sobota, 11 października 2014

#Trzydzieści pięć.


#Iga:
Sama nie wiedziałaś, czy też ją sobie wymyśliłaś, czy ona naprawdę stała w drzwiach wejściowych. Nie miałaś pojęcia co powiedzieć, więc jedynie spojrzałaś na nią pytającym wzrokiem. Uśmiechnęła się, powodując, że wnętrzności ścisnęły ci się nieprzyjemnie.
- O... - mruknęła, lustrując cię od stóp do głów. - Michał nie wspominał, że ma współlokatorkę. - dodała przesadnie miłym tonem. Uniosłaś brwi do góry i poczułaś, jak krew buzuje ci w żyłach. Czego ona, do jasnej cholery od was chciała?
- Cóż, może po prostu uważa, że nie powinno cię to obchodzić, nie uważasz? - zapytałaś, również udając rzekomo uprzejmą. Nie uśmiechało ci się rozmawianie z tą kobietą.  W ogóle nie podobał ci się jej widok, nie mówiąc już o fakcie, że nie przyszła tu pewnie na pogaduchy.
- Kochana, jesteś przezabawna. - parsknęła śmiechem. - Nie ma go? - zapytała, próbując wejrzeć do mieszkania.
- Nie ma. Niezmiernie mi przykro i mam nadzieję, że już go więcej nie zobaczysz. - powiedziałaś buńczucznie i nagle przeszyła  cię ochota przytrzaśnięcia jej długich, ciemnych włosów drzwiami.
- Nie zobaczę więcej mojego męża? - zrobiła smutną minkę i uśmiechnęła się triumfująco na widok twojego zdziwienia. Męża? Czy ta kobieta nie ma oleju w głowie i chce ci wciskać kit?
- Najwyraźniej rozwód nie odzwyczaił cię od pewnych zwyczajów. Michała nie ma, bardzo dziękuję za wizytę i życzę powodzenia w życiu daleko stąd. - odpowiedziałaś i spróbowałaś zamknąć drzwi. Nie udało ci się, bo zablokowała je swoim butem. Spojrzałaś na nią z wyrzutem i ponownie je otworzyłaś. - No słucham, co takiego masz mi do powiedzenia.
- Nie wyglądasz na tak głupią, jaką się okazałaś. Nie było żadnego rozwodu! - niezmiernie radował ją fakt, iż wyglądałaś na totalnie zaszokowaną. A do tego spoliczkowaną słowami. Pokręciłaś głową, a gdyby twój wzrok miał ogniste zdolności, już dawno stałaby w płomieniach.
- Nie doszło do rozwodu, ponieważ... spodziewam się dziecka. - dodała z wyjątkową uciechą, stając bokiem, co uwydatniało zaokrąglony brzuszek. Poczułaś zimny pot na plecach.
- Gratuluję. - prychnęłaś. - Z pewnością twój aktualny mężczyzna jest wniebowzięty.
- Tak, właśnie przyjechałam mu o tym powiedzieć. - odparła, radując swoje ego twoją reakcją. Cofnęła się do tyłu i jeszcze raz zaśmiała. - Wpadnę, jak już będzie. A tobie życzę szybkiego odnalezienia nowego życia. - pomachała ci i uśmiechając się zbiegła po schodach. Długo tkwiłaś w drzwiach, a twoje serce wybijało szaleńczy rytm. Zamknęłaś dębowe drzwi i usiadłaś na kanapie. Przeraziłaś się. Czy Michał cię okłamał? Czy to dziecko jest jego? Jeśli tak, to po co to wszystko? Co w tym bagnie robiłaś ty? I dlaczego cię w to wplątał? Miałaś mnóstwo pytań i zero odpowiedzi. Byłaś jednocześnie wkurzona, jak i zrozpaczona. Miałaś ochotę coś zepsuć, skopać, wyszarpać ją za włosy, aby zniknął jej uśmieszek, który tak bardzo cię denerwował. Oprócz tego chciałaś rzucić się na łóżko i zacząć płakać, tak po prostu. Bo sama nie wiedziałaś co się dzieje. Nie miałaś pojęcia, co było prawdą, a co kłamstwem. Zadzwonić do Majki? Nie, to zły pomysł. Przyjaciółka miała swoje życie i dopiero co zeszła się z Kubiakiem. Nie chciałaś odbierać jej tej krztyny prywatności. Nie ruszałaś się z miejsca. Tkwiłaś na salonowej kanapie, aż usłyszałaś szczęk zamka i otwierane drzwi. Napełniona negatywnymi emocjami podniosłaś się z siedzenia i stanęłaś twarzą w twarz z Michałem.
- Nie rozwiodłeś się. - powiedziałaś cicho, wpatrując się w jego zdziwione oblicze. - I masz dziecko. - dodałaś łamiącym się głosem.
- Iga... co ty wygadujesz? - zaczął niepewnym głosem.
- Co ja wygaduję? No nie wiem, może nowinki od twojej byłej... przepraszam, aktualnej żony. Spóźniłeś się na spotkanie z nią. Przecież chciała ci oświadczyć, że jesteś ojcem jej dziecka! Naprawdę, okropny z ciebie mąż. - odparłaś szyderczo, czując jak wściekłość dodaje ci odwagi.
- Iga, posłuchaj mnie... - spróbował kolejny raz i złapał cię za dłonie, które szybko wyszarpałaś z jego uścisku.
- Nie, Michał. To ty posłuchaj mnie. Całe dnie zastanawiałam się, dlaczego tak gładko omijasz temat ślubu. Myślałam, że coś nie tak ze mną, a tu okazuje się, że mnie okłamałeś! Jak mogłeś! A może jest jeszcze parę rzeczy, o których nie mam pojęcia, co? Zapraszam, mów do woli. - wypowiedziałaś niemal z histerią.
- To nie tak... to wszystko nie tak! - powiedział Łasko, próbując zmusić cię do spojrzenia mu w oczy. Odwróciłaś wzrok i odsunęłaś się od niego.
- A jak?! No proszę, zaprzecz! Powiedz, że wcale nie jesteś jej mężem, a ona nie nosi pod sercem twojego dziecka! I w tym jest lepsza ode mnie, prawda?! Bo może je mieć! - krzyknęłaś, hamując łzy.
- To nie jest moje dziecko! Iga, musisz mi uwierzyć! - powiedział błagalnym tonem, ale ty pokręciłaś głową.
- Jak mam ci uwierzyć Michał, jak? Skoro okłamywałeś mnie przez cały czas, kiedy jesteśmy razem? - zapytałaś drżącym głosem. - Zostaw mnie. Nie, poważnie Michał. Nie dotykaj mnie,  bo ci coś zrobię. Lepiej idź poszukać małżonki. Z pewnością się o ciebie martwi. - dodałaś grobowym tonem i w akcie desperacji zgarnęłaś torebkę i kurtkę z wieszaka. - Powodzenia w małżeństwie!
- Iga, NIE! Nie możesz odejść, nie zostawiaj mnie! Wszystko ci wytłumaczę, tylko błagam, zostań. To nie jest moje dziecko! A nie powiedziałem ci, bo... - zaczął ponownie, ale ty nie dałaś mu skończyć. Trzasnęłaś drzwiami, nie chcąc słyszeć co jeszcze ma ci do powiedzenia. Jak najszybciej znalazłaś się na parkingu i z piskiem opon odjechałaś spod waszego bloku. Dopiero teraz dałaś upust rozpaczy i ciepłe łzy popłynęły po twoich policzkach. Kompletnie nie wiedziałaś gdzie masz jechać. Nie pojedziesz do Mai. Nie chcesz wplątywać jej w swoje problemy. Z resztą, jej stan nie pozwalał na zbyt szaleńcze emocje. Usłyszałaś dźwięk telefonu i spojrzałaś na telefon. No tak, Michał dobijał się do ciebie, mając nadzieję, że po tych kilkudziesięciu sekundach coś się zmieniło. Wyłączyłaś komórkę i wrzuciłaś ją do torebki. W jednej chwili podjęłaś decyzję. Kierunek Rzeszów. Zero oglądania się za siebie. I z kapiącymi łzami na podołek pognałaś autostradą w kierunku stolicy Podkarpacia.
Całą drogę myślałaś o tym ,jak szybko wszystko się zawaliło. Ktoś powiedziałby, że jesteś słaba, bo go nie wysłuchałaś. Ale nie chciałaś. Nie potrafiłaś. Jego kłamstwo dobiło cię totalnie i na nic by się zdały tłumaczenia. Nie ma wytłumaczenia dla kłamstwa. Zwłaszcza takiego. Chciałaś uciec, tak po prostu. Żeby poczuł to, co ty w tym momencie. Tą pustkę, żal i rozpacz. Ten cholerny smutek, bo zmarnowałaś kilka miesięcy na człowieka, który z taką łatwością cię okłamał. Ale go kochałaś! Tak, zależało ci na nim, bez niego byłaś nikim. Był jedyną osobą, która potrafiła jednocześnie cię rozśmieszyć i ukoić łzy. Zaopiekować się tobą i dawać ci szczęście. Być obok i po prostu cię kochać. Ale czy kochał? Czy to wszystko nie jest jednym, wielkim kłamstwem?
Po kilku godzinach znalazłaś się w Rzeszowie. Na chwilę włączyłaś telefon i niemal automatycznie ujrzałaś nieodebrane połączenia od Łasko. Nie tylko od niego, bo zauważyłaś kilka od Majki. Usunęłaś je i wykręciłaś numer do jedynej osoby, jaka przychodziła ci teraz na myśl.
- Oliwia? - zapytałaś słysząc jej głos w słuchawce. - Nie masz może wolnego miejsca w mieszkaniu dla zrozpaczonej przybłędy? - dodałaś, siląc się na spokojny ton.
- Iga? Boże, nie spodziewałam się! Dla ciebie zawsze. Kiedy wpadasz? - zagadała od razu, a ty mimo wszystko uśmiechnęłaś się słysząc głos siostry. Kilka minut później znalazłaś się w jej mieszkaniu, w akompaniamencie twoich małych siostrzenic, które dostały niepohamowanego ataku szczęścia na twój widok. Po jakimś czasie, podczas którego w końcu spędziłaś z nimi trochę czasu, nadszedł wieczór i siostra zaproponowała ci herbatę. Wiedziałaś, że bez rozmowy się nie obejdzie.
- No nie mów, że przyjechałaś tak po prostu, bo stęskniłaś się za tymi dwoma szkrabami. - zaczęła rozmowę, podając ci kubek z gorącą cieczą.
- Jak ty mnie dobrze znasz. - mruknęłaś. Opowiedziałaś jej całą historię dnia dzisiejszego. Nie obyło się bez paru łez i histerycznych wezwań, a także paru wyjątkowo wyszukanych wyzwisk. Siostra nie wyglądała na zadowolona, wręcz wkurzoną, ale patrzyła na ciebie z politowaniem.
- Oj, Iguś, tak myślałam, że coś z nim. Nie martw się, ani ja, ani nikt z naszej rodziny nie pozwoli, aby cię krzywdził ponownie. - uścisnęła cię i nie zadawała więcej pytań. Po prostu dała ci wszystko przemyśleć. Zostałaś u niej na kilka dni, próbując jakoś ułożyć sobie to wszystko w głowie. Pewnego dnia obudziłaś się z potwornym bólem podbrzusza i kolejne minuty spędziłaś wymiotując w łazience. Cały dzień czułaś się potwornie, czego siostra nie mogła dłużej tolerować.
- Nie pojechałaś do lekarza, którego poleciła ci mama. - powiedziała oskarżycielskim tonem.
- Naprawdę nie miałam do tego głowy. - mruknęłaś.
- O nie, moja droga. Jutro robimy sobie wycieczkę do Wrocławia. - odrzekła z ognikami w oczach. Nie miałaś wyboru. Byłaś niemal pewna, że twoje życie zawali jeszcze jedna dramatyczna wiadomość. Miałaś ochotę zasnąć i obudzić się kilka dni wcześniej. Albo po prostu się nie obudzić. 



#Maja
   Tak jak się spodziewałaś, na poprawinach zabawa wcale nie odbiegała od tej, która odbyła się poprzedniego dnia. Jedyną różnicą była chyba tylko dość uszczuplona liczba gości i rzadka obecność twojej osoby na parkiecie. Niestety, po szaleństwach do białego rana odczuwałaś skutki dzikich tańców. Nawet Michał, który musiałaś przyznać był tancerzem wyborowym mając wolną rękę wolał siedzieć z tobą aniżeli bawić się na parkiecie. Nie powiesz, tym zachowanie zdecydowanie sobie u ciebie zapunktował. Oczywiście widziałaś, że z ogromną chęcią dołączyłby do Michała i Igi, którzy wirowali na parkiecie także ku jego uciesze jakoś dałaś radę odbyć kilka tańców, choć czułaś, że zdecydowanie przeholować dnia poprzedniego i z całą pewnością nogi będą odmawiać ci posłuszeństwa przez kolejne kilka dni. Zabawa jednak musiała tego dnia dobiec zdecydowanie szybciej bo już jutro obydwoje powracaliście do swoich codziennych obowiązków, a nie bardzo uśmiechało wam się wracanie nocą. Po pożegnaniu z się z rodziną zgromadzoną na sali, które trwało dobre pół godziny, po wyściskaniu przez mamę, która dość tajemniczo uśmiechało się w kierunku Kubiaka, a także ojca czy świeżo upieczonego męża, czyli twojego brata zebraliście się w drogę powrotną. Sukienkę zmieniłaś na jeansy i sweter, a szpilki na obuwie na płaskim obcasie.
-Ten samochód jest dla mnie równie ważny, co nie jeden członek rodziny i jest jakąś drugą, no trzecią najważniejszą rzeczą w moim życiu, więc błagam cię, bez szaleństw.-rzuca w twoim kierunku szatyn
  -Zaraz po mamie i siatkówce?-chichoczesz
  -O dziwo, nie.-kręci głową ze śmiechem- Zaraz po tej pani.-wskazuje na ciebie- Oraz po tej.-dodaje kładąc dłoń na twoim brzuszku, co absolutnie cię w tym momencie rozczula.- Także proszę cię.
  -Może sam pojedziesz?
  -Twój ojciec wczoraj starał się mnie usilnie upić, twój brat i Łasko również, a do tego powiedziałaś, że mi nie pozwalasz.-odpowiada ci, a już po chwili siedzicie w samochodzie i kierujecie się w kierunku Jastrzębia. Chyba po raz pierwszy dostałaś, co prawda z ogromną łaską, możliwość siedzenia za kółkiem jego ukochanego auta, więc nie mogłaś przegapić okazji by po trochu sprawdzić jego możliwości i czy rzeczywiście zachwyty szatyna tym, że samochodem były na miejscu.
  -Hej, nie tak szybko.-rzuca- Pamiętaj, że prócz siebie na sumieniu możesz mieć dwie osoby, więc zwolnij kobieto.
  -Przypomnieć ci kto jechał prawie sto sześćdziesiąt tą drogą?
  -Przez pięć minut!-broni się- Chciałbym wrócić do domu w jednym kawałku.-szczerzy się
  -A nie chciałbyś wrócić przypadkiem na piechotę?-rzucasz- Jesteś gorszy niż baba, a ponoć to ja jestem w ciąży.
  -Po prostu proszę cię byś zwolniła.
  -Dobra. Pięćdziesiąt będzie?-pytasz podirytowana, a on odpowiada ci śmiechem. Gdyby nie fakt, że w tym momencie właśnie prowadziłaś zdecydowanie byś mu coś zrobiła. Dlaczego? Bo on robił to zupełnie świadomie i to nie tylko ze względów bezpieczeństwa. Do tego jak gdyby nigdy nic siedział obok ciebie z tym cwaniackim uśmieszkiem, co rusz starając się wyprowadzić cię z równowagi.
  -Patrz na drogę.-upomina cię
  -To przestań mi przeszkadzać.-mówisz zła
  -Ja ci przeszkadzam? Przecież ja tylko siedzę.
  -Wiesz doskonale, co robisz i przysięgam ci, że za chwilę będziesz łapał stopa do Jastrzębia. I nie, wcale nie żartuje.-wyrzucasz z siebie- I zabierz tą łapę z mojej nogi bo zaraz coś ci zrobię.-dodajesz czując jego dłoń na swoim udzie. W jednej chwili rozbawiony zabiera swoją dłoń i pod wpływem twojej groźby więcej nie przeszkadza ci w jeździe. Po dwóch godzinach jazdy wreszcie docieracie do Jastrzębia. Najpierw zatrzymujesz się pod jego lokum w którym dość sprawnie zostawia swoje pakunki, a potem udajesz się w kierunku swojego aktualnego miejsca zamieszkania. Tak jak się spodziewałaś, po pomocy przy wniesieniu walizki wcale nie zamierzał się tak szybko ulotnić.
-Coś jeszcze panie Kubiak?-pytasz, gdy staje przed tobą opierając się o framugę drzwi
-Chyba mam deja vu.-śmieje się
-A co, ostatnio też pan rozpraszał jakaś ciężarną za kierownicą?
-Pani jest moją jedyną i ulubioną ciężarną za kierownicą.-szczerzy się unosząc twój podbródek do góry
-W tej kwestii dalej się nic nie zmieniło. Dalej jesteś niewyżyty.-mówisz bez żadnych ogródek tocząc z nim walkę na spojrzenia
-Jakbyś mi nowość powiedziała.-odpowiada z szerokim uśmiechem gładząc dłonią twój policzek. Z całą pewnością za chwilę poczułabyś smak jego ust na swoich, aczkolwiek chcąc się z nim trochę podroczyć w ostatniej chwili zrobiłaś unik tak, że obył się z niczym. W obecnym stanie nie miałaś ochoty bawić się z nim w łapanego tym bardziej, że był blisko dwumetrowym i wysportowanym facetem, tym bardziej, że byłaś ciężarną kobietą z wyjątkowo obolałymi nogami.
  -Teraz będziesz się ze mną droczyć?-pyta rozbawiony
  -Zdecydowanie.-szczerzysz się- To za przeszkadzanie mi w czasie jazdy i za moje bolące nogi okropny wielkoludzie.-dźgasz go w bok, gdy tylko staje przed tobą
  -Kocham jak się na mnie złościsz, wiesz?-uśmiecha się do ciebie chyba najpiękniej jak potrafi kompletnie cię tym dezorientując
  -Nie uśmiechaj się tak do mnie, bo właśnie staram się być na ciebie zła Kubiak.
  -Okej, ale nie wiem czy wiesz, ale będziesz mnie miała na głowie przez najbliższe miesiące jak nie lata. Wciąż zamierzasz udawać złą?-pyta obejmując cię
  -Skoro jeszcze tyle będę cię musiała znosić to myślę, że mam sporo czasu na wkurzanie się na ciebie.-kiwasz głową
  -Kocham cię mała, wiesz o tym?-całuje cię w czubek głowy
  -Coś słyszałam.-odpowiadasz udając powagę
  -I tak wiem, że ty mnie też.
  -Skąd ta pewność?-pytasz
  -A mylę się?-uśmiecha się spoglądając na ciebie- No właśnie.-dodaje po chwili
  -Jesteś niemożliwy.-kręcisz głową
  -I tylko twój.-odpowiada ci ciszej, a po chwili składa czuły pocałunek na twoich ustach. Tak jak się spodziewałaś, tego wieczora nie mogłaś narzekać na nudę i spędzenie go w samotności. Otóż pewien niebieskooki szatyn o blisko dwóch metrach wzrostu postanowił nieco zmienić twoje plany. Choć nie powiesz, nie zamierzałaś wcale, a wcale narzekać z tego właśnie powodu. Chyba dawno nie spędziłaś już tak przyjemnie wieczoru. Dawno już spędzałaś wieczór z nim. I to chyba dlatego to była tak miła odmiana.
   Czas pędził jak szalony. Nie wiedziałaś nawet kiedy z poniedziałku robił się piątek i na odwrót. Działalność czasu widziałaś również w pewnej części swojego ciała, która nieustannie zwiększała swą wielkość. Musiałaś przyznać, że przybywające kilogramy nie przyprawiały cię już o rozpacz. Dlaczego? Bo całkowicie straciłaś głowę i wpadłaś w ten szał przyszłych mam. Może i wciąż obawiałaś się pewnych rzeczy związanych z macierzyństwem, ale chyba o wiele bardziej nie potrafiłaś się doczekać aż będziesz mogła wziąć maleństwo na ręce. Z resztą nie tylko to się zmieniło. Musiałaś przyznać, że przez ostatni czas zdecydowanie wraz z Michałem wracaliście na stare tory. Nawet czy chciałaś czy nie, widywałaś go niemal codziennie, nawet po kilka razy. I nie potrafiłaś pozostać tak do końca obojętna na to co robił. Owszem, mimo wszystko zachowywałaś delikatny dystans względem jego osoby, ale widząc jego starania nie potrafiłaś być nieugięta. Wręcz dwoił się i troił i z całą pewnością gdyby mógł, przychyliłby ci nieba. Nie powiesz by ci się to nie podobało i by jego starania nie przynosiły zamierzonych efektów. Bo relacja między wami wyglądała niema jak dawniej i naprawdę cię to cieszyło. Można by rzec, że twoje życie wreszcie wyglądało tak jak powinno. Wreszcie byłaś szczęśliwa. Pomijałaś już nawet fakt szalonego czynu swojej przyjaciółki, która ni stąd ni zowąd rzuciła pracę. Nie rozumiałaś jej decyzji i przez chwilę byłaś zła na nią, że zostawiła cię samą w pracy, tym bardziej, że po incydencie z szefem, który jak największy bohater wyjechał delegując zarządzanie swoim współpracownikom, jedyną osobą, która cię trzymała w tym miejscu była właśnie Iga. Ale mimo wszystko, była dla ciebie jak siostra i czy tego chciałaś czy nie, wspierałaś ją we wszystkim co robiła. Jednymi słowy wszystko w twoim życiu wreszcie było tak, jak być powinno. I miałaś ogromną nadzieję, że wszelakie kłopoty znowu was szybko nie nawiedzą.
  -Nie masz pomysłu dlaczego Łasko może nie odbierać telefonu?-pyta cię Kubiak, który nie byłby sobą gdyby nie zawracał ci głowy w niemal każdej wolnej chwili swoją obecnością
  -Iga też się nie odzywa.-kręcisz głową
  -Obydwojgu nagle zepsuły się telefony?
  -Myślisz, że coś się stało?-pytasz mając w głowie setki scenariuszy
  -Tylko spokojnie, pamiętaj, że nie możesz się denerwować.-gani cię jak gdyby czytając w twoich myślach- Może po prostu urządzili sobie wieczór tylko we dwoje albo mieli nas dość?-mówi spokojnie- Jutro na porannym treningu już ja się dowiem co to za spisek.-uśmiecha się- Nie przejmuj się tak.
  -Po prostu mam głupie wrażenie, że to coś grubszego.-wzdychasz.
Miałaś po prostu złe przeczucia, bo gdy ostatnim razem przyjaciółka nie odbierała od ciebie telefonów nie skończyło się to zbyt dobrze. Dlatego ta sprawa nie dawała ci spokoju nawet pomimo dość racjonalnych prawdopodobnych rozwiązań tej sprawy jakie serwował ci niebieskooki.
  
~*~ 
Joan: Cześć moje drogie! :) No i tego, wpadła bomba do piwnicy, ogólnie podsumowując część Igi i Michała. :p A raczej nie bomba, tylko Milena. Czas na małe zmiany! Trochę pomieszam w tym można rzec nienaruszalnym układzie. :D Jeszcze role się odwrócą, a Kubiaki będą musieli gasić pożar w relacjach. Zapewniam was, nudno nie będzie! Mnie dziś rozpiera energia, bo pomimo mojego karłowatego wzrostu załapałam się do ligi i już niedługo zaczynam mniej lub bardziej profesjonalne granie! :D Miłego weekendu, kochane! <3

wingspiker: Witam kochane w tym jakże pięknym i słonecznym dniu, no przynajmniej na Lubelszczyźnie! Długiego weekendu lepiej zacząć się nie da ;) Dłuższe wolne od szkoły i maratonu z nauka jak najbardziej mile widziane. Jutro sama też ruszam do boju, także trzymajcie za mnie i moją drużynę kciuki! Co do rozdziału. Kubiaki absolutnie do schrupania, cud, miód i malina chciałoby się rzec. Wszystko wróciło, czy też wraca na właściwie miejsce, więc nic tylko się cieszyć! Za to komplikacje nie ominęły Łasków Joan i jest zamieszanie. Bo wiecie, u nas nie ma nudy :P Miłego weekendu, długi czy też nie! ♥


Dla Ciebie komentarz to tylko parę minut, a dla nas niesamowita motywacja! Nie zapominajcie o tym!

4 komentarze:

  1. mam jakieś dziwne wrażenie, że Iga może być w ciąży. liczę na to, że ta sytuacja z ciążą żony Łasko to nieporozumienie i on nie ma z tym nic wspólnego ;) z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie związek Igi i Michała był trochę za słodki ale wreszcie coś się dzieje, a druga strona po prostu miód malina. Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O mamuniu :O Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Wiedziałam, że przybycie Mileny nie wróży niczego dobrego, ale żeby takie hece... wierzę Michałowi, że to dziecko nie jest jego, ale nie powinien przed Igą ukrywać, że wciąż ma żonę. To nie fair i gdyby nie to, to pewnie tego zamieszania by nie było. A przynajmniej nie w takim stopniu. Ale fajnie, że są tam też zgrzyty, bo byłby to zbyt idealny związek xD A Kubiaki wracają na swoje tory, co mnie cieszy. Jedynie martwi mnie to, że Majka jet teraz w ciąży, więc hormony w niej buzują i może się zbyt przejąć problemami przyjaciółki, co po dodaniu do jej poprzednich przeżyć może nie dać kolorowych skutków. Niech Michał o nią dba!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że u Kubiaków w końcu jest wszystko dobrze ;) Mam nadzieję, że Iga i Michał rozwiążą problem i będą szczęśliwi :) Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń