niedziela, 5 października 2014

#Trzydzieści cztery.

#Maja
  Dopiero po zakończeniu rozmowy z siostrą cioteczną dostrzegłaś jeden drobny szczegół. Otóż u twojego boku na próżno było szukać niejakiego Kubiaka. Dopiero po chwili zobaczyłaś gdzie zniknął. Otóż twoja matka postanowiła porwać do tańca niedoszłego zięcia, co musisz przyznać delikatnie cię rozbawiło. Nie chcąc im przeszkadzać wróciłaś do waszego stolika, korzystając również z chwili wytchnienia bo chcąc nie chcąc, pociecha odbywająca właśnie harce w twoim brzuchu nie pozwalała ci na całonocny maraton taneczny.
 -Widzę kogoś tu dopadła teściowa?-rzuca ze śmiechem Iga spoglądając w kierunku szatyna i twojej rodzicielki na parkiecie
 -Chwila spokoju będzie.-śmiejesz się
 -Nie będę pytać jak się bawisz bo widzę, że ktoś cię nie odstępuje nawet na krok.-uśmiecha się
 -Tym bardziej cieszę się, że został uprowadzony.-chichoczesz
 -Miło się na was patrzy, czyżby wszystko wracało na dawne tory? Wielki come back Kubiaków?
 -Wydaje mi się, że coś w tym guście.-odpowiadasz z delikatnym uśmiechem na twarzy
Niestety, nie dane wam jest dokończyć rozmowy bo przy was pojawia się ukochany twojej przyjaciółki, a chwilę po nim przy twoim boku melduje się także niebieskooki. Nie zdąża wypowiedzieć nawet słowa, a koło niego materializuje się twój ojciec namawiający go na głębszego z teściem, no bo z nim by się nie napił? Takim oto sposobem powtórnie przepadł na kilka chwil bo byłaś pewna, że twój ojciec tak prędko go nie wypuści ze swoich objęć. Miałaś jedynie nadzieję, że nie skończy się to tak, że to ty będziesz musiała prowadzić go do pokoju. W zasadzie nie miałaś chwili by się nad tym zastanowić bo zostałaś niemal zaatakowana przez kolejną panią ze swojej rodziny.
 -Majeczko, jak ja dawno cię widziałam!-rzuca wielce uradowana- Wyglądasz kwitnąco skarbie, który to już miesiąc, piąty? No i gdzie szczęśliwy tatuś?-wyrzuciła z siebie z prędkością
 -Dziękuję.-uśmiechasz się- Początek.-dodajesz- Tatuś został porwany najpierw przez teściową, a potem przez teścia.
 -No wiesz, prędzej czy później czekał go magiel i reprymenda od teściów.-śmieje się kobieta. Po dłuższej chwili dość przyjemnej rozmowy zmierzasz w kierunku stolika przy którym ostatnio zastałaś dwóch jakże bliskich twemu sercu panów. Niestety, nie dość, że ich tam nie dostrzegasz tak i nie jest ci dane tam dostrzec, gdyż jednym zwinnym gestem ręki pewnego blisko dwumetrowego mężczyzny lądujesz niemal w jego ramionach.
 -Odnalazła się zguba.-rzucasz żartobliwie
 -Tęskniłaś?-szczerzy się
 -Chciałbyś.-odpowiadasz mu z przekąsem
 -Owszem i to bardzo.-dodaje z szerokim uśmiechem, a ty jedynie kręcisz głową z trudem panując na jawiącym się na twarzy uśmiechem po czym w miarę możliwości oddajesz się rytmom muzyki. Nie pamiętasz nawet kiedy ostatnio się tak wybawiłaś. Chyba potrzebowałaś takiej odskoczni od problemów życia codziennego, bo zabawa w gronie przyjaciół i rodziny to był zdecydowanie lek na wszelkie zło całego świata. Bo nawet pomimo dość późnej godziny i nogach zaczynających błagać o odpoczynek korzystałaś z zabawy bo najbliższa ku temu okazja nie widniała na horyzoncie, a do tego najbliższy rok rysował się w barwach zmieniania pieluch, nieprzespanych nocach i tym podobnych, więc miejsce na zabawę równie było niemal zeru. Macierzyństwo zbliżało się  co raz to większymi krokami o czym dość boleśnie przypominały ci za ciasne ubrania czy stale zwiększający swoją wielkość bagaż z przodu.
 -Już dość?-pyta cię szatyn, gdy opuściłaś parkiet i przy stoliku uzupełniałaś płyny
 -Myślę, że przez najbliższe dwa lata mam tego typu imprezy z głowy.-klepiesz się delikatnie po brzuchu- Z resztą dzisiaj i tak pozwoliłam sobie na więcej niż mogłam bo moje nogi wołają o pomstę do nieba.
 -Dwa lata? Może Łasko z Igą szybciej się chajtną.-odpowiada ze śmiechem- Swoją drogą i tak nie myślałem, że wytrwasz do piątej.
 -Jest już piąta?-pytasz zdziwiona- Swoją drogą, jaką godzinę obstawiałeś?
 -Maksymalnie dawałem ci czas do trzeciej z haczkiem.-szczerzy się
 -Dzięki.-śmiejesz się po czym wstajesz od stołu wyraźnie czując swoje nogi- Jak chcesz to możesz..
 -Nie ma mowy.-przerywa ci kręcąc głową- Wydaje mi się, że przyszliśmy razem, więc wyjdziemy też razem. Z resztą musiałbym być kretynem żebyś ty wyszła, a ja sam został i się zabawiał.
Wiedząc, że nie masz większych szans na dalszą dyskusję na ten temat z nim dajesz za wygraną. Informujesz Igę i Łasko oraz pana młodego o opuszczeniu imprezy po czym obydwoje po chwili czekania na windę wsiadacie do niej i wciskasz odpowiednie piętro. Jesteś tak zmordowana, że opierasz się o ścianę z trudem powstrzymując cię od zaśnięcia. Za to Michał nie wygląda na aż tak zmęczonego, stoi i z charakterystycznym dla siebie uśmiechem przygląda ci się z nadmierną intensywnością.
 -Nie patrz się tak na mnie.-wyduszasz z siebie pomimo zmęczenia- Nigdy nie widziałeś baby w ciąży z odpadającymi od obcasów nogami?
 -Wiesz, tak jakoś niekoniecznie.-chichocze, a już po chwili winda zatrzymuje się na odpowiednim piętrze. Z trudem zmieniasz jakże przyjemną pozycję i przy pomocy dłoni szatyna jakimś cudem kierujesz się ku korytarzowi, który zdaje się nie mieć końca. Wreszcie docieracie pod swój pokój, jakimś cudem odnajdujesz w swojej kopertówce kartę po czym wchodzicie do pokoju. Rzucasz w kąt szpilki jakie dzielnie nosiłaś przez ostatnie kilka godzin po czym szybko wślizgujesz się do łazienki. Zdejmujesz z siebie sukienkę, zmywasz makijaż po czym wskakujesz pod prysznic. Musisz przyznać, że po kąpieli jesteś o wiele bardziej życiowa, jeśli można takim być o tej nieludzkiej porze. Gdy wychodzisz zastajesz rozwalonego i drzemającego w najlepsze na kanapie Michała. Mogłabyś tak patrzeć zdecydowanie dłużej niż przez parę minut, ale musiałaś go obudzić. Po krótkiej chwili zajmuje łazienkę, a ty udajesz się w kierunku sypialni. Siadasz na łóżku już bez większych chęci na sen bo wasza córka zaczęła dawać ci się w tej właśnie chwili we znaki. Udajesz się w małą podróż do przedpokoju w celu odnalezienia swojej torebki. Gdy ową odnajdujesz i kierujesz się ku łóżku niemal wpadasz w Michała, który akurat opuścił progi łazienki. Twoją uwagę niemal natychmiast przykuwa brak górnej części piżamy.
 -Zapomniałem jej zabrać.-mówi jak gdyby czytając ci w myślach
 -I mam ci uwierzyć?-pytasz przechylając głowę
 -Myślę, że gdybym był tobą sam bym nie uwierzył.-śmieje się
 -Tak też myślałam.-odpowiadasz z uśmiechem- Może i lepiej, że jej zapomniałeś...-rzucasz nieco ciszej wodząc palcami po jego nagim torsie
 -Czy pani mnie podrywa panno Wójcik? Z tego co pamiętam w windzie nie była pani tak rozmowna.-mówi przeszywając cię błękitnym spojrzeniem
 -A jak pan sądzi, panie Kubiak?-odpowiadasz mu pytaniem na pytanie
 -Myślę, że to zdecydowanie flirt.-mówi po czym delikatnie gładzi swoją dłonią twój policzek tym samym wywołując na twoim ciele przyjemne dreszcze- Jestem cholernym kretynem. Przez wielkie k. A to tego beznadziejnie zakochanym w cudownej kobiecie za której osobę powinienem całować po stopach tego na górze, a nie zachowywać się jak dupek. Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam Maja.. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo jesteś dla mnie ważna.
 -Wyobrażam.-przerywasz mu- Bo ty jesteś dla mnie tak samo ważny Michał.
 -Nawet pomimo faktu, że zachowałem się jak idiota?
 -Nawet pomimo tego.-przytakujesz mu- Owszem, miałam ochotę wydrapać ci oczy, ale to było wtedy. Zabolało, ale to chyba dość oczywiste w tym wypadku. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak zła. Owszem, mogłabym cię znienawidzić, nie odzywać się, w dalszym ciągu czuć się poszkodowana, ale jest jeden drobny szczegół, który ostatnimi czasy daje mi się dość mocno we znaki, często nie daje mi spać w nocy, sprawia, że o ulubionych spodniach mogę zapomnieć na najbliższe miesiące i za parę miesięcy zupełnie zmieni moje, a może nasze życie. Moje uczucia względem ciebie mimo to co się wydarzyło dalej są takie same. Dalej na twój widok moje serce wali jak oszalałe, a w żołądku czuje przyjemne ściskanie. Byłeś i dalej jesteś dla mnie najważniejszym facetem na świecie Michał, ale ja nie chcę cię do niczego zmuszać.
 -I nie zmuszasz.-kręci głową- Kocham cię i nie wyobrażam sobie swojego życia bez ciebie. Chcę codziennie budzić się obok ciebie. Chcę widzieć jak nasza córka rośnie na naszych oczach i jak się zmienia. Chcę być z tobą kiedy mnie potrzebujesz. Chcę żebyś miała we mnie oparcie takie, jakie ja mam w tobie. Chcę się z tobą zestarzeć Maja. Pragnę tego jak niczego innego.-mówi niemal jednym tchem wciąż patrząc ci prosto w oczy- Obiecuję, że..
 -Nie obiecuj nic.-przerywasz mu w połowie zdania- Po prostu bądź.-mówisz, a już po chwili toniesz w jego objęciach. Nie wiesz nawet ile tak stoicie, z resztą mogłabyś tak stać godzinami. Czuć jego bliskość i ciepło. Dopiero po chwili wyswabadza cię ze swojego uścisku by skosztować twoich ust. Obydwoje byliście spragnieni swojej bliskości, czułości, po prostu tego drugiego. Bo z początku delikatny pocałunek zamienił się w namiętną walkę języków.
 -Proszę cię, wróć do mnie bo bez ciebie wariuję.-mówi starając się zapanować nad przyśpieszonym oddechem
 -Przecież jestem.-odpowiadasz mu wodząc palcami po jego zaroście- I zawsze będę Michał.
Bo tego właśnie chciałaś. Chciałaś być obok niego zawsze i by on był. Bo gdyby jakiś czas temu ktoś powiedział ci, że zakochasz się bez pamięci w facecie przez, którego o mało nie straciłaś życia w pierwszych minutach swojego pobytu w Jastrzębiu to chyba byś go szczerze wyśmiała. A jednak. Ty, wieczna singielka lubiąca znajomości bez zobowiązania odnalazłaś tego jedynego. Tego, który zdołał zmienić twoje poglądy na pewne sprawy. Tego, którego pokochałaś i dzięki, któremu zrozumiałaś co znaczyła prawdziwa miłość.  
 -Gotowa na dalsze atrakcje?-pyta, gdy opuszczasz łazienkę
 -A mam wyjście?-śmiejesz się
 -Żadnego.-odpowiada po czym skrada ci całusa- Wyglądasz pięknie.
 -Nawet pomimo faktu, że jestem gruba?
 -Nie jesteś gruba, jesteś w ciąży.-wybrnął z sytuacji- A z tego co wiem, to normalne, że przybędzie ci w brzuszku.-uśmiecha się się
 -Dopiero zobaczysz ile mnie przybędzie, powiedzmy tak w siódmym czy ósmym miesiącu.
 -Dla mnie i tak będziesz najpiękniejszą kobietą na świecie, nie ważne ile przytyjesz.-odpowiada ci- A teraz chodź.
 -Michał?
 -Hmm?-pyta
 -Powinieneś tak się częściej ubierać.-mówisz zupełnie oczarowana jego wyglądem w błękitnej koszuli idealnie podkreślającej jego kolor oczu, po czym cmokasz go w policzek i wychodzicie z pokoju. Na miejscu zastaje was już dość spora liczba gości bawiących się na parkiecie. Po krótkiej chwili dołączyli do was Iga i Michał i zabawa powtórnie zaczęła się na nowo.
 -Wybaczysz mi jeśli tym razem porwę do tańca kogoś innego?-pyta szatyn
 -Którą?-mierzysz go wzrokiem
 -Spokojnie słońce, porywam do tańca swoją cytuję teściową.-szczerzy się
 -Dobra, masz moje błogosławieństwo.-odpowiadasz rozbawiona po czym niebieskooki znika ci sprzed oczu, a zaraz tuż obok pojawia się Iga z którą nie miałaś okazji zamienić słowa od dłuższego czasu.
 -Czy ja dobrze widzę i słyszę? Czyżby Kubiaki się nam znowu zeszły?-pyta wyraźnie rozradowana
 -Skąd ten pomysł?-pytasz udając absolutną powagę, ale widząc minę swojej przyjaciółki po chwili wybuchasz niepohamowanym śmiechem
 -Wójcik, jesteś okropna!-rzuca niemal natychmiast po czym również wybucha śmiechem
 -Przyjaźnimy się już tyle lat Iguś, a ty dopiero to odkryłaś?
 -Nawet nie wiesz jak się cieszę, że doszliście do porozumienia.
 -Przyznaj się, po prostu mieliście dość pewnego domokrążcy.-chichoczesz
 -Między innymi.-śmieje się- A tak na poważnie, naprawdę się cieszę.
 -Ja też i to bardzo.-unosisz kąciki ust ku górze. Dlaczego? Bo teraz jesteś naprawdę szczęśliwa. W najgłębszym tego słowa znaczeniu. Bo to on był dla ciebie wszystkim, a ty byłaś tym dla niego. I po kilku tygodniach znów miałaś go obok siebie. Tym razem ze stałym skutkiem.



#Iga:

Weselne roztargnienie i rozbawienie szybko minęło i cała wasza czwórka musiała już wracać do swoich codziennych obowiązków. Znów nawet nie wiedziałaś kiedy uciekają ci te dni, a nawet tygodnie. Przelatywały ci przez palce jak nadmorski piasek. Co więcej, każdy z nich był taki sam. Momentami miałaś wrażenie, że rodzina i Michał mają rację, ty chyba naprawdę zwariowałaś. Praca była twoją domeną i praktycznie oddawałaś się jej w pełni. Coraz częściej nachodziły cię refleksje, że to wszystko nie ma sensu. Ile można harować, ile można przesiadywać w firmie? Po co to wszystko, skoro pieniędzy ci nie brakuje? No właśnie tutaj zaczynały się schody. Miałaś wrażenie, że robisz to tylko z przyzwyczajenia i nie potrafisz się od tego oderwać. Pozwalało zapomnieć o problemach, pochłonąć się w nicości i przez długi czas tam trwać. Naprawdę zwariowałaś i tym razem wcale nie było to dla ciebie zabawne. Ze strachem myślałaś o tym, jak do tej pory wyglądało twoje życie. Praca cię dosłownie pożerała, a ty jak najgłupsza z najgłupszych oddawałaś się w jej łapska. Dopiero teraz doszło do ciebie, jak mało czasu poświęcałaś Michałowi. Co prawda jako sportowiec miał już i tak napięty grafik, a ty mu nie pomagałaś, bo kiedy miał wolną chwilę to najzwyczajniej nie było cię w domu. Chyba nietrudno zgadnąć, gdzie wtedy przesiadywałaś. Te wszystkie przytłaczające myśli naszły cię, kiedy to zajmowałaś się projektowaniem mieszkania dla pewnego małżeństwa. Podczas rozmowy z kobietą, która zapragnęła nowego azylu poczułaś się dziwnie. Opowiadała o tym, jak jej mąż przesiaduje całe dnie w swojej firmie, jak przynosi pracę do domu, wiecznie o niej mówi i praktycznie nawet nie ma dla niej czasu. Narzekała, że przecież nie musi narzucać sobie tak szaleńczego tempa, skoro zajmuje tak wysokie stanowisko. Czułaś się, jak gdyby opowiadała ci twoją historię. Przecież robiłaś to samo. Pracowałaś za trzech i o dziwo, pasowało ci to. Ale czy nie była to swoista ucieczka? Była i dopiero teraz zdałaś sobie z tego sprawę. Nie minęły dwa dni, a podjęłaś rażącą decyzję.

- Godzinka i jestem z powrotem. - uśmiechnęłaś się poniedziałkowego poranka do Michała. Spojrzał na ciebie jak na wariatkę i uważnie ci się przyjrzał.

- Bierzesz urlop? - mruknął po dłuższym zastanowieniu się. Uśmiechnęłaś się tajemniczo i pomachałaś mu na pożegnanie. Biedny, nie wiedział nawet, jak długi będzie ten urlop. Właściwie to skrzętnie zaplanowałaś tą chwilę i nie miałaś zamiaru zdradzać mu szczegółów. Niespodzianka zdecydowanie będzie lepsza. Wpadłaś do firmy i zamiast skierować się po twojej zwykłej ścieżce do własnego gabinetu, wjechałaś windą na drugie piętro. Tam, na końcu korytarza zapukałaś do dębowych drzwi i chwilę potem zasiadłaś tuż przed samym prezesem firmy. Prawdziwa nadziana szycha, oscylująca w tych czterech ścianach, skinieniem palca zarządzająca ogromnym kompleksem. O tak, ten pan mógł nawet rzec, że ma cały świat w rękach. Od jego decyzji zależało bardzo wiele w życiu każdego pracownika.

- Witam, pani Kowalczyk. Co też się stało, że zawitała pani w moim gabinecie? - zapytał rzeczowym tonem, uśmiechając się. Zauważyłaś, że jego wyszczerz nie obejmował oczu. Wciąż pozostawały zimne i utwierdzały cię w przekonaniu, że szef do ciepłych i sympatycznych osób nie należy. Wszystko to wyrobiona otoczka.

- Cóż, przyszedł taki moment, kiedy musiałam tutaj zawitać. - odpowiedziałaś i otworzyłaś torebkę w poszukiwaniu zwitka papieru, nad jakim pracowałaś dnia poprzedniego, kiedy to Michał był siłowni.

- Chyba nie ma pani zamiaru wręczyć mi wypowiedzenia, pani Igo. - parsknął śmiechem, a ty uśmiechnęłaś się nikle, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo masz zamiar namieszać.

- Bardzo mi przykro, proszę pana. - powiedziałaś, patrząc w jego zielone oczy. Położyłaś przed nim kartkę, a on z szokiem spojrzał na wytłuszczone litery u samej góry papieru. Składały się w piękne słowo, jakim było: "WYPOWIEDZENIE UMOWY O PRACĘ PRZEZ PRACOWNIKA". Spojrzał na ciebie z niedowierzaniem i szybko przebiegł oczami po napisanych przez ciebie słowach.

- Czy to jakiś żart? - zapytał, spoglądając podejrzliwie to na ciebie, to na wypowiedzenie.

- Ależ nie. Chciałabym bardzo podziękować panu za pracę w pańskiej firmie. - rzekłaś.

- Pani Kowalczyk, niejeden pracownik dałby się pokroić za pani stanowisko... a pani tak po prostu odchodzi? To niewyobrażalna strata dla nas. - powiedział, kręcąc głową z niezadowoleniem.

- Więc myślę, że w obecnej sytuacji komuś należy się awans, skoro stanowisko już wolne. - posłałaś mu grzeczny uśmiech.

- A powód? Przecież możemy się jeszcze dogadać, pani Igo. - mruknął niechętnie.

- Bardzo osobisty, proszę pana. I naprawdę, tu już nic nie da się zrobić. Podjęłam już decyzję i jeśli nie ma pan nic przeciwko, chciałabym już zamknąć tą sprawę. - wyraźnie dałaś mu do zrozumienia, że nie chcesz na ten temat dyskutować.

- Pozostaje mi powiedzieć, że jest mi bardzo przykro z tego powodu. - odrzekł i zanim wyszłaś wręczył ci jeszcze kopię wypowiedzenia. Powiedział jeszcze parę słów na odchodne, ale mówiąc szczerze, nie bardzo cię ruszały. Wyszłaś z jego pokoju i zjechałaś windą na dół. Tam wpadłaś na Wójcik, która nie wyglądała na zadowoloną.

- No nie, Kowalczyk, cały parter przeszukałam za tobą! - pokręciła głową. - Gdzie ty się podziewałaś? I co to jest? - zapytała na widok trzymanego przez ciebie zwitka papieru.

- Byłam u szefa. A to jest... nowy rozdział mojego życia. - odpowiedziałaś nikle.

- Jak mniemam to kolejny ekstra projekt. - mruknęła, próbując dojrzeć, co też jest napisane na kartce. Nie mogąc już dłużej trzymać tego w tajemnicy, odwróciłaś papier i pomachałaś jej nim przed nosem.

- Czas zacząć prawdziwe życie! - zaśmiałaś się, ale przyjaciółce nie było do śmiechu.

- Zwariowałaś, prawda? Powiedz mi, kim jesteś i co zrobiłaś z Igą! - powiedziała z niedowierzaniem. - To niemożliwe. Nie. Takie rzeczy się nie zdarzają, a ty coś mi tu kręcisz. Komu to zabrałaś? - nie mogła uwierzyć, w to co się działo.

- Przepraszam Majuś, ale od dziś masz nowego szefa na dziale.

- A kopniaka chcesz, zołzo? - zawołała, gdy machając jej, szłaś w kierunku wyjścia. - Niech tylko skończę pracę, a się policzymy, Kowalczyk! - pogroziła ci palcem i kręcąc głową zniknęła w jednych z wielu drzwi. Z lekkim sercem wróciłaś do mieszkania, gdzie zastałaś Łasko. No tak, idealnie trafiłaś. Rzuciłaś się mu na szyję, ale ukochany wciąż wyglądał na niebywale zaszokowanego.

- Rzuciłam pracę. - powiedziałaś grobowym tonem, kiedy już wyślizgnęłaś się z jego ramion. Wręczyłaś mu kopię wypowiedzenia z ukrywaną radością czekałaś na jego reakcję. Co jak co, ale była bardzo podobna do tej Majki.

- Matko Boska, Iguś, ty zwariowałaś, prawda? To niemożliwe, jak...? - kręcił głową i spoglądał na ciebie z wielkim szokiem. - Wariatka, po prostu wariatka. I niby dlaczego to zrobiłaś? - zapytał.

Wtedy streściłaś mu wszystko, co przyszło ci do głowy na temat twojego pracoholizmu i byłaś pewna, że gdyby ktoś to spisał, to wyszłaby epopeja narodowa na miano "Pana Tadeusza".

- Kochanie... - zaczął, ale umilkł. - Czasem mam wrażenie, że ja cię prawie nie znam. - zaśmiał się i automatycznie cię przytulił. - Tego to się po prostu nie spodziewałem!

- Cała przyjemność po mojej stronie. - wtuliłaś się w jego silne ramiona i odetchnęłaś z ulgą. Kolejne dni wyglądały o niebo lepiej i ty również czułaś się naprawdę dobrze. Miałaś czas na odpoczynek, na przyjemności, na Michała. Wydawało ci się, że nic nie może popsuć tak pięknego okresu w twoim życiu. Nawet wygrażająca się Majka nie była ci straszna. Wszystko było po prostu zbyt idealne, by mogło dziać się naprawdę. I ku twojemu zmartwieniu, szybko zostałaś zrzucona na ziemię. Pewnego dnia, gdy siedziałaś sama w mieszkaniu i kucharzyłaś w kuchni, ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłaś... osobie, której spodziewać mogłaś się tylko w koszmarach. Domyślałaś się, kim jest ta kobieta. Byłaś wręcz pewna, w końcu nie byłabyś sobą, gdybyś jej kiedyś nie "wygooglowała". Przeraziłaś się nie na żarty.

~*~ 
wingspiker: Tydzień pełen wrażeń, a i następny zapowiada się nie lepiej. Szkoła nie daje żyć, do tego zajęcia dodatkowe i tak oto przez całe siedem dni wolny mam tylko i aż jeden dzień. Może by tak jakieś wolne? Można zwariować, ale nie muszę Wam chyba tego mówić. Rozdział, przynajmniej u Kubiaków miły i przyjemny. Wyjaśnili sobie wszystko, co leżało im na duszy i tak oto wielki come back stał się faktem. Chciałoby się rzec wreszcie, prawda? :P Ale spokojnie, znacie nas i wiecie przecież, że wiecznie wspaniale dookoła nie będzie, prawda?
Miłego tygodnia moje drogie!
Joan: Hej kochane! :) Od razu mówię, że przepraszam za ten jakże pokręcony i niemożliwy rozdział. :P Wszystko na potrzeby pewnej sytuacji, jaka wyniknie już niedługo. :D Jakkolwiek by to brzmiało, tak, Iga rzuciła pracę w firmie. Nie, nie zwariowała, ani ona, ani ja :D Chociaż co do tego ostatniego, to nie mam pewności, bo szkoła doszczętnie wypłukała mnie z racjonalnego myślenia. Mam nadzieję, że wy jakoś sobie radzicie i nie popadacie w obłęd, jak ja momentami. Szczególnie wtedy, kiedy wracam do domu po 18, a przede mną leży stos notatek do nauczenia. :C Ale taki nasz los, więc ja zabieram się do nauki historii, a wy czytajcie i piszcie co sądzicie o nowym rozdziale! :) Do następnego, kochane! <3

Dla Ciebie komentarz to tylko parę minut, a dla nas niesamowita motywacja! Nie zapominajcie o tym!

6 komentarzy:

  1. zakręcona sytuacja;) jestem mega ciekawa co będzie dalej;) M.

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na następny! ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. wooooooow tego to bym sie nie spodxiewala dawna bula zona Michala?! a po cholere ona tu? niech zabuera manatki i spiernicza jej do szczescia tu nie potrzeba, ciekawa jestem tylko co tu robi :)
    czekam na cd i pozdraeiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuu. Ale pomieszalyscie.. No to ciekawa jestem co dalej wymyślicie.
    Pozdrawiam, Kinga

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja czekam :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kubiaki się zeszły, ale mnie to cieszy <3 W sumie wiedziałam, ze w końcu się to stanie i nadszedł ten moment! Ale za to u Igi i Łasko teraz mieszasz Joan! Kowalczyk rzuciła pracę, o ja cię nie mooogęęęę.... tego to się po niej nie spodziewałam :O I jeszcze niezapowiedziany gość... Zapewne była Michała. Ale co ona chce ?! Nie wytrzymam tygodnia!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń