sobota, 29 listopada 2014

#Czterdzieści jeden.

#Iga:

Nie mógł wiedzieć. Nie mogłaś tak po prostu powiedzieć mu, że zostanie ojcem. Przecież ten facet przed kilkoma tygodniami wyrwał ci serce z klatki piersiowej, zdeptał je i rzucił nim w siną dal. Ale przecież ma do tego prawo. Gdyby nie on, nie nosiłabyś pod sercem nikogo. To Łasko powtarzał ci ciągle, że w końcu wam się uda. Tylko, że największym problemem było to, iż cała ta sytuacja nie sprzyjała takim wyjaśnieniom. Nie potrafiłaś zbudować jednego prostego zdania, a co dopiero mówić o wyjaśnianiu facetowi, że za sześć miesięcy z hakiem będzie zmieniał pieluchy dwóm małym szkrabom. Przecież to zbyt wiele.
- Ubranka są dla dziecka Majki. - odparłaś, modląc się, aby te kilkanaście sekund przez jakie w twojej głowie toczyła się zacięta bitwa nie były dla niego wyznacznikiem kłamstwa. Głupio z twojej strony, a wręcz bardzo, tchórz z ciebie i tyle.
- Tak długo się nad tym zastanawiałaś? Iga... jesteś w ciąży? - zapytał i nie mogłaś nie zauważyć ogników w jego oczach. Odpowiedź na pytanie jakoś nie chciała przejść przez twoje gardło. Ciekawe dlaczego.
- Michał, to nie jest odpowiedni moment, żeby rozmawiać o takich rzeczach... - westchnęłaś, ale dobrze wiedziałaś, że on już znał odpowiedź. Spędził z tobą zbyt wiele czasu, by mieć trudności z rozgryzieniem twojej logiki. Przegrana sprawa.
- Więc chodź. Gdziekolwiek. Tylko proszę cię, porozmawiaj ze mną i powiedz mi prawdę... - zaczął błagalnym tonem. Przygryzłaś wargę, ciągle się wahając. I co, powtórka z rozrywki? Pójdziesz z nim, uwierzysz mu, wybaczysz, a za jakiś czas znów wrócisz do punktu wyjścia? Sama nie wiedziałaś co robić. Ale przecież nie mogłaś stać tam wiecznie. Musiałaś w końcu podjąć jakąś racjonalną decyzję.
- No dobra. Powiesz swoje i dasz mi spokój. - powiedziałaś w końcu.
- Kawa? - zaproponował będąc chyba równie zdenerwowany co ty.
- Nie mogę pić kawy... - wyrwało ci się. Sekundę później biłaś się w czoło. Co za głupota, nie mogłaś trzymać języka za zębami i się pilnować. Prawie że wręczyłaś mu list gratulacyjny z powodu przyjścia na świat dziecka.
- Iga, jesteś w ciąży i nie ściemniaj, nie jestem aż taki głupi. Chyba mam prawo wiedzieć. - odrzekł, bacznie się w ciebie wpatrując. Jasny gwint, a ty ciągle myślałaś, że głupota jest jego domeną.  Przecież łatwiej byłoby napisać sprawozdanie z dziesięciu spotkań w firmie niż powiedzieć mu prawdę. Czy on na pewno na nią zasługuje?
- Nie jesteś? A myślałam, że właśnie tak jest. - odpowiedziałaś z przekąsem. - Słuchaj, albo chcesz rozmawiać, albo wypytywać mnie na środku przejścia w galerii handlowej. Wybieraj. - mruknęłaś z niezadowoleniem. Niech chociaż się postara, przecież nie powiesz mu, że jesteś w ciąży w takiej atmosferze. W końcu ruszyliście się z miejsca i skierowaliście do galeriowej kawiarni. Torba z ubrankami ciążyła ci jak głaz, a po zdjęciu płaszcza w lokalu wydawało ci się, że twój lekko zaokrąglony brzuszek urósł dwa razy od rana. Tak jakby wszystko wołało "halo, Łasko, przekaz do Łasko: ojciec dwójki dzieci, za sześć miesięcy rozwiązanie, podać dalej".
Zamówiłaś sobie owocową herbatę i usiadłaś, nie mając zamiaru zaczynać rozmowy jako pierwsza. Matko, teraz to dopiero przydałaby się Majka i jej porady. Upiłaś łyk gorącego napoju i spojrzałaś na towarzysza wyczekująco. To, co cię poraziło to fakt, że od waszego ostatniego spotkania nic się nie zmieniło i wciąż wyglądał przystojnie. Jego karmelowe oczy nigdy nie były tak magiczne, jak właśnie teraz. I nigdy nie miałaś tak wielkiej ochoty by wtulić się w jego tors, jak w tej piekielnej chwili. Ale halo, przecież jeszcze kilka dni temu chciałaś faceta ciężko pobić i spalić na stosie. Odrzuciłaś szybko od siebie te myśli i czekałaś aż w końcu się odezwie.
- Chyba na początku powinienem cię przeprosić... ta sprawa z rozwodem... - zaczął niepewnie.
- Sprawa, której nie było, powinieneś dodać. - uzupełniłaś uśmiechając się sztucznie.
- Niezupełnie. - powiedział i wyjął z kieszeni świstek papieru. Podał ci go, a ty szybko przeczytałaś wydrukowane słowa. Wpatrywałaś się w pismo potwierdzające rozwód Mileny i Michała. A jednak. Pofatygował się i poleciał do Włoch, by rozwiązać swoje małżeństwo.
- Szkoda, że nie tak późno. - oddałaś mu papier.
- Zrozum, że to nie była moja wina... To z jej winy ciągle odraczano sprawy. - odpowiedział.
- Twoja wina, bo mi o tym nie powiedziałeś, tylko perfidnie skłamałeś. Przecież zrozumiałabym. Aż tak złą byłam dziewczyną, byś bał się wyjawić mi prawdę? A co powiesz o jej dziecku, a raczej waszym? Do tego też masz świstek papieru? - obrzuciłaś go pytaniami, czując jak gniew przejmuje cię doszczętnie.
- To nie tak. Zrozum, Iga, bałem się, że nie będziesz chciała bawić się w związek na poważnie z żonatym facetem. Nie chciałem cię w to mieszać. Ile mogłem ci mówić, że rozwód będzie i ile razy miałem dodawać, że niestety się nie odbył? Chciałem, żebyś była szczęśliwa u mojego boku, a nie w ciągłej myśli o tym, że wciąż mam żonę. A to dziecko nie jest moje, to tylko celowe zagranie Mileny. Nie zrobiłbym ci czegoś takiego i przykro mi, że w to uwierzyłaś. - miałaś ochotę teleportować się kilka tygodni wstecz, aby nie musieć przeżywać tej rozmowy. Kompletnie nie wiedziałaś jak się do tego wszystkiego odnosić.
- Michał, ale postaw się na moim miejscu! Okłamałeś mnie, a do tego wizytę złożyła mi twoja obecna wtedy żona chwaląc się wielkim ciążowym brzuchem. Jak miałam zareagować? I jak mam ci teraz wierzyć? Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujesz "dla mojego dobra"? - dawałaś mu wyraźnie do zrozumienia, że nie zmiękniesz od razu.
- Nigdy nie przespałem się z Mileną za twoimi plecami, nigdy nie widywałem się z nią poza sprawami w sądzie. Zrobię wszystko by ci to potwierdzić. Kocham cię, Iguś. Jestem najgłupszym mężczyzną na całym świecie, bo dałem wkopać się w tak głupią sprawę jak małżeństwo z Mileną, ale teraz musisz mi uwierzyć. Kocham cię jak wariat i  nie zrobiłbym ci takiego świństwa. Nie zdradziłem cię. Musisz mi wierzyć. - gdzieś w głębi siebie czułaś, że mówi prawdę. Ale co ci po tym, przecież do tego wszystkiego nie doszłoby, gdyby nie jego kłamstwo.
- Myślę, że potrzebuję jeszcze trochę czasu, żeby to wszystko ogarnąć. - mruknęłaś.
- Czasu? Iga, siedzisz tu trzeci tydzień. Nie mogę bez ciebie żyć, nic mi nie idzie, czuję się jak skończony dupek, po tym co zrobiłem, ale nie możesz dłużej mnie ignorować. Zasługuję na najgorsze cierpienia, lecz chcę najpierw przeżyć całe moje życie z tobą. Możesz mnie nienawidzić przez lata, ale jeśli po tych latach wrócimy do siebie, to ja to przetrwam. Kocham cię. - każde jego słowo składało do kupy twoje złamane serce. Ale tak łatwo się poddać?
- Nie mogę ci nic obiecać, Michał.
- Powiedz tylko, że jesteś w ciąży i kiedyś mi wybaczysz. - powiedział, patrząc na ciebie z wyczekiwaniem.
- Zastanowię się. Potrzebuję czasu, tak jak mówiłam. - specjalnie nie potwierdziłaś ciąży. Zołza z ciebie.
- Iga, jesteś w ciąży, ja to wiem.
- Niby skąd? - zapytałaś niewinnie.
- Nie jestem głupi, powtarzam. Nie chcesz mi powiedzieć, ale jesteś. Za ile miesięcy będę tatą? - zapytał, a ty nagle wyobraziłaś sobie Łasko ze stertą pieluch. Cudownie.
- Zapytaj Milenę. - fuknęłaś i wypiłaś do końca herbatę. - Muszę lecieć, mam parę spraw do załatwienia. - zgarnęłaś płaszcz z wieszaka. Michał wyglądał jakbyś strzeliła go w pysk i oznajmiła mu, że od jutra śpi na kanapie.
- Iga, odpowiedz mi... - teraz to już miał minę zbitego psa. Nie odpowiedziałaś nic, a tylko ubrałaś się i zapłaciłaś za swoją część zamówienia, skutecznie utrudniając mu płacenie za całość. Już miałaś wyjść z lokalu, kiedy siatkarz złapał cię za rękę.
- Iga, ja muszę wiedzieć. - powiedział zupełnie poważnie. Był tak blisko ciebie, że przez chwilę miałaś wrażenie, że nic się nie wydarzyło, a zaraz się pocałujecie. Nie mówiąc już o tym, że na to ostatnie miałaś cholerną ochotę. Ale skapitulowałaś, mogłaś wywiesić białą flagę. Nie potrafiłaś już dłużej tego ciągnąć.
- Tak. Sześć. Mogę już iść? - odpowiedziałaś.
- O Boże... powiedz, że chłopiec.. - mruknął rozmarzony, chyba niedowierzając w to co się dzieje.
- Nie wiem! I się tak nie ciesz, bo jak zechcę, to będziesz płacił podwójne alimenty.
- Podwójne? - podrapał się po głowie. - Nie mów, że szykują się nam bliźniaki... - zaniemówił.
- Bingo sherlocku. A teraz pozwól, że pójdę. - odpowiedziałaś i wyrwałaś się z jego uścisku.

- Jeszcze cię odwiedzę. Zobaczysz. Będę cię odwiedzał, aż mi wybaczysz. I zobaczysz, że za sześć miesięcy będziemy razem z naszymi dwoma szkrabami. KOCHAM CIĘ, IGA! - wykrzyczał na całe centrum handlowe. Nie odwróciłaś się ani razu, idąc w kierunku parkingu. Wiedziałaś za to jedno - czeka cię intensywne sześć miesięcy. 




#Maja

  Kiedy otwierasz oczy następnego dnia przez chwilę nie wierzysz w to, co stało się wczoraj. Wydaje ci, że ten piękny wieczór był tylko wymysłem twojej wyobraźni. Ale to było zbyt realne, jak na sen. W przypływie chwili spoglądasz na swoją dłoń. Uśmiechasz się szeroko, gdy widzisz na niej cudowny pierścionek, a także na samo wspomnienie tego, co wykombinował Michał. Musiałaś mu przyznać, że przeszedł absolutnie samego siebie. Ale chyba obydwoje dorośliście to poważniejszych kroków, chciałoby się powiedzieć lepiej późno niż wcale, ale kiedyś ta chwila nastać musiała. Bądź, co bądź, za trzy miesiące z delikatnym haczkiem będziecie rodzicami, najwyższa pora by ogarnąć swoje życie.

 -Od prawie doby nie widziałam nigdzie tutaj moich rodziców, co z nimi zrobiłeś?-pytasz, gdy jecie śniadanie

 -Ja nic.-odpowiada

 -Ale…-ciągniesz

 -Twoja mama stwierdziła, że dawno nigdzie we dwoje z twoim tatą nie wyjeżdżali i zarządziła im krótkie wczasy.

 -Do kiedy?

 -Chyba do końca tygodnia.-odpowiada spokojnie popijając kawę

 -A ty do kiedy masz wyjściowe, bo o ile dobrze pamiętam to masz niedługo dość ważny mecz.

 -Już masz mnie dość?-spogląda w twoim kierunku z absolutnie uroczym uśmiechem wymalowanym na twarzy

 -Ciebie nigdy.-również odpowiadasz mu uśmiechem tocząc z nim bitwę na spojrzenia, którą jak zwykle przegrywasz z kretesem

 -A tak na poważnie to wieczorem muszę wracać. Do kiedy planujesz tu zostać?

 -W sumie to nie wiem.-wzruszasz ramionami- W piątek mam wizytę, a chciałabym jeszcze trochę pobyć z Igą dopóki jeszcze nie zabarykadowałeś mnie w domu.

 -Dobra, masz moje błogosławieństwo do środy, inaczej sam tu po ciebie wpadnę.-cmoka cię w czoło- A jak z Igą?-zmienia temat

 -Jakoś się trzyma, chociaż wiadomo jak może wyglądać jej stan emocjonalny po czymś takim.-wzdychasz- Szkoda mi jej, okropnie.

 -Mi szkoda, że mój najlepszy kumpel jest takim kretynem, ale myślę, że on sądził podobnie jak my mieliśmy małe problemy. A teraz patrz jak skończyliśmy.-śmieje się

 -Coś przez to insynuujesz mam rozumieć?

 -A i owszem. Wiem, że Łasko zachował się jak kretyn i powinien dostać w pysk za to, ale oni się za bardzo kochają żeby bez siebie żyć.-odpowiada

 -Nie poznaję cię normalnie.-śmiejesz się- Skąd ten filozof w tobie?

 -Kochanie, po prostu jestem całkiem poważnym człowiekiem. Pora się ogarnąć, za chwilę będziemy rodzicami, a do tego nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa jeśli chodzi o to.-mówi ujmując twoją dłoń na której widnieje pierścionek zaręczynowy.

 -Tym bardziej jestem zdania, że cię ktoś podmienił.-śmiejesz się z trudem wierząc w to, co przed chwilą usłyszałaś. Ale ta zmiana zaszła nie tylko w Michale, ale i w tobie. Kiedyś na słowo ślub czy dziecko reagowałaś jak diabeł na święconą wodę, a teraz? Teraz szeroko się uśmiechałaś na samą myśl o tych sprawach.

  Korzystając z wolnego czasu postanowiliście się wybrać na drobną misję, jaką było powolne uzupełnianie dziecięcej wyprawki. Ty już od dłuższego czasu przechadzałaś się po sklepach robiąc dokładną listę tego, co z całą pewnością się przyda lub też będzie zbędne przy tego typu zakupach. Nie kryłaś się z tym, że za tobą chodziły cudowne, małe dziecięce śpioszki w różnorakich odcieniach różu. Jednak nie spodziewałaś się, że tą sprawą aż w takim stopniu przejmie się i twój ukochany. Chyba w życiu nie widziałaś go tak chętnego do zakupów. Wiedziałaś, że jego ekscytacja jak każdego faceta za długo nie potrwa, więc musiałaś wykorzystać ten stan rzeczy do maksimum. Z całą pewnością za pieniądze jakie wydaliście na różnorakie dziecięce przybory i za jakie przyjdzie wam niebawem zapłacić moglibyście kupić niezły samochód, ale w tym momencie to przejmowało was akurat najmniej.

 -Nie sądziłem, że zakupy mogą być aż tak przejmujące.-komentuje, gdy wychodzicie z ostatniego sklepu jaki chcieliście odwiedzić

 -Uważaj bo jeszcze się uzależnisz.-chichoczesz

 -Nie, raczej mi to nie grozi.-odpowiada ze śmiechem

 -Ale mimo to cieszę się, że i tobie się udzieliło to szaleństwo.

 -Kiedyś musiało to nastać.-odpowiada otaczając cię ramieniem- Głodna?

 -Głupio pytasz!-śmiejesz się- Tu za rogiem jest fajna kawiarnia.

  W drodze do kawiarni gawędzicie o mniej istotnych sprawach, ale twój rozmówca w pewnej chwili przerywa konwersację intensywnie wpatrując się przed siebie. Przez chwilę nie masz zielonego pojęcia o co chodzi, ale kiedy podążasz za jego wzrokiem dostrzegasz to, co tak przykuło jego uwagę, a może raczej kto. Dostrzegasz swoją przyjaciółkę siedzącą naprzeciwko… Łasko, a do tego nie dało się nie zauważyć iż trzymali się za ręce.

 -Chodź, oni muszą porozmawiać, a świadkowie im raczej nie potrzebni. No może za parę miesięcy.-mówi, a ty jedynie kiwasz twierdząco głową i obieracie zupełnie inny kierunek. Nie da się jednak ukryć iż ciekawość naprawdę zżera cię od środka i najchętniej lada moment pognałabyś do Igi by wypytać ją o najdrobniejsze szczegóły.

 -Powiedziałeś mu, gdzie jest Iga?-wypalasz

 -Wiem, że jest coś takiego jak męska solidarność, ale nie.-kręci głową- Wiedział jedynie, że jadę do Wrocławia z misją, aczkolwiek jej celem byłaś ty.

 -W sumie nie trudno było domyślić się, gdzie jest.-kiwasz głową- Myślisz, że doszli do porozumienia?

 -Nie mam pojęcia, nie wyglądali raczej jakby ktoś zaraz miał zginąć.-wzrusza ramionami

 -Miejmy nadzieję, że kryzys zażegnany bo akurat czasu nie mają zbyt wiele.

 -Co masz na myśli?-spogląda na ciebie zaciekawiony

 -Iga jest w ciąży.-odpowiadasz niemal natychmiast

 -Naprawdę?-nie kryje zaskoczenia- A tak rozpaczali.

 -Taa, jak już ciąża to z rozmachem i to bliźniacza.

 -No to wygrali.-śmieje się.

Resztę popołudnie spędzacie dość spokojnie i bez większych ekscesów w swoim towarzystwie. Wieczorem przyszedł czas na pożegnanie bo Michał jak to on, praca wzywała. Oczywiście musiałaś mu obiecać, że w środę pojawisz się już w domu oraz to, że prędko kolejnych takich wypraw raczej nie planujesz. Wtedy obudził w nim się instynkt nadopiekuńczego przyszłego tatuśka rozprawiającego się, że za nieco ponad dziewięćdziesiąt dni zostaniesz matką i musisz się trochę bardziej oszczędzać. Zupełnie przyzwyczajona do jego nadmiernej troski nie ciągniesz tematu rzeki bo wdając się z nim w polemikę standardowo poniosłabyś klęskę, nakazujesz mu ostrożnie jechać dodając w żartach iż za chwilę zostanie ojcem i musi się troszkę hamować, co skomentował tylko kręceniem głowy i śmiechem. Korzystając z samotności postanowiłaś wybrać się z wizytą do przyjaciółki, także po to by dowiedzieć się kilku nowinek jeśli chodzi o jej relacje z Łasko. Już na początku zauważyłaś, że Iga była jakaś dziwnie nieswoja. Widziałaś doskonale, że coś ją trapi.

 -Wszystko w porządku?-pytasz

 -Tak. Nie. Nie wiem.-wyrzuca z siebie wzdychając

 -Wiesz, że możesz mi powiedzieć.

 -Widziałam się z Michałem.-odpowiada, a tu nawet nie starasz się kryć zaskoczenia, co dość szybko dostrzega Kowalczyk- Wiedziałaś?

 -O tym, że jest we Wrocławiu? Nie, ani ja ani Michał o tym nie wiedzieliśmy.-kręcisz głową- Po prostu.. widzieliśmy was w kawiarni.

 -A co widzieliście?-dopytuje

 -No wiesz, trzymaliście się za ręce..-odpowiadasz zakłopotana

 -Nie pogodziliśmy się.-odpowiada, a jej oczy momentalnie robią się jak ze szkła

 -Iguś, spokojnie.-ściskasz jej dłoń- Co by się nie działo, damy radę. Cała nasza obecna tu piątka.-uśmiechasz się, a także i na ustach przyjaciółki dostrzegasz cień uśmiechu.

  Czasem może i tęskniłaś za czasami kiedy byłyście nastolatkami i waszym największym problemem był dobór szminki czy obuwia, ale teraz obydwie byłyście już dorosłymi kobietami, które za jakąś chwile miały zostać matkami. Ale tak jak i wtedy byłyście razem, nie ważne jaki byłby to problem. I byłaś pewna, że i tym razem sobie poradzicie. Skoro takie charakterki jak ty i Kubiak potrafiliście znaleźć wspólny język i dojść do porozumienia, co lepsze swobodnie dyskutować i ekscytować się przyszłym rodzicielstwem to byłaś przekonana, że tym bardziej Iga i Michał dojdą do porozumienia. A przynajmniej muszą, bo z całą pewnością czekają na to dwa maleństwa, które za pół roku połączą ich chcąc, nie chcąc na sporą część ich życia. Wy daliście radę, teraz pora na nich. 

~*~ 
Joan: Cześć! No i widzicie, postarałyście się z komentarzami i od razu nam się milej dodaje ten rozdział. :) Oczywiście nadal namawiamy was do komentowania, bo bardzo nas to motywuje! Co do rozdziału to jak widzicie Łasko tak szybko się nie podda. :) A Iga tak szybko mu nie wybaczy. Wybuchowo, prawie jak jutro na twitterze po meczu Skra-Resovia. :P Przesyłam gorące uściski, bo za oknem zima! <3

wingspiker: Hej kochane! Chciałyśmy Was lekko zmotywować do działania, ale w życiu nie spodziewałyśmy się, że nastąpi to w aż takiej ilości! Przesyłamy Wam ogromne, wirtualne uściski za tą wzmożoną aktywność i mamy ogromną nadzieję, że to nie był tylko jednorazowy zryw :) Za oknem iście zimowa aura, z domu wychodzić się nie chce, nauki cała masa, jedynym pocieszającym faktem jest to, że zaraz święta i sporo wolnego. Także oby do grudni, potem już zleci. Co do rozdziału, standardowo się troszkę dzieje, to chyba nasza dewiza. Jak nie u Kubiaków, to u Łasków i tak w koło :P Do następnego!

sobota, 22 listopada 2014

#Czterdzieści.



#Maja

  Wizyta u Igi zrobiła zdecydowanie dobrze wam obydwu. Widziałaś, że możliwość wygadania się bliskiej osobie sprawiła, że Idze spadł pewien ciężar z serca, a do tego mogłyście się spotkać po dłuższym czasie i szczerze porozmawiać. Sama mogłaś choć przez chwilę odejść od wątpliwości jakie zaczęły cię ogarniać ostatnimi dniami. Wszystko to przez kłótnie z Michałem. Zaczęłaś się zastanawiać, czy gdyby nie ciąża wciąż bylibyście razem? Ganiłaś się za to myślenie, ale nijak  nie potrafiłaś odgonić od siebie tych przypuszczeń. Może kiedyś twardo trzymałaś się zdania, że żaden papierek nic, a nic nie zmienia, tak teraz chyba powoli zaczynałaś nabierać przekonania, że to pewien sposób zapewnienie o swoich uczuciach i swego rodzaju zabezpieczenia. Owszem, był dla ciebie wyjątkowo ważny, ale ostatnimi dniami zdecydowanie nadszarpnął twojego zaufania. Momentami miałaś poczucie, że jedyne co was trzyma to wasza nienarodzona córka, co przecież było absolutną bzdurą. Chyba jak typowa kobieta wspierana przez rozhulane hormony zaczęłaś pragnąć spełnić jedną z podstawowych żądz płci żeńskiej jakim był ten głupi papierek czy też pewna biżuteria na serdecznym palcu. Ale oczywiście byłaś Mają Wójcik i nie mówiłaś głośno i zbyt chętnie o swoich uczuciach i wszelakich marzeniach.

 -Mam nadzieję, że planujesz wrócić na kolację.-słyszysz matczyny głos w słuchawce

 -Spokojnie, ktoś musi zjeść za czterech.-śmiejesz się- Już jadę.-odpowiadasz rodzicielce

 -Pośpiesz się bo będziesz jeść zimne.-dodaje kobieta, a po chwili kończycie rozmowę. Nie wzruszona jej słowami, bez zbędnego pośpiechu wracasz do rodzinnego domu. Gasisz silnik, zbierasz swoją torebkę i wędrujesz ku domu w którym panuje wyjątkowy mrok. Przez te egipskie ciemności o mały włos nie przeoczasz pewnej istotnej rzeczy, na drzwiach wejściowych wisi mała karteczka.

Wiem, że pewnie jesteś zmęczona, ale błagam, nie zepsuje mi tego i podążaj za kolejnymi listem.

W jednej chwili rozpoznajesz charakterystyczne pismo i uśmiechasz się sama do siebie. Postanowił odkupić swoje winy przez bliżej nieznaną ci zabawę. Byłaś zbyt ciekawa tego, co czeka cię dalej by nie dać mu tej satysfakcji i podjąć rękawicy. Niewiele myśląc wchodzisz do środka domu i na wejściu zapiera ci dech w piersiach. Spora liczba aromatycznych świec oświetlała drogę ku schodom, którą zdobiło nie co innego jak płatki czerwonych róż. Wtedy natrafiłaś na kolejną wskazówkę.

Tak myślałem, że nie odpuścisz ;) Idź na górę, proszę.

Wykonując polecenie udałaś się ścieżką wskazaną przez płatki kwiatów, która doprowadziła cię do twojego pokoju. Otworzyłaś drzwi pokoju i niemal natychmiast dostrzegłaś kolejną kartkę.

Po swojej lewej zobaczysz dwa pudełka. Czerwone otwórz teraz, niebieskie po wykonaniu zadania z tego pierwszego.

Nie pozostaje ci nic innego jak posłuszne wykonanie polecenia szatyna. Otwierasz pakunek i twoim oczom ukazują się różnorakie przybory toaletowe oraz liścik.

Nie śpiesz się, masz czas do 19:00. Łazienka jest Twoja, nikt Ci nie będzie w końcu przeszkadzał. Po kąpieli, otwórz proszę niebieskie pudełko, koniecznie w szlafroku J

Jak też napisał tak też było, łazienka była do twojej dyspozycji. Także i tam panował niesamowity nastrój, a wanna gotowa była by do niej wskoczyć, co też za chwilę uczyniłaś. Po aromatycznej kąpieli udałaś się by otworzyć kolejne pudełko. W środku ujrzałaś piękną, czerwoną sukienkę z idealnie dobranymi dodatkami oraz kolejny liścik.

Wiesz co masz z tym zrobić. O 19:00 wyjdź przed dom.

Nie wiedziałaś jak to zrobił, ale kreacja leżała na tobie idealnie, nawet pomimo widocznego ciążowego brzucha. Po piętnastu minutach byłaś absolutnie gotowa na kolejne atrakcje tego wieczoru.

 -Pani Maja Wójcik?-słyszysz głos mężczyzny, gdy tylko wychodzisz przed dom, na co ty kiwasz twierdząco głową- Zapraszam.

Mogłaś się tego spodziewać. Po jakichś dziesięciu minutach jazdy kierowca zatrzymuje się, informując cię iż jesteście u celu. Wysiadasz z auta i ogarniasz wzrokiem miejsce, w jakim się znalazłaś. Po chwili rekonesansu cię olśniewa. Stoisz pod jedną z twoich ulubionych wrocławskich restauracji ulokowanej w przepięknej, odrestaurowanej kamienicy. Nie wierzysz w to, co się dzieje, tym bardziej, gdy po chwili twoim oczom ukazuje się nie kto inny jak Kubiak we własnej osobie i to nie w byle jakim wydaniu.

 -Oszalałeś.-komentujesz

 -Wiem.-kiwa głową- Ale to przez ciebie.

Po chwili siedzicie w środku lokalu i konsumujecie absolutnie przepyszne dania. Co jak co, ale doskonale wiedział jak cię przekupić.

 -Skąd wiedziałeś?

 -Wiedziałem co?-spogląda w twoim kierunku

 -Że to moja ulubiona restauracja. Nie mów, że to przypadek, bo ci nie uwierzę.

 -Mam swoje źródła.-uśmiecha się nieprzerwanie wlepiając w ciebie wzrok

 -Obstawiam, że to była konspiracja z moją mamą.-kręcisz głową- Ale to i tak nie zmienia faktu, że wciąż jestem na ciebie zła.

On nie odpowiada absolutnie nic, tylko uśmiecha się do ciebie najpiękniej jak potrafi po czy ku twoim zaskoczeniu prosi cię do tańca. Jego bliskość, ciepło i woń perfum uderzająca do nozdrzy powoduje mieszankę wybuchową, której nijak nie potrafisz się oprzeć. Niestety, a może i stety miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że za żadne skarby nie umiałaś się długo na niego gniewać, a już na pewno nie po takiej niespodziance. Bo musiałaś stwierdzić, że to mu się udało.

 -Pięknie wyglądasz.-mruczy ci do ucha

 -Nie powiem, ktoś tu miał dobry gust jeśli chodzi o kreację na ten wieczór.-odpowiadasz mu

 -Myślę, że w każdej innej wyglądałabyś równie zabójczo.

 -Ty już lepiej mi nie słódź.-ganisz go

 -Muszę się jakoś wkupić w łaski, tak?-śmieje się

 -No dobra, w sekrecie powiem ci, że mnie tak trochę bardzo kupiłeś tą kolacją niespodzianką.-mówisz- Możesz tak robić częściej.

 -Dla ciebie wszystko.-uśmiecha się po czym składa krótki pocałunek na twoich ustach- Wybacz mi, że jestem taki kretynem.

 -Wybaczam, bo zbyt mocno cię kocham „kretynie” żeby długo się na ciebie gniewać.-chichoczesz

 -Uff, ulżyło mi.-dodaje- A jeśli chodzi o niespodzianki to jeszcze nie koniec…-dodaje dość tajemniczo rozbudzając w tobie całą masę podejrzeń. Oczywiście był nieustępliwy i nie zamierzał dać za wygraną i nie pisnął ani słówkiem choć próbowałaś na wszelkie sposoby zmusić go do mówienia. Skapitulowałaś widząc, że to nie przynosi żadnych skutków. Przynajmniej do momentu aż opuściliście restaurację, a twój ukochany kazał ci zamknąć oczy, co też zrobiłaś. Kusiło cię żeby otworzyć oczy, ale byłaś zbyt dobrze pilnowana. Po kilku minutach podróży wysiedliście z auta i prowadza przez silną, męska dłoń zachodziłaś w głowę, co też za chwilę cię czeka.

 -Otwórz oczy.-słyszysz po dłuższej chwili, co wykonujesz niemal natychmiast. Byliście w twoim domu, a dokładniej w ogrodzie. Pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt iż ogród tak jak i dom, oświetlony był masą świec, a dookoła było pełno różnorakich kwiatów w czerwonym kolorze. Dopiero po chwili dostrzegłaś napis stworzony z płatków róż znajdujący się niemal przed tobą. Przez chwilę zachodziłaś w głowę, co mógł znaczyć napis „Tak?”, dopóki nie zabrałaś głosu.

 -Tak?-pytasz bo wiesz, że Michał stoi, a przynajmniej znajduje się za tobą

 -Maja.-wypowiada twoje imię z nutą podenerwowania, a ty się odwracasz. Otwierasz usta w geście kompletnego szoku. Czujesz jak w pod twoimi powiekami gromadzą się łzy, a na twarzy jawi się uśmiech. Nie wierzysz w to, co właśnie widzisz. Kręcisz głową z niedowierzaniem. Przez moment wydaje ci się, że śnisz, ale to naprawdę się dzieje. Facet, którego kochasz właśnie klęczy przed tobą na jednym kolanie.

 -Wiem, że zanim się poznaliśmy raczej żadne z nas nie myślało o związku na dłuższą metę, nie mówię już o założeniu rodziny czy małżeństwie bo to było absolutną abstrakcją. Ale to się zmieniło, kiedy cię spotkałem. Byłaś właśnie tą jedyną, na którą czekałem i dzięki, której dojrzałem do pewnych rzeczy w swoim życiu. Dzięki Tobie stałem się o wiele lepszym człowiekiem i poznałem znaczenie słowa miłość.-bierze głęboki wdech- Kocham cię, najbardziej na świecie Maja i nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia. Wiem, że jestem trudny i czasem zachowuję się jak idiota, ale to nie zmienia faktu, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Wiem, że mogłem i pewnie dałem ci wątpliwości ku temu, czy aby nie jesteśmy razem bo będziemy mieli dziecko. Ale tak nie jest, uwierz mi. Może nie jesteśmy ze sobą niewiadomo jak długo, ale trochę już razem przeszliśmy i za parę miesięcy zostaniemy rodzicami, będziemy rodziną. Chcę razem z tobą patrzeć jak nasza córka rośnie, jak się zmienia. Chcę dzielić z tobą swoje smutki i radości. Chcę być tak ogromnym wsparciem dla ciebie, takim jakim jesteś dla mnie ty. Chcę się z tobą zestarzeć, bo tylko ty dajesz mi szczęście i swoją miłość przez co jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. I spraw mi tą przyjemność i zostań moją żoną.-kończy swój monolog patrząc prosto w twoje oczy, a ty czujesz jak po policzku spływa ci pojedyncza łza. Klękasz tuż przed nim gładzisz swoją dłonią jego zarośnięty policzek.

 -Przecież znasz moją odpowiedź Michał.-uśmiechasz się- Wkurzasz mnie czasem do granic możliwości, ale chcę żebyś to robił dalej, przez następne kilkadziesiąt lat.-odpowiadasz na jego monolog widząc tym samym jak na jego twarzy rysuje się wyraźna ulga. Już po chwili na twoim palcu tkwi piękny pierścionek, a ty sama toniesz w objęciach swojego ukochanego. W życiu byś się tego nie spodziewała, a teraz skryte marzenie stało się absolutną rzeczywistością. Byłaś w tym momencie najszczęśliwszą osobą na świecie i nic ani nikt nie mógł tego zmienić.


Mam nadzieję, że się zgodziłaś, bo mój wspaniały ZIĘĆ naprawdę się postarał!~ Mama

Czekam jutro na relację z niespodzianki, mam nadzieję, że powiedziałaś TAK!!~ Iga

To kiedy wesele?~Mateusz

Jeśli nie powiedziałaś tak to Twoja matka Cię wydziedziczy i wcale nie żartuję.~ Tata


  Uśmiechasz się jeszcze szerzej, choć tak naprawdę powinnaś go zamordować za to, że w tym spisku tkwili wszyscy wasi najbliżsi. Ale czy to teraz było ważne? Skądże. Teraz chciałaś, by ta chwila i sielanka trwała wiecznie!


#Iga:
Nadszedł ponury listopad, pełen deszczu i ogólnej chandry. Zaczęłaś poważnie zastanawiać się nad powrotem do Jastrzębia, w twoim dawnym mieszkaniu, które dzieliłaś z Majką aktualnie nie przebywał żaden lokator. We Wrocławiu miałaś wrażenie, że zbyt wiele rzeczy ci umyka. Za dużo czasu spędzałaś na praktycznie niczym. Tylko ty i twoje zranione serce. Oczywiście, rodzina pomagała ci jak mogła. Ale ile można było siedzieć na karku matki i ojca. Podczas gdy zastanawiałaś się nad tym, co mogłabyś robić w Jastrzębiu, ktoś zadzwonił do drzwi. Jako, że było przed południem i wszyscy domownicy zalegali w pracy, musiałaś stoczyć się na dół i otworzyć niespodziewanemu gościowi. Przez chwilę serce szybciej ci zabiło, bo byłaś pewna, że to Łasko w końcu się pofatygował i przyjechał próbować odkupić swoje winy. Lecz myliłaś się, w drzwiach zastałaś niejakiego... Kubiaka. O mało co oczy nie wylazły ci z orbit na jego widok.
- Tak, tak. Wiem, że prędzej spodziewałabyś się komornika, niż mnie. Możesz wygłosić mi całą swoją ulubioną litanię "dlaczego tak bardzo nie lubię Kubiaka", a jak już skończysz to mam do ciebie interes. - ogłosił, wyglądając na bardzo zadowolonego ze swojej mowy. Uniosłaś brwi i rozejrzałaś się wokół.
- Jeśli zaraz wyskoczy skądś Łasko z wielkim transparentem wyznającym mi miłość, to spłoniesz w piekle o wiele szybciej niż się spodziewasz. - ostrzegłaś go, na co on uniósł ręce do góry.
- Nic mi nie wiadomo o jego planach. To jak, wpuścisz mnie? Chodzi o Majkę. - dodał konspiracyjnym szeptem, a ty od razu zmiękłaś. Dobra, w sprawach Wójcik nie ma żartów i nawet obecność twojego ulubionego siatkarza jakoś będziesz musiała znieść. Ostatecznie zaprosiłaś go do salonu, gotowa na wszystko.
- Więc... no wiesz, że Majka ma ten swój charakterek i pewnie będzie chciała mnie wypatroszyć i powiesić na drzwiach jako ostrzeżenie, ale... - zaczął niepewnym tonem.
- Do rzeczy, Kubiak, do rzeczy. - mruknęłaś, zastanawiając się jakim cudem taki człowiek może się podobać twojej przyjaciółce.
- No dobra, chcę dziś wieczorem oświadczyć się Majce. - chyba sam nie dowierzał w to co mówi, ale spojrzał na ciebie wyczekująco. Zaskoczył cię, nie ma co. Prędzej spodziewałabyś się po nim, że wstąpi do zakonu, aniżeli poprosi Wójcik o rękę. Porobiło się, sama nie wiedziałaś co mu odpowiedzieć. - Myślisz, że powie tak? - zapytał.
- O matko, nie spodziewałabym się takich ekscesów po tobie. Naprawdę, jestem pod wrażeniem. A Majka? Może i jest trochę... charakterna, ale co jak co, oświadczyny przyjmie. Jeszcze zobaczysz, że będzie ryczała ze szczęścia. - odezwałaś się w końcu. Kubiak sprawiał wrażenie podniesionego na duchu i niemal od razu zerwał się z kanapy.
- Dobra, tego potrzebowałem. Ty ją znasz chyba najlepiej, a wolałem nie wyskakiwać z takimi pytaniami do jej matki, bo nigdy nie wiadomo.
- Tylko zaaranżuj to jakoś, wiesz, że ona nie lubi przereklamowanych scenek rodem z brazylijskiej telenoweli. - przypomniałaś mu.
- Spokojnie, mam już taki plan, że tego to się ona po mnie nie spodziewała. Powiedziałbym ci, ale wy baby czytacie sobie w myślach i jeszcze Maja za szybko by się o tym dowiedziała. Znając was jutro będzie wisiała trzy godziny na telefonie opowiadając ci ze szczegółami o dzisiejszym wieczorze. - wywrócił oczyma i skierował się do wyjścia.
- Rozumiem, że potrzebowałeś tylko mojego zdania na temat twojego szalonego pomysłu, tak? - zapytałaś z rozbawieniem.
- Nie rozumiesz. Wolałem sprawdzić twoją reakcję. Skoro się zdziwiłaś to oznacza, że Majka padnie z wrażenia. A do tego już wiem, że na pewno się zgodzi. No i widzisz, w końcu się na coś przydałaś! - ostatnie zdanie dodał już po otworzeniu drzwi wyjściowych.
 - Restauracja La Folie na Placu Solnym, jej ulubiona tutaj! Nie spieprz tego, Kubiak, bo się z tobą policzę! - dodałaś na koniec. A co, niech chociaż jedno wypali i restauracja będzie odpowiednia.
- Dzięki. Boże, nie sądziłem, że kiedyś będę musiał ci dziękować... Michał, co ty narobiłeś. - powiedział sam do siebie, kierując się w stronę swojego samochodu.
- KRZYŻYK NA DROGĘ! - zawołałaś i zamknęłaś drzwi.
A więc to tak... Kubiak pomimo swojego upiornego charakteru i wyjątkowej głupoty postanowił w końcu zrobić coś odpowiedniego. Nie ma co, przyjaciółka na pewno będzie wniebowzięta. Zwłaszcza, że ostatnio jej absztyfikant dał jej sporo powodów do złości.
I stało się to, o czym mówiłaś jeszcze nie dawno do Mai. Wyszło na to, że Kubiaki pobiorą się szybciej niż ty i Łasko. A to ostatnie to już na pewno nie nadejdzie. O jakim ślubie mówić, kiedy twój niedawny facet wciąż jest w związku małżeńskim z Mileną?! Do tego to domniemane dziecko. Sama nie wiedziałaś komu wierzyć. Przecież to wszystko było takie absurdalne. Skłamałabyś mówiąc, że nie chciałabyś, aby wszystko wróciło do starej normy. Wciąż zależało ci na Michale, ale co mogłaś zrobić w tej sytuacji. To nie ty powinnaś tutaj tracić zdrowie na zamartwianiu, tylko on. Jednak co z tego, skoro najwyraźniej nie paliło się mu, by cokolwiek zrobić w tej sprawie... A może odpuścił? Może uznał, że popełnił głupotę, a ty już pewnie nigdy mu tego nie wybaczysz?
Wybaczyłabyś. Może i zarzekałaś się, że go nienawidzisz. Nie raz powiedziałaś, że nie chcesz już go znać. Zranił cię, okropnie. Złamał ci serce, sprawił, że jesteś tu, a nie w Jastrzębiu razem z nim. Ale nie da się tak po prostu rzec "nie kocham już go". "Nie zależy mi na nim". Zbyt wiele czasu spędziłaś w jego ramionach.
Tego dnia wybrałaś się na zakupy. Pierwszy raz skusiłaś się na wejście do sklepu dziecięcego w jednej z pobliskich galerii. Praktycznie przepadłaś w jego czeluściach. Nie znałaś nawet płci swoich dzieci, a już kupiłaś kilkanaście ubranek. Wyszłaś obładowana torbami i w zdecydowanie dobrym humorze. Zaczęło udzielać ci się hormonowe szaleństwo i już nie mogłaś doczekać się aż będziesz mogła założyć te ubranka na twoje małe szkraby. Wychodząc w pełni zamyślona nie zauważyłaś wysokiej postaci i centralnie na nią wpadłaś.
- Boże, przepraszam... - zaczęłaś, ale gdy zobaczyłaś z kim to przyszło ci się spotkać, zamarłaś.
- Iga? - zapytał... Łasko. Tak, tak, tak, nie kto inny, jak Michał Łasko. Nogi wrosły ci w ziemię, a ciało sparaliżowało się do granic możliwości.
- Co ty tu robisz? - wreszcie odzyskałaś mowę. Obrzuciłaś go zimnym spojrzeniem.
- Byłem u ciebie w domu... ale cię nie zastałem, więc wybrałem się tutaj, licząc, że cię spotkam i... no nie pomyliłem się. - powiedział, uważnie ci się przyglądając. Oddałabyś wszystko, żeby ta sytuacja nie wyglądała tak, jak wygląda.
- Michał, ale ja naprawdę nie mam ci nic do powiedzenia... - mruknęłaś.
- Ale ja chciałbym ci wiele powiedzieć, Iga... wyjaśnić... - powiedział niepewnie. Jego wzrok przykuła twoja pękata torba pełna ciuszków dla malutkich dzieci. Nim zdążyłaś jakkolwiek zareagować, zrozumiał więcej niż ci się wydawało. Spojrzał z szokiem to na ciebie, to na tą reklamówkę, to z powrotem na ciebie i na torbę...

- Iga... Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał z niedowierzaniem. Nie, Michał nie chcę. Nie chcę w ogóle tutaj być. I kompletnie nie wiem co ci odpowiedzieć. 
~*~
wingspiker: Dwoimy się i troimy żeby pojawić się z czymś nowym dla Was, często wykorzystując cały swój i tak ograniczony czas wolny, więc proszę, skoro już dopytujecie nas kiedy będzie coś kolejnego, to pozostawcie po sobie jakiś ślad, bo nie publikujmy tego tylko i wyłącznie dla siebie, ale dla Was. A powoli zaczynamy mieć wątpliwości, czy jest w tym dalszy sens... A jak widzicie akcja nabiera, co raz poważniejszych rumieńców.
Joan: Cześć kochane! Trochę mi przykro, bo wiecie co? My przychodzimy do was z sercem na ręce, poświęcamy swój ograniczony do minimum wolny czas, a wy co? Niby wchodzicie, a komentarzy z każdym rozdziałem coraz mniej. Rozumiem, że wy też nie macie nie wiadomo ile czasu, ale myślę, że na choćby kilka słów znajdziecie chwilę. To bardzo motywuje, a niestety w ostatnim czasie tego zdecydowanie brak. Komentujcie, opiniujcie, mówcie co jest okej, a co nie, cokolwiek! Miłego weekendu. :)