#Maja
Dopiero po
zakończeniu rozmowy z siostrą cioteczną dostrzegłaś jeden drobny szczegół. Otóż
u twojego boku na próżno było szukać niejakiego Kubiaka. Dopiero po chwili
zobaczyłaś gdzie zniknął. Otóż twoja matka postanowiła porwać do tańca
niedoszłego zięcia, co musisz przyznać delikatnie cię rozbawiło. Nie chcąc im
przeszkadzać wróciłaś do waszego stolika, korzystając również z chwili
wytchnienia bo chcąc nie chcąc, pociecha odbywająca właśnie harce w twoim
brzuchu nie pozwalała ci na całonocny maraton taneczny.
-Widzę kogoś tu
dopadła teściowa?-rzuca ze śmiechem Iga spoglądając w kierunku szatyna i twojej
rodzicielki na parkiecie
-Chwila spokoju
będzie.-śmiejesz się
-Nie będę pytać jak
się bawisz bo widzę, że ktoś cię nie odstępuje nawet na krok.-uśmiecha się
-Tym bardziej cieszę
się, że został uprowadzony.-chichoczesz
-Miło się na was
patrzy, czyżby wszystko wracało na dawne tory? Wielki come back Kubiaków?
-Wydaje mi się, że
coś w tym guście.-odpowiadasz z delikatnym uśmiechem na twarzy
Niestety, nie dane wam jest dokończyć rozmowy bo przy was
pojawia się ukochany twojej przyjaciółki, a chwilę po nim przy twoim boku
melduje się także niebieskooki. Nie zdąża wypowiedzieć nawet słowa, a koło
niego materializuje się twój ojciec namawiający go na głębszego z teściem, no
bo z nim by się nie napił? Takim oto sposobem powtórnie przepadł na kilka chwil
bo byłaś pewna, że twój ojciec tak prędko go nie wypuści ze swoich objęć.
Miałaś jedynie nadzieję, że nie skończy się to tak, że to ty będziesz musiała
prowadzić go do pokoju. W zasadzie nie miałaś chwili by się nad tym zastanowić
bo zostałaś niemal zaatakowana przez kolejną panią ze swojej rodziny.
-Majeczko, jak ja
dawno cię widziałam!-rzuca wielce uradowana- Wyglądasz kwitnąco skarbie, który
to już miesiąc, piąty? No i gdzie szczęśliwy tatuś?-wyrzuciła z siebie z
prędkością
-Dziękuję.-uśmiechasz
się- Początek.-dodajesz- Tatuś został porwany najpierw przez teściową, a potem
przez teścia.
-No wiesz, prędzej
czy później czekał go magiel i reprymenda od teściów.-śmieje się kobieta. Po
dłuższej chwili dość przyjemnej rozmowy zmierzasz w kierunku stolika przy
którym ostatnio zastałaś dwóch jakże bliskich twemu sercu panów. Niestety, nie
dość, że ich tam nie dostrzegasz tak i nie jest ci dane tam dostrzec, gdyż jednym
zwinnym gestem ręki pewnego blisko dwumetrowego mężczyzny lądujesz niemal w
jego ramionach.
-Odnalazła się
zguba.-rzucasz żartobliwie
-Tęskniłaś?-szczerzy
się
-Chciałbyś.-odpowiadasz mu z przekąsem
-Owszem i to
bardzo.-dodaje z szerokim uśmiechem, a ty jedynie kręcisz głową z trudem
panując na jawiącym się na twarzy uśmiechem po czym w miarę możliwości oddajesz
się rytmom muzyki. Nie pamiętasz nawet kiedy ostatnio się tak wybawiłaś. Chyba
potrzebowałaś takiej odskoczni od problemów życia codziennego, bo zabawa w
gronie przyjaciół i rodziny to był zdecydowanie lek na wszelkie zło całego
świata. Bo nawet pomimo dość późnej godziny i nogach zaczynających błagać o
odpoczynek korzystałaś z zabawy bo najbliższa ku temu okazja nie widniała na
horyzoncie, a do tego najbliższy rok rysował się w barwach zmieniania pieluch,
nieprzespanych nocach i tym podobnych, więc miejsce na zabawę równie było
niemal zeru. Macierzyństwo zbliżało się
co raz to większymi krokami o czym dość boleśnie przypominały ci za
ciasne ubrania czy stale zwiększający swoją wielkość bagaż z przodu.
-Już dość?-pyta cię
szatyn, gdy opuściłaś parkiet i przy stoliku uzupełniałaś płyny
-Myślę, że przez
najbliższe dwa lata mam tego typu imprezy z głowy.-klepiesz się delikatnie po
brzuchu- Z resztą dzisiaj i tak pozwoliłam sobie na więcej niż mogłam bo moje
nogi wołają o pomstę do nieba.
-Dwa lata? Może Łasko
z Igą szybciej się chajtną.-odpowiada ze śmiechem- Swoją drogą i tak nie
myślałem, że wytrwasz do piątej.
-Jest już
piąta?-pytasz zdziwiona- Swoją drogą, jaką godzinę obstawiałeś?
-Maksymalnie dawałem
ci czas do trzeciej z haczkiem.-szczerzy się
-Dzięki.-śmiejesz się
po czym wstajesz od stołu wyraźnie czując swoje nogi- Jak chcesz to możesz..
-Nie ma
mowy.-przerywa ci kręcąc głową- Wydaje mi się, że przyszliśmy razem, więc
wyjdziemy też razem. Z resztą musiałbym być kretynem żebyś ty wyszła, a ja sam
został i się zabawiał.
Wiedząc, że nie masz większych szans na dalszą dyskusję na
ten temat z nim dajesz za wygraną. Informujesz Igę i Łasko oraz pana młodego o
opuszczeniu imprezy po czym obydwoje po chwili czekania na windę wsiadacie do
niej i wciskasz odpowiednie piętro. Jesteś tak zmordowana, że opierasz się o
ścianę z trudem powstrzymując cię od zaśnięcia. Za to Michał nie wygląda na aż tak
zmęczonego, stoi i z charakterystycznym dla siebie uśmiechem przygląda ci się z
nadmierną intensywnością.
-Nie patrz się tak na
mnie.-wyduszasz z siebie pomimo zmęczenia- Nigdy nie widziałeś baby w ciąży z
odpadającymi od obcasów nogami?
-Wiesz, tak jakoś
niekoniecznie.-chichocze, a już po chwili winda zatrzymuje się na odpowiednim
piętrze. Z trudem zmieniasz jakże przyjemną pozycję i przy pomocy dłoni szatyna
jakimś cudem kierujesz się ku korytarzowi, który zdaje się nie mieć końca. Wreszcie
docieracie pod swój pokój, jakimś cudem odnajdujesz w swojej kopertówce kartę
po czym wchodzicie do pokoju. Rzucasz w kąt szpilki jakie dzielnie nosiłaś
przez ostatnie kilka godzin po czym szybko wślizgujesz się do łazienki.
Zdejmujesz z siebie sukienkę, zmywasz makijaż po czym wskakujesz pod prysznic.
Musisz przyznać, że po kąpieli jesteś o wiele bardziej życiowa, jeśli można
takim być o tej nieludzkiej porze. Gdy wychodzisz zastajesz rozwalonego i drzemającego w najlepsze na kanapie Michała. Mogłabyś tak patrzeć zdecydowanie
dłużej niż przez parę minut, ale musiałaś go obudzić. Po krótkiej chwili
zajmuje łazienkę, a ty udajesz się w kierunku sypialni. Siadasz na łóżku już
bez większych chęci na sen bo wasza córka zaczęła dawać ci się w tej właśnie
chwili we znaki. Udajesz się w małą podróż do przedpokoju w celu odnalezienia
swojej torebki. Gdy ową odnajdujesz i kierujesz się ku łóżku niemal wpadasz w
Michała, który akurat opuścił progi łazienki. Twoją uwagę niemal natychmiast
przykuwa brak górnej części piżamy.
-Zapomniałem jej
zabrać.-mówi jak gdyby czytając ci w myślach
-I mam ci
uwierzyć?-pytasz przechylając głowę
-Myślę, że gdybym był
tobą sam bym nie uwierzył.-śmieje się
-Tak też
myślałam.-odpowiadasz z uśmiechem- Może i lepiej, że jej zapomniałeś...-rzucasz
nieco ciszej wodząc palcami po jego nagim torsie
-Czy pani mnie
podrywa panno Wójcik? Z tego co pamiętam w windzie nie była pani tak
rozmowna.-mówi przeszywając cię błękitnym spojrzeniem
-A jak pan sądzi,
panie Kubiak?-odpowiadasz mu pytaniem na pytanie
-Myślę, że to
zdecydowanie flirt.-mówi po czym delikatnie gładzi swoją dłonią twój policzek
tym samym wywołując na twoim ciele przyjemne dreszcze- Jestem cholernym kretynem.
Przez wielkie k. A to tego
beznadziejnie zakochanym w cudownej kobiecie za której osobę powinienem całować
po stopach tego na górze, a nie zachowywać się jak dupek. Przepraszam, tak
bardzo cię przepraszam Maja.. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo jesteś dla
mnie ważna.
-Wyobrażam.-przerywasz mu- Bo ty jesteś dla
mnie tak samo ważny Michał.
-Nawet pomimo faktu,
że zachowałem się jak idiota?
-Nawet pomimo
tego.-przytakujesz mu- Owszem, miałam ochotę wydrapać ci oczy, ale to było
wtedy. Zabolało, ale to chyba dość oczywiste w tym wypadku. Chyba jeszcze nigdy
nie byłam tak zła. Owszem, mogłabym cię znienawidzić, nie odzywać się, w
dalszym ciągu czuć się poszkodowana, ale jest jeden drobny szczegół, który
ostatnimi czasy daje mi się dość mocno we znaki, często nie daje mi spać w
nocy, sprawia, że o ulubionych spodniach mogę zapomnieć na najbliższe miesiące
i za parę miesięcy zupełnie zmieni moje, a może nasze życie. Moje uczucia
względem ciebie mimo to co się wydarzyło dalej są takie same. Dalej na twój widok
moje serce wali jak oszalałe, a w żołądku czuje przyjemne ściskanie. Byłeś i
dalej jesteś dla mnie najważniejszym facetem na świecie Michał, ale ja nie chcę
cię do niczego zmuszać.
-I nie
zmuszasz.-kręci głową- Kocham cię i nie wyobrażam sobie swojego życia bez
ciebie. Chcę codziennie budzić się obok ciebie. Chcę widzieć jak nasza córka
rośnie na naszych oczach i jak się zmienia. Chcę być z tobą kiedy mnie
potrzebujesz. Chcę żebyś miała we mnie oparcie takie, jakie ja mam w tobie.
Chcę się z tobą zestarzeć Maja. Pragnę tego jak niczego innego.-mówi niemal
jednym tchem wciąż patrząc ci prosto w oczy- Obiecuję, że..
-Nie obiecuj
nic.-przerywasz mu w połowie zdania- Po prostu bądź.-mówisz, a już po chwili
toniesz w jego objęciach. Nie wiesz nawet ile tak stoicie, z resztą mogłabyś
tak stać godzinami. Czuć jego bliskość i ciepło. Dopiero po chwili wyswabadza
cię ze swojego uścisku by skosztować twoich ust. Obydwoje byliście spragnieni
swojej bliskości, czułości, po prostu tego drugiego. Bo z początku delikatny
pocałunek zamienił się w namiętną walkę języków.
-Proszę cię, wróć do
mnie bo bez ciebie wariuję.-mówi starając się zapanować nad przyśpieszonym
oddechem
-Przecież
jestem.-odpowiadasz mu wodząc palcami po jego zaroście- I zawsze będę Michał.
Bo tego właśnie chciałaś. Chciałaś być obok niego zawsze i
by on był. Bo gdyby jakiś czas temu ktoś powiedział ci, że zakochasz się bez
pamięci w facecie przez, którego o mało nie straciłaś życia w pierwszych
minutach swojego pobytu w Jastrzębiu to chyba byś go szczerze wyśmiała. A
jednak. Ty, wieczna singielka lubiąca znajomości bez zobowiązania odnalazłaś
tego jedynego. Tego, który zdołał zmienić twoje poglądy na pewne sprawy. Tego,
którego pokochałaś i dzięki, któremu zrozumiałaś co znaczyła prawdziwa miłość.
-Gotowa na dalsze
atrakcje?-pyta, gdy opuszczasz łazienkę
-A mam
wyjście?-śmiejesz się
-Żadnego.-odpowiada
po czym skrada ci całusa- Wyglądasz pięknie.
-Nawet pomimo faktu,
że jestem gruba?
-Nie jesteś gruba,
jesteś w ciąży.-wybrnął z sytuacji- A z tego co wiem, to normalne, że
przybędzie ci w brzuszku.-uśmiecha się się
-Dopiero zobaczysz
ile mnie przybędzie, powiedzmy tak w siódmym czy ósmym miesiącu.
-Dla mnie i tak
będziesz najpiękniejszą kobietą na świecie, nie ważne ile przytyjesz.-odpowiada
ci- A teraz chodź.
-Michał?
-Hmm?-pyta
-Powinieneś tak się
częściej ubierać.-mówisz zupełnie oczarowana jego wyglądem w błękitnej koszuli
idealnie podkreślającej jego kolor oczu, po czym cmokasz go w policzek i
wychodzicie z pokoju. Na miejscu zastaje was już dość spora liczba gości
bawiących się na parkiecie. Po krótkiej chwili dołączyli do was Iga i Michał i
zabawa powtórnie zaczęła się na nowo.
-Wybaczysz mi jeśli
tym razem porwę do tańca kogoś innego?-pyta szatyn
-Którą?-mierzysz go
wzrokiem
-Spokojnie słońce,
porywam do tańca swoją cytuję teściową.-szczerzy
się
-Dobra, masz moje
błogosławieństwo.-odpowiadasz rozbawiona po czym niebieskooki znika ci sprzed
oczu, a zaraz tuż obok pojawia się Iga z którą nie miałaś okazji zamienić słowa
od dłuższego czasu.
-Czy ja dobrze widzę
i słyszę? Czyżby Kubiaki się nam znowu zeszły?-pyta wyraźnie rozradowana
-Skąd ten
pomysł?-pytasz udając absolutną powagę, ale widząc minę swojej przyjaciółki po
chwili wybuchasz niepohamowanym śmiechem
-Wójcik, jesteś
okropna!-rzuca niemal natychmiast po czym również wybucha śmiechem
-Przyjaźnimy się już
tyle lat Iguś, a ty dopiero to odkryłaś?
-Nawet nie wiesz jak
się cieszę, że doszliście do porozumienia.
-Przyznaj się, po
prostu mieliście dość pewnego domokrążcy.-chichoczesz
-Między
innymi.-śmieje się- A tak na poważnie, naprawdę się cieszę.
-Ja też i to
bardzo.-unosisz kąciki ust ku górze. Dlaczego? Bo teraz jesteś naprawdę
szczęśliwa. W najgłębszym tego słowa znaczeniu. Bo to on był dla ciebie
wszystkim, a ty byłaś tym dla niego. I po kilku tygodniach znów miałaś go obok
siebie. Tym razem ze stałym skutkiem.
#Iga:
Weselne roztargnienie i rozbawienie szybko minęło i cała
wasza czwórka musiała już wracać do swoich codziennych obowiązków. Znów nawet
nie wiedziałaś kiedy uciekają ci te dni, a nawet tygodnie. Przelatywały ci
przez palce jak nadmorski piasek. Co więcej, każdy z nich był taki sam.
Momentami miałaś wrażenie, że rodzina i Michał mają rację, ty chyba naprawdę
zwariowałaś. Praca była twoją domeną i praktycznie oddawałaś się jej w pełni.
Coraz częściej nachodziły cię refleksje, że to wszystko nie ma sensu. Ile można
harować, ile można przesiadywać w firmie? Po co to wszystko, skoro pieniędzy ci
nie brakuje? No właśnie tutaj zaczynały się schody. Miałaś wrażenie, że robisz
to tylko z przyzwyczajenia i nie potrafisz się od tego oderwać. Pozwalało
zapomnieć o problemach, pochłonąć się w nicości i przez długi czas tam trwać.
Naprawdę zwariowałaś i tym razem wcale nie było to dla ciebie zabawne. Ze
strachem myślałaś o tym, jak do tej pory wyglądało twoje życie. Praca cię
dosłownie pożerała, a ty jak najgłupsza z najgłupszych oddawałaś się w jej
łapska. Dopiero teraz doszło do ciebie, jak mało czasu poświęcałaś Michałowi.
Co prawda jako sportowiec miał już i tak napięty grafik, a ty mu nie pomagałaś,
bo kiedy miał wolną chwilę to najzwyczajniej nie było cię w domu. Chyba
nietrudno zgadnąć, gdzie wtedy przesiadywałaś. Te wszystkie przytłaczające
myśli naszły cię, kiedy to zajmowałaś się projektowaniem mieszkania dla pewnego
małżeństwa. Podczas rozmowy z kobietą, która zapragnęła nowego azylu poczułaś
się dziwnie. Opowiadała o tym, jak jej mąż przesiaduje całe dnie w swojej
firmie, jak przynosi pracę do domu, wiecznie o niej mówi i praktycznie nawet
nie ma dla niej czasu. Narzekała, że przecież nie musi narzucać sobie tak
szaleńczego tempa, skoro zajmuje tak wysokie stanowisko. Czułaś się, jak gdyby
opowiadała ci twoją historię. Przecież robiłaś to samo. Pracowałaś za trzech i
o dziwo, pasowało ci to. Ale czy nie była to swoista ucieczka? Była i dopiero
teraz zdałaś sobie z tego sprawę. Nie minęły dwa dni, a podjęłaś rażącą decyzję.
- Godzinka i jestem z powrotem. - uśmiechnęłaś się
poniedziałkowego poranka do Michała. Spojrzał na ciebie jak na wariatkę i
uważnie ci się przyjrzał.
- Bierzesz urlop? - mruknął po dłuższym zastanowieniu się.
Uśmiechnęłaś się tajemniczo i pomachałaś mu na pożegnanie. Biedny, nie wiedział
nawet, jak długi będzie ten urlop. Właściwie to skrzętnie zaplanowałaś tą
chwilę i nie miałaś zamiaru zdradzać mu szczegółów. Niespodzianka zdecydowanie
będzie lepsza. Wpadłaś do firmy i zamiast skierować się po twojej zwykłej
ścieżce do własnego gabinetu, wjechałaś windą na drugie piętro. Tam, na końcu
korytarza zapukałaś do dębowych drzwi i chwilę potem zasiadłaś tuż przed samym
prezesem firmy. Prawdziwa nadziana szycha, oscylująca w tych czterech ścianach,
skinieniem palca zarządzająca ogromnym kompleksem. O tak, ten pan mógł nawet
rzec, że ma cały świat w rękach. Od jego decyzji zależało bardzo wiele w życiu
każdego pracownika.
- Witam, pani Kowalczyk. Co też się stało, że zawitała pani
w moim gabinecie? - zapytał rzeczowym tonem, uśmiechając się. Zauważyłaś, że
jego wyszczerz nie obejmował oczu. Wciąż pozostawały zimne i utwierdzały cię w
przekonaniu, że szef do ciepłych i sympatycznych osób nie należy. Wszystko to
wyrobiona otoczka.
- Cóż, przyszedł taki moment, kiedy musiałam tutaj zawitać.
- odpowiedziałaś i otworzyłaś torebkę w poszukiwaniu zwitka papieru, nad jakim
pracowałaś dnia poprzedniego, kiedy to Michał był siłowni.
- Chyba nie ma pani zamiaru wręczyć mi wypowiedzenia, pani
Igo. - parsknął śmiechem, a ty uśmiechnęłaś się nikle, zdając sobie sprawę z
tego, jak bardzo masz zamiar namieszać.
- Bardzo mi przykro, proszę pana. - powiedziałaś, patrząc w
jego zielone oczy. Położyłaś przed nim kartkę, a on z szokiem spojrzał na
wytłuszczone litery u samej góry papieru. Składały się w piękne słowo, jakim
było: "WYPOWIEDZENIE UMOWY O PRACĘ PRZEZ PRACOWNIKA". Spojrzał na
ciebie z niedowierzaniem i szybko przebiegł oczami po napisanych przez ciebie
słowach.
- Czy to jakiś żart? - zapytał, spoglądając podejrzliwie to
na ciebie, to na wypowiedzenie.
- Ależ nie. Chciałabym bardzo podziękować panu za pracę w
pańskiej firmie. - rzekłaś.
- Pani Kowalczyk, niejeden pracownik dałby się pokroić za
pani stanowisko... a pani tak po prostu odchodzi? To niewyobrażalna strata dla
nas. - powiedział, kręcąc głową z niezadowoleniem.
- Więc myślę, że w obecnej sytuacji komuś należy się awans,
skoro stanowisko już wolne. - posłałaś mu grzeczny uśmiech.
- A powód? Przecież możemy się jeszcze dogadać, pani Igo. -
mruknął niechętnie.
- Bardzo osobisty, proszę pana. I naprawdę, tu już nic nie
da się zrobić. Podjęłam już decyzję i jeśli nie ma pan nic przeciwko,
chciałabym już zamknąć tą sprawę. - wyraźnie dałaś mu do zrozumienia, że nie
chcesz na ten temat dyskutować.
- Pozostaje mi powiedzieć, że jest mi bardzo przykro z tego
powodu. - odrzekł i zanim wyszłaś wręczył ci jeszcze kopię wypowiedzenia.
Powiedział jeszcze parę słów na odchodne, ale mówiąc szczerze, nie bardzo cię
ruszały. Wyszłaś z jego pokoju i zjechałaś windą na dół. Tam wpadłaś na Wójcik,
która nie wyglądała na zadowoloną.
- No nie, Kowalczyk, cały parter przeszukałam za tobą! -
pokręciła głową. - Gdzie ty się podziewałaś? I co to jest? - zapytała na widok
trzymanego przez ciebie zwitka papieru.
- Byłam u szefa. A to jest... nowy rozdział mojego życia. -
odpowiedziałaś nikle.
- Jak mniemam to kolejny ekstra projekt. - mruknęła,
próbując dojrzeć, co też jest napisane na kartce. Nie mogąc już dłużej trzymać
tego w tajemnicy, odwróciłaś papier i pomachałaś jej nim przed nosem.
- Czas zacząć prawdziwe życie! - zaśmiałaś się, ale
przyjaciółce nie było do śmiechu.
- Zwariowałaś, prawda? Powiedz mi, kim jesteś i co zrobiłaś
z Igą! - powiedziała z niedowierzaniem. - To niemożliwe. Nie. Takie rzeczy się
nie zdarzają, a ty coś mi tu kręcisz. Komu to zabrałaś? - nie mogła uwierzyć, w
to co się działo.
- Przepraszam Majuś, ale od dziś masz nowego szefa na
dziale.
- A kopniaka chcesz, zołzo? - zawołała, gdy machając jej,
szłaś w kierunku wyjścia. - Niech tylko skończę pracę, a się policzymy,
Kowalczyk! - pogroziła ci palcem i kręcąc głową zniknęła w jednych z wielu
drzwi. Z lekkim sercem wróciłaś do mieszkania, gdzie zastałaś Łasko. No tak,
idealnie trafiłaś. Rzuciłaś się mu na szyję, ale ukochany wciąż wyglądał na
niebywale zaszokowanego.
- Rzuciłam pracę. - powiedziałaś grobowym tonem, kiedy już
wyślizgnęłaś się z jego ramion. Wręczyłaś mu kopię wypowiedzenia z ukrywaną
radością czekałaś na jego reakcję. Co jak co, ale była bardzo podobna do tej
Majki.
- Matko Boska, Iguś, ty zwariowałaś, prawda? To niemożliwe,
jak...? - kręcił głową i spoglądał na ciebie z wielkim szokiem. - Wariatka, po
prostu wariatka. I niby dlaczego to zrobiłaś? - zapytał.
Wtedy streściłaś mu wszystko, co przyszło ci do głowy na
temat twojego pracoholizmu i byłaś pewna, że gdyby ktoś to spisał, to wyszłaby
epopeja narodowa na miano "Pana Tadeusza".
- Kochanie... - zaczął, ale umilkł. - Czasem mam wrażenie,
że ja cię prawie nie znam. - zaśmiał się i automatycznie cię przytulił. - Tego
to się po prostu nie spodziewałem!
- Cała przyjemność po mojej stronie. - wtuliłaś się w jego
silne ramiona i odetchnęłaś z ulgą. Kolejne dni wyglądały o niebo lepiej i ty
również czułaś się naprawdę dobrze. Miałaś czas na odpoczynek, na przyjemności,
na Michała. Wydawało ci się, że nic nie może popsuć tak pięknego okresu w twoim
życiu. Nawet wygrażająca się Majka nie była ci straszna. Wszystko było po
prostu zbyt idealne, by mogło dziać się naprawdę. I ku twojemu zmartwieniu,
szybko zostałaś zrzucona na ziemię. Pewnego dnia, gdy siedziałaś sama w
mieszkaniu i kucharzyłaś w kuchni, ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłaś...
osobie, której spodziewać mogłaś się tylko w koszmarach. Domyślałaś się, kim
jest ta kobieta. Byłaś wręcz pewna, w końcu nie byłabyś sobą, gdybyś jej kiedyś
nie "wygooglowała". Przeraziłaś się nie na żarty.
~*~
wingspiker: Tydzień pełen wrażeń, a i następny zapowiada się nie lepiej. Szkoła nie daje żyć, do tego zajęcia dodatkowe i tak oto przez całe siedem dni wolny mam tylko i aż jeden dzień. Może by tak jakieś wolne? Można zwariować, ale nie muszę Wam chyba tego mówić. Rozdział, przynajmniej u Kubiaków miły i przyjemny. Wyjaśnili sobie wszystko, co leżało im na duszy i tak oto wielki come back stał się faktem. Chciałoby się rzec wreszcie, prawda? :P Ale spokojnie, znacie nas i wiecie przecież, że wiecznie wspaniale dookoła nie będzie, prawda?
Miłego tygodnia moje drogie!
Miłego tygodnia moje drogie!
Joan: Hej kochane! :) Od razu mówię, że przepraszam za ten jakże pokręcony i niemożliwy rozdział. :P Wszystko na potrzeby pewnej sytuacji, jaka wyniknie już niedługo. :D Jakkolwiek by to brzmiało, tak, Iga rzuciła pracę w firmie. Nie, nie zwariowała, ani ona, ani ja :D Chociaż co do tego ostatniego, to nie mam pewności, bo szkoła doszczętnie wypłukała mnie z racjonalnego myślenia. Mam nadzieję, że wy jakoś sobie radzicie i nie popadacie w obłęd, jak ja momentami. Szczególnie wtedy, kiedy wracam do domu po 18, a przede mną leży stos notatek do nauczenia. :C Ale taki nasz los, więc ja zabieram się do nauki historii, a wy czytajcie i piszcie co sądzicie o nowym rozdziale! :) Do następnego, kochane! <3
Dla Ciebie komentarz to tylko parę minut, a dla nas niesamowita motywacja! Nie zapominajcie o tym!
zakręcona sytuacja;) jestem mega ciekawa co będzie dalej;) M.
OdpowiedzUsuńczekam na następny! ;))
OdpowiedzUsuńwooooooow tego to bym sie nie spodxiewala dawna bula zona Michala?! a po cholere ona tu? niech zabuera manatki i spiernicza jej do szczescia tu nie potrzeba, ciekawa jestem tylko co tu robi :)
OdpowiedzUsuńczekam na cd i pozdraeiam :)
Uuu. Ale pomieszalyscie.. No to ciekawa jestem co dalej wymyślicie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kinga
I ja czekam :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKubiaki się zeszły, ale mnie to cieszy <3 W sumie wiedziałam, ze w końcu się to stanie i nadszedł ten moment! Ale za to u Igi i Łasko teraz mieszasz Joan! Kowalczyk rzuciła pracę, o ja cię nie mooogęęęę.... tego to się po niej nie spodziewałam :O I jeszcze niezapowiedziany gość... Zapewne była Michała. Ale co ona chce ?! Nie wytrzymam tygodnia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*