niedziela, 26 października 2014

#Trzydzieści siedem.

#Iga:
- Michał? - rzucasz w ciemność, wtulając się mocniej w ramię ukochanego. Za oknem pochmurna noc, spowita delikatnym blaskiem księżyca. Nie ma bezpieczniejszego miejsca na ziemi, niż w ramionach swojej miłości. Własna bezpieczna przystań. Jedyna w swoim rodzaju, najprzytulniejsza na świecie.
- Tak? - odpowiedział ci senny głos. Mogłaś się tego spodziewać, przecież każesz skatowanemu siatkarzowi słuchać cię nawet w nocy o północy.
- Podobam ci się jeszcze? I nie oszukuj! Dobrze wiem, że wyglądam jak ciężarówka i zajmuję trzy czwarte łóżka. - mruknęłaś, słysząc głębokie westchnienie Michała. Przez ostatnie pięć miesięcy miałaś wrażenie, że przytyłaś do rozmiarów małej orki, co narzeczony skutecznie próbował wybić ci z głowy. Nie omieszkałaś męczyć go tym tematem i narzekać. W końcu taka była twoja rola. Prawdziwa typowa kobieta z ciebie, ale co począć?
- Kochanie, wyglądasz pięknie i naprawdę nie wiem, gdzie ty widzisz te dodatkowe kilogramy. - odrzekł, siląc się na poważny ton. - Ale teraz jest godzina pierwsza w nocy, może porozmawiamy na ten temat o jakiejś ludzkiej porze? - dodał, nie dając ci możliwości na oskarżenie go o kłamstwo.
- Czyli jednak coś jest na rzeczy, tak? - podjęłaś szybki kontratak. Miałaś wrażenie, że mężczyzna zaraz wyrzuci cię na balkon. Byłaś w pełni świadoma swojej upierdliwości, ale denerwowanie Łasko było takim interesującym zajęciem! Nie dość, że skakał przy tobie, spełniając twoje niebotyczne zachcianki, to w dodatku musiał przebrnąć przez noce szczerości, jakie mu zafundowałaś. Ale nic nie mogłaś poradzić na to, że ciąża sprawiła, że stałaś się marudzącą jędzą, w dodatku ciągle głodną. W dzień praktycznie zasypiałaś na stojąco, za to w nocy byłaś pełna energii i miałaś ochotę gadać do rana.
- Kocham cię, słonko, jesteś najpiękniejsza na całej kuli ziemskiej, a raczej jesteście. - powiedział. - I moje ukochane szczęścia muszą teraz iść spać, żeby być wypoczętym i gotowym na jutrzejsze odwiedziny u Kubiaków. Dobranoc. - zakończył rozmowę cmokając cię w czoło. Już wiedziałaś, że dalsze poczynania nie mają sensu. Jednak to wszystko tak cię rozbawiło, że zaczęłaś chichotać, nie mogąc się powstrzymać. I tak podśmiewałaś się przez jakiś czas, a z każdą chwilą miałaś ochotę śmiać się jeszcze bardziej.
- Co znowu? - mruknął siatkarz, co spowodowało nową falę rozbawienia.
- Trochę mi cię szkoda, wiesz? - dałaś mu buziaka w policzek i położyłaś głowę na jego torsie. - Ty ze mną zwariujesz do tego lipca. - dodałaś już bardziej poważnie.
- Też tak sądzę, dlatego mam układ z Majką. - odrzekł.
- Słucham? - zdziwiłaś się.
- Jeszcze jedna noc zwierzeń, a zostaniesz wywieziona do mamusi na czteromiesięczne wygnanie. Dobranoc po raz ostatni. - zakończył. Fuknęłaś i obróciłaś się na drugi bok. Niedługo któreś z was będzie potrzebowało porady specjalisty.
Obudziły cię czyjeś głosy. Otworzyłaś oczy i ku własnemu zdziwieniu, znajdowałaś się w swoim domu rodzinnym we Wrocławiu. Rozejrzałaś się z niemałym szokiem i czym prędzej wstałaś. Spojrzałaś na swój brzuch i zamarłaś. Przecież jeszcze niedawno był wyraźnie zaokrąglony! I dlaczego przyszło ci obudzić się akurat tutaj? Przecież...
Weszłaś do kuchni i widząc Oliwię wraz z mamą od razu zrozumiałaś o co chodzi. Brutalna prawda spadła na ciebie, miażdżąc cię swoją wagą. Wszystko było snem. Łasko był teraz setki kilometrów stąd, nie wiedząc, że za siedem miesięcy zostanie ojcem. I wcale nie miał tak szybko, o ile w ogóle, się o tym dowiedzieć. Usiadłaś przy stole, popijając herbatę. Niewiele mówiłaś i niewiele jadłaś, rzadko zabierałaś głos, tylko wtedy, kiedy musiałaś. Cały dzień spędziłaś na mieście, włócząc się po parkach i rzadko uczęszczanych przez ludzi uliczkach. Nie mogłaś poradzić sobie z własnym życiem. Gdzieś na Śląsku, w mieścinie zwanej Jastrzębiem Zdrój biła część twojego serca. Twój organizm nie mógł funkcjonować bez niej. Czułaś się taka odosobniona. I nic z tym nie robiłaś. Nie mogłaś zdobyć się na odebranie telefonu od Mai. Nie potrafiłaś oddzwonić, odpisać, dać znaku życia. Telefon milczał, wyłączony przez ciebie, po około sto siedemdziesiątym połączeniu od Łasko i osiemdziesiątym drugim od Mai. Dobrze wiedziałaś, że prędzej czy później, działając razem lub osobno, dwójka cię odnajdzie i zmusi do rozmowy. Potrzebowałaś ich oboje. Z tym, że to właśnie jedno z nich sprawiło, iż jest tak, a nie inaczej. Wcale nie musiał kłamać. Mógł ci powiedzieć jak jest. Zrozumiałabyś. Wtedy, ale teraz nie potrafiłaś. Wszystko cię przerastało. Tyle razy ratowałaś tyłek innym, zachowując zimną krew. A jak przyszło co do czego, to sama tkwisz w jednym wielkim martwym punkcie. Cudownie.
- Iga? - otrząsnęłaś się z zamyślenia, widząc tuż przed sobą dziwnie znajomą twarz. Potrzebowałaś ułamka sekundy, by ją rozpoznać.
- Karol? O Boże, nic się nie zmieniłeś. - pierwszy raz od kilkudziesięciu godzin na twojej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- No ja nie powiem już kogo tu najbardziej czas oszczędza. - odpowiedział brunet. - Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedykolwiek cię spotkam, dziewczyno. Teraz nie masz już wyboru, musisz wybrać się na kawę ze starym kolegą z liceum! - zaśmiał się, a ty wzruszyłaś ramionami.
- Czemu nie. Ostatni raz rozmawialiśmy jakoś..

- W Sylwestra 2009 /2010, generalnie rzec biorąc. - odpowiedział, szczerząc się, a ty nie mogłaś nie odwzajemnić tego uśmiechu. - To jak, przyjmujesz zaproszenie? Chodzą o tobie takie słuchy, że muszę skontrolować, czy to prawda. - puścił ci oczko. Więc poszłaś. I czekałaś tylko na pytanie o twój związek z szeroko znanym i rozpoznawalnym siatkarzem. 



#Maja

  W zasadzie to nie wiesz nawet kiedy minęło ci następne kilka dni. Kursowałaś między pracą, domem i Kubiakiem zajmującym dokładnie każdą wolną sekundę twojego czasu. Oczywiście nie obyło się bez myśli nieustannie krążących wokół przyjaciółki. Szczerze powiedziawszy nie miałaś zielonego pojęcia, gdzie też mogła się teraz podziewać, ale wiedziałaś co mniej więcej musiała czuć w tym momencie. Nie dziwiłaś się jej, że wyjechała, nawet i temu, że nie odzywała się do ciebie bo doskonale pamiętałaś swoje zachowanie, gdy znalazłaś się w powiedzmy, że podobnej sytuacji. Liczyłaś jednak po cichu, że się do ciebie odezwie. Liczyłaś na tego jednego, nawet najbardziej głupiego sms. Na jakikolwiek znak, że jakoś się trzyma bo jak na razie twoje prywatne śledztwo nie szło tak, jakbyś tego chciała. W dalszym ciągu więcej było niewiadomych aniżeli odpowiedzi. Generalnie rzecz biorąc wiedziałaś tyle, co powiedział wam Łasko, a i temu nie mogłaś do końca wierzyć bo byłaś niemal pewna, że coś zostało podkoloryzowane tudzież niedopowiedziane w jego opowieści. Na chwilę obecną musiałaś jednak odłożyć na bok rozmyślanie o sprawie Igi i Łasko na bok i zająć się bieżącymi sprawami jak na przykład praca.

 -Panno Wójcik, pewnie zastanawia się pani dlaczego panią wezwałem.-mówi do niedawna wspólnik twojej przyjaciółki, a w chwili obecnej głównodowodzący firmą

 -Nie powiem, że nie.-odpowiadasz mu nie mając zielonego pojęcia czego też mógł od ciebie chcieć

 -Po dość niespodziewanym odejściu pani Kowalczyk straciliśmy nie tylko świetnego pracownika, ale i nie gorszą kierowniczkę działu. I w tym właśnie wypadku musieliśmy znaleźć kogoś, kto nadawałby się na godnego zastępcę. Kiedy planuje pani od nas odejść na urlop?-pyta nagle

 -Myślałam o połowie grudnia.-mówisz dość niepewnie na co on kiwa głową

 -Zdaję sobie sprawę z tego, że za chwilę odejdzie pani na zwolnienie, a potem na urlop macierzyński, ale jest pani niewątpliwie doskonałą kandydatką na to stanowisko.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze- Oczywiście w tej chwili nie zamierzam panią obrzucić wszelkimi obowiązkami kierowniczymi bo ma pani w tej chwili zupełnie inne priorytety  w życiu. Chcę pani powiedzieć tyle, że ta posada będzie na panią czekać po powrocie z urlopu.-uśmiecha się

 -Ja nie wiem co mam powiedzieć.-mówisz absolutnie szczerze

 -Na dniach pojawi się nowa pracownica, która tymczasowo będzie pełnić tą funkcję do pani powrotu, więc proszę się nie martwić.

W kompletnym szoku opuszczasz gabinet swojego przełożonego i gdy wracasz do swojego gabinetu dalej nie wierzysz w to, co przed chwilą usłyszałaś. Możesz powiedzieć, że w zasadzie nie cieszy cię ten awans bo przecież chcąc nie chcąc uzyskasz go kosztem Igi. Nie wiesz co masz o tym wszystkim myśleć, więc chcąc pozbyć się natłoku myśli zabierasz się za pracę. Standardowo pozwala ci to oczyścić umysł i choć na chwilę zapomnieć o wszelkich trapiących cię problemach. Jak zwykle absolutnie cię to pochłania to co robisz, przez co nie orientujesz się nawet, że już dawno temu minęły godziny pracy. Przypomina ci o tym nie kto inny jak pewien nadopiekuńczy przyszły tatuś.

 -Niech zgadnę, dalej jesteś w pracy?-słyszysz jego głos w słuchawce

 -Skąąąąd.

 -Uważaj bo ci uwierzę.-mówi wyraźnie niezadowolony- Ile razy jeszcze będę musiał cię prosić żebyś nie siedziałaś do wieczora w pracy? Nie wiem czy pamiętasz, ale za jakieś trzy miesiące z hakiem będziesz matką.

 -Dzięki za przypomnienie.-przewracasz oczami- Nie dramatyzuj, troszkę się zapomniałam.

 -Który już raz?

 -Jesteś nadopiekuńczy.-marudzisz

 -A dziwisz mi się?-podnosi ton głosu

 -Nie zamierzam dyskutować z tobą przez telefon.-rzucasz obojętnie po czym kończysz połączenie doskonale wiedząc, że rozwścieczyłaś go tym do granic możliwości. Zupełnie nic sobie z tego nie robiąc zbierałaś się jak najwolniej wychodząc z pracy, a potem także robiąc zakupy. Byłaś niemal pewna, że w trybie natychmiastowym znalazł się pod twoimi drzwiami, bo wciąż nie dałaś mu się namówić na wspólne mieszkanie. Dlatego też postanowiłaś pograć na zwłokę. Przy okazji zatrzymałaś się standardowo przy dziale dziecięcym, oczami wyobraźni widząc jak ubierasz w te cudowności swoją córeczkę. Błogie chwile skończyły się wraz z telefonem oznajmującym, że ktoś próbuje się z tobą połączyć. A przecież to nie mógł być nikt inny.

 -Wrócisz dzisiaj czy mam dzwonić na policję?

 -Jakoś mi się nie śpieszy.-rzucasz

 -Dziesięć minut.-grzmi

 -Inaczej co?-przekomarzasz się z nim

 -Nie denerwuj mnie.-syczy wściekły, a ty ledwo hamujesz się od wybuchnięcia śmiechem. Owszem, bawiła cię jego nadopiekuńczość i nie mogłaś nic na to poradzić. W zasadzie nie obchodziła cię nawet kłótnia jaka wisiała w powietrzu bo byłaś niemal pewna, że najpierw o mało nie zabije cię wzrokiem, a potem urządzi wielki wykład o twojej wielkiej nieodpowiedzialności.

  Tak jak się spodziewałaś wystarczyło jedno spojrzenie by omal nie zgromił cię spojrzeniem. Jak gdyby nic sobie z tego nie robiąc weszłaś do mieszkania niemal kompletnie go ignorując.

 -Nie masz mi nic do powiedzenia?-pyta nagle zakładając ręce

 -Nie.-odpowiadasz patrząc na niego z delikatnym uśmiechem

 -Ale ja mam i to sporo.-odpowiada ci z lodowatym spojrzeniem- Nie podoba mi się to, że przesiadujesz do późnych godzin w firmie, choć zdecydowanie nie powinnaś. Nie wspomnę już o tym, że w ogóle nie powinnaś pracować. Denerwujesz mnie nic sobie z tego nie robiąc, a przecież to nie chodzi już tylko o ciebie! A już całkowicie nie podoba mi się fakt, że ciągle mieszkamy osobno.-wyrzuca z siebie

 -Czuję się dobrze, dlaczego miałabym siedzieć w domu?-wzruszasz ramionami

 -A do kiedy planujesz pracować, do samego porodu?-pyta desperacko spoglądając w twoim kierunku po czym dodaje -Majka..-wypowiada zdrobnienie twojego imienia, którego używa tylko i wyłącznie wtedy jak jest na ciebie niemiłosiernie zły

 -Nic mi nie jest Michał, nie ma przeciwwskazań żebym nie pracowała.

 -Ale nie aż tyle!-wybucha- Rozumiem, że raz się mogło zdarzyć, że musiałaś zostać dłużej, ale nie kurwa piętnaście.

 -I co z tego? Stało mi się coś?-kpisz

 -No właśnie, a co jeśli coś się stanie? Nie wybaczyłbym sobie tego.-mówi wyraźnie poruszony- Proszę cię.

 -No już dobra!-kapitulujesz pod naciskiem jego przeraźliwie błękitnego spojrzenia- Dam na wstrzymanie.-przewracasz oczami- Ale ty też powinieneś.

 -Ja?-dziwi się

 -Tak, ty.-potwierdzasz- Jesteś przewrażliwiony i cholernie nadopiekuńczy. Mam jeszcze swój rozum i wiem gdzie są granice.

 -W takim razie pójdziemy na kompromis.

 -Jaki?-pytasz zaciekawiona

 -Wprowadzisz się do mnie i przestaniesz siedzieć nadgodziny w pracy.-mówi stanowczo

 -A ty przestaniesz być jak upierdliwa i nadopiekuńcza ciotka ględząca cały czas nad uchem.-dodajesz

 -Zgadzasz się?-unosi brwi ku górze w geście zdziwienia

 -A mam wyjście? Wolę żebyś przestał się czepiać i marudzić mi nad uchem bo powoli zaczynam mieć tego dość.

 -Wiedziałem, że się zgodzisz.-szczerzy się

 -Jesteś okropny.

 -I tak wiem, że mnie kochasz.-uśmiecha się obejmując cię

 -Niestety, ale tak.-odpowiadasz ze śmiechem

 -Niestety?-łapie cię za słowa- Gdybym tak bardzo za tobą nie szalał to bym się mocno pogniewał.

 -Ty się cały czas na mnie gniewasz.-zauważasz

 -Bo cię kocham głuptasie i się martwię.-mówi nieco ciszej- A ty uwielbiasz mnie doprowadzać do szewskiej pasji, mam rację?

 -Może troszeczkę.-szczerzy się

 -Boże, żeby nasza córka nie wdała się w nas.-chichocze

 -Marne szanse.-kręcisz głową

 -Już nam współczuje, ale jeszcze bardziej facetowi.

 -Skoro nam się udało jakimś cudem kogoś znaleźć to myślę, że nadzieja umiera ostatnia.

 -O tak, nie wiem jak ty, ale ja trafiłem doskonale.-mruczy ci przyjemnie do ucha

 -Myślę, że i ja nie gorzej.-uśmiechasz się delikatnie by skosztować jego ust.

   Gdyby trzeba było jakkolwiek zdefiniować szczęście to twoje miało ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, nieziemsko błękitne oczy, grało w siatkówkę i było najbardziej nadopiekuńczym i przewrażliwionym na twoim punkcie człowiekiem na świecie. Ale nawet pomimo tego, nie wyobrażałaś sobie bez niego życia, nawet, gdy czasem ci je uprzykrzał wyżej wspomnianymi cechami. Bo nawet pilnując cię na każdym kroku, co cię niemiłosiernie denerwowało, wciąż był tym samym facetem w którym zakochałaś się do szaleństwa. Teraz z tym wyjątkiem, że mieliście być rodziną i szczerze mówiąc, po cichu nie mogłaś się tego doczekać.


~*~
Joan: Cześć kochane! :) Jak widzicie, rozdziały będą pojawiały się w soboty/niedziele, ponieważ w piątki obie mamy trening i ciężko po nim coś dodać. :P Mam nadzieję, że tak jak ja cieszycie się, bo u "Łasków" koniec z lukrową nudą! :D Teraz u "Kubiaków" trochę spokojniej, ale dobrze wiecie, że u nas wszystko zmienia się bardzo szybko. Zapraszam was do komentowania, bo to zdecydowanie poprawia humor i dodaje skrzydeł. A przecież nie będziemy pisać tego wiecznie. :P Także komentujcie, opiniujcie i piszcie, to nas bardzo motywuje! Miłego tygodnia! <3 

wingspikerr: Witam moje drogie w tą jakże zimną niedzielę. Aura za oknem iście jesienna, zimno jak na Syberii, że aż się nie chce nosa wysadzać z domu, a do tego i powoli zaczynają dopadać niechciane choróbska. Jak wspomniała Joan będzie troszkę obsuwa z dodawaniem, plus minus dzień, ale nie bójcie się, na weekendzie na pewno coś się pojawiać będzie. A teraz do rzeczy. U Kubiaków teoretycznie sielanka, choć przy starciu dwóch silnych charakterków nie da się uniknąć sprzeczek, co widzimy wyżej. Żeby nie było, że teraz będzie pięknie i kolorowo, wiecie, że u nas sytuacje się zmieniają jak w kalejdoskopie także miejcie się na baczności :P Miłego tygodnia!

4 komentarze:

  1. Nawet nie wiecie jak dobrze, że u Kubiaków w końcu jest dobrze :D
    Mam nadzieję, że u Łasków też zagości spokój, bo są dopasowani idealnie. Oby Iga dała mu się wytłumaczyć.
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały czas czekam na nowe rozdziały. Mam nadzieję że Iga tak szybko mu nie wybaczy niech trochę o nią powalczy pomęczy się niech jeszcze nie wybacza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kubiaki jak Kubiaki zaochańce chociaz sie sprzeczaja troche ale Michal ma racje, Maja nie powinna przesadzac w kocu zaraz bd mamą! Jej dlaczego to tylko byl sen!! :( Nie poodoba mi sie ten Karol i mam nadzieje ze Lasko zacznie dzialac lada chwila

    OdpowiedzUsuń
  4. dziewczyny jakieś nowości dziś będą? :))

    OdpowiedzUsuń