złapać muchę i welon? :D Zabawa, zabawą, czas się ogarnąć po dzisiejszym powrocie także miłego wieczorku, przyjemnego tygodnia w szkole. Bez odbioru!