Tak jak i obiecałaś,
ku uciesze Michała wreszcie zmieniłaś swoje samotne lokum na mieszkanie
szatyna, które od teraz było waszym wspólnym. Starałaś się też nie siedzieć w
pracy więcej, aniżeli powinnaś, a i musisz przyznać, że on również całkiem
nieźle wywiązywał się ze swoich postanowień. Generalnie rzecz biorąc obydwoje
wzorowo wywiązywaliście się z waszego kompromisu.
-Długo się będziesz
tak na mnie przyglądał?-pytasz, gdy widzisz jego wzrok utkwiony w twojej
osobie, gdy przygotowujesz się rano do pracy
-Mhm.-mruczy jeszcze
nieco zaspany
-Nie martw się
kochanie, dzisiaj nie planuję siedzieć do wieczora. Nie będziesz musiał stawiać
do pionu całej mojej firmy.
-Czy ty mi coś
insynuujesz moja droga?
-Skąd.-uśmiechasz się
po czym cmokasz go w policzek i opuszczasz mieszkanie. W pracy jak zwykle urwanie
głowy, choć ciebie ono nie dotyczy w tak wielkim stopniu bo nie zostajesz
obrzucona całą masą pracy jak to bywało dotychczas. Teraz dostajesz jakąś jedną
dziesiątą tego, co wykonywałaś kiedyś i musisz przyznać, że było ci to bardzo
na rękę. Tym bardziej, że nie miałaś najlepszego dnia. A już na pewno nie
poprawiła go wizyta osoby, której nie miałaś ochoty widzieć.
-Nie wiem czy
kojarzysz fakty, ale Iga już tu nie pracuje.-mówisz chłodno, gdy widzisz go w
progu
-Chcę
porozmawiać.-mówi wzdychając
-Nie ze mną
powinieneś rozmawiać Michał.-kręcisz głową
-Wiesz.. gdzie ona
jest?
-Wiem tyle, co
ty.-odpowiadasz mu chłodno
-Maja proszę cię,
powiedz mi chociaż co się z nią dzieje.-mówi niemal błagalnym tonem głosu
-Przykro mi, ale ja
naprawdę nie mam zielonego pojęcia gdzie ona jest, a już tym bardziej co z nią,
chociaż nie podejrzewam, że jest jej do śmiechu.-mówisz z przekąsem- Z resztą
nawet gdybym cokolwiek wiedziała to sądzisz, że powiedziałabym ci?
-Rozumiem.-kiwa głową
ze zrozumieniem- Gdybyś miała z nią kontakt to powiedz jej..
-Nawet jeśli, to nie
zamierzam być pośrednikiem.-przerywasz mu- Przepraszam cię, ale mam jeszcze
trochę, a i nie mam nastroju na rozmowy.- po tych słowach bez słowa opuszcza
twój gabinet. Nie bardzo potrafisz się
skupić na pracy. Nie tylko dlatego, że rozmowa z Łasko, jeśli można to tak
nazwać cię ruszyła, ale i nie czułaś się dziś zbytnio na siłach. A już tym
bardziej z nóg zwalił cię widok osoby, którą zobaczyłaś w drodze do łazienki.
-Kogo ja
widzę.-słyszysz jej paskudny głos ze sztucznym uśmiechem przylepionym na twarzy
-Powiedziałabym to
samo.-odpowiadasz z przekąsem
-Komuś się chyba
przytyło.-wtrąca
-I wzajemnie.-wymuszasz
uśmiech- Tylko, że ja jestem w ciąży, a pani.. no właśnie.
-Proszę sobie
oszczędzić te uwagi bo chyba będzie musiała ich pani wymyślić zdecydowanie
więcej bo niestety będziemy współpracować.-szczerzy się
-Słucham?-nie
wierzysz w to co słyszysz
-Pani Moniko,
zapraszam.-wtrąca szef, po czym brunetka znika z twojego pola widzenia, a ty
jeszcze przez dłuższa chwilę stoisz w kompletnym osłupieniu. To zdecydowanie
pogorszyło twój i tak już okropnie beznadziejny dzień.
-Dobrze się
czujesz?-wyrywa cię zatroskany głos Przemka, waszego recepcjonisty
-Nie.-kręcisz głową,
po czym znikasz za drzwiami łazienki. Delikatnie przemywasz twarz i opierasz
się o zlew. Delikatnie kręci ci się w głowie przez co nie jesteś w stanie
ruszyć się z miejsca. W jednej chwili przychodzi co do głowy to, że Michał miał
chyba jednak rację. Nie powinnaś się tak forsować, bo najwidoczniej teraz oto
miałaś tego opłakane skutki. Nie miałaś pojęcia ile spędziłaś w łazience, ale
wystarczająco długo by większość twoich współpracowników opuściła firmę na
przerwę. W dalszym ciągu nie czułaś się na siłach by wrócić do pracy, ale nie
kręciło ci się chociaż w głowie.
-Maja.-po chwili
widzisz zdyszanego szatyna wpadającego do środka- Co się stało?
-Co tu
robisz?-dziwisz się jego widokiem po czym gromisz wzrokiem Przemka z którym z
całą pewnością Michał był w zmowie.
-Jesteś strasznie blada.-krzywi
się
-Bo słabo się czuję,
tylko tyle.
-Tylko?-powtarza- Na
dzisiaj skończyłaś pracę.
-Michaaał.-jęczysz
-Bez żadnego
ale.-mówi stanowczo, a ty nie masz najmniejszej ochoty się mu sprzeciwiać choć
normalnie pewnie byś to zrobiła. Nie miałaś po prostu siły na słowną sprzeczkę
i faktycznie, jedyne o czym marzyłaś w tej chwili to wydostanie się z pracy. Na
dobrą sprawę nie pamiętasz nawet drogi powrotnej do domu ani tego jak się tam
dostałaś. Budzisz się zupełnie zdezorientowana by po chwili zdać sobie sprawę,
że jesteś w waszym mieszkaniu, a obok ciebie siedzi Michał czytający jakąś
książkę. Na twój widok delikatnie odrywa wzrok od lektury po czym przenosi go
na ciebie.
-Długo spałam?-pytasz
lekko zachrypniętym głosem
-Ze trzy godziny.-odpowiada
ze spokojem w głosie- Jak się czujesz?-pyta po chwili
-Już lepiej.-kiwasz
głową- Przepraszam.-wzdychasz
-Ale za co?-spogląda
na ciebie
-Miałeś rację, nie
powinnam tyle siedzieć w pracy.
-Nie sądziłem, że
tego dożyje.-śmieje się- Jutro jak już będzie lepiej śmigasz do lekarza i
ładnie prosisz o zwolnienie.
-Ale..
-Żadnego
ale.-przerywa ci cmokając cię w usta- Pamiętaj, że chodzi już nie tylko o
ciebie, ale i o tego małego szkraba, który za trzy miesiące z hakiem wprowadzi
rewolucje w naszym życiu.
-Nie możesz się już
doczekać, co?
-Nie powiem, że nie,
nawet pomimo faktu, że w dalszym ciągu trochę przeraża mnie wizja nocnego
wstawania, zmieniania pieluch i tym podobnych naprawdę chcę by już był marzec.-unosi
kąciki ust ku górze
-Ty chociaż nie
musisz rodzić, reszta w porównaniu z tym to będzie pikuś.
-To jest ten moment w
którym wychodzi z ciebie feministka, a ja powinienem to zignorować.-śmieje się
po czym cię obejmuje- I proszę cię, nie rób mi tego nigdy więcej. Jak Przemek
do mnie zadzwonił myślałem, że dostanę zawału ze strachu.
-Za bardzo się
przejmujesz Michał.
-Ty na moim miejscu
zrobiłabyś to samo.
-Pewnie tak.-gładzisz
dłonią jego policzek czując pod opuszkami palców jego kilkudniowy zarost. Po
przyrządzanym przez twojego ukochanemu posiłku opowiadasz mu o ekscesach dnia
dzisiejszego, na wieść o twojej nowej koleżance z pracy o mało nie krztusi się
przeżuwaną zawartością w ustach. Jest w nie mniejszym szoku niż ty, a także nie
mniej zniesmaczony zaistniałą sytuacją. W tej sytuacji tym bardziej wręcz
wymusza na tobie nieco szybszy urlop, a nie ukrywasz, że to byłoby ci w tej
chwili bardzo na rękę. Ogółem kolejne dni biegły w dość spokojnym tempie. No
może gdyby nie fakt pewnego natrętnego pasożyta wpadającego do was co najmniej Ra
dziennie i suszącego ci głowę o jakieś wieści o Idze. Miałaś serdecznie dość
jego wizyt, ale nie mówiłaś tego głośno bo wiedziałaś, że gdy wy mieliście
kryzys, Kubiak występował w podobnej roli. O Idze wciąż wiedziałaś tyle co nic,
co zdecydowanie co raz bardziej cię martwiło. Abstrahując od sprawy niedoszłych
państwa Łasko wraz z Michałem wreszcie na poważnie zaczęliście wdrażać w życie
plan zostania rodziną. Jako, że dostałaś kategoryczny zakaz pracy od pani
doktor oraz nakaz odpoczywania i oszczędzania się, zajęłaś się ważniejszym
sprawami. Mając kupę wolnego czasu w przypływie chwili zabrałaś się za
urządzanie pokoju dla waszej pociechy. Musiałaś przyznać, że byłaś zdecydowanie
zadowolona z efektu finalnego twojej pracy. Nawet przyszłemu tatusiowi przypadł
on do gustu, więc nie pozostało wam nic innego jak zająć się jego wykonaniem.
-Iga się dalej nie
odzywa?-pyta szatyn, gdy spędzacie dość leniwie wieczór
-No właśnie
nie.-wzdychasz
-Łasko mi już żyć nie
daje.-przewraca oczami- Żebym ja cokolwiek jeszcze wiedział, a tak suszy mi
głowę pięćset razy na dzień i wypytuje co robić.
-Zakładam, że ty
robiłeś to samo nie tak dawno temu.-chichoczesz
-Na pewno nie aż
tak.-kręci głową
-Dziwne, że mnie nie
napastuje już więcej.-mówisz, a dostrzegając minę Kubiaka dodajesz- Co mu
nagadałeś?
-A kto powiedział, że
nagadałem?
-I kogo próbujesz
oszukać Misiu.
-No
dobra.-kapituluje- Dałem mu delikatnie do zrozumienia, że nie możesz się teraz
denerwować i musisz odpoczywać i że lepiej będzie jak da ci spokój.
-Oszczędziłeś mi
stękania Łasko nad głową mój bohaterze, jak ja mam ci się odwdzięczyć?
-Myślę, że coś się
znajdzie.-uśmiecha się zawadiacko po czym czule cię całuje, a ty nie masz
najmniejszej ochoty by go powstrzymywać. Tradycyjnie już w takich chwilach
wyczuciem czasu okazuje się osoba dobijająca się do ciebie przez telefon, a
także niedługo po tym dzwonek do drzwi za którymi z całą pewnością stał Łasko.
Zostawiasz Michała z zupełnie niespodziewanym gościem w postaci atakującego, a
sama znikasz w czeluściach mieszkania i odbierasz telefon mając nadzieję, że to
Iga. Myliłaś się, bo dzwoniła twoja mama, choć i rozmowa ta miała związek z
przyjaciółką.
-Mam dla ciebie wieści
skarbie.-rzuca twoja mama
-Wiesz gdzie jest
Iga, prawda?
-Owszem.-przytakuje-
Obiecałam, że za wszelką cenę się dowiem gdzie się podziewa no i słowa
dotrzymałam.
-Mamo, nie trzymaj
mnie dłużej w niepewności i mów gdzie ona jest. Pamiętaj, że nie można mi się
denerwować.
-Teraz to o tym pamiętasz hmm?
-Michał mówi tak
samo. Znając życie pewnie spiskujecie za moim plecami, zgadłam?
-Czego pytasz swojej
starej matki, spytaj swojego mężczyzny.-zbywa cię- Ale nie powiem, lepszego
zięcia nie mogłam mieć.-śmieje się twoja mama
-Mamo proszę cię,
mów!-ponaglasz ją
-No już dobrze,
dobrze.-poważnieje- Nie pytałam mamy Igi bo nie byłam do końca pewna czy jest
wtajemniczona, ale przypadkiem spotkałam Oliwię. Nie powiem, zdziwił mnie jej
widok bo o tej porze roku zazwyczaj nie wpada do Wrocławia. Co prawda może nie
powiedziała mi tego wprost bo nie była z pewnością przekonana, co do tego czy
ja wiem coś więcej aniżeli powinnam, ale na jakieś dziewięćdziesiąt dziewięć
procent Iga jest teraz we Wrocławiu.
-Jesteś pewna?
-Gdybym nie była, nie
dzwoniłabym i nie mówiłabym ci tego. Przecież nie można ci się denerwować.-chichocze
-Ale co powiedziała
dokładnie?
-Mniej więcej cytuję musiałam przyjechać i pomóc pewnej delikatnej duszyczce w kilku sprawach. Może i jestem
już w średnim wieku, ale potrafię zrozumieć aluzję.
-Mamo, jesteś
najlepsza!-mówisz piskliwym głosem- Teraz nie zostaje nic, jak tylko się
przekonać, czy aby nie zwiała.-mówisz, a kątem oka dostrzegasz ruch w
przedpokoju. Kończysz rozmowę z rodzicielką po czym opuszczasz sypialnie.
Widzisz, że Łasko spogląda na ciebie wzrokiem pełnym nadziei, ale ty nie
potrafisz mu jej dać. Nie po tym co zrobił twojej najlepszej przyjaciółce.
Kręcisz delikatnie głową, co ewidentnie go dobija. Dlaczego to zrobiłaś? Bo
chciałaś najpierw sama dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodziło, a przede
wszystkim zobaczyć się z Igą. Byłaś jej po prostu to winna. Przecież była dla
ciebie jak siostra. A siostry wskoczyłby dla siebie w ogień i ty w tej chwili
poniekąd się tak właśnie czułaś. Jakbyś wskakiwała w prawdziwy żar, samo
centrum tego wszystkiego.
#Iga:
To wcale nie było takie proste, jak się wydawało. Wciąż
czułaś się niczym potrącona przez zgraję rozwścieczonych zwierząt. Przecież nie
tak łatwo pogodzić się ze swoim wyjątkowo niespecjalnym losem. Bądź co bądź,
miałaś zamiar spędzić miłe popołudnie. I to wcale nie miało być próbą ucieczki
z domu rodzinnego, gdzie panowała grobowa atmosfera. Czułaś się tam, jakby ktoś
umarł. A przecież to tylko połowa twojego serca pożegnała się z życiem.
- Opowiadaj, jak u ciebie. Podobno pracujesz w jednej z
najbardziej wpływowych i dochodowych firm na Śląsku. - Karol od razu przejął
inicjatywę.
- Właściwie to pracowałam. Ostatnio się stamtąd zwolniłam.
Miałam wrażenie, że ciąży na mnie zbyt wielka presja. A do tego przesiedziałam
tam praktycznie dwa lata swojego życia. - wzruszyłaś ramionami.
- No tak, bo przecież nazwisko Kowalczyk równa się pracoholizm.
- zaśmiał się. - Oj Iga, już myślałem, że kompletnie przepadniesz w tym całym
Jastrzębiu. Straciłem ostatnie nadzieje, że przyjdzie mi cię zobaczyć właśnie
tutaj.
- Hej, bo ty po prostu nie umiesz na mnie trafić! W ostatnim
czasie pojawiałam się tu dosyć często.. - zrugałaś go, ale również się
uśmiechnęłaś. Taki był twój przyjaciel z liceum, nie potrafiłaś być na niego
zła dłużej niż przez dwie minuty. Jeszcze kilka lat temu siedzieliście razem w
ławce.
- Często? Dwa razy na rok, czy aż trzy? - parsknął śmiechem,
kiedy dotarliście do małej kawiarni w centrum. Spojrzałaś na niego z
politowaniem, nie odpowiadając. Zajęliście miejsce na końcu pomieszczenia i
złożyliście zamówienie.
- Słyszałem, że ci się nieźle powodzi. - zaczął niby
mimochodem, ale ty już wiedziałaś do czego zmierza sprawa. Może i Łasko nie
należał do najsławniejszych siatkarzy na świecie, ale informacje o kobietach
sportowców obiegają Internet i gazety w rekordowym tempie. Nie miałaś
wątpliwości, że i kolega z Wrocławia się ich dopatrzył.
- Zależy co rozumiesz przez słowo "nieźle". -
odpowiedziałaś wymijająco, upijając łyk malinowej herbaty, jaką sobie
zamówiłaś. Z tego co wiedziałaś, a było tego niewiele, nie powinnaś pić kawy.
- Nie udawaj głupiej, przecież oboje wiemy, że taka nie
jesteś. W każdym bądź razie gratuluję i czekam na zaproszenie na ślub. -
wyszczerzył się, na co miałaś ochotę go kopnąć. Ślub? Prędzej chrzciny, kochany
kolego.
- Kochany, masz nieaktualne informacje. Trochę się ostatnio
pozmieniało. - powiedziałaś cicho, wpatrując się wszędzie, byle nie w zielone
oczy towarzysza.
- Naprawdę? Ale chyba obyło się bez większych akcji, co? Bo
wiesz... zawszę mogę faceta znaleźć i wymierzyć mu sprawiedliwość. - posłał ci
pocieszający uśmiech.
- Myślę, że jeszcze się przydasz. - puściłaś mu oczko. Jak
na dżentelmena przystało, wyczuł delikatny temat i więcej nie zasypywał cię
pytaniami o siatkarza. Byłaś mu za to stokrotnie wdzięczna. Praktycznie
przepadliście na wspominaniu licealnych czasów. Tak to już jest, że szkoła
średnia obfituje w najwięcej zabawnych wspomnień. Humor radykalnie ci się
poprawił i przez jakiś czas czułaś się jak dawniej. Nie obyło się bez
przypominania ci twoich cudownych wybryków. Co jak co, ale jedna z najlepszych
uczennic w klasie również miała swoje za uszami. Bywały takie momenty, że wręcz
chciałabyś teleportować się do tych starych czasów i usiąść w szkolnej ławce.
Wtedy wszystko było takie banalnie proste. Największy twój problem tamtego
okresu? Zapewne było to coś w rodzaju nieodrobionej pracy domowej z matematyki,
albo sprawdzian z chemii. A teraz? Aktualnie to po prostu szkoda gadać.
- Od teraz masz nakaz częstszego odzywania się do starych
znajomych! Pamiętaj, że zawsze możesz napisać, zadzwonić, cokolwiek. Może i
jestem facetem, ale pewne sprawy ogarniam. Naprawdę. - dodał z normalnym już u
niego uśmiechem. Nie było tematu, rozmowy, chwili, kiedy to Karol by się nie
uśmiechał.
- Dzięki, było naprawdę miło trochę powspominać. - odparłaś,
a ku twojemu zdziwieniu kolega objął cię ramieniem. Nie wiedząc co począć w tej
delikatnie mówiąc dziwnej sytuacji, odwzajemniłaś uścisk.
- Uważaj na siebie, żebyś się tam nie zgubiła w tej śląskiej
metropolii! - dodał na odchodne, a ty pokazałaś mu język.
- Odezwał się szlachcic z dolnośląskiego! - zripostowałaś i
oboje odeszliście w swoje strony. Zrobiło ci się naprawdę ciepło na sercu mogąc
porozmawiać z kimś z zewnątrz, z osobą, która niegdyś była ci tak bliska. W
końcu zakres twoich rozmówców ograniczał się do mamy, siostry i Majki, która
była najatrakcyjniejszym obiektem w tej hierarchii. Jednak wciąż nie mogłaś
zdobyć się na telefon do niej. Tak wiele chciałaś jej powiedzieć, tyle chciałaś
jej wykrzyczeć, wypłakać. Ale fakt, że mogła przez to jeszcze bardziej się
denerwować skutecznie odciągał cię od wykonania do niej telefonu.
Dotarłaś do domu wczesnym wieczorem. Przywitałaś się z
rodziną i przez chwilę posiedziałaś z nimi w salonie. Potem przeniosłaś się do
swojego pokoju, gdzie po raz pierwszy od przyjazdu zdobyłaś się na włączenie
telefonu. Twoim oczom ukazało się kilkadziesiąt nieodebranych połączeń, prawie
sto. Do tego masa wiadomości głosowych. Sama nie miałaś pojęcia co cię
podkusiło do odsłuchania jednej z nich. Najnowszej, z dokładnie kilkunastu
minut przed.
Spójrz
w niebo i pomyśl, że ja pod tym samym niebem co ty, żyję, śpię i śnię o tobie, Iguś. I nigdy nie
przestanę cię kochać. Nigdy nie przestanę o ciebie walczyć.
Serce ci po prostu pękło. Zbyt wiele.
~*~
wingspiker: Witam kochane, troszkę obsuwy, ale tak się złożyło, że Święto Zmarłych wypadło w weekend i chcąc, nie chcąc wybyłam do rodziny i wróciłam dopiero dzisiaj, dość niedawno. Za oknem zimno i ponuro, aż się nie chce wychodzić z domu, tym bardziej jak się tydzień przesiedziało pod kocem bo się miało grypę :P U naszych bohaterów troszkę akcji, Kubiaki jak widzicie uwielbiają się sprzeczać, ale co poradzić, takie charakterki. Maja co raz poważniej myśli o planach odnalezienia Igi i kto wie, co z tego wyniknie. Generalnie się dzieje, mam nadzieję, że w natłoku codziennych zajęć znajdziecie chwilę na komentarz :) Miłego tygodnia!
Joan: Cześć kochane! Dzisiejszy dzień jest paskudny, okropny i wszystko, co najgorsze. Jakoś tak sennie, zimno i ponuro. :C Za to mam nadzieję, że najnowszy rozdział chociaż troszkę polepszy wam ten listopadowy wieczór. :) Mnie czeka cholernie zabiegany tydzień, prawdopodobnie najgorszy w tym roku. :| Wierzę, że wy nie będziecie musiały się tak męczyć i w ramach wolnego czasu skomentujecie dzisiejszą część. :P Pamiętajcie, że jeszcze tylko trochę i święta i masa wolnego! Trzymajmy się tej myśli. :) Miłego tygodnia! <3
Uwielbiam czytać to opowiadanie. Wręcz "pochłaniam" nowe rozdziały ;) Mam nadzieję, że Majka pojedzie do Igi i w końcu szczerze porozmawiają. Już z niecierpliwością czekam na kolejny, by dowiedzieć się co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Świetny jak zawsze. Do następnego. ;)
OdpowiedzUsuńKolejna bardzo dobra część;) kiedy coś nowego? ;>
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zresztą jak zawsze ;) czytam bloga od dawna niestety nie mam możliwość komentowania w moim telefonie... a z racji dłuższego wolnego weszłam sobie na komputer i piszę dziś ze jestem i każdego tygodnia czekam na następny rozdział :) pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńWpadłam na tego bloga dosyć niespodziewanie. Ba. Przeglądałam facebookowe fanpage i trafiłam na stronę na której był podany link do tego bloga. Nazwa była intrygująca, prolog również. Postacie także. Z racji tego że długi weekend to postanowiłam że będę czytać. Co mi szkodzi? Powiem jedno. Piszesz niesamowicie. Przedstawiasz problemy różnych ludzi na świecie. Nie jestem w stanie napisać nic więcej, po prostu czekam na więcej. No i nie kończ tego szybko, bo już czuję niedosyt!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
kiedy coś nowego ? :)
OdpowiedzUsuń