#Maja
Widząc powyższe
zaostrzenie sytuacji starałyście się z Igą jakkolwiek złagodzić nastroje, ale ani Łasko ani Kubiak
nie zrozumieli waszych intencji. Łasko wciąż podśmiewał się z szatyna, a ten
będąc wciąż w słabym nastroju do żartów nie dawał mu się tak łatwo. Wychodząc
do Poli domagającej się opieki zastanawiałaś się czy nie napotkasz tam sceny
walki czy czegoś podobnego.
-Weź się może odwal,
co?-grzmi Kubiak
-Coś się wrażliwy po
tym upadku sułtanie zrobiłeś.-odpowiada mu Łasko
-Po prostu daj sobie
spokój kretynie bo nie jestem w nastroju na twoje głupawe żarty i zazdrość.
-Zazdrość,
tak?-prycha atakujący- Ciekawo czego mógłbym ci zazdrościć półgłówku? Raczej
nie słabego wyjścia z progu.
-Przestań bo już
nawet śmieszny nie jesteś.-warczy- To, że tobie nie zaproponowali żadnego
fajnego kontraktu i że nie będziesz miał szansy grania na mistrzostwach świata
to już nie moja wina. Trzeba było grać, a nie uganiać się za nie wiadomo czym.
-Ejej kolego!-grozi
mu palcem- Bo jak zaraz ja zacznę ci wypominać co ty wyprawiałeś, a z tego można
napisać całą epopeję narodową w dziesięciu księgach i przestanie być miło.
-A było?-kpi z jego
słów, a wy wraz z Igą nie macie zielonego pojęcia co robić
-Wielki pan się
znalazł! Też mi co, a jedź w cholerę do tych Arabów! Żebyś się tam kebabem nie
udławił i piątej żony nie znalazł, co do reprezentacji to nie chwal dnia przed
zachodem słońca bo na razie się nadajesz, ale do reprezentacji dla
niepełnosprawnych.
-Dobra pojadę, przez
trzy lata będę miał cię z głowy!-podnosi ton głosu, a ty zastanawiasz się za
ile ich krzyki obudzą dzieci
-I vice versa,
krzyżyk na drogę sułtanie od siedmiu boleści.-mówi poirytowany Łasko
-A ty gnij w
Jastrzębiu pajacu.
-Jeszcze się
przekonamy, kto gdzie będzie gnił jak cię ogram w przyszłym sezonie w Lidze
Mistrzów.-odpowiada atakujący
-Pomarzyć zawsze
można, ale biletu na Final Four ci nie przyślę. Na finał mistrzostw świata
też.-mówi z przekąsem Kubiak
-I
zajebiście!-wybucha Łasko, co natychmiast uruchamia małą konspirację w postaci
dzieci płaczących po jego krzyku. Obydwie biegniecie ratować sytuację panom
posyłając pełne gromów spojrzenia. Po kilku minutach wreszcie udaje się wam
uspokoić płacz dzieci. Z salonu słychać jedynie mało przyjazne epitety rzucane
przez panów.
-Oni się zaraz
zabiją.-szepcze Iga
-Więc prędzej czym
później trzeba ich rozdzielić, wystarczy, że Kubiak ma już jedną łapę w gipsie,
a i pewnie wolałabyś Łasko bez obrażeń na ciele.-wtrącasz po czym udajecie się
w samo epicentrum kłótni. W życiu nie widziałaś by tak złowrogo na siebie
patrzyli. A tym bardziej by się kłócili i to nie na żarty. Nie musiałyście
zarządzać rozejścia, uprzedzili was. Łaski dość sprawnie uwinęli się ze
zbieraniem, a Michał bez większych chęci do rozmów zniknął ci z pola widzenia.
Stwierdziłaś, że zostawisz go samego, wiedziałaś, że lepiej bez kija nie
podchodzić kiedy jest tak wściekły. Zajęłaś się więc zabawianiem Poli, która co
raz częściej miała ochotę na tego typu harce. Popołudniu do domu wrócili twoi
rodzice, którzy ochoczo przejęli ukochaną wnusie w swoje władanie, a ty zajęłaś
się poszukiwaniami swojego lubego. Długo ci to nie zajęło, siedział z posępną
miną wgłębi ogrodu.
-Przeszło ci już
trochę?-pytasz kładąc dłoń na jego ramieniu
-Nie.-mówi chłodno
-Czyli mam sobie iść,
tak?-pytasz niepewnie, a on spogląda w twoim kierunku beznamiętnie
-Nie, zostań.-mówi
łagodnie- Przepraszam, że musiałaś na to patrzeć.
-Powinieneś raczej przeprosić
Polę za to, że wasze krzyki przerwały jej drzemkę.-odpowiadasz- Wiem, że
przeżywasz dalej to złamanie i nie dziwię ci się, że się wkurzyłeś na Łasko,
ale powinieneś czasem się hamować.
-Wiem, staram się,
ale nie zawsze mi to wychodzi.-wzdycha- Po prostu ta kontuzja przyplątała się w
najgorszym momencie, Łasko doskonale wie jak ważne są dla mnie te mistrzostwa,
a mimo to jeszcze bardziej mnie dobija. A co jeśli nie zdążę?
-Tylko mi się tutaj
nie poddawaj!-odpowiadasz- Zbyt ciężko pracowałeś cały sezon na to powołanie
żeby się dać teraz złamać, dosłownie i w przenośni.-uśmiechasz się krzepiąco- Jeszcze
pokażesz Łasko jak się gra i jak zostaje się mistrzem świata i wtedy dopiero
będzie miał czego zazdrościć.
-Potrafi pani, pani
Kubiak podnieść na duchu jak nikt inny.-uśmiecha się nieśmiało
-Taka moja rola
Kubiaczku.-gładzisz dłonią jego policzek- A teraz zbieraj tyłek i idziemy na
rodzinny spacer!
Pomimo krwawej jatki w postaci kłótni naczelnych przyjaciół
popołudnie spędziliście naprawdę miło. Nie pamiętałaś nawet kiedy mieliście
tyle czasu tylko i wyłącznie dla siebie. Nie powiesz, że nie podobała ci się ta
perspektywa, ale kontuzja i kłótnia z Łasko wyraźnie go dręczyły. Chcąc coś z
tym zrobić umówiłaś się nazajutrz z Igą na małe spiskowanie w czasie spaceru.
-Jak nastroje w
obozie Łasków?-pytasz Igę
-Kiepskie, a jak u
was?
-Nie dość, że dobija
go ta kontuzja i biedny martwi się, że nie zdąży na mistrzostwa świata to
jeszcze wyraźnie trapi go ta kłótnia z ukochanym kompanem.-odpowiadasz
Kowalczyk
-Nie powiem, czasem
marzyłam żeby choć przez godzinę nie wspominał o Kubiaku, ale gdy to nastąpiło
nie sądziłam, że będzie to takie przygnębiające.. dla niego samego. Snuje się
po domu jak struty, jeszcze chwila, a trzeba będzie mu psychiatry.
-Trzeba jakoś
zażegnać ten kryzys bo nam panowie umrą z tęsknoty za sobą.-mówisz- Może i na
nich narzekamy, ale widać, że te dwie ciamajdy nie mogą bez siebie żyć i uschną
z tęsknoty za sobą jak wyjedziemy do tych Arabów, więc niech korzystają z ostatnich
wspólnych chwil. Jakkolwiek to brzmi.-śmiejesz się
-No więc jaki jest
plan szefowo?-pyta Iga, a ty zabierasz się za omawianie szatańskiego planu
pogodzenia zwaśnionych panów. Przy okazji omawiania go zeszło na bardziej
przyziemne tematy i jak to bywało zwykle przy waszych spotkaniach zajęło wam to
sporo czasu. Kiedy wróciłaś do domu byłaś pełna podziwu, że Kubiak nie wysłał
po ciebie akcji poszukiwawczej. Co gorsza był potulny jak baranek do tego
stopnia, iż po godzinie miałaś go serdecznie dość. Dziękowałaś niebiosom, że
wpadł twój brat i zajął owego delikwenta rozmową. Nazajutrz Michał odbył kontrolę
złamanej dłoni po czym wreszcie mogliście wrócić na stare śmieci do Jastrzębia.
Temat Łasko wciąż był delikatną sprawą, więc wolałaś go nie poruszać.
-Jak samopoczucie
moja inwalido?-pytasz wieczorem
-Bywało
lepiej.-odpowiada beznamiętnie- Do czasu aż zdejmą mi ten pieprzony gips będę
pewnie największą marudą świata, więc z góry przepraszam.-dodaje po chwili
-No co ty nie
powiesz?-pytasz rozbawiona- Przestań już, co się stało to się nie odstanie, za
miesiąc ściągniesz gips i wrócisz na halę, a do tego czasu będziesz
pełnoetatowym tatusiem i mężem.
-Jednorękim,
zapomniałaś dodać.-dodaje rozbawiony
-Jaki by nie był,
Pola i tak aż piszczy na jego widok.-dodajesz z uśmiechem
-A jak z panią
Kubiak?-spogląda w twoim kierunku
-To chyba oczywiste,
że ja również szaleję za moim fajtłapowatym mężem.-przeczesujesz dłonią jego
nieco przydługie włosy.
Nazajutrz miałyście wcielić w życiu plan pogodzenia Michałów
w którym pomóc wam miał Damian Wojtaszek. No więc pierwszą częścią planu było
wyciągnięcie obu na spacer pod pretekstem odprowadzenia ich na spotkanie
właśnie z Damianem. To udało wam się ze stuprocentową skutecznością, gorsza
była dalsza część planu.
-Nie wiem skąd te
nagłe chęci odprowadzenia mnie, ale doceniam to.-wtrąca Michał kiedy docieracie
niemal na miejsce spotkania, czyli miejsce zamieszkania libero jastrzębskiej
drużyny.
-To z miłości
kochanie.-odpowiadasz szczerząc się
-Uważaj bo
uwierzę.-śmieje się- O nie, a ten tu co.-mruży oczy widząc na horyzoncie Łasko
-Baw się dobrze
skarbie i pamiętaj, jedną rękę już masz złamaną, tyle wystarczy!-rzucasz, a on
mierzy cię jedynie morderczym spojrzeniem. W pośpiechu znikasz z jego pola
widzenia spoglądając za siebie czy aby nie doszło tam do rękoczynów.
Spokojnie powracasz do domu po drodze robiąc drobne zakupy.
Pola tradycyjnie już zasnęła, więc miałaś sporo czasu dla siebie. Zabrałaś się
za oglądanie komedii romantycznej, której obejrzenie planowałaś od dłuższego
czasu. Kiedy ta dobiegła końca za oknem było już zupełnie ciemno, a Pola jak w zegarku
zaczęła cicho pojękiwać. Wykąpałaś swojego małego szkraba, nakarmiłaś, po czym
po pół godziny biegania wreszcie usnęła. Ty bez większych perspektyw na ten
wieczór włączyłaś cicho telewizję i wybrałaś numer przyjaciółki. Jak zwykle
zaczęłyście gadać o dzieciach i zeszło wam ponad godzinę, dopiero po tym czasie
temat zszedł na panów.
-Myślisz, że się
pozabijali czy wciąż nasze dzieci mają ojców?-pyta Kowalczyk
-Ja mam jedynie
nadzieję, że Kubiak nie wróci bardziej kaleki niż wyszedł.-chichoczesz
-Właśnie sobie
wyobraziłam Łasko z połamanymi nogami i podbitym okiem, a Kubiaka z dwoma
łapskami w gipsie i głową w bandażu, koniec tematu.-śmieje się przyjaciółka
-Skoro długo ich nie
ma, to albo się powybijali albo spili, którą opcje obstawiamy?-pytasz
-Nie wiem, które
gorsze szczerze mówiąc.-dodaje rozbawiona- Może z drobnym uszczerbkiem na
zdrowiu i małym kacem?
-No to się za chwilę
przekonamy.-dodajesz po chwili słysząc dźwięk otwieranych drzwi ku którym
wędrujesz. Przez dłuższą chwilę przyglądasz się Kubiakowi, który był
zdecydowanie zdziwiony twoim zainteresowaniem.- Bez większego uszczerbku na
zdrowiu, wciąż z jedną ręką w gipsie, wygląda na kontaktującego. Co oni tam herbatę
tyle pili?-mówisz rozbawiona do słuchawki
-Otóż Łasko w
szampańskim nastroju w linii prostej poszedł do sypialni.-odpowiada Iga- Jezus,
czy ktoś nam podmienił facetów?
-Trzeba tą sprawę
zbadać bo Kubiak też niby nie uprawia slalomu giganta i jakby nie bełkocze.
Oczy nie przepite.-mówisz bacznie obserwując swojego ślubnego- Iga, oni chyba
wreszcie dorośli!-chichoczesz, a Kubiak spogląda na ciebie jak na wariatkę. Po
chwili kończysz rozmowę z przyjaciółką wciąż będąc pod obserwacją Michała.
-Ty coś brałaś?-pyta
gładząc dłonią brodę
-Chętnie spytałabym
cię o to samo kochany mężu.-odpowiadasz
-Jesteście obydwie z
Kowalczyk szalone, tyle wam powiem.-mówi dopiero po chwili
-Ale?-ciągniesz
-Ale za tą wspaniałą
konspirację przeciw nam wisimy wam chyba jakiś weekend w Spa.- mówi wciąż na
ciebie patrząc, a widząc twoje podekscytowanie dodaje-Za dziesięć lat
oczywiście, jak dzieci podrosną.
-To było do
przewidzenia, że towarzysze broni się pogodzą, przecież wy żyć nie możecie bez
siebie.
-Czy ja tam słyszałem
nutkę zazdrości?-unosi brwi
-Może.-uśmiechasz się
szeroko, a gdy ten podchodzi do ciebie zdecydowanie za blisko dodajesz-
Pamiętaj, że masz zakaz jakichkolwiek czynności ręką prawą.
-A kto powiedział, że
będę jej używał?-pyta z szelmowskim uśmiechem
-A co, przetestowałaś
już na Łasko drugą rękę w jakichś rękoczynach?
-Udam, że tego nie
słyszałem.-śmieje się- Ale gdzież bym swojego wspaniałego przyjaciela pobił?
-Wy nie przeżyjecie
tej Turcji.-chichoczesz- Wspominałam już, że jesteście najgłupszą parą
przyjaciół tego świata?
Do przewidzenia było, że tych dwóch długo nie potrafiąc bez
siebie funkcjonować dość szybko zażegna kryzys. Bądź, co bądź, ale przyjaźń ta
dostarczała wam wielu rozrywek od ładnych kilkunastu miesięcy i za nic na
świecie nie zamieniłybyście tych dwóch na kogoś innego.
#Iga:
Generalnie to nie spodziewałaś się tego, co nastąpiło między
Kubiakiem a Łasko. Nie sądziłaś, że mały wypad do Wrocławia, w celu pocieszenia
kolegi skończy się tym, że będziecie wracać do Jastrzębia w ciszy, a podczas
następnych dni będziesz wysłuchiwać żali Michała.
- Z tego Kubiaka to miękka faja jest, wszystko bierze do
siebie, jeszcze sobie o mnie przypomni jak coś będzie chciał, znalazł się
sarmata. - w takich oto akompaniamentach spędziłaś pół tygodnia, nie
wspominając już o innych obelgach w stronę przyjmującego. W prawdzie daleko ci
było do bronienia męża Majki, ale dobrze wiedziałaś, że w pewnych momentach
twój narzeczony po prostu przesadzał. Czasami miałaś wrażenie, że zamienił się
w starą kasetę, bo wydawało ci się, że ten monolog codziennie wyglądał tak
samo.
- Ale wiesz co ci powiem? Niech on sobie tam siedzi w tej
Turcji ile chce. Jeszcze będzie do mnie dzwonił, a ja wtedy odbiorę i mu powiem
jak to fajnie jest bez niego w drużynie. Niech go coś tam trzaśnie, może w
końcu będzie normalny. - Michał kontynuował swój wywód o każdej porze dnia i
nocy, co zaczynało cię trochę wkurzać, więc nie byłabyś sobą, gdybyś nie
zadzwoniła do Majki.
- Wójcik, jest misja. - powiedziałaś na wstępie.
- Dobra, Kowalczyk, ale na przyszłość przypominam, że
całkiem niedawno zmieniłam nazwisko. - zaśmiała się.
- Wybacz, wciąż nie mogę się przestawić. Co tam u mojego
ulubionego męża przyjaciółki? - zagadnęłaś.
- Daj spokój, spodziewałabym się wszystkiego: tsunami w
Polsce, ciepłego Bałtyku, sprzątnięcia naczyń po obiedzie przez Kubiaka, ale
nie kłótni tych dwóch małpiszonów.
- Trzeba coś z tym zrobić, bo Łasko wpadł chyba w jakiś
trans i ciągle tylko gada o tym, jaki to Michał jest zły. Myślę, że przyda się
jakaś konspiracja. - odrzekłaś, planując już wspaniałe próby pogodzenia
zwaśnionych koleszków.
- Słuchaj blondi, to
nie jest dobry moment na takie sprawy, bo mi Pola domaga się kolacji. Jutro,
czternasta, spacer, park, dzieci uśpione, wtedy na pewno coś wymyślimy. -
zakończyła rozmowę. W sumie to nie minęła sekunda, a Hania również zaoponowała
całemu światu, że jest głodna. Byłaś pewna, że Pola kontaktuje się
telepatycznie z twoimi dziećmi.
Jak gdyby nigdy nic spędziłaś następny wieczór z Łasko.
Wyprzedziłaś jego wykład na temat godności i honoru, zaczynając rozmowę o
waszych planach na wakacje. Musiałaś jakoś powstrzymać w nim żądzę mordu. Skoro
miał niedługo okazać się ofiarą zmowy, nie mógł się niczego domyślać.
- Co robimy w te wakacje, kapitanie? - zagadnęłaś.
- Na pewno nie... - zaczął.
- Czy możemy chociaż jeden wieczór spędzić na rozmowie, w
której nie poruszysz tematu Kubiaka, Turcji i wszystkiego co jest z tym
związane? - westchnęłaś.
- Ale.. - spróbował ponownie.
- Michał, masz dwójkę dzieci i narzeczoną, jeśli podoba ci
się Kubiak to mi po prostu powiedz i jakoś to ogarniemy, ale proszę cię,
chociaż ten raz zamknij się, bo zaczynam rzygać opowiastkami o Kubiaku, ciągłym
gadaniem na niego i wylewaniem żali. Jak tak dalej pójdzie, to nasze dzieci
pójdą do szkoły, ukończą ją, a ty dalej będziesz gadał o Michale. - nie dałaś
mu dojść do słowa. I nawet ci się podobała ta cisza, jaka nastała po twoich
słowach. Ileż można znosić zawrotnych wywodów atakującego? Rozumiałaś, że
sprzeczka z przyjacielem musiała go mocno zdenerwować, ale nie miałaś zamiaru
być na drugim miejscu w jego życiu, zaraz po klubowym koledze.
- Nie kochasz już mnie? - zapytał z zupełnie poważną miną.
- Jezusie, Łasko, proszę cię, bo zaraz mnie coś strzeli.
Kocham cię, ale ostatnio już naprawdę przesadzasz. - odpowiedziałaś i
pokręciłaś głową.
- Ale gdybyś wiedziała, jak on mnie wkurzył!
- Kochanie, ja naprawdę wiem, co czujesz, ale to Kubiak, nie
minie dzień, dwa, a się pogodzicie, więc proszę, dziś zapomnijmy o twoim
ukochanym przyjacielu i może jak normalna para spędźmy ten wieczór w swoim towarzystwie,
pijąc wino, śmiejąc się i gadając o wszystkim, ale nie o twoim ulubieńcu? - wstałaś
z kanapy i podeszłaś do jednej z komód. Tam znajdował się cenny dobytek padre
Łasko, czyt. mały sklep z alkoholami. Wyciągnęłaś wino, dwa kieliszki i
usiadłaś ponownie obok zdezorientowanego ukochanego.
- Masz, wypij sobie, uspokój się, pocałuj mnie, chodźmy się
kochać, ale błagam, wróć do mnie z tych zaświatów, bo zaczynam obawiać się o
twoją psychikę od października, kiedy to Kubiak wyleci do Turcji. - powiedziałaś
i po chwili zaśmiałaś się. - Co się tak patrzysz, co ty na "wieczór bez
Kubiaków"?
- Brałaś coś dziś i nie mów, że nie, ale mogłaś chociaż się
podzielić. - parsknął śmiechem. - No dobra, masz rację, przyznaję niechętnie.
Może trochę przesadziłem w tym Wrocławiu, no.
- Okej, a od teraz nazwisko Kubiak w tym domu zostanie
wypowiedziane tylko w sytuacjach krytycznych. - zagroziłaś mu palcem.
- Czy ty właśnie się rządzisz, pani Kowalczyk? - uniósł
brwi.
- Czy ma pan jakieś obiekcje do moich kompetencji? -
zapytałaś, mierzwiąc mu włosy.
- Żadnych, absolutnie żadnych. - odpowiedział.
W końcu, po niemal tygodniu lamentu i płaczu, w waszym domu
zapanowała cisza, a "wieczór bez Kubiaków" okazał się całkiem
przyjemnym. Do czasu conocnej pobudki dzieci, oczywiste.
Następnego dnia spotkałaś się z panną Kubiak, z którą
opracowałyście plan idealny. Pogodzenie dwóch facetów, w dodatku upartych jak
dwa kozły nie należało do łatwych. Zaplanowałyście wprowadzenie ich w maliny,
proponując spotkanie z libero Jastrzębskiego Węgla i wiernym przyjacielem obu
panów - Damianem Wojtaszkiem. Wedle waszych planów miałyście odprowadzić
siatkarzy na pole bitwy czyt. pod blok Damiana. O ile Majce poszło całkiem
zgrabnie, to z Łasko trzeba było użyć siły, żeby w końcu ruszył się z domu.
- Nadal myślę, że coś knujesz. - powiedział podczas spaceru
jastrzębskimi chodnikami.
- A ty jak zwykle wymyślasz... Wybrałam się na spacer z
maluchami, w dodatku odprowadzam cię do kolegi, niejeden facet dałby się zabić
za taką narzeczoną, a ty kochanie wydziwiasz. - mruknęłaś.
- Oj przepraszam, po prostu ostatnio coś jest ze mną nie
tak. - westchnął i objął cię ramieniem.
- Nie zaprzeczę, że coś tam u ciebie w głowie chodzi nie
tak, jak trzeba. - zaśmiałaś się.
- No nie, wiedziałem, że tu coś jest zaplanowane. -
powiedział po kilku minutach, widząc na horyzoncie... Kubiaka.
- Powodzenia, skarbie! - uśmiechnęłaś się i czym prędzej
czmychnęłaś z pola rażenia. Jak gdyby nigdy nic wróciłaś do domu, gdzie zajęłaś
się dziećmi. Zdążyłaś nawet ułożyć je do snu, zająć się sobą, czyli wziąć
gorącą kąpiel, obejrzeć ulubiony serial, wisieć godzinę na telefonie z Mają, a
po atakującym nadal nie było śladu.
- Mam tylko nadzieję, że wróci w całości. - mruknęłaś.
- Kowalczyk, pomyślałabyś rok temu, że ten frajer, którego
spotkałaś na pasach będzie ojcem twoich dzieci? Bo tak ostatnio myślałam nad
tym, że takich ciamajd, jak tych dwóch, to nie ma nigdzie na świecie. -
usłyszałaś jej śmiech.
- Oho, słyszę szczęk zamka, głowa rodziny powróciła z
wojaży. - relacjonowałaś, otrzymując to samo od Mai.
- Twój cały? - zapytała.
- Co do centymetra. - odparłaś. - A twój Armando?
- Również. Siostro, misję pogodzenia dwóch gadów uważam za
udaną. - rozłączyłyście się i spojrzałaś na ukochanego.
- Widzę, że humor dobry, żadnych ubytków w wyglądzie nie
widzę, zęby chyba całe, nie czuję alkoholu, powiedz mi, kochany, cóż się tam
wydarzyło? - uwiesiłaś się na nim, a on cmoknął cię w czoło.
- Wariatka.
- Od zawsze. - uśmiechnęłaś się.
- Może on faktycznie nie jest taki głupi, jak mówiłem... -
zaczął.
- A widzisz! A teraz
mi powiedz, że strzeliliście sobie kebaba na zgodę, a już będę spokojna. -
zaśmiałaś się.
Jednego byłaś pewna po całej tej historii. Do października
trochę czasu, ale następne trzy lata to będą lata męki i cierpienia.
~*~
wingspiker: Na wstępie przepraszamy za opóźnienia, nadszedł czas świątecznych porządków i Final Four, który dość skutecznie zaabsorbował naszą uwagę. Jakoś się już wygrzebałyśmy z tego, co prawda w różnych nastrojach, ale taki już jest sport ;) U panów wdarł się drobny zgrzyt, ale jak się można było spodziewać, dwóch kompanów długo się gniewać nie będzie.
Miłego tygodnia!
Joan: Hej wszystkim! :) Po godzinnym ślęczeniu przed telewizorem meldujemy się z nowością! Szczerze powiedziawszy, to byłam prawie pewna, że nie dojdzie do tych 5 komentarzy i rozdziału nie będzie. Na szczęście dobiliście do tej liczby i przed wami stoi otworem część, w której panowie po BARDZO DŁUGIEJ KŁÓTNI podają sobie dłoń na zgodę. Oczywiście nie doszłoby do tego tak szybko, gdyby Majka z Igą nie wzięłyby się za całą sprawę. Miłego tygodnia, ahoj! <3