niedziela, 26 kwietnia 2015

#Pięćdziesiąt dziewięć.

#Iga:
Michałowi ani się śniło zmieniać ubiór. Bawił się świetnie, przechadzając się ulicami kurortu i przybijając sobie piątki z innymi Polakami. Przecież nietrudno było rozpoznać w nim rodaka.
- Może i na Włoszech urodzony, ale na polskiej ziemi wychowany. - skwitował, kiedy posłałaś mu kolejne spojrzenie typu "kolego, ja cię nie znam".
- Łasko, wyglądasz po prostu seksownie. - zaśmiał się Kubiak.
- Dziękuję ci, sułtanie, twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. - odparł głównodowodzący kompanii i poklepał kolegę po ramieniu. - Myślę, że znajdzie się dla ciebie jakaś nagroda w mojej walizce.
- No nie, Łasko, wiedziałam, że spakujesz tam połowę swojego dobytku. - westchnęłaś.
- Kochanie, nie połowę, bo co mi zostanie na samotne październikowe noce? Tylko trochę skubnąłem, dla towarzycha. - uśmiechnął się na samą myśl o planowanej przez niego wieczornej libacji.
- Myślę, że powinniśmy to gdzieś zapisać jako tradycję, bo na każdych wakacjach musicie się spić, dwie moczymordy. - Maja pokręciła głową i wyłożyła się na leżaku. - Czas usmażyć trochę tyłek.
- Opalanie jest dla słabych. - odrzekł Łasko. - Wy sobie tu leżcie, ja idę zwiedzić trochę świata. Kubiaczyna, idziesz ze mną?
- Czy ty nie możesz pięć minut wysiedzieć na miejscu? - zapytałaś narzeczonego rozbawiona.
- Przyjechałem skontrolować ziemię turecką, przyszły dom mojego przyjaciela, piasek jak piasek, w woda, jak woda, trzeba iść dalej. - podciągnął sobie wyżej skarpety i poprawił czerwoną koszulkę, aby każdy mógł dojrzeć napis "POLSKA" na niej.
- Przed państwem Michał Łasko, kontroler jakości, celem jego podejścia jest eliminacja wszelkich negatywnych czynników w królestwie arabskim. - wysapał Kubiak i zaczął dusić się ze śmiechu.
- Bardzo dobrze powiedziane, sułtanie, a teraz chodź, bo sam nie będę tu łaził, jeszcze mnie jakiś kebab porwie. - atakujący rozejrzał się wokół. - Wszyscy tu tacy podejrzani, za chwilę wyjdzie jakiś Ahmed zza rogu i zaoferuje mi...
- Na pewno nie kontrakt. - wciął się przyjmujący i prawie spadł z leżaka, zanosząc się śmiechem.
 - KONIEC TEGO PAJACU, idziesz ze mną, czy nie? - uciął Łasko.
- Dobra, idę, nie płacz, sieroto. - wstał z miejsca dotychczasowego leżakowania. - To do zobaczenia drogie panie, idę pilnować kolegi w tych NIEBEZPIECZNYCH rejonach. Będziemy wyrywać...
- Ty to sobie wyrywać kozy możesz. - teraz Łasko przejął rolę hejtera. - Nie gadaj, tylko chodź, bo nam wszystkie atrakcje pozamykają.
W końcu wybrali się na obchód kurortu, a wy pozostałyście same. Zależało wam na złapaniu jakiejś opalenizny, więc sporo czasu spędziłyście na wylegiwaniu się w promieniach słońca. Po dwóch godzinach zaczęłyście poważnie zastanawiać się, gdzie podziały się Michały.
- A co jeśli Michał zaciągnął Łasko do Ankary? - Majka parsknęła śmiechem.
- O nie daj Boże, Łasko chyba umarłby z rozpaczy. - odparłaś.
- A tak serio, to może zapomnieli o nas i powędrowali do hotelu? Pewnie otworzyli walizkę twojego ukochanego i znaleźli ukryte flaszki. - ciągnęła dalej.
- Co ty, libacje przeprowadzają pod osłoną mroku, żebyśmy przypadkiem nie zobaczyły ile to kielonów udało im się wlać do gardła. - mruknęłaś rozbawiona.
- Myślisz, że to czas na telefon do Anonimowych Alkoholików? - zapytała przyjaciółka.
- Teraz jak teraz, ale co będzie jak wyjedziecie? Łasko popadnie w depresję i dopiero się zacznie. - odparłaś i rozejrzałaś się. - Ani śladu po nich, a przecież tego pacana to widać z daleka.
- No przyznaj, że wygląda gustownie w tych swoich białych skarpach.
- Milcz, Kubiakowa, wstyd jak stąd do Jastrzębia. - westchnęłaś. - On po prostu lubi przyciągać uwagę, co zrobić.
- Witam ponownie dwa raczki szlachetne z rodziny Kowalczyków i Wójcików. - aż podskoczyłyście na dźwięk głosu Łasko.
- Widzę, że dziś w nocy będzie płacz i zgrzytanie zębów.. - skwitował jego kompan.
No faktycznie, grzecznie mówiąc słońce trochę was przypiekło.
- Odbyliśmy sobie z kolegą Kubiakiem małą przechadzkę...
-  Łasko był trzy razy na bazarze...
- Zamknij się, Mahomet. Dla każdego kupiłem małe pamiątki, no wiecie.. - dopiero teraz zauważyłaś pokaźną torbę w ręce atakującego. Sama nie wiedziałaś, czy chciałaś wiedzieć co też kupił.
 Po kilku sekundach przeszukiwania torby, z której dobiegał dziwny dźwięk dzwoniącego szkła, szatynowi udało się wydobyć... pluszaki. Co więcej, pluszowe kozy.
- Po jednej dla każdego, na znak naszej przyjaźni, robaczki wy moje. - rozdał każdemu maskotkę i wyszczerzył się jak głupi. - Znalazłem to na promocji w jakimś dziecięcym Arabian Kids, więc wziąłem.
- Michał, powiedz mi, że my wcale nie musimy odwiedzić psychologa w Jastrzębiu... - spojrzałaś na niego i ukryłaś twarz w dłoniach.
- Ciesz się, że nam hidżabu nie kupił. - skomentowała przyjaciółka i z rozbawieniem przyglądała się domowemu zwierzęciu, jakie spoczywało w jej dłoniach.
- Wystarczy, że zainstalujecie u siebie skrzynkę na listy. - dodał Łasko. - Koniec tego leżenia, bo wam się tłuszczyk odłoży...
- CO POWIEDZIAŁEŚ? - zmroziłaś go wzrokiem.
- Kotek, co to za agresja, jesteśmy na wakacjach, trzeba się cieszyć życiem. - w mig zdjął swój polski uniform i równie szybko zgarnął cię z leżaka. - Co to za wypoczynek bez małej kąpieli w morzu.
- Ciebie to już to słońce przygrzało i to porządnie, Michał. - zaśmiałaś się.
- Ja nie leżałem dwie i pół godziny, smażąc się na małą skwarkę. - zauważył i bezceremonialnie wrzucił cię do wody. Byłaś na to przygotowana.
Kolejną godzinę spędziliście właśnie w tym miejscu, bawiąc się zupełnie jak dzieci. Za chwilę dołączyli do was Kubiaki, więc bawiliście się naprawdę dobrze. Łasko jaki był, taki był, ale musiałaś przyznać, że nie mogliście się z nim nudzić. Nie obyło się bez wszelakich ciekawostek na temat Turcji, czy dogryzek w kierunku przyjmującego.
- No to Kubi, przyznaj się, że chciałeś zaciągnąć mnie do Mekki, ale wiecie co? Udało mi się wybić mu ten arabski pomysł z głowy. - ciągnął atakujący. Byłaś pewna, że jeszcze chwila, a twój narzeczony zostanie publicznie zamordowany przez jego przyjaciela. Na szczęście obyło się bez rękoczynów. Do hotelu wróciliście wieczorem, trochę zmęczeni, ale w bardzo dobrych humorach. Mężczyźni nie dali wam nawet pół godziny na ogarnięcie, bo za chwilę zleciał się do waszego pokoju Kubiak i rozpoczęli modły nad walizką Łasko. Naprawdę nie chciałaś widzieć ilości trunku wyciąganego z jego bagażu, ani jakichś arabskich alkoholi z zakupowej torby Michała.
Pięć minut później zjawiła się Majka i wspólnie zasiedliście do "historycznej wieczerzy na ziemi arabskiej", jak to nazwał atakujący. Pierwszy raz od dawna obie wypiłyście trochę alkoholu, więc po jakimś czasie nie tylko siatkarze byli w szampańskich nastrojach.
- Ej, dzieci, zagrajmy w "nigdy nie..." - zagadnął Łasko w okolicach dwudziestej czwartej. Jako, że nie mieliście lepszych pomysłów przystaliście na jego propozycję.
- To ja zacznę. Nigdy nie obgadywałem Kubiaczka. - powiedział i natychmiast wlał w siebie alkohol. Zarówno ty, jak i Majka również to uczyniłyście.
- MAJA? JAK MOGŁAŚ! - odparł zrozpaczony przyjmujący.
- Czasami ci się należy. Nigdy nie bujałam się w nauczycielu. - obie musiałyście przechylić kieliszek, bo w liceum wzdychałyście do pewnego stażysty.
- Ja się nigdy nie kochałem w nauczycielu, a ty Misiek? - Kubiak parsknął śmiechem.
- Ja też nie, ale jak to mówią, całe życie przed nami. Żartowałem, jakie całe życie, jak ty u Ahmedów zostajesz.. - i po grze, bo wciął się melancholijny Łasko.
- Daj spokój, damy radę.
- W październiku do rozłąki dojdzie, któż ze mną przy alkoholu usiądzie. - mruknął Łasko vel poeta roku.
- Nie martw się Łasko kochany, bo będziesz znów przegrany. - odpowiedział mu równie poetycko przyjaciel. Spojrzałyście na siebie z Mają i momentalnie wybuchłyście śmiechem.
- Przyjacielu drogi, nie śmiej się, bo w Turcji niesprzedawane są twoje ulubione pierogi. - odciął się drugi. Poziom dogryzek był niezwykle wysoki i sama nie wiedziałaś z czego się śmiać, z tych wyszukanych rymów, czy z głupoty obu siatkarzy.  
Do rana daleko, ale byłaś pewna, że Kubiak do swojego pokoju nie dojdzie o własnych siłach. Zwłaszcza, że ilość opróżnionych butelek okazała się coraz bardziej niebezpieczna.
Ale jak to skwitował Łasko "Nie ma wakacji bez małej libacji".



#Maja

  Tak jak i zapowiedzieli panowie mieliście całe trzy doby na zebranie wszelkiego dobytku na wyprawę do Turcji. Tym sposobem rozpoczęła się akcja przetrząsania szafy w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Całe szczęście, że nie zabieraliście ze sobą dzieci bo z całą pewnością potrzebny byłby wóz do przeprowadzek żeby pomieścić wszelkie graty niezbędne na tygodniowy pobyt na tureckiej ziemi. Wedle twoich oczekiwań twój małżonek nie przejął się tak bardzo pakowaniem jak ty i nie sterczał przed szafą dobrą godzinę. W pięć minut znalazł wszelakie ubrania, zapakował je do walizki po czym rozwalił się na kanapie oglądając mecz. Do przewidzenia. Tak samo jak to, że nie zdołasz zmieścić się w jedną walizkę i ukradniesz trochę miejsca z pakunku małżonka w którym przy okazji znalazłaś kilka niespodzianek.

 -Ty tam jedziesz tydzień trzeźwieć czy odpocząć sieroto?-pytasz szatyna machając mu przed oczami dwiema pokaźnymi buteleczkami trunku

 -Kobieto no, ostatnie okazje ku temu, aby spędzić czas z przyjacielem.

 -Nie ma mowy.-kręcisz głową

 -No proooooooooszę.-mówił błagalnym tonem głosu

 -Jak to weźmiesz to po powrocie śpisz na kanapie. Nie żartuje.-zgromiłaś go wzrokiem po czym powtórnie zabrałaś się za pakowanie. Szantaż okazał się skuteczny bo twój wspaniały małżonek nie dość, że był potulny jak baranek to w jego bagażu na próżno było szukać wysokoprocentowych alkoholi. Wiedziałaś, że próba nawracania go na dobrą ścieżkę nie potrwa za długo, bo do pierwszego otwarcia dobytku Łasko.  Zważając także na to jak bardzo przeżywa waszą emigrację do Turcji od października, byłaś wręcz pewna, że obydwaj niejednokrotnie będą przebywać turecką ziemię na czworaka.

  Trzy dni minęły dość szybko. Waszą pociechą zająć mieli się rodzice Michała, którzy szaleli na punkcie wnuczki nie mniej niż tatuś. O nieziemskiej porze stawiliście się na lotnisku i jak to zwykle bywało to Łasko był duszą towarzystwa rzucając złotymi myślami na temat Turcji jak na zawołanie. Generalnie rzecz biorąc mogliście się spodziewać bo tym delikwencie wszystkiego, ale nie tego, że nagle zapragnie asymilować się z rodzimym krajem. Podsumowując dzień pierwszy pobytu na obcej ziemi: Michał o mało nie udusił się dzisiaj co najmniej dziesięć razy ze śmiechu, a ty płakałaś dzisiaj nie mniej razy. Sponsorem wszelakich atrakcji tego dnia był nie kto inny jak Łasko we własnej osobie. Byłaś ciekawa czy jakimś cudem nie umrzecie ze śmiechu do końca pobytu. Dzień kolejny także pełen był niezapomnianych wrażeń dzięki partnerowi twojej przyjaciółki. Pół dnia spędzonego nad basenem zaowocował nie tylko opalenizną, ale i gratisem w postaci pluszowej kozy jaką sprezentował wam padre Łasko. Wieczorem nadszedł czas na nieodłączny element spotkań obu panów, czyli tak zwaną biesiadę. Byłaś pełna podziwu dla Łasko, który spakował do swojej walizki chyba pół monopolowego. Tym razem i wy nie odmówiłyście sobie kieliszka czegoś mocniejszego, aczkolwiek z umiarem. Tego nie można było powiedzieć o panach. Głupawa zabawa wymyślona przez Łasko przerodziła się w konkurs rymowanek oby Michałów, a potem wzajemne hejtowanie.

 -Myślałam, że jak urodzą się dzieci to trochę zmądrzeją.-kręci głową Iga

-Ja już się dawno temu przestałam łudzić, tym dwóm to już nic nie pomoże. No może psychiatra, chociaż dla Łasko to już izolatka zostaje.-chichoczesz obserwując jak panowie wlewają w siebie litry procentowych napojów jakby to była woda. Nic nowego, jednymi słowy.

  Im było później, tym więcej złotych myśli wytoczyło się z ust obu, chociaż niekwestionowanym królem aforyzmów i sentencji był sułtan vel Łasko.

 -Myślisz, że sprzedają tutaj jakieś skarpety?

 -A po co ci skarpety pajacu?-doptyuje Kubiak

 -Jak to po co!-prycha atakujący- Mam jeszcze całe sześć dni i ani przez minutę nie zawaham się ukrywać swojego szlachetnego pochodzenia.

 -Jezus Maria Łasko, idź ty lepiej spać.-przewraca oczami Iga

 -Kochanie nie wtrącaj się, chyba nie chcesz żebym wyglądał jak wieśniak w samych sandałach?

 -Popieram, w tych skarpetach i sandałach wygląda jak prawdziwy sarmata.-zachodził się ze śmiechu Kubiak.

Całe spotkanie zakończyło się na tym, że Łasko zasnął rozwalony w poprzek w korytarzy utrudniając zdecydowanie dotarcie do drzwi wyjściowych, a Kubiak usnął zwinięty w kulkę w wannie. Nie miałaś pojęcia jakim cudem tego dokonali, ale prawie wyjąc ze śmiechu jakimś cudem pokonałaś kłodę w przedpokoju i dotarłaś do swojego pokoju wraz z Igą. Nazajutrz obudziły was krzyki. Nie trudno było się domyślić kto był ich sprawcą.

 -Matkoboskajastrzębska Iga!!-wparował do waszego pokoju ukochany Kowalczyk- Araby mnie napadały!!-wrzeszczy, a za nim pojawia się ziewający Kubiak wyglądający jak siedem nieszczęść.

 -Nie ma co czekać, dzwonię do psychiatryka.-kręci z niedowierzaniem głową Iga

 -Ale ja nie żartuje! Człowiek sobie spokojnie śpi, a tu do pokoju wchodzi jakiś Ahmed. Jestem pewien, że chciał mnie okraść! A może co gorsza ukraść ciebie i przehandlować za kozy? Boże Iga, co to za dziki kraj!-wyje

 -Zamknij się idioto.-przerywa mu wywód- Jesteśmy w Turcji, więc dziwne, że obsługa hotelowa jest z Turcji wieśniaku.

 -Ale on chciał mnie obrabować, cygan jeden!

 -Przyszedł zapytać czy nie potrzeba nowych ręczników, a to, że leżałeś jak kłoda w przedpokoju chrapiąc tak, że w Stambule cię pewnie słyszeli to inna sprawa.-przewraca oczami szatyn- A teraz wypad pajacu, idę spać.

Wedle poleceń Kubiaka jego przyjaciel ulotnił się w przeciągu sekundy wraz ze swoją narzeczoną, a sam zainteresowany padł jak długi na łóżku. Tym oto sposobem straciłaś małżonka na kilka kolejnych godzin. Spotkałaś się więc razem z Igą na śniadaniu po którym samotnie wyruszyłyście na mały rekonesans miasta.

 -Boję się października.-rzuca Iga

 -Ty się boisz? A co ja mam powiedzieć, boję się tych wyskakujących zza rogu Arabów proponujących dywan, a następne trzy lata swojego życia tu spędzę.-mówisz rozbawiona

 -Ty nie zostajesz z poturbowanym psychicznie Łasko.-wzdycha- Ja się zaczynam co raz poważniej zastanawiać czy jemu nie będzie potrzebna jakaś pomoc.

 -Będzie chociaż zabawnie.-chichoczesz, lecz po chwili zamierasz. Mrugasz kilka razy oczami zanim zaczynasz śmiać się do rozpuku. Iga dopiero po chwili dostrzega to, co cię tak rozbawiło. Otóż  w waszym kierunku zmierzali panowie. Kubiak standardowo płakał ze śmiechu, natomiast Łasko kroczył dumnie w przebraniu arabskiego szejka z żółtą reklamówką w dłoni z białymi frotowymi skarpami naciągnięty w pół łydki i klapkami Kubota.  

 -Wtapiasz się w tłum?-pytasz już prawie płacząc

 -Łasko, jesteś najgłupszą istotą na tym świecie.-nie dowierza Iga

 -A tam gadasz.-chichocze Kubiak- Michał przyjacielu, a widziałeś tą cielęcinę na przecenie?-podpuszczał go

 -Widziałem stary, ale jakaś nieświeża była to nie wziąłem, ale mam coś lepszego.-szczerzy się po czym wyciąga ze swej niezniszczalnej reklamówki wspomnianą rzecz

 -CO. TO. MA. BYĆ?!-podnosi ton głosu Kowalczyk na widok… certyfikatu hodowcy kóz.

 -Jak to co, kolega Łasko jest już wykształconym hodowcą kóz.-dusił się ze śmiechu Kubiak

 -Nie wierzę.-kręci głową

 -Ty poczekaj aż przyprowadzi do domu kozę.

 -Spokojnie, najpierw muszę zrobić im jakąś stajnie czy coś.-wtrąca się Łasko- Iguś złotko, bo wiesz ten miły Ahmed miał promocję i…-mówi po czym wyciąga z reklamówki strój dla swojej ukochanej, która gdyby mogła to zamordowałaby go wzrokiem. W tym momencie twój małżonek tarzał się już ze śmiechu, a w ty razem z nim. Generalnie rzecz biorąc nie byłaś pewna czy dotrwacie do końca wakacji czy aby Łasko nie zabije was dawką swoich złotych sentencji i pomysłów.
 
~*~ 
Joan: Hej wszystkim! Aż miło dodawać rozdział, widząc szaloną aktywność w komentarzach pod poprzednim! Mam nadzieję, że to nie był jednorazowy wybryk:P W dzisiejszej części śmiechów ciąg dalszy, ale to już norma na tym duecie. Łasko nie przestaje zadziwiać, a mogę wam zdradzić, że to dopiero przedsmak pomysłów tego delikwenta. :D Wierzę, że tak jak my pękałyście ze śmiechu czytając jastrzębski pamiętnik z wakacji! :D:D
Do następnego! 

wingspiker: Na wstępie pragnę zaznaczyć, iż niesamowicie cieszy nas fakt, że nasze słowa nie pozostały bez echa i postanowiłyście wraz z nami przeżywać dalsze, szalone przygody naszych bohaterów. I w dalszym ciągu apelujemy o to, byście nas nie zostawiały, pamiętajcie, że to co piszemy, jest także dla Was! ;) Co do samego rozdziału, przyznam, że my pisząc to niemal wyłyśmy ze śmiechu, więc mam nadzieję, że i Wam się to udzieli :P Łasko jak zawsze rozbraja i powoduje ból brzucha ze śmiechu, ale to już żadna nowość. Sułtan rządzi i dzieli :D
Miłego tygodnia!

6 komentarzy:

  1. Hahha Boże ten Łasko! Wakacje z nim? Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać :D super rozdział, czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wasze pomysły rozbrajają :D Certyfikat hodowcy kóz, "Łasko stajl" i teksty siatkarzy są po prostu genialne. Nikt tego lepiej by nie wymyślił ;) Aż się boję pomyśleć, co jeszcze może się tu wydarzyć.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie mają oni nudno z Padre Łasko. Czasem tylko nie wiadomo czy śmiać cZy płakać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha genialny! :D
    Można się tam dołączyć do tych wakacji? XD
    Sułtan Łasko vel hodowca kóz rozwala system xDD
    Czekam z niecierpliwością na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Łasko moim ulubieńcem xddd jest niemożliwy.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O jeny padlam :")
    super
    rozdzial
    !!!

    OdpowiedzUsuń