niedziela, 26 października 2014

#Trzydzieści siedem.

#Iga:
- Michał? - rzucasz w ciemność, wtulając się mocniej w ramię ukochanego. Za oknem pochmurna noc, spowita delikatnym blaskiem księżyca. Nie ma bezpieczniejszego miejsca na ziemi, niż w ramionach swojej miłości. Własna bezpieczna przystań. Jedyna w swoim rodzaju, najprzytulniejsza na świecie.
- Tak? - odpowiedział ci senny głos. Mogłaś się tego spodziewać, przecież każesz skatowanemu siatkarzowi słuchać cię nawet w nocy o północy.
- Podobam ci się jeszcze? I nie oszukuj! Dobrze wiem, że wyglądam jak ciężarówka i zajmuję trzy czwarte łóżka. - mruknęłaś, słysząc głębokie westchnienie Michała. Przez ostatnie pięć miesięcy miałaś wrażenie, że przytyłaś do rozmiarów małej orki, co narzeczony skutecznie próbował wybić ci z głowy. Nie omieszkałaś męczyć go tym tematem i narzekać. W końcu taka była twoja rola. Prawdziwa typowa kobieta z ciebie, ale co począć?
- Kochanie, wyglądasz pięknie i naprawdę nie wiem, gdzie ty widzisz te dodatkowe kilogramy. - odrzekł, siląc się na poważny ton. - Ale teraz jest godzina pierwsza w nocy, może porozmawiamy na ten temat o jakiejś ludzkiej porze? - dodał, nie dając ci możliwości na oskarżenie go o kłamstwo.
- Czyli jednak coś jest na rzeczy, tak? - podjęłaś szybki kontratak. Miałaś wrażenie, że mężczyzna zaraz wyrzuci cię na balkon. Byłaś w pełni świadoma swojej upierdliwości, ale denerwowanie Łasko było takim interesującym zajęciem! Nie dość, że skakał przy tobie, spełniając twoje niebotyczne zachcianki, to w dodatku musiał przebrnąć przez noce szczerości, jakie mu zafundowałaś. Ale nic nie mogłaś poradzić na to, że ciąża sprawiła, że stałaś się marudzącą jędzą, w dodatku ciągle głodną. W dzień praktycznie zasypiałaś na stojąco, za to w nocy byłaś pełna energii i miałaś ochotę gadać do rana.
- Kocham cię, słonko, jesteś najpiękniejsza na całej kuli ziemskiej, a raczej jesteście. - powiedział. - I moje ukochane szczęścia muszą teraz iść spać, żeby być wypoczętym i gotowym na jutrzejsze odwiedziny u Kubiaków. Dobranoc. - zakończył rozmowę cmokając cię w czoło. Już wiedziałaś, że dalsze poczynania nie mają sensu. Jednak to wszystko tak cię rozbawiło, że zaczęłaś chichotać, nie mogąc się powstrzymać. I tak podśmiewałaś się przez jakiś czas, a z każdą chwilą miałaś ochotę śmiać się jeszcze bardziej.
- Co znowu? - mruknął siatkarz, co spowodowało nową falę rozbawienia.
- Trochę mi cię szkoda, wiesz? - dałaś mu buziaka w policzek i położyłaś głowę na jego torsie. - Ty ze mną zwariujesz do tego lipca. - dodałaś już bardziej poważnie.
- Też tak sądzę, dlatego mam układ z Majką. - odrzekł.
- Słucham? - zdziwiłaś się.
- Jeszcze jedna noc zwierzeń, a zostaniesz wywieziona do mamusi na czteromiesięczne wygnanie. Dobranoc po raz ostatni. - zakończył. Fuknęłaś i obróciłaś się na drugi bok. Niedługo któreś z was będzie potrzebowało porady specjalisty.
Obudziły cię czyjeś głosy. Otworzyłaś oczy i ku własnemu zdziwieniu, znajdowałaś się w swoim domu rodzinnym we Wrocławiu. Rozejrzałaś się z niemałym szokiem i czym prędzej wstałaś. Spojrzałaś na swój brzuch i zamarłaś. Przecież jeszcze niedawno był wyraźnie zaokrąglony! I dlaczego przyszło ci obudzić się akurat tutaj? Przecież...
Weszłaś do kuchni i widząc Oliwię wraz z mamą od razu zrozumiałaś o co chodzi. Brutalna prawda spadła na ciebie, miażdżąc cię swoją wagą. Wszystko było snem. Łasko był teraz setki kilometrów stąd, nie wiedząc, że za siedem miesięcy zostanie ojcem. I wcale nie miał tak szybko, o ile w ogóle, się o tym dowiedzieć. Usiadłaś przy stole, popijając herbatę. Niewiele mówiłaś i niewiele jadłaś, rzadko zabierałaś głos, tylko wtedy, kiedy musiałaś. Cały dzień spędziłaś na mieście, włócząc się po parkach i rzadko uczęszczanych przez ludzi uliczkach. Nie mogłaś poradzić sobie z własnym życiem. Gdzieś na Śląsku, w mieścinie zwanej Jastrzębiem Zdrój biła część twojego serca. Twój organizm nie mógł funkcjonować bez niej. Czułaś się taka odosobniona. I nic z tym nie robiłaś. Nie mogłaś zdobyć się na odebranie telefonu od Mai. Nie potrafiłaś oddzwonić, odpisać, dać znaku życia. Telefon milczał, wyłączony przez ciebie, po około sto siedemdziesiątym połączeniu od Łasko i osiemdziesiątym drugim od Mai. Dobrze wiedziałaś, że prędzej czy później, działając razem lub osobno, dwójka cię odnajdzie i zmusi do rozmowy. Potrzebowałaś ich oboje. Z tym, że to właśnie jedno z nich sprawiło, iż jest tak, a nie inaczej. Wcale nie musiał kłamać. Mógł ci powiedzieć jak jest. Zrozumiałabyś. Wtedy, ale teraz nie potrafiłaś. Wszystko cię przerastało. Tyle razy ratowałaś tyłek innym, zachowując zimną krew. A jak przyszło co do czego, to sama tkwisz w jednym wielkim martwym punkcie. Cudownie.
- Iga? - otrząsnęłaś się z zamyślenia, widząc tuż przed sobą dziwnie znajomą twarz. Potrzebowałaś ułamka sekundy, by ją rozpoznać.
- Karol? O Boże, nic się nie zmieniłeś. - pierwszy raz od kilkudziesięciu godzin na twojej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
- No ja nie powiem już kogo tu najbardziej czas oszczędza. - odpowiedział brunet. - Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedykolwiek cię spotkam, dziewczyno. Teraz nie masz już wyboru, musisz wybrać się na kawę ze starym kolegą z liceum! - zaśmiał się, a ty wzruszyłaś ramionami.
- Czemu nie. Ostatni raz rozmawialiśmy jakoś..

- W Sylwestra 2009 /2010, generalnie rzec biorąc. - odpowiedział, szczerząc się, a ty nie mogłaś nie odwzajemnić tego uśmiechu. - To jak, przyjmujesz zaproszenie? Chodzą o tobie takie słuchy, że muszę skontrolować, czy to prawda. - puścił ci oczko. Więc poszłaś. I czekałaś tylko na pytanie o twój związek z szeroko znanym i rozpoznawalnym siatkarzem. 



#Maja

  W zasadzie to nie wiesz nawet kiedy minęło ci następne kilka dni. Kursowałaś między pracą, domem i Kubiakiem zajmującym dokładnie każdą wolną sekundę twojego czasu. Oczywiście nie obyło się bez myśli nieustannie krążących wokół przyjaciółki. Szczerze powiedziawszy nie miałaś zielonego pojęcia, gdzie też mogła się teraz podziewać, ale wiedziałaś co mniej więcej musiała czuć w tym momencie. Nie dziwiłaś się jej, że wyjechała, nawet i temu, że nie odzywała się do ciebie bo doskonale pamiętałaś swoje zachowanie, gdy znalazłaś się w powiedzmy, że podobnej sytuacji. Liczyłaś jednak po cichu, że się do ciebie odezwie. Liczyłaś na tego jednego, nawet najbardziej głupiego sms. Na jakikolwiek znak, że jakoś się trzyma bo jak na razie twoje prywatne śledztwo nie szło tak, jakbyś tego chciała. W dalszym ciągu więcej było niewiadomych aniżeli odpowiedzi. Generalnie rzecz biorąc wiedziałaś tyle, co powiedział wam Łasko, a i temu nie mogłaś do końca wierzyć bo byłaś niemal pewna, że coś zostało podkoloryzowane tudzież niedopowiedziane w jego opowieści. Na chwilę obecną musiałaś jednak odłożyć na bok rozmyślanie o sprawie Igi i Łasko na bok i zająć się bieżącymi sprawami jak na przykład praca.

 -Panno Wójcik, pewnie zastanawia się pani dlaczego panią wezwałem.-mówi do niedawna wspólnik twojej przyjaciółki, a w chwili obecnej głównodowodzący firmą

 -Nie powiem, że nie.-odpowiadasz mu nie mając zielonego pojęcia czego też mógł od ciebie chcieć

 -Po dość niespodziewanym odejściu pani Kowalczyk straciliśmy nie tylko świetnego pracownika, ale i nie gorszą kierowniczkę działu. I w tym właśnie wypadku musieliśmy znaleźć kogoś, kto nadawałby się na godnego zastępcę. Kiedy planuje pani od nas odejść na urlop?-pyta nagle

 -Myślałam o połowie grudnia.-mówisz dość niepewnie na co on kiwa głową

 -Zdaję sobie sprawę z tego, że za chwilę odejdzie pani na zwolnienie, a potem na urlop macierzyński, ale jest pani niewątpliwie doskonałą kandydatką na to stanowisko.-unosi delikatnie kąciki ust ku górze- Oczywiście w tej chwili nie zamierzam panią obrzucić wszelkimi obowiązkami kierowniczymi bo ma pani w tej chwili zupełnie inne priorytety  w życiu. Chcę pani powiedzieć tyle, że ta posada będzie na panią czekać po powrocie z urlopu.-uśmiecha się

 -Ja nie wiem co mam powiedzieć.-mówisz absolutnie szczerze

 -Na dniach pojawi się nowa pracownica, która tymczasowo będzie pełnić tą funkcję do pani powrotu, więc proszę się nie martwić.

W kompletnym szoku opuszczasz gabinet swojego przełożonego i gdy wracasz do swojego gabinetu dalej nie wierzysz w to, co przed chwilą usłyszałaś. Możesz powiedzieć, że w zasadzie nie cieszy cię ten awans bo przecież chcąc nie chcąc uzyskasz go kosztem Igi. Nie wiesz co masz o tym wszystkim myśleć, więc chcąc pozbyć się natłoku myśli zabierasz się za pracę. Standardowo pozwala ci to oczyścić umysł i choć na chwilę zapomnieć o wszelkich trapiących cię problemach. Jak zwykle absolutnie cię to pochłania to co robisz, przez co nie orientujesz się nawet, że już dawno temu minęły godziny pracy. Przypomina ci o tym nie kto inny jak pewien nadopiekuńczy przyszły tatuś.

 -Niech zgadnę, dalej jesteś w pracy?-słyszysz jego głos w słuchawce

 -Skąąąąd.

 -Uważaj bo ci uwierzę.-mówi wyraźnie niezadowolony- Ile razy jeszcze będę musiał cię prosić żebyś nie siedziałaś do wieczora w pracy? Nie wiem czy pamiętasz, ale za jakieś trzy miesiące z hakiem będziesz matką.

 -Dzięki za przypomnienie.-przewracasz oczami- Nie dramatyzuj, troszkę się zapomniałam.

 -Który już raz?

 -Jesteś nadopiekuńczy.-marudzisz

 -A dziwisz mi się?-podnosi ton głosu

 -Nie zamierzam dyskutować z tobą przez telefon.-rzucasz obojętnie po czym kończysz połączenie doskonale wiedząc, że rozwścieczyłaś go tym do granic możliwości. Zupełnie nic sobie z tego nie robiąc zbierałaś się jak najwolniej wychodząc z pracy, a potem także robiąc zakupy. Byłaś niemal pewna, że w trybie natychmiastowym znalazł się pod twoimi drzwiami, bo wciąż nie dałaś mu się namówić na wspólne mieszkanie. Dlatego też postanowiłaś pograć na zwłokę. Przy okazji zatrzymałaś się standardowo przy dziale dziecięcym, oczami wyobraźni widząc jak ubierasz w te cudowności swoją córeczkę. Błogie chwile skończyły się wraz z telefonem oznajmującym, że ktoś próbuje się z tobą połączyć. A przecież to nie mógł być nikt inny.

 -Wrócisz dzisiaj czy mam dzwonić na policję?

 -Jakoś mi się nie śpieszy.-rzucasz

 -Dziesięć minut.-grzmi

 -Inaczej co?-przekomarzasz się z nim

 -Nie denerwuj mnie.-syczy wściekły, a ty ledwo hamujesz się od wybuchnięcia śmiechem. Owszem, bawiła cię jego nadopiekuńczość i nie mogłaś nic na to poradzić. W zasadzie nie obchodziła cię nawet kłótnia jaka wisiała w powietrzu bo byłaś niemal pewna, że najpierw o mało nie zabije cię wzrokiem, a potem urządzi wielki wykład o twojej wielkiej nieodpowiedzialności.

  Tak jak się spodziewałaś wystarczyło jedno spojrzenie by omal nie zgromił cię spojrzeniem. Jak gdyby nic sobie z tego nie robiąc weszłaś do mieszkania niemal kompletnie go ignorując.

 -Nie masz mi nic do powiedzenia?-pyta nagle zakładając ręce

 -Nie.-odpowiadasz patrząc na niego z delikatnym uśmiechem

 -Ale ja mam i to sporo.-odpowiada ci z lodowatym spojrzeniem- Nie podoba mi się to, że przesiadujesz do późnych godzin w firmie, choć zdecydowanie nie powinnaś. Nie wspomnę już o tym, że w ogóle nie powinnaś pracować. Denerwujesz mnie nic sobie z tego nie robiąc, a przecież to nie chodzi już tylko o ciebie! A już całkowicie nie podoba mi się fakt, że ciągle mieszkamy osobno.-wyrzuca z siebie

 -Czuję się dobrze, dlaczego miałabym siedzieć w domu?-wzruszasz ramionami

 -A do kiedy planujesz pracować, do samego porodu?-pyta desperacko spoglądając w twoim kierunku po czym dodaje -Majka..-wypowiada zdrobnienie twojego imienia, którego używa tylko i wyłącznie wtedy jak jest na ciebie niemiłosiernie zły

 -Nic mi nie jest Michał, nie ma przeciwwskazań żebym nie pracowała.

 -Ale nie aż tyle!-wybucha- Rozumiem, że raz się mogło zdarzyć, że musiałaś zostać dłużej, ale nie kurwa piętnaście.

 -I co z tego? Stało mi się coś?-kpisz

 -No właśnie, a co jeśli coś się stanie? Nie wybaczyłbym sobie tego.-mówi wyraźnie poruszony- Proszę cię.

 -No już dobra!-kapitulujesz pod naciskiem jego przeraźliwie błękitnego spojrzenia- Dam na wstrzymanie.-przewracasz oczami- Ale ty też powinieneś.

 -Ja?-dziwi się

 -Tak, ty.-potwierdzasz- Jesteś przewrażliwiony i cholernie nadopiekuńczy. Mam jeszcze swój rozum i wiem gdzie są granice.

 -W takim razie pójdziemy na kompromis.

 -Jaki?-pytasz zaciekawiona

 -Wprowadzisz się do mnie i przestaniesz siedzieć nadgodziny w pracy.-mówi stanowczo

 -A ty przestaniesz być jak upierdliwa i nadopiekuńcza ciotka ględząca cały czas nad uchem.-dodajesz

 -Zgadzasz się?-unosi brwi ku górze w geście zdziwienia

 -A mam wyjście? Wolę żebyś przestał się czepiać i marudzić mi nad uchem bo powoli zaczynam mieć tego dość.

 -Wiedziałem, że się zgodzisz.-szczerzy się

 -Jesteś okropny.

 -I tak wiem, że mnie kochasz.-uśmiecha się obejmując cię

 -Niestety, ale tak.-odpowiadasz ze śmiechem

 -Niestety?-łapie cię za słowa- Gdybym tak bardzo za tobą nie szalał to bym się mocno pogniewał.

 -Ty się cały czas na mnie gniewasz.-zauważasz

 -Bo cię kocham głuptasie i się martwię.-mówi nieco ciszej- A ty uwielbiasz mnie doprowadzać do szewskiej pasji, mam rację?

 -Może troszeczkę.-szczerzy się

 -Boże, żeby nasza córka nie wdała się w nas.-chichocze

 -Marne szanse.-kręcisz głową

 -Już nam współczuje, ale jeszcze bardziej facetowi.

 -Skoro nam się udało jakimś cudem kogoś znaleźć to myślę, że nadzieja umiera ostatnia.

 -O tak, nie wiem jak ty, ale ja trafiłem doskonale.-mruczy ci przyjemnie do ucha

 -Myślę, że i ja nie gorzej.-uśmiechasz się delikatnie by skosztować jego ust.

   Gdyby trzeba było jakkolwiek zdefiniować szczęście to twoje miało ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, nieziemsko błękitne oczy, grało w siatkówkę i było najbardziej nadopiekuńczym i przewrażliwionym na twoim punkcie człowiekiem na świecie. Ale nawet pomimo tego, nie wyobrażałaś sobie bez niego życia, nawet, gdy czasem ci je uprzykrzał wyżej wspomnianymi cechami. Bo nawet pilnując cię na każdym kroku, co cię niemiłosiernie denerwowało, wciąż był tym samym facetem w którym zakochałaś się do szaleństwa. Teraz z tym wyjątkiem, że mieliście być rodziną i szczerze mówiąc, po cichu nie mogłaś się tego doczekać.


~*~
Joan: Cześć kochane! :) Jak widzicie, rozdziały będą pojawiały się w soboty/niedziele, ponieważ w piątki obie mamy trening i ciężko po nim coś dodać. :P Mam nadzieję, że tak jak ja cieszycie się, bo u "Łasków" koniec z lukrową nudą! :D Teraz u "Kubiaków" trochę spokojniej, ale dobrze wiecie, że u nas wszystko zmienia się bardzo szybko. Zapraszam was do komentowania, bo to zdecydowanie poprawia humor i dodaje skrzydeł. A przecież nie będziemy pisać tego wiecznie. :P Także komentujcie, opiniujcie i piszcie, to nas bardzo motywuje! Miłego tygodnia! <3 

wingspikerr: Witam moje drogie w tą jakże zimną niedzielę. Aura za oknem iście jesienna, zimno jak na Syberii, że aż się nie chce nosa wysadzać z domu, a do tego i powoli zaczynają dopadać niechciane choróbska. Jak wspomniała Joan będzie troszkę obsuwa z dodawaniem, plus minus dzień, ale nie bójcie się, na weekendzie na pewno coś się pojawiać będzie. A teraz do rzeczy. U Kubiaków teoretycznie sielanka, choć przy starciu dwóch silnych charakterków nie da się uniknąć sprzeczek, co widzimy wyżej. Żeby nie było, że teraz będzie pięknie i kolorowo, wiecie, że u nas sytuacje się zmieniają jak w kalejdoskopie także miejcie się na baczności :P Miłego tygodnia!

niedziela, 19 października 2014

#Trzydzieści sześć.

#Maja
  Musiałaś przyznać, że czułaś się dość nieswojo w pracy po odejściu Igi. Niejednokrotnie łapałaś się na wędrowaniu ku jej gabinetowi czy przesiadywaniu w aneksie kuchennym oczekując na przyjaciółkę. Nie cieszył cię nawet fakt, że po jej odejściu dostałaś nieznaczny awans, który i tak został rozciągnięty w czasie przez twój błogosławiony stan. Zdecydowanie bardziej wolałabyś by dalej tu pracowała. Nie mogłaś jej tego powiedzieć, przecież wyraziłaś dość niechętnie aprobatę w jej działaniach. Wciąż nie rozumiałaś jej szalonej decyzji, ale musiałaś ją po prostu uszanować. Dzień w pracy minął ci dość bezpłciowo, a godziny ciągnęły się niemiłosiernie. Z całą pewnością nie pomagał ci fakt, że Kowalczyk wciąż nie dawała o sobie jakichkolwiek znaków życia przez co z każdą kolejną godziną martwiłaś się o nią jeszcze bardziej, a twój niepokój się potęgował.
 -Coś chyba musi być na rzeczy.-rzuca Kubiak wparowując do twojego mieszkania
 -To znaczy?-spoglądasz na niego pytająco
 -Przeprowadzisz się do mnie?
 -Nie.-odpowiadasz stanowczo nie dając się zbić z tropu pytaniem, które zadaje ci średnio dwieście razy na dzień- Mów Kubiak.
 -Tak też myślałem.-wzdycha-Nie udało mi się co prawda z nim pogadać bo wpadł na trening po mnie i wyleciał pierwszy, ale nie wyglądał na zbytnio szczęśliwego. Iga dalej się nie odzywa?
 -No właśnie nie, teraz nawet wyłączyła telefon.-krzywisz się- Martwię się o nią
 -Też się o nich martwię bo jestem pewien, że to Łasko coś zmalował, ale spokojnie, na razie jeszcze nic nie jest pewne.-odpowiada starając się cię uspokoić otaczając cię ramieniem, ale nijak nie potrafisz. Nie umiesz wybić sobie z głowy tych złych myśli. Boisz się o Igę bo przecież była dla ciebie niemal jak siostra, a nigdy nie było nawet dnia gdy się nie odzywała. Mogłybyście być nawet i na dwóch końcach świata, a i tak znalazłybyście sposób na skomunikowanie się ze sobą. Dlatego tak bardzo się o nią martwiłaś. Bałaś się, że wydarzyło się coś złego między nią, a Michałem. Wiedziałaś, że była niesamowicie wrażliwą osobą i dlatego twoją pierwszą opcją była sytuacja z jej ukochanym. Dlaczego? Bo byłaś niemal pewna, że jeśli się pokłócili czy w jakiś inny sposób ją zranił to uciekła z miejsca zdarzenia. Zbyt dobrze ją znałaś by nie wiedzieć jak zachowałaby się w takiej sytuacji.
 -Dlaczego nie chcesz się do mnie przeprowadzić?-przerywa twoje rozmyślania
 -Znowu zaczynasz?
 -Tak i nie skończę póki się nie zgodzisz.-odpowiada stanowczo- To rozumiem ma być pokuta dla mnie?-pyta rozbawiony
 -Owszem.-odpowiadasz z uśmiechem
 -I ile jeszcze muszę pokutować, trzy miesiące czy więcej?-pyta- Nie to żebym ci wypominał, ale kiedy masz termin?
 -Na początku marca, a to jeszcze szmat czasu.-szczerzysz się.
Owszem, byłaś świadoma tego, że czas dość szybko ucieka, a twój brzuch robił się co raz większy, a także tego, że nie planowałaś już być samotną matką, choć życie z czynnym sportowcem było dość do tego podobne to chciałaś by jeszcze chwilkę pocierpiał. To było coś w rodzaju twojej rekompensaty za blisko miesiąc wyklinania go w duchu i wymyślania w myślach. Może i dalej miałaś gdzieś z tyłu głowy jego słowa i wściekłość zaraz po tym jak dowiedział się o dziecku, ale w tej chwili niczym nie przypominał tamtego faceta. Momentami miałaś wrażenie, że z waszej dwójki to on jest bardziej podekscytowany faktem twojego stanu i zbliżającego się rodzicielstwa aniżeli ty. Ale czy mogło ci to przeszkadzać? W żadnym wypadku. Bo nawet pomimo faktu, że ta wiadomość gruchnęła na waszą dwójkę jak lawina w najmniej spodziewanym momencie, to po chwili ochłonięcia naprawdę nie potrafiliście się doczekać. I was dopadł szał przyszłych mamusiek i tatusiów.
 -Zastanawiałaś się już nad jakimś imieniem?-zaskakuje cię swoim pytaniem
 -W sumie to jeszcze nie.-kręcisz głową- Ale zakładam, że ty owszem.
 -No może troszkę.
 -Niech zgadnę, Michalina?-pytasz rozbawiona
 -Wiem, że mam wspaniałe imię, ale nie skrzywdzę tak swojej córki.-śmieje się
 -Nie wiem, no to może.. Sara, Lena albo Gabriela?
Dobrych kilka minut trwała wasza burza mózgów, bo niestety każde z was miało nieco odmienne typy jeśli chodziło o imię dla waszego potomka. Owszem, mieliście jeszcze na to dość czasu, aczkolwiek znając tryb życia przyszłego tatusia wiedziałaś, że może nie być na to czasu, gdy zacznie się na dobre liga i wyjazdy związane z nią i ligą mistrzów nie zamierzałaś wybierać imienia na porodówce.
 -Co powiesz na Pole?
 -Pola?-powtarza jak gdyby przetrawiając dostarczone mu informacje- Podoba mi się.
 -Na pewno?-spoglądasz na niego
 -Na pewno.-unosi kąciki ust ku górze po czym skrada ci całusa. Gdy siedzicie wieczorem na kanapie ten wieczór nie różni się w zasadzie wiele od tych, które spędzaliście wcześniej przez rozstaniem. Bo siedząc z głową opartą o jego ramie nie potrafisz się nie uśmiechać. W tym momencie byłaś naprawdę szczęśliwa i o mały włos zapomniałaś o problemie dręczącym cię od dnia wczorajszego jakim był brak kontaktu z Kowalczyk. Niestety, a może i stety waszą sielankę zakłócił dzwonek do drzwi. Nie miałaś zielonego pojęcia kto też mógł dobijać się do twoich drzwi, ale gdy zobaczyłaś przed sobą Łasko we własnej osobie nie kryłaś zdziwienia. Zaprosiłaś siatkarza do środka, gdzie przesiadywał Kubiak nie mniej zdziwiony wizytą swojego przyjaciela.
 -Tak myślałem, że cię tu zastanę.-rzuca ponuro w kierunku szatyna
 -Zebrało cię na gorzkie żale mam rozumieć?-pyta niebieskooki
 -Coś w tym rodzaju.-mruczy spoglądając w twoim kierunku- Rozmawiałaś z Igą?
 -Nie odzywa się do mnie od wczoraj i wyłączyła telefon.-odpowiadasz mu na co on wzdycha i nerwowo przeczesuje dłonią włosy.- Co się stało?-pytasz spokojnie, lecz po braku jakiejkolwiek reakcji z jego strony dodajesz- Łasko, no mów.-grzmisz
 -Pokłóciliśmy się, choć nie wiem czy to można nazwać kłótnią.-wzdycha- Okłamałem ją, a co gorsza odkryła to nie dzięki mnie. Milena wczoraj była w Jastrzębiu i postanowiła wpaść z wizytą.
 -A może tak jaśniej?-wtrącił Kubiak
 -Nie rozwiedliśmy się.
 -Co?!-nie wytrzymujesz kompletnie zszokowana jego słowami
 -Nie pojawiała się na rozprawach przez co cały czas je odraczano, do tego przepadła gdzieś na kilka ładnych miesięcy, no aż do wczoraj. Wpadła jak do siebie i oczywiście nie byłaby sobą gdyby się nie pochwaliła Idze faktem, że wciąż teoretycznie jesteśmy małżeństwem. A do tego..-zatrzymuje się na chwilę wciąż tkwiąc wzrokiem w jednym punkcie- Do tego powiedziała, że jest w ciąży i to ze mną.
 -Ja pierdole Łasko, ciebie do reszty porąbało?-mówi szatyn nie mniej zszokowany informacjami jakie dostarczył wam atakujący
 -To nie jest moje dziecko, nie widziałem jej od kilku miesięcy.-próbuje się bronić
 -Nie zmienia to faktu, że ją okłamałeś jak ostatni dupek. Dlaczego jej tego nie powiedziałeś?-pytasz
 -Nie chciałem jej w to wszystko mieszać i tak przeżywała fakt, że spędziłem z Mileną parę lat, a do tego jeszcze ta rzekoma bezpłodność..
 -To pomyśl sobie lepiej jak ona czuje się teraz z wiadomością, że facet, którego kocha ma żonę, a do tego ona jest w ciąży!-rzucasz bez ogródek- Czy wy faceci zawsze wyłączacie myślenie? Zawsze najpierw robicie, a dopiero potem myślicie? Nie wierzę, że jej to zrobiłeś. Jak mogłeś ją tak skrzywdzić? Na jej miejscu chyba bym cię za to zabiła, ale Iga wolała po prostu od ciebie uciec i wiesz? Wcale jej się nie dziwię!-kończysz monolog po czym zupełnie zła wstajesz i wychodzisz z salonu nie zważając na Kubiaka, który usilnie starał się cię zatrzymać. Zamykasz się w łazience na dobrych kilka minut. Dopiero po zmyciu z siebie wszelkich informacji dnia dzisiejszego wychodzisz z niej po czym idziesz po cichu do sypialni. Nie zamierzałaś tam siedzieć. Już na pewno nie po tym co usłyszałaś. Po prostu położyłaś się na łóżku uprzednio wysyłając do przyjaciółki sms’a z niemal błaganiem o jakikolwiek odzew. Nie wiesz ile tak leżysz, ale dopiero po dłuższej chwili słyszysz rozmowy na korytarzu i dźwięk zamykanych drzwi. Po kilku sekundach czujesz także przyjemne ciepło za sobą, a po chwili jego ręce obejmujące cię w talii.
 -Już można podchodzić czy dalej masz ochotę kogoś zabić?-słyszysz jego głos
 -A ty byś nie wściekł na moim miejscu? Dalej nie wierzę w to, co jej zrobił. Zachował się jak cholerny egoista i kretyn. Ona jest dla mnie jak siostra Michał. Po prostu się o nią martwię i jak siostra mam ochotę zrobić krzywdę każdemu kto da jej powód do płaczu.
 -Owszem, też jestem zły, że mi tego nie powiedział, ale mimo to wciąż, chcąc nie chcąc jest moim przyjacielem.-wzdycha- I proszę cię nie myśl tyle o tym, oni sami muszą przede wszystkim dojść do porozumienia.
 -Staram się, ale nie potrafię.-wzdychasz- Wiem, że są dorośli i to ich sprawa, ale to nasi przyjaciele, a do tego gdy my mieliśmy delikatnie rzecz mówiąc problemy to nam pomagali i chyba jesteśmy im to poniekąd winni.
 -Wiem to skarbie, ale pamiętaj, że jesteś w ciąży i nie powinnaś aż tak forsować swoich nerwów.
 -Jesteś strasznie nadopiekuńczy.-zauważasz
 -Może i jestem, ale to dlatego, że cię strasznie kocham i się martwię o moje dwie wspaniałe kobiety.-uśmiecha się po czym składa czuły pocałunek na twoich ustach jak gdyby chcąc tym odwrócić twoją uwagę od problemów jakie powtórnie pojawiły się na drodze. W tej chwili nie myślałaś już nawet o beznadziejnym zachowaniu amanta przyjaciółki. W tej chwili zastanawiałaś się dokąd uciekła i jak sobie z tym radzi. Nie mogłaś czekać w nieskończoność na jakikolwiek odzew z jej strony, bo pamiętając swoje zachowanie po kłótni z Kubiakiem doskonale wiesz, że w tej chwili chciała odizolować się od całego świata, a także ciebie od swoich problemów. Jednak ty nie zamierzałaś jej dać tego zrobić. Chciałaś ją znaleźć i to za wszelką cenę. Dlatego też rozpoczęłaś prywatne śledztwo i poszukiwania. Musiałaś to zrobić, byłaś jej to przecież winna.





#Iga:


Wszystko było bez sensu. Inaczej nie można nazwać sytuacji, w jakiej się znalazłaś. Im dłużej myślałaś o tym, co ci się przydarzyło, tym więcej nonsensów zauważałaś. Jak się czułaś? Potwornie. Pocieszenia Oliwii nie wiele ci dawały. Były wręcz dla ciebie obojętne. Żadne słowa nie ukoiłyby twojego zdenerwowania, rozpaczy i smutku. Wszystko się skumulowało. Praktycznie nigdy nie pomyślałabyś, że jedna osoba może tak namieszać. Ba, trzy dni temu, gdyby ktoś powiedziałby ci, co się wydarzy, wyśmiałabyś go i kazała mu przestać zmyślać. I może powinnaś dać szansę wypowiedzieć  się Michałowi, pozwolić mu się wybronić. Ale nie potrafiłaś. Wersja wydarzeń Mileny była tak prawdopodobna, że zwaliła cię z nóg. Straciłaś grunt pod stopami. Wszystko się zachwiało. Państwo Łasko nadal byli małżeństwem. I jakkolwiek chciałabyś to wytłumaczyć, uzasadnić, prawdą było, że wszystko przemawiało za winą Michała. Okłamał cię. Siedziałaś teraz zaszyta, korzystając z łaski siostry. Okłamana, zmieszana z błotem, samotna. Chciał się zabawić? Jednorazowa przygoda? Obiecywał, zapewniał, by w końcu zranić?

Twoja siostra uparła się, żeby jechać do Wrocławia. Nie mogłaś za nic przekonać ją do zmiany decyzji. Stwierdziła, że musisz poznać prawdę. Że od tego zacznie się twój pierwszy krok w przyszłość. Jakkolwiek miała brzmieć ta prawda. Właściwie to z każdą kolejną minutą stawałaś się coraz bardziej obojętna. Jedyne, co cię martwiło to fakt, że Majka na pewno nie spocznie póki cię nie odnajdzie. Chciałaś i to bardzo się jej wygadać, powiedzieć jej o wszystkim. Potrzebowałaś jej. Jednak o wiele bardziej potrzebowało jej dziecko, dla którego dobra nie powinna się denerwować. Nie mogłaś oprzeć się wrażeniu, że przyjaciółka poruszy niebo i ziemię, żeby dowiedzieć się, gdzie podziała się jej wierna towarzyszka. I z pewnością zna już całą wersję wydarzeń okiem Michała. Michał... Wszystko wydawało się takie odległe. Wspólne wakacje, mieszkanie razem, szalone wypady, gdzie to wszystko się podziało? Czułaś się jakbyś była warta tyle, co zeszłoroczny śnieg.

- Damy radę, mała, nie z takich tarapatów cię wyciągałam. - powiedziała Oliwia, kiedy mknęłyście małopolskimi drogami do stolicy Dolnego Śląska. Uśmiechnęłaś się, zmuszając mięśnie twarzy do ruchu. To było takie obce. Wydawało się, że minęło kilka lat od twojego ostatniego uśmiechu. Albo cała wieczność.

- Spotkamy się z mamą, wszystko będzie dobrze. - ciągnęła, manewrując kierownicą. - Musisz wiedzieć, Iga. - dodała półgłosem. Pokiwałaś głową, na znak odpowiedzi, bo jakoś nie mogłaś zmusić się do odezwania się. Próbowałaś coś odpowiedzieć, ale z twojego gardła wydało się tylko pojedyncze chrząknięcie. Pozostałaś więc w nieugiętej postawie małomównej zranionej siostry.

Wczesnym popołudniem dotarłyście do Wrocławia. Po drodze zgarnęłyście mamę, której całą historię ostatnich dni streściła Oliwia. Ty wpuszczałaś te słowa jednym uchem, a drugim wypuszczałaś. Miałaś wrażenie, że ta opowieść wcale cię nie dotyczy. To tak, jakbyś słuchała o losach innej Igi, innego Michała.

- Słonko, jak się czujesz? - pytanie od mamy wyrwało cię z otępienia. Przeniosłaś wzrok na nią.

- Bez szału. - odpowiedziałaś cicho, czując, że nie wiesz co więcej możesz powiedzieć. Pani Kowalczyk dobrze wiedziała, co kryło się pod tymi dwoma półsłówkami. Natychmiast cię przytuliła i już więcej nie zadawała pytań.

Minęło kilka minut, a znalazłyście się w przytłaczająco jasnej prywatnej klinice. Korzystając ze znajomości, tuż przed twoją wizytą mama zamieniła kilka słów z panią doktor. Wydawało ci się, że wszystko wokół cichnie, kiedy zmierzałaś do białych drzwi. Miałaś wrażenie, że z każdym twoim krokiem ciągle się oddalają. Dopadłaś klamki i z sercem na dłoni weszłaś do środka. Przywitała cię młoda, sympatyczna lekarz i od razu przeszła do rzeczy. Przeprowadziła z tobą długą rozmowę i ciągle podnosiła cię na duchu, dzięki czemu nie czułaś się tam, jak na wyroku śmierci. Chwilę później zaprosiła cię na kontrolne USG. Prawie zemdlałaś ze strachu, kiedy kobieta zamarła wpatrując się w ekran. Spojrzałaś na nią wyczekująco, spodziewając się wszystkiego. Nowotwór, rak, guz, przez tą jedną sekundę przez twoją głowę przewinęło się mnóstwo prawdopodobnych scenariuszy.

- A co my tu mamy... - mruknęła, powiększając obraz kilka razy. Prawdopodobnie odgłos twojego szaleńczo bijącego serca słyszało pół miasta. Milisekundy dłużyły się jak godziny. Nie wytrzymałaś i musiałaś coś powiedzieć.

- Coś nie tak? - mruknęłaś cicho, wpatrując się w blondynkę. Przeniosła wzrok na ciebie i co dziwne, uśmiechnęła się. Poczułaś jak kamień spada ci z serca. Przecież nie powie ci o nieuleczalnej chorobie, czy bezpłodności z uśmiechem na ustach.

- Pani Igo, pański lekarz musiał popełnić okropny błąd, stawiając tak nieprawdopodobną diagnozę. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. A co więcej... Ma pani podwójne szczęście. - przesłała ci ciepły uśmiech, wyraźnie coś przed tobą ukrywając.

- Podwójne? Szczęście? Proszę nic przede mną nie ukrywać. - powiedziałaś, gorączkowo myśląc.

- Nie mam takiego zamiaru. Pani Igo, gratuluję, jest pani w ciąży. Bliźniaczej. - odpowiedziała, a ty poczułaś, że spadasz długim tunelem w dół. I nagle czujesz niepohamowane szczęście. Spod twoich powiek wydostają się łzy wzruszenia. Ale do chwili. Chwili, kiedy przypominasz sobie, że prawdopodobnie będziesz samotną matką. 

~*~ 
wingspiker: Witam kochane! Dzisiaj będzie ode mnie krótko, gdyż padam na twarz po ponad dwugodzinnym meczu i jedyne o czym marzę to sen, naprawdę. Kubiaki jak to zwykła ich nazywać Joan zdecydowanie dobrze się mają, wybrali już imię dla swojej córki, wiem, taki troszkę troll :D Majka zamartwia się o Igę i jedne o czym Was mogę zapewnić to to, że tak łatwo nie odpuści tej sprawy! 
Miłego tygodnia!

Joan: Hej kochane! Dzień opóźnienia jest tylko i wyłącznie z mojej winy, bo wczoraj nie miałam internetu, a dziś byłam na siedmiogodzinnym turnieju, w którym grałam. Moja drużyna zajęła 3 miejsce, więc jestem bardzo zadowolona. :) W przeciwieństwie do Igi, która niestety straciła grunt pod stopami i jest w delikatnie mówiąc niemiłej sytuacji. Ale jak widzicie, wcale nie jest bezpłodna. I jest w ciąży! Tylko co robić, kiedy ojciec dziecka ją okłamał? Więcej już za tydzień! <3 Do następnego!

sobota, 11 października 2014

#Trzydzieści pięć.


#Iga:
Sama nie wiedziałaś, czy też ją sobie wymyśliłaś, czy ona naprawdę stała w drzwiach wejściowych. Nie miałaś pojęcia co powiedzieć, więc jedynie spojrzałaś na nią pytającym wzrokiem. Uśmiechnęła się, powodując, że wnętrzności ścisnęły ci się nieprzyjemnie.
- O... - mruknęła, lustrując cię od stóp do głów. - Michał nie wspominał, że ma współlokatorkę. - dodała przesadnie miłym tonem. Uniosłaś brwi do góry i poczułaś, jak krew buzuje ci w żyłach. Czego ona, do jasnej cholery od was chciała?
- Cóż, może po prostu uważa, że nie powinno cię to obchodzić, nie uważasz? - zapytałaś, również udając rzekomo uprzejmą. Nie uśmiechało ci się rozmawianie z tą kobietą.  W ogóle nie podobał ci się jej widok, nie mówiąc już o fakcie, że nie przyszła tu pewnie na pogaduchy.
- Kochana, jesteś przezabawna. - parsknęła śmiechem. - Nie ma go? - zapytała, próbując wejrzeć do mieszkania.
- Nie ma. Niezmiernie mi przykro i mam nadzieję, że już go więcej nie zobaczysz. - powiedziałaś buńczucznie i nagle przeszyła  cię ochota przytrzaśnięcia jej długich, ciemnych włosów drzwiami.
- Nie zobaczę więcej mojego męża? - zrobiła smutną minkę i uśmiechnęła się triumfująco na widok twojego zdziwienia. Męża? Czy ta kobieta nie ma oleju w głowie i chce ci wciskać kit?
- Najwyraźniej rozwód nie odzwyczaił cię od pewnych zwyczajów. Michała nie ma, bardzo dziękuję za wizytę i życzę powodzenia w życiu daleko stąd. - odpowiedziałaś i spróbowałaś zamknąć drzwi. Nie udało ci się, bo zablokowała je swoim butem. Spojrzałaś na nią z wyrzutem i ponownie je otworzyłaś. - No słucham, co takiego masz mi do powiedzenia.
- Nie wyglądasz na tak głupią, jaką się okazałaś. Nie było żadnego rozwodu! - niezmiernie radował ją fakt, iż wyglądałaś na totalnie zaszokowaną. A do tego spoliczkowaną słowami. Pokręciłaś głową, a gdyby twój wzrok miał ogniste zdolności, już dawno stałaby w płomieniach.
- Nie doszło do rozwodu, ponieważ... spodziewam się dziecka. - dodała z wyjątkową uciechą, stając bokiem, co uwydatniało zaokrąglony brzuszek. Poczułaś zimny pot na plecach.
- Gratuluję. - prychnęłaś. - Z pewnością twój aktualny mężczyzna jest wniebowzięty.
- Tak, właśnie przyjechałam mu o tym powiedzieć. - odparła, radując swoje ego twoją reakcją. Cofnęła się do tyłu i jeszcze raz zaśmiała. - Wpadnę, jak już będzie. A tobie życzę szybkiego odnalezienia nowego życia. - pomachała ci i uśmiechając się zbiegła po schodach. Długo tkwiłaś w drzwiach, a twoje serce wybijało szaleńczy rytm. Zamknęłaś dębowe drzwi i usiadłaś na kanapie. Przeraziłaś się. Czy Michał cię okłamał? Czy to dziecko jest jego? Jeśli tak, to po co to wszystko? Co w tym bagnie robiłaś ty? I dlaczego cię w to wplątał? Miałaś mnóstwo pytań i zero odpowiedzi. Byłaś jednocześnie wkurzona, jak i zrozpaczona. Miałaś ochotę coś zepsuć, skopać, wyszarpać ją za włosy, aby zniknął jej uśmieszek, który tak bardzo cię denerwował. Oprócz tego chciałaś rzucić się na łóżko i zacząć płakać, tak po prostu. Bo sama nie wiedziałaś co się dzieje. Nie miałaś pojęcia, co było prawdą, a co kłamstwem. Zadzwonić do Majki? Nie, to zły pomysł. Przyjaciółka miała swoje życie i dopiero co zeszła się z Kubiakiem. Nie chciałaś odbierać jej tej krztyny prywatności. Nie ruszałaś się z miejsca. Tkwiłaś na salonowej kanapie, aż usłyszałaś szczęk zamka i otwierane drzwi. Napełniona negatywnymi emocjami podniosłaś się z siedzenia i stanęłaś twarzą w twarz z Michałem.
- Nie rozwiodłeś się. - powiedziałaś cicho, wpatrując się w jego zdziwione oblicze. - I masz dziecko. - dodałaś łamiącym się głosem.
- Iga... co ty wygadujesz? - zaczął niepewnym głosem.
- Co ja wygaduję? No nie wiem, może nowinki od twojej byłej... przepraszam, aktualnej żony. Spóźniłeś się na spotkanie z nią. Przecież chciała ci oświadczyć, że jesteś ojcem jej dziecka! Naprawdę, okropny z ciebie mąż. - odparłaś szyderczo, czując jak wściekłość dodaje ci odwagi.
- Iga, posłuchaj mnie... - spróbował kolejny raz i złapał cię za dłonie, które szybko wyszarpałaś z jego uścisku.
- Nie, Michał. To ty posłuchaj mnie. Całe dnie zastanawiałam się, dlaczego tak gładko omijasz temat ślubu. Myślałam, że coś nie tak ze mną, a tu okazuje się, że mnie okłamałeś! Jak mogłeś! A może jest jeszcze parę rzeczy, o których nie mam pojęcia, co? Zapraszam, mów do woli. - wypowiedziałaś niemal z histerią.
- To nie tak... to wszystko nie tak! - powiedział Łasko, próbując zmusić cię do spojrzenia mu w oczy. Odwróciłaś wzrok i odsunęłaś się od niego.
- A jak?! No proszę, zaprzecz! Powiedz, że wcale nie jesteś jej mężem, a ona nie nosi pod sercem twojego dziecka! I w tym jest lepsza ode mnie, prawda?! Bo może je mieć! - krzyknęłaś, hamując łzy.
- To nie jest moje dziecko! Iga, musisz mi uwierzyć! - powiedział błagalnym tonem, ale ty pokręciłaś głową.
- Jak mam ci uwierzyć Michał, jak? Skoro okłamywałeś mnie przez cały czas, kiedy jesteśmy razem? - zapytałaś drżącym głosem. - Zostaw mnie. Nie, poważnie Michał. Nie dotykaj mnie,  bo ci coś zrobię. Lepiej idź poszukać małżonki. Z pewnością się o ciebie martwi. - dodałaś grobowym tonem i w akcie desperacji zgarnęłaś torebkę i kurtkę z wieszaka. - Powodzenia w małżeństwie!
- Iga, NIE! Nie możesz odejść, nie zostawiaj mnie! Wszystko ci wytłumaczę, tylko błagam, zostań. To nie jest moje dziecko! A nie powiedziałem ci, bo... - zaczął ponownie, ale ty nie dałaś mu skończyć. Trzasnęłaś drzwiami, nie chcąc słyszeć co jeszcze ma ci do powiedzenia. Jak najszybciej znalazłaś się na parkingu i z piskiem opon odjechałaś spod waszego bloku. Dopiero teraz dałaś upust rozpaczy i ciepłe łzy popłynęły po twoich policzkach. Kompletnie nie wiedziałaś gdzie masz jechać. Nie pojedziesz do Mai. Nie chcesz wplątywać jej w swoje problemy. Z resztą, jej stan nie pozwalał na zbyt szaleńcze emocje. Usłyszałaś dźwięk telefonu i spojrzałaś na telefon. No tak, Michał dobijał się do ciebie, mając nadzieję, że po tych kilkudziesięciu sekundach coś się zmieniło. Wyłączyłaś komórkę i wrzuciłaś ją do torebki. W jednej chwili podjęłaś decyzję. Kierunek Rzeszów. Zero oglądania się za siebie. I z kapiącymi łzami na podołek pognałaś autostradą w kierunku stolicy Podkarpacia.
Całą drogę myślałaś o tym ,jak szybko wszystko się zawaliło. Ktoś powiedziałby, że jesteś słaba, bo go nie wysłuchałaś. Ale nie chciałaś. Nie potrafiłaś. Jego kłamstwo dobiło cię totalnie i na nic by się zdały tłumaczenia. Nie ma wytłumaczenia dla kłamstwa. Zwłaszcza takiego. Chciałaś uciec, tak po prostu. Żeby poczuł to, co ty w tym momencie. Tą pustkę, żal i rozpacz. Ten cholerny smutek, bo zmarnowałaś kilka miesięcy na człowieka, który z taką łatwością cię okłamał. Ale go kochałaś! Tak, zależało ci na nim, bez niego byłaś nikim. Był jedyną osobą, która potrafiła jednocześnie cię rozśmieszyć i ukoić łzy. Zaopiekować się tobą i dawać ci szczęście. Być obok i po prostu cię kochać. Ale czy kochał? Czy to wszystko nie jest jednym, wielkim kłamstwem?
Po kilku godzinach znalazłaś się w Rzeszowie. Na chwilę włączyłaś telefon i niemal automatycznie ujrzałaś nieodebrane połączenia od Łasko. Nie tylko od niego, bo zauważyłaś kilka od Majki. Usunęłaś je i wykręciłaś numer do jedynej osoby, jaka przychodziła ci teraz na myśl.
- Oliwia? - zapytałaś słysząc jej głos w słuchawce. - Nie masz może wolnego miejsca w mieszkaniu dla zrozpaczonej przybłędy? - dodałaś, siląc się na spokojny ton.
- Iga? Boże, nie spodziewałam się! Dla ciebie zawsze. Kiedy wpadasz? - zagadała od razu, a ty mimo wszystko uśmiechnęłaś się słysząc głos siostry. Kilka minut później znalazłaś się w jej mieszkaniu, w akompaniamencie twoich małych siostrzenic, które dostały niepohamowanego ataku szczęścia na twój widok. Po jakimś czasie, podczas którego w końcu spędziłaś z nimi trochę czasu, nadszedł wieczór i siostra zaproponowała ci herbatę. Wiedziałaś, że bez rozmowy się nie obejdzie.
- No nie mów, że przyjechałaś tak po prostu, bo stęskniłaś się za tymi dwoma szkrabami. - zaczęła rozmowę, podając ci kubek z gorącą cieczą.
- Jak ty mnie dobrze znasz. - mruknęłaś. Opowiedziałaś jej całą historię dnia dzisiejszego. Nie obyło się bez paru łez i histerycznych wezwań, a także paru wyjątkowo wyszukanych wyzwisk. Siostra nie wyglądała na zadowolona, wręcz wkurzoną, ale patrzyła na ciebie z politowaniem.
- Oj, Iguś, tak myślałam, że coś z nim. Nie martw się, ani ja, ani nikt z naszej rodziny nie pozwoli, aby cię krzywdził ponownie. - uścisnęła cię i nie zadawała więcej pytań. Po prostu dała ci wszystko przemyśleć. Zostałaś u niej na kilka dni, próbując jakoś ułożyć sobie to wszystko w głowie. Pewnego dnia obudziłaś się z potwornym bólem podbrzusza i kolejne minuty spędziłaś wymiotując w łazience. Cały dzień czułaś się potwornie, czego siostra nie mogła dłużej tolerować.
- Nie pojechałaś do lekarza, którego poleciła ci mama. - powiedziała oskarżycielskim tonem.
- Naprawdę nie miałam do tego głowy. - mruknęłaś.
- O nie, moja droga. Jutro robimy sobie wycieczkę do Wrocławia. - odrzekła z ognikami w oczach. Nie miałaś wyboru. Byłaś niemal pewna, że twoje życie zawali jeszcze jedna dramatyczna wiadomość. Miałaś ochotę zasnąć i obudzić się kilka dni wcześniej. Albo po prostu się nie obudzić. 



#Maja
   Tak jak się spodziewałaś, na poprawinach zabawa wcale nie odbiegała od tej, która odbyła się poprzedniego dnia. Jedyną różnicą była chyba tylko dość uszczuplona liczba gości i rzadka obecność twojej osoby na parkiecie. Niestety, po szaleństwach do białego rana odczuwałaś skutki dzikich tańców. Nawet Michał, który musiałaś przyznać był tancerzem wyborowym mając wolną rękę wolał siedzieć z tobą aniżeli bawić się na parkiecie. Nie powiesz, tym zachowanie zdecydowanie sobie u ciebie zapunktował. Oczywiście widziałaś, że z ogromną chęcią dołączyłby do Michała i Igi, którzy wirowali na parkiecie także ku jego uciesze jakoś dałaś radę odbyć kilka tańców, choć czułaś, że zdecydowanie przeholować dnia poprzedniego i z całą pewnością nogi będą odmawiać ci posłuszeństwa przez kolejne kilka dni. Zabawa jednak musiała tego dnia dobiec zdecydowanie szybciej bo już jutro obydwoje powracaliście do swoich codziennych obowiązków, a nie bardzo uśmiechało wam się wracanie nocą. Po pożegnaniu z się z rodziną zgromadzoną na sali, które trwało dobre pół godziny, po wyściskaniu przez mamę, która dość tajemniczo uśmiechało się w kierunku Kubiaka, a także ojca czy świeżo upieczonego męża, czyli twojego brata zebraliście się w drogę powrotną. Sukienkę zmieniłaś na jeansy i sweter, a szpilki na obuwie na płaskim obcasie.
-Ten samochód jest dla mnie równie ważny, co nie jeden członek rodziny i jest jakąś drugą, no trzecią najważniejszą rzeczą w moim życiu, więc błagam cię, bez szaleństw.-rzuca w twoim kierunku szatyn
  -Zaraz po mamie i siatkówce?-chichoczesz
  -O dziwo, nie.-kręci głową ze śmiechem- Zaraz po tej pani.-wskazuje na ciebie- Oraz po tej.-dodaje kładąc dłoń na twoim brzuszku, co absolutnie cię w tym momencie rozczula.- Także proszę cię.
  -Może sam pojedziesz?
  -Twój ojciec wczoraj starał się mnie usilnie upić, twój brat i Łasko również, a do tego powiedziałaś, że mi nie pozwalasz.-odpowiada ci, a już po chwili siedzicie w samochodzie i kierujecie się w kierunku Jastrzębia. Chyba po raz pierwszy dostałaś, co prawda z ogromną łaską, możliwość siedzenia za kółkiem jego ukochanego auta, więc nie mogłaś przegapić okazji by po trochu sprawdzić jego możliwości i czy rzeczywiście zachwyty szatyna tym, że samochodem były na miejscu.
  -Hej, nie tak szybko.-rzuca- Pamiętaj, że prócz siebie na sumieniu możesz mieć dwie osoby, więc zwolnij kobieto.
  -Przypomnieć ci kto jechał prawie sto sześćdziesiąt tą drogą?
  -Przez pięć minut!-broni się- Chciałbym wrócić do domu w jednym kawałku.-szczerzy się
  -A nie chciałbyś wrócić przypadkiem na piechotę?-rzucasz- Jesteś gorszy niż baba, a ponoć to ja jestem w ciąży.
  -Po prostu proszę cię byś zwolniła.
  -Dobra. Pięćdziesiąt będzie?-pytasz podirytowana, a on odpowiada ci śmiechem. Gdyby nie fakt, że w tym momencie właśnie prowadziłaś zdecydowanie byś mu coś zrobiła. Dlaczego? Bo on robił to zupełnie świadomie i to nie tylko ze względów bezpieczeństwa. Do tego jak gdyby nigdy nic siedział obok ciebie z tym cwaniackim uśmieszkiem, co rusz starając się wyprowadzić cię z równowagi.
  -Patrz na drogę.-upomina cię
  -To przestań mi przeszkadzać.-mówisz zła
  -Ja ci przeszkadzam? Przecież ja tylko siedzę.
  -Wiesz doskonale, co robisz i przysięgam ci, że za chwilę będziesz łapał stopa do Jastrzębia. I nie, wcale nie żartuje.-wyrzucasz z siebie- I zabierz tą łapę z mojej nogi bo zaraz coś ci zrobię.-dodajesz czując jego dłoń na swoim udzie. W jednej chwili rozbawiony zabiera swoją dłoń i pod wpływem twojej groźby więcej nie przeszkadza ci w jeździe. Po dwóch godzinach jazdy wreszcie docieracie do Jastrzębia. Najpierw zatrzymujesz się pod jego lokum w którym dość sprawnie zostawia swoje pakunki, a potem udajesz się w kierunku swojego aktualnego miejsca zamieszkania. Tak jak się spodziewałaś, po pomocy przy wniesieniu walizki wcale nie zamierzał się tak szybko ulotnić.
-Coś jeszcze panie Kubiak?-pytasz, gdy staje przed tobą opierając się o framugę drzwi
-Chyba mam deja vu.-śmieje się
-A co, ostatnio też pan rozpraszał jakaś ciężarną za kierownicą?
-Pani jest moją jedyną i ulubioną ciężarną za kierownicą.-szczerzy się unosząc twój podbródek do góry
-W tej kwestii dalej się nic nie zmieniło. Dalej jesteś niewyżyty.-mówisz bez żadnych ogródek tocząc z nim walkę na spojrzenia
-Jakbyś mi nowość powiedziała.-odpowiada z szerokim uśmiechem gładząc dłonią twój policzek. Z całą pewnością za chwilę poczułabyś smak jego ust na swoich, aczkolwiek chcąc się z nim trochę podroczyć w ostatniej chwili zrobiłaś unik tak, że obył się z niczym. W obecnym stanie nie miałaś ochoty bawić się z nim w łapanego tym bardziej, że był blisko dwumetrowym i wysportowanym facetem, tym bardziej, że byłaś ciężarną kobietą z wyjątkowo obolałymi nogami.
  -Teraz będziesz się ze mną droczyć?-pyta rozbawiony
  -Zdecydowanie.-szczerzysz się- To za przeszkadzanie mi w czasie jazdy i za moje bolące nogi okropny wielkoludzie.-dźgasz go w bok, gdy tylko staje przed tobą
  -Kocham jak się na mnie złościsz, wiesz?-uśmiecha się do ciebie chyba najpiękniej jak potrafi kompletnie cię tym dezorientując
  -Nie uśmiechaj się tak do mnie, bo właśnie staram się być na ciebie zła Kubiak.
  -Okej, ale nie wiem czy wiesz, ale będziesz mnie miała na głowie przez najbliższe miesiące jak nie lata. Wciąż zamierzasz udawać złą?-pyta obejmując cię
  -Skoro jeszcze tyle będę cię musiała znosić to myślę, że mam sporo czasu na wkurzanie się na ciebie.-kiwasz głową
  -Kocham cię mała, wiesz o tym?-całuje cię w czubek głowy
  -Coś słyszałam.-odpowiadasz udając powagę
  -I tak wiem, że ty mnie też.
  -Skąd ta pewność?-pytasz
  -A mylę się?-uśmiecha się spoglądając na ciebie- No właśnie.-dodaje po chwili
  -Jesteś niemożliwy.-kręcisz głową
  -I tylko twój.-odpowiada ci ciszej, a po chwili składa czuły pocałunek na twoich ustach. Tak jak się spodziewałaś, tego wieczora nie mogłaś narzekać na nudę i spędzenie go w samotności. Otóż pewien niebieskooki szatyn o blisko dwóch metrach wzrostu postanowił nieco zmienić twoje plany. Choć nie powiesz, nie zamierzałaś wcale, a wcale narzekać z tego właśnie powodu. Chyba dawno nie spędziłaś już tak przyjemnie wieczoru. Dawno już spędzałaś wieczór z nim. I to chyba dlatego to była tak miła odmiana.
   Czas pędził jak szalony. Nie wiedziałaś nawet kiedy z poniedziałku robił się piątek i na odwrót. Działalność czasu widziałaś również w pewnej części swojego ciała, która nieustannie zwiększała swą wielkość. Musiałaś przyznać, że przybywające kilogramy nie przyprawiały cię już o rozpacz. Dlaczego? Bo całkowicie straciłaś głowę i wpadłaś w ten szał przyszłych mam. Może i wciąż obawiałaś się pewnych rzeczy związanych z macierzyństwem, ale chyba o wiele bardziej nie potrafiłaś się doczekać aż będziesz mogła wziąć maleństwo na ręce. Z resztą nie tylko to się zmieniło. Musiałaś przyznać, że przez ostatni czas zdecydowanie wraz z Michałem wracaliście na stare tory. Nawet czy chciałaś czy nie, widywałaś go niemal codziennie, nawet po kilka razy. I nie potrafiłaś pozostać tak do końca obojętna na to co robił. Owszem, mimo wszystko zachowywałaś delikatny dystans względem jego osoby, ale widząc jego starania nie potrafiłaś być nieugięta. Wręcz dwoił się i troił i z całą pewnością gdyby mógł, przychyliłby ci nieba. Nie powiesz by ci się to nie podobało i by jego starania nie przynosiły zamierzonych efektów. Bo relacja między wami wyglądała niema jak dawniej i naprawdę cię to cieszyło. Można by rzec, że twoje życie wreszcie wyglądało tak jak powinno. Wreszcie byłaś szczęśliwa. Pomijałaś już nawet fakt szalonego czynu swojej przyjaciółki, która ni stąd ni zowąd rzuciła pracę. Nie rozumiałaś jej decyzji i przez chwilę byłaś zła na nią, że zostawiła cię samą w pracy, tym bardziej, że po incydencie z szefem, który jak największy bohater wyjechał delegując zarządzanie swoim współpracownikom, jedyną osobą, która cię trzymała w tym miejscu była właśnie Iga. Ale mimo wszystko, była dla ciebie jak siostra i czy tego chciałaś czy nie, wspierałaś ją we wszystkim co robiła. Jednymi słowy wszystko w twoim życiu wreszcie było tak, jak być powinno. I miałaś ogromną nadzieję, że wszelakie kłopoty znowu was szybko nie nawiedzą.
  -Nie masz pomysłu dlaczego Łasko może nie odbierać telefonu?-pyta cię Kubiak, który nie byłby sobą gdyby nie zawracał ci głowy w niemal każdej wolnej chwili swoją obecnością
  -Iga też się nie odzywa.-kręcisz głową
  -Obydwojgu nagle zepsuły się telefony?
  -Myślisz, że coś się stało?-pytasz mając w głowie setki scenariuszy
  -Tylko spokojnie, pamiętaj, że nie możesz się denerwować.-gani cię jak gdyby czytając w twoich myślach- Może po prostu urządzili sobie wieczór tylko we dwoje albo mieli nas dość?-mówi spokojnie- Jutro na porannym treningu już ja się dowiem co to za spisek.-uśmiecha się- Nie przejmuj się tak.
  -Po prostu mam głupie wrażenie, że to coś grubszego.-wzdychasz.
Miałaś po prostu złe przeczucia, bo gdy ostatnim razem przyjaciółka nie odbierała od ciebie telefonów nie skończyło się to zbyt dobrze. Dlatego ta sprawa nie dawała ci spokoju nawet pomimo dość racjonalnych prawdopodobnych rozwiązań tej sprawy jakie serwował ci niebieskooki.
  
~*~ 
Joan: Cześć moje drogie! :) No i tego, wpadła bomba do piwnicy, ogólnie podsumowując część Igi i Michała. :p A raczej nie bomba, tylko Milena. Czas na małe zmiany! Trochę pomieszam w tym można rzec nienaruszalnym układzie. :D Jeszcze role się odwrócą, a Kubiaki będą musieli gasić pożar w relacjach. Zapewniam was, nudno nie będzie! Mnie dziś rozpiera energia, bo pomimo mojego karłowatego wzrostu załapałam się do ligi i już niedługo zaczynam mniej lub bardziej profesjonalne granie! :D Miłego weekendu, kochane! <3

wingspiker: Witam kochane w tym jakże pięknym i słonecznym dniu, no przynajmniej na Lubelszczyźnie! Długiego weekendu lepiej zacząć się nie da ;) Dłuższe wolne od szkoły i maratonu z nauka jak najbardziej mile widziane. Jutro sama też ruszam do boju, także trzymajcie za mnie i moją drużynę kciuki! Co do rozdziału. Kubiaki absolutnie do schrupania, cud, miód i malina chciałoby się rzec. Wszystko wróciło, czy też wraca na właściwie miejsce, więc nic tylko się cieszyć! Za to komplikacje nie ominęły Łasków Joan i jest zamieszanie. Bo wiecie, u nas nie ma nudy :P Miłego weekendu, długi czy też nie! ♥


Dla Ciebie komentarz to tylko parę minut, a dla nas niesamowita motywacja! Nie zapominajcie o tym!